czwartek, 21 lipca 2016

Rozdział VII - 'Co muszę zrobić, żeby oglądać takie widoki przed snem?'

18 komentarzy:

Arłamów, Polska

Julia obudziła się chwilę przed budzikiem, który znajdował się na drewnianej szafce nocnej. Przewróciła się na drugi bok, gdy drzwi jej pokoju otworzyły się i już po chwili na jej łóżko rzucił się Grzegorz Krychowiak z szerokim uśmiechem na twarzy. Julia podciągnęła wyżej kołdrę, ze zdziwieniem na twarzy wpatrując się w pomocnika, który ostatnim czasem zachowywał się co najmniej dziwnie i to ją w tym wszystkim, troszeczkę przerażało.
-Witaj, najpiękniejszy pod słońcem kwiatuszku... - Krychowiak uśmiechnął się najszerzej jak tylko potrafił ku dziewczynie. Kowalczyk uniosła wysoko brwi, zastanawiając się, o co właściwie może mu chodzić.
-Krycha, mój pokój to nie obora. - rzuciła, mocno przyciskając do swojej piersi, ciepłą kołdrę. Grzegorz machnął dłonią, opierając brodę na zgiętej w łokciu ręce.
-Oj motylku, otwarte było to wszedłem. Jakbyś zamknęła się na klucz to bym zapukał. -odpowiedział, szczerząc do niej swoje idealnie lśniące zęby. Julia rzuciła mu mroczne spojrzenie, czym wprawiła go w niepohamowany napad śmiechu. Lubiła go i może właśnie dlatego, po prostu nie dała mu w pysk. Po chwili drzwi jej pokoju otworzyły się po raz drugi, a stanął w nich Wojciech Szczęsny w towarzystwie Mariusza Stępińskiego i Arkadiusza Milika. Trójka mężczyzn rzuciła sobie porozumiewawcze spojrzenia, po czym na ich twarzach wykwitł szeroki uśmiech. Julia uniosła brwi ku górze, natomiast Grzegorz rzucił im pytające spojrzenie.
-Widzę, że Krychowiak zalega Ci na kwadracie. - Szczęsny puścił dziewczynie oczko, wchodząc w głąb jej pokoju, dokładnie się po nim rozglądając. Julia zmrużyła oczy, uważnie obserwując zachowanie bramkarza polskiej reprezentacji. Krew w jej żyłach zaczęła osiągać niebezpiecznie wysoką temperaturę a wybuch tykającej w niej bomby był jedynie kwestią czasu. Każdego z piłkarzy lubiła i zrobiłaby dla nich dosłownie wszystko, ale w takich chwilach jak ta, miała tylko jedno marzenie. Aby po prostu, zniknęli i przepadli.
-Ty też, zalegasz na jej kwadracie, geniuszu. - odpowiedział mu, unosząc do góry brwi, jego najlepszy przyjaciel. Szczęsny przysiadł na parapecie i obrzucił pomocnika polskiej reprezentacji szerokim i bardzo sztucznym spojrzeniem. Kowalczyk westchnęła głęboko, po czym przewróciła oczami. Lubiła ich towarzystwo, jednak miała pewne zastrzeżenia. Nie o siódmej rano. Nie w sobotę. Nie w jej pokoju i nie w jej łóżku.
-Jeśli nie macie problemu, jakim moglibyście zawracać mi, moje cztery litery. To z łaski swojej usuńcie te swoje zgrabne ciałka z mojego pokoju i dajcie mi się w spokoju umyć i ubrać. Bo w innym wypadku wykupię wam bilet na Antarktydę w jedną stronę i będziecie musieli się zadowolić towarzystwem przeuroczych pingwinów. - przesłodzony głos opuścił jej krtań a szeroki uśmiech wpełzł na jej twarz. Wszyscy czterej spojrzeli na nią jednakowym spojrzeniem. Krycha pokiwał jej zabawnie głową, Szczęsny westchnął zeskakując z parapetu, natomiast dwóch napastników uważnie ich obserwowało.
-Z takim podejściem do facetów, zostaniesz starą panną. - powiedział dumnie Szczęsny, po czym zniknął w korytarzu.
-Nie słuchaj tego kretyna. Zły jest, bo się do niego nie ślinisz. - Krychowiak podniósł się z jej łóżka i pożegnał się z nią szerokim uśmiechem. Kowalczyk przewróciła się na drugi bok i przymknęła oczy. Zaśmiała się pod nosem, rozmyślając na temat ich inteligencji, której jej zdaniem, nie posiadali. Zapomniała jednak o obecności dwójki młodych piłkarzy polskiej reprezentacji stojących sobie w progu jej pokoju. Oni natomiast uważnie ją obserwowali nie zwracając na siebie jej uwagi. Pogrążona w swoich myślach, postanowiła podnieść się z łóżka. Zrzuciła ze swoich ramionom ciepłą, kolorową kołdrę po czym przeciągnęła się, ziewając przeciągle. Natomiast Arkadiusz Milik i Mariusz Stępiński, próbowali złapać jakiekolwiek części otaczającego ich powietrza. A gdyby mierzono im czas, w jakim nie mrugnęli, za pewne byliby rekordzistami świata i zostali wpisani do księgi rekordów Guinnessa. I może wpatrywaliby się dalej w ósmy cud świata stojący do nich tyłem, zupełnie niedaleko, gdyby nie pojawienie się Krzysztofa Mączyńskiego. Pomocnik reprezentacji polski, szukał dwójki napastników przez dobrych dziesięć minut. A gdy zobaczył ich w progu pokoju Julii, wiedział, że coś się święci. Stanął pomiędzy nimi i musiał przyznać, że Julia Kowalczyk mogłaby zdobyć tytuł miss świata, z taką figurą. A gdyby częściej co nieco z niej pokazywała, byłaby miss polskich piłkarzy, bo chyba każdy z nich lubił by sobie tak po prostu na nią popatrzeć. Uśmiechnął się pod nosem, mając zamiar zdemaskować dwóch, zupełnie przypadkowych podglądaczy.
-O tu jesteście! A ja was szukam i szukam i znaleźć nie mogę! - słysząc głos Mączyńskiego zamarła, przełykając głośno ślinę. Jej oczy przybrały kształt monet pięciozłotowych. Podziękowała Bogu w duchu dostrzegając bluzę Błaszczykowskiego na parapecie. Szybko zarzuciła ją sobie na ramiona i dziękowała mu za to, że sięgała jej przed kolana. Odwróciła się do nich a Milik ze Stępińskim zauważając jej wzrok, swój wbili we wszystko inne niż Julia Kowalczyk. Mączyński uśmiechnął się do niej delikatnie, po czym po prostu wyrzucił napastników z pokoju towarzysząc im w tym, jednak musiał wrócić i skomentować to co zobaczył.
-Co muszę zrobić, żeby oglądać takie widoki przed snem? - Mączyński wstawił głowę do jej pokoju.
-Won!!! - wrzasnęła rzucając w niego poduszką. Krzysztof jednak zdążył uchylić się i uciec z jej pokoju. Szatynka opadła na łóżku, wypuszczając głośno powietrze. 'Teraz to się dopiero zacznie.', pomyślała kręcąc głową.


W tym samym czasie, w pokoju na samym końcu korytarza czwórka mężczyzn została obudzona przez promienie słońca, wpadające do pomieszczenia bezczelnie i brutalnie. Każdy z nich bardzo powoli odważył się otworzyć oczy, mając nadzieję, że ta czynność nie będzie miała większych konsekwencji dla nich. Łukasz Fabiański syknął z bólu, gdy jego wrażliwe na światło tęczówki napotkały jasne promienie słońca na swojej drodze. Natomiast Łukasz Piszczek podniósł się z łóżka, mając ochotę na zimny prysznic, jednak w drodze do toalety wpadł na komodę, strącając z niej pustą butelkę polskiego piwa. Ta natomiast, nie rozbiła się, jednak upadła na drewnianą podłogę z głośnym hukiem.
-Człowieku, błagam. - Lewandowski złapał się za głowę, sycząc z bólu pod nosem. Piszczek uniósł dłonie w geście kapitulacji.
-Sorki. - mruknął wchodząc do łazienki.
-Nigdy więcej nie bratam się z rosyjskimi turystami. - mruknął pod nosem Błaszczykowski, kładąc bolącą głowę na miękką i ciepłą poduszkę.


-Stary, ja na Twoim miejscu zatopiłbym to wszystko w prawdziwej ruskiej wódce. - Sławomir Peszko poklepał Jędrzejczyka po plecach, uśmiechając się do niego lekko. Sebastian Mila siedzący obok Artura rzucił Peszkinowi pełne politowania spojrzenie i westchnął nad głupotą swojego przyjaciela.
-Zmieniłbyś w końcu płytę, ta już nam się przejadła. - odpowiedział mu Grosicki.
-Wiecie, że nie zdziwiło mnie to. - Jędrzejczyk, odłożył pismo sądowe na stolik i zamyślił się iście filozoficznie. 
-Wiedziałem, że prędzej czy później pozew rozwodowy trafi do sądu. - dodał po chwili myślenia.
-Jest tego jeden plus. - zagadnął po chwili Jakub Wawrzyniak.
-Jaki? - spytał zaciekawiony Krychowiak.
-Będzie wolny. - cała grupa piłkarzy wybuchnęła śmiechem komentując słowa Wawrzyniaka.


-Prezes przybył! - Grzegorz Krychowiak powitał Zbigniewa Bońka w iście królewski sposób. Po prostu rzucając się mu na szyję z taką siłą, że Boniek miał nie mały problem z utrzymaniem równowagi. Westchnął gdy udało mu 'odkleić' od siebie pomocnika reprezentacji.
-Grzesiu, bo wypłaty nie będzie. - rzucił piłkarzowi jedno ze swoich firmowych spojrzeń. Krychowiak bąknął coś pod nosem i stanął ze spuszczoną głową. Jednak po chwili uniósł ją z powrotem i uśmiechnął się perliście.
-A przyjechała z prezesem Kasiunia? - spytał uśmiechając się głupkowato. Boniek zawahał się, jednak pokiwał pomocnikowi reprezentacji głową z aprobatą. Krychowiak poklepał go po plecach i zniknął za szklanymi drzwiami prowadzącymi przed ośrodek w Arłamowie.
Natomiast Katarzyna Woźnicka ze złowieszczą furią zamknęła bagażnik swojego nowego i bardzo drogiego samochodu. Nie cierpiała spotykać się z tymi 'debilami z mózgami, które zatrzymały się na płodowym rozwoju', jak miała w zwyczaju nazywać reprezentantów Polski w piłce nożnej. Niestety, bycie asystentką prezesa polskiego związku piłki nożnej zobowiązywało i musiała się z tym pogodzić. Wyciągnęła rączkę ciemnej, średnich rozmiarów walizki. Przerzuciła pasek torby sportowej przez ramię i zarzucając na plecy sportową bluzę, niechętnie poczłapała do ośrodka w Arłamowie. Przy życiu trzymał ją jedynie fakt, że poza nią jest również wśród nich Julia Kowalczyk. Przeklęła w duchu widząc zbliżającego się w jej kierunku Grzegorza Krychowiaka. Cóż, lubiła typka, nawet bardzo ale czasami sprawiał, że miała dość życia a mordercze myśli były u niej normą.
-Gdzie zgubiłeś swojego chłopaka? - uśmiechnęła się do pomocnika hiszpańskiego klubu iście wrednie. Grzegorz natomiast słysząc jej wypowiedź jedynie uśmiechnął się do niej szeroko.
-Wiesz, że mi tego brakowało skarbeńku? - spytał przytulając ją do siebie, jak najmocniej potrafił.
-Powiesz do mnie skarbeńku jeszcze raz, to cię wykastruję i Celia będzie musiała szukać ojca swoich dzieci gdzie indziej. - oderwała się od niego i delikatnie poklepała go po policzku. Wręczyła mu metalową rączkę swojej walizki, po czym zarzucając blond włosami skierowała się do hotelu. Krychowiak zaśmiał się pod nosem i pokiwał głową z dezaprobatą.
-Kobiety. - westchnął, udając się w kierunku wejścia do ośrodka, ciągnąc za sobą walizkę Katarzyny Woźnickiej.


Julia podniosła się z łóżka, słysząc ciche i bardzo delikatnie pukanie w drewniane drzwi jej pokoju. Odłożyła okulary korekcyjne na jasną komodę, po czym otworzyła drzwi zamknięte na klucz. Uśmiechnęła się widząc w progu pokoju wyższą od niej blondynkę, o której przybyciu kilkanaście minut wcześniej poinformował ją Tomasz Iwan. Wpuściła asystentkę Zbigniewa Bońka do środka a sama cicho zamknęła drzwi.
-Kasia jestem. - przywitała się z szatynką szerokim uśmiechem na twarzy i wyciągniętą w jej kierunku dłonią.
-Miło mi Julia. - szatynka odwdzięczyła się jej tym samym. -Bóg wysłuchał moich modlitw i mi Cię zesłał tutaj. - Woźnicka zaśmiała się cicho pod nosem komentując słowa młodszej od siebie dziewczyny.
-O, czyli się kochana dogadamy. - odpowiedziała jej, wkładając walizkę do drewnianej szafy stojącej w małym przedpokoju.
-Miałam taką cichą nadzieję. - Julia podała blondynce szklankę wody mineralnej, po czym obie wybuchnęły głośnym śmiechem. -Swoją drogą, ile czasu ich znasz? - spytała po chwili, gdy już obie siedziały wygodnie na jednym z łóżek.
-Pięć lat. - odpowiedziała z dziwnym grymasem na twarzy.
-Szmat czasu. - szepnęła Julia kładąc na swoich kolanach puchatą poduszkę.
-Czasami żałuję, że zgłosiłam się do tej pracy. Chociaż gdyby nie Krychowiak i Szczęsny cztery lata temu popełniłabym największy błąd w swoim życiu. - Katarzyna przywołała pamięcią wydarzenia sprzed czterech lat.
-To znaczy? - spytała zaciekawiona jej opowieścią Kowalczyk.
-Miałam wziąć ślub z pewnym przystojnym Chorwatem. Wzięli go na spytki i okazało się, że nie byłam jedyną, z którą miał się związać. Gdyby nie oni, to kto wie co by było. - westchnęła uśmiechając się delikatnie pod nosem. Musiała przyznać, że dużo zawdzięczała polskim piłkarzom.
-Idziemy na kolację? - Julia uśmiechnęła się szeroko i ochoczo podniosła się z łóżka. Katarzyna odwdzięczyła się jej tym samym, po czym obie skierowały się do restauracji znajdującej się na parterze ośrodka. Gdy miały wchodzić do środka, znajdujący się w kieszeni spodni blondynki telefon wydał z siebie charakterystyczny dźwięk. Woźnicka rzuciła jej przepraszające spojrzenie i odeszła od niej kilka kroków, aby spokojnie odebrać połączenie. Natomiast Julia weszła do restauracji i z uśmiechem przywitała dość niedzisiejszych Błaszczykowskiego, Lewandowskiego, Piszczka i Fabiańskiego. Rzuciła im wymowne spojrzenie, ale nic nie powiedziała jedynie usiadła na jednym z dwóch wolnych krzeseł i zaczęła konsumować kolację. Jednak musiała w końcu zadać tak nurtujące ją pytanie.
-To piwo to chyba, mocne było? - zaśmiała się cicho pod nosem, co spotkało się morderczymi spojrzeniami całej czwórki wbitymi w jej osobę. Uniosła dłonie w geście kapitulacji i kolejny raz wbiła wzrok w swój talerz. Gdy nagle obok niej usiadła blondynka, na której widok na twarzach całej czwórki pojawiły się przerażone spojrzenia.
-Skomentuj to Kaśka, to osobiście Cię uduszę. - bąknął kapitan reprezentacji wbijając w dziewczynę groźne spojrzenie.
-Nawet nie miałam zamiaru się odzywać. - uśmiechnęła się do niego promiennie. -Ale właśnie dostałam telefon od znajomej, która razem ze znajomymi z Moskwy tu jest na wakacjach i opowiedziała mi pewną bardzo ciekawą historię. - blondynka zaśmiała się cwanie pod nosem.
-Jaką? - spytała zaciekawiona Julia.
-Opowiedziała mi właśnie, jak rozrywkowi są pan Lewandowski, Błaszczykowski, Piszczek i Fabiański i chyba nie chcecie, żeby żony dowiedziały się o tym coście na tym 'piwie' wyrabiali? - odpowiedziała Woźnicka, unosząc pytająco brew, na co Błaszczykowski przełknął głośno ślinę a jego przyjaciele poszli w jego ślady. Wiedzieli, że jeżeli Kasia napomknie coś ich żonom, to to na pewno nie skończy się dobrze. Znali Woźnicką i wiedzieli, że aby ich skompromitować zrobi dosłownie wszystko. W końcu nie bez powodów przez większość piłkarzy reprezentacji Polski nazywana była "piękną zołzą". 

♦♦♦



Buenos dias!

Mamy rozdział siódmy, a wraz z nim pojawienie się nowej bohaterki.
Za wszelkie błędy w powyższym rozdziale bardzo was przepraszam. Mam nadzieję, że ten rozdział sprosta waszym oczekiwaniom. Wiem, że nie jest wysokich lotów, ale może mimo wszystko.

Chciałam serdecznie podziękować za wszelkie komentarze jakie umieszczacie pod rozdziałami. Jest mi na prawdę miło, że mój pomysł na to opowiadanie spotkał się z waszą aprobatą. 

Jeszcze raz gorąco dziękuję za wasze komentarze.
Pozdrawiam was, kochane.
Buziaczki ;)
Evie.

PS. CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ



czwartek, 14 lipca 2016

Rozdział VI - 'Zabije, pokroje, zamarynuje, usmażę, ugotuję, upiekę i podam Marinie na kolację.'

15 komentarzy:
~Rozdział szósty.~


Monachium, Niemcy.

Bastian Schweinsteinger stojący ramię w ramię z Manuelem Neuerem, nabrał głęboko powietrza. Obaj uważnie przyglądali się śpiącej na kanapie ciemnowłosej dziewczynie, którą chwilę wcześniej przykryli szczelnie wełnianym, kolorowym kocem. Obaj, zastanawiali się jak Götze mógł okazać się takim debilem, aby zdradzić tak idealną dziewczynę jak Anna Ziółko. Wszyscy piłkarze niemieckiej reprezentacji narodowej zazdrościli mu tak świetnej dziewczyny, bez względu na stan cywilny. Götze i Ziółko byli idealną parą, ale może nie dla siebie?
-Nie może tutaj zostać. - stwierdził bramkarz reprezentacji Federacji Niemieckiej.
-Co masz na myśli? - spytał kapitan.
-Dzwoń do Julki.


Arłamów, Polska

Julia Kowalczyk właśnie układała w teczce potrzebne dla związku polskiej piłki nożnej dokumenty, gdy telefon komórkowy leżący na hotelowym łóżku wydobył z siebie charakterystyczny dźwięk. Szatynka odłożyła kolorową teczkę na kawowy stolik, po czym usiadła na łóżku, aby odebrać przychodzące połączenie. Przeciągnęła zieloną słuchawkę, odbierając tym samym połączenie od Schweinsteingera. Uśmiechnęła się nieznacznie, słysząc po drugiej stronie głos niemieckiego kapitana. Lubiła go, jak mało którego z ekipy mistrzów świata.
-Götze, zdradził Anię. - zamarła słysząc wypowiedziane przez niego krótkie ale silne zdanie. Uśmiech zniknął z jej twarzy, a w gardle powstała niebotycznych rozmiarów gula, która nie pozwalała jej wydobyć z krtani żadnego, nawet najkrótszego słowa. I choć wiedziała, wbrew wszystkim, że Götze nie jest odpowiednią partią dla Anny, robiła wszystko aby dziewczyna miała w niej oparcie. Nie zdziwiła się, ale mimo wszystko była zszokowana.
-Jak ona się czuję? - spytała, gdy wróciła jej mowa. Po drugiej stronie słyszała jedynie westchnienie Bastiana. Co świadczyło o tym, że z Ziółko było tragicznie. 'I co ja teraz powiem Piszczkowi?' pomyślała, drapiąc się po głowie. Anna, była oczkiem w głowie zawodnika Borussi. Była jego kuzynką, którą traktował jak córkę.
-Obecnie śpi, a po podłodze walają się butelki wina. - oparła się o zagłówek łóżka, słuchając wypowiedzi niemieckiego piłkarza. Anna nie przepadała za alkoholem, więc zdziwienie takim biegiem zdarzeń było oczywistym zjawiskiem. Julia utwierdziła się w przekonaniu, że z Ziółko jest wręcz tragicznie. Nie wiedziała, że w progu jej pokoju stanął właśnie Łukasz Piszczek z uśmiechem na twarzy i dwoma szklankami świeżego soku jabłkowego.
-Mario to dupek i mówię to najszczerzej. Anka nie zasłużyła na takie traktowanie. Mogę się założyć, że dziewczyna, z którą ją zdradził to pusta blondynka, mająca czym przed nim świecić... - urwała słysząc brzdęk tłuczonego szkła. Odwróciła twarz i zamarła widząc w drzwiach obrońcę polskiej reprezentacji. Przerwała połączenie ze Schweinsteingerem, po czym przełknęła ślinę.
-Łukasz … - podniosła się z łóżka z prędkością światła.
-Zabije gnoja! - wrzasnął wybiegając z jej pokoju. Kowalczyk rzuciła telefon na łóżko, po czym poszła w jego ślady, modląc się w duchu, żeby nie zrobił czegoś głupiego. Cieszyła się, również, że od zawodnika niemieckiej reprezentacji dzieli ich wiele kilometrów. Dogoniła go, gdy znalazł się przed hotelem, gdzie większość zawodników polskiej reprezentacji, jak i sztabu szkoleniowego poddawała się relaksowi, korzystając tym samym z wolnego czasu. Zdziwili się widząc jak Piszczek zdenerwowany zbiega po betonowych schodach i szuka wzrokiem swojego samochodu. Dodatkowo zaintrygowali się, gdy zaraz za nim z hotelu wybiegła przerażona Julia.
-Łukasz! - krzyknęła, podbiegając do niego. Odwrócił się na pięcie, stając w miejscu. Chciał dopaść Götze i zrobić z nim porządek.
-Zabije go, rozumiesz!? - wrzasnął, zaciskając dłonie w pięści. Zawsze wiedział, że Mario nie jest partią dla Ani, jednak za bardzo ją kochał, aby tak po prostu jej to powiedzieć. A teraz, gdy Niemiec zdradził jego kuzynkę, miał ochotę powyrywać mu dolne kończyny, poćwiartować i wysłać w paczce trenerowi.
 -Skrzywdził Anię … moją Anię, rozumiesz? Jedyną osobę, poza Ewą i Sarą, którą kocham i dla której zrobiłbym wszystko. Ona nie ma nikogo poza mną. Kocham ją i dla tego zabije Götze. - Kowalczyk słuchając jego słów, próbowała powstrzymać łzy. Od śmierci babci, nie płakała ani razu. Bała się łez, ale teraz, słuchając słów Piszczka pozwoliła im spłynąć po policzkach, rozmazując tym samym delikatny, czarny tusz do rzęs. Wiedziała, że słowa wypowiadane przez niego są najszczerszą prawdą.
-Mario nie jest tego wart, rozumiesz. Przez to co zrobił ani w reprezentacji ani w Bayernie, nie będzie miał łatwo. Zaufaj mi. - chwyciła jego dłonie zamykając, je w swoich. Smutnym wzrokiem objęła jego twarz. Chciała dodać mu otuchy i napawać czymś pozytywnym. A takie gesty, jak ten, niby proste ale potrafią podnieść na duchu. 
-Ania Cię potrzebuje, musisz do niej zadzwonić i pokazać, że jesteś. - pokiwał z aprobatą głową, po czym przelotnie pocałował jej policzek. Zniknął za szklanymi drzwiami prowadzącymi do ośrodka, aby w spokoju zadzwonić do Ani i podnieść ją na duchu. Julia natomiast przymknęła powieki, odchyliła głowę i wzięła głęboki oddech. Miała nadzieję, że Ania podniesie się po tym, co zrobił piłkarz i mimo to będzie chodziła z podniesioną głową. 'I może w końcu zrozumie, że to szuja.', pomyślała.
-Wszystko w porządku? - wróciła na ziemię, gdy obok niej stanął Milik, zadając jej pytanie. Uśmiechnęła się nikło, kiwając z aprobatą głową.
-Masz ochotę na spacer? - spytała, po chwili ciszy. Napastnik reprezentacji Polski uśmiechnął się do niej nieznacznie, wkładając dłonie w kieszenie spodni jeansowych. Po czym obydwoje skierowali się w kierunku lasu, rozpościerającego się nieopodal.
-Ale petarda. - skomentował cicho, wręcz pod nosem Jakub Wawrzyniak. Każdy z obecnych tam mężczyzn myślał podobnie o tym co usłyszeli chwilę wcześniej. To był dla nich szok.
-Götze jest skończony. - dodał pewnie Zieliński, na co wszyscy pokiwali mu z aprobatą głową.


Idąc w milczeniu, oboje pogrążyli się we własnych myślach. Cisza, jaka panowała między Julią i Arkadiuszem zdawała się być ciszą, która swoim czarem owładnęła całym terenem wokół nich. I wbrew temu, co można byłoby sobie pomyśleć, cisza nie deprymowała. Ta cisza, pozwoliła im się oczyścić. Wyzbyć się niepotrzebnych myśli, zaśmiecających ich umysły. Odetchnąć powietrzem, pełnym pięknych zapachów. Zacząć żyć tym, co teraz i tu.
-Jak Ania się teraz czuje? - spytał, w pewnym momencie, gdy cisza stała się dla niego nieco krępująca. Kowalczyk spojrzała na niego, zamyślając się jednocześnie. Chciałaby być teraz przy swojej najlepszej przyjaciółce, a kuzynce Łukasza Piszczka, jednak z drugiej strony nie mogła zostawić piłkarzy samych. Miała umowę, którą podpisała. Miała jednak nadzieję, że Ewa Piszczek i Agata Błaszczykowska trafią do Anny i sprawią, że chociaż spróbuje zapomnieć o rozdziale w swojej książce, noszącym tytuł „ Mario Götze”.
-A jak można czuć się w takim momencie? - uniosła pytająco brew. - Beznadziejnie. - dodała, szeptem. Anna, była dla niej jak siostra i po prostu nie mogła znieść faktu, że dziewczyna zamiast cieszyć się życiem i wielką szansą rozpacza, po nic nie wartej gnidzie. Pociągnęła nosem, a po jej policzku zaczęły spływać łzy. Potrzebowała tego. Tak bardzo, tak po prostu. Bo przecież, łzy to żadna hańba. Łzy, to całkowite oczyszczenie. Milik bez namysłu, przyciągnął ją do siebie, tuląc delikatnie. Zupełnie tak jakby była filiżanką z chińskiej porcelany. Delikatnie przejeżdżał dłonią po jej długich, brązowych włosach i szepcząc do ucha 'będzie dobrze', 'wszystko się ułoży'. Tym samym dając dziewczynie do zrozumienia, że może przyjść do niego, o każdej porze dnia i nocy.


Wieczorna łuna, zaczęła spowijać Arłamów w swoim uroku. Delikatna mgła sprawiała, że piękne góry w jednej chwili stały się tym, najpiękniejszymi jakie Robert Lewandowski, mógł kiedykolwiek zobaczyć. Kochał góry, chyba bardziej niż pełne plaże i ciepłe, lazurowe morza. Coś w górach, sprawiało, że był w stanie zmienić swoje podejście do życia i pogląd na wiele, różnych rzeczy. Taką rzeczą była kwestia jego relacji z Jakubem Błaszczykowskim. Przez wiele lat kapitanem i bliskim przyjacielem. Wiedział, że opaska kapitana, jaką nosił na swoim barku kuła w oczy, ale przecież on się o nią nie bił. Daną mu ją, gdy Kuby zabrakło. Jednak miał cichą nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży i wróci na odpowiednie tory. Ciche pukanie do drewnianych, hotelowych drzwi sprawiło, że zdjął dłonie z zimnego parapetu i skierował się aby je otworzyć. Zdziwił się widząc w progu Julię. Owszem, znał ją i nawet lubił, jednak miał wrażenie, że z jej strony na tak ciepłe relacje nie może liczyć.
-Hej, kapitanie. - uśmiechnęła się szeroko, salutując mężczyźnie. Swoim zachowaniem nieco go szokując. Zaśmiała się widząc jego minę. Nie to, że go nie lubiła, bo wcale tak nie było. Po prostu, wolała nie obnosić się z tą 'sympatią', gdy w pobliżu Lewandowskiego była jego żona. Wolała nie robić sobie problemów. 
-Przysyła mnie Kuba, bo zawzięcie prawi kazanie Krychowiakowi który jeszcze kwadrans temu, odgrażał się Szczęsnemu, że go, cytuje, 'zabije, pokroje, zamarynuje, usmażę, ugotuję, upiekę i podam Marinie na kolację.' - oczy Lewandowskiego poszerzyły się do wielkości monet pięciozłotowych. Nic nie rozumiał, zupełnie nic. 
- Chodzi o to, że Kuba chcę iść z Piszczkiem i Fabiańskim na piwo i brakuje im czwartego do zabawy. - Kowalczyk uśmiechnęła się do niego szeroko. 
- O siódmej przed ośrodkiem. - poklepała go po klatce piersiowej i już po chwili zniknęła w czeluściach korytarza, pozostawiając go w niemałym szoku.
-Lewy, a ty co, ducha zobaczyłeś? - spytał przechodzący korytarzem Jodłowiec. Dopiero po jego słowach kapitan reprezentacji oprzytomniał i wszedł do swojego pokoju.
Zegary w całym ośrodku, jak i przed nim, wskazywały za dziesięć siódmą, gdy Jakub Błaszczykowski powątpiewający w ludzką egzystencję opuścił mury ośrodka sportowego. Po długiej rozmowie, a właściwie, monologu z Krychowiakiem, musiał zaczerpnąć świeżego powietrza. Czasami miał wrażenie, że jego młodsi koledzy z reprezentacji stojąc w kolejce u Boga po mózg, musieli go nie dostać, albo po prostu otrzymać ten wyprodukowany w Chinach. Ich zachowanie niekiedy po prostu wołało o pomstę do nieba. Przysiadł na betonowym murku i poddał się rozmyśleniom, gdy obok niego pojawił się Robert Lewandowski.
-Nad czym tak myślisz? - spytał kapitan reprezentacji. Błaszczykowski wziął głęboki oddech i zaśmiał się cicho pod nosem, na samo wspomnienie sytuacji na korytarzu ośrodka.
-Nad głupotą naszych kochanych kolegów z reprezentacji. - odpowiedział, na co Lewandowski również delikatnie się uśmiechnął.
-To normalna przypadłość dla Krychowiaka. Cierpi na nią już od dłuższego czasu a zwłaszcza gdy chodzi o Celię. - na słowa wypowiedziane przez Lewandowskiego, Błaszczykowski wybuchnął śmiechem. Musiał przyznać, że słowa Roberta w idealny sposób odnosiły się do jego postrzegania tego chłopaka. Obaj musieli przyznać, że Celia jest zjawiskowo piękną kobietą i gdyby obaj mieli ją u swojego boku, zachowywaliby się podobnie a kto wie, czy nie gorzej. -To gdzie idziemy na to piwo? -spytał po chwili. Błaszczykowski uśmiechnął się delikatnie.
-Zobaczymy gdzie nas nogi poniosą. - odpowiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.


Julia Kowalczyk ziewnęła przeciągle, odkładając na szafkę nocną czytaną książkę. Zdjęła z nosa korekcyjne okulary, wkładając je do ochronnego pokrowca, wrzucaj go do szuflady. Podniosła się z łóżka, na którym dotąd leżała i zarzucając na ramiona, bluzę reprezentacji opuściła swój pokój kierując się na dolną część ośrodka, gdzie większość reprezentacji spędzała wolny czas. Dziewczyna weszła do restauracji, gdzie właśnie podawana była kolacja. Rozejrzała się po pomieszczeniu szukając wolnego miejsca. Napotkała na szeroki uśmiech na twarzy Szczęsnego, więc postanowiła usiąść przy stoliku zajmowanym przez niego.
-Hej. - uśmiechnęła się, odsuwając krzesło. Bramkarz odpowiedział jej tym samym, podsuwając jej pod nos szklankę owocowego soku. 
-Gdzie zgubiłeś Grzesia? -spytała nakładając na talerz sałatkę warzywną. Wojtek przewrócił oczami, wbijając widelec w bakłażan znajdujący się na jego talerzu.
-Poszedł zadzwonić do Celii, aby się jej poskarżyć. - zaśmiał się pod nosem. Kowalczyk odpowiedziała mu tym samym. I gdy Szczęsny chciał coś dodać, na krześle obok dziewczyny usiadł wspomniany wcześniej przez bramkarza, pomocnik Sevilli.
-Parszywa bramkarska gnido, próbujesz uwieść tą biedną dziewczynę! - oskarżycielski ton głosu wydobył się z krtani Krychowiaka. Pomocnik objął szatynkę i przycisnął ją do swojego ramienia. Szczęsny natomiast przewrócił zabawnie oczami, komentując zachowanie swojego przyjaciela. Julia nabrała głęboko powietrza i modliła się o to, aby ich bum na punkcie jej osoby w końcu się skończył. Lubiła ich, ale miała ich zachowania serdecznie dość.
-Lecz się idioto. - skomentował cicho Szczęsny.
-Jestem zdrowy, nie to co ty, żmijo. - bąknął, całując Julię w czoło. Kowalczyk przymknęła powieki, modląc się o cierpliwość na resztę jej pobytu z kadrą.


♦♦♦


Bonjour!

Euro 2016 dobiegło końca. Miejsca zajęte, mecze rozegrane, medale przyznane a puchar w Portugalii. Szczerze wam powiem, że w finale kibicowałam właśnie ekipie z półwyspu iberyjskiego. A gdy Cristiano musiał zejść z boiska, pomyślałam, że mogliby to wygrać właśnie dla niego. Francuzi, byli zbyt pewni siebie i to ich chyba zgubiło. A my, jako Polacy możemy być dumni z naszych Orłów, że zabrakło im szczęścia jedynie w pojedynku, który wyłonił Mistrza starego kontynentu.  Te mistrzostwa, może trochę rozczarowujące, szokujące ale i pełne niespodzianek. Dzięki nowej procedurze mieliśmy możliwość poznać nowe, ambitne drużyny, jak Walia. Pełne marzeń i wiary w samych siebie, jak Islandia. Bohaterskie i wkładające w grę całe serce, jak Polska. Irlandię Południową, która swoimi kibicami zdobyła serca wszystkich. Kibiców reprezentacji Hiszpanii i Czech, którzy ku zdziwieniu swoich reprezentantów bawili się razem do białego rana, bez bójek, ze śpiewem na ustach i sympatii do innych w żyłach. 
Trzeba umieć przegrywać z honorem, i o tym wszystkie drużyny nas przekonały. Trzeba podnieść głowę i żyć dalej. Za dwa lata, mistrzostwa świata w Rosji a więc możemy liczyć na to, że będzie jeszcze piękniej. Najważniejsze jest wierzyć w siebie i w swoje możliwości. Wszyscy wygrali to Euro, a to, że nie mają medali na szyjach i pucharu na zaszczytnym miejscu, to jedynie .... taki uboczny skutek. 
A co do rozdziału to, ocenę i wszelką opinię i krytykę pozostawiam wam. Pamiętajcie, że wszelkie komentarze motywują do dalszego pisania. 

Pozdrawiam gorąco i do następnego.
Evie.

sobota, 9 lipca 2016

Rozdział V - 'Teraz chłopak będzie bał się do Ciebie odezwać.'

17 komentarzy:




Arłamów, zupełnie tak jak Jurata, przywitał piłkarzy wyjątkowo piękną pogodą. Lejący się z nieba żar sprawiał, że dzieci dotąd grające na jednym z boisk, chowały się w cieniach rozłożystych drzew. A bardzo delikatny, wręcz niewyczuwalny wiatr muskał firany otwartych okien, pokoi ośrodka. Wielkie poruszenie panowało w budynku oraz w jego otoczeniu, wszyscy chcieli wypaść jak najlepiej. Zarówno panie od porządku panującego w pokojach i innych pomieszczeń jak i sami dyrektorowie ośrodka. Parking przed budynkiem zapełniał się z każdą upływającą minutą coraz większą liczbą samochodów, przeróżnych światowych marek. Łukasz Piszczek i Łukasz Fabiański, którzy pojawili się w pięknej bieszczadzkiej miejscowości jako pierwsi właśnie napawali się pięknem krajobrazu, gdy obok nich pojawiła się urocza, średniego wzrostu szatynka. Oczarowana pięknem widoków, jakie można było podziwiać z okien, wzięła głęboki oddech. Nie żałowała swojej decyzji, dla takich widoków było warto. Nie wspominając już, o najlepszych pod słońcem wujkach, którymi miała w zwyczaju nazywać dwóch piłkarzy, stojących obok niej. Piszczek uśmiechnął się do niej promiennie, po czym przyciągając ją do siebie i objął ramieniem. Julia była najlepszą przyjaciółką jego ukochanej kuzynki i w momentach, w których brakowało mu panny Ziółko, pocieszał się obecnością Julii. I ku swojemu zdziwieniu i zszokowaniu, jego żona Ewa nie była o nie ani trochę zazdrosna.
-Pięknie tutaj. - westchnął Fabiański, opierając dłonie o metalową barierkę balkonu. Julia jedynie poszerzyła uśmiech na swojej twarzy, po czym przymknęła delikatnie oczy aby poddać się wpływowi ciepłego i jednocześnie pięknego słońca. Piszczek oparł brodę o jej głowę i tak jak jego przyjaciele, poddał się urokowi tego miejsca.
-Już nie chcę stąd wyjeżdżać. - mruknęła delektując się pięknym zapachem kwitnących drzew w sadzie niedaleko ośrodka. Łukasz Fabiański zaśmiał się pod nosem, komentując jej wypowiedz.
-Ja, na twoim miejscu dobrze bym się zastanowił. - bramkarz zaśmiał się, co Julia skomentowała rozbawionym spojrzeniem jakie na niego przeniosła.
-Wiem, wiem. Jak to mówią pożyjemy, zobaczymy. - przeciągnęła, bawiąc się rękawem bluzy Piszczka.
-Święta racja. - skomentował obrońca, na co bramkarz zareagował głośnym śmiechem zwracając na siebie uwagę piłkarzy stojących na dole. Grzegorz Krychowiak i Wojciech Szczęsny z okularami słonecznymi na nosach jak jeden mąż skierowali wzrok na balkon, na którym trójka uśmiechniętych ludzi nadal wpatrywała się w piękny widok rozpościerający się za ośrodkiem. Krychowiak rzucił Szczęsnemu porozumiewawcze spojrzenie, po czym głośno zagwizdał. Trzy pary oczu wbiły się w niego, co Wojciech skomentował parsknięciem śmiechu.
-No i to jest normalne kumoterstwo. - ściągnął okulary i uśmiechnął się nieznacznie. -Czy to oznacza, że wy macie fory a my będziemy mieli pod górkę? - zapytał, unosząc pytająco brwi ku górze.
-Nie bój się, u niej nikt poza Milikiem nie ma forów. - Piszczek zaśmiał się, jednak po chwili było słychać tylko jak syczy z bólu. Fabiański zaniósł się głośnym śmiechem a morderczy wzrok Julii gdyby mógł zabiłby go od razu. - No co? - spytał zdziwiony.
-Nie masz się o co martwić Grzesiu, nikt poza Piszczkiem nie będzie miał pod górkę. - uśmiechnęła się najsłodziej jak tylko potrafiła, co Piszczkiem wręcz wzdrygnęło.
-Mi pasuje, Wojtek idziemy! - Krychowiak chwycił rączkę swojej walizki i z podniesioną głową wszedł dziarskim krokiem do holu ośrodka. Natomiast Szczęsny przewrócił oczami, rozmyślając nad głupotą swojego przyjaciela.


Julia Kowalczyk przemierzała hotelowy korytarz niosąc pod pachą teczkę należącą do trenera bramkarzy, Jarosława Tkocza, gdy nagle przed jej nosem nie wiadomo skąd wyrósł Krzysztof Mączyński z szerokim i nieco głupkowatym uśmiechem na twarzy. Julia odskoczyła do tyłu, wywołując tym samym delikatny uśmiech na twarzy recepcjonistki. Rzuciła w Mączyńskiego morderczym spojrzeniem, oczekując litanii o jego głupocie, ewentualnie głupocie innego kadrowicza lub kadrowiczów.
-Słońce moje najdroższe... - spojrzała na niego z ukosa, nieco mrużąc oczy. Pomocnik Wisły Kraków objął ją ramieniem, co dziewczyna przyjęła jako zapowiedź kataklizmu, który zmiecie wszystko z powierzchni ziemi. -...bo jest taka sprawa. - ukazał rząd białych zębów, na co Kowalczyk jedynie uniosła pytająco brew. Mączyński westchnął, a uśmiech w jednej sekundzie zniknął z jego twarzy. -Jędza zamknął się w kiblu i powiedział, że nie wyjdzie bo jest idiotą i do niczego się nie nadaje. - Krzysztof spuścił głowę obserwując uważnie czubki swoich butów. W ich pokoju byli już, chyba wszyscy piłkarze i nikomu nie udało się dotrzeć do obrońcy Legii Warszawy, miał nadzieję, że może Julia odniesie sukces. Westchnęła, kręcąc głową.
-Prowadź. - Mączyński wyprostował się jak na zawołanie i dziarskim krokiem ruszył ku pokojowi, który dzielił z Jędrzejczykiem.
Gdy się w nim znaleźli pod drzwiami łazienki znajdowała się już cała kadra piłkarska włącznie z trenerem, Adamem Nawałką i sądząc po ich minach z Arturem Jędrzejczykiem nie było najlepiej. Szatynka stanęła pomiędzy Kubą Błaszczykowskim a Robertem Lewandowskim, których próby, sądząc po ich minach, również spełzły na niczym. I może nie była psychologiem, ale potrafiła dotrzeć, do każdego. Cicho i charakterystycznie zapukała w drewniane drzwi prowadzące do pokojowej toalety. Spojrzała na okno, którego firanki były nieco odsłonięte. Piękny krajobraz urzekł ją już rano i do tej pory ją czarował. Uśmiechnęła się nieznacznie, kładąc na mosiężnej klamce dłoń.
-Artur... - wyjątkowo łagodny głos wydobył się z jej krtani, co zdziwiło wszystkich zgromadzonych w pomieszczeniu nie wyłączając z tego grona Błaszczykowskiego. -...wiesz, bo zawsze gdy oglądałam mecze reprezentacji i legii czy Krasnodaru to tak myślałam sobie, jakby to było gdybym Twoją siostrą. Bo taki brat jak ty to skarb, a i Agnieszce trochę zazdroszczę. - przygryzła nerwowo wargę, bojąc się, że jej wypowiedz może nie zadziałać. - Taki mąż jak ty to … skarb. - zamknęła powieki, nasłuchując dźwięku otwierania drzwi. Upłynęło, może kilkadziesiąt sekund, gdy zamek drzwi łazienkowych puścił, a mosiężna klamka, na której dotąd trzymała dłoń delikatnie się ugięła. Odetchnęła głęboko widząc w szparze twarz Jędrzejczyka. Spojrzał na nią, po czym delikatny uśmiech wkradł się na jego twarz. Bez słowa podszedł do niej i mocno przytulił do siebie.
-Dziękuję. - szepnął. Julia Kowalczyk odwzajemniła jego gest, unosząc nieznacznie kącik ust ku górze. A w głowie siedzącego na łóżku Milika pojawiła się dziwna dla niego myśl, którą jak najszybciej wyrzucił ze swojej głowy, po czym szybkim krokiem opuścił pokój zwracając na siebie uwagę wszystkich. Łukasz Piszczek rzucił swoim przyjaciołom stojącym obok niego porozumiewawcze spojrzenia, po czym przepraszając wszystkich skinieniem głowy udał się w poszukiwanie Milika. Stając na korytarzu, zauważył uchylone drzwi do pokoju napastnika holenderskiego klubu. Nie pukając wszedł do pokoju, rozglądając się po nim dokładnie. Jego uwagę zwróciły delikatnie uchylone drzwi balkonowe. Niepewnie wkroczył na balkon, na którym Milik opierał dłonie o barierkę i wpatrywał się tępo w krajobraz w oddali. Obrońca Borussi Dortmund stanął obok niego, uważnie mu się przyglądając. Musiał przyznać, że zachowanie Arka, było dość dziwne i niezrozumiałe. W gruncie rzeczy, ostatnio zadziwiał wszystkim i wszystkich.
-Skąd wiedziałeś, że Ewa to ta jedyna? - pytanie zadane przez Milika przerwało panującą ciszę i wprawiło Piszczka w lekkie zdziwienie.
-Trudne pytanie. - oparł dłonie o zimną poręcz barierki, napawając swój wzrok pięknym krajobrazem. Milik zaskoczył go swoim pytaniem, na które odpowiedz była dla niego dość trudna. Uśmiechnął się, sięgając pamięcią do dnia, w którym poznał swoją żonę, Ewę. - Gdy zobaczyłem ją tamtego dnia w drzwiach hotelu świat jakby pojaśniał. - zaśmiał się, a Milik mu zawtórował. -A po co pytasz? - rzucił mu pytające spojrzenie. Milik uśmiechnął się pod nosem, wracając pamięcią do 20 lipca 2012 roku. Spojrzał na Łukasza, zaczesując włosy.
-Gdy poznałem Julię, mój świat pociemniał. - Piszczek zmarszczył brwi, zastanawiając się o czym i o kim mówi jego kolega z drużyny. Arkadiusz widząc spojrzenie obrońcy reprezentacji, przejechał dłonią po czole. - Kowalczyk na dzień dobry dała mi w pysk. - dodał, odruchowo pocierając policzek.
-Znałeś Julię wcześniej? - spytał, wyjątkowo zdziwiony.
-Jeśli niebotyczne nieporozumienie możemy zaliczyć do znajomości, to tak. - odpowiedział uśmiechając się nieco szerzej.
-Co to za nieporozumienie? - spytał Piszczek uśmiechając się szerzej, co miało być komentarzem na wyraz twarzy Arkadiusza Milika. Wiedział, że musiało być to interesujące nieporozumienie, skoro policzki napastnika nieco się zaczerwieniły.


-Mogę kanapkę z dżemem truskawkowym? - wzrok, którego nie powstydziłby się kot ze Shrek'a, należący do Bartosza Kapustki wylądował na Jacku Jaroszewskiemu siedzącemu przy stoliku obok. Mężczyzna oderwał wzrok od czytanej gazety i wbił go w osobę Kapustki. Uniósł wysoko brwi i pokiwał z dezaprobatą głową. Kapustka zacisnął zęby i wbił z pasją mordercy widelec w idealnie przyrządzonego brokuła leżącego na jego talerzu. Piotr Zieliński, dotąd zainteresowany swoim jedzeniem przeniósł wzrok na swojego młodszego kolegę znęcającego się nad jedzeniem.
-Co ci zrobił ten brokuł, że go tak mordujesz? - zapytał, z delikatnym zaciekawieniem wymalowanym na jego twarzy.
-Nie cierpię brokułów! - warknął, co Jaroszewski skomentował cichym parsknięciem śmiechem.
-To po co je jesz? - tym razem na twarzy Zielińskiego pojawiło się zdziwienie.
-Bo nie mogę jeść kanapki z dżemem truskawkowym. - zrobił minę małego dziecko, mając nadzieję, że lekarz kadry w końcu się ugnie. Niestety, nie osiągnął zamierzonego skutku. Zły odwrócił głowę w innym kierunku, dostrzegając uśmiechniętą Julię kroczącą w towarzystwie Tomasza Iwana w kierunku stolika przy którym siedział Jaroszewski. Uśmiechnął się szeroko, mając nadzieję, że chociaż Kowalczyk mu pomoże. -Julia, mogę zrobić sobie kanapkę z dżemem? - rzuciła mu zdziwione spojrzenie, opierając dłonie na krześle. Jego pytanie, zbiło ją z jakiegokolwiek tropu.
-Słucham?
-Kwiatuszku najpiękniejszy, mogę kanapkę z dżemem. - w jednej chwili znalazł się obok niej, odsuwając jej krzesło. Swoim zachowaniem rozśmieszył Fabiańskiego, który samotnie siedział przy stoliku nieopodal. Znał Julię i wiedział, że dla Kapustki nie skończy się to zbyt mile. Zacisnęła zęby, uśmiechając się do niego sztucznie.
-Po pierwsze, jeśli to miała być forma podrywu, to niestety a może i stety jest beznadziejna. - uśmiech na twarzy Kapustki, jakby w jednej chwili zbladł. - Po drugie, mam ręce i swoistego rodzaju podstawowe umiejętności aby poradzić sobie z odsunięciem krzesła. - pod wpływem wzroku szatynki, Bartosz głośno przełknął ślinę. - A po trzecie i najważniejsze nie jesteś w moim typie, gołąbeczku. - Zieliński parsknął śmiechem, tak jak sztab szkoleniowy siedzący przy stoliku. Kapustka zrobił wielkie oczy, przyjmując nieco wolniej w swojej głowie jej słowa. Fabiański pokręcił jedynie głową, natomiast sama zainteresowana uśmiechnęła się do młodego pomocnika szeroko, klepiąc go po klatce piersiowej. Po czym, jak gdyby nic udała się do osamotnionego bramkarza siedzącego przy okrągłym stole.
-Co? - spytała zdziwiona, czując na sobie jego wzrok. Fabiański nieco przechylił głowę, unosząc przy okazji brwi.
-Teraz chłopak będzie bał się do Ciebie odezwać. - odpowiedział, upijając łyk soku pomarańczowego.


Monachium, Niemcy.

-Rozstańmy się. - choć zbierało się jej na płacz, próbowała grać silną. Niemiecki piłkarz podniósł wzrok a na jego twarzy malowało się zdziwienie. Był przygotowany na wszystko, tylko nie na to co usłyszał. Zrobił krok w jej stronę, po czym delikatnie przejechał dłonią po jej policzku.
-Zdradziłem Cię i przepraszam. - odwróciła twarz w innym kierunku, dając mu do zrozumienia, że nie życzy sobie tego gestu. Götze zabrał niechętnie dłoń. -Tak wyszło. Ale... - otworzyła drzwi swojego pokoju, wskazując dłonią na korytarz bloku,w którym mieszkała.
-Żegnaj Mario. - wyszeptała, a gdy znalazł się za progiem jej mieszkania, trzasnęła mu przed nosem drzwiami. Zsunęła się po nich, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Pewien rozdział jej życia zakończył się wraz z zamknięciem drzwi jej mieszkanie. Teraz, Monachijski sen był nieco trudniejszy. Teraz, nie wyobrażała sobie dalszej gry w Bayernie Monachium, mając na względzie to, że miałaby spotykać Götze na każdym kroku. 





♦♦♦



Hola!!! 

Co tyczy się powyższego rozdziału, za wszelkie błędy przepraszam was bardzo gorąco.  Chyba was, nią nie zawiodłam? A jeśli tak się stało, najmocniej jak potrafię przepraszam i obiecuję się poprawić w kolejnych rozdziałach tej historii. 
Za wszystkie komentarze pozostawione przez was pod poprzednimi rozdziałami z całego serducha dziękuję. Cieszy mnie fakt, że mój pomysł mimo wszystko przypadł wam do gustu. Mam nadzieję, że wytrwacie tutaj do ostatniego rozdziału. 

Pozdrawiam i widzimy się nie długo. 
PS. Pamiętajcie, że każdy komentarz motywuje do dalszego pisania.
Evie.




środa, 6 lipca 2016

Rozdział IV - 'Ja nie wiem, co on Narnie w szafie znalazł i z niej wyjść nie może?'

21 komentarzy:


Poranne słońce otulało nadmorską Juratę, na której plaży siedziała grupka mężczyzn pogrążona w rozmowie i zanosząca się głośnym śmiechem. Pośrodku nich siedział dziennikarz kanału Łączy nas piłka, który przygotowywał tym samym kolejny materiał na swój kanał. Gdy między nimi pojawił się Tomasz Iwan, ubrany w elegancki garnitur. Mężczyźni rzucili sobie porozumiewawcze spojrzenia i wybuchnęli śmiechem, komentując ubiór dyrektora reprezentacji.
-Co? - spytał zdziwiony.
-Żeś się wypindrzył! - zawył Kamil Grosicki pokładając się na piasku ze śmiechu.
-Co, spotkanie ze sponsorami mam. - odpowiedział, poprawiając zawiązany pod szyją krawat.
-Taa, a żona wie? - spytał w pewnym momencie Jodłowiec.
-Darujcie sobie. - bąknął wyciągając z kieszeni telefon komórkowy. Wystukał wiadomość do prezesa związku i po chwili oddalił się w kierunku swojego samochodu zaparkowanego na hotelowym parkingu.
-To co panowie wracamy do hotelu? - Jędrzejczyk podniósł się z piasku na plaży i otrzepał z niego swoje kadrowe dresy.
-Wracamy. - odpowiedział Wiśniowski, wyłączając kamerę. Z uśmiechami na twarzach weszli do sali konferencyjnej, w której Milik, Stępiński i Kowalczyk wpatrywali się w ekran telewizora. Kowalczyk z szerokim uśmiechem na twarzy, natomiast Stępiński z szeroko otwartymi ustami i oczami w kształcie monet pięciozłotowych. Arkadiusz Milik za to rozsiadł się wygodnie, a na jego twarzy pojawił się cwany uśmiech. Ich zachowanie przykuło uwagę piłkarzy, którzy kilkanaście sekund wcześniej pojawili się w pomieszczeniu. Zastanawiali się, co tam się stało i nie mieli zbyt dobrych przeczuć.
-Stary, dałeś się orżnąć dziewczynie. - Milik poklepał po ramieniu Mariusza, który nadal kurczowo trzymał kontroler i wpatrywał się tępo w ekran, na którym widniała informacja o jego porażce. Nie mógł w to uwierzyć, przegrał dopiero pierwszy raz i to w dodatku z kobietą. To dla niego hańba.
-Kobieto, gdzie ty byłaś całe moje życie? - Jędrzejczyk rzucił się na kanapie obok niej, obejmując ją ramieniem, co Milik skomentował jedynie pełnym politowania spojrzeniem. Którego, notabene, Jędza w ogóle się nie przejął.
-Nie rób wiochy. - mruknął Pazdan, opierając dłonie o oparcie skórzanej kanapy. Michał uśmiechnął się szeroko, co Artur skomentował jedynie przytuleniem do siebie szatynki, na której twarzy nadal znajdował się delikatny uśmiech. Kochała piłkę nożną i wszystko co z nią związane. A codzienne spędzanie czasu przed konsolą, ma swoje konsekwencje.
-Ograłaś mnie! - Mariusz rzucił Julii oskarżycielskie spojrzenie. Przyjaciółka Błaszczykowskiego wzruszyła jedynie ramionami, podając zawodnikowi Ruchu Chorzów jedno z ciastek leżących na ozdobnym talerzyku, trzymanym przez nią w dłoni. -Dobra, nie umiem się długo na Ciebie gniewać. - zabrał z jej rąk talerz i zaczął pochłaniać jego zawartość z prędkością światła.
-Zawsze wiedziałem, że jesteś mięczakiem. - skomentował wszystko Peszkin, machając ręką i opuszczając salę konferencyjną. Wszyscy skomentowali jego zachowanie niepohamowanym wybuchem śmiechu.
-Co powiecie na wycieczkę po Juracie? - zaproponował Milik, ku zdziwieniu wszystkich.
-Uderzyłeś się, w coś? - spytał Krzysztof Mączyński.
-Nie. - odpowiedział Milik.
-To idziemy? - po chwili namysłu zapytał Zieliński.
-Idziemy.


-To mówisz, że studiujesz iberystykę? - Artur Jędrzejczyk zapytał upijając łyk zimnej coli. Julia Kowalczyk uśmiechnęła się pod nosem płacąc za orzeszki ziemne u bardzo miłego sprzedawcy.
-Yhy. - podstawiła paczkę pod nos Cionka, który uśmiechnął się do niej szeroko, wybierając kilka orzeszków.
-Muy bien. Język hiszpański jest piękny. - pokiwała pochodzącemu z Brazylii polskiemu piłkarzowi z aprobatą głową. W tym samym czasie Arkadiusz Milik, Mariusz Stępiński, Bartosz Kapustka i Piotr Zieliński siedzieli przy jednym z plastikowych stolików rozkoszując się skromnymi porcjami przepysznych lodów.
-Błaszczykowski to obraca się tylko w pięknym towarzystwie. - Zieliński spojrzał na szatynkę, która wraz ze starszymi piłkarzami śmiała się z jakiegoś, za pewne, suchego żartu Wiśniowskiego.
-Wie co dobre. - dodał po chwili ciszy Kapustka. Milik spojrzał na nich dyskretnie. Czasami miał ich dość. Zachowywali się trochę tak, jakby nadal byli niewyżytymi nastolatkami. Nie rozumiał ich. Mieli dziewczyny a zachowywali się jakby ich nie było. Gdyby on, miał taką lojalną i zakochaną w nim, zrobiłby dla niej wszystko. Troszczyłby się o nią, kupował kwiaty, prezenty, zabierał na romantyczne wypady za miasto. Zazdrościł im. Niestety musiał się pogodzić z faktem, że jest sam. Mówi się trudno. Nałożył na plastikową łyżeczkę, odrobinę czekoladowych lodów, którymi po chwili już się delektował, jednocześnie rozmyślając nad swoim życiem i miejscem w świecie piłki nożnej.
-Eee, młokosy wracamy. - wyrwali się z zamyślenia, gdy obok ich stolika pojawił się Artur Jędrzejczyk. Z uśmiechem przyklejonym do twarzy podał im butelki wody mineralnej i dłonią wskazał na szatynkę rozmawiającą zresztą grupy. -Na prawdę sympatyczna dziewczyna, i wiecie co...- cała czwórka rzuciła mu spojrzenia pełne politowania.
-Kolejny genialny pomysł? - spytał ze śmiechem w głosie Zieliński, jednak zamilkł widząc mordercze spojrzenie Jędzy na sobie.
-Jeśli skomentujesz, jeszcze raz nasze pomysły to dostaniesz kopa i wylądujesz na Antarktydzie. - wbił w niego mroczne spojrzenie i poklepał go po policzku, co Zieliński skomentował głośnym przełknięciem śliny. -A wracając do mojej wcześniejszej wypowiedzi, razem z chłopakami doszliśmy do wniosku, że powinien znaleźć się dla niej życiowy partner. - dokończył z uśmiechem na twarzy.
-Zamierzacie się bawić w swatki? - spytał, niepewnie Kapustka analizując wcześniejszą wypowiedz obrońcy Legii Warszawy.
-Sam na to wpadłeś, czy we czterech to wymyśliliście? - spytał, trochę ironizując i zakładając dłonie na biodra.
-Dobra Jędza, spokojnie. - Arkadiusz podniósł się z krzesła, klepiąc legionistę po ramieniu. -Idziemy, bo nam uciekną. - dodał, po chwili.


-Można? - Julia stanęła obok drewnianej ławki znajdującej się przed hotelem z opasłym tomiskiem książki pod ręką. Milik uśmiechnął się, robiąc dziewczynie miejsce. Kowalczyk naciągnęła na nos okulary przeciwsłoneczne, otwierając książkę na stronie, na której poprzedniego dnia zakończyła. Napastnik Ajax'u Amsterdam poszedł w jej ślady i zanurzył się w swojej lekturze. Minął, może kwadrans gdy obok nich pojawił się Łukasz Wiśniowski ze swoją nieodłączną kamerą.
-Powiecie co czytacie? - spytał, uśmiechając się do nich szeroko. Obydwoje pokiwali mu z aprobatą głowami, pokazując do kamery okładki czytanych przez nich książek.
-„Arktyczny dotyk” i „Wyznaję”, dobre wybory. - odpowiedział i odszedł, pozostawiając dwójkę pasjonatów dobrej książki.


-A Milika to znowu gdzieś wcięło. - westchnął Mariusz pchając szklane drzwi. - Ja nie wiem, co on Narnie w szafie znalazł i z niej wyjść nie może? - Mariusz Stępiński z nerwami rysującymi się na twarzy wszedł na siłownie, siadając na parapecie. Błaszczykowski wraz z Lewandowskim wymienili się porozumiewawczymi spojrzeniami, po czym jak jeden mąż wyjrzeli przez okno. A ich oczom ukazał się ciekawy widok. Dwójka młodych ludzi siedziała w dwóch różnych kątach ławki, pogrążona w świecie literatury. Błaszczykowski uśmiechnął się pod nosem co Lewandowski skomentował cichym 'yhy'. Ich stosunki nieco się ociepliły i ku jego uciesze jego żona pogodziła się ze swoimi, kiedyś, najlepszymi przyjaciółkami. Miał nadzieję, że to nie jednorazowa zmiana pogody, tylko po prostu ocieplenie klimatu. W sumie na dłuższą metę, nie da się żyć we wrogich stosunkach, jeśli kiedyś było się najlepszymi przyjaciółmi. 
-Sądzę, że znalazłem twojego podróżnika z krainy Narnii. - kapitan reprezentacji wskazał ruchem głowy na szybę, z której można było zobaczyć obrazek, który oni dostrzegli dużo wcześniej. Stępiński zmrużył nieco oczy, po czym zeskoczył z parapetu i pognał do drzwi, którymi chwilę wcześniej wszedł do siłowni.
-A ty gdzie? - spytał, zdziwiony jego zachowaniem zawodnik z numerem szesnaście.
-Po Jędze! - odkrzyknął, znikając za szklanymi drzwiami. Robert spojrzał na Kubę, który jedynie wzruszył ramionami i westchnął nad zachowaniem młodszego kolegii z reprezentacji. Lewandowski poszedł w jego ślady i wrócił do wcześniej wykonywanego ćwiczenia.


Choć Jurata oczarowała piłkarzy i sztab szkoleniowy, to niechętnie musieli stwierdzić, że od morza wolą góry. Musieli również przyznać, że Arłamów, będzie dla nich o wiele bardziej ciekawy i może dlatego, że będą tam bez swoich drugich połówek. Jednak Adam Nawałka spacerujący po brzegu morza, miał o wiele większe problemy, niż żony, czy dziewczyny swoich zawodników czy współpracowników. Potrzebował kogoś, kto będzie na tyle odporny aby pomóc mu z przygotowaniami do Euro2016 we Francji. Zatrzymał się gdy w oddali dostrzegł Julię, która pochłonięta rozmową przez telefon wpatrywała się w fale rozbijające się o średniej wielkości kamienie. Pomyślał o niej. Dlaczego? Zarówno piłkarze, jak i sztab szkoleniowy ją polubił. Kiedyś, była obiecującą piłkarką i on osobiście zacierał ręce, na jej osobę w klubie. Niestety, kontuzja ją wyeliminowała. Uśmiechnął się, układając w swojej głowie całą rozmowę z Julią Kowalczyk. Wierzył w to, że mu nie odmówi. Choć, tak właściwie, wiedział, że mu nie odmówi.
-No, Ann muszę kończyć. Pozdrów Podolskiego,Özila i Schweinsteiger'a. Całuję. - szatynka z uśmiechem schowała telefon komórkowy do kieszeni, po czym przeniosła wzrok na trenera narodowej reprezentacji. -Coś się stało trenerze? - spytała, widząc jego nietęgą minę. Mężczyzna westchnął rzucając do wody, jeden z małych kamieni, znaleziony na jasnym, zimnym piasku.
-Chciałem spytać się Ciebie, czy nie chciałabyś pojechać z naszą kadrą na zgrupowanie do Arłamowa. Byłabyś takim moim doradcą, znasz się na tym i spojrzysz obiektywnym okiem. - zdziwienie wkradło się na jej twarz, gdy przyswajała sobie słowa Adama Nawałki. Nie spodziewała się takiej propozycji, ze strony mężczyzny. Zawsze chciała móc być trybikiem w jakiejś wielkiej machinie i za takową uważała Reprezentację Polski w piłce nożnej. Więc, dlatego była zaskoczona i może trochę zszokowana.
-Nie mam doświadczenia przecież i chłopaki …, nie wiem. - próbowała powiedzieć coś z sensem, jednak jej to po prostu nie wychodziło. Propozycja Nawałki, nadal wiązała jej gardło ale i serce.
-Doświadczenie, wielu z trenerów zaczynając pracę go nie ma. Chłopaki Cię ubóstwiają. Jeśli się zdecydujesz, to po prostu przyjedz z Kubą. A jeśli nie to trudno. - uśmiechnął się do dziewczyny, próbując dodać jej pewności siebie. Znał jej historię i kiedyś nawet razem z Bońkiem, próbowali jej jakość pomóc, niestety kontuzja wyrzuciła ją z drużyny.
-Dam panu znać jutro rano, gdy będziemy się stąd zbierać. Prześpię się z tą decyzją.
-Powiem Ci szczerze, że liczyłem na to, że moja propozycja Cię zaciekawi. - odpowiedział. - Aaa. - zatrzymał ją, gdy miała zamiar udać się do hotelu. - Zbigniew też tam będzie. - uśmiech na jej twarzy nieco się powiększył. A Nawałka liczył na 'selekcjonerski' sukces.


-Tydzień, bez was? Bomba!!! - Wojciech Herman wykrzyczał swoją opinię, sprawiając, że Krychowiak wylądował na sofie. Rzucił masażyście oskarżycielskie spojrzenie, po czym popukał się w czoło.
-Lecz się! - warknął zirytowany zawodnik Sevilli i biegiem odszedł od członka sztabu szkoleniowego.
Większość piłkarzy i ich rodzin opuściła już hotel w Juracie i była w drodze do swoich domów. Poza nielicznymi, w tym Julią Kowalczyk, która właśnie oddawała klucze do swojego pokoju w hotelowej recepcji.
-I jak? - lekko drgnęła słysząc pytanie Adama Nawałki. Odwróciła się w jego kierunku, głęboko oddychając.
-Przestraszył mnie pan. - uśmiechnęła się niepewnie.
-Nie chciałem, przepraszam. I co zgadzasz się? - spytał, z nadzieją, że dziewczyna mu nie odmówi.
-Zgadzam się. - uścisnął jej dłoń a na jego twarzy wykwitł piękny i szczery uśmiech.
-Do zobaczenia w Arłamowie, pani trener. - zniknął za drzwiami hotelu, gdy obok niej pojawili się Kuba Błaszczykowski, Łukasz Piszczek, Łukasz Fabiański i Robert Lewandowski.
-Pani trener? - spytał zdziwiony tym co usłyszał ten ostatni.
-Widzimy się w Arłamowie, panowie. - uśmiechnęła się do nich niewinnie, chwytając rączkę swojej walizki.

-Nie zapomnimy tego zgrupowania, za żadne skarby świata. - mruknął Błaszczykowski podążając za swoją przyjaciółką. 

♦♦♦


Ahoj, kochane!!!

Mamy czwóreczkę :)
Mam nadzieję, że Jędzy jest w niej dość dużo ;)
Natomiast, co do samego rozdziału to chyba nie jest najwyższych lotów, za co przepraszam :(
Dziękuję wam z całego serducha za te wszystkie komentarze pod poprzednimi postami. 
Do napisania. 

PS. Mogę zdradzić, że w kolejnych rozdziałach pojawią się członkowie innych kadr. Zapraszam do zmodernizowanej zakładki bohaterów. 

Buziaczki ;)

niedziela, 3 lipca 2016

Rozdział III - 'Musiałem dotlenić mózg.'

17 komentarzy:

Słońce zaczynało zniżać się nad horyzontem, gdy srebrny volkswagen wjechał na podjazd Hotelu Bryza Resort & Spa. Grupka sześciu piłkarzy wraz z dziennikarzem portalu Łączy nas piłka, siedziała na betonowych schodach prowadzących do budynku hotelu i z szerokimi uśmiechami opowiadali sobie nawzajem kawały. Samochód z lekko przyciemnianymi szybami zaparkował na jednym z kilku wolnych miejsc, hotelowego parkingu. Zgasiła silnik auta, po czym sięgnęła po leżący na pulpicie telefon komórkowy. Wybrała numer swojego przyjaciela, jednak włączająca się poczta głosowa doprowadzała ją do szewskiej pasji. Jednym z przycisków otworzyła pojemny bagażnik samochodu, po czym opuściła samochód. Zarzuciła przez ramię sportową torbę, szukając w jej dużej kieszeni okularów przeciwsłonecznych, bo choć godzina była już stosunkowo późna to słońce świeciło nad wyraz jasno. Spięła włosy w kok na czubku głowy i zaczęła opróżniać bagażnik, w którym poza walizką znajdowały się pojemniki z ciastami, które w przypływie nudy upiekła rano oraz wieczorem poprzedniego dnia. Zamknęła pokrywę bagażnika, po czym rozejrzała się w około. Postanowiła podejść do piłkarzy i zapytać o Błaszczykowskiego, który z każdą upływającą minutą grabił sobie u niej coraz bardziej. Chciał żeby przyjechała a teraz nawet telefonu nie odbierał.
-Przepraszam panów, szukam Jakuba Błaszczykowskiego. - na dźwięk jej głosu przestali rozmawiać między sobą i przenieśli wzrok na nią. Zastygli z szeroko otworzonymi oczami i buziami. Tak urodziwej dziewczyny jak średniego wzrostu szatynka stojąca naprzeciwko nich już dawno nie widzieli. Zabrakło im powietrza a w ustach zrobiło się wyjątkowo sucho. Zdziwiona ich zachowaniem, zaczęła machać przed nosem Jodłowca, jednak ten wydawał się stać jak zaklęty. Kolejny raz przejechała po nich wzrokiem a zdziwienie nie przestawało jej opuszczać. Nic z tego nie rozumiała i z każdą upływającą minutą, zastanawiała się, czy aby dobrze zrobiła przyjeżdżając do Juraty.
-Julia?! - odwróciła się słysząc pytanie wydobywające się z ust Stępińskiego stojącego tuż za nią. Uśmiechnęła się do niego delikatnie i uroczo, co odwzajemnił.
-Cześć, nie wiesz może gdzie jest Kuba? - przywitała się z nim przelotnym całusem w policzek. Stępiński pokiwał jej z aprobatą głową, co sprawiło, że dziewczyna uśmiechnęła się szerzej.
-Poszedł na wycieczkę z dziewczynami i z chłopakami. - odpowiedział po chwili.
-Miał na mnie czekać, ale po nim to się można było tego spodziewać. - napastnik zaśmiał się cicho pod nosem, po tym jak dotarły do niego wypowiedziane przez nią słowa.
-To ja zaoferuje Ci pomocne dłonie. - zaśmiał się, puszczając jej oczko. Skierowali się do jej samochodu, stojącego na parkingu. Gdy chłopak sięgał po walizkę szatynka postanowiła mu zadać pewne, ciekawe zresztą, pytanie.
-A co im się stało? Przedtem rozmawiali między sobą a gdy zapytałam ich czy nie widzieli Kuby, zastygli jakby ich ktoś raził jakimś zaklęciem. - szatyn zaśmiał się rzucając spojrzenie w kierunku swoich przyjaciół. Piłkarze, którzy już nieco ochłonęli po nieziemskim zjawisku, teraz bacznie obserwowali ich dwójkę.
-Powiedzmy, że dostają dziwnych dolegliwości na widok pięknych kobiet. - zarumieniła się nieznacznie słysząc jego odpowiedz. -Ej, nie pesz się, mogę Ci zagwarantować, że to nie pierwszy taki komplement w naszej obecności. Będzie ich o wiele więcej a nie które będą wręcz niemoralnymi propozycjami. - dodał. Szatynka spojrzała na niego wielkimi oczami, po czym zaczęła zabawnie kręcić głową. Stępiński wzruszył ramionami, chwytając metalową rączkę dużej, ciemnej walizki. Z uśmiechami na ustach skierowali się do hotelu, w którym dziewczyna miała spędzić zbliżający się weekend.
W tym samym czasie Arkadiusz Milik siedział na balkonie swojego pokoju hotelowego z dobrą książką leżącą na jego kolanach. Mógł śmiało powiedzieć, że przedpołudnie spędzone z Mariuszem i Kubą miało na niego duży wpływ. Potrzebował pewnego rodzaju odskoczni i zapomnienia. Cóż, przeżył rozstanie ze swoją ukochaną a dodatkowo ciągłe kłótnie rodziców nie pomagały mu tak łatwo zapomnieć. Cieszył się, że chłopaki byli w stanie dużo dla niego zrobić. Nie sądził, że jest dla nich aż tak ważną osobą, zawsze sądził, że są jedynie kolegami z boiska. Z rozmyślenia w jakie wpadł, zupełnie odciągając swoje myśli od opasłego tomu książki, wyrwał go odgłos zamykanych drzwi. Odwrócił wzrok w kierunku pokoju, w którym pojawił się jego współlokator. Maniek zdjął reprezentacyjną bluzę, wieszając ją na drewnianym wieszaku. Położył telefon komórkowy na komodzie, chwycił butelkę wody mineralnej, po czym pojawił się w progu oddzielającym balkon od pokoju hotelowego.
-Idziesz na kolację? - spytał, opierając się o framugę drzwi balkonowych. Milik spojrzał na zegarek, znajdujący się na jego nadgarstku, który wskazywał za kwadrans siódmą.
-Jasne.- odpowiedział zamykając książkę. Stępiński uśmiechnął się do niego nieznacznie i zniknął za drzwiami pokojowej toalety. Milik podniósł się ociężale z leżaka, na którym siedział, po czym zamykając za sobą balkonowe drzwi wszedł do dużych rozmiarów pokoju. Schował książkę do szuflady drewnianej szafki nocnej stojącej obok jego łóżka. Sprawdził skrzynkę odbiorczą, po czym gasząc wyświetlacz wrzucił telefon do kieszeni swojej reprezentacyjnej bluzy. Ziewnął gdy w pokoju znów pojawił się Mariusz. Zawodnik Ruchu Chorzów uśmiechnął się do niego szeroko. Cieszył się, że Arek, którego lubił i szanował, w końcu zaczynał wracać. Miał cichą nadzieję, że wróci ze zdwojoną siłą a swoją nadzieję pokładał w młodej i sympatycznej studentce, która na prośbę byłego kapitana reprezentacji przyjechała do Juraty.
-Idziemy? - spytał, wycierając dłonie o hotelowy ręcznik.
-Idziemy. - odpowiedział stając obok niego. Zamknęli drzwi swojego pokoju i skierowali się do restauracji, znajdującej się na parterze hotelu. Z uśmiechami na twarzach pchnęli szklane drzwi i weszli do pomieszczenia. Stępiński podszedł do stolika, nie zdając sobie sprawy z tego, że jego przyjaciel zamarł kilka kroków wcześniej. Arkadiusz potrząsnął głową i jak gdyby nigdy nic udał się w ślady przyjaciela, nie wiedząc, że Julia Kowalczyk uważnie go obserwowała.
-Ooo, Arek! - uśmiech na twarzy Jędrzejczyka poszerzył się znacznie na widok napastnika Ajax'u Amsterdam. Jednak wzrok Milika dyskretnie obserwował szatynkę siedzącą przy stoliku obok. Wydała mu się dziwnie znajoma i był w stanie przysiąść, że gdzieś już ją widział.
-Ziemia do Arka! - Pazdan stał obok niego, machając mu przed oczami serwetką. Nie kontaktował, choć wiele pytań kierowano pod jego adresem. Napastnik wrócił na ziemię rzucając przyjaciołom przepraszające spojrzenie.
-Zamyśliłem się, przepraszam. - powiedział cicho siadając na wolnym krześle pomiędzy Cionkiem i Salomonem. Wszyscy rzucili sobie zdziwione spojrzenia, jednak nic nie odpowiedzieli. Gdy kończyli pałaszować przygotowaną przez Tomasza Leśniaka kolację, obok ich stolika pojawił się Kuba Błaszczykowski z paterą apetycznie wyglądającego ciasta. Z szerokim uśmiechem na twarzy postawił na środku stołu naczynie z domowym jabłecznikiem.
-Życzę wam smacznego. - powiedział, kłaniając się im lekko. Zanim zdążył odejść do swojego stolika, ciasta już nie było.
-I jak, smakowało im? - spytała Julia upijając łyk wody mineralnej z cytryną, jaka znajdowała się w jej szklance. Jakub pokiwał jej z aprobatą głową i zasiadł z powrotem na swoim miejscu. -Po co ty tak właściwie kazałeś mi tutaj przyjechać? - w momencie, w którym zostali sami przy stoliku studentka trzeciego roku iberystyki zadała swojemu przyjacielowi nurtujące ją pytanie. Blondyn uniósł wzrok i uważnie się jej przyjrzał. Uśmiechnął się do niej szeroko.
-Stęskniłem się, po prostu. - odpowiedział, wbijając widelec w wyjątkowo smaczny jabłecznik. Jednak jego odpowiedz do końca nie przekonała szatynki, która jedynie delikatnie pokiwała głową, mając złe przeczucia.
-Jasne. - mruknęła pod nosem, wbijając z całą siłą i z instynktem seryjnego mordercy wbiła widelczyk w leżący na jasnym talerzyku kawowym, kawałek jabłkowego ciasta. Co przechodzący obok niej Lewandowski skomentował jedynie głośnym przełknięciem śliny i przerażoną miną. 



Choć noc zbliżała się wielkimi krokami a delikatna i iście filmowa mgła powoli spowijała okolicę, to Julia Kowalczyk, postanowiła wybrać się na krótki i samotny spacer plażą w Juracie. Zastanawiała się jaki powód miał Jakub, aby ją tutaj ściągnąć. Znała go od dziecka i wiedziała, że nie zrobił tego bezinteresownie. Choć z jednej strony bała się jego pomysłów, to z drugiej mogła liczyć na jakąś rozrywkę. W Truskolasach, jej nie było. Odkąd sięgała pamięcią blondyn był obok niej. Gdy umarł jej ojciec, on był obok. Gdy zmarła jej mama, pomógł jej się podnieść a gdy zabrakło jej ukochanej babci, uratował ją. Zawdzięczała mu wiele i dla niej był bohaterem bez względu na wszystko. Gdyby pewnego dnia nie wrócił wcześniej z treningu, teraz odwiedzałby ją na cmentarzu. Dużo ich łączyło a mało dzieliło i może dlatego tak dobrze się rozumieli i często zachowywali się jak rodzeństwo, którym nie byli. Przymknęła powieki delektując się delikatnymi podmuchami wiatru i zapachem morskiej bryzy.
-Nie sądziłem, że jeszcze się spotkamy. - uśmiechnęła się słysząc cichy szept obok swojego ucha. Naciągnęła na siebie szczelniej, nieco przyduży, długi wełniany sweter i uważnie wpatrywała się w delikatne fale morza odbijające się od brzegu.
-Widzisz, życie lubi zaskakiwać. - zaśmiał się słysząc jej odpowiedz. Stał z nią ramię w ramię i tak jak ona delektował się widokiem, który migał mu przed oczami. Potrzebował chwili ciszy i zapomnienia. To pomagało.
-Studiujesz?- spytał siadając na niewysokiej karpie. Spojrzała na niego z lekko uniesionymi brwiami, a on poklepał wolne miejsce obok siebie.
-Iberystykę, trzeci rok. - uśmiechnął się, po czym zamknął oczy. Julia uważnie go obserwowała. Od ich ostatniego spotkania minęło nieco ponad cztery lata. 


-Mógłbyś się nie ruszać? Jak tak się będziesz wiercił to Ci jeszcze ścięgna pozrywam i będzie problem. - Wojciech Herman wbił mroczny wzrok w Grzegorza Krychowiaka. Piłkarz Sevilli uniósł delikatnie dłonie do góry, po czym wrócił do patrzenia w biały sufit i wsłuchiwania się w lecące w radio piosenki. Herman natomiast jedynie przewrócił oczami i wrócił do swoich obowiązków. 'Zwariuję, jak będę musiał ich znosić przez najbliższe półtora miesiąca, dzień w dzień.', pomyślał kiwając nerwowo głową.
-Macie jakieś fajne filmy? - Herman zaklął pod nosem, gdy w jego ''gabinecie'' pojawił się Krzysztof Mączyński w towarzystwie Bartosza Salomona.
-Zajęci jesteśmy, nie widać? - spytał rzucając im jednoznaczne spojrzenia. Oni jedynie wzruszyli ramionami i bez parady rzucili się na jego służbowego laptopa. Na początku chciał coś powiedzieć, jednak postanowił ostatecznie skapitulować. Wszystkie swoje prywatne pliki miał w drugim laptopie, specjalnie schowanym.
-Ee, nic tutaj nie ma. - bąknął Mączyński zamykając czarnego laptopa.
-Może Milik, coś ma? - spytał w pewnym momencie Salomon.
-Widzieliście Arka? - gdy obaj zbierali się do wyjścia w pomieszczeniu pojawił się Mariusz Stępiński. Wbił w nich pytające spojrzenie, jednak cała czwórka pokiwała z dezaprobatą głową. Stępiński westchnął, spuszczając głowę. Napastnik Ajax'u Amsterdam, nie odbierał telefonu i w całym hotelu go nie było. Wrócił na korytarz i rozejrzał się po nim dokładnie, wpadając po drodze na duet Jędrzejczyk – Cionek.
-Ej, stary coś się stało? - spytał, ten pierwszy.
-Widzieliście może Arka? - obaj, pokiwali głowami z dezaprobatą. Chorzowianin jedynie westchnął. Zaczynał się bać o przyjaciela i to nie na żarty.
-Nie widzieliście Julki? - obok nich, nie wiadomo skąd zmaterializował się Kuba Błaszczykowski. Cała trójka pokiwała z dezaprobatą głowami, gdy szklane drzwi, prowadzące do holu hotelu otworzyły się a w pomieszczeniu pojawiła się szukana przez pomocnika szatynka.
-Gdzie ty byłaś? - spytał z wyrzutem.
-Na spacerze. - odpowiedziała, po czym zniknęła na schodach prowadzących na piętro, gdzie znajdował się jej pokój. Chwilę po tym jak w hotelu pojawiła się Kowalczyk, szklane drzwi otworzyły się po raz drugi i obok nich pojawił się Arkadiusz Milik.
-Co? - spytał widząc ich pytające spojrzenia na sobie.
-Gdzie ty byłeś? - wyczuł wyrzut w głosie Mariusza. Uśmiechnął się pod nosem.
-Musiałem dotlenić mózg. - rzucił krótko i zniknął na schodach. Cała czwórka wymieniła się porozumiewawczymi spojrzeniami.



Hello, kochani.
Powiem wam z ręką na sercu, że nie spodziewałam się tego, że ta historia tak wam się spodoba. Zaskoczyliście mnie, pozytywnie, dlatego dodaje dziś trzeci rozdział. Mam nadzieję, że ten również wam przypadnie do gustu. 

Podzielę się z wami również swoją opinią na temat naszych Orłów Nawałki. Ci panowie pokazują, na każdym kroku (tak jak Walijczycy i Islandczycy), że marzenia, o ile się je ma, są do dosięgnięcia. Wystarczy chcieć je mieć i spełniać. Moimi bohaterami tych mistrzostw są zdecydowanie Kuba Błaszczykowski, Łukasz Fabiański, Michał Pazdan i Grzesiek Krychowiak oraz Kamil Grosicki. Jednak największymi z nich są Kuba i Łukasz. Wzruszeni, nie bojący się łez. Obarczający się winą, choć po żadnej ze stron jej nie ma. Rzuty karne już takie są, ktoś musi po nich odpaść, padło na nas i (Włochów, wczoraj). Dla nas Polaków, jesteście zwycięzcami, bez względu na wynik. 
Wierzę, że w MŚ w Rosji pokażecie na co was stać.

Pozdrawiam was gorąco. 
Do następnego!!!