poniedziałek, 28 listopada 2016

Rozdział XXV - 'Kocham Cię, braciszku.'

14 komentarzy:
~*~~

Sopot, Polska
6 listopad 2016 r.

         Drzwi gabinetu dyrektora sopockiego szpitala cicho zostały zamknięte. Starszy, siwy mężczyzna z uśmiechem na twarzy usiadł na swoim fotelu i przyjrzał się swojej byłej studentce. Wysoka blondynka ubrana w czarne, dopasowane do nóg spodnie, białą, elegancką koszulę oraz kremową marynarkę również przyglądała się swojemu profesorowi z czasów studiowania na wrocławskim uniwersytecie medycznym. Mężczyzna zawsze liczył na to, że Maria podejmie prace w jego placówce, niestety, za każdym razem gdy jej to proponował dziewczyna odmawiała. Miał nadzieję, że tym razem odpowiedz będzie zupełnie inną, niż te poprzednie. Fabiańska wzięła głęboki oddech. O jej przylocie do Polski nie wiedział jej brat, Łukasz, ani jej przyjaciel, Grzegorz. Wiedziała jedynie Ania, żona Łukasza, którą ta poprosiła o dyskrecję. Chciała pokazać bratu, że raz na zawsze pozbyła się nastoletnich marzeń o modelingu. Zbyt mocno zależało jej na miłości i zaufaniu brata, niż na jej szczęściu, które na pewno w tej branży na pewno długo by nie trwało. Chciała stanąć na mocne nogi i pokazać obu mężczyznom, że jest silną kobietą i potrafi pomóc sobie w życiu. 
-Chciałabym podjąć pracę w pańskim szpitalu, oczywiście jeśli pana propozycja jest nadal aktualna. - uśmiechnęła się niepewnie. Bała się, że dyrektor szpitala udzieli jej odpowiedzi, której ta nie chciałaby usłyszeć. Odmawiała mu już dwa razy, trzeci mógłby być dla niej niesatysfakcjonującym. Spojrzał na nią dokładnie, choć skończyła studia dopiero dwa lata temu, widział w niej zupełnie inną osobę. Miał wrażenie, że z pilnej uczennicy, której priorytetem było zdanie egzaminów i zostanie idealnym pediatrom, stała się dojrzałą kobietą, robiącą to co ważne. Zobaczył w jej oczach, to co zawsze chciał zobaczyć. Kobietę. 
-Byłaś moją najlepszą studentką i wiedziałem, że sobie poradzisz, nie pomyliłem się. A wiesz czego się bałem? - blondynka pokiwała mu z dezaprobatą głową. Westchnął opierając plecy o oparcie fotela. -Byłaś skrytą osobą, trzymającą się tylko trzech najlepszych przyjaciółek. Nie chodziłaś na spotkania studenckie, dyskoteki. Ale w Twoich oczach widzę, że dojrzałaś do tego, aby być żoną, matką i wierzę, że znajdziesz swojego księcia na białym koniu. Mam również nadzieję, że praca w moim szpitalu będzie tym co pokochasz. - zakończył swój wywód z uśmiechem na twarzy. Uśmiech ozdobił również twarz Marysi. Uśmiech szczery i pełen szacunku, do osoby siedzącej na przeciwko niej. Stefan Mejer był osobą o wielkim sercu, szacunku do innych i autorytecie, który w jego zawodzie był najważniejszą z rzeczy. 
        Siedząc w pociągu relacji Sopot - Warszawa, zastanawiała się, czy w słowach starszego, poczciwego, siwego mężczyzny może być choć ziarnko fałszu. Wiedziała, że był on osobą prawdomówną i właśnie tym zaskarbiał sobie szacunek swoich studentów. Był autorytetem. A ona? Dziewczyną, a właściwie kobietą, która chciała od życia, od losu tak niewiele. Chciała po prostu, aby znalazł się ktoś, kogo będzie mogła pokochać z wzajemnością. Chciała mieć dzieci, które będą wywoływać na jej twarzy szczery uśmiech przepełniony dumą i miłością. Chciała być szczęśliwą. 
Gdy wpatrywała się w szybę mknącego pociągu, przypomniała sobie rozmowę z Celią, dzień przed jej wyjazdem z Francji, właśnie wtedy znalazła w modelce bratnią duszę. Otworzyła się przed nią, wyznając jej wszystko co przygniatało jej serce. Znalazła w niej przyjaciółkę, tak jak w Julii i Kasi. W dziewczynach, które tak jak ona szukały swojego szczęścia na tym świecie. 


Warszawa, Polska
8 listopad 2016 r.

       
-O, przecież to pan Dawid Błaszczykowski! - zawył Sławomir Peszko. 
-No, przecież nie Ronaldo. - odpowiedział mu Błaszczykowski klepiąc go po ramieniu. Peszko jedynie bąknął coś pod nosem, czym rozśmieszył stojącego obok Grosickiego.
-Dołączasz do naszego sztabu? - zapytał w pewnym momencie Teodorczyk, który jako jedyny nie podzielał dobrego humoru kolegów. Dawid spojrzał na niego dokładnie, po czym uśmiechnął się delikatnie. 
-Nie, przyjechałem w odwiedziny do Julki. - poczochrał idealnie ułożone włosy Kapustki, który cały czas wpatrywał się w wyświetlacz swojego telefonu. Młody piłkarz reprezentacji jedynie mruknął coś niezrozumiale pod nosem, co spotkało się, z głośnym śmiechem brata Kuby Błaszczykowskiego. 
-A, drugi tatuś. Dziewczyna nie będzie miała życia. - zaśmiał się Jędrzejczyk, który pojawił się wraz ze Szczęsnym w holu hotelu. 
-Chcę być jak jej tata, aby w życiu nie trafiła na takich żigolaków jak was dwóch. - odpowiedział, co spotkało się  ze śmiechem wszystko poza Arturem i Wojtkiem. 
-O, bardzo zabawne. Widzę, że Ci się żart wyostrzył. - mruknął pod nosem Szczęsny, czym wprawił w rozbawienie wszystkich, nawet Błaszczykowskiego.
-No widzisz, a ty mnie nie doceniasz. - powiedział starszy brat Błaszczykowskiego, obejmując ramieniem bramkarza reprezentacji. 
-Ja, Cię nie doceniam? - zapytał uśmiechając się do niego szeroko. Błaszczykowski pokiwał mu twierdząco głową, jednak nic nie powiedział. -Ja Cię zawsze doceniam. Jesteś jedyną osobą, którą doceniam. - dodał Szczęsny uśmiechając się do niego szczerze i słodko. 
-No, myślałem, że mnie doceniasz. - odezwał się Krychowiak, który wraz z Lewandowskim rozwiązywał krzyżówkę, leżąc na hotelowej kanapie. 
-No bo, doceniam. - odpowiedział, nieco zmieszany przyjaciel Krychowiaka. 
-Ktoś się miota w zeznaniach. - zaśmiał się Grosicki, klepiąc Szczęsnego z całej siły w plecy. Ten jedynie spojrzał na niego wzrokiem bazyliszka, po czym burknął kolejny raz coś niezrozumiale pod nosem. 
-Co to, przesłuchanie? - zapytał w końcu, z wyrzutem. Piszczek, który wraz z Pazdanem pojawił się w hotelowym holu jedynie zaśmiał się pod nosem, słysząc słowa wypowiedziane przez bramkarza. Gdy Wojciech chciał coś odpowiedzieć i jako tonący chwytać się brzytwy, szklane drzwi hotelu otworzyły się a w budynku pojawiła się wysoka blondynka, dobrze znana wszystkim. Szczęsny odetchnął z ulgą, gdy zobaczył siostrę Fabiańskiego męczącą się z dużą walizką. 
-Zakichana, francuska walizka za dwa tysiące. Badziewie jakich mało, na tym świecie. - bąknęła i obdarowała stojącego najbliżej niej Grosickiego morderczym spojrzeniem. Lewandowski zdziwiony stuknął Krychowiaka w bok, a ten pod wpływem siły przyjaciela spadł z kanapy z hukiem. Zwrócił na siebie uwagę dziewczyny i reszty towarzystwa.
-Lewy, ogarnij się. - powiedział, gdy pozbierał się z posadzki. 
-Marysia? - zapytał Fabiański, gdy razem z Kubą zszedł do holu. Widok siostry wprawił go w niemałe osłupienie. Był pewien, że Marysia jest we Francji i robi tam błyskotliwą karierę. Nie miał pojęcia, że ta przyleciała do Polski.
-Nie, Cristiano Ronaldo. - odpowiedziała mu ze sztucznym uśmiechem na twarzy. Dawid Błaszczykowski wraz z Kamilem Grosickim i Sławkiem Peszko roześmiali się przypominając sobie wcześniejszą odpowiedź starszego z braci Błaszczykowskich. 
-Co się tak patrzysz? - zwróciła się do Krychowiaka, który widząc blondynkę, tak jak jej brat, nie dowierzał w to co widzi. -Walizka sama się nie zaniesie do pokoju. - dopowiedziała, jednak nie usłyszała od niego żadnego słowa reakcji. 
-Ja to wezmę. - powiedział w pewnym momencie Teodorczyk. Blondynka uśmiechnęła się do niego uroczo, co spotkało się z dziwnymi wzrokami pozostałych. 
-Jedyny dżentelmen. - dodała cicho i z premedytacją zarzuciła długimi, blond włosami i z gracją przeszła obok nich. Rozmarzyli się, co natomiast spotkało się z morderczym wzrokiem jej starszego brata. 
         Julia z uśmiechem na twarzy przyglądała się swojej przyjaciółce. Nie mogła uwierzyć, że ta postanowiła rzucić perspektywiczne życie w Paryżu i wrócić do Polski, na stare śmieci. Owszem, rozmawiała z nią i chciała, aby ta dobrze przemyślała swoją decyzję, jednak nie sądziła, że ta podejmie właśnie, taką decyzję. Jednak Kowalczyk musiała przyznać, że bardzo ucieszyła się z tego, że blondynka ostatecznie postanowiła wrócić.
-Ale moim menadżerem będziesz? - zapytała szatynka. Blondynka uśmiechnęła się szeroko, cmoknęła ją w policzek i mocno do siebie przytuliła. Traktowała ją jak młodszą siostrę i bardzo liczyła się z jej zdaniem. I chyba dlatego postanowiła jej posłuchać i raz na zawsze skończyć z wielkim światem. 
-Będę. - odpowiedziała, gdy szła w kierunku drzwi, do których rozległo się pukanie. Nacisnęła na klamkę, otworzyła drzwi i stanęła jak wryta, widząc swojego brata z bukietem czerwonych róż. Wpuściła go do środka. Ten uśmiechnął się do Julii szeroko, wyciągając jeden dorodny kwiat z pięknego, wielkiego bukietu jaki Krychowiak z Grosickim i Pazdanem kupili w najlepszej, warszawskiej kwiaciarni. W oczach Marysi pojawiły się łzy. Nie spodziewała się takiego gestu ze strony swojego brata. Zdała sobie sprawę dzięki temu, że bez jej brata nic nie byłoby takie samo. 
-Wiem, że w dużej mierze to moja wina, że rzuciłaś Francję i wróciłaś. Kocham Cię siostra i nie wiem czy nie będziesz miała mi tego za złe. - powiedział wręczając jej kwiaty, jego głos łamał się co obie kobiety wychwyciły. Odebrała od niego kwiaty i przycisnęła je do swojej piersi. Przytuliła się do brata, wiedząc już, że podjęła najlepszą z decyzji. 
-Kocham Cię, braciszku. - powiedziała. Julia widząc tę scenę lekko się wzruszyła. 
-Można? - cała trójka spojrzała na braci Błaszczykowskich, którzy pojawili się w pokoju dziewczyn. W dłoniach Dawida znajdował się wielki bukiet różowych róż a obaj Błaszczykowscy mieli dość nie pewne miny. 
-Coś się stało? - zapytała Kowalczyk, gdy obaj wpatrywali się w nią z dziwnym błyskiem w oczach. Kuba wziął głęboki oddech i podszedł do młodej dziewczyny. Chwycił jej dłonie, zamykając mocno w swoich. Przestraszyła się. Takie gesty, zawsze były zwiastunem czegoś złego. Tak samo było, gdy jej tata zmarł, a Jakub musiał jej to oznajmić. -Kuba, co się stało? - zapytała. Ten nic nie odpowiedział. Dawid stanął obok nich, obejmując w pasie piłkarkę. Spojrzała na obu z nich, modląc się o to, żeby nie oznajmili jej czegoś tragicznego.
-Jesteś z nami już bardzo długo. Wspieramy się nawzajem, spędzamy razem wszystkie święta, uroczystości, urodziny, imieniny. Jesteśmy jak rodzina, ale my nie jesteśmy względem Ciebie do końca szczerzy. - nic nie powiedziała, gdy Kuba przerwał swoją wypowiedz, chcąc nabrać powietrza do swoich płuc. Łukasz i Marysia stali pod ścianą pokoju. Łukasz objął swoją siostrę i przycisnął do siebie a ta z bukietem kwiatów przyciśniętym do piersi przyglądała się rozgrywanej scenie. Fabiański wiedział co mają zamiar oznajmić jej bracia i miał nadzieję, że wszystko zakończy się happy endem. 
-Mamy nadzieję, że nas nie znienawidzisz za to, co teraz, od nas usłyszysz. - Dawid pocałował ją w czoło, a w jej oczach pojawiły się łezki. 
-Co się dzieje, chłopaki? - zapytała, bojąc się najgorszego. Kuba przejechał dłonią po jej policzku, mając nadzieję, że wróci mu pewność siebie i odwaga, która po wkroczeniu do tego pokoju z niego wyparowała. Piłkarz wziął głęboki oddech. Wiedział, że jeśli teraz nie powiedzą, już nigdy nie będzie dobrego momentu. 
-Jesteś naszą siostrą. - powiedział Jakub. Na twarz Julii wkradło się zdziwienie i lekki szok wymalował jej twarz. Oznajmiona przez Błaszczykowskiego wiadomość dotarło do niej z dużym opóźnieniem. Jednak gdy dotarła, to w duchu uśmiechnęła się najszerzej jak tylko potrafiła. Spełniło się jej największe marzenie. Dostała największy prezent od losu jaki tylko mogła. 
-Mam braci. - uśmiechnęła się, przytulając obu. Dawid podał jej piękny bukiet kwiatów. Natomiast Łukasz i Marysia cicho zaklaskali w dłonie. -Kocham was urwisy. - zaśmiała się, a oni poszli w jej ślady. 
-No i skończy się wychodzenie na imprezy. - powiedziała w pewnym momencie Marysia, nadal wdychając zapach pięknych róż. 
-Dlaczego? - zapytała zdziwiona jej wyznaniem. Blondynka spojrzała przelotnie na swojego brata. 
-Starsi bracia, to najgorsi ochroniarze pod słońcem. - skwitowała, co spotkało się z wściekłym wzrokiem bramkarza reprezentacji Polski.





tego samego dnia, późnym popołudniem...


-Merdasz w tym talerzu, merdasz. Jak nie będziesz jadł to nie będziesz grał w piłkę i wtedy dziewczyny nie będą się za Tobą uganiać. - powiedział dyplomatycznie Sławek Peszko. Łukasz Teodorczyk spojrzał na niego dziwnym, nieobecnym wzrokiem. Nic nie odpowiedział, jedynie zgarnął ze stołu butelkę wody mineralnej i bez słowa odszedł od stołu i opuścił restaurację hotelu. Jędrzejczyk spojrzał na Sławka wzrokiem pełnym wyrzutu.
-Idioto, mógłbyś ten swój jęzor zawiązać i się nie odzywać. Dobrze wiesz, że rozstał się z Matyldą i takie teksty mu rzucasz. - dodał rzucając mu pełne politowania spojrzenie. 
-Łukasz rozstał się z Matyldą, jak przykro. - rozbawiony głos Boruca rozbrzmiał w całej restauracji. Jędrzejczyk zacisnął swoje dłonie w pięści, Grosicki mocno zacisnął zęby. Fabiański, Piszczek, Lewandowski i Błaszczykowski również mieli ochotę wygarnąć wszystko Arturowi, jednak nie chcieli się narażać, zdając sobie sprawę z tego, jakie mogą być konsekwencję. Marysia siedząca między swoim bratem a Grześkiem Krychowiakiem uważnie przyglądała się całej sytuacji. Od Julii wiedziała o całej sytuacji, która zaistniała w reprezentacji. Nigdy nie darzyła bramkarza większą sympatią i zawsze chciała mu powiedzieć i pokazać co o tym sądzi. Nie miała nic do stracenia. Miała świetną pracę w Sopocie, więc praca w kadrze nie była jej zbyt potrzebna. Jeśli miałaby ją stracić, to właśnie stając w czyjejś obronie. Teodorczyk wydawał się jej być, najlepszym z pretekstów. Spojrzała na siedzącą obok Szczęsnego dziewczynę, która wydawała jej się być zadziorną dziewczyną. Ona również na nią spojrzała i uśmiechnęła się lekko. Dopiero teraz przypomniała sobie, że spotkała ją w Sopockim szpitalu. Była stażystką na oddziale, w którym miała pracować. Nawet chwilę rozmawiały. 
-Była wywłoką, więc mi przykro nie jest. - powiedziała uśmiechając się szeroko w kierunku Boruca. 
-Masz rację, Teo zasługuje na kogoś o wiele lepszego. - dopowiedziała Marysia uśmiechając się delikatnie w kierunku przyrodniej siostry Szczęsnego. Julia, która siedziała na przeciwko blondynki podłapała ich grę i postanowiła dodać swoje trzy grosze. 
-Swoją drogą, to może dobrze. - tym razem głos zabrała siostra Błaszczykowskich. Kuba zmarszczył brwi i uważnie się jej przyjrzał. W pewnym momencie Marysia wstała i podeszła do Boruca, który stał z założonymi rękoma i przyglądał się całemu towarzystwu. Drwił z nich i chciał po prostu, sprawić ból, każdego z nich zaczynając na Teodorczyku kończąc na byłym triu z Dortmundu. Nie wiedział jednak, że to on wszystkiego pożałuje, o wiele szybciej niż by się tego spodziewał. 
-A ty Artur, co o tym sądzisz? - zapytała Fabiańska uśmiechając się słodko do bramkarza i kładąc mu dłoń na ramieniu. Odwzajemnił jej uśmiech. Krychowiak uważnie obserwował poczynania kolegi z kadry, nie wiedząc czego powinien się spodziewać. Musiał przyznać, że nie mógłby dobrze żyć, z tym, że blondynka dałaby się uwieść jego wdziękom. Tego ostatniego bał się najbardziej. 
-Nie umiał zadowolić dziewczyny, to go zostawiła. - skomentował. 
-O, gdyby tak robiły wszystkie kobiety, to żaden z was nie miałby już kobiet przy swoich bokach. - z uśmiechem na twarzy wypowiedziała się Magdalena, co spotkało się z wymownym spojrzeniem jej przyrodniego brata. 
-Dam Ci radę Artur... - blondynka zwróciła się do bramkarza, przerwała, aby wspiąć się na palce. 
-...spróbuj skrzywdzisz jeszcze kogoś, to obiecuję, że Twoja żona dowie się o wszystkim i uwierz mi, lub nie, jestem kobietą i mi, we wszystko uwierzy. - mina Boruca zrzedła, gdy usłyszał drugą część wypowiedzi blondynki. Spojrzał na nią morderczym wzrokiem, który na niej w tamtym momencie nie zrobił żadnego wrażenia. Dla przyjaciół zrobiłaby wszystko, była jak lwica. Odwrócił się na pięcie i wyszedł szybkim krokiem z restauracji. 
-Co mu powiedziałaś? - spytał zaskoczony zachowaniem Boruca, Jędrzejczyk.
-Jestem kobietą, a kobiety są niebezpieczne, prawda? - odpowiedziała pytaniem, na jego pytanie. Uśmiechnęła się szeroko, zabrała kanapkę z talerza swojego brata i jak gdyby nigdy nic zaczęła ją konsumować. 



tego samego dnia, wieczorem ...

Marysia chowała swoje dokumenty do teczek, wsłuchując się w melodie piosenek wydobywające się z radia stojącego na małej komodzie stojącej pod ścianą, w hotelowym pokoju. Kilka chwil wcześniej rozmawiała telefonicznie z Celią, która chciała się jej poradzić. Diego oświadczył jej się, a ona nie wiedziała co powinna była mu odpowiedzieć. Zastanawiała się, co ona by odpowiedziała, gdyby znalazła się w takiej sytuacji, w jakiej znalazła się francuska modelka.
-Nie idziesz spać? - podskoczyła w miejscu, gdy usłyszała pytanie, które padło z ust Grzegorza Krychowiaka. Odwróciła się w jego kierunku. Stał oparty o jedną ze ścian i uważnie się jej przyglądał. 
-Mam jeszcze kilka dokumentów do wypełnienia, w końcu trochę mnie tu nie było. - uśmiechnęła się, odpowiadając na pytanie zadane przez pomocnika francuskiego klubu. Na jego twarzy również pojawił się uśmiech. -A ty, nie idziesz spać? - zapytała, mrużąc delikatnie powieki. 
-Martwisz się o mnie? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Zaśmiała się, spinając kilka kartek papieru. Odłożyła je do teczki, po czym przysiadła na niskiej szafce i uważnie przyglądała się przyjacielowi stojącemu parę kroków od niej. Musiała przyznać, że bardzo za nim tęskniła. Dziwna więź jaka między nimi była, nie dawała jej spokoju. Relacja w jakiej tkwili również wydawała jej się co najmniej dziwna. Niby byli przyjaciółmi, a jednak, miała wrażenie, że tak nie jest. 
-To po prostu, przyjacielska troska, Grzesiu. - powiedziała podciągając jedno z kolan pod brodę. 
-Dlaczego zrezygnowałaś z kariery we Francji? - zapytał po dłuższej chwili ciszy. Na chwilę wbiła wzrok w ścianę, próbując nie wracać do przeszłości. Usiadł na przeciwko niej. Delikatnie odkręcił jej głowę, przesunięciem dłoni. Spojrzała na niego i delikatnie zarysowała na twarzy uśmiech. 
-Nie chcę nikogo stracić. A wiem, że gdybym została we Francji właśnie tak, by się stało. - odpowiedziała mu.
      W tym samym czasie Magdalena Wiśniewska zebrała swoje rzeczy i postanowiła wrócić do swojego pokoju, gdy wyszła zza rogu, wpadła na Łukasza Teodorczyka, który zamyślony nie zauważył idącej w jego kierunku dziewczyny. 
-Au. - syknęła chwytając swoją kostkę. Teodorczyk od razu do niej doskoczył, z przerażeniem w oczach patrząc na dziewczynę. Zebrał wszystkie dokumenty na jedną kupkę i przysunął je pod samą ścianę. Po czym pochylił się nad stażystką kadry. 
-Ja przepraszam ... zamyśliłem się ... nie chciałem. - ze strachu zaczął się nawet jąkać. Chciał dotknąć bolące miejsce, jednak ostatecznie tego nie zrobił, bo bał się jeszcze bardziej ją skrzywdzić. Spojrzała na niego z delikatnymi łzami w oczach, trzymając się za bardzo bolącą kostkę. Nie spodziewała się takiej reakcji napastnika. 
-To nie twoja wina, ja również się zamyśliłam. - mówiąc to, próbowała się do niego uśmiechnąć, niestety ból przeszywający kostkę, był tak silny, że nie dała rady. 
-Złap się. - poprosił wskazując na swoją szyję, zdziwiła się i nawet przez chwilę zastanawiała, co zrobić. Ostatecznie ból kostki, wygrał i zrobiła to, o co poprosił ją wysoki, krótko ścięty blondyn. Chwycił ją i wziął na ręce, mając zamiar zanieść ją do Marysi, której pokój znajdował się najbliżej. 
Gdy weszli do pokoju Marii, blondynka zdziwiła się widząc ten widok. Grzesiek, który pomagał jej wypełniać dokumenty, od razu zeskoczył z łóżka. 
-Co się stało? - zapytała, pokazując Teodorczykowi łóżko, na którym powinien położyć Magdę. 
-Zderzyliśmy się na korytarzu, upadłam niefortunnie. - powiedziała sycząc z bólu i trzymając się kurczowo za puchnącą kostkę. Teodorczyk stał z grymasem na twarzy. Bał się, że dziewczyna będzie cierpieć głównie z jego winy. 
-Łukasz, podaj mi torbę z szafy. - wskazała palcem na drewnianą szafę stojącą we wnęce ściany. Teodorczyk od razu wyciągnął przedmiot z szafy i podał dziewczynie. Po krótkiej obserwacji i badaniu kostki szatynki doszła do wniosku, że bez wizyty w szpitalu i zabiegu chirurgicznego się nie obędzie, jednak chciała skonsultować się z bardziej doświadczonym lekarzem. 
-Grzesiek, zawołaj Jacka. - poprosiła. Piłkarz wyskoczył z jej pokoju jak z procy, aby po krótkiej chwili wrócić z lekarzem kadry. 
-Co się stało? - zapytał widząc leżącą na łóżku Magdę, ze spuchniętą i siną kostką. 
-Jej kostka chyba pękła. - powiedziała, Jaroszewski zbadał dziewczynę i również doszedł do takiego wniosku. 
-Krycha, jesteś tutaj! - Szczęsny z uśmiechem wszedł do pokoju Marysi, jednak gdy zauważył swoją przybraną siostrę leżącą na łóżku ze spuchniętą kostką przeraził się, widząc minę lekarzy.


♦♦♦

Znalezione obrazy dla zapytania łukasz fabiański, kuba błaszczykowski

Witajcie.
Obiecałam, że będę wcześniej i jestem. Mam nadzieję, że rozdział nie jest zły. 
Cieszę się, że jesteście i zostawiacie komentarze pod rozdziałami. 
Może nie macie mnie dosyć? Bardzo dziękuję za to, że jesteście.
Kolejny rozdział, albo w czwartek, albo w piątek. (1/2.12)
Pozdrawiam was kochane gorąco.
Ściskam i całuje ;)

czwartek, 24 listopada 2016

Rozdział XXIV - 'Chcesz być jak Krycha?'

12 komentarzy:
Milan, Włochy.
26 październik 2016 r.


     -Boli Cię? - zapytała Julia, gdy razem z Milikiem usiadła na kanapie w małym mieszkaniu, należącym do niego i Zielińskiego. Piotr, który dotąd wpatrywał się w ekran dużego telewizora oderwał od niego wzrok i spojrzał na dwójkę przyjaciół, którzy zajęli miejsca obok niego. Arek uśmiechnął się do szatynki delikatnie i pokręcił przy okazji przecząco głową. Musiał przyznać, że ból był już mniej nachalny i spokojnie był w stanie nie zwracać uwagi na kontuzję, która miała go wycofać z piłki na kilka miesięcy. Miał jednak nadzieję, że uda mu się wrócić do gry o wiele silniejszym. 
-Teraz, już jakby mniej. - odpowiedział jej, podając Piotrkowi kubek z owocową herbatą. Zieliński podziękował mu szerokim uśmiechem. Chwycił kubek dwoma rękoma i lekko przymykając powieki rozkoszował się pięknym zapachem unoszącym się z kubka. Julia natomiast uważnie obserwowała obu piłkarzy. Musiała przyznać, że gra w hiszpańskim klubie zawsze była jej marzeniem, jednak gdy marzenie się spełniło, ona sama zaczęła odczuwać pustkę, której nie jest w stanie zapełnić. Spędzając w kadrze reprezentacji Polski wiele długich miesięcy, zżyła się z piłkarzami i sztabem szkoleniowym na tyle mocno, że brak ich był dla niej bardzo mocno odczuwalnym. Owszem w Barcelonie również miała wielu znajomych, kilka przyjaciółek i przyjaciół, jednak mimo wszystko nie było to, to samo. 
-Zobaczysz wszystko się ułoży, wierzę w to. - powiedziała mu, uśmiechając się pokrzepiająco. Delikatnie ścisnęła jego dłoń. On odpowiedział jej jedynie delikatnym kiwnięciem głowy. Zieliński, który kątem oka obserwował tę sytuację, zdał sobie sprawę z rzeczy, która już od jakiegoś czasu daje mu do myślenia. Julia i Arek zaczynali gubić się nieco w swojej relacji. Byli świetnymi przyjaciółmi, jednak, zdaniem większości ich znajomych, byliby o wiele lepszą parą. Niestety oni sami, jakby nie chcieli dopuścić do siebie myśli, o zmianie formy swojej znajomości. Zieliński, jako przyjaciel obydwojga, miał nadzieję, że jednak przejrzą na oczy i pewnego dnia zauważą, że to co ich łączy to nie przyjaźń, tylko rodzące się uczucie. -Wiecie, że Stępiński powołał mnie na najbliższy mecz w reprezentacji? - Piotr i Arek uśmiechnęli się szeroko. Wiedzieli o tym, od samego początku, bo Miłosz pytał ich czy, dziewczyna zgodzi się grać pierwsze skrzypce w jego drużynie. Wierzyli, że z orzełkiem na piersi, będzie grała, tak jak oni. Że wtedy na boisku da z siebie wszystko, a może nawet i o wiele więcej. Obaj pokiwali jej twierdząco głowami. 
-Jesteśmy z Ciebie dumni. - powiedział Zieliński, delikatnie uderzając dziewczynę w kolano. Uśmiechnęła się do niego. Cieszyła się, że wszystko w jej życiu, zaczęło się układać, tak jak ona by tego chciała. Miała szansę, bycia szczęśliwą i miała zamiar wykorzystać tę szansę w stu procentach. 
-Bardzo dumni. - dodał Milik obejmując Kowalczyk. Dziewczyna oparła głowę o jego ramie i zaczęła wpatrywać się w ramki ze zdjęciami wiszące na głównej ścianie salonu. Wiele z nich pokazywało kadry, z reprezentacji Polski. Uśmiechy, przyjacielskie gesty. Tak wiele różnych emocji zamkniętych w ich gronie. Byli wielką rodziną i każdy z nich to wiedział. 
-Cieszę się, że was mam. - dopowiedziała nieco ciszej, ze łzami w kącikach oczu. Arek spojrzał porozumiewawczo na Piotrka. -Dzięki wam, wiem, że mam dla kogo żyć. - obaj spojrzeli na nią przerażonymi wzrokami. Wiedzieli, że kiedyś próbowała popełnić samobójstwo i strach o nią był w tym przypadku uzasadniony. Odetchnęli z ulgą, gdy podarowała im delikatnie uśmiechy i całusy w policzki. Żaden z nich nie mógł jej stracić. 
     Arek i Piotrek siedzieli w kuchni swojego mieszkania, gdy Julia postanowiła wziąć prysznic. Zieliński zaczął przygotowywać kolację dla całej trójki, Milik natomiast siedział na krześle kreśląc na kartce papieru list do Kacpra, który kilka dni temu wysłał mu piękną laurkę. 
-Co mogę jeszcze napisać małemu? - zapytał Piotra, gdy skończył czytać mu list. Zieliński odłożył na kuchenny blat butelkę z wodą, po czym z uśmiechem na twarzy zaczął wymachiwać przed nosem przyjaciela czerwoną papryką. 
-Żeby się Tobą nie przejmował, bo znając Ciebie, to jeszcze nie raz sobie coś zrobisz. Cóż, taka natura wiecznej, boiskowej łamagi. - Piotr uśmiechnął się do Arka szeroko, co skończyło się przyjacielskim kuksańcem na wysokości kolana. 
-Zabawne, widzę, że rośnie nam drugi Szczęsny. 
-Chcesz być jak Krycha? - zapytał w odpowiedzi Zieliński, marszcząc zabawnie brwi. 
-Akurat ja do Krychy nic nie mam. - Milik uśmiechnął się do przyjaciela szeroko.
-Ja też nie, ale mógłby w końcu, przestać robić w gacie i powiedzieć Maryśce co do niej czuje. - skwitował, co Arkadiusz skomentował jedynie zdziwionym wyrazem twarzy. Piotrek jedynie westchnął, kręcąc głową. Był chyba jedynym, który gołym okiem widział, że relacje między poszczególnymi osobami, nie są takie jak powinny być. 
-Co? - zapytał napastnik, mając nadzieję, że jego współlokator da mu na to pytanie wyczerpującą odpowiedz, którą będzie mógł zrozumieć. 
-Jeśli będzie udawał, zupełnie tak jak ty, to odpowiednia dla niego dziewczyna znajdzie innego, a jego szansa na bycie szczęśliwym mężem i ojcem, odpłynie w siną dal. - odpowiedział mu z uśmiechem na twarzy. Milik dodał wszystko do siebie, w swojej głowie i zaczął mu wytwarzać się odpowiedni obraz. Te spojrzenia Krychowiaka w stronę siostry Fabiańskiego. Te sytuacje, w których był obok niej. Dopiero teraz i on doszedł do wniosku, że Fabiańska i Krychowiak byliby idealną parą, bo pasowali do siebie jak dwa puzzle. 
-Krycha, dobra rozumiem. Ale, co to za wstawka o mnie? - zapytał, gdy wychwycił te słowa w jego wypowiedzi. Piotr pacnął się otwartą dłonią w czoło i westchnął o wiele głośniej niż chwilę wcześniej. 
-Ty jesteś takim przygłupem, czy tylko udajesz? - zapytał pomocnik tutejszego klubu.
-Ale, o co Ci chodzi? 
-Boże, co ja Ci takiego zrobiłem, że muszę obracać się wśród takich idiotów? - ząbkowiczanin uniósł oczy, ku górze i ułożył dłonie jak do modlitwy. Tychowianin natomiast patrzył na niego z przymrużonymi oczami, zastanawiając się, czy przypadkiem jego przyjaciel nie zaczął po kryjomu palić po kątach pachnącego zioła. -Chłopie, jesteś takim debilem, że nie wiesz o czym ja do Ciebie mówię? - zapytał, kładąc trzymane w dłoni warzywo na blat stołu. 
-Nie obrażaj mnie, dobrze. - rzucił Milik, unosząc jedną z brwi ku górze.
-Co musi się stać, żebyś zobaczył, że ty i Julka, jako przyjaciele długo nie pociągnięcie? - Milik słysząc pytanie Zielińskiego zrobił minę, jakiej nigdy Zieliński u niego nie zaobserwował.
-Nie rozumiem. - powiedział kręcąc głową. 
-Stary, wasza relacja wydaje się przyjacielska, tylko wam. Wszyscy wokół nie widzą w was przyjaciół, tylko kogoś więcej. Zaczynacie oboje gubić się w tym wszystkim. Ty, zaczynasz gubić się w uczuciach do Julki. Wiem, że cholernie Ci na niej zależy. A skoro Ci zależy, to może czas najwyższy jej to pokazać? Zacząć starać się o nią, za nim ktoś inny wykorzysta tę sytuację. - Milik uniósł głowę, nieco ku górze, bo Zieliński oparł dłoń o jego ramię, drugą natomiast o blat drewnianego stołu. Patrząc dzięki temu na niego z góry. 
-Myślisz, że to takie proste? - zapytał napastnik włoskiego klubu.
-To nie jest proste, ale dopóki Julka jest sama, masz olbrzymie szanse. - odpowiedział mu. Jego słowa sprawiły, że w głowie Milika pojawiło się jeszcze jedno, kluczowe pytanie. W tamtym momencie na dół zeszła Kowalczyk, która słysząc zdanie wypowiedziane przez Zielińskiego postanowiła nie przeszkadzać w rozmowie przyjaciół. 
-A ty i Gabryśka? - zapytał. Zieliński na chwilę wbił spojrzenie w drzwi. W lustrze wiszącym na ścianie w korytarzu, dostrzegł Julię. Kolejny raz odwrócił głowę i wbił swój wzrok w przyjaciela. 
-Ja i ona, to zupełnie inna historia. Powiedziała mi prosto w oczy, że mnie kocha, ale nie ufa. A ja zrobię wszystko, aby mi zaufała i dała mi kolejną szansę. Ja w odróżnieniu od Ciebie, Krychy, Mańka i Kapustki, nie będę czekał, aż ktoś mnie ubiegnie i zabierze mi szansę bycia z kobietą, która będzie tą jedyną. - odpowiedział, wyprostował się i wrócił do przygotowywania kolacji. Wiedział bardzo dobrze, że Kowalczyk słyszała fragment ich rozmowy. Miał zamiar porozmawiać również z nią i wbić jej do głowy, że jeśli nie chcę, aby szansa na bycie zupełnie szczęśliwą uciekła jej z przed nosa, powinna walczyć.

Paryż, Francja
27 październik 2016 r.

-Jesteś pewna, tego co robisz? - zapytała Celia, gdy późnym popołudniem pomagała Marii pakować walizki, które ponad miesiąc temu lekarka postawiła w tym mieszkaniu. Po rozmowie z Julią, ale również Anną, Agatą, Ewą i Anną,  zdała sobie sprawę z tego, że wkraczając w świat modelingu, nawet jako fotograf, sprawia, że jej brat po prostu się boi. Ona sama miała również wiele obiekcji, ale spełnienie marzenia z dzieciństwa wygrało, aby ostatecznie odnieść porażającą porażkę. Zdrowy rozsądek zatryumfował, a poukładana Maria Fabiańska wróciła w łaski. Poczuła ulgę, choć musiała przyznać, że wielki świat podobał jej się coraz bardziej. 
-Dziś jestem, jutro mogę nie być, więc wolę wyjechać stąd jeszcze dziś. - odpowiedziała blondynka. Była dziewczyna Krychowiaka, jedynie uśmiechnęła się do niej przyjaźnie, zapinając przy okazji drugą z walizek lekarki. Maria założyła swój ulubiony, jesienny płaszcz. Zarzuciła na ramiona duży szal. Pasek od torby, przewiesiła przez ramię i już po chwili stała w przedpokoju z dwoma metalowymi rączkami walizek wyciągniętymi ku górze. Omiotła ostatni raz wzrokiem swoje małe mieszkanko, po czym wyszła z niego stając na korytarzu i czekając na przyjaciółkę, która miała zamknąć mieszkanie należące do swojego partnera. Wsiadły do windy i już po chwili wychodziły z małej, starej kamienicy nieco na obrzeżach stolicy Francji. 
-Nie zapomnij o mnie. - powiedziała w pewnym momencie Jaunat. Fabiańska uśmiechnęła się do niej delikatnie. Modelka okazała się być bardzo miłą osobą, nieco szaloną, ale o wyjątkowo miękkim sercu. Wyznała Fabiańskiej, że jest jej źle z tym, w jaki sposób potraktowała Krychowiaka, jednak miała nadzieję, że polski piłkarz wybaczy jej i ich stosunki nieco się ocieplą. Sama Marysia postanowiła pomóc modelce, choć w pewnym stopniu odzyskać cząstkę sympatii Krychowiaka.
-A ty o mnie. - dodała blondynka, gdy zamówiona jakiś czas temu paryska taksówka zatrzymała się obok nich. Kierowca uśmiechnął się do obu kobiet, po czym bez słowa zapakował walizki Fabiańskiej do bagażnika swojego samochodu. Kobiety pożegnały się całusem w policzek i krótkim przytuleniem. Marysia wsiadła do taksówki, Celia pomachała jej na pożegnanie a samochód wyruszył w podróż na lotnisko, z którego pani doktor samolotem miała udać się do swojej ojczyzny. 
      Czekając na odprawę przed lotem, zastanawiała się nad swoim życiem. Często to robiła i miała wrażenie, że może zbyt często to robi. Miała dwadzieścia sześć lat, była lekarzem, siostrą i ciotką. Chciała w przyszłości być żoną i matką, czym wyróżniała się od swoich przyjaciółek, które chciały po prostu zasmakować życia singielek. Ona chciała czegoś więcej. Prawdziwej miłości, domu z ogródkiem i dzieci, które tak bardzo kochała. Chciała po prostu być szczęśliwą. Słysząc komunikat ospale podniosła się z plastikowego krzesełka na lotnisku Paryż Beauvais. Wzięła głęboki wdech i podążając za innymi pasażerami lotu numer 5243 do Warszawy - Okęcie, miała raz na zawsze zamknąć rozdział życia, który jak dotąd, nauczył ją najwięcej. 


Monachium, Niemcy
28 październik 2016 r.

    Latarnie stojące przy głównej ulicy stolicy Bawarii rozbłysły, a wyjątkowo świecące tego dnia słońce, na dobre schowało się za horyzontem. Trójka przyjaciół postanowiła tego dnia spotkać się w jednym, z mniej licznie uczęszczanych barów, aby spokojnie porozmawiać i napić się dobrego, niemieckiego piwa.
Delikatnymi uśmiechami przywitali panią siedzącą za drewnianym barem. Kobieta była Polką, która dwadzieścia dziewięć lat wcześniej związała się z niemieckim policjantem. Kilka miesięcy temu razem z małżonkiem postanowiła zmienić branżę i otworzyć knajpkę, w której mogłaby zostawić cząstkę samej siebie. Widok zdejmujących kurtki piłkarzy nie zrobił na kobiecie żadnego wrażenia. Byli stałymi klientami, których witała zawsze z szerokim uśmiechem na twarzy. Nie mogła mieć dzieci i może dlatego, byłe trio z Dortmundu było dla niej jak przybrani synowie. Od pięciu miesięcy, tydzień w tydzień, pojawiali się w progu knajpki. Siadali przy barze, zamawiali kufel niemieckiego piwa i rozmawiali z kobietą, ale i między sobą, do momentu, w którym oznajmiła im, że musi zamykać. Zżyła się z nimi. 
-Dobry wieczór, pani Basiu.
-Dobry wieczór kochani, to, co zwykle? - wszyscy trzej odpowiedzieli jej skinieniem głowy. Uśmiechnęła się do nich i zniknęła za drewnianymi drzwiami, aby po kilku minutach wrócić z trzema kuflami najlepszego piwa. Postawiła je przed mężczyznami i kolejny raz zniknęła za tajemniczymi drzwiami.
-Jak myślicie, Arek szybko wróci? - zapytał Lewandowski, po tym jak pierwszy raz zmoczył usta w gorzkiej pianie.
-Jest młody, zdeterminowany do walki. Wróci szybko. - odpowiedział na zadane przez Roberta pytanie, Łukasz.
-Obyś miał rację. Jest zbyt dobry, aby na starcie przekreślić sportową karierę. - dodał Błaszczykowski głośno wzdychając. Piszczek i Lewandowski spojrzeli na nieco przybitego zawodnika Wolfsburgu. Dobrze wiedzieli co go przytłacza, mieli jednak nadzieję, że Jakub zbierze się na odwagę, aby powiedzieć Julii całą prawdę. 
-Kuba musisz jej powiedzieć, jeśli tego nie zrobisz sam siebie zniszczysz. - powiedział w pewnym momencie Piszczek. Błaszczykowski spojrzał na nich uważnie. Wiedział, że słowa Łukasza są prawdą, jednak świadomość konsekwencji ujawnienia skrywanej przez lata tajemnicy przytłaczała zarówno jego, jak i Dawida. 
-Boję się ją stracić. - odpowiedział cicho, wpatrując się w brązową ciecz znajdującą się w naczyniu. 
-Nie stracisz jej. - Robert położył na ramieniu Jakuba swoją dłoń. Błaszczykowski spojrzał na niego, tak, jakby w jego spojrzeniu chciał znaleźć na wiele nurtujących go pytań. - Chciałaby mieć takiego brata jak ty. W Ciebie i w Dawida wpatrzona jest jak w obrazek. Gdy dowie się, że jesteście przyrodnim rodzeństwem, jej marzenie o starszych braciach się spełni. - napastnik Bayernu Monachium uśmiechnął się nieznacznie. Wierzył w swoje słowa i z wyrazu twarzy Łukasza wychwycił, że on również. Zdążyli poznać Juli na tyle dobrze, aby wiedzieć jak dużo znaczą dla niej bracia Błaszczykowscy. 
-Posłuchaj Roberta. - dodał Łukasz, również kładąc dłoń na ramieniu Kuby.
W tamtym momencie, w duchu, Jakub dziękował swojej żonie Agacie za to, że podczas zgrupowania w Juracie postanowiła ich ze sobą pogodzić. Dzięki niej odzyskał przyjaciela, który w tej roli sprawdzał się idealnie. 
-Powiem jej. - odpowiedział pewnym głosem, ku zadowoleniu Łukasza i Roberta. 


♦♦♦

Znalezione obrazy dla zapytania robert lewandowski łukasz piszczek gif

Tacy przyjaciele jak Łukasz P. i Robert L. to dar od Boga, bynajmniej tak sądzi przybity Jakub. A wy co o tym powiecie? 

Mam nadzieję, że rozdział nadal trzyma pewien poziom i nie zaczynam ostrej jazdy w dół. Na prawdę robię wszystko, aby nie spaść poniżej pewnego pułapu. Może uda wam się to docenić?
Rozdział 25 pojawi się we wtorek, a rozdział 26 w piątek. Mam nadzieję, że ktoś znajdzie czas, aby tutaj wpaść. 
Pamiętajcie o tym, aby zostawiać po sobie komentarze. To bardzo buduje.

Pozdrawiam. 

Ps. Jak myślicie Piotr osiągnie postawione sobie cele?

Znalezione obrazy dla zapytania piotr zieliński arkadiusz milik









czwartek, 17 listopada 2016

Rozdział XXIII - 'Mamy problem ... z Teo.'

12 komentarzy:

Warszawa, Polska
06 październik 2016, 
ok. godziny 12:30


    Arek Milik wraz z Piotrkiem Zielińskim weszli do hotelu, w którym mieli rozpocząć swoje zgrupowanie. Z uśmiechem na ustach, po rozmowie ze Stępińskim, który zadomowił się w kadrze juniorów, jako najlepszy i najbardziej doświadczony napastnik reprezentacji. Gdy obaj mieli udać się do windy, doszły do nich strzępki niepokojącej rozmowy telefonicznej, którą Teodorczyk prowadził najwyraźniej, ze swoją dziewczyną Matyldą. 
-Myślałem, że będziemy razem. Myślałem, że ten epizod z Borucem... Ty się z nim przespałaś! - Milik rzucił porozumiewawcze spojrzenie Zielińskiemu. Od pewnego czasu, mieli wrażenie, że Teodorczyk stał się gburem i chamem. W tamtym momencie zdali sobie sprawę, z tego, że pod wpływem Boruca ich boiskowy kolega, zaczął się zmieniać. Gdy zauważyli jak ten ciska telefonem w stojącą w holu sofę, doszli do wniosku, że trzeba coś z tym zrobić. Postanowili udać się do Błaszczykowskiego i Piszczka, których chcieli zapytać o radę w tej sprawie. Oparli walizki o ścianę korytarza, po czym stanęli przed drzwiami pokoju Błaszczykowskiego, z którego dochodziły głośne śmiechy. Mieli nadzieję, że któryś z chłopaków znajdzie rozwiązanie dla Teodorczyka. Był dobrym kumplem, świetnym facetem, o bardzo miękkim i wielkim sercu dla dzieci. Żaden z nich nie chciał, aby napastnik pogubił się gdzieś w perfidnej grze granej przez jego byłą i Boruca, który chciał bawić się jego uczuciami. 
     Drzwi otworzył im rozbawiony Błaszczykowski, wpuścił ich do środka a oni przywitali się z resztą towarzystwa delikatnymi uśmiechami. 
-Rozpakowaliście się już? - zapytał Lewandowski rzucając się, na idealnie pościelone łóżko należące do Kuby. Obaj pokiwali kapitanowi przecząco głową. 
-Mamy problem. - powiedział Zieliński uważnie obserwując reakcję, każdego z obecnych w pokoju hotelowym mężczyzn. 
-Jaki? - zapytał, zaciekawiony ich odpowiedzią Piszczek. 
-Z Teo. - odpowiedział mu pewnie Milik. Fabiański zmarszczył brwi, dając im do zrozumienia, że chciałby usłyszeć dalszą część ich wypowiedzi. 
-Matylda przespała się z Borucem. - Błaszczykowski słysząc słowa Zielińskiego, głośno wypuścił powietrze. Boruc przeginał i wiedziało o tym, coraz więcej ludzi. 
-A Teo jest załamany. Ze złości chwilę temu cisnął telefonem, boimy się, żeby nie zrobił czegoś głupiego. - dodał Arek, siadając na łóżku obok leżącego Lewandowskiego. 
-Dobra, zbieramy się panowie. - powiedział Piszczek chwytając swoją reprezentacyjną bluzę. W jego ślady poszli wszyscy. Bali się o Teodorczyka, który wbrew wszystkiemu był świetną osobą. Miłym, pomocnym facetem, z wielkim sercem dla dzieci, które odwiedza w szpitalach, gdy tylko ma taką możliwość. Sądzili, że jego dobre stosunki z Borucem, były podejrzane, jednak nikt nie sądził, że Boruc posunie się, aż tak daleko. 
      Stanęli pod drzwiami pokoju Łukasza Teodorczyka, który znajdował się na drugim piętrze warszawskiego hotelu. Każdy z nich miał nadzieję, że napastnikowi reprezentacji, nie wpadnie do głowy idiotyczny pomysł, który pogrąży go na całej linii. Lubili go i mieli nadzieję, że uda im się zdążyć uleczyć jego dumę i zatrzymać go, zanim zrobi coś, czego żałował będzie całe swoje życie. Lewandowski zapukał cicho w drewniane drzwi. Odpowiedziała im głucha cisza, a strach o młodego piłkarza dodatkowo zaczął na nich działać. Kuba nacisnął lekko na mosiężną klamkę, poprzez którą drewniane drzwi lekko się uchyliły. Piłkarze wymienili się spojrzeniami. Kuba wszedł jako pierwszy, uważnie rozglądając się po pokoju. Odetchnął z ulgą dostrzegając Teodorczyka siedzącego na podłodze, z głową schowaną w dłoniach. Milik jako pierwszy skierował swoje kroki, w jego kierunku. Usiadł obok, obejmując blondyna ramieniem. W jego ślady poszedł Zieliński oraz Fabiański, Lewandowski, Błaszczykowski i Piszczek stanęli nieopodal niego. 
-Dlaczego mi to zrobiła? - zapytał, unosząc głowę i wbijając wzrok w siedzącego na przeciwko niego Fabiańskiego. Żaden z nich nie wiedział jakiej udzielić odpowiedzi, na pytanie Teodorczyka.
-Nie wiemy. - powiedział cicho Robert patrząc tępym wzrokiem w okno. Boruc musiał zapłacić za to, co zrobił i Lewandowski był zdeterminowany, żeby zemścić się na trującym powietrze w kadrze bramkarzu. Błaszczykowski wpadł na identyczny pomysł, co można było wywnioskować po wyrazie jego twarzy. 
-Zrobiłbym dla niej wszystko. - dodał cicho, przymykając powieki. 

tego samego dnia,
ok. godziny 14:00


       Wojciech Szczęsny westchnął głęboko spoglądając na stojącą na przeciwko niego dziewczynę. Nieco niższa od niego dziewczyna, o brązowych włosach z uśmiechem na twarzy, machała mu przed nosem kartką papieru wypełnioną czarnym pismem. Obok niej stała duża, czarna walizka, na której znajdowała się średnich rozmiarów torba sportowa. 
-Zatkało Cię? - zapytała klepiąc go delikatnie po policzku. On jedynie pokiwał głową, zabawnie przewracając oczami. 
-Matka wiedziała? - odpowiedziała mu kiwając z aprobatą głową. 
-Spokojnie kochany starszy, przyrodni bracie nie będę Cię gnębić. - pocałowała go w policzek i zniknęła w pokoju, który miał być od tego dnia, tym jego. Szczęsny oparł się o ścianę, zaciskając mocno zęby. Magdalena, była córką jego ciotki Izabeli Wiśniewskiej, którą po jej śmierci adoptowali jego rodzice. Kochał ją, jak własną siostrę, jednak czasami miał jej dość. 
-Ty, a kto to? - zapytał zaciekawiony rozmową, którą usłyszał Lewandowski.
-Moja siostrzyczka. - bąknął, po czym wszedł do pokoju Magdy. 
        W tym samym czasie Julia Kowalczyk w towarzystwie Zosi Kowalskiej, na którą natrafiła na dworcu wschodnim, opuściły miejski autobus i kierowały się w stronę hotelu, w którym jak zawsze, zatrzymała się Polska reprezentacja. Julia chciała zrobić małą niespodziankę przyjaciołom, a że nie mogła jeszcze w pełni grać w piłkę, postanowiła odpocząć od klubu i zawitać na kilka dni do Polski. Zofia natomiast poproszona przez swojego szwagra, spakowała się, wsiadła w pociąg i przyjechała do Warszawy. 
-Pani historia jest świetnym scenariuszem na film, albo książkę. - wypowiedz Zosi, sprawiła, że na twarzy Julii pojawił się szeroki uśmiech. Poznały się, gdy starsza z kobiet upuściła notes. Młodsza podniosła i zatrzymała piłkarkę. Od słowa, do słowa okazało się, że obie mają identyczny cel podróży.
-Przestańmy z tą panią, Julia. 
-Zosia. 
Gdy weszły do hotelu, przywitał je młody, bardzo przystojny boy hotelowy. W recepcji otrzymały klucz do podwójnego pokoju, jedynego, który nie był zajętym przez kadrę, lub innych gości, którzy zarezerwowali pokoje dużo wcześniej. Wsiadły do windy i po chwili znalazły się na trzecim piętrze. Zaniosły swoje rzeczy do pokoju, odświeżyły się i postanowiły wybrać na małą przechadzkę po hotelu. 
-Ładna sukienka. - zauważyła Julia, gdy Zosia grzebała w swojej walizce w poszukiwaniu szarej, bluzy dresowej. Dziewiętnastolatka spojrzała na szatynkę, która trzymała w dłoniach prezent od byłego chłopaka Kowalskiej. Spakowała ją, tylko dlatego, że umówiła się z właścicielką butiku, która miała ją od niej odkupić. Nie chciała, aby cokolwiek, co dostała od Rafała miało miejsce w jej szafie i życiu.
-I chyba nawet Twój rozmiar. - zauważyła młodsza z dziewczyn.
-Zgadza się. - odpowiedziała.
Przyłożyła sukienkę, stanęła przed lustrem i kilkakrotnie obróciła się wokół osi. Zosia przysiadła na łóżku i z uśmiechem na twarzy przyglądała się nowo poznanej dziewczynie. 
-Weź ją. - to co powiedziała, zdziwiło Julię. Zmarszczyła brwi. -Prezent od mojego byłego, miałam oddać ją do butiku, ale widzę, że na Tobie będzie leżeć idealnie. - Kowalczyk rzuciła się Kowalskiej w ramiona, po czym obie wylądowały na łóżku, które zajmowała Zosia. 
-Już Cię kocham dziewczyno. - obie wybuchnęły śmiechem, po słowach Julii. 
    
w tym samym czasie...

-A co słychać u pani fotograf? - pytanie Grosickiego, wyrwało Fabiańskiego z zamyślenia. Od dziwnej wiadomości, którą dostał od swojej siostry nie mógł o niej nie myśleć. Cieszył się, z oferty jaką dostała, jednak z drugiej strony oczekiwał czegoś zupełnie innego. Chciał aby znalazła mężczyznę, z którym byłaby szczęśliwa, założyłaby rodzinę. A mieszkając we Francji, kolejny raz mogła popełnić błąd, który tym razem mógłby mieć o wiele większą cenę, niż ten poprzedni.
-Świetnie. Chwalą ją, dostaje kolejne kontrakty. - odpowiedział, z dziwnym uśmiechem na twarzy, co nie uszło uwadze Krychowiakowi. Odkąd Marysia stała się częścią zespołu Celii ograniczyła kontakty z nim. Nie dzwoniła, a gdy już to zrobiła, rozmawiali bardzo krótko. Pisała wiadomości, na ogół krótkie. Odpowiedzi były identyczne. Musiał przyznać, że brak Fabiańskiej odbił się wielkim piętnem w jego życiu. Poczuł swoistego rodzaju pustkę. 
-Ale ty nie jesteś z sukcesu siostry, chyba za bardzo zadowolony? - zapytał Sławomir Peszko nakładając sobie na talerz sałatki z zielonych warzyw. Fabiański jedynie westchnął, nadziewając na widelec mięso leżące na talerzu. 
-Boję się o nią. - powiedział cicho. O tej części swojego i jej życia, nigdy nie lubił mówić. Wtedy oboje przechodzili kryzys. On sięgał po alkohol, o czym wiedzieli jedynie jego najbliżsi i trenerzy, zarówno klubowi, jak i reprezentacyjni, którzy dali mu wielki kredyt zaufania. Ona natomiast walczyła z depresją. 
-Jest dorosła, nie zrobi nic, za co musiałaby później słono zapłacić. - zauważył Artur Jędrzejczyk, siedzący na przeciwko bramkarza. 
-Może i jest dorosła Artur, ale zbyt szybko się zakochuje i daje sobą manipulować. Już raz popełniła błąd, za który zapłaciła największą z możliwych cen. - odpowiedział tajemniczo, wstał od stołu i z rękoma w kieszeni opuścił hotelową restaurację. Piszczek wraz z Błaszczykowskim i Lewandowskim chcieli pójść za nim, jednak ubiegł ich Krychowiak. 
-Ja pójdę. - powiedział klepiąc Piszczka po ramieniu. W progu restauracji minął się z Julią, która zdziwiła się sytuacją jaką zarejestrowały jej oczy. 
-Julka? - zapytał zdziwiony widokiem dziewczyny Błaszczykowski. Uśmiechnęła się do niego delikatnie.
-Coś się stało? - tym razem pytanie zadała dziewczyna, wskazując ruchem głowy na drzwi do restauracji, w których zniknęli wcześniej Fabiański i Krychowiak. 
-Nie do końca zrozumieliśmy, ale najwyraźniej Fabio boi się o Manię. - odpowiedział jej Mączyński, a twarz Julii przybrała dziwny dla nich wyraz twarzy. 
-Ty coś wiesz. - zauważył Milik, a Kowalczyk spuściła wzrok. Uniosła go, jednak po chwili. Doszła do wniosku, że powinni wiedzieć. W końcu prędzej czy później i tak by się dowiedzieli. Usiadła na zajmowanym wcześniej przez Fabiańskiego krześle. Położyła dłonie na blacie stołu i po chwili wbiła wzrok w stojący na środku blatu, wazon z dużym bukietem róż. 
-Pięć lat temu, Marysia dostała propozycję bycia modelką. Tydzień przed wyjazdem do Paryża nakryła swojego chłopaka w łóżku, z jej przyjaciółką. Rozpłakała się, wybiegła z mieszkania, wpadła pod samochód. Lekarze długo walczyli o jej życie. Uratowali ją, ale ostatecznie wpadła w depresję, zaczęła pić, był nawet epizod z narkotykami. Łukasz również się załamał, miał sobie za złe, że nie pojechał tam wtedy z nią. Również sięgnął po alkohol, dlatego wypadł z pierwszego składu, zarówno w klubie, jak i w kadrze. Trenerzy wiedzieli, dali mu kredyt zaufania, o który nawet nie prosił. Gdy Mania po przedawkowaniu leków antydepresyjnych, wybudziła się ze śpiączki obiecała mu, że weźmie się w garść i nigdy nie popełni takiego błędu po raz kolejny. Oboje się podnieśli. Do momentu, w którym Marysia nie dostała propozycji od Celi, wszystko było w porządku. Łukasz boi się, że Francja okaże się być kolejną pułapką, dla jego ukochanej siostrzyczki. - zakończyła swój wywód i po chwili poczuła na swoich dłoniach, dłonie Arka oraz Teodorczyka, którzy siedzieli najbliżej niej. Historia, którą usłyszeli wstrząsnęła, każdym z nich. Zapadła cisza, w tym momencie będąca jedynie rozbiciem mrocznych myśli, w głowach, każdego z nich. 
       Grzegorz, który postanowił udać się za Łukaszem Fabiańskim dotarł za bramkarzem na balkon, znajdujący się na piętrze hotelu. Fabiański stał na nim, opierając swoje dłonie, o metalową barierkę. Wzrok wbił w ruchliwą ulicę, która biegła kilkadziesiąt metrów od nich. Wspomnienia sprzed pięciu lat, nie dawały mu spokoju, jednak próbował ich do siebie nie dopuszczać, na tyle, na ile mu się to udawało. Obwiniał się o cierpienie swojej siostry, choć każdy mówił mu, że tak nie było. Dotarło do niego, że gdyby nie zaakceptował Włocha, życie jej siostry potoczyłoby się nieco inaczej. Kto wie, czy nie lepiej? 
Odwrócił wzrok, gdy poczuł na swoim ramieniu, czyjąś dłoń. Krychowiak poszedł w jego ślady. Oparł dłonie na barierce i wbił swój wzrok w panoramę Warszawy. Trudno było mu przyznać, że Marysia znaczyła coś więcej, niż znaczą przyjaciele. Przyznać, że bolał go fakt, tego, że zaczynała wciągać się w wielki świat i zapominała o priorytetach, które kiedyś były jej priorytetami. Miał jednak nadzieję, że blondynka przejrzy na oczy i rzuci Francję. 
-Obiecaj mi coś, Krycha. - Fabiański wziął głęboki oddech, wypowiadając te słowa. Piłkarz paryskiego klubu spojrzał uważnie na starszego kolegę. -Zrobisz wszystko, aby moja siostra nigdy więcej nie popełniła błędu sprzed pięciu lat. - Krychowiak zawahał się na chwilę. Nie chciał, aby dziewczyna myślała, że wtrąca się w jej życie. Nie chciał, aby myślała, że razem z Fabiańskim chce zniszczyć jej życie. Chciał aby była szczęśliwa i wiedział, że w świecie francuskich salonów, nie znajdzie szczęścia. Pokiwał Fabiańskiemu z aprobatą głową. Ten natomiast uśmiechnął się do pomocnika z ulgą. Miał nadzieje, że Grzesiek wpłynie w jakiś sposób na jego siostrę. 

ten sam dzień,
godzina 22:00

     Zosia Kowalska ziewnęła przeciągle, co nie uszło uwadze Tomka, który właśnie wstawiał do pieca zrobione przez szwagierkę ciasto. Młoda dziewczyna dużo robiła dla swojej siostry, jej męża i dzieci. Była idealną córką, choć praktycznie nią nie była. Kucharz reprezentacji chwycił jeden z porcelanowych kubków, w których jego pracownik zaparzył owocowej herbaty. Wręczył ją dziewczynie, która odpowiedziała mu jedynie delikatnym uśmiechem. 
-Pójdę się położyć. - powiedziała, całując Leśniaka w policzek. Zabrała swoją bluzę i już po chwili zamykała za sobą drzwi kuchni. Gdy drzwi windy otworzyły się, napotkała na Kapustkę, zapatrzonego w ekran swojego telefonu. Cicho weszła do windy, stając obok niego. Uśmiechnęła się delikatnie.
-Chłopcy śpią o tej porze. - szepnęła, a Kapustka o mały włos, nie zrzucił swojej komórki. Odetchnął głęboko, zaciskając ją mocniej w swoich dłoniach. Spojrzał na uśmiechniętą Kowalską, która z gracją opierała się o jedną ze ścian windy z kubkiem herbaty w dłoni. Nie mieli okazji zamienić ze sobą słowa, ponieważ on długo trenował, a ona brylowała w kuchni. Wpadli na siebie jedynie na korytarzu, jednak i tam jedynie wymienili się uśmiechami, rzucili krótkie 'cześć'. 
-A dziewczynki, niby co robią? - zapytał, unosząc jedną z brwi ku górze. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego uroczo, sugestywnie unosząc brwi. Zareagował zaśmianiem się pod nosem. 
-Dziewczynka ma zamiar dać pstryczka w nos chłopcu, który napuścił na nią, jej siostrę. - wyraz twarzy Bartka diametralnie się zmienił. Beata, owszem dała mu nadzieję, że dziewczyna zgodzi się i on wyjdzie z tego cało. Teraz tracił tę nadzieję. 
-Posłuchaj nie chciałem Cię urazić, tylko po prostu kocham babcię i nie chcę aby wyszło na jaw, że ją okłamałem. - spuścił wzrok, wpatrując się w swoje buty. Dziewczyna jedynie pokiwała głową z politowaniem. Zatrzymała windę, czego chłopak nawet nie dostrzegł. 
-W końcu miłość jest ślepa, nie prawda? - zmarszczył brwi słysząc jej słowa. -Nawet we mnie, mógł zakochać się Bartosz Kapustka. - wyszeptała, składając na jego policzku całusa. Odwróciła się na pięcie, otworzyła drzwi windy, po czym wyszła. Zostawiła w niej Kapustkę w delikatnym szoku i rozmarzeniem w oczach, po dostaniu się do jego nozdrzy pięknych perfum, których właścicielką była szwagierka Leśniaka. 

♦♦♦

Znalezione obrazy dla zapytania bartosz kapustka łukasz teodorczyk

Co sądzicie o tym rozdziale? Ja jestem z niego, w części zadowolona, mam nadzieję, że i wam się spodoba. Nieco dłuższy niż poprzedni.
Pamiętajcie o komentarzach, one na prawdę bardzo motywują. A ostatnio, jest ich coraz mniej. 
Dziękuję wszystkim, którzy zostawiają po sobie ślad. Jestem wam bardzo, bardzo wdzięczna.
Pozdrawiam gorąco i do następnego rozdziału. 

czwartek, 10 listopada 2016

Rozdział XXII - 'To nie jest chyba życie dla mnie.'

12 komentarzy:
Barcelona, Hiszpania
11 wrzesień 2016 r.


      -To nie jest chyba życie dla mnie. - Julia westchnęła siadając na sofie obok Marysi, przeglądającej katalog ze ślubnymi ozdobami. Obie bardzo mocno zaangażowały się w pomoc przy organizacji ślubu i przyjęcia weselnego dla Kasi i Artura. Cieszyły się, że Jędrzejczyk zachował się tak, jak powinien to zrobić. Wziął odpowiedzialność. Wiedziały również, że prędzej czy później, w końcu coś między nimi będzie i co najważniejsze dziecko, będzie szczęśliwe. 
-Jesteś tu dopiero jeden dzień i już Ci się życie znudziło? - zapytała blondynka unosząc pytająco brwi. Szatynka jedynie wzruszyła ramionami wzdychając. Musiała przyznać, że zarówno piłkarki jak i piłkarze FC Barcelony okazali się być bardzo pozytywnymi osobami, które już pierwszego dnia zadeklarowały Polce pomoc, gdy będzie ona jej potrzebna. Sięgnęła na stolik po swój smartphone, jednak jej wzrok przykuła wizytówka, wystająca z notesu jej przyjaciółki. Zdziwiła się widząc imię i nazwisko napisane na niej dużą i elegancką czcionką. 
-Widziałaś się z Celią? - blondynka uniosła wzrok znad oglądanego katalogu i przeniosła swoje spojrzenie na szatynkę. Bała się jej reakcji, wiedziała, że może ją skrytykować a tego się bała. 
-Spotkałam ją wczoraj, gdy pokazywałam Twoje zdjęcia z prezentacji, jak się okazało, jej fotografowi. Spodobały się zarówno jej, jak i jej fotografowi. Zaproponowali mi pracę przy najnowszej kampanii. - Julia zrobiła wielkie oczy, zdziwiona słuchając słów wypowiadanych przez Marysię. Dobrze wiedziała, że Fabiańska czuje cel w pracy medycznej, wiedziała również, że fotografia jest jej miłością. I w przyszłości chciałaby realizować się w tym kierunku. A robiąc to u boku jednej z najlepszych modelek ostatnich lat, miała zagwarantowany sukces.
-No i? - ponagliła ją Kowalczyk opierając dłoń na oparciu dużej sofy. Uśmiechnęła się do blondynki mając ochotę usłyszeć dalszą część historii. 
-Mam dać im znać do środy. - dodała, po chwili. 
-Boisz się przyjąć propozycję, wiedząc, że to była Grzesia? - pokiwała szatynce z aprobatą głową. Julia wiedziała, że zdanie Krychowiaka w tej sprawie jest dla niej ważne. Była trochę jak ona. Bała się zaryzykować przyjaźni. Ona również zrezygnowałaby z kariery, gdyby tylko Arek zaprotestował. 
-Przyjaźnimy się i wiem jak trudno było mu pogodzić się ze zdradą Celii. I teraz co? Miałabym tak po prostu zacząć dla niej pracować, a on miałby później o to do mnie żal i nasza przyjaźń miałaby się skończyć? W jakiś chory sposób mi na nim zależy i jego przyjaźń jest dla mnie najważniejsza. - mówiąc to Marysia myślami była właśnie z Krychowiakiem, który robił dla niej wiele. Był w momentach, w których potrzebowała oparcia i ramienia do wypłakania się. Nie chciała stracić go przez podjęcie pracy dla Jaunat. 
-Porozmawiaj z nim, może on spojrzy na to inaczej. Medycyna jest tym co robisz, a fotografia tym co kochasz i on o tym wie. - Kowalczyk przytuliła przyjaciółkę i pocałowała ją w czoło. Miała nadzieję, że Krychowiak zrozumie, że to dla Fabiańskiej wielka szansa, schowa dumę do kieszeni i zachowa się jak facet.
-Masz rację, porozmawiam z nim. - uśmiechnęła się delikatnie. 
-No i to kochana lubię. To co idziemy na podbój Barcelony? - zapytała zeskakując z kanapy. 
-I teraz dobrze gadasz. - Fabiańska zaśmiała się głośno.
    Zanim jednak kobiety wybrały się na zwiedzanie stolicy Katalonii, Maria Fabiańska postanowiła zadzwonić do swojego przyjaciela i poprosić go o spotkanie w najbliższym terminie jaki mu przypasuje. Musiała przyznać, że praca u boku Celii Jaunat była dla niej spełnieniem marzeń skrywanych pod poduszką swojego łóżka, gdzieś w czeluściach swojego pokoju. Krychowiak zgodził się na spotkanie z Fabiańską i postanowił, że to on przyjedzie do Barcelony i zrobi to jeszcze dziś. Z jednej strony się ucieszyła, z drugiej zmartwiła. Bała się jego reakcji. Wiedziała, że tym co mu powie, może zaryzykować ich dotychczasową relację i tego bała się chyba najbardziej.  
Umówili się przy jednej z barcelońskich fontann. Powiedział, że może się chwilę spóźnić, ale ona postanowiła przyjść w umówione miejsce o czasie. Jednocześnie ułożyć sobie w głowie, to co miałaby mu powiedzieć. Trudno było jej się przyznać przed samą sobą, że chciałaby spełnić swoje marzenie, jeszcze z nastoletnich lat. Przysiadła na betonowym, niskim murku otaczającym piękną, podświetlaną fontannę w centrum niewielkiego parku w samym sercu stolicy Katalonii. Zastanawiała się jakiej reakcji Krychowiaka powinna się spodziewać. Dopuszczała do siebie myśl, że zawodnik paryskiego klubu może postawić ją przed trudnym wyborem. Albo kariera i znajomość z Celią, albo jej przyjaźń z nim. Przytłoczona przez ciężkie myśli, nie była w stanie usiedzieć w miejscu. Wstała z murka i powolnym krokiem przemierzała całą długość wyłożonego kostką brukową miejsca. Przystanęła w miejscu spoglądając na parę zakochanych krążących po parku. Podskoczyła w miejscu, gdy poczuła na swojej tali dłonie.
-Cześć. - Krychowiak uśmiechnął się do niej szeroko, gdy ta odwróciła w jego kierunku głowę. Odpowiedziała mu skromnym uśmiechem, co od razu dało mu do myślenia. Musiał przyznać, że prośba o spotkanie bardzo go zdziwiła. Nie miał zbyt pozytywnych przeczuć. Wiedział, że coś wisi w powietrzu. -Coś się stało, prawda? - spuściła jedynie głowę i błądziła swoim spojrzeniem po kostce brukowej. Nie wiedziała jak miałaby mu to wszystko wyjaśnić. Wzięła głęboki oddech, na krótką chwilę przymknęła powieki, po czym zamknęła jedną z jego dłoni w swojej. W tamtym momencie wiedział, że jego przypuszczenia były słuszne. 
-Spotkałam wczoraj Celię. - zmarszczył brwi. Jednak niczego nie skomentował, chcąc usłyszeć dalszą część historii Marysi. -Przyjechała do Barcelony ze swoim fotografem, Diego popracować nad najnowszą kampanią. Chciała zobaczyć zdjęcia z prezentacji Julki, pokazałam im. Byli pod wrażeniem, co mnie zaskoczyło. Zaproponowali mi współpracę z ich agencją. - ostatnie zdanie wypowiedziała wręcz szeptem. Bała się jego reakcji. Dla postronnego narratora mogłoby się to wydać dziwne. Byli prawdziwymi przyjaciółmi, którzy dla drugiego zrobiliby dosłownie wszystko. Takie przyjaźnie nie zdarzają się zbyt często.
-Nie zostaje mi nic innego jak Ci pogratulować. - uśmiechnął się do dziewczyny delikatnie, a na jej twarzy pojawiło się zdziwienie. Spodziewała się innej reakcji piłkarza. 
-Nie jesteś zły? - zapytała. Grzegorz jedynie pokiwał jej z dezaprobatą głową. Delikatnie pogładził jej policzek swoją dłonią, po czym założył kosmyk jej blond włosów za ucho. 
-To dla Ciebie szansa Mania, nigdy nie ośmieliłbym Ci przeszkodzić. A przy Celi takowy sukces masz murowany. Jest świetną modelką i zasługuje na świetną panią fotograf. - uśmiechnęła się delikatnie, słysząc jego słowa. Wspięła się na palce i musnęła swoimi wargami jego policzek, nieświadoma tego, jak bardzo blisko jego ust. Przeszedł go dreszcz, ale udało mu się ostatecznie nie pokazać przed nią swojej reakcji. -Mam nadzieję, że będziesz mnie odwiedzać, co? - dziękował sobie w duchu za to, że udało mu się zapanować nad swoimi emocjami. Ona pokiwała mu jedynie energicznie głową. Myślami była już wśród sesji zdjęciowych jakie miały ją czekać w najbliższej przyszłości. Praca medyczna była tym co sprawiało, że czuła się komuś potrzebna. Jednak fotografia w całości zdobyła jej serce.
 -Co powiesz na kolację? - zapytała, gdy wróciła na ziemię. Krychowiak uśmiechnął się do niej szeroko, po czym razem z siostrą Fabiańskiego udał się do mieszkania, które od wczoraj dziewczyna dzieliła razem z Julią Kowalczyk. 

Tarnów, Polska
12 wrzesień 2016 r.


     Beata Leśniak, kurator Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej oraz adwokat jednej z miejscowych kancelarii prawnych, zgasiła małą lampkę stojącą na dużym, drewnianym biurku i wrzuciła swoje wszystkie dokumenty do dużej, skórzanej torby. Założyła jesienny płaszcz, zapięła go i gdy miała wychodzić ze swojego gabinetu, ktoś cicho zapukał do drewnianych drzwi. Zdziwiła się, ale nacisnęła na klamkę i otworzyła drzwi swojego gabinetu. Jej zdziwienie sięgnęło wyższego poziomu gdy na progu jej gabinetu stanął Bartosz Kapustka. Uśmiechnął się do niej delikatnie i ku jej dodatkowemu zdziwieniu wyciągnął w jej kierunku pudełko czekoladek. Znała go z opowiadań jego matki, z nim samym widywała się bardzo rzadko, ale był według niej bardzo dobrym, młodym chłopakiem.
-Jedziesz już? - zapytał, z nutą rozczarowania w głosie. 
-Miałam taki zamiar, ale jeśli masz do mnie jakąś sprawę to zapraszam. - uśmiechnęła się do niego lekko. 
-To wiesz co, odprowadzę Cię i porozmawiamy. - pokiwała mu głową z aprobatą. Była ciekawa tego, o czym młody piłkarz chciał z nią porozmawiać. Musiała przyznać, że ciekawość zawsze była jej słabą stroną. Wziął od niej dużą torbę z zakupami zrobionymi podczas przerwy w pracy oraz jej aktówkę, co dodatkowo ją zdziwiło. Ostatecznie jednak nic nie powiedziała. 
-Coś się stało? - zapytała, gdy znaleźli się na parkingu pod urzędem miasta w Tarnowie. Piłkarz schował jej rzeczy do pakownego bagażnika samochodu jej męża, a jego przyjaciela Tomasza Leśniaka. Kapustka wziął głęboki oddech. Miał wrażenie, że pomysł, na który wpadł jest na tyle durny, że powinien go od siebie odgonić w momencie, w którym wpadł mu do głowy. Jednak wiedział również, że nie może zawieść swojej babci, który wierzy, że jest szczęśliwy. Obiecał jej, że zjawi się na jej urodzinach ze swoją miłością, której od pewnego czasu nie posiadał. Nie wiedział jak miałby to powiedzieć, jak ubrać w słowa prośbę, o której spełnienie chciał poprosić właśnie żonę Leśniaka.
-Pewnie wiesz, że moja babcia ma urodziny? - pokiwała mu twierdząco głową. Spuścił na chwilę głowę, jednak po krótkiej chwili uniósł ją i wbił w blondynkę swój wzrok. Bał się, że go wyśmieje. 
-A tak na prawdę u mnie nikt nie wie, że rozstałem się z Aśką, to znaczy wiedzieli, że mam dziewczynę, ale nigdy jej nie widzieli. Obiecałem im, że ich z nią poznam właśnie na urodzinach babci. - powiedział, bawiąc się rąbkiem swojej ciepłej bluzy. Kobieta uśmiechnęła się delikatnie pod nosem. Wiedziała już do czego zmierza młody pomocnik reprezentacji Polski. 
-Rozumiem, że mam poprosić Zosię, żeby udawała przed nimi Twoją dziewczynę? - uśmiech na jej twarzy sprawił, że piłkarz stracił nadzieję, na to, że nie zostanie wyśmiany. -Zgodzi się, w końcu, przecież ją uratowałeś. Z resztą sama się zastanawiała co zrobić, aby Ci się odwdzięczyć. - uśmiechnęła się do niego szeroko. Odetchnął z ulgą, słysząc wypowiedziane przez nią słowa. 
-Podziękuj jej ode mnie. 
-Podziękuję. Przywiozę ją dzień wcześniej, dobrze? - zapytała, a on zmarszczył brwi, tym samym reagując na jej pytanie. -Przecież, żeby udawała Twoją dziewczynę musi Cię najpierw poznać, nie sądzisz? - dodała, otwierając drzwi swojego samochodu, tym samym reagując na jego minę. 
-Racja. - odepchnął się od tylnych drzwi jej samochodu, pocałował ją w policzek i gdy chciał udać się w kierunku swojego domu, żona kucharza reprezentacji Polski zatrzymała go w pół kroku. 
-Wsiadaj podrzucę Cię. - rzuciła, wskazując na przednie siedzenie pasażera. Bartosz uśmiechnął się do niej delikatnie i po krótkiej chwili siedział już obok Beaty Leśniak. 
     

Nowy Targ, Polska
13 wrzesień 2016 r.

        Piotr Zieliński podjechał swoim terenowym samochodem na podjazd domu przy jednej z bocznych ulic miasta, znajdującego się nieopodal stolicy polskich Tatr. Oparł dłonie na kierownicy i wziął głęboki oddech. Rozmowa z Błaszczykowskim dała mu dużo do myślenia. Wiedział, że musi wszystko wyjaśnić, naprawić to, co zepsuł. Zdeterminowany, po krótkiej chwili opuścił samochód. Zamknął go pilotem i pewnym krokiem wkroczył na posesję rodziny Spałków. Wbiegł po drewnianych schodach prowadzonych na duży i pełen kolorowych kwiatów ganek. Kolejny raz westchnął, ale zapukał do drewnianych drzwi. Stał krótką chwilę, gdy usłyszał jak zamek puszcza. Klamka lekko drgnęła, drzwi zostały delikatnie uchylone i stanęła w nich niskiego wzrostu kobieta o jasnych włosach. Uśmiechnęła się na widok znanego jej piłkarza. 
-Dzień dobry pani Łucjo, jest Gabrysia? - zapytał. Lekarka pokiwała mu z aprobatą głową i gdy chciała wpuścić go do środka, na ganku stanęła jej córka z grabiami w ręku. Zamarła widząc Zielińskiego. Miała nadzieję, że nie będzie chciał z nią rozmawiać, że da jej spokój i możliwość zapomnienia o wszystkim. 
-To ja może dokończę obiad. - pani domu szybko wybadała sytuację. Postanowiła wycofać się i pozwolić im porozmawiać na osobności. Lubiła Zielińskiego i było jej szkoda tego, że nie byli już razem. Miała nadzieję, że jej córka przejrzy na oczy i zda sobie sprawę, że Zielińskiemu na prawdę na niej zależało.
-Po co tu przyjechałeś? - zapytała odstawiając grabie na miejsce, w którym wcześniej stały. Swoim wzrokiem próbowała unikać tego, który należał właśnie do niego. 
-Chcę porozmawiać i na pewno nie odpuszczę dopóki mnie nie wysłuchasz. - wiedziała, że to co powiedział jest prawdą. W takich sprawach on nigdy nie odpuszczał. To w nim kiedyś kochała i nadal swoją determinacją jej imponował. Musiała przyznać, że coś do niego nadal czuje, jednak nie jest w stanie mu zaufać. 
-A może ja nie chcę z Tobą rozmawiać. - minęła go, jednak nie udało jej się wejść do domu, ponieważ Zieliński chwycił w ostatnim momencie jej nadgarstek i przyciągnął ją do siebie. Wpił się w jej usta, odwzajemniła pocałunek. Musiała przyznać, że potrafił sprawić, że zapominała o całym świecie, o wszystkim co sprawiało jej przeszywający ból. Jednak w tym momencie racjonalne myślenie powróciło dużo szybciej niż działo się to, za każdym razem gdy łączył ich usta w namiętnym pocałunku. Oderwała się od niego i spojrzała prosto w jego oczy. Nie wiedziała, co powinna zrobić, co powiedzieć. Wiedziała jednak, że nie uda jej się o nim zapomnieć. -Spójrz mi prosto w oczy i powiedz, że mnie nie kochasz. - przejechał delikatnie palcami po jej policzku. Zmrużyła powieki. Jego dotyk działał na nią jak lekarstwo. Musiała przyznać, że miesiące bez niego nie były tymi, które pozwalały jej w pełni cieszyć się z życia. Nie potrafiła go okłamać, jego jedynego nigdy nie okłamała.
-Nie umiem Cię okłamać. - chwyciła jego dłoń i zamknęła ją w swojej. -Kocham Cię, ale nie umiem Ci zaufać. - dodała patrząc w jego tęczówki. Starł z jej policzka łzę, która chwilę wcześniej opuściła jej oczy. 
-Zrobię wszystko, żebyś mi zaufała. - odpowiedział przybliżając się do niej. -Nie zdradziłem Cię i boli mnie to, że wierzysz ludziom, których nie znasz. - pochylił się nad nią i ściszył swój głos. Swoim oddechem delikatnie gładził szyję brunetki. Sprawiał tym samym, że drżała, z czego zdawał sobie bardzo dobrze sprawę. -Udowodnię Ci, że nie miałaś racji. - musnął swoimi wargami jej szyję. Schował swoje dłonie do kieszeni sportowej kurtki i powolnym krokiem przemierzał drogę prowadzącą do czarnej furtki. Otworzył samochód oraz przednie drzwi. Oparł się o nie, uśmiechnął się do niej przelotnie i już po chwili odpalał silnik swojego auta. Wrzucił pierwszy bieg, odciągnął hamulec ręczny i ruszył z piskiem opon z podjazdu jej domu. 


♦♦♦

Znalezione obrazy dla zapytania selena gomez bridgit mendler

Witajcie kochane.
U was też biało za oknami? Jak podoba wam się rozdział? Wiem, że trochę krótki, ale jakoś za dużo nie chciałam w nim zawierać, aby ciekawsze zostawić na później. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. 
Pozdrawiam was bardzo gorąco, dziękując jednocześnie za wszystkie komentarze pod poprzednimi rozdziałami.

Jest jeszcze jedna sprawa. Chciałabym was bardzo przeprosić za brak rozdziałów na blogu o Piszczku. Gdzieś zgubiłam pomysł na opowiadanie o nim. Nie usunę go, ale trochę zmienię bohaterów oraz cały zarys historii. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. 
Zapraszam po informację : http://dont--let-me-down.blogspot.com/2016/11/przepraszam.html

Buziaczki ;*

czwartek, 3 listopada 2016

Rozdział XXI - 'Brałyście coś?'

14 komentarzy:


Warszawa, Polska
 01.09.2016 r.

     Samolot z Nowego Jorku wylądował na płycie warszawskiego lotniska równo z przypuszczeniami informacji. Mały chłopiec śpiący na niebieskiej poduszce został obudzony przez swoją mamę w momencie, w którym pasażerowie zaczęli opuszczać pokład samolotu polskich linii lotniczych. Mały szatyn z uśmiechem na ustach wyjrzał przez małe okienko, dostrzegając w nim lotnisko. Zaklaskał w dłonie, gdy jego mama zaczęła ubierać swój kremowy płaszcz. Podała chłopcu jego czerwoną kurtkę a po chwili stewardessa przyniosła również jego ciemne kule ortopedyczne, które z uśmiechem na ustach przyjęła na przechowanie od niskiej szatynki, siedzącej obok chłopca. Podczas lotu mały Kacper dał poznać się załodze lotu jako mądry i ciekawy świata chłopiec. Sprawił, że na twarzach zarówno załogi jak i pasażerów przez cały lot znajdowały się piękne uśmiechy. Opowiedział im swoją historię, zarówno wzruszając do łez, jak i wywołując uśmiechy na ich twarzach. Wszyscy bowiem doszli do wniosku, że Kacper Gromek jest bardzo dojrzałym chłopcem, który zdawał sobie sprawę, że mógł umrzeć. Wierzył jednak, że wszystko będzie dobrze i się nie pomylił. Poza tym, miał mamę, którą kochał i wujka, któremu zawdzięczał wszystko. Gdy z pomocą pilota samolotu opuścił jego pokład, pomachał zarówno jemu, jak i stewardessie, uśmiechnął się do nich szeroko i razem z mamą udał się do hali przylotów, uważnie stawiając, kule ortopedyczne. Cieszył się, że mógł już wrócić do Polski, wiedział również, że długo jeszcze nie wróci do pełnej sprawności fizycznej, ale mimo wszystko był szczęśliwy. Gdy dostrzegł w tłumie czuprynę swojego ukochanego wujka, uśmiechnął się szeroko i gdyby nie kule ortopedyczne i problemy z chodzeniem, na pewno podbiegłby do niego i rzucił mu się na szyję. Niestety nie mógł tego zrobić. Arek uśmiechnął się na widok swojego chrześniaka, schował za plecy dużego, pluszowego misia i skierował się pewnym krokiem do małego chłopca, którego oczy wręcz lśniły. Stęsknił się za nim, choć widywał go prawie codziennie, za pomocą skype'a. Wiedział jednak, że to nie to samo. Gdy stanął przed chłopcem, wyciągnął w jego kierunku pluszaka. Mały podtrzymywany przez mamę, wziął go w swoje ramiona, aby następnie znaleźć się w ramionach Milika. Klara natomiast poprawiła swoją torbę sportową, chwyciła metalową rączkę dużej walizki i odebrała od synka pluszowego misia, jednak najpierw umieściła kule ortopedyczne swojego synka w walizce, z której nieco wystawały.
   Piłkarz włoskiego Napoli, mógł odetchnąć głęboko. Każdej nocy, nie potrafił zasnąć nie myśląc o synu swojej kuzynki. Kochał go najmocniej na świecie i nie wyobrażał sobie, momentu, w którym by go zabrakło. Wiedział również, że Klara nie przeżyłaby straty malca. Dla niego poświęciła wszystko. Rzuciła studia w Dortmundzie, po tym gdy go urodziła zaryzykowała wszystko i oddała się roli matki w stu procentach. Jednak jedyną rzeczą, jaka mu nie pasowała to fakt, że kobieta unika tematu ojca chłopca i udaje, że nie słyszy pytań jakie na ten temat wszyscy jej zadają. Nie krytykował jej, ale sugerował, że to co robi nie jest dobre. Nie dając dziecku poznać ojca, zabiera mu najważniejszą osobę. Wątpił również w to, że domniemany ojciec Kacpra, wie w ogóle o jego istnieniu. Szanował ją i chyba właśnie dla tego nie drążył tego tematu, tak często jak inni z ich rodziny. 
    Choć Klara mówiła, że nie chcę mu robić kłopotu i że ma już zarezerwowany pokój w hotelu, piłkarz wjechał na parking hotelu, w którym na czas zgrupowania zatrzymała się reprezentacja Polski. Chciał nacieszyć się małym, więc zrobił na przekór swojej kuzynce. Na początku nie była zadowolona, jednak widząc uśmiech na twarzy synka ostatecznie skapitulowała. Dla niego zrobiłaby wszystko, nawet jeśli musiałby to ją cokolwiek kosztować. Wysiadła z samochodu jako pierwsza, z bagażnika wyciągnęła kule ortopedyczne należące do jej synka. Jednak chłopiec został porwany w ramiona Arka i z uśmiechem na twarzy razem ze swoim ukochanym wujkiem poniesiony do hotelu, w którym stacjonowała reprezentacja Polski. Klara Gromek natomiast zabrała z tylnego siedzenia swoją podręczną torbę, po czym zamknęła samochód swojego młodszego kuzyna. Po czym idąc w ślady dwóch mężczyzn udała się do hotelu. Uśmiechnęła się widząc jak jej syn przechodzi z ramion do ramion. Cieszyła się jego szczęściem.
-Młody to dla Ciebie. - powiedział w pewnym momencie Artur Jędrzejczyk wyciągając z kieszeni swojej bluzy reprezentacyjną koszulkę z numerem Milika i imieniem chłopca.
-To też. - Łukasz Fabiański podał chłopcu ogromnego pluszowego misia ubranego w koszulkę polskiej reprezentacji. 
-Dziękuję panom. - odpowiedział ze łzami w oczach. Klara oparła się o jeden z filarów i szczęśliwym wzrokiem obserwowała syna, kuzyna i polskich piłkarzy. Zamarła gdy w holu hotelu pojawiło się trzech bardzo dobrze znanych jej mężczyzn. Przełknęła głośno ślinę, mając nadzieję, że żaden z mężczyzn jej nie dostrzeże i nie pozna. Na początku tak było, niestety później Lewandowski wychwycił jej wzrok. Zrobił wielkie oczy i lekko szturchnął Piszczka stojącego obok niego. Piłkarz Borussi Dortmund również zamarł widząc stojącą nieopodal nich niską szatynką. 
-Klara?! - swoim stwierdzeniem zwrócili na siebie uwagę wszystkich piłkarzy, syna kobiety i jej kuzyna. Arek zmarszczył brwi i uważnie przyglądał się swojej kuzynce i przyjaciołom. Błaszczykowski uśmiechnął się delikatnie. Wyciągnął w kierunku chłopca dłoń. Kacper delikatnie zacisnął swoją na jego. Poznał swojego idola. 
-Jesteś synem Klary? - zapytał. Chłopiec pokiwał mu z aprobatą głową. Mężczyzna przejechał dłonią po włosach chłopca, uśmiechnął się do niego szeroko i puścił mu oczko. 
-Zna pan moją mamę? - tym razem chłopiec zadał pytanie. Jakub Błaszczykowski pokiwał mu z aprobatą głową.
-Znam, Twoja mama i bardzo ją lubię. - odpowiedział chłopcu były kapitan reprezentacji. Chłopiec wskazał ręką na niego, więc blondyn przybliżył się do małego Kacpra.
-Ja ją kocham. - powiedział cicho zakrywając usta dłonią, tak jak robią to piłkarze. Błaszczykowski zaśmiał się, a chłopiec poszedł w jego ślady. Milik natomiast nadal uważnie przyglądał się Lewandowskiemu i Piszczkowi, czym zwrócił uwagę Kuby. 
-A im co? - zapytał Jędrzejczyk.
-Widziałem mózgi schodzące z walizkami po schodach, więc za pewne były ich. - odpowiedział Błaszczykowski stając obok Klary Gromek. Przywitał się z nią przyjacielskim całusem w policzek. 
-Chodź stara powiesz mi dlaczego się nie odzywałaś. - objął szatynkę ramieniem. -Arek i chłopaki pójdą z Kacprem do kina, a Robert z Łukaszem dojdą do siebie. - zaśmiał się przechodząc obok grupki piłkarzy i już po chwili zniknęli za drzwiami hotelowej restauracji. 
-To na jaki film chcesz iść? - zapytał Michał Pazdan.
-Smerfy!!! - krzyknął chłopiec mocno przytulając się do swojego wujka. 


późnym popołudniem tego samego dnia ...

     Julia Kowalczyk wraz z Klarą Gromek postanowiły nadszarpnąć diety i udać się na sernik, który kusił je już od kilku godzin. Młodsza z kobiet z uśmiechem na twarzy stanęła przed Tomaszem Leśniakiem w kuchni hotelowej restauracji. Kucharz udał, że zastanawia się nad tym czy warto napocząć dzieło sztuki jego szwagierki, ostatecznie skapitulował krojąc dwa, duże kawałki wiedeńskiego sernika. Szatynka pocałował go w policzek, odbierając dwa białe talerzyki z kuszącą zawartością. Wróciła do restauracji i z szerokim uśmiechem na twarzy usiadła na przeciwko kuzynki Arka, która wpatrywała się w przejeżdżające nieopodal samochody. Przyjaciółkę Błaszczykowskiego polubiła już pierwszego dnia, gdy wraz z Arkiem i Bartkiem Kapustką przyjechali w odwiedziny do Stanów. Znalazła w studentce bratnią duszę i to chyba było dla niej najważniejsze. Choć Julia nie pytała, Klara wiedziała, że dziewczyna jest ciekawa, kto jest ojcem Kacpra. Ona sama wiele razy chciała wyjawić komuś tę tajemnicę, jednak nikomu nie ufała na tyle aby zdecydować się na taki krok. Było jej po prostu trudno. 
-Mały jest zakochany w chłopakach. - panującą w pomieszczeniu ciszę przerwała matka chłopca. Julia słysząc jej słowa uśmiechnęła się pod nosem. 
-A oni w nim. - odpowiedziała. Gdy chciała dodać coś jeszcze, obok niej stanął Łukasz Piszczek. 
-Chłopaki Cię szukają. - powiedział delikatnie uśmiechając się do dziewczyny. Kowalczyk westchnęła wstając z krzesła. Zostawiła talerz z sernikiem, jednak po chwili wróciła. Zabrała swój deser, po czym rzuciła Piszczkowi wymowne spojrzenie.
-Przecież bym Ci nie zjadł tego sernika. - rzucił przewracając oczami.
-Jakoś nie jestem tego pewna. - odpowiedziała i już po chwili zniknęła z ich pola widzenia. Na widok tego, że Łukasz siada na krześle wcześniej zajmowanym przez Julię Kowalczyk, Klara jedynie odwróciła wzrok. Konfrontacja z piłkarzem niemieckiej Borussi nie była tym czego w tamtym momencie chciała. 
-Spojrzysz na mnie? - zapytał w momencie, w którym zachowanie kuzynki Arka Milika nieco go zirytowało. Nie ukrywał tego, że był na nią zły, za numer sprzed sześciu lat, gdy ulotniła się z ich życia pewnego majowego dnia. 
-Czego ty ode mnie chcesz? - zapytała przenosząc wzrok na jego osobę. Piszczek próbował wyczytać cokolwiek z twarzy szatynki, niestety była idealną aktorką i nie okazywała swoich uczuć poprzez mimikę twarzy i gesty. Była nie do odczytania, była zamkniętą książką, która posiada jedynie okładkę, na pierwszy rzut oka idealną. 
-Dobrze wiesz czego chcę. - odpowiedział, kładąc dłonie na blacie restauracyjnego stolika. Jego wymowne spojrzenie dużo mówiło, jednak jedynie ona wiedziała co było dokładną jego treścią. Domyślił się wszystko, poskładał w jednolitą całość, był mądrzejszy niż myślała. A ona właśnie traciła kontrolę nad samą sobą, zdając sobie sprawę, że jej skorupa właśnie zaczyna pękać. 
-Nie wiem. - zaśmiał się słysząc jej odpowiedz i towarzyszące temu załamanie głosu. Nie umiała kłamać i wiedziała o tym bardzo dobrze. Jednak ukrywanie prawdy, wychodziło jej mistrzowsko od momentu, w którym na świat przyszedł jej syn, Kacper. 
-Nie umiesz kłamać. - zmarszczył brwi podpierając swoją brodę na dłoni opartej na drewnianym blacie stolika. Patrzył prosto w jej niebieskie oczy, domyślił się prawdy, jednak chciał ją usłyszeć od niej. 
-O co Ci chodzi? - zapytała uderzając palcami o blat stołu. Był to jedyny dźwięk jaki odbijał się głośnym echem w pomieszczeniu. 
-Kto jest ojcem Kacpra? - jego pytanie sprawiło, że nagle w pomieszczeniu ilość tlenu dla niej znacznie zmalała. Zrobiło jej się wyjątkowo gorąco a dłonie niebezpiecznie zaczęły się pocić. Tyle lat unikała konfrontacji z młodością spędzoną w niemieckim Dortmundzie. Tyle razy miała sobie za złe, że dała im się dosiąść do swojego stolika, w miejscowym barze. Była zła na siebie za relację w jaką z nimi weszła. W przyjaźń zawartą, z każdym z nich i miłość jakiej dotąd nie potrafiła się z siebie pozbyć. Żałowała, że wyjechała na studia do Niemiec. Gdyby mogła cofnęłaby czas i nie pozwoliła zdarzyć się temu, co się zdarzyło. Choć ostatecznie konsekwencji uniesień z Dortmundu nie żałowała. Gdyby nie one, to nie urodziłaby cudownego synka, jakim był Kacper. 
-Sądzę, że sam się domyśliłeś, skoro jesteś tak zdeterminowany aby się dowiedzieć. - mówiąc to zacisnęła mocniej usta, sprawiając, że jej oczy delikatnie się zaszkliły. Piszczek wychwycił to i w tamtym momencie przeklął w duchu samego siebie. Nie chciał sprawić szatynce przykrości swoją determinacją. To znajomość z młodszą od siebie dziewczyną pokazała mu prawdziwe priorytety. To dzięki niej dotarło do niego, że uczucia do Anny nigdy nie uda mu się w pełni unicestwić. To ona pokazała mu, że może prawdziwie kochać Ewę, czując coś jednocześnie do Anny i to pod jej wpływem poznał Grygier z Fabiańskim. Sprawił, że jego była ukochana odnalazła szczęście w ramionach jego przyjaciela. A teraz? Teraz sprawił, że runął cały mur jaki Klara zbudowała wokół siebie. 
-Domyśliłem, ale chcę wiedzieć czy się nie mylę. - odpowiedział delikatnie chwytając jej dłoń w swoją. Miał nadzieję, że szatynka pozwoli sobie pomóc i naprawi błędy, jakie popełniła. Chciał aby jej syn był szczęśliwy i miał nadzieję, że Gromek będzie na tyle mądra i zrobi to, co powinna była zrobić już pięć lat temu. Patrzyła na niego, wiedząc, że teraz odwrotu nie ma i że Piszczek nie odpuści. Zbyt dobrze go znała, aby sądzić, że jest inaczej. 
-Ty nic nie rozumiesz Łukasz. - powiedziała po chwili milczenia, które jedynie potęgowało siłę głuchej ciszy panującej w restauracji.
-Czyli, że mam rację i to Mat's jest ojcem? - zapytał, na co szatynka jedynie zaczęła błąkać swój wzrok po jasnych ścianach. Ostatecznie wbiła spojrzenie w Piszczka, a jej policzki zdobiły łzy. Żałował tego, że rozpoczął ten temat, nie chciał aby prawda tak ją zabolała. Jednakże Hummels był jego przyjacielem, który na prawdę kochał Gromek, jednak bał się zaryzykować. -Czemu nie powiedziałaś? - zapytał. Szatynka wzięła głęboki oddech, przymknął powieki i mocniej ścisnęła dłoń obrońcy Borussi Dortmund. 
-Nawet gdybym mu powiedziała, to nic by nie zmieniło. Kochał Melisę, a ja byłam jedynie odskocznią od codzienności. Powiedział, że to jedynie nic nie znaczący romans, że nas i tak by nie było. Dwa różne światy. Że jestem głupią dziewuchą, która wyobrażała sobie, że nagle na gruszce wyrosną śliwki a kocmołuch zmieni się w Kopciuszka. Gdy zrobiłam test ciążowy zrozumiałam, że to nie moja bajka i ona tak pięknie się nie zakończy. Spakowałam rzeczy, wróciłam do Tych, kilka miesięcy później powiedziałam wszystkim, że jestem w ciąży a o ojcu Kacpra nie chcę więcej słyszeć. Wiedziałam, że byli ciekawi kto nim jest, ale nie pytali. A gdy mały zachorował zdałam sobie sprawę, że mogę go stracić. Kocham Kacpra i chcę dla niego jak najlepiej. - w oczach Piszczka pojawiły się łzy. Nie sądził, że Klara została przez Mats'a potraktowana jak przedmiot, który można zmienić, gdy zmieni się wystrój wnętrza. 
-Rozstał się z Mel, zaraz po Twoim wyjeździe. - oboje usłyszeli w pewnym momencie znajomy głos. Kobieta zamarła widząc Manuel'a Neuer'a stojącego niedaleko Piszczka. Niemiecki bramkarz patrzył na szatynkę dziwnym spojrzeniem, a ona sama dziwiła się skąd wiedział o czym rozmawiali. Dopiero po chwili przypomniała sobie, że Neuer kiedyś miał dziewczynę z Polski. Zostawiła go, gdy poznała innego. Współczuła mu, jednak wiedziała, że prędzej czy później drogi Manuela i Łucji kolejny raz się skrzyżują. 
-Co tu robisz? - zapytał zdziwiony widokiem kolegi Piszczek. Neuer uśmiechnął się do niego delikatnie, machając mu przed oczami średniej wielkości kopertą. 
-Robię za posłańca dobrych wieści. - odpowiedział poszerzając swój uśmiech. Swoim zachowaniem zaciekawił nie tylko Piszczka. Klara również ciekawa była tych dobrych wieści.
-Jakich? - zapytał Polak. Niemiec jedynie rzucił mu dziwne spojrzenie, a gdy chciał odpowiedzieć na jego pytanie w restauracji pojawili się Julia, Marysia, Arek, Piotrek i Wojtek Szczęsny, a zaraz po nich w pomieszczeniu pojawili się Kuba Błaszczykowski niosący na rękach Kacpra, Robert Lewandowski, Łukasz Fabiański oraz Grzegorz Krychowiak. Cała dziewiątka zdziwiła się widokiem bramkarza reprezentacji Niemiec stojącego w restauracji. Ten natomiast przywitał wszystkich szerokim uśmiechem na twarzy. Wszyscy wymienili się pytającymi spojrzeniami.
-No jakie te wieści, powiesz w końcu, czy się zaciąłeś? - zapytała Klara, której udało się już dojść do stanu sprzed szczerej rozmowy z obrońcą biało - czerwonych.
-Nie zaciąłem, nie zaciąłem... - bąknął rzucając Klarze pełne politowania spojrzenie, na co ta jedynie prychnęła pod nosem. Zaśmiał się cicho i już po chwili stał na przeciw Julii, zszokowanej takim obrotem sprawy. 
-Wybacz kochana, ale byłem zbyt ciekawy, żeby nie otworzyć. - powiedział wskazując na tajemniczą kopertę, jaką chwilę temu wymachiwał przed oczyma Piszczka. -Jesteś w stu procentach zdrowa. - szepnął pochylając się nad nią. W jednej chwili jej twarz niebotycznie zmieniła swój wyraz. Nie wierzyła w to, co powiedział jej przyjaciel. Dopiero po chwili doszła do siebie i pierwszą rzeczą jaką zrobiła, było rzucenie się na szyję piłkarza. 
-Udusisz mnie. - wychrypiał, próbując nabrać powietrza, tak bardzo mu potrzebnego. Kowalczyk odskoczyła od niego jak poparzona.
-Przepraszam. - szepnęła, spuszczając głowę.
-Powiesz nam co się stało? - zapytał Milik zaciekawiony zachowaniem przyjaciółki. Spojrzała na niego uważnie, po czym uśmiechnęła się delikatnie. 
-Jestem zdrowa. - odpowiedziała i tym razem została zamknięta w ramionach piłkarza klubu z Neapolu. Marysia wtuliła się w stojącego obok niej Wojtka Szczęsnego, który jedynie uśmiechnął się pod nosem. Robert, Łukasz Fabiański, Grzegorz Krychowiak, Piotr Zieliński, Łukasz Piszczek i Klara Gromek również uśmiechnęli się szeroko słysząc dobre wieści. Kuba Błaszczykowski natomiast odetchnął z ulgą. Miał dla dziewczyny jeszcze jedną rewelację, o której postanowił jej nie mówić. Ukrywał ten fakt długo, postanowił ukryć go jeszcze jakiś czas. Cieszył się, że Julia mogła wrócić do życia, które kochała. Wierzył, że Kowalczyk będzie wybitną piłkarką. Był tego absolutnie pewien. 

    wieczór, tego samego dnia...

    Tomasz Leśniak wychylił głowę przez drewniane drzwi hotelowej restauracji. Zdenerwowanie można było złapać na jego twarzy. Siostra jego żony nie odbierała telefonu, a on bał się nie na żarty. Dziewczyna była dla niego jak siostra, a poza tym miał obawy, czy aby na pewno nic się jej nie stało. Za miesiąc miała rozpocząć pierwszy rok studiów, a jakby tego było mało tydzień wcześniej przyłapała swojego chłopaka w łóżku, z jej najlepszą przyjaciółką. Miał nadzieję, że uda mu się trafić na kogoś kto w jego imieniu mógłby złożyć jej małą wizytę. Zapakował porcję kolacji, wraz z pustą blachą upieczonego przez nią dwa dni wcześniej ciasta. Gdy miał wrócić do swojego królestwa z za rogu wyłoniła się postać Bartosza Kapustki, który właśnie zapinał suwak błyskawiczny swojej jesiennej kurtki. Zatrzymał go i z uśmiechem na ustach zaprosił do kuchni.
-Coś się stało? - zapytał Bartosz upijając ostatni łyk wody mineralnej ze swojej prawie pustej już butelki. 
-Mógłbyś coś dla mnie zrobić? - Kapustka pokiwał z aprobatą głową, dając do zrozumienia Leśniakowi, że zrobi dla niego wszystko, o co ten go poprosi. -Dziesięć minut stąd mieszka siostra mojej żony, martwię się o nią a na domiar złego ona nie odbiera telefonu. Mógłbyś pójść do niej z wizytą? - Bartek zastanowił się chwilę, ale odpowiedział twierdząco głową. W sumie i tak miał iść się przewietrzyć, więc nie było dla niego większą różnicą, jeśli miałby odwiedzić siostrę, żony Leśniaka. 
-Tu masz adres, daj mi znać jak będziesz u niej. 
-Jasne, nie ma problemu. - odpowiedział uśmiechając się do niego lekko.
-A, Bartek! - krzyknął kucharz, gdy piłkarz naciskał na klamkę i miał zamiar wyjść z kuchni. Odwrócił się w jego kierunku. Uśmiechnął się odbierając od niego pakunek. -Jest i dla Ciebie, jakbyś zgłodniał. - dorzucił uśmiechając się delikatnie.
-Dzięki. - odpowiedział mu dziewiętnastoletni piłkarz. 
   Kapustka spojrzał na kremową kartkę, na której Leśniak dbałym pismem zapisał dokładny adres, pod którym mieszkała szwagierka kucharza polskiej reprezentacji. Gdy miał wpisywać numer mieszkania na domofonie, ktoś wyszedł z klatki bloku, umożliwiając piłkarzowi wejście do środka. Tak zrobił. Wszedł na trzecie piętro, gdzie natrafił na ochroniarza budynku, który właśnie przechadzał się korytarzem. Posłał piłkarzowi przyjazny uśmiech i zniknął na schodach prowadzących w górę warszawskiego bloku. Kapustka ostatni raz rzucił okiem na kolorową kartkę, po czym rozejrzał się po korytarzu w poszukiwaniu drzwi z numerem 26. Pokiwał z politowaniem głową, gdy okazało się, że stoi obok nich od kilku minut. Cicho zapukał w nie i zrobił krok w tył. Chwilę później piłkarz usłyszał dźwięk przekręcanego klucza, a mosiężna klamka delikatnie drgnęła. Gdy w drzwiach stanęła średniego wzrostu szatynka z zaczerwienionymi policzkami, workami pod oczami i zakrwawioną dłonią, pomyślał, że dobrze, że Leśniak sam się tutaj nie pofatygował. Znał go i wiedział, że bez karetki do zawału by się nie obyło. Dziewczyna zdziwiła się widząc piłkarza na wycieraczce swojego mieszkania. 
-Tomek mnie przysyła. - powiedział, widząc jej zdziwione spojrzenie. Pokiwała lekko głową, otwierając drzwi szerzej i wpuszczając młodego pomocnika do swojego małego mieszkania. 
-Mógł zadzwonić, przyszłabym. - wypowiadając te słowa złapała się za nadgarstek. 
-Nie mógł się dodzwonić, więc przysłał mnie. - odpowiedział szatyn, kładąc pakunek na niskiej szafce w bardzo małym przedpokoju. -Gdzie masz apteczkę? - zapytał, zaglądając do dalszej części mieszkania. Dziewiętnastolatka lustrowała go wzrokiem i nie ukrywała przy tym lekkiego zdziwienia. Jednak wyminęła go i weszła do łazienki, wracając po chwili z małym koszyczkiem wypełnionym środkami pierwszej pomocy. Podała je piłkarzowi, ten znalazł interesujące go najbardziej, po czym wszedł z dziewczyną do łazienki, z której kilka chwil wcześniej wyszła. Usiadła na białym taborecie stojącym w rogu pomieszczenia. 
-Zapiecze. - uprzedził, otwierając buteleczkę wody utlenionej. Ostrożnie nalał na ciętą ranę kilka kropel piekącego płynu. Kątem oka zauważył jak dziewczyna przymyka powieki i zaciska wargi. Położył dłoń na jej ramieniu, czym nieco zdziwił dziewczynę. Przyłożył do rany gazę, po czym owinął dłoń wyciągniętym z opakowania bandażem. -Skończyłem. - oznajmił, odkładając koszyk na jedną z półek. Widząc jak dziewczyna w pewnym momencie staje się nie obecna, podszedł do niej, biorąc po drodze jedną z chusteczek higienicznych. Ukucnął przed nią, po czym delikatnie wytarł oba policzki. Zwrócił tym samym na siebie jej uwagę. Nie wiedział dlaczego, ale widok dziewczyny obudził w nim instynkt opiekuńczy, którego dotąd nie miał, nie wliczając w to opieki nad dwójką małych urwisów, których widywał ostatnio bardzo rzadko. Odkąd jego siostra wyjechała do Brazylii, widywał siostrzeńców raz na jakiś czas. 
-Dziękuję. - szepnęła uśmiechając się do niego bardzo niepewnie. Kapustka musiał przyznać, że szwagierka Leśniaka była właścicielką pięknego, bardzo uroczego uśmiechu. 
-Nie ma za co. - odpowiedział uśmiechając się do niej pewnie i ciepło. -Bartek. - dodał wyciągając w jej kierunku dłoń. Chwyciła ją, odpowiadając
-Zosia. 


w tym samym czasie, hotel ...

   Julia Kowalczyk siedziała na swoim łóżku w pokoju hotelowym dzielonym z Marysią. Blondynka właśnie brała prysznic, gdy telefon szatynki zaczął wydawać z siebie charakterystyczne dźwięki. Wzięła go do ręki a na wyświetlaczu pojawił się dziwny, zagraniczny numer, mimo to odebrała.
-Tak, słucham? 
-Pani Julia Kowalczyk? - mocny męski głos, z nieco łamliwym językiem polskim dotarł do jej bębenków. Zdziwiła się, mając wrażenie, że już kiedyś takowy głos słyszała.
-Zgadza się. Kto mówi?
-Julio Gonzales, jestem menadżerem żeńskiej sekcji piłki nożnej FC Barcelony, mieliśmy tę przyjemność rozmawiać ze sobą dokładnie dwa lata temu. Może pamięta pani? - słysząc zdania jakie wypowiedział, nieco się zdziwiła. Minęła dobra chwila zanim złożyła słowa jakie chciała wypowiedzieć w jego kierunku. 
-Pamiętam.
-Cieszy mnie ten fakt. Rozmawiałem dziś rano z panem Neuer'em i dowiedziałem się, że wyniki badania, które jakiś czas temu pani wykonywała nie były do końca wiarygodne. A powtórzone w berlińskiej klinice wykluczyły chorobę serca. W związku z tym, w imieniu władz klubu FC Barcelony chciałbym zaproponować pani powtórne podpisanie kontraktu z 2014 roku. Czy jest pani nadal zainteresowana grą dla Blaugrany? - zaparło jej dech w piersiach, gdy usłyszała końcowe pytanie, jakie zadał jej przedstawiciel hiszpańskiego klubu. Nie mogła oddychać, z myślą, że to co straciła miałoby do niej wrócić. Po dłuższej chwili na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech. 
-Oczywiście, że jestem. - odpowiedziała przepełnionym radością głosem. 
-W związku z tym widzimy się w następną sobotę w siedzibie FC Barcelony o godzinie 15. Klub pokryje koszty pani przelotu i zakwaterowania. Może pani przyjechać z osobą towarzyszącą. Bilety lotnicze powinny do pani dotrzeć w ciągu czterech dni. Mam nadzieję na owocną współpracę. Będę się z panią jeszcze kontaktować w sprawie podpisania kontraktu i prezentacji pani osoby. Życzę miłego wieczoru i dobrej nocy. - mężczyzna rozłączył się za nim Julia zdążyła odpowiedzieć na jego życzenia. Odłożyła telefon na łóżko i jeszcze chwilę dochodziła do siebie. 
-Tak!!! - krzyknęła, gdy zdała sobie sprawę z tego co właśnie usłyszała. 
-Co się stało? - zapytała przestraszona Marysia, która właśnie opuściła łazienkę. Rzuciła przyjaciółce wyczekujące spojrzenie. Kowalczyk podniosła się z łóżka i stanęła przed przyjaciółką. 
-Dzwonili z Hiszpanii. - odpowiedziała jej szatynka uśmiechając się przy tym szeroko. Maria zachęciła ją do dalszego wywodu ruchem dłoni. - Chcą mnie w Barcelonie! - krzyknęła, rzucając się w ramiona lekarki. Blondynka razem z nią skakała po pokoju i krzyczała w niebo głosy, co sprowadziło do ich pokoju wszystkich piłkarzy polskiej kadry zaciekawionych krzykami i piskami dochodzącymi z pokoju siostry Fabiańskiego i przyjaciółki Błaszczykowskiego.
-Co się stało? - zapytał zdziwiony i trochę przerażony Jakub. Marysia i Julka stanęły jak na baczność uważnie przyglądając się piłkarzom wyczekującym odpowiedzi na zadane przez Błaszczykowskiego pytanie. Fabiańska dźgnęła łokciem szatynkę, która jedynie w dziwny sposób się do nich uśmiechała.
-Brałyście coś? - zapytał Fabiański, nie ukrywając swoich podejrzeń. Jego siostra jedynie teatralnie puknęła się palcem w czoło, co ten skomentował jedynie machnięciem dłonią. 
-Powiedzcie co się stało, bo na serio będziemy nawet skłonni uwierzyć w to, że coś ćpałyście. - powiedział Milik stojący obok Fabiańskiego. Kowalczyk rzuciła Marysi spojrzenie, na które blondynka odpowiedziała szerokim uśmiechem na twarzy, które miało dodać otuchy szatynce. Niestety dziewczyna z radości, nie była w stanie teraz wykrztusić nawet jednego słowa.
-No. - ponaglili je Artur Jędrzejczyk i Wojciech Szczęsny ciekawi powodu tak euforycznej radości obu kobiet. 
-Dobra ja powiem... - zaczęła siostra Fabiańskiego. - Ale mówię przy świadkach, że jako Twój menadżer życzę sobie dziesięciu procent Twoich dochodów... - dodała rzucając przyjaciółce spojrzenie i słodki uśmiech. Kowalczyk jedynie pokiwała jej twierdząco głową, dając tym samym przyzwolenie na taki obrót spraw. Swoimi słowami siostra bramkarza jedynie zaciekawiła piłkarzy jeszcze bardziej. Blondynka objęła ramieniem szatynkę i uśmiechnęła się szeroko i bardzo słodko do zebranych w pokoju piłkarzy. - Jako nowy menadżer Julii Kowalczyk obwieszczam wszem i wobec, że nasza kochana pani asystent trenera reprezentacji Polski, Adama Nawałki ... - urwała, chcąc wprowadzić nieco dramaturgi. 
-Maryśka, mów!!! - na twarzy Piszczka można było zauważyć irytację.
-Okay, okay. - uniosła dłonie w geście kapitulacji. -Otóż, stojąca obok mnie Julia Kowalczyk od przyszłej soboty będzie nosiła na sobie barwy FC Barcelony. - na twarzach wszystkich piłkarzy namalowało się zdziwienie, niedowierzanie, lekki szok. 
-Jak będą tak stać jeszcze przez dziesięć minut, to wyłapią wszystkie warszawskie muchy. - szepnęła Julia nadal uśmiechając się do oszołomionych członków kadry reprezentacji Polski. 
-Spokojnie, są w szoku. Wiesz, żaden z nich nie jest wystarczająco dobry, żeby zainteresowała się nimi FC Barcelona. - odpowiedziała jej Marysia uważnie lustrująca, każdego z nich. Jako pierwszy z letargu wyrwał się Grzegorz Krychowiak, podbiegł do dziewczyny i porwał ją w swoje ramiona. 
-Nie no młoda, po prostu jestem zazdrosny. Gram w piłkę tyle lat, a mnie czegoś takiego nie zaproponowali. - uśmiechnął się do niej szeroko.
-Jesteś boiskową miernotą i sierotą, która nie jest wstanie trafić w piłkę. Ja się im nie dziwię. - skomentował Szczęsny przytulając Julię. Krychowiak rzucił mu pełne politowania spojrzenie. 
-I mówi to ten, który zarówno w klubie jak i w reprezentacji pełni funkcję chłopca do podawania piłek. - rzucił z uśmiechem Krychowiak, po czym oberwał od bramkarza książką należącą do jednej z kobiet w głowę. 
-Jednym słowem wszyscy Ci z całego serca gratulujemy. - powiedział rozanielony Lewandowski. 
-A ja jestem z Ciebie dumny. - dodał Kuba Błaszczykowski przytulający szatynkę do swojej piersi. Cieszył się jej szczęściem, był z niej dumny. Bolało go najbardziej, to co przed nią ukrywał. Miał jednak nadzieję, że już nie długo wszystko będzie mogło się wyjaśnić. 
-Ja też. - dodał Milik, gdy zdołał dopchać się do przyjaciółki. -Odwiedzisz mnie w Neapolu? - zapytał z uśmiechem. 
-A ty mnie w Barcelonie? - pokiwał jej z aprobatą głową. 
-A ja to co, pies? - zapytał naburmuszony Zieliński. Arek Milik westchnął, Julia natomiast uśmiechnęła się do Zielińskiego szeroko i objęła go w pasie.
-Ty też musisz przyjechać. - powiedziała, po czym polski pomocnik przytulił ją do siebie i delikatnie pocałował w czoło. Wychwycił moment, w którym wzrok stojącej obok Błaszczykowskiego, Gabrysi znalazł się na jego osobie. Zatracił się w jej oczach przepełnionych nieznanym mu dotąd wyrazem. Ona jako pierwsza spuściła wzrok wiedząc, że gdy tego nie zrobi wszystkie wspomnienia do niej wrócą. Tego nie chciała. Pocałowała Błaszczykowskiego w policzek i wyszła z pomieszczenia. Piotr nie zareagował, jednak wychwycił spojrzenie Jakuba, mówiące jedno, odzyskaj ją. 


♦♦♦

Znalezione obrazy dla zapytania łukasz piszczek robert lewandowski

     Witajcie!!!

Przybywam z rozdziałem dwudziestym pierwszym. Mam nadzieję, że wam się spodoba. 
Dziękuję wam za wszystkie komentarze pod poprzednimi rozdziałami.
Rozdział 22 w czwartek (10.11).
Pozdrawiam gorąco.