piątek, 28 lipca 2017

Rozdział XXXIX ~"I ślubuje Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską."

6 komentarzy:


    Delikatne promienie słońca otulały piękny mały, drewniany kościół w jednej z podkarpackich parafii. Czerwony dywan rozwinięty po samym środku, otoczony po bokach białymi lampionami, wiankami z pięknych kwiatów i płatkami białych róż w niektórych miejscach. Wysokie, drewniane ławki również w pewnych miejscach ozdobione były bukietami świeżych, bardzo gustownych kwiatów, przewiązanych na przemiennie zieloną, czerwoną i białą wstążką. Na ołtarzu również stały donice i wazony, z pięknymi ciętymi kwiatami w trzech kolorach, które w życiu obojga bardzo dużo znaczyły. Dla Artura były znakiem jego klubu, dla Kasi były ulubionymi kolorami jej zmarłego na raka taty.
    Liliana Kozłowska i Marysia Fabiańska ubrane w spodnie dresowe i jasne podkoszulki z uśmiechami na twarzach przyglądały się swojej pracy, którą od piątej rano obie wykonywały z niesamowitym zapałem. Zależało im na tym, żeby ten dzień był idealnym dla Kasi i Artura. Dlatego chciały, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Przyglądając się wyglądowi kościoła miały wrażenie, że chyba im się to udało.
-No, no moje kochane odwaliłyście kawał dobrej roboty. - powiedział Grzegorz uśmiechając się do obu kobiet, gdy wraz z Łukaszem Teodorczykiem weszli do świątyni. Kobiety wymieniły się porozumiewawczymi spojrzeniami, po czym Marysia wbiła w Krychowiaka wymowne spojrzenie, którego on nie zrozumiał a z którego miny Teodorczyk próbował nie wybuchnąć śmiechem patrząc na wagę miejsca, w którym się znajdowali.
-No co? - zapytał zdziwiony czując na sobie drażniące spojrzenie ukochanej.
-Typowi faceci. - bąknęła pod nosem. Liliana zaśmiała się cicho widząc minę Grześka.
-Wyręczę Marysię. Dojrzeliście salę weselną? - zapytała Kozłowska wbijając w nich swoje spojrzenie. Obaj się wyprostowali, odetchnęli i uśmiechnęli w kierunku kobiety.
-Byliśmy na sali, wszystko uważnie obejrzeliśmy, z personelem rozmawialiśmy i mamy pewność, że to będzie świetne wesele. - odpowiedział jej Krychowiak dziwnie uśmiechając się do stojącego obok niego Łukasza. Lilka jedynie westchnęła, a na twarz Marysi wkradł się cień mordu. Gdyby mogła zabiłaby go gołymi rękoma.
-Wiesz co, jeśli chcesz Grzesia zabić to może za kościołem, tutaj nie ma co niszczyć dekoracji. - powiedziała Julia, która ku ich zdziwieniu pojawiła się w progu kościoła z małą dziewczynką na ramionach, którą znały tylko Liliana i Marysia.
-Ciocia ma rację! - zawtórowała jej mała Bernadeta, co sprawiło, że Liliana zamarła słysząc słowa swojej pięcioletniej córki. Nie taką zostawiała ją pod opieką Julii i Arka. Oj, wiedziała, że się z nimi za zepsucie dziecka policzy.
-Co ty z Berdzią zrobiłaś? - spytała Fabiańska uśmiechając się do małej dziewczynki, która wpatrywała się słodkimi oczami w mamę, którą ostatnio rzadko widuje.
-O nie, na mnie to nie zwalicie dokonania tej demoralizacji. Arek, Piotrek, Bartek i Mariusz zakochali się w niej i doszli do wniosku, że muszą ją sobie wyrobić, żeby jak będzie większa potrafiła spuścić po brzytwie napalonego nastolatka. - opowiedziała, posyłając Lilianie delikatny i przepraszający uśmiech.
-Lili zabijesz ich po weselu, dobrze? - spytała Marysia uśmiechając się do przyjaciółki i opatuliła ją swoim ramieniem.
-Czekajcie, czyim dzieckiem jest ta dziewczynka? - zapytał nieco zdziwiony Krychowiak. Na twarzy Teodorczyka również pojawił się lekki szok. Pięcioletnią Bernadettę widzieli pierwszy raz w życiu.
-Mamy. - odpowiedziała uśmiechnięta wskazując palcem na Lilianę, która jeszcze nie zdążyła ochłonąć po rewelacjach jakie usłyszała.
-Masz córkę? - spytał niepewnie Łukasz. Kozłowska jedynie przytaknęła mu ruchem głowy.
-I nic mi nie powiedziałaś, a myślałem, że się przyjaźnimy! - rzucił wyraźnie obrażony Krychowiak. Maria przewróciła jedynie oczami, westchnęła rozwodząc się w myślach nad głupotą i dziecinnością swojego chłopaka.
-Nie przejmuj się nim. - szepnęła do Liliany, która słowami Grzegorza najwyraźniej się przejęła. Pomocnik reprezentacji miał rację. Odkąd zaprzyjaźniła się z Marysią, dobry kontakt znalazła również z nim i gdy potrzebowała pomocy, on jej pomagał. Zrobiło jej się głupio, że zataiła przed nim fakt, że od pięciu lat jest szczęśliwą mamą kochanej Bernadetty.
-Jest dwunasta o czwartej jest ślub jak tak dalej pójdzie to będziecie na tym ślubie wyglądały najgorzej. - zarówno Liliana, Marysia jak i Julia spojrzały na stojącego za tą ostatnią Arka z przerażeniem. Dopiero teraz zdały sobie sprawę, że do ślubu zostało raptem kilka godzin a one wyglądały jak brzydkie kaczątka. Ruszyły szybkim krokiem w kierunku wyjścia z kościoła.
-Policzę się z Tobą po weselu! - syknęła Kozłowska wprost do ucha młodego piłkarza. Przestraszył się, z opowiadań skoczków narciarskich słyszał, że z młodą kobietą nie ma żartów. Wiedział, że musi ją jakoś udobruchać jeśli razem z kumplami chcę jeszcze kilka lat pograć w piłkę. Przełknął głośno ślinę układając w myślach treść listu, który Julia miałaby przeczytać na jego ewentualnym pogrzebie.

 godzina 15:40 

Zaproszeni przez parę młodą goście uroczystości zaślubin zaczynali gromadzić się na i przed terenem kościoła. Pięknie ubrane kobiety, z idealnie uczesaną fryzurą i towarzyszący im mężczyźni w idealnie skrojonych garniturach, pod świetnie dobranymi i wywiązanymi krawatami. Wymieniali się z innymi gośćmi uroczymi, miłymi uśmiechami i skinięciami głowami. Ten dzień miał być najpiękniejszy i nawet pogoda o tym dobrze wiedziała, bo tego dnia świeciło piękne słońca a na niebo poza kilkoma błękitnymi chmurkami nie było nic niepokojącego.
  Marysia Fabiańska z uśmiechem na twarzy chwyciła rączkę małej Bernadetty, która od kilku minut słodko wtulała się w tors Krychowiaka uważnie wyglądając na swoją mamę, która wraz z Panną Młodą miała pojawić się pod kościołem lada chwila.
-Spać Ci się chcę skarbie? - spytał Grzegorz słysząc jak pięcioletnia córka Liliany cicho ziewa wtulając się mocniej w jego klatkę piersiową. Dziewczynka spojrzała na stojącą obok Grześka Marysię, która uśmiechnęła się do niej promiennie przecierając oczki. Kozłowska była cudnym dzieckiem, jak na swój wiek bardzo mądrym i co dla niej samej dziwne nigdy nie spytała Liliany o swojego ojca. Jakby przeczuwała, że nie jest to zbyt łatwa kwestia dla młodej agentki sportowej. Marysia spojrzała w pewnym momencie do wózka w którym słodko spała mała Tosia Jędrzejczyk. Uśmiechnęła się lekko. Sama chciała zostać mamą, móc zostać żoną i mieć kogoś do kogo mogłaby się przytulić, pocałować, wygadać się. Miała Grzegorza, ale życie na odległość nie należało do najłatwiejszych a mimo to było im razem dobrze. Choć ona marzyłaby o innym życiu, o byciu blisko siebie, o wspólnym życiu.
-Coś się stało kotek? - spytał Krychowiak zauważając smutny wzrok swojej ukochanej, gdy ta wpatrywała się w małą dziewczynkę śpiącą w wózku dziewczynkę.
-Nic Grzesiu, nic. - odpowiedziała uśmiechając się do niego i poprawiła kolorowy kocyk małej latorośli Artura Jędrzejczyka.
-Ciocia a ty kochasz wujka? - spytała w pewnym momencie dziewczynka spoczywająca na ramionach Grzegorza. Słysząc jej pytanie Krychowiak uśmiechnął się do Marysi stawiając ją w niezbyt łatwej sytuacji. Wiedziała, że odpowiedź na pytanie zadane przez córkę Liliany jest tylko jedna.
-No pewnie, że kocham. - odpowiedziała, całując Grzegorza w policzek i gdy zobaczyła minę dziewczynki, również na jej policzku złożyła krótkiego całusa.
-Widzisz misiu ciocia mnie kocha. - powiedział dumnie i po chwili zniknął razem z nią w tłumie, kierując się do swoich kolegów z reprezentacji stojących na schodach prowadzących do pięknego, drewnianego, starego kościoła. Fabiańska jedynie pokręciła zabawnie głową i westchnęła.
-Gdzie zgubiłaś swojego księcia? - spytał niby poważnie brat blondynki. Marysia spojrzała na Łukasza posyłając mu delikatny uśmiech. Cieszyła się, że jej brat zaakceptował jej wybór. Sądziła nawet, że miał na to wpływ fakt, że znali się od wielu długich lat i na prawdę się lubili.
-Porwał Bernadettę i zniknął w tłumie. - odpowiedziała zgodnie z prawdą.
-Choć nie daje po sobie poznać, to ucieszyłby się z wieści o dziecku. - powiedział a ona zachłysnęła się wdychanym powietrzem.
-Co? - spytała zdziwiona i nieco zaskoczona jego słowami.
-Jesteście już w takim wieku, że moglibyście postarać się o dziecko. Nie ukrywam, że z chęcią zostałbym wujkiem. - rzucił wypychając pierś do przodu.
-Mógłbyś postarać się o rodzeństwo dla Janka. - odpowiedziała.
-Skąd wiesz czy już tego nie zrobiłem? - spytał. Dopiero wtedy obok niego pojawiła się Ania z Janem na rękach.
-Ania jest w drugim miesiącu. - szepnął wprost do ucha siostry, która uśmiechnęła się szeroko do swojej bratowej. Cieszyła się, że Łukasz w końcu doczeka się kolejnego dziecka.
-Gratulacje, kochani. - powiedziała przytulając bratową.
    I właśnie wtedy pod kościół podjechał biały ekskluzywny samochód, z którego po krótkiej chwili wysiadł ubrany w idealnie wykrojony czarny garnitur z błękitnymi wstawkami przy kołnierzu, guzikach, kieszeniach oraz poszetce Pan Młody. Poprawił czarny krawat, uśmiechnął się do stojących nieopodal nich, jego rodziców. Podszedł do tylnej części samochodu, otworzył drzwi, przez które wysiadła ubrana w piękną, białą suknię obszytą koronkami Kasia, której wyglądu tego dnia zazdrościły wszystkie panie. Po krótkiej chwili pojawili się obok nich ich świadkowie Łukasz Teodorczyk i Liliana Kozłowska, którzy praktycznie wcale nie ustępowali wyglądowi pary młodej. Teodorczyk ubrany był, tak jak Artur w czarny, idealnie wykrojony garnitur z tą różnicą, że wstawki były koloru czerwonego. Liliana natomiast miała prostą, długą, ciemnoczerwoną suknie z koronką przy biuście, przy rękawach i na dole. Aby dorównać wzrostem Teodorczykowi musiała włożyć wysokie buty, za którymi nie przepadała.

-A jeśli się rozmyśliła? - zapytał poważnie stając tuż za Jędrzejczykiem. Pożałował swojego pytania, gdy poczuł na sobie mordercze spojrzenie Liliany na swojej osobie. Katarzyna miała zostać doprowadzona przed ołtarz przez swojego ojczyma, drugiego męża swojej mamy z pochodzenia Kanadyjczyka, Jeremiego.
-Lili zabij go za mnie! - warknął w kierunku dziewczyny. Kozłowska jedynie uśmiechnęła się do niego słodko i po chwili uderzyła niespodziewającego się tego Łukasz w plecy. On jedynie syknął cicho z bólu jednak nie dał poznać tego po sobie przed gośćmi weselnymi.
-Przecież tylko żartowałem. - powiedział, co spotkało się z dość nieprzyjaznymi spojrzeniami zarówno Artura jak i Liliany.
-Nie pogrążaj się. - bąknęła. Stanęła między nimi i poprawiła krawat Artura, który od dwóch minut zaczął go poluźniać, przez co jedynie pogorszył swój wizerunek.
-Dzięki. - szepnął, posyłając jej delikatny uśmiech.
-Nie uciekła, zobaczysz, że zaraz tu będzie. Przyjechała z nami, cały dzień cieszyła się z waszego ślubu. Jesteś świetnym facetem i ja na jej miejscu nie uciekłabym Ci z przed ołtarza. - gdy to powiedziała nieco poprawiła mu humor. I jakby na jej słowa w progu kościoła pojawiła się Kasia wraz z Jeremim. Uśmiechnięty i dumny mężczyzna chwycił jej dłoń. Szepnął jej coś na ucho, a ona spojrzała w kierunku Artura czułym wzrokiem, pełnym miłości spojrzeniem. Jeremi Novak był mężem jej mamy od ponad piętnastu lat. Poznała go trzy lata po śmierci Wojciecha, jej ojca. Novak był i jest dla niej ważny tak samo jak jej mama i teraz Tosia i Artur, którzy mieli być jej osobistą rodziną. Spełnieniem marzeń, najskrytszych marzeń.
-Bądźcie szczęśliwi. - powiedział Jeremi podając Arturowi dłoń swojej pasierbicy. Jędrzejczyk posłał postawnemu mężczyźnie uśmiech odbierając od niego dłoń Katarzyny, która za kilka chwil miała zostać jego żoną.
 
   -Ja Artur biorę sobie Ciebie Katarzyno za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że nie opuszczę Cię aż do śmierci. 
   -Ja Katarzyna biorę sobie Ciebie Arturu za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że nie opuszczę Cię aż do śmierci. 

 Liliana stojąca kilka metrów od nich widziała w oczach zarówno Artura i Kasi to, czego szukała od samego początku. Uczucie, które już dawno zdobyło ich serca. A ten ślub miał im to tylko dobitnie pokazać.
-Tylko się nie rozpłacz. - szepnął jej Łukasz widzący jej wyraz twarzy.
-Spróbuję. - odszepnęła uśmiechając się delikatnie.

*

  -I musiałeś tak długo się opierać? - spytał Teodorczyk, gdy razem z Arturem stali w rogu sali i uważnie obserwowali dobrze bawiących się gości i szalejące na parkiecie pannę młodą i jej świadkową. 
-Ja? To Kaśka nie chciała się zgodzić na ślub. - odpowiedział z wyrzutem w kierunku nieco wyższego od siebie mężczyzny, będącym jego świadkiem i kolegą z kadry.
-Opłaciło Ci się poczekać. Masz piękną żonę. - rzucił Arek pojawiając się obok nich. 
-Trzymaj Julkę, żeby Ci nie uciekła. - syknął, na co Łukasz parsknął śmiechem. 
-Przestańcie. Każdy z was ma niesamowite partnerki, powinniście się cieszyć. - powiedział Teodorczyk klepiąc obu w ramiona. On nadal był sam, jednak nie szukał miłości na siłę. Już raz mu nie wyszło, nie chciał kolejny raz się sparzyć. 
-A ty? - spytał Michał, który pojawił się obok nich z kieliszkiem wina. 
-A mi na razie wystarczy miłości. - skomentował krótko i uśmiechnął się do nich lekko.
-Porywam Cię. - niespodziewanie przed nimi pojawiła się rozbawiona Julia. I ku zdziwieniu swojego chłopaka zaproponowała taniec Teodorczykowi. Ten jedynie spojrzał na Arka stojącego obok niego. Milik jedynie uśmiechnął się lekko i już po chwili Łukasz razem z Julią królowali na parkiecie. 
-Trzeba mu znaleźć dziewczynę. Chłopak jest na prawdę porządny a w miłości szczęścia nie ma. - skomentował Jędrzejczyk. Milik i Pazdan pokiwali mu z aprobatą głową, byli tego samego zdania co on. Lubili Łukasza i nie chcieli, żeby ten się zmarnował jeśli chodzi o miłość.
-Spróbujemy obmyślić plan na zgrupowaniu za tydzień. - rzucił Michał i zniknął przy środkowym stole, gdzie wraz z koleżankami siedziała jego ukochana. 
-To ja porywam Ciebie Arek skoro Julia bryluje z Łukaszem. - powiedziała Liliana stając obok Arkadiusza. Ten posłał jej uroczy uśmiech i po chwili razem z nią poruszał się w rytm klubowej muzyki na dużym parkiecie, pełnym wirujących par. 

♦♦♦

Podobny obraz

Miałam zakończyć to opowiadanie po tym rozdziale, ale przecież główne wątki w tym opowiadaniu nie zostały zrealizowane, więc musicie jeszcze trochę wytrzymać. Mam nadzieję, że dacie radę. 
Mamy ślub, na który już długo czekaliście. Jak wasze opinie?

Następny w przyszły czwartek ( o ile się wyrobię).

Pozdrawiam was gorąco.
Czekam na wasze komentarze i gorąco pozdrawiam. 
Buziaczki. ;)

Evie.



niedziela, 16 lipca 2017

Rozdział XXXVIII ~ "(...) to Jędza będzie kupował mi nowy samochód."

6 komentarzy:
Lipiec 2017 r.

Warszawa, Polska.



   -Nie wiem jakim cudem udało Ci się ich do tego ślubu namówić, ale jestem pod wrażeniem Twoich umiejętności psychologiczno - pedagogicznych. - Liliana zaśmiała się pod nosem słysząc dość obszerny komplement z ust piłkarza reprezentacji Polski. Cóż, wieść o podjęciu decyzji o ślubie przez Jędrzejczyka i Kasię rozniosła się w dość szybkim tempie, ku uciesze wszystkich im bliskich osób. Od momentu, w którym dowiedzieli się o ciąży Woźnickiej kibicowali jej i Jędrzejczykowi, robiąc dosłownie wszystko aby owa dwójka ostatecznie stanęła na ślubnym kobiercu. I choć trwało to dość długo, to w ostatecznym rozrachunku udało im się dowieść zaplanowanego wcześniej wspólnego celu. Lilkę cieszył fakt, że Kasia w końcu dała swoim uczuciom dojść do głosu i podjęła najważniejszą decyzję. Decyzję, której nie powinna nigdy w życiu pożałować. Choć może Jędrzejczyk w przeszłości nie był kryształem, obecnie jednak zmienił się diametralnie, co każdy był w stanie zauważyć gołym okiem.
-Pokazałam im tylko to, czego oni nie widzieli. - powiedziała upijając łyk chłodnej już kawy z porcelanowej filiżanki.
   Od ponad dwóch godzin razem z Łukaszem Teodorczykiem siedzieli w jednej z warszawskich kawiarni pochylając się nad planami sali weselnej, na której przyszli państwo Jędrzejczykowie mieli wyprawić swoje przyjęcie weselne. Liliana postanowiła, że zajmie się organizacją tej uroczystości, a ślub i wesele będą prawdziwą niespodzianką dla przyszłych państwa młodych. Teodorczyk, którego Artur poprosił na swojego świadka postanowił wspomóc Kozłowską, ku jej zaskoczeniu z dużym entuzjazmem. Miała wrażenie, że od czasu rozstania z dość zołzowatą partnerką chcącą jedynie luksusowego życia, Łukasz przeszedł metamorfozę i nie był już tym samym Teodorczykiem.
-A co byś powiedziała na długie stoły wzdłuż sali? - zaproponował, nie odrywając wzroku znad kartek papieru, leżących swobodnie na niskim, drewnianym stoliku, który od dłuższego czasu okupowali. Uniosła brew ku górze dyskretnie, tak aby blondyn tego nie dostrzegł.
-Stawiasz na lepszą integrację między gośćmi. -zasugerowała, co spotkało się jedynie z uśmiechem na jego twarzy.
-Lepsze pole do picia. - rzucił, co spotkało się jedynie z przewróceniem przez Kozłowską oczami.
-A faceci tylko o jednym... - westchnęła, uśmiechając się słodko do młodego kelnera, który właśnie pojawił się przy ich stoliku zabierając brudne naczynia. Poczuł dziwne uczucie, którego dotąd nigdy wcześniej nie poczuł.
-Podać państwu coś jeszcze? - zapytał, nie zwracając większej uwagi na Teodorczyka, którego ten fakt zdecydowanie zaczął denerwować. Spojrzał dyskretnie na Lilianę, która posyłała kelnerowi delikatne, ale urocze uśmiechy.
-Obiad byśmy zjedli. - bąknął, wyrywając tym samym kelnera z rozmarzenia w jakim się znalazł. Spojrzał na Teodorczyka iście morderczym wzrokiem, które na początku piłkarza zaskoczyło, żeby ostatecznie nie zrobić na nim większego wrażenia.
-Dwa razy danie dnia, będzie za kwadrans. - odpowiedział mu kelner, po chwili gdy zdał sobie sprawę, że narażanie się ulubionemu klientowi lokalu nie jest na miejscu.
-Dlaczego jesteś dla niego taki ostry? - spytała, gdy kelner zniknął za wysokim, drewnianym barem. Teodorczyk zmierzył ją charakterystycznym dla siebie wzrokiem, co spotkało się z dziwnym wyrazem na jej twarzy. Zaciekawił ją. I to nawet bardzo.
-A obrusy jakiego koloru? - spytał po krótkiej chwili, gdy po wcześniej wymianie zdań atmosfera opadła. Spojrzała na niego i na kilka kartek leżących na jej jaskrawej teczce.
-Co powiedziałbyś na dekoracje w kolorach bliskim obojgu? - zaproponowała, przykuwając jego całkowitą uwagę. Uniósł kąciki swoich ust ku górze uważnie się jej przyglądając.
-Zielony i czerwony? - spytał.
Zmarszczyła brwi podsuwając mu pod nos kartkę ze swoimi notatkami.
-Zielony i kremowy z lekkim akcentem czerwonego. - skomentowała posyłając mu prawdziwie piękny uśmiech.
-Powinnaś się przebranżowić. - skwitował, zaśmiewając się. Zamyśliła się przez krótką chwilę.
    Piłka nożna zawsze była bliska jej sercu. Postawiła na agenturę, ponieważ jako zawodniczka nigdy nie mogła i nie będzie mogła się spełnić, ze względu na problemy zdrowotne. Zakochała się w piłce nożnej i nie wyobrażała sobie życia bez niej. Choć nie kiedy myślała poważnie nad zmianą zajęcia.
-Może kiedyś. - odpowiedziała, zapisując coś na jednej z kartek.
   Gdy dopinali ostatnie detale na narysowanych przez siebie planach sali weselnej i kościoła, w którym miała odbyć się uroczystość w lokalu, w którym siedzieli pojawiła się Marysia Fabiańska nieco zdyszana co jedynie wywołało spontaniczne uśmiechy na ich twarzach.
-Warszawa jest najbardziej męczącym miastem świata. - skomentowała, opadając na krzesło stojące obok roześmianej Liliany. Kozłowska cieszyła się, że Fabiańska znalazła dla nich chwilę i postanowiła wesprzeć ich swoją dobrą radą.
-Dobra to co macie, a w czym ja mogę was wyręczyć? - zapytała klaszcząc w dłonie i wbijając w nich swoje wyczekujące spojrzenie.
-Brakuje nam tylko kwiatów na wystrój kościoła i sali weselnej. - odpowiedział Teodorczyk podając jej kartkę papieru z wyrysowanym planem dekoracji.
-Kocham kwiaty. - powiedziała. -Wszystko będzie na czas. - dodała, chowając kartkę do swojej torby. Złożyła całusy na ich policzkach i zniknęła z restauracji tak szybko jak się w niej pojawiła.

następnego dnia ...

    Liliana odrzuciła kołdrę, usiadła na łóżku i przeciągle się przeciągnęła. Ziewnęła rozglądając się po pokoju. Razem z Jędrzejczykiem, Mączyńskim, Pazdanem i Teodorczykiem poprzedniego dnia siedziała do późnej nocy rozmawiając na tysiące różnych tematów. Lubiła ich towarzystwo, to było widać na pierwszy rzut oka. Nie miała im za złe niczego, co powiedzieli na temat kobiet, nie potrafiłaby się na nich gniewać. Jednak najtrudniej było jej opowiedzieć im historię swojego życia.         To, co usłyszała od nich w odpowiedzi sprawiło, że uśmiech pojawił się na jej twarzy. Byli niesamowitymi przyjaciółmi. Była im wdzięczna za to, że mogła na nich liczyć. 
   Wsunęła stopy w ciepłe kapcie, zarzuciła na dwuczęściową piżamę, będącą prezentem od przyszłej pani Jędrzejczyk, długi wełniany sweter. Opuściła pokój znajdujący się na poddaszu i swoje kroki skierowała na parter, gdzie mieściły się salon, kuchnia, łazienka, dwie sypialnie i przedpokój. Dom bardzo się jej podobał, a kupując go w imieniu Artura, trafiła w gust swojej przyjaciółki. Swojej najlepszej przyjaciółki. Gdy przekroczyła próg kuchni zastała w niej wszystkich poza panem domu. Pazdan, Mączyński i Teodorczyk siedzieli przy jasnym stole w kuchni i jedli przygotowane przez samych siebie śniadanie. Przywitała się z piłkarzami delikatnym uśmiechem na twarzy. Odpowiedzieli jej tym samym. Ponadto Łukasz odsunął jej ostatnie z krzeseł, posyłając lekki uśmiech. Nieco się zdziwiła, jednak posłała mu uśmiech siadając na wskazanym przez niego miejscu. 
-Jak się spało? - spytał Krzysztof podając Lilianie półmisek z wędlinami. 
-Nawet dobrze, tylko chrapanie Łukasza nieco mi przeszkadzało. - powiedziała, rzucając w kierunku wysokiego blondyna, który na jej słowa spuścił głowę. 
-No widzisz Teo musisz coś zrobić z tym Twoim nosem. - skomentował Michał, klepiąc Łukasza w ramię. 
-Cholerny samochód nie chcę mi odpalić!!! - krzyk Artura przerwał ich głośny śmiech, który roznosił się po kuchni. Cała czwórka spojrzała na niego przestraszona. Jędrzejczyk nigdy nie był aż tak wkurzony, jak w obecnej chwili.
-Weź mój. - powiedziała po chwili. -Kluczyki masz na komodzie, dokumenty są w schowku. - dodała uśmiechając się do niego. Wbiegł do kuchni, wycałował ją i wybiegł z niej tak samo szybko jak do niej wszedł. 
-A temu co? - spytał Pazdan, gdy usłyszeli ryk silnika.
-Kasia z małą wracają dziś od jej rodziców. Ale jak tak dalej pójdzie to Jędza będzie kupował mi nowy samochód. - powiedziała, nieco zła Liliana co spotkało się ze śmiechem trójki piłkarzy reprezentacji Polski. 

♦♦♦


Znalezione obrazy dla zapytania artur jędrzejczyk, krzysztof mączyński

Dziś krócej, wiem. Przepraszam za to was bardzo mocno. Jednakże chciałam wam go wstawić dziś. Następny będzie dłuższy, a my zbliżamy się już praktycznie do samego końca historii.
Mam nadzieję, że się spodobał. Brak zawsze głównych bohaterów, dziś show skradli Ci bardziej drugoplanowi. 

Następny rozdział może w piątek?

Pozdrawiam was bardzo gorąco.
Evie.

poniedziałek, 10 lipca 2017

Nowy rozdział ...

Brak komentarzy:
Nowy rozdział opowiadania pojawi się pod koniec tego tygodnia (piątek, sobota ewentualnie niedziela). 

W między czasie zapraszam was serdecznie na nową historię, z piłką nożną w roli głównej:


Może wpadniecie w wolnej chwili na pierwszy rozdział, który właśnie pojawił się na blogu?

Pozdrawiam serdecznie.
Evie.