czwartek, 10 sierpnia 2017

Rozdział XL - "To będzie piękna śmierć."

Arłamów sierpień 2017.


-Ooo! Wrócił nasz przyjaciel marnotrawny! - komentarz Arka sprawił, że Mariusz Stępiński, który wszedł do ośrodka ze średnią walizką ciągniętą za sobą, zaśmiał się pod nosem. To prawda, wrócił do reprezentacji po ponad trzech miesiącach, po kontuzji, którą leczył a wraz z nią depresję w jaką wpadł po przegraniu Euro.
-Czy ty nie masz niczego lepszego do roboty? - zapytał Jędrzejczyk wyglądając ze swojego pokoju. Pierwszy raz zobaczyli go po przerwie na jego weselu. Musieli przyznać, że stęsknili się za młodym i ambitnym piłkarzem.
-Właśnie Arek, możesz zostawić Mariusza w spokoju? - gdy usłyszał nad swoim uchem głos Julii, przełknął głośno ślinę. Kowalczyk miała na niego genialny i to musiał przyznać, każdy a szczególnie przyznawali jego rodzice.
-Ale o co Ci teraz chodzi, kotek? - zapytał zaciekawiony.
-O to, że mnie denerwujesz a ja chcę porozmawiać ze swoim przyjacielem.
-Nie patrz tak na mnie, nie odbije Ci Twojej ukochanej. - odpowiedział, gdy zauważył wzrok przyjaciela na sobie. Uniósł ręce ku górze i zrobił słodką minę. Nigdy nie miał zamiaru odbić Julii Arkowi. Bardzo lubił przyrodnią siostrę Błaszczykowskich, potrzebował przyjaciółki a ona takową została. Dziękował jej za to. Bardzo.
-Jesteś zazdrosny? - spytała Julia stając tuż obok napastnika reprezentacji Polski i Milanu.
-Ja?!!! - zdziwiony, nieco zmieszany, próbował nie dać poznać po sobie zakłopotania.
-Nie jesteś? - zapytała, poprawiając kołnierzyk jego podkoszulki polo, zapiętej pod samą szyję.
-Ja?!!! - kolejny raz zdziwiony, próbował nie dać poznać po sobie zakłopotania dodatkowo przełykając głośno ślinę. Unikał jej wzroku, a ta wiedziała już, że Arkadiusz jest o nią bardzo zazdrosny.
-Czyli jesteś! - stwierdziła, cicho się zaśmiewając.
-A to Ci przeszkadza? - zapytał ciekawy. Było mu głupio z tą zazdrością, która go dopadała zawsze, gdy na horyzoncie pojawiał się mężczyzna, który mógł mu zaszkodzić.
-Nie przeszkadza. Mógłbyś być jeszcze bardziej romantyczny. - szepnęła, klepiąc go po policzku. Ten jedynie zmarszczył brwi i z zaciekawieniem przyglądał się swojej dziewczynie. Westchnął, gdy ta uśmiechnęła się do niego szeroko.
-Chodź Mario, pogadamy. - powiedziała i pewnym krokiem skierowała się razem ze Stępińskim do pokoju hotelowego, który miał zajmować.

-Lepiej się czujesz?- spytała siadając na łóżku w jego pokoju, który miał dzielić z Kapustką, bardzo się o niego martwiącym. Bartek podczas Mistrzostw Europy zauważył jego dziwne zachowanie jako pierwszy. Poinformował o wszystkim jego mamę, która to zadzwoniła do jego kuzynki, żony najlepszego sportowego psychologa.
-Trochę. Adam robił co mógł, żebym się nie załamał. - odpowiedział, wyciągając z walizki swoją ulubioną bluzę.
-Dlaczego tak właściwie chciałeś się poddać? - spytała wpatrując się w krzątającego się po pokoju hotelowym Mariusza.
-Wszystko ostatnio mi się nie układa. Trochę zbyt szybko chciałem się poddać. - westchnął siadając obok niej. Spuścił głowę i wbił swój wzrok w ciemną wykładzinę. Nie chciał obarczać wszystkich swoimi problemami. Próbował ogarnąć to wszystko sam, jednak nie udawało mu się to, tak jakby tego oczekiwał. Potrzebował pomocy, bał się o nią jednak poprosić.
-Przecież możesz na mnie liczyć, zawsze Ci pomogę. - powiedziała zamykając jego dłoń w swojej. Uśmiechnęła się do niego pewnie i bardzo przyjaźnie. Właśnie przez takie miłe gesty zajmowała w jego życiu wysokie miejsce, kto wie czy nie najwyższe.
-Arek ma szczęście, że Cię ma. - odpowiedział, odwzajemniając jej uśmiech.
-A ja mam szczęście, że nie mam takiego przyjaciela jak ty. -odpowiedziała mu, wtulając się w jego tors. Bała się tego, że pewnego dnia Stępiński popełni błędy, które ona popełniła kilka lat wcześniej. Wiedziała, że musi zrobić wszystko aby zapobiec katastrofie. Nie wiedziała tylko w jaki sposób miałaby tego dokonać. Pocałowała go w czoło, poklepała po ramieniu i wyszła z jego pokoju, napotykając w korytarzu na Kapustkę, który właśnie miał zamiar wejść do swojego pokoju, po wizycie u fizjoterapeuty.
-Kwitniesz kochana. - zauważył, wywołując lekki uśmiech na jej twarzy.
-Tobie Anglia również służy, Bartuś. - odpowiedziała.
-Ucałuj Arka. - rzucił, Julia posłała mu pełne politowania spojrzenie, co ten skomentował jedynie szerokim uśmiechem na twarzy i zniknął za drzwiami swojego pokoju a ona skierowała się do swojego, w którym zamiast Zosi zastała Arka.
-Coś się stało? - zapytał Arkadiusz, gdy zauważył nieco przygaszoną dziewczynę. Poza nią, Kubą, Robertem i Łukaszami o prawdziwych problemach Mariusza wiedział tylko Bartek, który je odkrył. Wiedziała, że większa część drużyny musi się o tym dowiedzieć, aby pomóc Stępińskiemu wrócić do wcześniejszego stanu osobowościowego. Usiadła obok Arka, który dotąd pogrążony był w lekturze nowej książki, którą dostał od swojej kuzynki.
-Wiedziałeś o problemach Mariusza? - zapytała. Mina Milika nieco ją zdziwiła. Wyraz jego twarzy sprawił, że zmarszczyła brwi. Myślała, że Arek nic nie wiedział o problemach Mariusza. Czyżby się pomyliła?
-Arek?
-Wiedziałem, ale sam chciałem mu pomóc. On zrobił dla mnie mega dużo. Jest dla mnie jak brat. - odpowiedział jej ze spuszczoną głową. Było mu źle, że musiał wszystko przed nią ukrywać, wiedząc, że jego ukochana przyjaźni się ze Stępińskim. Ale postawił sobie za cel honoru, że zrobi wszystko aby utrzymać go przy zdrowych zmysłach. Nie mógł mu pozwolić popełnić błędów, których odwrócenie nie wchodziłoby nawet w grę.
-Musimy coś zrobić, żeby nie pozwolić mu zrobić jakiejś głupoty. - powiedziała cicho.
-Nie chcę go stracić jest dla mnie jak brat. - szepnął kładąc swoją głowę na jej brzuchu. Szatynka cicho westchnęła zastanawiając się co mogłoby sprawić, żeby Stępiński znów zaczął żyć pełnią życia.
-Nie stracisz. - dodała cicho, tak że leżący z zamkniętymi oczami Arek jej nie usłyszał.
-Idziemy na kolację? - spytał, gdy po upływie jakichś dwudziestu minut ciszy usłyszał jak jego ukochanej burczy w brzuchu. Julia uśmiechnęła się do niego lekko, po czym razem z nim wstała z łóżka i ruszyli do restauracji na kolację, która miała zostać podana kwadrans po dziewiętnastej.
   W tym samym czasie w restauracji hotelowej na parterze większość reprezentacji Polski i sztabu szkoleniowego pogrążała się w spożywaniu kolacji przygotowanej przez Tomasza Leśniaka i Zosię Krawczyk.
-Nic nie jesz. - bardziej stwierdził niż zapytał Jakub siedzącego obok niego Teodorczyka. Łukasz spojrzał na niego nieco nieobecnym wzrokiem. Uśmiechnął się do niego lekko, odkładając widelec, którym dziobał w talerzu na białą serwetkę.
-Jakoś nie mam apetytu. - powiedział, kładąc na blat drewnianego stołu łokcie. Zaciekawił swoim zachowaniem nie tylko Błaszczykowskiego, ale i Piszczka, który siedział obok Jakuba. Lubili młodego piłkarza i martwili się, każdym jego złym samopoczuciem.
-Wszystko w porządku? - spytał Łukasz patrząc nieco niepewnym wzrokiem na Teodorczyka.
-W porządku. - odpowiedział Teodorczyk i po chwili podniósł się z krzesła, rzucając im lekki uśmiech opuścił restaurację wzbudzając zainteresowanie wszystkich.
-Co się stało? - spytał Milik, który minął się z Teodorczykiem w szklanych drzwiach.
-To bardzo dobre pytanie. Tylko, że my nie znamy na nie odpowiedzi. - wytłumaczył Piszczek wzdychając. Wszyscy bali się zarówno o Stępińskiego jak i Teodorczyka, których samopoczucie sprawiało, że zaczynali się bać i to nie na żarty.

następnego dnia...

Liliana Kozłowska zamknęła drzwi swojego czarnego audi i skierowała się do bagażnika, z którego wyciągnęła średniej wielkości walizkę, torbę z laptopem, opasłą aktówkę i torebkę, której pasek przerzuciła przez ramię. W Arłamowie powinna pojawić się dzień wcześniej, jednak przez przeziębienie swojej córeczki nie mogła przyjechać na czas. Zbyt często wykorzystywała swoją mamę, która nigdy jej nie odmówiła. Zbyt często prosiła o pomoc najlepszą przyjaciółkę swojej mamy. Obie kobiety uwielbiały swoją wnuczkę, jednak to ona była jej mamą i sama powinna radzić sobie z wychowywaniem dziecka, choć samotnym ale zawsze. Zamknęła klapę bagażnika, wyciągnęła metalową rączkę walizki i obładowana swoimi tobołami skierowała się do głównego wejścia ośrodka wypoczynkowo -rekreacyjnego w Arłamowie. Uśmiechem przywitała młodą recepcjonistkę, która wyraźnie denerwowała się obecnością w holu roześmianych piłkarzy i członków sztabu.
-Z panią Marysią? - spytała młoda, bardzo urocza brunetka. Agentka pokiwała jej z aprobatą głową, po czym młoda dziewczyna podała jej kartę magnetyczną i podarowała piękny uśmiech.
-Dziękuję, a nimi proszę się nie przejmować. - powiedziała, wskazując ruchem głowy na kilku piłkarzy, którzy siedzieli na sofie i co jakiś czas parskali śmiechem czytając coś w tablecie jednego z nich.
-Nie przejmuję się. Już długo ich znam. - posłała jej uśmiech. Piękny uśmiech, którym zawsze ich obdarzała. Lubiła młodą, ładną Joannę Nowakowską młodą menadżer kompleksu w Arłamowie.
-No tak, miłego dnia. - powiedziała posyłając dziewczynie uśmiech.
-Wzajemnie. - odpowiedziała a Kozłowska skierowała swoje kroki na pierwsze piętro do pokoju, w którym miała spędzić najbliższe dwa tygodnie. W pokoju siedziała już Marysia z laptopem na kolanach, oparta plecami o beżową ścianę. Na widok Liliany uśmiechnęła się szeroko. Zaprzyjaźniły się i praktycznie codziennie ze sobą rozmawiały, a to przez telefon a to przez internet.
-Nie przeszkadzam? - spytała posyłając przyjaciółce uśmiech. Marysia zamknęła laptop i zeskoczyła z łóżka, żeby przywitać się z przyjaciółką.
-Ty nigdy mi nie przeszkadzasz. - powiedziała przytulając przyjaciółkę do siebie. - Jak mała? - spytała po chwili Marysia, gdy obie usiadły już na jednym z łóżek.
-W nocy było już lepiej, mama powiedziała, że mam jechać i niczym się nie martwiła. - odpowiedziała uśmiechając się do niej lekko.
-Jak ty sobie dajesz ze wszystkim radę? - spytała, siadając po turecku na łóżku. Zauważyła, że po zadaniu tego pytania na twarzy Liliany pojawił się dziwny wyraz twarzy.
-Jakoś daję. Nie jest mi łatwo, ale daję muszę dać radę. - stwierdziła Kozłowska siadając obok przyjaciółki.
-Ej, na mnie zawsze możesz liczyć. Uwielbiam Twoją córeczkę. - powiedziała obejmując Kozłowską swoim przyjacielskim ramieniem. Zrobiłaby dla niej wszystko i wiedziała, że musi znaleźć się dla niej ktoś kto ją doceni i pokocha tak jak ta na to zasługuje.
-Jestem szczęściarą, że Cię mam. - odpowiedziała wtulając się w Marysię.
-Idziemy z Grześkiem i Wojtkiem na spacer, dołączysz się? - spytała po chwili. Kozłowska niepewnie spojrzała na nią. Nie chciała robić przyjaciołom kłopotu, jednak było jej miło, że usłyszała taką propozycję od przyjaciółki.
     Cała czwórka powolnym krokiem spacerowała wąskimi, leśnymi ścieżkami. Grzegorz i Marysia na przedzie wtuleni w siebie i szepczący sobie czułe słówka do ucha. Liliana i Wojtek natomiast kilka kroków za nimi rozmawiali na różne tematy. Szczęsny wiedział, że Kozłowska zaprzyjaźniła się również z jego żoną i z tego powodu bardzo się cieszył, liczył na to, że może pod jej wpływem ta zdecyduje się na dziecko.
-Podziwiam Cię. - powiedział uśmiechając się do niej lekko. Liliana spojrzała na niego, zrywając rosnący przy ścieżce niebieski kwiat. Lubiła go, jego żonę również. Dla niej byli idealną parą.
-Wielu ludzi mi to mówi, ale ja po prostu robię to co muszę. Mam dziecko i to Bernadetta jest powodem dla którego to wszystko robię. - stwierdziła. Poczuła na swoim ramieniu jego dłoń. Oparła głowę o jego ramię i z lekkim uśmiechem na twarzy i łzami w kącikach oczu szła dalej przed siebie.
-Marina zaprasza Cię na babski wypad do Grecji. - powiedział.
-Na razie nie mogę, ale na pewno kiedyś skorzystam. - skomentowała a Szczęsny uśmiechnął się do niej lekko. Kozłowską bardzo polubił i nie wiedział dlaczego, ale chciał być jedną z tych osób, które zajmą ważne miejsce w jej życiu.
-To nie Łukasz? - spytała zatrzymując się w pół kroku i wbiła swój wzrok w postać znajdującą się na jednej z leśnych dróżek.
-Teo od wczoraj jest jakiś dziwny, boimy się o niego. - powiedział. Jego słowa były prawdą. Teodorczyk miał jakiś problem, oni nie wiedzieli jaki i to bardzo ich niepokoiło.
-Wiesz co, porozmawiam z nim. - rzuciła. Bardzo go lubiła a opowieści przyjaciół strasznie ją zaniepokoiły.
-Iść z tobą? - spytał.
-Nie. - odpowiedziała mu, uśmiechając się do niego. Wojtek pokiwał jej z aprobatą głową i szybkim krokiem dołączył do Grzegorza i Marysi, którzy tak jak on byli ciekawi relacji jaka wytwarza się miedzy agentką a piłkarzem.
-Boją się o Ciebie. - powiedziała, nawet bez przywitania. Łukasz podskoczył w miejscu sądząc cały czas, że jest zupełnie sam. Nie wiedział, że jest uważnie obserwowany i w głównej mierze właśnie przez nią.
-Nie mają po co. - stwierdził, nawet na nią nie spoglądając.
-Moim i ich zdaniem mają. - odpowiedziała wbijając w niego swój wzrok.
-Nie mam już siły, Lili. - powiedział i bez słowa przytulił ją do siebie. Położył głowę na jej ramię i schował twarz w jej włosach. Kozłowska westchnęła. Zaprzyjaźniła się z nim i bardzo jej zależało na tym, żeby w końcu był szczęśliwy.
 Stojąca parę set metrów dalej Marysia rozczuliła się widokiem, który obserwowała. Teodorczyka również bardzo lubiła i tak jak Liliana, czy Julia martwiła się jego zachowaniem i ciągłym smutkiem goszczącym na jego twarzy. Otarła policzek i przeniosła wzrok na swojego ukochanego i jego najwierniejszego przyjaciela. Zdziwiona wbiła w nich swoje spojrzenie.
-O nie. - powiedziała machając im przed nosami palcem. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że Ci coś knują. Coś, co dotyczyło Liliany i Łukasza. Coś, czego ona miała nie tolerować. Coś, co mogło skończyć się katastrofą.
-Kochanie, miłości trzeba dopomóc. - stwierdził Krychowiak uśmiechając się słodko to swojej ukochanej. Ta jedynie rzuciła mu pełne politowania spojrzenie.
-Ich coś do siebie ciągnie i nie zaprzeczysz. - zauważył Wojtek, a ona spojrzała na Teodorczyka i Kozłowską. Faktycznie, coś w ich słowach było.
-Jak się dowiedzą to was zabiją. - stwierdziła z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Cóż, śmierć z rąk Liliany i Teo wspólnie ... - rozmarzył się Szczęsny po czym dostał od blondynki kuksańca w bok.
-To będzie piękna śmierć. - skwitował Grzegorz i oberwał od ukochanej w tył głowy.
-Ałaaaa. - zawył, wywołując napad śmiechu u dziewczyny i przyjaciela.


♦♦♦

Znalezione obrazy dla zapytania wojtek szczesny i grzegorz krychowiak


Witajcie kochane!

Wow, to już 50 rozdział. Nie wierzę !!! 
Dociągnę to do takiego końca jaki zaplanowałam. W połowie września zakończymy tę historię i spróbuję z nową. W rolach głównych oczywiście nasze Orły, ale historia nieco inna niż ta. Mniej komediowa. 
Dziękuję za to, że komentujecie.
Kocham was za to, że ze mną jesteście. 😘💗

Pozdrawiam gorąco. Tak bardzo mocno. 💛

Evie.



6 komentarzy:

  1. Stępień Teo trzymajcie się. W razie czego mogę zostac ich prywatnym psychologiem, szczególnie Mariusza😏😏😂😂. Dobra,dosyć śmieszkowania. Rozdział oczywiście cudowny💗💗, nie muszę chyba pisać,że czekam na następny z niecierpliwością. Pozdrawiam i buziaki😘😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prywatny psycholog? Ciekawa koncepcja. 😄
      Dziękuję za miłe słowa dotyczące opowiadania i rozdziału. 💕💗💛💚
      Dziękuję bardzo serdecznie.
      Pozdrawiam gorąco, całuję. 😘
      Evie.

      Usuń
  2. Świetny rozdział.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział mega, czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń