piątek, 13 października 2017

Rozdział XLI - "Neymar to sto razy lepsza partia, niż Götze."


Wrzesień.
Arłamów.



-Coś się dzieję? - spytała Julia widząc dziwne spojrzenie Liliany stojącej na tarasie i wpatrującej się gdzieś przed siebie, na rozpościerający się wokół ośrodka las. Kowalczyk była nieco zaniepokojona dziwnym zachowaniem swojej starszej przyjaciółki, które towarzyszyło jej od kilku dni. Martwiła się o nią. -Lila. - dodała gdy nie usłyszała od szatynki żadnej odpowiedzi. Kozłowska dopiero po dłuższej chwili oprzytomniała. Ta spojrzała na szatynkę tępym wzrokiem, spojrzała na nią wymijająco i rzucając jej delikatny uśmiech opuściła taras i weszła w głąb hotelu, mijając się w progu z Teodorczykiem. Łukasza zdziwiło jej zachowanie. Zaczynał się o nią martwić, jednak nikomu o tym nie mówił. Po długich rozmowach jakie z nią przeprowadził, zdał sobie sprawę, że dużo ich łączy. Sam nie wiedział dlaczego, ale chciał być jej przyjacielem i miał nadzieję, że mu się to uda. 
-Coś jest nie tak. - stwierdziła Kowalczyk, opierając się o metalową barierkę tarasu. Teodorczyk zmarszczył brwi stając obok dziewczyny Milika. 
-Co masz na myśli? - zapytał napastnik Anderlechtu. 
-Coś ją trapi, nie wiem tylko co. - odpowiedziała mu, wzdychając. 
-Trzeba mieć na nią oko. - skwitował wysoki blondyn. Kowalczyk pokiwała mu z aprobatą głową. Była tego samego zdania co on. 
  Liliana natomiast od pewnego czasu borykała się z osobistymi problemami. Dostawała głuche telefony, wiadomości tekstowe, maile. Nie wiedziała co się dzieję. Czuła się osaczona, nie wiedziała również co miała zrobić i kogo miałaby poprosić o pomoc. 
Zapięła swoją szarą bluzę dresową, schowała dłonie do kieszeni swoich spodnie dresowych i opuściła hotel. To co przed nim zobaczyła, sprawiło, że stanęła jak wryta na jednym z niższych, schodków prowadzących na dziedziniec ośrodka. Nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Postanowiła wykorzystać to, że mężczyzna jej nie zauważył. Schowała się za wysokim drzewkiem znajdującym się w dużej, brązowej donicy wsłuchując się w rozmowę między Mariuszem Stępińskim i prześladującą ją zmorą. 
-Po co tu przyjechałeś? - spytał z wyrzutem młodszy z mężczyzn. Wysoki brunet ubrany w szary podkoszulek jedynie rzucił mu lekceważące spojrzenie. Traktował go zawsze z góry i nigdy nie liczył się z jego zdaniem. 
-Mam swoje powody. - odpowiedział uśmiechając się do niego z wyższością. 
-Mam Cię dość rozumiesz! Jesteś jedną wielką pomyłką i nawet Twój ojciec tak sądzi. - powiedział Stępiński, pierwszy raz patrząc Rafałowi hardo w oczy. Zawsze był przez niego gnębiony. Nienawidził go, miał go dość. Jednak nigdy nie miał odwagi powiedzieć mu tego w twarz. Dopiero teraz, coś się w nim zmieniło. Coś odblokowało się, gdy dostał tak wiele pozytywnej energii od przyjaciół, a Arek uratował go przed popełnieniem największego życiowego błędu. Zdał sobie sprawę, że może zrobić wszystko, o ile tylko będzie umiał. 
-Słuchaj gnoju, nie będziesz mi mówił takich rzeczy. Jesteś nikim pokrako, rozumiesz! - wysyczał łapiąc Mariusza za ciemną bluzę. Stępiński przestraszył się nie na żarty. Znał Rafała i wiedział na co go stać. Liliana nie mogła już dłużej przyglądać się rozgrywanej na dole scenie. Przymknęła oczy, wzięła głęboki oddech i znalazła w sobie odwagę jakiej pięć lat temu nie miała.
-Zostaw go! - stanęła na schodach, wpatrując się w Rafała, który usłyszawszy te dwa krótkie słowa skierował swój wzrok na jej osobę. Nie spodziewał się jej, nie widział jej pięć lat, ale nic się nie zmieniła. Zeszła po schodach stając nieopodal nich. Z góry uważnie obserwował to wszystko Teodorczyk, przeczucie nie dawało mu spokoju. Więc gdy tylko Julia poszła do Arka, on poszedł jej szukać. Wszystko widział i chciał zareagować jednak kobieta go ubiegła. 
-Co u Ciebie słychać Lili? - spytał puszczając poły bluzy Stępińskiego. Młody napastnik odetchnął z ulgą, jednak ciekawiła go sytuacja jakiej był świadkiem. Nie sądził, że jego przyrodni brat i agentka sportowa reprezentacji się znają.
-Od kiedy Cię to interesuje? - zapytała, patrząc mu odważnie w oczy. Nigdy się go nie bała, kiedyś go kochała, teraz nienawidzi.
-Myślisz, że nigdy nie interesowało?
-A gdy powiedziałam Ci, że jestem w ciąży, interesowało? - Mariusz stanął jak wryty słysząc słowa Liliany. Również przysłuchujący się wszystkiemu Teodorczyk był zaskoczony wyznaniem Kozłowskiej. Sądził, że zupełnie ktoś inny jest ojcem Bernadetty, nie Rafał, którego swoją drogą znał.
-Jesteś ojcem Bernadetty? - spytał zaskoczony Mariusz. Liliana spuściła wzrok. Nie wiedziała, że Rafał jest bratem Mariusza, gdyby wiedziała inaczej by to rozegrała.
-Zaskoczony? - zapytał, uśmiechając się do niego drwiąco. W Stępińskim się zagotowało. Miał dość tego typa i chciał tylko jednego, wygarnąć mu wszystko i najprościej w świecie przywalić w jego mordę.
-Nawet nie przyznałeś się, że zostaniesz ojcem. Mama tak bardzo chcę zostać babcią, Twój ojciec dziadkiem. Ty zachowałeś się jak ostatni dupek nawet się do tego nie przyznając. Pomyślałeś w ogóle o Bernadetcie i Lili? Zostawiłeś je na pastwę losu. Jesteś sukinsynem. - wyrzucił z siebie drżącym głosem. A gdy zobaczył jego drwiący uśmieszek na twarzy, nie wytrzymał, podniósł rękę i zamachnął się, jednak ta nie trafiła w twarz Rafała, tylko zawisła w powietrzu. Zatrzymana przez nadgarstek stojącego obok niego Teodorczyka. Łukasz lubił Mariusza i nie mógł pozwolić mu na problemy. Stępiński i Kozłowska zdziwili się widokiem blondyna stojącego pomiędzy nimi.
-Nie warto niszczyć sobie kariery, obiciem gęby takiego zera. - skomentował, rzucając jedynie pogardliwe spojrzenie w kierunku Rafała Darskiego stojącego kilka metrów od niego.
-Ty blondi uważaj na to, co do mnie mówisz! - zagroził, zdziwił się gdy na twarzy Teodorczyka pojawił się jedynie drwiący uśmieszek. Nigdy nikt go jeszcze nie zignorował.
-To jest wersja light, tak dla Twojej informacji. - dorzucił, poklepując go po ramieniu. Wmurowało go, nie wiedział co miał odpowiedzieć napastnikowi polskiej reprezentacji.
-Słuchaj ... - Teodorczyk miał dość. Odwrócił się w kierunku napastującego szatynkę i szatyna mężczyzny i chwycił go za nadgarstek.
-To tym mnie posłuchaj pętaku! Trzymaj się z dala od Lilki, Bernadetty i Mariusza, bo tego gorzko pożałujesz. Nie dam młodemu zniszczyć świetnie zapowiadającej się kariery, ale ja mogę nasłać na Ciebie ludzi, którzy po cichu i dobitnie wytłumaczą Ci, co znaczą moje wcześniejsze słowa. Pamiętaj, że możesz dostać mocniej niż tego pamiętnego wieczoru w klubie, gdy dobierałeś się do mojej kuzynki. - wysyczał, sprawiając, że Darski jedynie przełknął głośno ślinę. Przestraszył się Teodorczyka i ku zdziwieniu i uldze Mariusza i Liliany, syknął coś pod nosem, odwrócił się i po prostu odszedł.
-Jak ty to zrobiłeś? - spytała Kozłowska, gdy udało jej się ochłonąć.
-Przecież te wszystkie artykuły w mediach, mają w sobie ziarnko prawdy. - odpowiedział zaśmiewając się przy tym. Stępiński również cicho się zaśmiał. Lubił Teodorczyka i nie wierzył w te wszystkie plotki, które czytali o nim w internecie.
-Dziękuję. - powiedziała Liliana, uśmiechając się do niego lekko.
-Ja też. - dodał Mariusz, również uśmiechając się do piłkarza.
-To może w ramach podziękowania zabierzecie mnie na dobrą herbatę? - zaproponował. Oboje uśmiechnęli się i razem skierowali na miasto, gdzie weszli do małej kawiarni, w której reprezentanci polski gościli od samego początku zgrupowania, praktycznie codziennie.

*

  Julia siedziała w pokoju, Arka i Mariusza, gdy gdzieś w stercie ich niezbyt czystych ubrań. Westchnęła, przewracając oczami. Arek pożyczył jej telefon i wrzucił gdzieś w nie, gdy razem z Krychowiakiem i Szczęsnym poszedł na siłownie.
-Co za syf! - warknęła, przerzucając kolejne ubrania swojego chłopaka i najlepszego przyjaciela. Gdy udało się jej w końcu dokopać do telefonu, na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, gdy tapecie telefonu zobaczyła zdjęcie swojej najlepszej przyjaciółki Ani, która od kilku tygodni była piłkarką FC Barcelony, ku wielkiej uciesze Kowalczyk.
-Halo,kochana Julcio. - zaskoczył ją wyjątkowo dobry humor jej przyjaciółki.
-A co ty masz taki szampański humor? - spytała, mając nadzieję, że uda jej się dowiedzieć co jest powodem tak dobrego humoru przyjaciółki.
-Po prostu tu w Barcelonie wszystko jest inne niż w Monachium. - odpowiedziała, cicho wzdychając.
-Cieszę się, że zadomowiłaś się w Hiszpanii. - stwierdziła Julia, uśmiechając się szeroko do ściany, wyobrażając sobie, że Ania siedzi na przeciw niej.
-Posłuchaj dzwonie do Ciebie w pewnej sprawie. - poinformowała.
-Jasne, wal śmiało.
-Pamiętasz Tosię? - spytała Ania Ziółko.
-Kuzynkę Wiśni?
-Tak. Ona dziś przyjeżdża do was do Arłamowa a ja dałam Piszczkowi teczkę z materiałami potrzebnymi do jej książki o piłce nożnej. Jest tam też kilka notatek od naszych klubowych kolegów. Mogłabyś razem z nią je przejrzeć i coś dodać, w końcu jesteś piłkarską kopalnią wiedzy. - Ania zaśmiała się a Julia poszła w jej ślady. Komentarze Ziółko zawsze ją bawiły, nawet jeśli nie były śmieszne to Anna mówiła to tak, że zawsze wydawały się zabawne.
-Okay, przekaże jej tą teczkę i dodam jej coś od siebie. A co słychać w pięknej, słoneczniej Barcelonie? - zapytała, poprawiając poduszkę na łóżku Mariusza, na którym przysiadła.
-A nic ciekawego. Zostałam opiekunką dla Davi'ego. - zaśmiała się.
-Zdrajca! Zawsze to ja byłam opiekunką przesłodkiego blondaska. - Ania wybuchnęła śmiechem, słysząc komentarz przyjaciółki.
-Tak długo mnie maglował, że nie mogłam mu odmówić. - skomentowała kuzynka Łukasza Piszczka.
-Tak jasne, wystarczy, że Ney spojrzy na Ciebie raz tymi swoimi maślanymi oczkami a ty już robisz wszystko co on chce. - dorzuciła Julia, sprawiając tym samym, że Ania jedynie prychnęła. Zaprzyjaźniła się z Neymarem, szybko okazało się, że mają wiele wspólnych pasji i marzeń. Polubiła go, tak na prawdę.
-Czepnij się swojego Areczka, bo Cię w końcu zostawi. - odpowiedziała.
-Ja sama się mu dziwię, że jeszcze ze mną wytrzymuje. - powiedziała, zaśmiewając się a Ania poszła w jej ślady.
-Dobra kończę, bo obiad gotuje. - oznajmiła Anna.
-To leć, pa. - odpowiedziała Julia i po chwili w słuchawce rozległ się dźwięk oznajmiający zakończenie połączenia. Westchnęła, podnosząc się z łóżka. Uśmiechnęła się pod nosem, chowając swój telefon do kieszeni spodni. Wzięła z komody kartę magnetyczną pokoju duetu piłkarzy i opuściła go, zamykając drzwi i kierując się do pokoju położonego na wyższym piętrze, należącego do Łukasza Piszczka i Łukasza Fabiańskiego. Odkąd Kuba i Robert pogodzili się, atmosfera w reprezentacji była prawdziwie domowa, sielska i przyjacielska. Wiedziała, że to dobrze, cieszyła się z takiego obrotu spraw. Zwłaszcza gdy okazało się, że pierwszy z nich okazał się być jej przyrodnim bratem. Zawsze myślała, że takie życie nie jest dla niej. Że nigdy nie uda jej się spełnić swoich marzeń, znaleźć kogoś kto ją pokocha. Wszystko potoczyło się tak, jakby był to sen, bajka o Kopciuszku.
Stanęła przed drzwiami pokoju duetu Łukaszów, które były lekko uchylone a przez niewielką szparę widziała swojego chłopaka śmiejącego się w najlepsze. Miała zapukać, ale tego nie zrobiła i po prostu weszła dla pomieszczenia.
-No ładnie i to tak jest jak się wam bezgranicznie wierzy. - rzuciła stając na przeciw Arka, zdziwionego jej widokiem w pokoju Piszczka i Fabiańskiego.
-No co, skarbek? - spytał, chwytając jej dłoń. Kowalczyk jedynie rzuciła mu pełne złości spojrzenie.
-Mieliście iść na siłownie. - rzuciła, przejeżdżając wzrokiem od Arka do Wojtka siedzącego pod ścianą.
-Mieliśmy, ale ostatecznie nie poszliśmy. - stwierdził Szczęsny wzruszając ramionami.
-Dobra, mniejsza z tym. Piszczu, Ania dzwoniła i mówiła, że masz jej niebieską teczkę. - Łukasz pokiwał jej z aprobatą głową, podnosząc się ze swojego łóżka i sięgając do walizki, z której wyciągnął niebieską teczkę i podał ją Juli. Uśmiechnęła się do niego szeroko, odbierając od pomocnika reprezentacji papierową teczkę.
-Nie mogę się do niej dodzwonić. - stwierdził, gdy kolejny raz usiadł na swoim łóżku.
-Zajęta jest. - odpowiedziała, uderzając w głowę  teczką śmiejącego się Krychowiaka.
-A czym? - spytał ciekawy odpowiedzi Julii. Odkąd Ania została kupiona przez Barcelonę na nowo zaczęła się uśmiechać, żartować, czerpać z życia i zapomniała o przeszłości z Bayernu Monachium.
-Opiekowaniem się synem Neymara. -odpowiedziała, a każdy z piłkarzy wbił w nią zaciekawione i wyczekujące spojrzenie.
-No co, ja też się nim opiekowałam. Z tą różnicą, że Neymar błagał mnie cały tydzień a Anka zgodziła się po pięciu minutach rozmowy i dwóch argumentach jak to relacjonował Rafinha. - uśmiechnęła się szeroko do czwórki mężczyzn. Piszczek nie sądził, że relacje między jego kuzynką a brazylijskim napastnikiem są aż tak dobre.
-Co masz na myśli? - spytał, podejrzliwy Piszczek.
-Neymar to sto razy lepsza partia niż Götze. - skwitowała i opuściła pokój Piszczka i Fabiańskiego. Miała nadzieję, że Ania zbliży się do wyraźnie zainteresowanego jej osobą, Neymara. Łukasz wbił swoje spojrzenie w sufit i zaczął zastanawiać się nad słowami Julii Kowalczyk. Miała rację, Neymar był odpowiedzialny, miał dziecko, utrzymywał przyjacielskie relacje z matką swojego synka. Może Julia miała rację i Ania znalazłaby szczęście u boku brazylijskiego piłkarza? Westchnął, bo tylko na to było go stać.
       Po rozmowie w pokoju Piszczka i Fabiańskiego, Julia zeszła do holu hotelu, gdzie natrafiła na Łukasza Wiśniowskiego, który bezskutecznie próbującego dodzwonić się do swojej kuzynki, córki siostry jego mamy.
-Co się stało? - spytała stając obok dziennikarza.
-Tośka nie odbiera, a miała dziś przyjechać. - odpowiedział, nieco zaniepokojony.
-Wiem, Ania dzwoniła. - dorzuciła, uśmiechając się do Łukasza. Dziennikarz reprezentacji dopiero po chwili przypomniał sobie, że Antonina zna zarówno kuzynkę Piszczka, jak i siostrę Błaszczykowskiego.
-Muszę iść na konferencję, a trochę się o nią martwię. - powiedział. Kowalczyk poklepała go po ramieniu i wyciągnęła z kieszeni spodni swój smartphone i wystukała na klawiaturze numer kuzynki Łukasza.
-Ja spróbuje się do niej dodzwonić i pójdę na przystanek, bo może po prostu autobus się opóźni. A ty idź na konferencję. - uśmiechnęła się szeroko do dziennikarza. Ten cmoknął ją w policzek i wbiegł po schodach prowadzących na piętro hotelu. Kowalczyk natomiast postanowiła przejść się na oddalony kilometr od ośrodka niezbyt duży dworzec autobusowy, na którym zatrzymywały się rejsowe autobusy. Musiała mówić o szczęściu, bo gdy po prawie dziesięciu minutach spaceru doszła na dworzec wjechał na niego autobus relacji Radomsko - Ustrzyki Dolne. Na samym końcu z autobusu wyszła Antonina, której miły pasażer pomógł z dużą walizką i bagażem podręcznym.
-Cześć Tosia. - zdziwiła się widząc Julię kilka metrów od niej.
-Cześć Julka, co ty tu robisz? - spytała zaskoczona.
-Łukasz próbował się do Ciebie dodzwonić, nosiło go wręcz. Ja też próbowałam a gdy mi się to nie udało, to postanowiłam się tu przejść z nadzieją, że akurat na Ciebie trafię. - zaśmiała się. Tosia wyciągnęła telefon i dostrzegła dziesięć nieodebranych połączeń, w tym siedem od jej kuzyna.
-Wyciszyłam telefon. - lekko klepnęła się w czoło, rozśmieszając tą reakcją Julię.
-To co idziemy? - spytała.
-Idziemy. - powiedziała stanowczo.
         Idąc spacerkiem, napawając się widokami pięknej, uzdrowiskowej miejscowości wdały się w ciekawą konwersację. Julia opowiadała Antoninie o swoim życiu, o życiu wśród piłkarzy reprezentacji i FC Barcelony. Widziała w oczach Tosi, że bardzo jej to wszystko imponuje. Antonina była pisarką, absolwentką polonistyki z tytułem licencjata. Bardzo lubiła pisanie i odnajdywała się w nim w stu procentach. Musiała jednak przyznać, że życie reprezentacji bardzo ją fascynowało.
-Zobaczysz, bardzo Ci się tu spodoba. - powiedziała, pomagając koleżance wnieść walizkę, po betonowych schodach. Gdy znalazły się w hotelu natrafiły na grupę piłkarzy na czele z ukochanym Kowalczyk, Arkiem Milikiem. Zaskoczył ich widok towarzyszącej Julii kręconowłosej brunetki.
-To jest nasza nowa koleżanka, pomocnica Wiśni ...
-Tosia? - Julii nie dane było dokończyć swojej wypowiedzi, ubiegł ją Mariusz Stępiński, który właśnie zszedł z piętra z butelką wody mineralnej. Kowalczyk uważnie przyjrzała się przyjacielowi, to samo zrobili Arek, Grzesiek, Kamil Grosicki, Łukasz Fabiański i Łukasz Teodorczyk. Na końcu wzrok w Stępińskiego wbiła kuzynka Wiśniowskiego. Zaskoczona widokiem uroczego szatyna.
-Maniek. - powiedziała cicho a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.


♦♦♦


Hej!

Dawno mnie tu nie było, nad czym ubolewam. Długo jednak nie mogłam znaleźć dobrego pomysłu na tych kilka ostatnich już rozdziałów tego opowiadania. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
Nie wiem czy jeszcze ktoś z was to czyta, ale wierze, że choć jedna osoba się znajdzie i zostawi opinię w komentarzu.

Cieszę się, że nasza reprezentacja przeszła zwycięsko przez te eliminacje i mam nadzieję, że Mistrzostwa Świata będą dla nas wszystkich pięknym snem na jawie.
Szkoda mi jednak bardzo Arka, który musi borykać się z tak wielkimi problemami zdrowotnymi. Mam nadzieję, że wróci i osiągnie wszystko co najlepsze, bo po prostu na to zasługuje.
Łukasz Piszczek również nie ma zbyt wiele szczęścia, ale wiem, że jest typem sportowego wojownika i wróci silniejszy i pokaże na co go stać.

Czekam z niecierpliwością na czerwiec i początek MŚ w Rosji. A wy?

Dziękuję wam, że jesteście ze mną.
Pozdrawiam gorąco.
Evie.


4 komentarze:

  1. Och, Evie, Evie oczywiście, że czytamy... Opłaciło się czekać na taki fajniutki rozdział. Nie lubię się rozpisywać, więc życzę Ci dużo weny na dalszą część tego opowiadania. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och ... bardzo mnie to cieszy! ☺
      Przepraszam za tak długi czas oczekiwania, ale mega dużo obowiązków sprawiło, że nie byłam w stanie dokończyć tego rozdziału.
      Miło mi, że czytacie moje wypociny. ☻
      Pozdrawiam gorąco i dziękuję za komentarz. ♥
      Evie.

      Usuń
  2. Wybacz,że dopiero teraz,ale nie miałam zbytnio czasu. Rozdział jest super. Czekam na wątek Tośki. Pozdrawiam 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybaczam, oczywiście, że wybaczam. To norma, ja również nie mam zbyt dużo czasu na cokolwiek. ☻
      Dziękuję bardzo za Twój komentarz. ♥
      Mam nadzieję, że wątek Tosi się spodoba.
      Pozdrawiam gorąco.
      Evie.

      Usuń