wtorek, 30 sierpnia 2016

Rozdział XII - "Ty po prostu nie umiesz okazywać uczuć, skarbie. "

17 komentarzy:
Rozdział dwunasty ~ Dom Lewandowskiego, American Pie i wyznania.




La Baule, Francja
14 czerwiec 2016 r.


-Z wami się na coś umawiać. - westchnął Adam Nawałka opadając na sofę w hotelowym holu. Stojący na przeciwko niego Robert Lewandowski jedynie wzruszył ramionami a w jego ślady poszli stojący obok niego, Jakub Błaszczykowski, Łukasz Piszczek oraz Łukasz Fabiański. Nawałka pokręcił z rezygnacją głową spoglądając na swoją asystentkę wymownym wzrokiem. 
-Trzeba było odciąć im dostęp do internetu i telewizji kablowej, to nie byłoby problemów. - powiedziała, rzucając Lewandowskiemu jego telefon komórkowy.
-Młoda uważaj, to nie tanie rzeczy. - mruknął, oglądając urządzenie, z każdej możliwej strony. 
-I mówi to ten, który wydał na dom, więcej niż Piszczu, Kuba i Fabian razem wzięci. - Julia rzuciła mu pełne politowania spojrzenie co Lewandowski skomentował jedynie dziecięcym tupnięciem nogą. 
-Dolicz jeszcze mnie, to Ci się wyrówna. - rzucił Nawałka, rozsiadając się wygodnie na sofie i obdarowując przy okazji kapitana wymownym spojrzeniem. 
-Coście się wszyscy na mnie uwzięli? - spytał z wyrzutem. Błaszczykowski zaśmiał się cicho pod nosem, po czym poklepał kapitana reprezentacji po ramieniu.
-Ania dzwoniła? - zapytał z delikatnym uśmiechem na twarzy. Robert rzucił mu mordercze spojrzenie, które pomocnik reprezentacji Polski skomentował uniesieniem rąk do góry, w geście kapitulacji. -Nie było pytania. - dodał odsuwając się od zawodnika Bayern'u Monachium. Adam Nawałka jedynie zaśmiał się szczerze, po czym sięgnął na stolik, na którym leżała polskojęzyczna gazeta. Zaczął przerzucać kolejne kartki kolorowego czasopisma, gdy w holu zaczęli schodzić się kolejni kadrowicze. Z szerokimi uśmiechami na twarzach i znaną wszystkim piosenką na ustach. Lewandowski ich zachowanie skomentował jedynie przewróceniem oczami, na co Błaszczykowski parsknął śmiechem, jednak widząc minę swojego kolegi, spuścił głowę uważnie przyglądając się wyłożonym na podłodze płytką. 
-Czy wy posiadacie zegarki, moi kochani? - Adam Nawałka zadał pytanie, po którym wszyscy jego podopieczni zamilkli i z przerażeniem w oczach spoglądali niepewnie na swojego trenera. Mając nadzieję, że mężczyzna nie wyciągnie konsekwencji z ich spóźnienia. 
-Wie trener, komedia leciała w telewizji. - zaczął nie pewnie Artur Jędrzejczyk, co spotkało się z głośnym prychnięciem stojącej przy recepcyjnym kontuarze, Kasi. Nawałka z delikatnym uśmiechem na twarzy spojrzał kontem oka na Woźnicką. 
-American Pie, na prawdę kunszt amerykańskiej kinematografii. - rzuciła z pogardą w głosie. Jędrzejczyk rzucił jej mordercze spojrzenie, jednak blondynka nic sobie z tego nie zrobiła,  jedynie uśmiechnęła się szerzej. -Co wymuszona abstynencja się odzywa? - spytała, opierając się nonszalancko o drewniany kontuar, przy którym siostra Fabiańskiego próbowała pomóc młodej recepcjonistce dogadać się z będącym po drugiej stronie słuchawki Portugalczykiem.  Marysia jedynie uśmiechnęła się pod nosem, słuchając przy okazji lamentu mężczyzny po drugiej stronie słuchawki. Julia siedząca obok Nawałki prychnęła, aby pod wpływem spojrzenia Artura zasłonić się gazetą, którą w jej kierunku wyciągnął Nawałka. Sam trener powstrzymywał się przed wybuchnięciem niekontrolowanym śmiechem, z resztą nie był jedyną osobą. Lewandowski z Błaszczykowskim, Piszczkiem i Fabiańskim odwrócili się do ściany aby bez presji obrońcy reprezentacji bezgłośnie się zaśmiać. Milik ze Stępińskim i Kapustką próbowali wstrzymać powietrze aby przy Jędrzejczyku, po prostu nie wybuchnąć. Prowokujący uśmiech na twarzy asystentki Bońka sprawiał, że krew w żyłach Jędrzejczyka zaczynała niebezpiecznie buzować, a ciśnienie tętnicze dobijało do niebezpiecznej granicy. Gdyby nie fakt, że znajdują się w środku holu hotelu z asystą całej reprezentacji, udusiłby blondynkę gołymi rękoma, tu i teraz. 
-A co? Zazdrościsz mi tego, że mnie kobiety ubóstwiają, a na Ciebie faceci nie patrzą? - zapytał, zaciskając pięści. Blondynka zaśmiała się cicho, komentując tym samym słowa, a właściwie, pytanie jakie zadał jej Jędrzejczyk. Krychowiak dziwił się, że Katarzyna tak łatwo przyjmuje wszystkie uszczypliwości Artura. 
-Jakoś nie widzę wokół Ciebie wianuszka kobiet. - wzruszyła ramionami, rozglądając się wokoło. Gdy Jędrzejczyk miał odpowiedzieć, na zarzut blondynki wszyscy usłyszeli jak druga z jasnowłosych krzyczy pewne słowa po francusku i  po chwili rzuciła się w ramiona młodej recepcjonistki. 
-Wszystko w porządku? - spytał Nawałka podnosząc się z sofy, obrzucając przy okazji blondynkę ojcowskim spojrzeniem. Lekarka uśmiechnęła się delikatnie, poprawiając czarne oprawki okularów korekcyjnych. 
-Tak, wszystko w porządku. - odpowiedziała cicho, uśmiechając się nikło do młodej francuski, imieniem Jacqueline. Obie zaśmiały się nieznacznie pod nosem przypominając sobie rozmowę z gwiazdą portugalskiej piłki nożnej. 
-Na pewno? - spytał, kolejny raz. Blondynka pokiwała kolejny raz z aprobatą głową. Fabiańska usiadła wraz z Jacqueline do drewnianego biurka, notując coś na kolorowej karteczce. Francuska podziękowała Polce delikatnym uśmiechem. -Dobra, na trening. - powiedział trener, na co wszyscy piłkarze jak jeden mąż skierowali się do autokaru, stojącego na hotelowym parkingu. 



Ciemne chmury spowiły francuskie La Baule, które dotąd swoim blaskiem opatulało tą uroczą, nadmorską miejscowość. Wszyscy piłkarze reprezentacji Polski zmęczeni po wyczerpującym treningu przed meczem z Niemcami i po tym wygranym z Irlandią, zamknęli się w swoich pokojach aby w spokoju i ciszy odpocząć przed kolacją, po której to mieli się udać na małą wycieczkę z prezesem Bońkiem, który miał do nich dołączyć tego wieczora. Marysia Fabiańska, która od trzech dni nie mogła narzekać na brak obowiązków i wiele papierkowej roboty, wyszła na duży taras od tylnej strony hotelu, skąd rozpościerał się piękny widok, za którego zobaczenie mogłaby oddać wszystko. Mogłaby oddać, każde pieniądze. Okryła się szczelnie, dużych rozmiarów szalikiem, który zakupiła dzień wcześniej w jednym z francuskich butików. Choć styczność z piłkarzami polskiej reprezentacji miała pierwszy raz, to już za pierwszym razem zrobili na niej wielkie wrażenie. Sądziła, że są przeciwieństwem jej brata, że to banda zapatrzonymi w siebie idiotów z wielkim ego i skokami w bok na swoim kącie. Pomyliła się, i to bardzo. Zgarnęła swoje długie włosy, spuszczając je po plecach. Zastanawiała się, co by było gdyby wbrew rodzicom i bratu, związała się z Włochem, co do którego wierności, nikt poza nią nie był szczególnie przekonany. Był piłkarzem, nie wiernym i może dlatego takową łatkę przyczepiła, każdemu kto zawodowo zajmuje się tą dyscypliną sportu. Wiedzieli, że jest osobą o naturze kobieciarza, jednak ona była w nim po prostu zakochana. Kochać przecież, to nie grzech. Teraz, patrząc na to z biegiem czasu, była wdzięczna swojej bratowej, która wraz z Kasią Woźnicką uknuły intrygę, która miała otworzyć oczy młodej internistce. Pomogło. Westchnęła wracając wspomnieniami do przeszłości. Spięła się słysząc otwierane drzwi i czyjeś kroki. Drgnęła, gdy do jej nozdrzy dostały się mocne męskie perfumy, bardzo charakterystyczne i za pewne bardzo drogie. Oparła dłonie o metalową poręcz niskiego tarasu, głośno wzdychając. Co nie uszło uwadze jej tajemniczego towarzysza. Czuła na sobie jego spojrzenie, więc odkręciła głowę w jego stronę. Grzegorz Krychowiak stojący z nią ramię w ramię, widząc, że odwraca wzrok w jego kierunku, wbił go w krajobraz rozciągający się przed ich oczami. Zaintrygował ją swoim zachowaniem, tak znacząco, że teraz to on mógł czuć jej przeszywające spojrzenie na sobie. Był zdecydowanie najlepszym dowodem na zaprzeczenie jej teorii, o zdradzających piłkarzach. Przecież to jego zdradzono a on żył w pięknej nieświadomości, zupełnie tak jak wiele lat temu ona. Miłość jest ślepa i owa dwójka była idealnym przykładem na potwierdzenie tej teorii. I choć Marysia w reprezentacji była już kilka dni, z nim nie miała przyjemności rozmawiać, ani razu. Uśmiechnął się nieznacznie pod nosem, tak aby blondynka tego nie zauważyła. Coś w niej, go zaintrygowała. Nie wiedział jednak, co to takiego mogło być. 
-Pięknie tu. - stwierdziła, nabierając głośno powietrza do swoich nozdrzy. Krychowiak, idąc w ślady Fabiańskiej ułożył swoje dłonie na lodowatej, wręcz, poręczy. Poszerzył swój uśmiech, który pojawił się na jego twarzy, kilka chwil wcześniej. 
-Bardzo. - zgodził się, delikatnie przymykając powieki. Nabrał powietrza, pozbywając się wszelkich, niepotrzebnych emocji. - Grzesiek. - wyciągnął w jej kierunku swoją dłoń. Uśmiechnął się do Marii ciepło, co dziewczyna odwzajemniła. 
-Marysia - uścisnęła jego dłoń. Lekko a na jej twarzy pojawił się uśmiech, trochę niepewny ale, zdaniem Krychowiaka, bardzo uroczy. 



-To mówisz, że poza byciem lekarzem, jesteś też fotografem? - Julia opadła na łóżko w pokoju Marysi z uśmiechem na twarzy i zaciekawieniem bijącym od jej tęczówek. Maria Fabiańska pokiwała dziewczynie z aprobatą głową obdarzając ją delikatnym aczkolwiek szczerym i sympatycznym uśmiechem. 
-Według mojego brata, jestem lepszym fotografem niż lekarzem. - odpowiedziała jej siostra bramkarza, jednocześnie przewracając zabawnie oczami. Zawsze tak reagowała gdy przypominała sobie o docinkach swojego starszego brata. Był znany z tego, że jego miłość do Marysi jest tak wielka, że czasami aż niezdrowa. A docinki, tak jak w każdym rodzeństwie, były normą.
-Serio? Łukasz nie wygląda na taką osobę. - skomentowała Anna, która jakiś czas temu postanowiła odwiedzić swojego brata i najlepszą przyjaciółkę, przygotowujących się do meczu z reprezentantami Niemiec. 
-Nie wygląda, ale jest. - Marysia zaśmiała się cicho, sięgając do swojej walizki po aparat, który był dla niej jedyną odskocznią od codzienności, która nie zawsze cieszyła a w większości razy, jedynie przytłaczała. Ania wraz z Julią zawtórowały blondynce, gdy drzwi jej pokoju otworzyły się z hukiem a w pomieszczeniu pojawiła się zdenerwowana i wręcz wkurzona Kasia. Woźnicka zacisnęła dłonie w pięści, łypiąc na wszystkie trzy groźnym spojrzeniem. Nie wiedziały co było powodem tak niebezpiecznego stanu Woźnickiej, jednak nie miały zamiaru narażać się kobiecie i po prostu nie zamierzały pytać a sama odpowiedz przybyła do nich bardzo szybko. Chwile po pojawieniu się w pokoju Kasi, w progu pokoju stanął uśmiechnięty od ucha do ucha Artur Jędrzejczyk, najwyraźniej będący przyczyną tego, nerwowego stanu asystentki Bońka. 
-Zabije Cię! - warknęła odwracając się w jego kierunku. Szeroki uśmiech nie zniknął z twarzy obrońcy reprezentacji Polski i sądząc po wyrazie twarzy Jędrzejczyka nie miał zamiaru znikać. 
-Śmiało. - odpowiedział, nonszalancko opierając się o framugę drzwi. - Nie ośmielisz się. - dodał, puszczając dziewczynie oczko.
-Chcesz się przekonać?  - zapytała, hardo spoglądając mu w oczy. Artur jedynie zaśmiał się pod nosem. Lubił poddawać próbom wodze nerwów sympatycznej blondynki, która już na samym wstępie pałała do niego nienawiścią, którą dało się wyczuć z odległości dziesiątek kilometrów. On natomiast, nie uważał aby blondynka była jego wrogiem publicznym numer jeden. 
-Nie muszę. - poklepał Woźnicką po ramieniu, kiwając delikatnie głową. -Nie zabijesz mnie. - dodał nadal ukazując przed dziewczyną rząd swoich zębów. 
-Dlaczego jesteś tego, aż tak pewien? - zapytała z zaciekawieniem słyszalnym w głosie i wyrysowanym na twarzy. 
-Znamy się nie od dziś, kochana. Nienawiść jaką mnie obdarzasz, to tylko gra. - odpowiedział, sprawiając, że blondynka zmarszczyła brwi a na jej twarzy pojawiło się wielkie zdziwienie. 
-Co? - spytała, zbita z tropu. 
-Ty mnie po prostu kochasz i za każdym razem, gdy mnie widzisz uświadamiasz sobie to coraz bardziej. Nie długo zaczniesz mnie wielbić. - objął ją ramieniem, odwracając się w kierunku trójki zdziwionym tą sceną dziewczyn. -Ty po prostu nie umiesz okazywać uczuć, skarbie. - pocałował ją w czoło, aby po chwili ukłonić się nisko przed jej przyjaciółkami i opuścić pokój Marysi, mijając się w progu ze Szczęsnym, Krychowiakiem, Milikiem i Stępińskim. Fabiańska, która jako pierwsza otrząsnęła się z tego swoistego letargu, uświadomiła sobie, że w jej aparacie włączony był tryb nagrywania i cała scena z Jędrzejczykiem i Woźnicką została utrwalona. Ania patrząc jej przez ramię dowiedziała się o tym jako druga, uśmiechając się przy tym delikatnie pod nosem. Julia natomiast, potrzebowała dłuższej chwili aby otrząsnąć się po tym co usłyszała przed chwilą. Najwięcej czasu, powrócenie na ziemie, zajęło Kasi, która nadal nie mogła uwierzyć w to, co miało miejsce parę chwil wcześniej. 
-Nagrało się? - zapytała Julia wpatrując się w wyświetlacz aparatu, na którym widniała podobizna Kasi. Maria przełknęła głośno ślinę, unosząc wzrok i napotykając na przerażone spojrzenie Woźnickiej. 
-Nagrało. - odpowiedziała najciszej jak tylko potrafiła. Na twarzy Kasi pojawiła się dziwna mina. Nadal nie mogła uwierzyć w to co usłyszała kilka chwil wcześniej. To było niedorzeczne i trudne do uwierzenia. Gdy czwórka piłkarzy miała wejść do pokoju lekarki kadry, przed nosem Szczęsnego zatrzasnęły się drewniane drzwi. Aby po chwili otworzyły się jeszcze raz, a w progu stanęła Marysia. 
-Zejdźcie mi z oczu, bo inaczej utnę wam nogi przy samej dupie.! - warknęła z uśmiechem na twarzy, drugi raz zatrzaskując drzwi przed nosem piłkarzy. Szczęsny wziął głęboki oddech opierając się plecami o ścianę korytarza francuskiego hotelu. 
-Co za kobieta. - westchnął z rozmarzonym wzrokiem. Krychowiak spojrzał na niego podejrzliwym spojrzeniem.
-Masz żonę. - odpowiedział po chwili Milik, co Szczęsny skomentował jedynie dziwnym spojrzeniem. 


-Nie możesz zostać na noc? - zapytała Julia, gdy Anna zbierała swoje rzeczy z jej łóżka. Kilka książek, które wymieniła na inne ze swoim kuzynem. Płyty z filmami i laptop, który jakiś czas temu pożyczyła swojej przyjaciółce. 
-Mam pokój w innym hotelu, a poza tym obiecałam Ewie, że do niej zadzwonię. - Ania uśmiechnęła się delikatnie, wrzucając przy okazji swoje rzeczy do opasłej torby. -A poza tym, jutro wpadnę was odwiedzić. - dodała zapinając torbę sportową. -Wiesz, skoro mnie, trener ani prezes jeszcze nie wyrzucili stąd, to będę korzystać. - zaśmiała się wrzucając telefon do jednej z przegród torby. 
-Oj, znam Cię i coś mi tu kręcisz. - Kowalczyk zaśmiała się pod nosem, podchodząc do swojej przyjaciółki. Ziółko zaśmiała się pod nosem, kiwając energicznie głową. 
-Bratam się z obozem waszego wroga, więc lepiej żeby piłkarze nie wiedzieli. - zaśmiała się, zakładając wiszącą na drewnianym wieszaku bluzę, swojego klubu. Julia pokiwała jej porozumiewawczo głową, wskazując, że rozumie o czym mówi mieszkająca w Monachium dziewczyna. 
-Pozdrów Manuel'a i powiedz, że jutro zadzwonię. - rzuciła Annie na odchodne. Obie dziewczyny wyszły z pokoju, po czym Ziółko zeszła po schodach na dół, natomiast Kowalczyk udała się na górę aby odwiedzić Marysię, która miała przygotować dla niej specyfiki medyczne na uciążliwe bóle głowy, jakie ostatnio ją nawiedzały. Gdy przechodziła obok pokoju Milika i Stępińskiego, usłyszał ich rozmowę poprzez delikatnie uchylone drzwi. Nie lubiła podsłuchiwać i nie byłą wścibską osobą, ale tych dwóch piłkarzy bardzo lubiła, więc coś ją tknęło. Oparła się o jasną ścianę, nasłuchując tego co wydobywa się z ust obu piłkarzy. 
-Co z tym zrobisz? - Mariusz opadł na łóżko, obok swojego przyjaciela. Arek spuścił głowę, patrząc na swoje buty. 
-Nie wiem. - odpowiedział mu Arkadiusz, głęboko oddychając. Julia natomiast zmarszczyła brwi, zastanawiając się, co mogło być tematem rozmowy przyjaciół. 

♦♦♦

Znalezione obrazy dla zapytania grzegorz krychowiak wojciech szczęsny gif

Witajcie, kochane!!!

Przybywam do was z kolejnym rozdziałem. Mam nadzieje, że nie będzie znacznie gorszy od poprzednich. Dziękuję za wszystkie wasze komentarze pod poprzednimi rozdziałami.

Pamiętajcie : Niedziela (4.09) godzina 18:00. 
Widzimy się przed telewizorami i kibicujemy naszym, Orłom Nawałki !!!

Widzimy się w następny wtorek.
Pozdrawiam.

Ps. Wszystkim, którzy w czwartek rozpoczynają nowy rok szkolny, życzę wielu edukacyjnych sukcesów, spełnienia związanych ze szkołą marzeń. Dobrych ocen, czerwonego paska, zdanych egzaminów, matur. Spędzonego miło czasu, ciekawych wycieczek, z uśmiechem czytanych lektur ... i  wielu innych.

Jeszcze raz serdecznie was pozdrawiam. ☺



wtorek, 23 sierpnia 2016

Rozdział XI - "Przecież jestem najlepszą europejską piłkarką. "

17 komentarzy:

La Baule, Francja
10 czerwca 2016 r.


Muskające zielone liście, delikatne podmuchy czerwcowego wiatru, roznosiły po La Baule piękny zapach kwiatów z pobliskich ogrodów. Morska bryza mieszała się z zapachem jaśminu tworząc niebywały i unikatowy zapach, jakiego nie można byłoby zamknąć w żadnym flakoniku, nawet tych, najdroższych perfum. Promienie słońca, zupełnie inne niż te w Polsce, swoim światłem przyprawiały francuzów o wielkie poczucie humoru i szerokie uśmiechy na twarzach. Euro, które w godzinach wieczornych miało rozpocząć się w ich kraju, dodatkowo potęgowało ich gościnność, otwartość i radość. I nawet obecni na ulicach policjanci i wojskowi, mający zabezpieczać tę imprezę, nie mogli zepsuć ich radosnego podejścia do tego święta europejskiej piłki nożnej. Choć wszelkie zegary, rozmieszczone we francuskiej nadmorskiej miejscowości wskazywały godzinę siódmą rano, La Baule wręcz tętniło życiem. Starsze panie, opierające się na łokciach swoich mężów kierowały się do miejscowych sklepów i sklepików na cotygodniowe zakupy. Dzieci, w towarzystwie swoich ojców lub matek biegały po zielonym parku, ku złości swoich opiekunów, którzy chcieliby zaprowadzić ich do przedszkola czy szkoły aby w spokoju udać się do miejsca swojej pracy. Plaża, również pomału zaczynała się zapełniać, co jedynie pozwalało miejscowym restauratorom, właścicielom barów i sklepików z pamiątkami zacierać ręce, oczekując większego utargu niż było to dotychczas. Jedynym wyjątkiem od tej reguły, był hotel Barriere L'Hermitage, który był główną siedzibą polskich piłkarzy nożnych, podczas francuskiego turnieju. Piłkarzy jeszcze słodko spali w swoich pokojach hotelowych, gdy pracownicy hotelu przygotowywali miejsce na tip top, chcąc aby wieść o nich rozniosła się po całej Europie. Wśród nich były również dwie pracownice polskiego związku piłki nożnej. Katarzyna Woźnicka, główna asystentka prezesa PZPN, Zbigniewa Bońka oraz Julia Kowalczyk, przyjaciółka Jakuba Błaszczykowskiego, będąca również asystentką Adama Nawałki. Młode kobiety siedziały w kuchni, reprezentacyjnego kucharza Tomasza Leśniaka, który od wczesnych godzin porannych przygotowywał dla kadrowiczów śniadanie. Katarzyna siedziała na drewnianym stołku, nieopodal drzwi kuchennych, natomiast Julia, znalazła dla siebie miejsce na jednym z kuchennych blatów, tak blisko Leśniaka, aby po prostu móc patrzeć mu na ręce. Lubiła gotować, a nauczyć się czegoś od takiego mistrza jak on, było nie lada gratką. Leśniak zaśmiał się obserwując krótko obie z kobiet, które uważnie przyglądały się temu, co on robił. Kasia notowała coś w swoim kajecie, uważnie obserwując co on wrzuca na patelnię. Julia natomiast siedziała na kuchennym blacie, z dłońmi luźno na nim leżącymi i swobodnie machając nogami, zupełnie tak, jak robią to małe dzieci.
-Chcecie spróbować? - spytał, uderzając drewnianą łyżką o jasną, teflonową patelnię. Na twarzach obu kobiet pojawił się szerokie uśmiechy. Uwielbiały jedzenie przygotowywane przez Leśniaka a każda możliwość skosztowania jego dań, była przez nie w stu procentach wykorzystana. Obie stanęły obok kuchara, odbierając od niego dwa, małe talerzyki odrobinę jajecznicy, jego autorskiego przepisu. Po ich minach, wnioskował, że bardzo im zasmakowało.
-Co możemy zrobić, aby mieć takie jedzenie, każdego dnia? - Kasia spojrzała na Tomasza z uśmiechem i zaciekawieniem wyrysowanym na twarzy. Leśniak wytarł dłonie o skrawki białego fartucha i odpowiedział dziewczynie równie szerokim uśmiechem.
-Dzwonicie i macie. - puścił im oczko, zakrywając obie patelnię dużymi, szklanymi pokrywkami.
-Trzymamy Cię za słowo. - blondynka wbiła w jego osobę palec, nadal się do niego uśmiechając. Uprzejmie i miło.
-Dobra, dobra zmykać. - machnął na nie dłonią. Obie zaśmiały się pod nosem i już po chwili nie było ich w królestwie Tomasza Leśniaka.


Blondynka obdarowała młodego mężczyznę szerokim uśmiechem, wysiadając z terenowego, ciemnego samochodu. Zaparło jej dech w piersi, gdy spod ciemnych szkieł okularów przeciwsłonecznych dostrzegła piękno tej francuskiej miejscowości. Żałowała, że nigdy wcześniej nie znalazła się w tym miejscu. Często bywała we Francji, ale nigdy w zachodniej jej części, zawsze na północy lub południu, no i oczywiście, w stolicy, którą był Paryż.
-Merci. - odbierając od młodego i bardzo opalonego francuza, wsunęła mu do kieszeni kilka euro, dziękując mu tym samym za pomoc, jakiej jej udzielił.
-Mon plaisir. - odpowiedział jej, kłaniając się nisko. Z jej ust nie zszedł uśmiech ani na chwilę. I choć kilka dni temu nie była pewna, czy robi dobrze przyjmując propozycję Bońka, tak teraz, wierzyła, że dobrze postąpiła. -Pour voir. - dodał, zamykając drzwi swojego auta. Blondynka pomachała mu dłonią na do widzenia.
-Au revoir. - odpowiedziała, wyciągając metalową rączkę swojej walizki. Poprawiła ramiączko torby sportowej i wolnym krokiem skierowała się wzdłuż ulicy, na której znajdował się hotel Barriere L'Hermitage. 


-Fabian, bo dziurę w tej podłodze wychodzisz. - Błaszczykowski zwrócił uwagę swojemu przyjacielowi, który od dobrych piętnastu minut chodził w tę i z powrotem po jednym z pomieszczeń hotelu, w którym większa część reprezentacji Polski spędzała w spokoju wolne przed południe. Łukasz stanął w miejscu i odszukał wzrokiem Kubę, który z uniesionymi do góry brwiami uważnie się mu przyglądał. Bramkarz reprezentacji Polski zmarszczył brwi, chcąc coś powiedzieć jednak w ostatniej chwili wycofał się z tego i opadł na sofę obok Krychowiaka, który pogrążył się w lekturze jednej z książek, jakie znalazł w walizce Piszczka i nie był jedynym takim osobnikiem. Nie świadom z resztą, że obrońca uwielbią tę pozycję literatury i jak wściekły pies poszukuje swojej zdobyczy. Piszczek stanął w progu pomieszczenia z morderczym spojrzeniem, którym owiał całe zgromadzone towarzystwo, szukając wśród nich złodziei książek. Trzy swoje zguby odnalazł w dłoniach kolejno, Jakuba Błaszczykowskiego, Roberta Lewandowskiego i Grzegorza Krychowiaka. Miał dość! Książki były jego i nikt nie miał prawa ich tknąć. Za pewne gdyby była tu jego żona, Ewa powiedziałaby mu, żeby puknął się czymś ciężkim w głowę. Jednak obrońca Borussi Dortmund był zdeterminowany i miał zamiar odzyskać swoje zguby za wszelką cenę. Nawet gdyby miał odgryźć kończyny trójcę złodziei, ironizując oczywiście. Dostrzeżony przez Milika, kazał mu być cicho co tamten skomentował jedynie pokiwaniem mu z aprobatą głową. Szturchnął Stępińskiego w bok i razem z nim rozpoczął skakanie po kanałach polskiej kablowej telewizji, czekając na rzeź niewiniątek. 
-Ciekawe książki? - spytał, opierając dłonie o oparcie bardzo wygodnej sofy. Krychowiak, Lewandowski i Błaszczykowski uśmiechnęli się szeroko opuszczając przedmioty w dół a gdy ich oczom ukazał się Piszczek ich serca zaczęły nieco szybciej bić a całe życie nerwowo przebiegło im przed oczami, tak szybko jakby walczyło z Bolt'em o złoty medal igrzysk olimpijskich. Wyraz twarzy obrońcy bezwzględnie byłby tym mrocznym a jego spojrzenie zabójczym, o ile Łukasz posiadałby nadprzyrodzone moce.  Na szczęście Błaszczykowskiego, Lewandowskiego i Krychowiaka, był zwykłym śmiertelnikiem. Gdy Łukasz Piszczek miał zamiar wygłosić długie kazanie trójce przyjaciół z reprezentacji w progu pomieszczenia, w którym się znajdowali, stanął Wojciech Szczęsny uśmiechnięty od ucha do ucha ciągnący dużą, ciemną walizkę. A zaraz za nim w pomieszczeniu pojawiła się nieco niższa od niego blondynka. Fabiański na jej widok poderwał się z kanapy i w mgnieniu oka pojawił się między bramkarzem a tajemniczą dziewczyną. Szczęsny spojrzał na niego, zdecydowanie zdziwiony jego zachowaniem. Trafił na blondynkę przed hotelem, zaoferował się, że pomoże. Nie odmówiła a wręcz przeciwnie uśmiechnęła się do niego delikatnie i uroczo. Ale Szczęsny nie był jedynym zdziwionym zachowaniem drugiego z bramkarzy polskiej reprezentacji narodowej. Zarówno Błaszczykowski, jak i Lewandowski oraz Piszczek obserwowali go z konsternacją, mając nadzieje, że kobieta stojąca obok Szczęsnego nie jest jego kochanką. Milik ze Stępińskim przyglądali się dziewczynie uważnie, mając wrażenie, że już kiedyś gdzieś ją widzieli. Jedynie Krychowiak patrzył na nią w zdecydowanie inny sposób, niż jego koledzy. Sama zainteresowana owiała wszystkich zgromadzonych ciepłym spojrzeniem i po chwili na jej twarzy pojawił się delikatny i dość niepewny uśmiech. Jednak gdy natrafiła na lodowaty wyraz twarzy swojego brata, uśmiech zniknął z jej twarzy. 
-Co? - zapytała, krzyżując ręce na klatce piersiowej i wbijając w niego chmurne spojrzenie. 
-Miałaś zadzwonić. - rzucił z wyrzutem. Blondynka przekrzywiła głowę, po czym uśmiechnęła się do swojego brata słodko.
-Dzwoniłam, ale łaskawy pan Fabiański, wyciszył swój ukochany telefon. - odpowiedziała, z nutką drwiny w swoim głosie. Spojrzała wymownym wzrokiem na starszego z bramkarzy, który w tamtym momencie sięgnął do kieszeni po swój telefon. Spojrzał na wyświetlacz urządzenia, by po chwili uśmiechnąć się do blondynki przepraszająco i podrapać się znacząco po głowie. 
-No widzisz? Z Tobą to tak zawsze. - uniosła brwi nieco do góry i poklepała swojego brata po ramieniu. -Ale możesz się zrehabilitować, kochanie. - dodała, odbierając od Szczęsnego metalową rączkę walizki.  -Przytachasz mi walizkę, do pokoju. - uśmiechnęła się do Łukasza uroczo, po czym pocałowała go w policzek i jak gdyby nigdy nic opuściła pomieszczenie.
-Zdradzasz Ankę? - spytał po chwili Wojtek Szczęsny, gdy odprowadził przesympatyczną i ładną blondynkę wzrokiem. Fabiański jedynie zmarszczył brwi, zastanawiając się o co chodzi jego zmiennikowi. 
-Stary, sprowadziłeś do hotelu kochankę? Jak się Anka dowie, to nie żyjesz! - Lewandowski poderwał się z fotela a w jego ślady poszedł Błaszczykowski, który również był zszokowanym widokiem jaki przed chwilą zobaczył. Fabiański pokiwał z politowaniem głową i po chwili w pomieszczeniu słychać było głośne nabranie powietrza. Bramkarz czasami zastanawiał się, co tak na prawdę siedzi w głowach jego kolegów z drużyny.
-To moja siostra, matoły. - odpowiedział, sprawiając, że cała trójka zrobiła zdziwione miny. Jedynie na twarzach Piszczka, Krychowiaka, Milika i Stępińskiego pojawiły się delikatnie uśmiechy. Odetchnęli z ulgą, gdy okazało się, że blondynka to siostra Fabiańskiego, a nie tak jak zasugerował Szczęsny wraz z Lewandowskim, jego kochanka.

Arkadiusz Milik przysiadł na drewnianej ławce nad morzem, nieopodal hotelu. Zaraz po telefonie od przyjaciółki Julii i zarazem kuzynki Łukasza Piszczka, wymknął się ze swojego pokoju, nie dając Mariuszowi powodu do pytań, jakie ten na pewno by zadał. Swoją drogą Anna, chciała aby ten niczego nie mówił Stępińskiemu. Musiał przyznać, że nieco się zdziwił zachowaniem panny Ziółko. Owszem, Julia tłumaczyła mu, że sprawa z sukienką była bardzo nie fortunna i że ciemnowłosa rzadko kiedy ochrzaniała kogoś za zniszczenie tej części jej garderoby. Jednak sukienka zniszczona przez Stępińskiego była prezentem od jej zmarłego ojca. Julia wspominała mu również, że to ona jest tą nieszczęśliwą piłkarką Bayern'u, którą Götze zdradził z jej koleżanką z drużyny. Był pełen podziwu, że dziewczyna szybko podniosła się po zdradzie piłkarza. On dopiero od niedawna żył tak, jakby przeszłości nie było. Pomachał energicznie, gdy na horyzoncie pojawiła się wspomniana wcześniej młoda piłkarka. Anna tym razem postawiła na krótkie szorty i koszulkę swojego ulubionego klubu piłkarskiego, którym w stu procentach nie był Bayern.
-Nie sądziłbym, że lubisz Legię Warszawę. - Milik zaśmiał się, robiąc miejsce dziewczynie na ławce obok siebie. 
-A sądziłbyś, że razem z Julką nie lubimy Ajax'u Amsterdam? - skierowała do niego pytanie, po którym uśmiech zniknął z jego twarzy. Widząc jego minę, wybuchnęła głośnym śmiechem. -Żartuje. - dodała klepiąc go po ramieniu. Arkadiusz rzucił jej jedno z nieprzyjemnych spojrzeń, jednak na jego twarzy również zagościł uśmiech. 
-Chciałaś się spotkać. - Anna pokiwała mu z aprobatą głową, sięgając do torby, której pasek przewieszony było przez jej ramię. Wyciągnęła z niej ciemną torbę ozdobną i położyła ją sobie na kolanach. Miała nadzieję, że Milik pomoże jej ocenić, czy trafiła w gusta Stępińskiego, którego przyjechała przeprosić. 
-Chciałam przeprosić Mariusza za swoje zachowanie na urodzinach Łukasza, tylko nie wiem, czy ten "prezent", jest dobry. Julia mówiła, że ty powinieneś mi pomóc. - powiedziała, podając mu tajemniczy pakunek. Wyciągnął z ciemnej torby, klubowe koszulki Chelsea i Arsenalu Londyn z podpisami członków obu drużyn. Milikowi przeszło przez myśl, że dziewczyna musi czuć się strasznie źle, skoro zdobyła dla Stępińskiego koszulki dwóch świetnych klubów piłkarskich. 
-Trafiłaś w stu procentach. - odpowiedział wkładając koszulki z powrotem do torby. Uśmiechnął się do Anny puszczając jej dodatkowo oczko. Ziółko odetchnęła z ulgą, mając nadzieję, że Mariusz da się przeprosić. Podniosła się z ławki, odbierając od Arka swój pakunek. Gdy miała skierować się do hotelu reprezentacji Polski, zatrzymał ją głos napastnika holenderskiego klubu. 
-Tylko nie zapomnijcie wysłać mi zaproszenia na ślub. - Ziółko zmrużyła delikatnie oczy, zastanawiając się, w jaki sposób szatyn wyciągnął z jej gestu aż tak irracjonalne wnioski. Popukała się w czoło, po czym rozglądając się w obie strony, przebiegła przez ulicę, aby po chwili wbiegać po schodach do hotelu Barriere L'Hermitage. Z twarzy Milika uśmiech nie znikał przez najbliższe kilka minut. Wiedział, że Mariusz od rozstania ze swoją dziewczyną czuł się nieco samotny, choć nie dawał po sobie tego poznać. A Anna, jego zdaniem, pasowali do siebie jak dwa puzzle. W jego głowie nawet pojawiła się myśl, o swataniu tej dwójki. Jednak nie był w stanie opracować swojego planu, gdyż na ławce obok niego usiadła Julia, z wyraźnie zaciekawionym wyrazem twarzy.
-Coś knujesz. - stwierdziła kładąc dłoń na oparcie drewnianej ławki. Arek uniósł brwi ku górze i uśmiechnął się słodko do szatynki, dając jej do zrozumienia, że nie wie o czym ta do niego mówi. 
-Ja? W życiu. - odpowiedział, wypinając pierś do przodu. Kowalczyk uniosła nieznacznie ku górze kącik ust. Przez tych kilka tygodni poznała Milika na tyle dobrze, aby wiedzieć kiedy mówi prawdę a kiedy, po prostu kręci. 
-Jasne. - mruknęła, zarzucając włosami. Arek westchnął, kiwając kilka razy głową. Dobrze wiedział, że szatynka nie odpuści. 
-A nawet jeśli knuje, to co? - spytał, przesuwając się na ławce, na tyle blisko szatynki, że mało brakowało aby stykali się czubkami nosów. Julia uśmiechnęła się do niego nieco szerzej, po czym poklepała go po klatce piersiowej. 
-To masz mnie wtajemniczyć, bo w innym wypadku będę się za Tobą snuć jak cień. - odpowiedziała wbijając palec w żebra piłkarza. Uśmiechnął się do niej szeroko, po czym poklepał ją po czubku głowy.
-A co jeśli ja chciałbym, żebyś snuła się za mną jak cień? - zapytał, uśmiechając się tym samym uwodzicielsko. Kowalczyk odpowiedziała mu szerokim uśmiechem na swojej twarzy. Zaczęła delikatnie uderzać go w policzek, gdy kontem oka zauważyła zmierzających w ich kierunku Lewandowskiego i Błaszczykowskiego.
-Snują się jak cień za Tobą, to oni. - wskazała Milikowi ruchem głowy dwóch przyjaciół, którzy jeszcze kilka miesięcy temu byli w stanie nawet się zabić. 
-Będą kłopoty? - spytał. 
-Nie. - odpowiedziała z tajemniczym błyskiem w oku. Poklepała go po ramieniu i już po chwili wpatrywała się w napastnika i pomocnika reprezentacji Polski. 
-Widzę, że Łukasz jednak zmienił plany i nie rozszarpał was na strzępy. - uśmiechnęła się do dwójki piłkarzy najmilej jak tylko potrafiła. 
-Co, poskarżyła się szuja? - spytał Błaszczykowski stając obok oparcia drewnianej ławki. Julia jedynie pokiwała mu z aprobatą głową, nie umniejszając  uśmiechu na swojej twarzy. 
-Chciał was zrzucić z samolotu, ale dał się namówić na "złagodzenie" kary. - odpowiedziała, na pytanie swojego przyjaciela, po czym ukazała im rząd lśniąco białych zębów. Robert wymienił się przerażonym spojrzeniem z Kubą, po czym obaj głośno przełknęli ślinę. 
-Może go jakoś udobruchać? - spytał niepewnie Lewandowski. 
-Weźcie go do kina. - zaproponowała, na co obaj pokiwali sobie głowami i już po chwili zmierzali w kierunku hotelu.
-Ucz się, kochany. - rozczochrała włosy Milika i już po chwili dogoniła piłkarzy i razem z nimi wdrapała się po schodach, prowadzących do hotelu. 



 Anna Ziółko pożegnała się z bratem i już po chwili stała na korytarzu, na drugim piętrze. Wzięła głęboki oddech i niepewnym krokiem skierowała się do wskazanych przez Julię drzwi hotelowych. Stojąc przed nimi wzięła kolejny oddech, czując gdzieś w głębi siebie dziwne uczucie. Uczucie, którego nigdy wcześniej nie czuła. Choć, była jedną z najlepszych europejskich piłkarek w jednym z najlepszych klubów piłkarskich na świecie. Choć, często spotykała się z różnymi ludźmi. Choć, często sama siebie zawodziła. Przeprosiny względem zawodnika Ruchu Chorzów, jeszcze przed ich miejscem sprawiały, że jej dusza jakby się otwierała. Potrząsnęła głową, odganiając absurdalne myśli. Zapukała trzy razy w drewniane drzwi pokoju numer 56. Nie musiała długo czekać na odzew. Po upływie zaledwie kilkunastu sekund usłyszała szczęk zamka, a drewniane drzwi zostały otworzone pod naporem siły polskiego napastnika. Zdziwił się widząc dziewczynę w progu drzwi swojego pokoju. 
-Mogę? - spytała, wskazując ruchem głowy na wnętrze średniej wielkości pomieszczenia, rozpościerającego się tuż za plecami Stępińskiego. Otworzył szerzej drzwi, usuwając się w bok, tym samym wpuszczając piłkarkę do środka. Stanęła nieopodal drzwi, twarzą skierowaną do piłkarza reprezentacji Polski. 
-Przyszłaś przerodzić swoje groźby w czyny? - spytał, opierając się nonszalancko o ciemną ścianę. Ziółko spuściła na chwilę głowę, owiewając podłogę swoim spojrzeniem. 
-Przyszłam Cię przeprosić. - odpowiedziała unosząc pewnie głowę i wbijając w piłkarza swoje spojrzenie. Musiał przyznać, że spodziewał się zupełnie czegoś innego. -Nie powinnam się tak unieść. Ale uwierz to nie była zwykła sukienka. - dodała, nieco ciszej i lekko drżącym głosem. Każde wspomnienie wiążące się z osobą jej taty, sprawiały, że po jej policzkach spływały łzy. Więc tym trudniej było jej teraz, nie uronić ani jednej. Stojąc tak i obserwując ją dokładnie dostrzegł w niej coś, czego nie udało mu się dostrzec za pierwszym razem. Wtedy wydała mu się twarda i silna, a teraz stojąc w jego pokoju, pokazała inną wersję siebie. Przyszło mu nawet na myśl, że to wersja, stworzona przez Götze. Nie rozumiał jak niemiecki piłkarz, mógł zrobić jej aż tak wielkie świństwo. Jego zdaniem dziewczyna po prostu na to nie zasługiwała. Uśmiechnął się delikatnie, co sprawiło, że odetchnęła z ulgą. Sięgnęła do swojej torby po pakunek, który jakiś czas temu pokazywała przed hotelem Milikowi. Miała nadzieję, że Stępińskiemu faktycznie spodoba się to, co dla niego miała. Wyciągnęła w jego kierunku torbę z koszulkami dwóch angielskich klubów piłki nożnej. Mariusz nie pewnie wyciągnął z torby jedną z dwóch koszulek. Zdziwił się widząc na nich podpisy wszystkich zawodników. Druga, w innych barwach również z cennymi podpisami.
-Jakim cudem to zdobyłaś? - spytał, po chwili z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Przecież jestem najlepszą europejską piłkarką.  - puściła mu oczko, uśmiechając się delikatnie. Podniósł ja, obracając wokół własnej osi. Zaśmiała się, komentując tym samym zachowanie swojego rówieśnika. Źle go oceniła i teraz była tego w stu procentach pewna. 


♦♦♦



Hallo!!!

Jedenastka, już taka bardziej piłkarska ale mam nadzieję, że ten rozdział również przypadnie wam do gustu. Kilka rozdziałów zostanie poświęconych Francji, a później wakacje i eliminacje i kto wie co się w ich czasie wydarzy. 
Chciałabym podziękować gorąco za wszystkie komentarze jakie zostawiliście pod poprzednimi rozdziałami. 
Pozdrawiam bardzo gorąco.
Ściskam. 



wtorek, 16 sierpnia 2016

Rozdział X - "Swoimi litaniami do Matki Boskiej obudziłeś Marysię."

17 komentarzy:



Warszawa, Polska
6 czerwiec 2016 r.

-Kasiu, mówię coś do Ciebie. - blondynka podskoczyła na krześle słysząc nad swoim uchem głos swojego szefa. Zbigniew Boniek spojrzał na swoją asystentkę z przymrużeniem oka. Od powrotu ze spotkania biznesowego we Francji, była jakaś nieobecna i rzadko kiedy się do kogoś odzywała. Miał złe przeczucia, jednak bał się zapytać o cokolwiek znając jej porywczą naturę. 
-Przepraszam, zamyśliłam się. - Woźnicka uśmiechnęła się delikatnie do swojego przełożonego odkładając na kartki notesu, ciemny długopis, który od paru dobrych minut był mocno ściskany przez jej dłonie.
-Pytałem, czy znasz jakiegoś lekarza, który na cito mógłby dołączyć do naszych chłopaków? - Boniek usiadł na jednym z dwóch krzeseł stojących obok biurka w gabinecie Kasi Woźnickiej. Blondynka zamyśliła się, szukając odpowiedzi na pytanie swojego szefa.
-Znam, ale musiałby pan w tej sprawie skontaktować się z Łukaszem Fabiańskim. - Boniek zdziwił się słysząc słowa swojej podopiecznej. Blondynka widząc minę prezesa polskiego związku piłki nożnej, wyciągnęła ze swojego notesu wizytówkę na kredowym papierze. Były piłkarz, chwycił świstek papieru a na jego twarzy pojawiła się zdziwiona mina.
-Nie wiedziałem, że Łukasz ma siostrę. - stwierdził przewracając kartkę w swojej dłoni. Katarzyna uśmiechnęła się delikatnie do mężczyzny siedzącego na krześle, naprzeciwko niej.
-Traktuje ją jak własną córkę, jest o nią cholernie zazdrosny i gdy nie ma takiej potrzeby to nie wypuszcza jej z klatki, jaką jest ich dom. - Zbigniew Boniek zaśmiał się szczerze, słysząc opowieść swojej najlepszej współpracownicy.
-To zupełnie tak jak w przypadku Kuby i Piszczka. - dodał po chwili zamyślenia.
-Na szczęście Robert nie jest takim tatusiem jak oni. - mruknęła, nie wiedząc, że to co powiedziało doszło do uszu Bońka.
-Co masz na myśli? - spytał, chowając malutką kartkę papieru do kieszeni swojej marynarki. Westchnęła, wiedząc, że w końcu będzie musiała ujawnić prawdę.
-Jestem kuzynką Lewandowskiego. To znaczy, nasze pokrewieństwo, w sumie to, nawet go nie ma. Robert to kuzyn męża, ciotki pierwszego męża mojej matki.- powiedziała. Boniek zaśmiał się pod nosem, co zdziwiło Kasię.
-Wiedziałem. - uśmiechnął się szeroko, po czym podniósł się z krzesła. 
-Zadzwonię do Łukasza. - zaśmiał się, po czym opuścił gabinet swojej asystentki. Kasia jedynie prychnęła, po czym śmiejąc się, kręciła głową. Po pracy postanowiła spotkać się z Grzegorzem. Długo myślała nad tym, czy powiedzieć Krychowiakowi o swoim odkryciu. Byli przyjaciółmi i wiedziała, że gdyby ukryła przed nim ten fakt, ich przyjaźń runęłaby jak domek z kart, pod wpływem delikatnego podmuchu wiatru. Umówili się, w jednej ze swoim ulubionych kawiarni w centrum stolicy. Krychowiak zgodził się na to spotkanie bez wahania, za co była mu wdzięczna z całego swojego serca. Biegiem pojawiła się w swoim małym mieszkaniu nieopodal swojego miejsca pracy. Zmieniła służbowy ubiór, na luźną koszulę w kratę, zapiętą na przedostatni guzik, dopasowane, czarne spodnie jeansowe. Chwyciła kluczyki i dokumenty od swojego auta i już po chwili przemierzała ulice Warszawy, aby nie spóźnić się na umówione spotkanie. W małej ale bardzo przytulnej kawiarni pojawiła się kilka minut przed czasem. Zawodnik Sevilli już pochylał się nad porcelanowym, kolorowym kubkiem, znad którego unosiła się para wodna. Gdy zauważył swoją przyjaciółkę, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Kasia miała nadzieję, że świat Grześka nie zawali się gdy, powie mu o zdradzie jego obecnej dziewczyny. Nie mogła zrozumieć dlaczego Celia, zachowała się tak, jak się zachowała. Ona sama zawsze wiedziała, że Krychowiak jest super facetem i wiedziała również, że kobieta, która pokocha go tak mocno jak on, pokocha ją, będzie najszczęśliwszą kobietą na świecie. Celia chyba po prostu nie była warta miłości jaką obdarował ją pomocnik reprezentacji Polski.
-Cześć. - Krychowiak ucałował przyjaciółkę w policzek, uśmiechając się do niej szczerze i szeroko. Chciał z kimś porozmawiać, wyżalić się i po prostu zaufać.
-Hej. - Kasia uśmiechnęła się, siadając na drewnianym krześle naprzeciwko szatyna.
-Chciałaś się spotkać. - przywołał dłonią młodego ale sympatycznego kelnera, który przyniósł blondynce kawę, którą on zdążył wcześniej dla niej zamówić. Blondynka objęła kubek dłońmi i zaczęła głośno oddychać. Bała się reakcji Grzegorza, miała również obawy związane z tym czy ich przyjaźń na tym nie ucierpi. Dużo mu zawdzięczała i chciała aby był szczęśliwy. Zasługiwał na kogoś kto pokocha go najmocniej na świecie.
-Celia ma romans. - Krychowiak spojrzał na nią, zmrużonymi oczami. Westchnął, po czym delikatnie się uśmiechnął.
-Wiem. - odpowiedział a blondynka odetchnęła z ulgą. 
-Wiedziałem od początku. - dodał po chwili i po cichu, tak jakby, sam do siebie. 
-Żyć trzeba dalej, nie. - uśmiechnął się blado. Natomiast w głowie Kasi błysnęła myśl, w którym pewna osobowość zagra główną rolę u boku jej przyjaciela. 

○○○

Truskolasy, Polska
6 czerwca 2016 r.

Szatynka usiadła na kanapie z kubkiem gorącej, malinowej herbaty i w ciszy myślała nad swoim życiem, zarówno tym prywatnym jak i tym sportowym, które tak szybko się dla niej kiedyś zakończyło. Chciała być taka jak Kuba, Łukasz Piszczek, Łukasz Fabiański i Robert Lewandowski. Mogła być najlepszą z najlepszych. Podpisała kontrakt z FC Barceloną, jednak musiała go zerwać przez błąd, którego być nie powinno. Nadal czekała na wyniki badań z niemieckiej kliniki. Miała nadzieję, że wyniki wyjdą negatywnie a ona będzie mogła wrócić do sportu, który jest jej pierwszą miłością. Dziękowała Kubie ale i Dawidowi za to, co dla niej robili.Wspierali ją w tej, jej osobistej tragedii. Traktowali ją jak swoją siostrzyczkę, choć nią nie była. W gruncie rzeczy, miała tylko ich i ich babcie. Swojej rodziny i krewnych już nie posiadała. Zostali jej, tylko oni. Zamyśliła się, nie zauważając jak mała Oliwka schodzi po jasnych, drewnianych schodach. Dziewczynka spojrzała na Julię, smutnym wzrokiem, po czym wbiegła po schodach na piętro domu, do swojego małego pokoju. Oliwia kochała Julię jak własną, starszą siostrę. Kowalczyk zajmowała się nią, tak często jak tylko mogła. Chodziła z nią na spacery, kupowała jej prezenty, pocieszała, opowiadała bajki. Zarówno Jakub jak i Agata byli jej za to wdzięczni. Żona Błaszczykowskiego często łapała się na myślach, w których Julia była jej siostrą, idealną, do której zaufanie nigdy nie przestanie istnieć. Mała Oliwia po cichu zeszła z górnej części domu z pluszowym misiem mocno przyciśniętym do klatki piersiowej. Cicho wdrapała się na ciemną sofę, na której pogrążona w swoich myślach siedziała Julia. Położyła szatynce pluszaka na kolana, czym wyrwała z zamyślenia swoją przyszywaną ciocię. Kowalczyk uśmiechnęła się delikatnie, przytulając do swojej piersi pluszaka Oliwii, co dziewczynka skomentowała szerokim uśmiechem na twarzy.
-Ciociu, co się stało? - spytała, przybliżając się do szatynki. Julia uśmiechnęła się do dziewczynki szeroko, po czym posadziła ją sobie na kolana i po chwili gładziła blondyneczkę po włosach.
-Nic, skarbeńku. - uśmiechnęła się, całując dziewczynkę w czubek głowy.
 -Lenka śpi? - spytała, na co dziewczynka pokiwała jej z aprobatą głową. Wtuliła się mocno w Julię i po upływie kilkunastu minut usnęła słuchając cichej melodii jaka wydobywała się z ust młodej i byłej już piłkarki. Julia uśmiechnęła się delikatnie pod nosem, po czym postanowiła zanieść dziewczynkę do jej pokoju, tak aby ta mogła w spokoju i wygodnie krążyć po krainie Morfeusza. Przykryła ją puchatym kocykiem, kładąc przy jej boku pluszowego misia. Zamknęła drewniane drzwi jej pokoju, po czym skierowała się po schodach w dół domu. Weszła do kuchni, w której Jakub przygotowywał sobie gorącą, owocową herbatę. Uśmiechnął się delikatnie do wchodzącej do kuchni Julii. Dziewczyna podeszła do niego, zabierając z koszyka stojącego na blacie jedno z jabłek. Jednak, wyraz jej twarzy dał dużo do myślenia Jakubowi, który sięgając swoją pamięcią do przyszłości nie wróżył niczego dobrego. Miał nadzieję, że tym razem będzie to jedynie sztuczny alarm. Już raz, mógł ją stracić. Teraz mógłby sobie z tym nie poradzić.
-Julia, drugi raz nie poradzę sobie oglądając Cię przypiętą do tych wszystkich urządzeń. - stanął obok niej, potrząsając jej ramionami. Zdziwienie wkradło się na jej twarz. Nie sądziła, że jeden błąd spowoduje, że Jakub, każde jej złe samopoczucie, będzie wiązał z myślami samobójczymi.
-Kubuś, wszystko jest w porządku. - uśmiechnęła się do niego, przejeżdżając dłonią po jego policzku. Próbowała zapomnieć o przeszłości, jednak wszystko obracało się przeciwko niej. Chciała być silna, chciała przejść przez wszystko z uniesioną głową. Blondyn uśmiechnął się delikatnie, przyciągając dziewczynę do siebie. Nie podarowałby sobie, gdyby dziewczynie coś się stało. Jest dla niego ważna, nawet bardzo ważna. 
- Kubuś, obiecuję Ci, że więcej nie popełnię tamtych błędów. - szepnęła, gdy Błaszczykowski przytulał ją do siebie. W kącikach jej oczu zaszkliły się łzy. Nie wiedziała, że jest dla niego aż tak ważna. Pamiętała, każdy dzień, który miał być tym ostatnim. Na szczęście tak się nie stało.
-Cii. - Błaszczykowski delikatnie ułożył swój podbródek na czubku jej głowy. Równie delikatnie gładził dłonią jej długie, rozpuszczone włosy i plecy. Chciał aby wiedziała, że na niego może liczyć zawsze i wszędzie.
-Kuba pojedziemy na cmentarz? - szepnęła, szlochając.
-Jasne. - odpowiedział, całując Kowalczyk w czubek głowy. 
- Jasne. - powtórzył wbijając wzrok w przerażoną tym widokiem Agatę, stojącą w progu kuchni. Za każdym razem gdy widziała takie sceny jak ta, bała się, że stało się coś złego. Błaszczykowski jedynie uśmiechnął się nieznacznie i pokiwał z dezaprobatą głową, dzięki czemu blondynka mogła odetchnąć z ulgą.

      Idąc alejkami parafialnego cmentarza, w ciszy i w totalnym skupieniu, każde pogrążało się w swoich myślach przywołując w nich całą swoją przeszłość. Nie wiedzieli dlaczego ich życiorysy są do siebie aż tak podobne. Czasami Błaszczykowski łapał się na myślach, że Julia jest do niego podobna tak łudząco, że gdyby nie znał swojej biografii, pomyślałby, że jest jego siostrą. Niestety, nie była. Zatrzymali się przed miejscem, w którym za każdym razem Julia zostawiała wszystko. Grób jej babci, osoby, którą znała najlepiej i kochała najmocniej na świecie. Matka? Za to, co zrobiła jej choremu ojcu, po prostu jej nienawidziła. Choć tak jak Kuba swojemu ojcu, ona przebaczyła matce. Jej ojciec, człowiek, o którym w Truskolasach krążyła nieposzlakowana opinia. Zawsze uśmiechnięty, pomocny, sympatyczny. Pewnego dnia stał się ofiarą wypadku samochodowego a jego żona już po tygodniu jego tragicznego wręcz stanu, dopuściła się perfidnej zdrady z jego najlepszym przyjacielem. Wybaczyła jej, jednak urazę zachowa w sobie do końca. O zmarłych nie mówi się źle i tego się trzymała. Uśmiechnęła się delikatnie kładąc pojedynczą różę na nagrobku swojej babci. Uśmiechnęła się, oglądając jej zdjęcie. Uśmiechnięta, pełna radości z życia, taką ją zapamięta na zawsze. Spojrzała na stojącą obok niej Agatę. Była jej wdzięczna, za to co dla niej robiła. Zawsze mogła na nią liczyć, przyjść z problemem i wiedziała, że żona Kuby zrobi wszystko aby jej pomóc. Pewna nić stworzyła się między nimi od pierwsze spotkania. Odruchowo spojrzała nieco w tył, gdzie dostrzegła Jakuba pochylającego się nad pomnikiem swojej mamy. Dobrze wiedziała ile dla niego znaczyła. Mieli podobne historie i ich losy nadal się krzyżowały. Ona sama miała wrażenie, że nie jest to czysty przypadek i że coś musi być na rzeczy.

○○○

Tychy, Polska
6 czerwca 2016 r.

-Zostaniesz z Kacperkiem? - Arkadiusz podniósł głowę znad sportowej gazety, słysząc pytanie swojej rodzicielki. Uśmiechnął się delikatnie, kiwając kobiecie na potwierdzenie z aprobatą głową. Lubił swojego kuzyna i każde spędzenie z nim wolnego czasu było dla niego frajdą. Ten mały skrzat, jak miewał go nazywać napastnik reprezentacji Polski, zawsze zadawał wiele różnych pytań, oczekując na wyczerpujące odpowiedzi. Ale, to Milik w nim lubił. Poza tym, mieli podobne zainteresowania. No i co najważniejsze, lubili się. A nie ukrywając, Arek kochał być w centrum uwagi, jakkolwiek miało to zabrzmieć. 
-Widzisz ciociu, mówiłam Ci, że Arek to świetny facet. - średniego wzrostu brunetka pojawiła się obok pani Milik. Arek zmrużył oczy, odpowiadając tym samym na komentarz swojej kuzynki. Kobieta jedynie poszerzyła swój uśmiech. Była od niego dokładnie o siedem lat starsza i droczenie się z gwiazdą polskiej piłki nożnej sprawiało jej wielką radość. Zawsze w młodości, tacy byli i wszystko po dziś dzień w nich zostało.
 -Ty młody nie rób takiej miny. Mówię to z ręką na sercu, że dziewczyna, która Cię pokocha będzie najszczęśliwszą na świecie. - brunetka jedynie wyszczerzyła się do Milika, co ten skomentował jedynie pokazaniem kobiecie języka. Pani Milik westchnęła głośno, kręcąc z politowaniem głową.
-Jak dzieci. Normalnie jak dzieci. - skwitowała, znikając w przedpokoju.
-Widzisz Areczku, my nadal jesteśmy dziećmi. - powiedziała brunetka siadając na sofie obok szatyna. Uśmiechnęła się do niego szczerze. 
-Powiedz do mnie Areczku jeszcze raz, to nie będziesz się więcej tak uśmiechać. - szeroki uśmiech pojawił się na twarzy Milika, co jego kuzynka skomentowała jedynie przewróceniem oczami.
-Dobra, dobra. Tylko pamiętaj, że Kacper jest uczulony na orzechy. - powiedziała podnosząc się z kanapy, na której siedziała.
-Spokojnie kochana. Tobie to bym podał nawet trutkę na szczury. - rzuciła mu mroczne spojrzenie, które miało być odpowiedzią na jego krótki komentarz. 
- Natomiast Twojemu synkowi nie dam zrobić krzywdy, nawet gdybym miał go osłonić własną piersią. - odpowiedział. Brunetka zmrużyła oczy i choć chciała coś dopowiedzieć ostatecznie skapitulowała. Pochyliła się nad Arkadiuszem, pocałowała go w policzek i delikatnie klepnęła go w ramię, podnosząc się z sofy i kierując swoje kroki do przedpokoju.
-Wierzymy w Ciebie. - dodała, kładąc dłoń na mosiężnej klamce, co Arek skomentował szerokim uśmiechem i radosnymi ognikami skaczącymi w jego tęczówkach. Cieszył się, że może liczyć na rodzinę, która mimo wszystko zawsze liczyła na niego. A on był ich cichym bohaterem bez względu na wszystko.
-Wujek, obejrzymy Smerfy? - pięcioletni Kacper wskoczył na kolana Arka sprawiając, że piłkarz Ajax'u Amsterdam wylądował na stercie poduszek ułożonej przy jednym z zagłówków mebla.
-Jasne, że obejrzymy. - Milik uśmiechnął się do słodkiego bruneta.
-Super!!! - Kacper klasnął w dłonie i pobiegł przynieść płytę ze swoją ulubioną bajką.


○○○

Kostrzyn nad Odrą, Polska
7 czerwca 2016 r.

Delikatne promienie popołudniowego słońca,  poprzez delikatnie odsłonięte żaluzje wdzierały się do małego, ale przestronnego pokoju na szczycie jednorodzinnego domu rodziny Fabiańskich. Blondynka dotąd pogrążona w krainie Morfeusza, otworzyła niechętnie zaspane oczy. Lubiła swoją pracę ale długie i ciężkie dyżury dawały się jej we znaki. I choć była już dość długi czas lekarką w miejscowej przychodni, czasami po prostu potrzebowała snu, bardzo długiego snu. Przewróciła się na drugi bok, jednak i tym razem natarczywe promienie słońca, nie pozwoliły jej kolejny raz przymknąć powiek, aby choć jeszcze przez chwilę poddać się błogiej senności. Westchnęła głęboko, odrzucając leniwie ciepłą, pachnącą kwiatami kołdrę. Założyła na bose stopy, swoje ulubione, puchate kapcie będące prezentem od starszego brata. Na ramiona zarzuciła wełniany sweter, po czym opuściła swój pokój, zmierzając w dół krętych, drewnianych schodów, które miały zaprowadzić ją na parter domu, gdzie znajdowały się salon, jadalnia oraz kuchnia. Słysząc podniesione głosy dobiegające z kuchni, skierowała się w tamtym kierunku. Przystanęła w progu, bardzo dużej i bardzo przestronnej kuchni gdzie Łukasz zdenerwowany szukał czegoś uparcie w dużej, dwu skrzydłowej lodówce. Anna natomiast stała oparta o blat jednej z kuchennych szafek ze skrzyżowanymi na piersi rękoma i pełnym politowania wzrokiem. Zawsze tak reagowała, gdy jej mąż zachowywał się jak małe dziecko błądzące we mgle.
-Cześć, wam. - powiedziała w pewnym momencie Marysia, ziewając przeciągle. Kątem oka spojrzała na zegar ścienny, którego wskazówki wskazywały godzinę trzynastą.
-Widzisz, co zrobiłeś? - spytała Anna spoglądając oskarżycielskim wzrokiem na swojego męża. 
-Swoimi litaniami do Matki Boskiej obudziłeś Marysię. - rzuciła mu z wyrzutem co spotkało się jedynie z cichym stęknięciem bramkarza reprezentacji Polski. 
-Swoją drogą, ja nie wiem, żeby lamentować z powodu głupiej butelki wody, jakbyś jej w kranie nie miał. - dodała przewracając oczami, co jej mąż skomentował głośnym trzaśnięciem drzwiami lodówki.
-Za godzinę przyjadą po mnie chłopaki a ja jestem jeszcze w lesie. - warknął, opuszczając kuchnię aby pojawić się w niej kilka sekund później. 
-A ty co? - rzucił z wyrzutem pytanie w stronę swojej młodszej siostry.
-Ja dojadę dopiero za trzy dni. - odpowiedziała mu z delikatnym i słodkim uśmiechem na twarzy. 
-Wcześniej nie mogę, dyżury w przychodni mam. - dodała upijając łyk soku pomarańczowego z kryształowej, długiej szklanki.
-Aha. - bąknął, opuszczając pomieszczenie z prędkością światła.
-Współczuję Ci Mania, że będziesz musiała znosić zarówno jego, jak i resztę tych fajtłap przez wiele długich dni. - mówiąc to Anna Fabiańska westchnęła i poklepała ją po ramieniu. Blondynka jedynie wzruszyła ramionami.
-E, sama nie będę. Julia i Kasia będą musiały się z nimi użerać, ja mam ich tylko leczyć. - odpowiedziała uśmiechając się szeroko do swojej bratowej. 
-Im internista nie jest potrzebny. - mówiąc to Anna Fabiańska westchnęła. - Im to jedynie mógłby pomóc psychiatra, chociaż i w to wątpię. - dodała, powodując, że Marysia zaniosła się głośnym i niepohamowanym śmiechem. 
-Słyszałem! - krzyknął Łukasz, a po chwili obie kobiety usłyszały huk spadającej po schodach walizki. 



♦♦♦



Witajcie !!!

Mam nadzieję, że ten rozdział, tak jak i poprzedni przypadnie wam do gustu. Oba te rozdziały są swoistą odskocznią od piłkarskiej rzeczywistości, będąc jednocześnie wstępem do wielkiej i niezapomnianej przygody we Francji. Wierzę, że znajdziecie jakieś pozytywy w tym czymś powyżej. Mnie osobiście podoba się ostatnia akcja z państwem Fabiańskim w roli głównej.
W kolejnych rozdziałach będzie więcej Arka, Mariusza i Grzesia. Oczywiście nie zabraknie uroczych dam. Humor i piękne promienie francuskiego słońca, będą jednak motywem przewodnim. 

Dziękuję wam z całego serca za wszystkie komentarze jakie pozostawiacie pod kolejnymi rozdziałami. To na prawdę cieszy. 

Pozdrawiam was bardzo gorąco.
Cieszcie się wakacjami, które już pomału dobiegają końca.
Buziaczki ;)

wtorek, 9 sierpnia 2016

Rozdział IX - "A mi, to byś wałkiem przywaliła."

17 komentarzy:

Czechowice – Dziedzice, Polska
3 czerwca 2016 r.

-Ja rozumiem Cię kochanie, że przed Euro musisz odpoczywać, ale może byś ten swój tyłek ruszył i te śmieci, które miałeś wynieść wczoraj do kontenera, wyniósł dziś. - Ewa Piszczek stanęła w progu salonu, w którym Łukasz leżąc leniwie na kanapie przeskakiwał pilotem po kanałach kablowej telewizji, szukając czegoś, co mogłoby go zaciekawić. Spojrzał na swoją żonę charakterystycznym dla siebie spojrzeniem, po czym westchnął głęboko komentując tym samym długi wywód swojej drugiej połówki na temat, rytuału wyrzucania śmieci do kontenera na końcu ulicy. Oparł się na łokciu wbijając w nią swój wzrok i obdarował ją szerokim i uroczym uśmiechem. Ruchem ręki poprosił aby do niego podeszła. Ewa przewróciła oczami, ale zrobiła to o co poprosił ją jej mąż. Przyciągnął ją do siebie, w taki sposób, że teraz obydwoje leżeli na bardzo wygodniej, swoją drogą, kanapie.
-Mój największy skarbie, a co ja będę miał w zamian? - spytał, zawieszając jeden z kosmyków jej włosów za ucho. Kobieta zmarszczyła brwi, przyglądając się minie i poczynaniom swojego męża. Puknęła się w czoło i dała mu pstryczka w nos.
-Jak nie wyrzucisz tych śmieci, to będziesz tutaj spał do końca Twojego pobytu w domu. - zrobił minę zbitego psa, słysząc słowa Ewy. Kobieta podniosła się z kanapy, zabierając ze stolika brudne kubki po kawie i herbacie.  
-Sam. - dodała, przez ramię wchodząc do kuchni. Łukasz jedynie westchnął kręcąc głową. Nagle drzwi wejściowe ich domu zamknęły się a w małym korytarzu stanęła kuzynka Łukasza, Ania z zakupami w torbach znanej marki sklepów spożywczo – przemysłowych. Obdarowała swojego kuzyna szerokim uśmiechem, po czym zniknęła w kuchni, do której chwilę wcześniej weszła pani Piszczek.
-A i śmieci też wyrzuciłam, bo gdybym tego nie zrobiła to na podwórku stworzyłbyś wysypisko. - dodała z kąśliwym uśmiechem wystawiając głowę z kuchni. Łukasz pokiwał jedynie zabawnie głową i jak gdyby nigdy nic wrócił do wcześniej wykonywanej czynności.
-Łukasz! - podskoczył na kanapie, gdy usłyszał krzyk swojej żony, dobiegający z kuchni, w której przygotowywała właśnie obiad dla zaproszonych, na jego urodzinowe spotkanie, gości. Piszczek złapał się dłonią na wysokości serca i niechętnie podniósł się ze swojego ulubionego mebla w całym domu. Zgasił telewizor rzucając pilot na jasną kanapę. Wszedł do kuchni z nieco nietęgim wyrazem twarzy. Nie cierpiał gotować, bo po prostu nie umiał i chyba to sprawiło, że nadal wszyscy jeszcze chodzili po tej ziemi. Zdawał sobie sprawę z tego, że jest okropnym kucharzem i jedyna rzecz do jakiej się nadaje jest granie w piłkę. 
-Pokrój warzywa. - rozkazała z szerokim uśmiechem na twarzy Ania, wycierająca właśnie dłonie o kuchenną ścierkę.
 -Zobaczę co robią dziewczynki. - dodała, podbierając bratowej kawałek ciasta z talerza, co tamta skomentowała jedynie pogrożeniem piłkarce palcem, przed nosem. Łukasz rzucił żonie pełne wyrzutu spojrzenie. 
-A mi, to byś wałkiem przywaliła. - Ewa uśmiechnęła się szeroko, zabierając z blatu talerz z ciastem i chowając go do wolnej półki na szafce. 
-Wiesz, że Cię kochany kocham najmocniej na świecie. Ale niestety musisz trzymać formę. - odpowiedziała mu, klepiąc go po brzuchu, po czym pocałowała go czule.
-Ej, co tak krótko? - spytał, gdy jego małżonka się od niego oderwała. 
-Zaraz przyjadą goście, a ty jeszcze w proszku. - powiedziała wracając do wcześniej wykonywanej czynności. Piszczek uśmiechnął się delikatnie pod nosem, podchodząc do swojej żony i obejmując ją w pasie. 
-Garnitur Ci przygotowałam, leży na łóżku w sypialni. - powiedziała wrzucając warzywa do miski. 
-Koszula wisi w szafie na wieszaku, buty pod łóżkiem. No a krawat to chyba sam sobie zawiążesz? - dodała, uśmiechając się pod nosem. Wiedziała, że Łukasz przewróci oczami komentując tym samym jej zachowanie, ale cóż gdyby mu o tym nie powiedziała, to na pewno ubierałby się dopiero wtedy gdyby usłyszał dzwonek lub pukanie do drzwi. 
-Spokojnie, moje kochanie. - pocałował ją w szyję i zniknął z królestwa Ewy. 
W tym samym czasie, gdy małżeństwo Piszczek wraz z kuzynką Łukasza i córeczkami przygotowywało wystawne spotkanie z okazji urodzin obrońcy Borussi, zaproszeni goście zbierali się pod domem rodzinnym Piszczków. Z prezentami dla kolegi z reprezentacji oraz kwiatami dla pani domu wymieniali się plotkami z życia, które od tygodnia spędzali w swoich domach oczekując na wyjazd do Francji, który miał być ich wspólną, niezapomnianą i pełnym przygód wyjazdem. 
-A ty Krycha, sam? - spytał w pewnym momencie Peszko, odbierając od swojej małżonki kwiaty zakupione dla Ewy. Krychowiak rzucił mu mordercze spojrzenie, trzaskając drzwiami swojego białego audi. Żona Sławomira, pacnęła go z całej siły w tył głowy co spotkało się z głośnym śmiechem reszty eleganckiego towarzystwa. Pani Peszko, czasami zastanawiała się, co takiego ma w głowie jej mąż, że zamiast mówić z sensem, plecie trzy po trzy. 
-Aniu wiesz, że Cię kocham? - spytał uśmiechnięty Grzegorz obejmując panią Peszko. Kobieta objęła zawodnika Sevilli, obdarowując go przy tym delikatnym uśmiechem, co jej mąż skomentował mrocznym spojrzeniem wbitym w swojego kolegę z drużyny.
-Dobra, dobra … rozumiem. - Peszko pacnął Krychowiaka w ramię po czym przyciągnął do siebie swoją żonę.
-Idziemy, czy się tak będziemy patrzeć się na siebie? - spytał Lewandowski poprawiając kołnierz koszuli, co Anna Lewandowska skomentowała jedynie przewróceniem oczami. Wszyscy skierowali się do domu państwa Piszczków z uśmiechami na twarzach. Robert idący na przedzie wraz z Kubą, zapukał w drewniane drzwi i po chwili w progu stanął solenizant z szerokim uśmiechem na twarzy. Obrońca reprezentacji przywitał ich z szerokim uśmiechem na twarzy i z asystą mokrej kuchennej ścierki przewieszonej przed prawej ramię oraz talerzem przekąsek w lewej dłoni. Anna Lewandowska i Agata Błaszczykowska wymieniły się porozumiewawczymi spojrzeniami. Podeszły do Łukasza, pocałowały go w policzki i poklepały go po ramieniu. Anna zabrała mu ścierkę a Agata talerz i obydwie zniknęły w dużej, przestronnej i nowoczesnej kuchni Ewy Piszczek. Kuba z Robertem spojrzeli na siebie wymownie, po czym najprościej w świecie rzucili się na nic nie podejrzewającego Łukasza.
-Jesteście szurnięci. - mruknęła Julia, wymijając towarzystwo i znikając na drewnianych schodach prowadzących na piętro domu. Była trójka z Dortmundu skomentowała uwagę Julii jedynie wzruszeniem ramionami i towarzyszącemu temu głośnemu wybuchowi śmiechu.
-A Fabian będzie? - spytał w pewnym momencie Artur Boruc rozglądając się po domu Piszczka. Łukasz pokiwał mu z aprobatą głową, przywołując w pamięci poranną rozmowę ze swoim imiennikiem.
-Będzie, ale się chwilę spóźni. Jakieś problemy z Jankiem. - odpowiedział z delikatnym uśmiechem na twarzy.


     -Robert! - ostry ton Anny sprawił, że Lewandowski westchnął głośno, odkładając na talerzyk jabłecznik domowej roboty. Przewrócił oczami, komentując zachowanie swojej żony. Czasami, chciał jak każdy z jego kolegów, najnormalniej w świecie najeść się czegoś normalnego, niestety jego druga połówka, mu na to nie pozwalała. 
-Aniu, no odpuść naszemu kochanemu Robercikowi, choć ten jeden raz. - Julia uśmiechnęła się szeroko do pani Lewandowskiej, uwieszając się na jej ramieniu.  Żona Roberta pod wpływem jej delikatnego i uroczego uśmiechu i tonu głosu po prostu skapitulowała. Za co Kowalczyk została wyściskana i ucałowana przez Roberta, który już po chwili zniknął gdzieś wśród piłkarzy reprezentacji.
-Oj Aniu, uśmiechnij się, życie jest piękne. - Julia objęła Annę Lewandowską przyjacielskim ramieniem, po czym pocałowała ją w policzek. Lewandowska spojrzała na nią podejrzliwie, jednak nic nie powiedziała, ponieważ Kowalczyk już po chwili zniknęła jej gdzieś wśród przyjaciół jej męża.
-A ty co Ania, ducha zobaczyłaś? - spytała roześmiana Agata, stając obok Anny w towarzystwie Ewy Piszczek i Anny Fabiańskiej. 
-Julka jest taka jakaś, bardzo zadowolona. - skomentowała. Błaszczykowska uśmiechnęła się delikatnie, przypominając sobie rozmowę z przyjaciółką swojego brata. 
-Była u lekarza. Okazało się, że pomylono jej wyniki badań. - wszystkie towarzyszące jej kobiety, uważnie się jej przyjrzały. Nie wiedziały zbytnio o co jej może chodzić. -Jest duże prawdopodobieństwo, że jest zdrowa i będzie mogła grać w piłkę. - cała czwórka uśmiechnęła się szeroko. Taka wiadomość nie zdarzała się tak często. 
-Taką wiadomość trzeba uczcić. - zaczęła Piszczek.
-Idziemy się napić. - zawtórowała jej Lewandowska.
-Anka, ty się dobrze czujesz? Może masz gorączkę? - zapytała w pewnym momencie Błaszczykowska. 
-Robert może, to ja też! - odpowiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy.


     W tym samym czasie Mariusz Stępiński i Arkadiusz Milik wyszli z jasnego, terenowego samochodu dopinając czarne marynarki i zabierając się z samochodu prezenty dla Piszczka i kwiaty dla jego żony.
-Spóźniliśmy się. - stwierdził Milik spoglądając na zegarek znajdujący się na jego nadgarstku.
-Nie dramatyzuj. - odbąknął mu Stępiński, pukając do drzwi domu Piszczków. I gdy drewniane drzwi się otworzyły i stanęła w ich progu niskiego wzrostu szatynka, czas dla Stępińskiego się zatrzymał. Powietrze jakby zgęstniało i straciło swoje dotychczasowe właściwości. Zobaczył anioła, który od razu trafił w otwarte drzwi jego serca. Arkadiusz stojący obok Mariusza jedynie westchnął, po czym delikatnie uśmiechnął się do kuzynki Piszczka, która nieco zdziwiła się zachowaniem jego przyjaciela. Skinęła mu głową znikając w ciemnym korytarzu, zostawiając jednocześnie otwarte drzwi wejściowe. Arek zaśmiał się pod nosem, po czym z całej siły klepnął przyjaciela w plecy. Mariusz wrócił na ziemię w jednej chwili. Spojrzał z wyrzutem na Arka, na którego twarzy gościł przesympatyczny uśmiech.
-Odpłynąłeś stary i spłoszyłeś swojego anioła. - Milik zaśmiał się wydobywając z siebie te słowa. Mariusz popukał się w czoło i naburmuszony wszedł do środka, robiąc wszystko aby nie napotkać „anioła”, przed którym zbłaźnił się na całej dopuszczalnej linii. Arek natomiast westchnął opierając się o jasną ścianę, rozmyślając nad sobą i swoim dotychczasowym życiem.
-Nie wejdziesz do środka? - uśmiechnął się delikatnie, słysząc obok swojego ucha bardzo dobrze znany mu głos. Przeniósł wzrok na dziewczynę i po prostu, ścięło go z nóg. Julia w kwiecistej sukience sięgającej nieco przed kolana wyglądała nieziemsko, zupełnie inaczej niż w codziennej garderobie. Dodatkowo rozpuszczone włosy dodawały jej uroku i czaru. Uśmiechnął się do niej delikatnie i łagodnie. Lubił ją i była chyba jedyną dziewczyną jaką znał, która pałała do niego sympatią bez względu na to ile pieniędzy znajduje się na jego koncie w banku.
-Pięknie wyglądasz. - powiedział, sprawiając, że na policzkach Kowalczyk wykwitły soczyste rumieńce. Uśmiechnęła się nieznacznie odpowiadając tym samym na komplement jaki padł z ust Arkadiusza. Patrzył się na nią z nieznacznym uśmiechem na twarzy. Gdy pierwszy raz ją zobaczył, od razu wiedział, że jest wyjątkowa. Co prawda, gdy zobaczyli się pierwszy raz, parę lat temu, na dzień dobry strzeliła go z liścia w policzek i zwyzywała od chamów, kretynów i dupków.Ale  w gruncie rzeczy to on ją sprowokował do takiego zachowania. Zapomnieli o przeszłym spotkaniu, zaprzyjaźnili się, mieli wspólne zainteresowania i pasje. Znaleźli ze sobą wspólny język i to mu odpowiadało. Potrzebował kogoś takiego jak Julia. Przyjaciela, który wysłucha, zrozumie i spróbuje pomóc. 
-Ty też. - odpowiedziała, po czym przybliżyła się do niego aby poprawić źle zawiązany krawat, pod jego szyją. Julia była od niego niższa o kilkanaście centymetrów, więc musiała podnieść głowę aby móc spojrzeć na twarz napastnika reprezentacji Polski. Odruchowo założyła jeden z kosmyków włosów za ucho, co Milik skomentował jedynie nieco szerszym uśmiechem na twarzy. 
-Teraz idealnie. - dodała, przejeżdżając dłonią po materiale stylowego jednokolorowego krawatu, który idealnie komponował się z błękitem jego koszuli. Musiała przyznać, że w eleganckim wydaniu Milik wyglądał zdecydowanie bardziej korzystnie. Choć musiała przyznać, że był jednym z przystojniejszych piłkarzy. 
-Julka!!! - krzyk Anny Ziółko rozniósł się po całym podwórku. Kowalczyk odskoczyła przerażona od równie przestraszonego Milika. Obydwoje spojrzeli na idącą w ich kierunku piłkarkę Bayernu Monachium. Na sukience o wiśniowym odcieniu widniała jasna plama z ciasta, które przywiozła ze sobą Agata. Złość malowała się na twarzy przyjaciółki Julii a to nigdy nie wróżyło niczego dobrego.
-Zabiję go, jak wpadnie w moje ręce. - bąknęła, stając między Julką i Arkiem. Milik przełknął głośno ślinę i doszedł do wniosku, że nie chcę być w skórze tego, kto zniszczył sukienkę dziewczyny.
-Ale co się stało? - spytała zaciekawiona Kowalczyk, próbując zrozumieć coś z zachowania i pokazywanych, nerwowych gestów swojej najlepszej przyjaciółki. Czasami miała wrażenie, że są z dwóch zupełnie różnych światów a mimo to były dla siebie jak siostry. Nagle przez drewniane drzwi wejściowe, na taras wpadł Mariusz Stępiński, przerażonym wzrokiem lustrujący pannę Ziółko, ciosającą w niego morderczymi ognikami. Stępiński natomiast wiedział już, że jego żywot właśnie w tym momencie zostanie przypieczętowany. 'Z drugiej strony zginąć z rąk takiej kobiety to jedynie przyjemność.', pomyślał a jego oddech znacznie przyspieszył.
-Zniszczyłeś moją ulubioną sukienkę! - warknęła, wbijając oskarżycielsko w jego klatkę piersiową palec. Mariusz z przerażeniem przełknął ślinę, czując, że w jego gardle tworzy się olbrzymia gula. Pierwszy raz, tak cholernie bał się jakiejkolwiek dziewczyny.
-Przecież nie chciałem, Sara mnie popchnęła. - próbował się tłumaczyć, jednak na Ziółko nie działało to w żadnym wypadku.
-Nie wplątuj mi w swoją niezdarność Sary! - warknęła i gdyby nie stanowcza interwencja Julii, Mariusz oberwałby z liścia. Kowalczyk w ostatniej chwili złapała za nadgarstek swojej przyjaciółki. Uśmiechnęła się uroczo do Mariusza i pociągnęła za sobą wkurzoną Annę do domu Piszczków. A Stępiński mógł odetchnąć z ulgą i dziękować w duchu Bogu za zesłanie Julii.
-Stary to, żeś się wkopał. - Milik pokiwał mu kilkakrotnie głową, przy okazji uśmiechając się do niego ze współczuciem.
-Jestem w czarnej dupie. - skomentował Mariusz, po czym prowadzony przez Arkadiusza znalazł się w salonie domu Łukasza i Ewy Piszczek.



   W łazience obrońcy Borussi Dortmund i reprezentacji Polski, Julia i Anna dokonywały cudu, jakim było uratowanie ulubionej sukienki młodszej z dziewczyn. Emocje jakie buzowały w Annie nieco opadły i dziewczyna czuła się głupio z powodu swojego wcześniejszego zachowania, względem napastnika Ruchu Chorzów.
-Może trochę przesadziłam. - mruknęła zakładając na siebie krótkie szorty i pudrową koszulę zawiązując ją nad ciemnym paskiem. Julia wytarła dłonie o błękitny ręcznik rzucając swojej przyjaciółce wymowne spojrzenie.
-Trochę? - spytała uśmiechając się pod nosem. Ziółko przewróciła oczami, poprawiając kołnierz koszuli.
-Dobra przeproszę go za swoje zachowanie. - mruknęła spryskując się perfumami należącymi do jej bratowej.
-Ale nie dziś! - dodała szybko, po czym Julia wybuchnęła niepohamowanym śmiechem. Cóż, Anna już taka była i trzeba było się z tym po prostu pogodzić i do tego przyzwyczaić.


     -Wszystko było przepyszne nasza kochana Ewuniu. - Wojciech Szczęsny objął Ewę Piszczek ramieniem po czym złożył na jej policzku przelotnego całusa. Marina, która towarzyszyła swojemu mężowi, jedynie przewróciła oczami wywołując na twarzy pani Piszczek delikatny uśmiech. Szczęsny zmarszczył brwi, po czym spojrzał wymownie na swoją żonę.
-Oj kochanie nie bądź zazdrosna. - uśmiechnął się przyciągając ją do siebie. Marina jedynie westchnęła głęboko, rozmyślając nad głupotą swojego ukochanego. Klęła się w duchu, że w odpowiednim momencie nie zareagowała i nie odebrała mu sprzed nosa alkoholu.
-Za dużo się napiłeś kochanie. - odpowiedziała klepiąc go po ramieniu. Wojciech jedynie pokiwał z dezaprobatą głową i wrócił do rozmowy z panią domu.
-Mari jak chcesz to mogę was podrzucić. - zaproponował Grzegorz, który pojawił się obok Szczęsnej. Marina uśmiechnęła się do niego, po czym poklepała go delikatnie po ramieniu.
-Dziękuję. - odpowiedziała. 
- A Celia dlaczego nie przyjechała? - dostrzegła zmianę wyrazu twarzy Krychowiaka, żałowała, że zadała to pytanie.
-Sesja w Paryżu ją zatrzymała. - uśmiechnął się nieco zbyt sztucznie.
-Rozumiem. Jeszcze raz dziękuję za Twoją propozycję.
-Zawsze wiedziałem, że Szczęsnemu nie powinno się proponować wódki. - bąknął podchodząc do bramkarza. Szepnął mu coś do ucha, po czym razem z nim opuścił dom państwa Piszczków.


Paryż, Francja

    Katarzyna Woźnicka z delikatnym uśmiechem na twarzy opuściła jedną z kawiarni w centrum miasta zakochanych. Była zadowolona z przebiegu negocjacji z właścicielami La Baule. Zbigniew Boniek jej zaufał a ona nie mogła go zawieść. Co prawda ominęła ją impreza urodzinowa Łukasza Piszczka, ale obrońca polskiej reprezentacji zdążył jej już to wybaczyć, mówiąc, że odbiją sobie innym razem. Gdy miała zatrzymać jedną z taksówek jej oczom ukazał się obraz, którego nie miała zamiaru nigdy w życiu zobaczyć. Jej wszechświat runął a ona nie wiedziała co mogłaby powiedzieć. Plotki o romansie Celii, w tamtym momencie stały się prawdą. Najgorsze jednak dla niej było to, że Grzegorz stał się w tym wszystkim ofiarą ślepej miłości. Było jej teraz wstyd, że robiła wszystko aby plotki, były jedynie plotkami.
-I co ja teraz powiem Krychowiakowi? - zapytała na głos samą siebie, kierując się na piechotę w kierunku lotniska. 





♦♦♦




Hello!!!

Dziewiątka, trochę taka nie piłkarska, trochę taka rodzinna, ale musi być jakaś odskocznia, nie?
Wierzę, że mnie za ten rozdział nie zabijecie.
Komentarze i opinie na temat tego rozdziału pozostawiam w pełni wam. 

Pozdrawiam was bardzo gorąco.

Evie.

wtorek, 2 sierpnia 2016

Rozdział VIII - "Przypalę Ci te gały żelazkiem, jak nie przestaniesz się gapić na Julię!"

19 komentarzy:

Arłamów, Polska

Ciepłe promienie słońca przywitały niedzielny poranek w malowniczym Arłamowie. Julia Kowalczyk wybrała się na spacer, aby skorzystać z przepięknej majowej pogody. Założyła na nos okulary przeciwsłoneczne i z uśmiechem na twarzy skierowała się do do miasta, znajdującego się niedaleko ośrodka. Czuła się dziwnie odkąd wczorajszego poranka trójka piłkarzy widziała ją w samej bieliźnie. Wiele razy słyszała od Agaty i Ewy, że ma figurę supermodelki jednak nigdy nie sądziła, że ich słowa mogą mieć w sobie chociażby ziarenko prawdy. Była skromna i nie potrafiła ubierać się inaczej niż w dresy i długie, luźne bluzy. A może po prostu nie miała dla kogo? Chociażby teraz... długie spodnie jeansowe i podkoszulek, na który zarzuciła bluzę Jakuba. Jedynie w czasie większych przyjęć i imprez ubierała się inaczej. Zawsze sądziła, że wszyscy traktują ją jak przyjaciółkę i nikogo więcej. Gdy tak idąc wąskim chodnikiem tuż przed nią niczym spod ziemi pojawili się Arkadiusz Milik i Mariusz Stępiński z dużym i pięknym bukietem róż. Zdziwiła się widząc ich przed sobą. Arkadiusz spojrzał porozumiewawczo na Mariusza, który uśmiechnął się do niej szeroko.
-Chcieliśmy Cię przeprosić za wczoraj, ale gdy Cię zobaczyliśmy to … - Milik szukał odpowiednich i wyważonych słów, co Mariusz skomentował jedynie wywróceniem oczami.
-Dziewczyno masz ciało bogini!!! - ożywił się, doskakując do niej i obejmując Julię ramieniem. Po minie Milika mógł wyczytać, że jego określenie było niezbyt wyważone. Obaj spojrzeli na będącą obejmowaną przez Mariusza Julię, która spoglądała na Arkadiusza dziwnym wzrokiem. Gdy poznała go cztery lata wcześniej, sądziła, że jest typowym gburem i chamem, ostatnio nadrabiał wszystko swoim zachowaniem. Był miły, opiekuńczy i musiała przyznać sama przed sobą, że lubiła go najbardziej ze wszystkich młodych piłkarzy reprezentacji.
-Nie ma o czym mówić! Jestem brzydka i gruba. - szatynka zrobiła minę zbitego pieska i tupnęła nogą jak mała dziewczynka, której zabrano lizaka. Stępiński spojrzał porozumiewawczo na Milika, która tak jako on był nieco zaskoczony jej zachowaniem i słowem, które wypowiedziała. Mieli wrażenie, że dziewczyna jest niedowartościowana.
-Czy ty kiedykolwiek usłyszałaś komplement z ust osobnika innej płci, niż Twoja? - spytał z uniesioną brwią Stępiński.
-A ty dostałeś kiedyś w ryja od dziewczyny? - spytała, słodko się do niego uśmiechając.
-Moja dziewczynka. - Arkadiusz Milik objął dziewczynę ramieniem, przyciągnął ją do siebie i pocałował w czoło. Stępiński bąknął coś niezrozumiale, co spotkało się z szerokim uśmiechem na twarzy Milika i delikatnym uśmiechem na twarzy stojącej obok niego Julii.
-Jesteście walnięci! - warknął i odszedł przed siebie, pozostawiając dwójkę przyjaciół za sobą.


-Czy ty masz jakiś problem, stary? - w pewnym momencie Wojciech Szczęsny odłożył sztućce na talerz i uważnie przyjrzał się Grzegorzowi tępo wpatrującemu się w ścianę przed sobą. Krychowiak bąknął coś pod nosem, jednak nic nie odpowiedział bramkarzowi, co spowodowało, że irytacja zawodnika polskiej reprezentacji przybrała na sile. Miał zdecydowanie dość humorków swojego najlepszego przyjaciela. Gdy miał zamiar na niego nawrzeszczeć na horyzoncie pojawiła się Kasia, która miała najlepszy wpływ na pomocnika reprezentacji. Pomachał dziewczynie, która miała zamiar podejść do baru, aby nalać kawy i wrócić do swoich obowiązków. Podeszła do Wojciecha, który po prostu nie miał już siły do humorów Krychowiaka.
-Co się stało? - spytała, opierając dłonie na jego ramionach i nieco się nad nim pochylając. Wojciech uśmiechnął się do niej delikatnie i dyskretnie rzucił spojrzenie w kierunku siedzącego krzesło obok niego, Grzegorza. Woźnicka poklepała bramkarza po policzku, po czym rzuciła mu wymowne spojrzenie dając do zrozumienia aby zostawił ją sam na sam z zawodnikiem Sevilli. Katarzyna przystawiła bliżej niego krzesło, na które usiadła tak aby siedzieć jak najbliżej niego. Lubiła Grzegorza i musiała przyznać, że gdyby nie on na pewno popełniłaby wiele błędów na życiowej drodze. To samo mogła powiedzieć o Krzysiu Mączyńskim, który również mógł liczyć na miano jej przyjaciela.
-Grzesiu, co się dzieje? - uśmiechnęła się do niego delikatnie, mając nadzieję, że piłkarz szybko się przed nią otworzy i powie co leży mu na sercu. Ten jednak, jedynie rzucił jej sugestywne spojrzenie, po czym z powrotem, wgapiał się w ścianę. Kasia jedynie westchnęła głęboko, przewracając dodatkowo oczami. To była jedna z tych rzeczy, których w tym osobniku nie cierpiała.
-Celia ma kogoś na boku. - westchnął. Woźnicka zdziwiła się jego deklaracją. Co jak co, ale akurat o Celii mogłaby mówić w samych superlatywach. Partnerka Grzegorza była według niej oddana Grzegorzowi, więc jego scenariusz w żaden sposób nie chciał do niej dotrzeć.
-Grzesiu, ogarnij się. - powiedziała w pewnym momencie uderzając go w ramię z całej siły, co piłkarz hiszpańskiego klubu skomentował głośnym, 'auć'. - Celia patrzy na Ciebie jakbyś był jedynym facetem na tym świecie. Za każdym razem gdy z nią rozmawiam, mówiąc o tobie rozmarza się. A ty w tym momencie robisz jej świństwo mówiąc coś takiego. - spojrzał na blondynkę uważnie, równie uważnie analizując, każde jej słowo wypowiedziane w jego kierunku. Kasia miała rację i musiał się do tego przyznać. Celię kochał jakby poznali się dopiero co, dał wiarę plotką jakie ktoś rozsiewał w internecie. Nie powinien.
-Dziękuję. - powiedział, przytulając dziewczynę do siebie. Cieszył się, że ją miał. Cieszył się, że była obok.


- I co Artur kiedy rozprawa rozwodowa? - spytał w pewnym momencie Peszkin. Jędrzejczyk spojrzał na niego "z pode łba", co Sławomir skomentował jedynie wzruszeniem ramionami. 
-W piątek. - odpowiedział mocnym głosem. 
-Będziesz wolny, stary jeszcze przed Euro! - zarechotał Sławomir.
-Jesteś cymbałem, Peszkin. - stwierdził Grosicki, klepiąc go po ramieniu i uśmiechając się do niego szeroko i słodko.


-A ty co jesteś taka zła? - spytała w pewnym momencie Julia, komentując tym samym zachowanie swojej starszej przyjaciółki, krążącej w nerwach po całym pokoju ośrodka. Woźnicka rzuciła jej pełne mordu spojrzenie, po czym Julia uniosła dłonie w geście kapitulacji. Nie chciała zadzierać z wkurzoną blondynką, jednak miała nadzieję, że co nieco jej opowie.
-Zniknął mi mój pamiętnik! - warknęła, uderzając pięścią w jasną komodę stojącą obok drzwi. Kowalczyk uśmiechnęła się pod nosem, co spotkało się z ciekawskim spojrzeniem Kasi wbitym w jej osobę. -Czy ty wiesz, gdzie on jest? - spytała siadając na łóżku szatynki. Julia przejechała dłonią po czole, mając obiekcję czy powinna na pewno zdradzić położenie przedmiotu należącego do jej starszej współlokatorki. -Julka! - mocny głos Woźnickiej spowodował, że musiała skapitulować.
-Artur z Krzyśkiem, Grześkiem, Mariuszem i Arkiem szperali po pokoju, gdy do niego weszłam. Mieli dziwne miny jak ich wywalałam za drzwi. - odpowiedziała na jednym wydechu. Lubiła tych piłkarzy, więc trudno jej było ich wsypywać. Zdziwiła się, gdy zobaczyła na twarzy Katarzyny przebiegły uśmiech. Wiedziała, że nie wróży to niczego dobrego, tym bardziej, że dzisiejszy wieczór, jest ostatnim wieczorem ich zgrupowania w Arłamowie.
-Masz ze sobą jakieś typowo babskie łaszki? - spytała, podchodząc do drewnianej szafy. Uśmiechnęła się złośliwie wyciągając z czeluści szafy strój kąpielowy. Julia odwzajemniła się jej tym samym.
-Tak się składa, że przez przypadek wrzuciłam go do walizki. - obie kobiety zaśmiały się głośno, planując małą zemstę na wścibskich i ciekawskich członkach reprezentacji.
-To co kochana, idziemy popływać. - rzuciła, wchodząc do toalety.


W tym samym czasie, cała reprezentacja polskich piłkarzy siedziała na odkrytym basenie ośrodka wypoczynkowo-rekreacyjnego w Arłamowie i z uśmiechami na twarzy przeglądała i czytała pamiętnik należący do asystentki Zbigniewa Bońka. Oczywiście były wyjątki, dokładnie cztery. Robert Lewandowski, Jakub Błaszczykowski, Łukasz Piszczek i Łukasz Fabiański. Czwórka liderów kadry siedziała na leżakach i z uśmiechami na twarzach wymieniała wiadomości tekstowe ze swoimi żonami. Nie byli łasi na tanią sensację ale również nie należeli do tych wścibskich, więc nie czytali pamiętnika Kasi z wypiekami na twarzach.
-A wy co tutaj tak samotnie siedzicie? - spytała wspomniana wcześniej blondynka, siadając na leżaku obok Lewandowskiego. Robert rzucił jej ukradkowe spojrzenie, jednak po chwili wrócił wzrokiem do blondynki. Coś mu tutaj nie pasowało, tylko na pierwszy rzut oka nie wiedział co to mogło być.
-Ulala, czyżbyś w końcu odnalazła w sobie kobietę? - spytał kapitan reprezentacji, sprawiając, że reszta towarzystwa spojrzała w kierunku dobrze znanej im kobiety.
-Nie podoba Ci się? - spytała, okręcając się wokół własnej osi.
-Wiesz, nam to się bardzo podoba, ale wiesz zajęci jesteśmy. - odpowiedział jej Piszczek, wskazując na obrączkę znajdującą się na jego dłoni. Blondynka przewróciła oczami, komentując zachowanie swojego kolegi.
-Ja jednak pływać nie będę. - Kuba wypluł zawartość swojej jamy ustnej widząc przed sobą swoją najlepszą przyjaciółkę, co jego towarzysze skomentowali głośnym parsknięciem śmiechem.
-Ty w tym nie pójdziesz pływać. - bąknął pod nosem wpatrując się w swoją przyszywaną siostrę.
-Ogarnij się, tatusiu. - warknął Fabiański wpatrując się w nieziemskie zjawisko stojące przed nim. Błaszczykowski rzucił mu mroczne spojrzenie, dając mu do zrozumienia, że spoglądanie na Julię w jego obecności jest niedopuszczalne.
-Przypalę Ci te gały żelazkiem, jak nie przestaniesz się gapić na Julię! - warknął uderzając go w tył głowy. Fabiański mruknął jedynie coś pod nosem, komentując tym samym zachowanie swojego przyjaciela.
-Idziecie pływać z nami? - spytała Kasia, mając zamiar przerwać tę interesującą konwersację. Robert wzruszył ramionami i wymieniając się porozumiewawczym spojrzeniem z Fabiańskim podniósł się razem z nim z leżaka i towarzysząc Kasi i Julii skierowali się w kierunku pięknie oświetlonego basenu.
-Nie ja naprawdę nie będę pływać. - powiedziała nieco ciszej, widząc jak Kasia w towarzystwie Roberta i Łukasza bryluje w basenie. Dawno już nie pływała i tym samym nie była pewna czy potrafi to jeszcze robić. Łukasz Piszczek dźgnął naburmuszonego Kubę stojącego obok niego i rzucił mu porozumiewawcze spojrzenie. Błaszczykowski skapitulował, po czym obaj pozbyli się wierzchniego okrycia, pozostając jedynie w bieliźnie kąpielowej.
W pewnym momencie, dotąd pochłonięci lekturą pozostali piłkarze reprezentacji oderwali się od lektury, przenosząc wzrok na sytuację jaka działa się nad basenem, w którym Lewandowski, Fabiański i Woźnicka próbowali nakłonić Julię do dołączenia do nich.
-Kwiatuszku, nie daj się prosić. - Lewandowski uśmiechnął się do niej szeroko i słodko, co dziewczyna skomentowała jedynie dziecięcym tupnięciem nogą.
-Julka, no... - Kasia podpłynęła do swoich kolegów mając nadzieję, że szatynka da się uprosić i wskoczy do wody. Niestety. Cała trójka odwróciła się w przeciwnym kierunku i postanowiła przepłynąć całą długość basenu, gdy nagle usłyszeli pisk i plusk wody. Nad basenem stali rozbawieni Jakub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek, natomiast Julia wyłoniła się spod wody z mrocznym wyrazem twarzy i wzrokiem bazyliszka torpedującym dwójkę przyjaciół.

-Zabiję was! - warknęła, po czym zanurzyła się w wodzie. Natomiast Błaszczykowski i Piszczek, jedynie wzruszyli ramionami i wskoczyli do wody. Zupełnie przypadkowo w miejsce, w którym chwilę wcześniej zniknęła Julia. 


♦♦♦


Bom dia!!!

Ósemka, przed wami. Nieco opóźniona, za co z całego serducha was przepraszam. Jedynym moim usprawiedliwieniem może być brak czasu na dokończenie tego rozdziału. 
Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie za to, co pojawiło się tutaj wyżej. 
Wszelkie opinie i komentarze pozostawiam wam. 

Dziękuję za wszelkie komentarze pod poprzednim rozdziałem.
Pozdrawiam was gorąco, kochane.
Buziaczki ;)
Evie.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ