czwartek, 30 czerwca 2016

Rozdział II - 'Nie zdziwcie się jak kiedyś obudzicie się na środku Morza.'

12 komentarzy:


Jasne promienie słońca otulały piękną Juratę, położoną nad malowniczym Morzem Bałtyckim. Hotel, w którym wypoczywała reprezentacja Polski w piłce nożnej, tętnił życiem, choć wiszące na ścianach zegary wybijały dopiero ósmą rano. Piłkarze przygotowywali się do lekkiego treningu, natomiast ich drugie połówki planowały dzień w pięknej Jastarni. Trzy małżonki, czołowych i znanych wszystkim piłkarzy reprezentacji biało – czerwonych rozkoszowała się jasnym i ciepłym słońcem, jednocześnie wymieniając się ciekawymi plotkami, z pierwszych stron gazet i forów internetowych. Lubiły spędzać ze sobą czas, w swoim towarzystwie czuły się jak ryby w wodzie.
-No, no kochani ja sądzę, że można by było tak naszym kolegom te żoneczki porwać. - wszystkie trzy zwróciły głowy w kierunku grupki piłkarzy, którzy w reprezentacyjnych dresach i z uśmiechami na twarzy podążali w ich kierunku. Ewa Piszczek spojrzała wymownym wzrokiem na Artura Jędrzejczyka, uśmiechającego się do niej promiennie.
-Masz swoją, to pilnuj, żeby Ci nie uciekła. - posłała mu szeroki, sztuczny uśmiech puszczając w jego kierunku oczko. Jędza jedynie bąknął coś pod nosem, po czym odwrócił głowę w innym kierunku i udał obrażoną minę.
-Ale nie macie się mu co dziwić, takie widoki to nie codzienność, nawet dla mnie. - mąż Ewy ukucnął obok niej, całując w policzek.
-No, no Piszczu, czyżby kanapa w salonie? - zaśmiał się Mączyński, opierając się o Peszkina, który rzucił mu pełne politowania spojrzenie.
-Chcesz wylądować na tarasie? - Łukasz uniósł pytająco brwi, po czym ręce Krzysztofa uniosły się ku górze, w geście kapitulacji.
-A gdzie Arek? - w pewnym momencie zapytała Agata, która od kilkudziesięciu sekund przyglądała się przyjaciołom swojego męża. Piłkarze spojrzeli po sobie, po czym, każdy z nich wzruszył ramionami. Dopiero po chwili piłkarz Borussi Dortmund, przypomniał sobie wczorajszą rozmowę z Błaszczykowskim i Stępińskim.
-Kuba i Mariusz mieli zabrać go na męski spacer. - odpowiedział po chwili namysłu i analizowania w myślach przebiegu rozmowy.
-Męski spacer? - spytał zdziwiony jego wypowiedzią Zieliński.
-Taa, taka męska rozmowa. - dodał po chwili Piszczek siadając na wolnym leżaku obok swojej żony. Założył okulary przeciwsłoneczne i rozkoszował się jasnymi promieniami słońca, które właśnie zaczęły coraz mocniej ogrzewać.
-Słuchajcie, ale z Milikiem to trzeba coś zrobić. Odkąd rozstał się z tą swoją ''dziewczyną'', jest nie do zniesienia. - Glik spojrzał po swoich kolegach z reprezentacji, szukając w nich zrozumienia.
-Kolejny genialny pomysł? - z ironią w głosie zapytał Pazdan. Jędza rzucił mu mroczne spojrzenie, uderzając go lekko w tył głowy. -Auu.
-Nasze pomysły zawsze są genialne. - napomknął Artur, zwracając się do stojącego obok niego łysego obrońcy Legii. -Może, czasami nie kończą się tak jak byśmy zaplanowali, ale wstęp zawsze jest genialny. - dodał, wypinając dumnie pierś do przodu. Pazdan przewrócił oczami, wzdychając. Zawsze pomysły, zwane przez Jędrzejczyka, pomysłami genialnymi, w ostateczności stawały się pomysłami wołającymi o pomstę do nieba. Ale cóż, Michał był lojalnym przyjacielem, i choć często obrywał, to zawsze dawał się w nie wplątywać. Choć, w gruncie rzeczy, nie mógł narzekać na brak wrażeń i humoru.
-Dzień dobry.- Robert Lewandowski przywitał wszystkich uśmiechem. Wszyscy poza Agatą Błaszczykowską nie odwzajemnili gestu kapitana. Blondynka uśmiechnęła się do niego i pomachała mu delikatnie, za co w duchu jej podziękował. Wiedział, że Anna swoim zachowaniem sprawia, że on staje się odludkiem w reprezentacji, jednak miał nadzieję, że wszystko się skończy... z happy endem.
-Masz ochotę na sok pomarańczowy? - spytała, ku wielkiemu zdziwieniu wszystkich, włączając jej najlepsze przyjaciółki. Wyciągnęła spod leżaka butelkę ulubionego napoju jej męża. Jeszcze zanim Kuba wpadł w konflikt z Robertem, ona była jego dobrą przyjaciółką. Brakowało jej tych chwil, ale poza Julią nikomu o tym nie mówiła. Kapitan reprezentacji pokiwał z aprobatą głową, po czym odebrał od żony Błaszczykowskiego plastikową butelkę z sokiem z pomarańczy.
-Dzięki. - uśmiechnął się delikatnie do siedzącej już teraz na leżaku kobiety. Sam musiał przed sobą przyznać, że brakowało mu tych ich rozmów. Ale cóż, stracił to popadając w konflikt z Jakubem i musiał się pogodzić z tym faktem. Gdy chciał odejść, zatrzymał go głos, którego nie spodziewał się usłyszeć.
-Robert, poczekaj. - za jego plecami pojawił się Łukasz Piszczek, dotąd leżący na leżaku. Długo rozmawiał z Kubą i wiedział, że napięte relacje między nim a Robertem strasznie mu ciążą i postanowił coś z tym zrobić. Miał nadzieję, że uda mu się ich ze sobą pogodzić. Chciał, aby znów tworzyli wielkie trio. Nie tylko na boisku ale i w życiu prywatnym. Lewandowski odwrócił się na pięcie stając oko w oko z obrońcą Borussi Dortmund. Spodziewał się najgorszego a usłyszał to co najlepsze.
-Wybrałbyś się ze mną, z Kubą, Fabianem, Milikiem i Stępińskim na piwo? - spytał, a twarze towarzyszących im piłkarzy przybrały dziwne wyrazy. Czuli się jakby byli we śnie. Napastnik Bayernu Monachium zawahał się. Nie wiedział, czy to nie spisek i co powie o tym jego żona. Dobrze wiedział, że nie jest zwolenniczką takich wypadów, ale przecież to było jego życie. On jej nie zabraniał i liczył na to, że ona również nie będzie.
-Pewnie. - odpowiedział ściskając jego dłoń, po czym odszedł w kierunku, w którym wcześniej zamierzał.
-Piszczu, ty masz gorączkę? - spytał w pewnym momencie Jędrzejczyk. Dopiero po chwili wyrwał się z zaszokowania, w którym się znajdował przez dłuższą chwilę. Odkąd pamiętał, Kuba i Robert potrafili mierzyć się morderczymi wzrokami, na każdym kroku, a teraz Piszczek próbuje ich umówić w jednym miejscu. Nic nie rozumiał i wszystko mu nie pasowało.
-Nigdy nie czułem się lepiej. - odpowiedział z szerokim uśmiechem rzucając się z powrotem na leżak.


Trójka piłkarzy, dotąd idąca leśną ścieżką w milczeniu, postanowiła przysiąść pod rozłożystym dębem. Najstarszy z nich, obiecał pomoc i słowa postanowił dotrzymać. Wiedział, że bez w pełni sprawnego psychicznie Milika, sukces może nie być tak oczywisty, choć każdy z nich po cichu wierzył w sukces reprezentacji. On, wierzył w niego najmocniej ze wszystkich.
-Posłuchaj mnie Arek... - w pewnym momencie zwrócił na siebie uwagę starszego z napastników. Zawodnik Ajax'u Amsterdam spojrzał na niego smutnym wzrokiem, jednak postanowił uważnie wsłuchać się w jego słowa. Nie chciał nikogo obarczać swoimi problemami, nie chciał aby ktokolwiek czuł się zobowiązany aby mu pomóc. Pewne rzeczy musiał sobie poukładać sam a rozstając się ze swoją dotychczasową połówką jedynie się do tego zmotywował. Wiedział również, że musi zrobić wszystko aby jego gra w mistrzostwach była tą idealną. -...musisz wziąć się w garść. I nie mówię tego, żeby się wywyższyć czy pokazać, że jestem lepszy, bo wiesz, że nie jestem. Po prostu chcę, żebyś wiedział, że teraz każdy z nas jest gotowy na to aby Ci pomóc. Zależy nam na Tobie, stary. Jesteś super napastnikiem i świetnym człowiekiem. - dokończył. Arkadiusz przez chwilę bawił się skrawkiem swojej reprezentacyjnej bluzy. Wiedział, że może liczyć na każdego z nich, z drugiej strony nie chciał zarzucać ich swoimi kłopotami. Jednak słów Kuby, po prostu było mu potrzeba.
-Dzięki. - uśmiechnął się, ściskając jego dłoń. Ku uciesze Stępińskiego podniósł się z zielonej trawy i uśmiechał się do nich promiennie. Mariusz, miał nadzieję, że stary Arek w końcu wróci.
Pochłonięci rozmową, postanowili udać się na boisko, gdzie, za niecały kwadrans, miał odbyć się trening reprezentacji. Z uśmiechami na twarzy mijali pracowników hotelu, po czym skręcili w małą ścieżkę prowadzącą przez urokliwy ogród. Gdy przechodzili obok małego sadu, Kuba przystanął zauważając, że sznurówka w jednym z butów rozwiązała się. Dwaj napastnicy postanowili iść razem a on powiedział, że ich dogoni. Gdy miał już biec za nimi, usłyszał podniesione głosy i tknięty czystą, ludzką ciekawością zatrzymał się aby wyłuskać strzępki rozmowy.
-Nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi! Chciałeś coś osiągnąć, trafić do Realu i co? Znowu zaczynasz się z nimi bratać? Bo co, Piszczek i reszta to lepsza partia niż Cristiano? - szybko zorientował się, kto jest właścicielem wzmożonego głosu.
-Jeżeli Ci to nie pasuje, to możesz stąd jechać. - Robert w porównaniu do swojej żony był opanowany.
-Żebyś wiedział, że to zrobię! - krzyknęła, a on postanowił ulotnić się z tamtego miejsca jak najszybciej, zachowując ten dialog tylko dla siebie.
Trening reprezentacji był wyjątkowo łagodny, co zdziwiło każdego z piłkarzy. Sądzili, że Nawałka bardzo poważnie podchodzi do Euro i przygotowań z nim związanych. 'Miła niespodzianka', pomyślał Fabiański leżąc na murawie przyhotelowego boiska. Z przymkniętymi oczami, rozmyślał o swoim miejscu na Euro. Wiedział, że numerem jeden w bramce będzie Wojtek i w sumie się z tym pogodził, chciał być wsparciem dla chłopaków, nawet jeśli musiałby siedzieć cały turniej na ławce rezerwowych.
-Fabian! - stanął na równe nogi i złapał się za serce, słysząc nad swoim uchem krzyk Grosickiego. Fala śmiechu rozniosła się po boisku, na którym poza nimi znajdowała się reszta reprezentacji wraz ze sztabem szkoleniowym. Spojrzał na Kamila, wzrokiem bazyliszka, co pomocnik reprezentacji przyjął z wyjątkowym spokojem.
-Zabiję Cię. - warknął.
-Ee, raczej nie. Wytrzymałbyś dwadzieścia pięć lat w jednej, ciasnej celi? - spytał z uśmiechem na twarzy. Łukasz przez chwilę zastanowił się, po czym pokiwał mu z dezaprobatą głową, jednak morderczy wzrok nadal wbijał się w postać pomocnika Stade Rennais.
-Czego ode mnie chcesz? - spytał przez zaciśnięte zęby, ku uciesze obserwujących ich piłkarzy.
-Kocham Cię. - zdziwienie na twarzy Łukasza Fabiańskiego pojawiło się bardzo szybko. Szeroko otworzone oczy i otwarta jama ustna dawały do zrozumienia, że szok jakiego doznał był nie mały. Chciał się uszczypnąć, aby sprawdzić czy to nie jakiś chory sen. 'A może po prostu jestem w ukrytej kamerze.', stwierdził w myślach, nadal uważnie obserwując Grosickiego.
-Widzicie mówiłem wam, że to pic na wodę. Trzeba było spróbować na kobiecie łatwiej by poszło. - pełny głos Artura Jędrzejczyka dotarł do jego uszu, wyrywając go z zamyślenia.
-Co??? - spytał zdziwiony.
-To taki eksperyment biologiczny. Chcieliśmy sprawdzić, jak zareagujesz na tę … deklarację. Cóż, nie udało się. - westchnął na samym końcu Jędza, opadając na zieloną murawę obok Pazdana.
-Czy wy nie macie nic lepszego do roboty? - bramkarz w końcu ochłonął i wrócił na ziemię.
-Mieliśmy plan dorysować Ci wąsy, ale Grosik wyleciał z tym eksperymentem. - bąknął Peszkin z wyraźnym smutkiem w głosie.
-Nie zdziwcie się jak kiedyś obudzicie się na środku Morza. - warknął chwytając swoje rzeczy i odszedł w kierunku hotelu w wyjątkowo nieciekawym humorze.


Dźwięk dzwonka telefonu komórkowego leżącego swobodnie na jasnej komodzie w małym jednorodzinnym domku, wyrwał szatynkę od przygotowywania obiadu dla swojej sąsiadki. Wytarła mokre dłonie o nieco wilgotną ścierkę kuchenną. Szybkim krokiem weszła do małego salonu, gdzie aparat komórkowy się znajdował. Z uśmiechem na twarzy odebrała połączenie przychodzące i choć Jakuba nie widziała raptem dwa dni, już za nim tęskniła w końcu znali się od dziecka.
-Halo.
-Cześć kwiatuszku, nudzi Ci się w domu?
-Powiedzmy.
-To pakuj manatki i przyjeżdżaj do Juraty.
-Żartujesz?
-Zadzwoń jak będziesz dojeżdżać.

-Kub... - połączenie zostało zerwane a szatynka stała zdziwiona na środku salonu. Nie rozumiała swojego przyjaciela, w ogóle. Westchnęła kierując się do swojej sypialni, aby spakować walizki i wyruszyć w podróż do nadmorskiej Juraty.


Witajcie!!!
Pojawiam się z drugim rozdziałem dziś, jeszcze przed ćwierćfinałem z udziałem naszych Orłów Nawałki. Mam nadzieję, że was, tym wyżej, nie zawiodłam. Wierzę, że chłopaki dziś dadzą z siebie wszystko i z każdego wyniku będziemy dumni. Do boju panowie!!! 
Życzę miłego czytania ;)
Ps. Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem.
Ps.2. CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Evie. (Skoczna)

poniedziałek, 27 czerwca 2016

Rozdział I - 'Tak, tak ... wiemy.'

12 komentarzy:


Jakub Błaszczykowski z uśmiechem przyglądał się swojej najlepszej przyjaciółce, która wraz z jego żoną, Agatą pakowała stare rzeczy jego córeczek do kolorowych toreb, które miały niedługo znaleźć swoje miejsce w domu dziecka w Częstochowie. Cieszył się, że dziewczyna zostawiła za sobą mroczną przeszłość i postawiła odsłonić nowe karty w życiowym pokerze. Miał nadzieję, że wszystko co złe już postanowiło od niej uciec. Była taka sama jak on. Przeżyła wiele, zupełnie tak jak on. Ich biografię, piszą się według takiego samego schematu a ich historię w pewnym momencie wkraczają na tory, historii z happy endem. Traktował ją jak siostrę i właśnie dlatego chciał dla niej jak najlepiej.
-Ziemia do Kuby! - wyrwał się z zamyślenia, słysząc głos młodej szatynki machającej mu przed oczami jego ulubioną ale już nieco zużytą bluzą. Pokiwał zabawnie głową, wbijając swój zaciekawiony wzrok w swoją sąsiadkę. -Pytałam, czy mógłbyś dołączyć do tej bluzy, jakiś gadżet z autografem. Dzieciaki z domu dziecka Cię uwielbiają, ucieszyłyby się. - powiedziała z uśmiechem na ustach. Pokiwał jej z aprobatą głową, znikając za drzwiami swojej sypialni. Jego żona, Agata jedynie wzruszyła ramionami napotykając na pytający wzrok Julii. Odkąd został powołany na Euro2016 zachowywał się dosyć dziwnie. Dostał szansę, choć chciano go skreślić. Powiedział sobie, że spróbuje wszystkiego aby odnieść sukces. Razem z chłopakami odniesie sukces, był o tym przekonany w stu procentach.
-Herbaty? - spytała, w pewnym momencie pani Błaszczykowska. Julia pokiwała jej z aprobatą głową i razem z nią udała się do ładnej, przestronnej i nowoczesnej kuchni. Szatynka usiadła na jednym z pięciu krzeseł, przy kuchennym stole i zaczęła bawić się skrawkiem jasnego, kwiecistego obrusu, co nie uszło uwadze Agaty, stawiającej przed nią talerzyk z jej ulubionym ciastem. -Wszystko w porządku? - spytała, siadając na krześle stojącym obok niej. Agata, nigdy nie widziała w Julii rywalki, choć stosunki Kowalczyk z jej mężem zawsze były zażyłe i dosyć bliskie. Jednak, ona wiedziała, że są dla siebie wyjątkowo bliscy. Łączy ich nie tylko pochodzenie, miejsce urodzenia ale i tragiczne rozdziały ich życiowej książki jak i miłość do … piłki.
-Wiesz, że czasami wam zazdroszczę? - spytała, uśmiechając się blado. Błaszczykowska zmrużyła oczy, przybliżając się do dwudziestodwuletniej dziewczyny. Julia położyła głowę na jej ramieniu i zaczęła wpatrywać się w czarne, kuchenne szafki. -Kochacie się. Możecie na siebie liczyć, macie cudowne córeczki. Macie siebie. Jesteście rodziną, jaką ja zawsze chciałam mieć. - pociągnęła nosem, co dało do zrozumienia Agacie, że po policzkach szatynki zaczynają spływać małe łzy. Zawsze tak reagowała gdy wspominała swoją rodzinę. Kowalczyk miała wyjątkowego pecha w dzieciństwie. Najpierw śmierć ojca, gdy miała zaledwie siedem lat. Później samobójstwo matki, gdy miała siedemnaście lat. Została jej babcia, której już od roku z nią nie było. Gdyby nie Jakub, już dawno by odebrała sobie życie. Zawdzięczała mu bardzo dużo. Zawdzięczała mu wszystko. To dzięki niemu nadal mogła być blisko piłki, choć sama nie mogła już w nią grać.
-Zobaczysz, jeszcze będziesz miała taką rodzinę. A kto wie czy nie lepszą. Jak to mówią, każdy ma wady a Kuba ma ich dość dużo. - zaśmiała się, co spotkało się z identyczną reakcją Julii. Dobrze się rozumiały, były dla siebie jak najlepsze przyjaciółki, za co Kuba dziękował w duchu swojej ukochanej.
-Zgadzam się z Tobą w stu procentach. - wybuchnęły śmiechem słysząc głos reprezentanta Polski. Odwróciły się w kierunku progu pomieszczenia, w którym blondyn stał nonszalancko oparty o framugę drzwi. - Wy tych wad macie dwa razy tyle co ja. - wypiął im język i zanim zdążyły zareagować zniknął w małym, błękitnym korytarzu.
Przygotowywały obiad, gdy do drzwi domu państwa Błaszczykowskich rozległo się głośne pukanie. Agata rzuciła porozumiewawcze spojrzenie swojej towarzyszce i wycierając dłonie o kolorową ścierkę kuchenną, skierowała swoje kroki do przedpokoju. Poprawiła swoje długie blond włosy, po czym odbezpieczyła zamek i pchnęła drzwi, w których stało dwóch reprezentantów Polski. Mariusz Stępiński i Bartosz Kapustka. Zdziwienie wkradło się na jej twarz, gdy zobaczyła młodych piłkarzy na tarasie swojego domu.
-Dzień dobry pani Agato, jest może Kuba? - spytał, ten pierwszy. Ona jedynie pokiwała przecząco głową, co sprawiło, że miny mężczyzn nieco zrzedły. -To może my przyjedziemy kiedy indziej … albo zadzwonimy. - dodał po chwili i gdy chcieli opuścić ganek na podjeździe pojawił się jasny samochód, niemieckiej marki. Z auta wysiadł blondyn, którego szukali. Uśmiechnął się widząc młodych piłkarzy. Zamknął samochód pilotem i po chwili stanął obok nich, na wyłożonym drewnem parkiecie.
-Siema chłopaki. - uśmiechnął się do swojej żony, puszczając jej oczko. Kobieta posłała im delikatny uśmiech i już po chwili mężczyźni zostali sami. -Co was do mnie sprowadza? - spytał, wskazując dłonią na meble ogrodowe stojące w obrośniętej zielonymi krzewami altance. Uważnie słuchając ich opowieści, z każdą upływającą minutą i z każdym kolejnym słowem, na jego twarzy pojawiało się coraz większe zdziwienie. To wszystko o czym słyszał, wydawało mu się nierealne.
-Nie wiemy, co mamy zrobić. Pomyśleliśmy, że może ty coś wymyślisz. - zakończył wywód Stępiński. Nie ukrywał, że przyjaźni się z Arkadiuszem i martwi się jego stanem. W głowie Jakuba pojawiło się wiele dziwnych myśli. Nie był kapitanem reprezentacji, ale miał dobry wpływ na swoich kolegów i choć miał prywatny konflikt z Robertem, to w obecności innych nigdy nie dawał tego po sobie poznać. Brakowało mu opaski, jednak takie chwile jak ta, wszystko rekompensowały. Westchnął, upijając łyk pomarańczowego soku z wysokiej, kryształowej szklanki.
-Spokojnie, tydzień z naszą kochaną reprezentacją i Milik o wszystkim zapomni. - zaśmiał się, klepiąc w ramię siedzącego obok niego napastnika.
-Powątpiewałabym, czy na pewno Arek na tym nie ucierpi. - Agata zaśmiała się, stawiając na plastikowym stole paterę z ciastem domowej roboty. Jakub spojrzał na nią morderczym wzrokiem, co spotkało się z szerokimi uśmiechami młodych zawodników.
-Kochanie, czy ty w tym momencie chcesz zasugerować, że jesteśmy świrnięci? - spytał, mrużąc oczy. Błaszczykowska pokiwała głową, klepiąc męża po plecach.
-Tak troszeczkę. - odpowiedziała, całując go w policzek. - Oczywiście są wyjątki. - posłała uroczy uśmiech, młodym piłkarzom i udała się do domu, zostawiając mężczyzn samych sobie.
-Widzicie? Tak będzie jak się ożenicie. - bąknął, opierając się o oparcie fotela i wzdychając. Bartosz i Mariusz spojrzeli na siebie porozumiewawczo wybuchając niepohamowanym śmiechem.
-Ale musisz przyznać, że Twoja żona mogłaby być miss reprezentacji. - w napadzie śmiechu, wymsknęło się Kapustce. Błaszczykowski spojrzał na niego uważnie, po czym delikatnie się uśmiechnął.
-Skoro tak mówisz. - mruknął, uśmiechając się szeroko.


Jurata, której wyjątkowo jasne promienie słońca, przebijające się przez wyjątkowo kłębiaste chmury, przywitała sztab szkoleniowy reprezentacji Polski ciepłym, dzień dobry. Czekała jedynie na piłkarzy i ich rodziny. Miała im do zaoferowania wiele atrakcji, przed zgrupowaniem w Arłamowie i wyjazdem na Euro2016. Delikatne podmuchy wiosennego wiatru unosiły się w powietrzu, otulając pięknym zapachem wszystkich, którzy wpadli w jego sidła. Łukasz Piszczek wraz ze swoją żoną Ewą wypakowywał z bagażnika swojego samochodu walizki, gdy obok nich pojawił się Artur Jędrzejczyk w towarzystwie Michała Pazdana oraz Sławomira Peszki, na których twarzach wykwitały szerokie uśmiechy. Anna uśmiechnęła się na powitanie mężczyzn i zabierając swoją walizkę, postanowiła zameldować ich w recepcji i zaprowadzić przysypiającą już Sarę do pokoju.
-Piszczu, czy ty wiesz jak my za Tobą tęskniliśmy?! - Jędza objął starszego kolegę, przyjacielskim ramieniem a szeroki uśmiech nie schodził z jego twarzy. Piszczek przymrużył oko i uważnie zaczął wpatrywać się w trójkę piłkarzy.
-Mam się bać? - spytał, po chwili namysłu. Takie zachowanie zawodnika Legii Warszawy nigdy nie wróżyło niczego dobrego. Wolał być strzeżony, bo strzeżonego Pan Bóg, strzeże.
-Zaraz tam bać. - bąknął cicho Peszkin. Oparł się dłonią o dach samochodu kolegi i rzucił wymowne spojrzenie do Pazdana. Michał przewrócił oczami i prychnął pod nosem. Jako jedyny nie chciał się w nic mieszać. Znał swoich kolegów zbyt dobrze, żeby wierzyć w ich zapewnienia. Każdy ich 'mądry' pomysł okazywał się być katastrofą na miarę wojny światowej, jednak zawsze był lojalny i właśnie przez lojalność obrywał od wszystkich.
-Chodzi o Milika. - napomknął Michał, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Aaa, coś mi się obiło o uszy. Stępiński i Kapustka wyżalili się już Błaszczykowi. - powiedział, zamykając bagażnik samochodu. Zabezpieczył go pilotem, po czym chwycił metalową rączkę jednej z nich. Pazdan bez słowa, podszedł do swojego kolegi z pozycji na boisku, pomagając mu z walizkami. Łukasz rzucił mu delikatny uśmiech i razem z pomocnikiem i obrońcą udali się do hotelu, natrafiając w holu na grupkę pomocników reprezentacji.
-No i w końcu okazało się, że żadnego napadu nie było... - z uśmiechem na twarzy Linetty dokończył swoją wypowiedz, co cała grupa jego słuchaczy przyjęła z głębokim westchnieniem. Mieli dość jego głupiej wypowiedzi. Krychowiak, czując, że to jeszcze nie koniec rozejrzał się nerwowo po holu, szukając wzrokiem wybawienia. I takowe znalazł. Uśmiechnął się na widok Peszko, Jędrzejczyka, Pazdana i Piszczka podążających w ich kierunku.
-Piszczu, mistrzu! - krzyknął, w podskokach podchodząc do zdziwionego obrońcy. Miał wrażenie, że śni. A może po prostu coś go ominęło? Kątem oka zauważył, że reszta uśmiecha się w ich kierunku szeroko. 'Chyba naprawdę mnie coś ominęło', pomyślał.
-Czyżbyś w końcu zrozumiał, że na piłkarza się nie nadajesz? - spytał z szerokim uśmiechem Jędza, co natomiast spotkało się z morderczym spojrzeniem Grzegorza.
-A ty już dostałeś angaż w cyrku, czy jeszcze na niego oczekujesz? - spytał z wyjątkową słodkością, jaką przesiąknięty był jego głos.
-Prędzej w zoo. - mruknął, najciszej jak potrafił Pazdan, jednak Piszczkowi jego komentarz nie umknął. Zaśmiał się cicho, zwracając tym samym uwagę dwóch mierzących się spojrzeniami, przesympatycznych piłkarzy.
-Dobra panowie, na bok te czułości. Jest już nasz kapitan? - i jak na zawołanie szklane drzwi hotelu uchyliły się a do holu dziarskim krokiem wkroczyli Robert i Anna Lewandowscy. Zameldowali się w recepcji i przechodząc obok nich jedynie machnęli im na przywitanie dłońmi, bąkając pod nosem, ciche 'dzień dobry'.
-O, to nasz sen o beztrosce właśnie minął. Terminator glutenu wkracza do akcji. - skomentował Krychowiak, a Piszczek stał osłupiały i nie rozumiał tutaj, już właściwie nic. Gdy chciał o coś spytać, obok niego stanęła jego żona, Ewa.
-Kochanie, nie wiesz może gdzie jest Kuba? - spytała, wtulając się w niego. Obrońca jedynie pokiwał przecząco głową. Ewa, westchnęła.
-Coś się stało?
-Anna. - odpowiedziała krótko. -Idę do Sary. Jak przyjedzie Agata, to powiedz, żeby do mnie wpadła. - pocałowała go w policzek i zniknęła.
-Dobra powiecie mi o co tutaj chodzi? - spytał, gdy Peszko chciał zacząć opowiadać mu, dość ciekawą historię, obok ich nóg pojawiła się Oliwia Błaszczykowska.
-Wujku a tata powiedział, że zabierzesz mnie do zoo! - krzyknęła, gdy mężczyzna wziął ją w swoje ramiona.
-Tak, popatrzysz na tatusia, którego zamknął w klatce z małpami. - uśmiechnął się szeroko.
-A wujek Artur, będzie mu towarzyszył. - dodał Grzegorz z nietęgą miną.
-Supel. - dziewczynka klasnęła w dłonie i właśnie wtedy wyrosła przed nimi mama młodej damy, na której widok, każdemu z piłkarzy jakby zabrakło powietrza. Cóż, Agata Błaszczykowska była piękną kobietą.
-Co mówiłam o słuchaniu się rodziców? - spytała, zakładając dłonie na biodra. Musiała przyznać, że Oliwia uwielbiała Łukasza.
-Przeplaszam, ale stęskniłam się za wujkiem. - cicho wypowiedziała owe zdanie, a po holu rozniosło się, melodyjne 'ooo', jakie wydobyło się z ust wszystkich piłkarzy.
-Agatko kochana, okaż serce. Twoja córeczka to nasza księżniczka, a my nie damy Ci zamknąć jej w wieży. - obok blondynki pojawił się Artur Jędrzejczyk obejmując ją swoim ramieniem. Rzuciła mu pełne politowania spojrzenie, jednak obrońca reprezentacji Polski nic sobie z tego nie zrobił a uśmiech jaki wcześniej zdobił jego twarz jedynie się powiększył.
-Jesteście szurnięci. - bąknęła i zabierając Oliwię z ramion Łukasza, udała się do swojego pokoju hotelowego.
-Co, Aga już kły pokazała? - Jakub zaśmiał się stając obok zdziwionego zachowaniem blondynki, Jędrzejczyka.
-Ogień, nie kobieta. - skomentował Artur, co spotkało się z westchnięciem Błaszczykowskiego.
-To moja żona. - powiedział, pewnie i mocnym głosem.

-Tak, tak ... wiemy. - westchnął, oddalając się do swojego pokoju. Cała gromada zaniosła się śmiechem, włącznie z Jakubem Błaszczykowskim.


Witajcie!!!
Tak, na prawdę ta historia miała pojawić się dopiero w sierpniu, ale sukcesy naszych Orłów, zmotywowały mnie do rozpoczęcia jej nieco wcześniej. Mam nadzieję, że was nie zawiodę. 
Do zobaczenia w drugim rozdziale (może już w piątek).
Miłego czytania ;)
Evie. (Skoczna)