piątek, 30 września 2016

Rozdział XVI - 'Jesteś prawdziwym idiotą.'

12 komentarzy:
Rozdział szesnasty ~ Zdenerwowany Kuba, zwierzenia, kac i zaproszenie na ślub.



~*~


*Nie jesteś sama, nie jesteś sama, uwierz w siebie, uwierz w ludzi, uwierz w nas.
Nie jesteś sama, nie jesteś sama są gdzieś okna, które płoną cały czas.


Truskolasy, Polska
16 lipiec 2016 r.


           O godzinie dziesiątej Jakub i Agata mieli wyjechać na weekend do Niemiec, więc Julia Kowalczyk ustawiła sobie budzik stojący na szafce nocnej, na godzinę dziewiątą aby móc ogarnąć się przed ich wyjazdem. Po wzięci zimnego prysznica, ubraniu się w luźne, szare dresy i równie luźny jasny podkoszulek, szatynka usiadła na zaścielone łóżko, chcąc sprzątnąć z podłogi zdjęcia, które wysypały się z czarnego pudełka, w którym dziewczyna chowała swoje wspomnienia. Zebrała wszystkie do kupki, wkładając je z powrotem do pudełka, w którym zawsze miały swoje miejsce. Ostatnie z nich, które na dłużej znalazło się na drewnianej podłodze, okrytej przy łóżku puchatym dywanem przedstawiało ją i Arkadiusza uśmiechniętych, na tle pięknego, francuskiego morza. Cieszyła się, że byli przyjaciółmi, którzy mogli na siebie liczyć. Miała nadzieję, że ich znajomość tak łatwo się nie rozsypie. Miała nadzieję, że będą dla siebie kimś bliskim jak najdłużej się da. Wierzyła również w to, że będzie mogła przyjść do niego i tak po prostu pomilczeć. To, co stało się pamiętnego dnia w Muszynie, na ich wspólnych wakacjach sprawiło, że zaczęła się bać. Chciała wierzyć w to, że ten ich pocałunek nie będzie miał większego znaczenia i nie wpłynie na relacje jakie między nimi panowały. Jednak pewne zawahanie przyszło gdy, kontakt z Milikiem się urwał. Nie miała odwagi aby zadzwonić, czy napisać jako pierwsza. Tak po prostu się tego obawiała. Gdy do jej uszu dobiegło głośne trzaśnięcie drzwiami podniosła się z łóżka i skierowała się do drewnianych drzwi, które oddzielały pokój gościnny małżeństwa Błaszczykowskich od wąskiego i długiego korytarza. Cieszyła się, że mogła liczyć na ich gościnność, gdy w jej domu trwał generalny remont. Stanęła osłupiona w progu swojego pokoju widząc jak Jakub Błaszczykowski przepycha się w progu łazienki ze swoim bratem, który jak zwykle był najwierniejszym gościem rodziny swojego brata. Jeden przepasany ręcznikiem w pasie, drugi natomiast w długich dresach i z mokrymi włosami. Uśmiechnęła się pod nosem widząc owy obrazek. Zawsze wiedziała, że bracia Błaszczykowscy zachowują się identycznie i tym razem wcale się nie pomyliła. Westchnęła pod nosem, po czym cicho zeszła po drewnianych, krętych schodach na parter gdzie Agata przygotowywała śniadanie dla swoich dwóch córek, Lenki i Oliwki.
-Dzień dobry. - Agata uśmiechnęła się do Julii, odpowiadając jej tym samym na przyjemne i ciepłe powitanie dziewczyny. Julia pocałowała żonę swojego przyjaciela w policzek, po czym sięgnęła po szklankę aby napełnić ją świeżym i zimnym sokiem pomarańczowym. Nie była świadoma jednak tego, że wzrok blondynki uważnie śledzi, każdy jej ruch. Agata zauważyła już kilka dni temu zmianę jej zachowania. Wieczorem, dzień przed powrotem z wakacji w polskich górach unikała Milika, z resztą z wzajemnością. Miał dziwne i złe przeczucia. Wiedziała, że Arek i Julia to prawdziwi przyjaciele, trzymający się zawsze razem i tym bardziej ich zachowanie było dla niej zagadką nie do odgadnięcia. Bała się zapytać o powód ich zaskakującego zachowania. Bała się odpowiedzi. Julka uśmiechnęła się do niej delikatnie, po czym usiadła na dużej, różowej piłce gimnastycznej jaka kołysała się delikatnie w kuchni. Wpatrywała się w przestrzeń rozpościerającą się za oknem, tak jakby chciała znaleźć w niej odpowiedz na nurtujące ją pytania. Chciała móc wyżalić się komuś, jednak miała obawy. Choć z drugiej strony wiedziała, że tak byłoby dla niej zdecydowanie lepiej. Mogłaby odetchnąć z ulgą i zrzucić ciężar jaki ciążył na jej nadal zranionym sercu, którego jeszcze nikomu nie udało się wyleczyć. 
-Wszystko w porządku? - zapytała w pewnym momencie Agata, która miała dość dziwnego i bardzo tajemniczego zachowania przyjaciółki swojego męża. Julia uśmiechnęła się delikatnie do blondynki siadając na jasnym, drewnianym krześle, które stało niedaleko małej Lenki pałaszującej zrobione przez mamę śniadanie. Dziewczyna uśmiechnęła się do niej uroczo, po czym wytarła buzię dłonią sprawiając, że twarz dziewczynki była jeszcze bardziej brudna, niż dotąd. Julia zaśmiała się widząc ową sytuację. 
-Kochanie długo jeszcze? - wszystkie oczy dam zgromadzonych w kuchni zwróciły się w kierunku Jakuba, który stanął w progu pomieszczenia nieco zdenerwowany. Omiótł swoim spojrzeniem dziewczyny, po czym bąknął jedynie coś pod nosem i równie zdenerwowany opuścił miejsce, w którym chwilę wcześniej stał. 
-Okres mu się spóźnia. - szepnęła pod nosem Kowalczyk, co Agata skomentowała parsknięciem śmiechem. 
        Gdy Jakub i Agata, w towarzystwie małżeństwa Piszczków i Fabiańskich wyjechali na weekend Julia po położeniu dziewczynek spać, usiadła na dużej, ciemnej sofie chcąc pogrążyć się w lekturze książki, która leżała przez pewien czas na szklanym stoliku. Otworzyła książkę w miejscu, w którym uprzednio zakończyła, kolejny raz rozpoczęła czytanie, gdy nagle telefon leżący obok poduszki zaczął delikatnie wibrować a na wyświetlaczu pojawiła się podobizna Marysi Fabiańskiej. Kowalczyk uśmiechnęła się, odbierając połączenie od sympatycznej lekarki i zarazem siostry Łukasza Fabiańskiego.
-Nie chcę budzić dziewczynek, bo za pewne śpią, więc nie dzwonię dzwonkiem. Janek mi zaczyna płakać, wpuścisz mnie? - Szatynka poderwała się z miejsca i już po chwili stała w małym, oszklonym przedpokoju. Otworzyła duże, drewniane, antywłamaniowe drzwi i z uśmiechem na twarzy przywitała swoich gości. Marysia, ubrana w długie, ciemne spodnie jeansowe i kolorowy podkoszulek ukryty pod dużą, szarą bluzą, za pewne zabraną z szafy starszego brata. W dłoni blondynka trzymała nosidełko z małym Jankiem, synem jej brata i jej chrześniakiem. 
-Przepraszamy, że bez uprzedzenia ale pięć godzin temu wsiedliśmy w samochód i jesteśmy. - uśmiechnęła się, stawiają nosidełko na ciemnych, połyskujących płytkach. -Nie chcieliśmy siedzieć sami w domu. - dodała, po chwili. Kowalczyk uśmiechnęła się delikatnie podnosząc z posadzki nosidełko z małym Jankiem, niebezpiecznie się w nim wiercącym. Julia weszła z nim do dużego pokoju dziennego a Maria właśnie zdejmowała buty i kładła na jasną komodę torby, w których znajdowały się ich rzeczy. Było już późno, więc wytłumaczalne było to, że mały Jaś marudził, a jego ciotka ziewała już od dłuższego czasu. 
-To co, położę małego w pokoju na górze i napijemy się wina. Co ty na to? - Kowalczyk uśmiechnęła się do Fabiańskiej, która na propozycję młodszej od siebie dziewczyny jedynie uśmiechnęła się szeroko. Gdy Julia zniknęła na drewnianych, krętych schodach Marysia rzuciła się na sofę, na której chwilę wcześniej leżała szatynka i miała wznowić swoją lekturę. Obejrzała książkę, z każdej strony i doszła do wniosku, że widziała ją w bogatej biblioteczce Grzegorza Krychowiaka. Kowalczyk wróciła po upływie kwadransa.
-Czerwone? - zapytała, stając z butelką czerwonego wina i dwoma kieliszkami. Fabiańska pokiwała głową, by po chwili uśmiechnąć się szeroko do Julii, która właśnie usiadła obok niej. 
-Jak życie? - Marysia upiła łyk czerwonego trunku, zadając owe pytanie w kierunku szatynki siedzącej obok. Zaraz po tym, co stało się w Muszynie, do jej pokoju zapukał zdenerwowany i nieco speszony Milik. Chciał znaleźć w kimś oparcie i tak po prostu się wyżalić. Rozmawiał z Krychowiakiem i właśnie razem z nim w jej pokoju. Obiecała mu, że porozmawia z Julią i postanowiła dotrzymać tej obietnicy. 
-Beznadziejnie. - westchnęła Kowalczyk upijając łyk czerwonego trunku z kieliszka. Marysia spojrzała na przyjaciółkę uważnie. Wiedziała, że dziewczyna potrzebuje kogoś, kto byłby wstanie dać jej coś więcej niż przyjacielskie ciepło. Wierzyła, że uczucie jakie zrodziło się między Arkadiuszem a Julią przejdzie wszystko i doczeka się happy endu. 
-Arek mnie pocałował. - dodała nieco ciszej wpatrując się tępym wzrokiem w kieliszek trzymany przez nią za stópkę. 
-Ale to nie to Cię trapi, prawda? - zapytała przymrużając oczy. Twarz Julii przybrała smutny wyraz. Marysia trafiła w czuły punkt. 
-Nie chciałam, żeby przerywał. - wyszeptała, uśmiechając się przez łzy, które chciały wydostać się z jej oczodołów. Fabiańska odłożyła szkło na szklany stolik, po czym przytuliła do siebie Kowalczyk. Szatynka bez słowa wtuliła się w siostrę Fabiańskiego cicho szlochając. Dużo przeszła a blondynka chciała aby teraz w jej życiu działo się wszystko co dobre. 
       Gdy tak w zupełnej ciszy i przyjemnym milczeniu siedziały objęte ramieniem i wpatrujące się w delikatne płomienie ognia w kominku, do drewnianych drzwi wejściowych domu państwa Błaszczykowskich dobiegło ciche pukanie. Julia podniosła się z kanapy okrywając się szczelnie kraciastym, kolorowym kocem. Przekręciła klucz w zamku, po czym pchnęła drzwi, na których progu stała wyższa od niej blondynka ubrana w ciepły wełniany sweter i długie, szare spodnie dresowe. Uśmiechnęła się delikatnie do Julki, która wpuściła ją do środka delikatnym skinieniem głowy. Blondynka uśmiechnęła się na widok siedzącej na dużej kanapie Marysi. Julka zaprosiła Katarzynę do salonu, wyciągając ze szklanej witryny kolejny kieliszek. Jednak na widok kryształowego naczynia Woźnicka jedynie pokiwała z dezaprobatą głową, co zdziwiło obie kobiety. Rzuciły koleżance pytające spojrzenie, na co ona jedynie wbiła swoje w podłogę. Obie przestraszyły się nie na żarty. Od powrotu z Euro nie widziały kuzynki Lewandowskiego, obawiały się, że coś się stało. Julia usiadła obok Woźnickiej delikatnie obejmując ją swoim przyjacielskim ramieniem. Blondynka podniosła delikatnie głowę, uśmiechając się nieznacznie. Cieszyła się z tego, że zostanie mamą, jednak bała się, że nie podoła i nie uda jej się sprawić aby jej dziecko miało piękne i niezapomniane dzieciństwo. Po chwili poczuła na drugim ramieniu delikatny uścisk należący do Marysi, uśmiechającej się do niej szczerze i równie delikatnie co Julia. 
-Jestem w ciąży. - szepnęła. Marysia wymieniła się z Julią porozumiewawczymi spojrzeniami. Takiego obrotu spraw żadna z nich się nie spodziewała. Wiedziały jednak, że gdy Woźnicka będzie potrzebowała pomocy nie zawahają się jej udzielić. Były przecież przyjaciółkami. A przyjaźń to świętość. 
-A ojciec dziecka wie? - zapytała niepewnie Julia, bojąc się reakcji asystentki Bońka. Pokiwała jedynie przecząco głową. Bała się konfrontacji z ojcem dziecka, bała się również wyjawienie jego personaliów komukolwiek. Jednak miała nadzieję, że zarówno Kowalczyk jak i Fabiańska nie zdradzą jej tajemnicy. 
-A kto jest ojcem maluszka? - Marysia miała nadzieje, że Kasia nie będzie ukrywać takowego faktu. Wierzyła, że ich nie okłamie. Gdy podniosła głowę obie zauważyły na jej policzkach łzy wydobywające się z jej oczodołów. 
-Artur ... - wyszeptała, sprawiając, że obie dziewczyny nabrały głośno powietrza. 






**Były prawdy, choć nie całe, z nich już siebie nie poznaje. 
Między nami oszalałem, więc nie próbuj mnie już bardziej. 
Nie chcę czekać, kiedy na nic, to czekanie nie ma granic.


Warszawa, Polska
16 lipiec, 2016 r.


     Siedzący przy drewnianym stoliku w jednym z warszawskich barów Artur Jędrzejczak pochylał się nad kryształową szklanką wypełnioną w części wysokoprocentowym napojem w towarzystwie swoich kolegów z kadry, Arkadiusza Milika, Grzegorza Krychowiaka i Mariusza Stępińskiego. Cała czwórka mężczyzn siedziała w totalnej ciszy pierwszy raz od dłuższego czasu sącząc napój alkoholowy. Nie mieli okazji dotąd usiąść i porozmawiać. Od powrotu z Euro, każdy z nich miał swoje sprawy zarówno prywatne jak i zawodowe a przyjaźnie spadły zdecydowanie na dalszy plan. Teraz siedząc tak w ciszy i we własnych myślach zdali sobie sprawę, że lepiej im w gronie bliskich przyjaciół, niż w totalnej samotności. 
-Przespałem się z Kaśką. - Milik zadławił się powietrzem, które właśnie zaczerpnął. Stępiński spojrzał na Artura zdziwionym wzrokiem natomiast Grzegorz zachłysnął się whisky, którą właśnie wlał do swojego gardła z kryształowej szklanki. Wszyscy trzej spojrzeli na Jędrzejczyka wzrokiem pełnym zdziwienia. Nie wierzyli w to co słyszeli. Co prawda wiedzieli, że coś między Woźnicką a Jędrzejczykiem zaczyna się dziać, jednak nikt nie sądził, że wylądują ze sobą w łóżku i to tak szybko. Krychowiak uważnie się mu przyjrzał. Widział, że coś go trapi. Wbrew wszystkiemu, Jędrzejczyk był osobą, która przejmowała się uczuciami innych i Krychowiak był tego w pełni świadom. A Kasia była jego bliską przyjaciółką, więc stał przed nie lada dylematem, w którym miał obstać, po którejś stronie. Wiedział bowiem, że będzie to nieuniknione. Kolejny raz spojrzał na Artura Jędrzejczyka. Obrońca polskiej reprezentacji ubrany w ciemną, jednolitą koszulę z rozpiętym kołnierzykiem, ciemne jeansy i szarą, rozpinaną bluzę z kapturem z niepewnym wyrazem twarzy pochylał się nad kryształową szklanką wypełnioną brązowym trunkiem. 
-I tego nie żałuje. - dodał ciszej, jakby sam do siebie. Siedzący obok niego Arek Milik uśmiechnął się delikatnie pod nosem. On pocałunku z Julią nie żałował, wręcz przeciwnie chciałby to powtórzyć. Bał się jednak, że swoimi uczuciami do miłej i urodziwej szatynki może zniszczyć ich przyjaźń, na której również mu zależało. Wyszedł bo przestraszył się tego, co czuł. Przestraszył się uczucia o wiele silniejszego niż przyjaźń. 
-To jej to powiedz. - szczerze i z otuchą w głosie swoje zdanie wyraził dotąd milczący Mariusz. Jemu w miłości nie szło, więc jeśli mógł pomóc właśnie temu wielkiemu uczuciu, to chciał to uczynić. 
-Ona nic do mnie nie czuje. 
-Gdyby nic do Ciebie nie czuła, nie przespałaby się z Tobą. - skwitował Krychowiak uśmiechając się delikatnie do Artura. 

17 lipiec 2016 r.

       Arek przewrócił się na bok, gdy pod jego powieki zaczęły nerwowo dostawać się promienie porannego słońca przebijającego się przez ciemne firany zawieszone w oknie warszawskiego pokoju hotelowego przy ulicy Skalnicowa 21. Sięgnął dłonią po poduszkę, która leżała swobodnie na średniej wielkości łóżku, zakrywając nią sobie swoją twarz. Wczorajszy wieczór dał mu się we znaki. Ból głowy był niemiłosierny i to sprawiało, że Milik miał ochotę cofnąć się w czasie i asertywnie powiedzieć NIE swoim przyjaciołom. Niestety za swoją głupotę musiał płacić. Wiedząc, że leżenie na łóżku i przykrywanie się zimną, jasną poduszką nic dobrego nie zdziała, postanowił podnieść się z mebla i skierować się do łazienki aby wziąć zimny prysznic i spróbować choć w nieznacznym stopniu załagodzić niemiłosierny ból głowy. Pozbył się bielizny, w której spał aby po chwili wejść do oszklonej kabiny i oblać się strumieniem lodowatej wody. Czując przeszywające zimno, powrócił myślami do Julii. Czuł się źle unikając rozmowy z dziewczyną. Chciał wszystko jej wytłumaczyć, jednak bał się tego jak Kowalczyk zareaguje. Trudno było mu przyznać się przed samym sobą do tego, że nie jest nią jedynie zauroczony. Że uczucie, które do niej żywi jest czymś o zdecydowanie większej sile rażenia. Zaśmiał się cicho pod nosem. Zawsze sądził, że jest prawdziwym mężczyzną, jednak gdy chodziło o sprawy związane z osobami, na których mu na prawdę zależało nigdy nie był mężczyzną.
        Artur natomiast od dobrej godziny siedział na hotelowym łóżku, nerwowo przewracając w dłoniach swój telefon. Wziął sobie do serca, to wszystko co usłyszał od trójki swoich przyjaciół z reprezentacji. Wiedział, że musi wytłumaczyć wszystko Kasi. Odkąd rozwiódł się ze swoją żoną mógł tak po prostu zasmakować czegoś nowego. Woźnicka była właśnie czymś nowym. Co prawda oboje byli nieco wstawieni, ale również oboje tego chcieli. Jednak gdy rano się obudzili, zebrali swoje rzeczy i bez słowa opuścił jej mieszkanie. Żałował tego, że wyszedł ale w tamtym momencie nic do niego nie docierało. Dopiero teraz wiedział, że mu zależy. Dopiero teraz to do niego dotarło. Wziął głęboki oddech i wybrał na ekranie numer asystentki prezesa Bońka. Po kilku, długich sygnałach odebrała. 
-Cześć, Kasia posłuchaj ... - zawahał się, drapiąc się po głowie. Nie wiedział jak odpowiednio dobrać słowa, aby nie wyjść na nachalnego. - ... chciałbym się z Tobą spotkać i porozmawiać. - słyszał jak nabrała powietrza. Bał się, że nagle zerwie połączenie i gdy kolejny raz będzie próbował się do niej dodzwonić ona już nie odbierze a on kolejny raz będzie musiał bić się z denerwującymi go już po woli myślami. 
-Jestem u Julki. - rzuciła szybko mając nadzieję, że Jędrzejczyk skapituluje. Niestety jej nadzieje okazały się złudne. Bardzo złudne. 
-To przyjadę do was. My na prawdę musimy porozmawiać Kaśka. - zrezygnowała wypuszczając z płuc powietrze. Wiedziała, że nie ma sensu wykłócać się z piłkarzem. Wiedziała również, że on po prostu nie odpuści. 
-Dobrze. Przyjedź jutro. - rozłączyła się tak szybko jak potrafiła a on odetchnął z ulgą wsłuchując się w sygnał zerwanego połączenia.
            Grzegorz właśnie zakładał wyciągnięty ze średniej wielkości walizki jasny podkoszulek, gdy leżący na przykrytym kolorową narzutą łóżku zaczął wydawać z siebie charakterystyczny dźwięk. Zdziwił się patrząc na wiszący na ścianie zegarek. Ósma rano nigdy nie była zbyt optymalną godziną jeśli mowa o wykonywanie połączeń telefonicznych. Uśmiechnął się gdy na ekranie swojego smartphone'a dostrzegł zdjęcie pomocnika jego byłego już klubu, Franco Vazquez'a. Dawno już nie widział się z kolegami ze starych śmieci. Miał nadzieję, że okazja szybko się nadarzy i zdoła nadrobić zaległości. 
-Tak? 
-No, a już myślałem, że wielki pan Krychowiak zrobił przysługę światu i postanowił ukrócić swój żywot. - jego rozmówca wypowiadając to zdanie zaśmiał się głośno. Lubił denerwować piłkarza PSG, cóż takie przyjacielskie sentymenty. Do Sevilli trafił na początku roku i to właśnie z polskim piłkarzem znalazł wspólny język i jemu zawdzięczał szybkie odnalezienie się w realiach tego hiszpańskiego klubu. I choć wszyscy piłkarze klubu z Sevilli mieli Krychowiakowi za złe to, że przeszedł do Paryża, jednak wiedzieli, że to dla niego ostatnia szansa aby pokazać się z dobrej strony. Cieszyli się, że dostał szansę i mieli nadzieję, że uda mu się grać dla tego wielkiego, francuskiego klubu. 
-Gdyby nie fakt, że mam kaca, to nawet bym Ci bił brawo, Vazi. - zaśmiał się cicho, słysząc dziwne westchnienie po drugiej stronie słuchawki. 
-Co kolejna dziewczyna Cię rzuciła, że topisz swoje smutki w alkoholu? - Grzegorz jedynie westchnął słysząc komentarz swojego włoskiego przyjaciela. - A mamusia Cię nie nauczyła, że napojów wyskokowych się nie nadużywa? - Franco zaśmiał się cicho kończąc swoje pytanie wystosowane w kierunku Krychowiaka.
-Czy ty musisz dzwonić do mnie o ósmej rano, aby prawić mi morały? - zapytał ze śmiechem słyszalnym w swoim głosie Krychowiak.
-Dzwonić o ósmej rano muszę, ale na pewno nie po to aby prawić Ci morały. Nie jestem Twoją matką ani żoną i chyba dobrze. Dzwonię aby uprzedzić Cię, że dostaniesz zaproszenie na ślub. - Grzegorz zmarszczył brwi.
-Twój? - zapytał niepewnie Polak.
-Uderzyłeś się o coś? 
-Nie... chyba.
-Twoje zastanowienie mnie niepokoi... Mniejsza o to, nasz kochany Fernando ostatecznie postanowił oświadczyć się Marii na dobre, więc nasza kochana Maria, w końcu zostanie panią Llorente. - Vazquez zaśmiał się kończąc swoją wypowiedz. Krychowiak również zareagował śmiechem. Dobrze znał historię Marii i Fernando i musiał przyznać, że była idealną historią dla pisarza, który stworzyłby z niej swoje dzieło sztuki. 
-A kiedy ten ślub jeśli mogę wiedzieć? - zapytał, zakładając na ramiona ciemną bluzę. 
-Za dwa tygodnie w Sevilli. Mam rozumieć, że Maria ma wpisać Cię na listę gości? - w głosie Vazqueza wyczuł zaciekawienie, co skomentował jedynie głośnym westchnieniem. Gdyby mógł trzasnąłby przyjaciela po jego pustej głowie. 
-Jesteś prawdziwym idiotą. - westchnął polski pomocnik.
-Wiem, Irmina też mi to mówi. - z radością w głosie udzielił odpowiedzi na tę uwagę swojego, byłego już, przyjaciela z klubu. 
-Ta kobieta jest na prawdę moją bohaterką. Żeby wytrzymywać więcej niż dwie godziny z kimś takim jak ty? Trzeba mieć na prawdę stalowe nerwy i anielską cierpliwość, żeby z Tobą mieszkać. - Franco zaśmiał się słysząc litanię Krychowiaka. Kochał Ukrainkę i się tego nie wstydził, wiedział natomiast, że wszystko co powiedział Grzegorz jest największą i najszczerszą prawdą. 
-Dobra muszę kończyć. Pamiętaj, że musisz się na tym ślubie pojawić. Oczywiście nie przyjdź sam. Nie chcemy wiochy. Pozdrawiam Cię najmocniej Grzesiu. Lecz kacyka. Ciao. - Krychowiak westchnął głęboko rzucając telefon na łóżko.
-On jest nienormalny. - dodał poprawiając włosy. 
             Mariusz podniósł się z łóżka jako ostatni i chyba najmniej odczuwający skutki libacji alkoholowej jakiej dokonali wieczoru poprzedniego dnia. Lubił zajrzeć do kieliszka ale znał umiar i chyba to odróżniało go od swoich kolegów. Wolał zachowywać trzeźwość umysłu, bojąc się, że jego usta opuszczą słowa, które nie powinny ujrzeć światła dziennego. Otworzył laptopa, który leżał na małym, drewnianym stoliku. Zalogował się na czat, na którego dał się namówić koledze z Ruchu Chorzów jakiś czas temu. Siedział przed ekranem chwilę, gdy jego skrzynka odbiorcza odnotowała nową wiadomość.


Od AnnN19:
Może w końcu byśmy zobaczyli się w realu?



♦♦♦



Dzień dobry!

Witam was serdecznie w kolejny rozdziale tej historii. Mam wielką nadzieję, że sprosta on waszym oczekiwaniom. Już niedługo pojawią się nowe bohaterki a wraz z nimi kolejna dawka, nie zawsze zdrowego humoru. Dziękuję wszystkim wam, którzy czytają to opowiadanie. Nawet jeśli nie komentujecie to mam nadzieję, że zaglądacie tutaj. Mam do was jeszcze jedno pytanie. Co powiedziałybyście na nowe opowiadanie, będące po prostu historią, która stanie się żartem drugich połówek naszych kochanych piłkarzy? 
Z tym pytaniem was pozostawiam i zapraszam do wzięcia udziału w ankiecie http://nowy--ty-nowa--ja.blogspot.com
Wraz z Grzegorzem gorąco was pozdrawiam. 
Buziaczki ;)

~ ~ ~
* - cytat z piosenki Seweryna Krajewskiego "Nie jesteś sama."
** - cytat z piosenki Andrzeja Piasecznego "Chodź, przytul przebacz."

sobota, 24 września 2016

Rozdział XV -'To co mały, proponuje powdychać górskiego powietrza.'

12 komentarzy:


Rozdział piętnasty ~ Mały Janek, planeta "Grzegorz Krychowiak", pocałunek i ciąża. 



"Cuando tu me miras y yo te miro me muero. Nadie te quiere como yo te quiero. Nadie te ve como te puedo ver."



Muszyna, Polska
10 lipiec 2016 r.


-O, tu jesteś. - Ewa Piszczek uśmiechnęła się na widok Grzegorza Krychowiaka, którego od dobrych dwudziestu minut szukała. Piłkarz zdjął okulary przeciwsłoneczne i oderwał się od czytanej lektury. Spojrzał na żonę Łukasza Piszczka, uśmiechając się do niej delikatnie i co najważniejsze szczerze. 
-Coś się stało? - zapytał wskazując dłonią na wolny leżak stojący obok niego, za drewnianym, górskim domkiem. Mama dwójki dzieci usiadła obok niego z dziwnym wyrazem twarzy, co od razu rzuciło się w oczy pomocnika reprezentacji Polski. Ewa Piszczek zawsze odnosiła się do niego inaczej niż do innych, jednak w tamtym momencie była zupełnie inna niż dotąd. Co jego samego bardzo zdziwiło i zaciekawiło, jednak nie dał po sobie tego poznać. 
-Mam małe pytanie. - Krychowiak pokiwał jej z aprobatą głową, co sprawiło, że kobieta uśmiechnęła się bardzo szeroko i zdecydowanie bardziej się ożywiła. -Pojechałbyś do Zakopanego na zakupy? - zapytała, co spotkało się z dziwnym wzrokiem jednego z przyjaciół jej męża. Musiał przyznać, że jej pytanie go zaciekawiło. Kobieta widząc jego wyraz twarzy postanowiła uzupełnić swoją wypowiedz tak, aby nie było żadnych niejasności. -Chłopaki wzięli samochód i pojechali w góry, a Agata, Anka i Julka z Anką wzięły dwa pozostałe i pojechały z dziećmi do term. Mariusz i Arek pojechali na ścianki wspinaczkowe do Krakowa no i nie ma samochodu, poza Twoim. - rzuciła Krychowiakowi błagalne spojrzenie. A ten, jak zawsze nie potrafił zbyt długo udawać nie wzruszonego. Pokiwał jej głową z aprobatą i już po chwili stał przed leżakiem z książką przypartą do klatki piersiowej. Ewa Piszczek podziękowała mu skinieniem głowy i szerokim uśmiechem na twarzy. 
Gdy wrócili z wyprawy do Zakopanego, poza nimi w domu była jedynie Marysia zajmująca się synkiem swojego brata. Chłopiec spał słodko w łóżeczku stojącym w małym ale przestronnym salonie a sama Marysia leżała na dużej kanapie czytając książkę należącą do Krychowiaka. Grzesiek przechodząc obok salonu i dostrzegając ten fakt, jedynie nieznacznie się uśmiechnął. Wszedł do kuchni zostawiając w niej wszystkie siatki jakie były zdobyczą Ewy Piszczek. Żona obrońcy była zadowolona z kilku godzinnych zakupów u boku Krychowiaka, który ku jej zdziwieniu ani razu nie rzucił komentarza typu, 'Długo jeszcze?', czy też, 'Co to za różnica, która firma?'. I chyba właśnie dlatego lubiła Krychowiaka. 
-Dziękuję Ci, Grzesiu. - Ewa pocałowała go w policzek i już po chwili zaczęła rozpakowywać zakupy jakie zrobiła wraz z Krychowiakem w stolicy polskich Tatr. Pomocnik paryskiego klubu natomiast wszedł do salonu, siadając na kanapie, na której leżała Marysia.
-Ciekawa książka? - zapytał.
-Bardzo. - blondynka uśmiechnęła się szeroko i już po chwili wyraz jej twarzy się zmienił, gdy dostrzegła kto zadał jej to pytanie. Musiała przyznać, że pozycja ją zaciekawiła i wciągnęła. Rzuciła Krychowiakowi przepraszające spojrzenie i już po chwili siedziała i wyciągała w jego kierunku, jego książkę. Pokiwał jej z dezaprobatą głową, uśmiechając się delikatnie. 
-Przeczytasz, to oddasz. - dodał, gdy w całym pomieszczeniu rozniósł się cichy płacz małego Jasia. Wstał jako pierwszy i ku zaskoczeniu Marysi podszedł do drewnianego łóżeczka, z którego wyciągnął zawiniętego w kolorowy kocyk. Delikatnie kołysał go, nucąc przy okazji tylko sobie znaną melodię. Zaciekawił swoim zachowaniem nie tylko Marysię obserwującą go bardzo uważnie, ale również Ewę, która właśnie stanęła w progu salonu chcąc wyciągnąć z szafki porcelanę należącą do jej zmarłej babci. Żadna z kobiet nie znała tej strony piłkarza. Musiały przyznać, że ta strona Krychowiaka jest o wiele bardziej przyjemna dla nich. Zaimponował Marysi, zupełnie nieświadomie. Sprawiając jednocześnie, że chciała poznać go jeszcze lepiej, nawet jeśli miałaby tego później pożałować. 
-Pójdę z nim na powietrze. - rzucił zabierając z drewnianej półki kurtkę małego Janka, w którą zawinięta była cienka czapeczka w kolorowe samochodziki i ciepłe skarpetki. Ku jeszcze większemu zdziwieniu Ewy i Marysi piłkarz zaczął sprawnie ubierać małego Fabiańskiego. Skupiony na tym co robił,  nie zauważył jeszcze bardziej zaciekawionych spojrzeń obydwu kobiet. Na twarzy Ewy zagościł uśmiech pełen sympatii. Zapunktował u żony Piszczka, nie wiedząc jeszcze, że kobieta potrafi się odwdzięczy gdy zachodzi takowa potrzeba. 
-To co mały, proponuje powdychać górskiego powietrza. - powiedział zakładając na głowę Janka kolorową czapkę, chłopiec uśmiechnął się do niego delikatnie. Co sprawiło, że Krychowiak jeszcze bardziej się rozczulił. Lubił dzieci i zawsze marzył o własnych, niestety jego partnerki nigdy nie podzielały jego marzeń. Musiał obejść się smakiem, miał jednak nadzieję, że nie długo to się zmieni.
 -Opowiem Ci bajkę jaką opowiadała mi moja babcia... - mówił do niego zdejmując z drewnianego krzesła kraciastą koszule. Gdy dochodził z chłopcem do drzwi przedpokoju stanął plecami do nich. Razem z małym Jasiem pomachał dwóm kobietą na pożegnanie i już po chwili zarówno Ewa jak i Marysia wymieniły się porozumiewawczymi spojrzeniami. Były zdziwione zachowaniem piłkarza jednak obie doszły do wniosku, że porównując wszystkich mężczyzn z ich otoczenia do Krychowiaka, wszyscy wyjdą w nim nie przychylnie. 
-Pomożesz mi w obiedzie? - zapytała Ewa Piszczek, gdy udało jej się wrócić na ziemie, z planety o nazwie 'Grzegorz Krychowiak'. Marysia pokiwała jej z aprobatą głową, aby po chwili położyć książkę na okrągłym stoliku. Koc, którym była przykryta położyła na sofie i już po chwili stała w kuchni razem z żoną Łukasza Piszczka. Z uśmiechem na twarzy kroiły warzywa, obierały ziemniaki i przygotowywały zakupione przez Ewę mięso, gdy nagle przed oknem kuchni pojawił się Grzegorz Krychowiak śmiejący się do Janka, który znajdował się na jego ramionach. Obie nieco się rozczuliły widząc ten widok i żadna z nich nie zwróciła uwagi na to jak do kuchni wszedł mąż Ewy cały poobijany i z rozciętym łukiem brwiowym. Gdy mignął przed oczami Marysi, dziewczyna oprzytomniała i zatkała ręką usta. Widok męża Ewy w takim stanie ją przeraził, nie mówiąc o jego żonie, która o mały włos, nie przewróciła się na zimną posadzkę. 
-Co Ci się stało? - zapytała Ewa, rzucając się do swojego męża, który trzymał się za bolące żebra.
-Idę po torbę do pokoju i zaraz wracam. - Marysia wybiegła z kuchni aby po chwili wrócić do pomieszczenia z dużą torbą lekarską. Opatrzyła wszystkie widoczne gołym okiem rany Piszczka przy okazji uderzając go specjalnie z resztą w bolący bok. Rzucił jej pełne mordu spojrzenie, jednak lekarka nic sobie z tego nie zrobiła, co spotkało się z uśmiechem jego żony, która gdyby mogła zabiłaby męża za taki numer. Zawsze się o niego bała. Zawsze. Kochała go i ta miłość była tak mocna, że jedno bez drugiego nie widziało już teraz swojego dalszego życia. Marysia, która właśnie chowała wszystkie swoje rzeczy do torby lekarskiej ukradkiem ich obserwując. Zazdrościła im uczucia jakim się obdarzali, dzieci, które widziały w nich największych bohaterów. Tak samo było w przypadku małżeństwa Błaszczykowskich czy jej brata i Anny, którzy byli lustrzanym odbiciem owej dwójki siedzącej właśnie w kuchni. Uśmiechnęła się pod nosem, czując dziwne ukłucie w okolicach serca. Chciała mieć dom, do którego z uśmiechem na ustach mogłaby wracać. Męża, który zawsze rano budziłby ją delikatnym całusem w policzkiem. Dziecko albo dzieci, które zawsze wbiegałyby jej na kolana i czekały na ciekawe opowieści. To były właśnie te momenty, których wszystkim zazdrościła. Westchnęła wychodząc z kuchni, czym przykuła uwagę zarówno Ewy jak i Łukasza. Małżeństwo Piszczków odprowadziło ją wzrokiem, po czym wymieniło się porozumiewawczymi spojrzeniami.
-Co jej jest? - zapytał zaciekawiony nieco Łukasz, który odciągnął rękaw bluzy, pod którym znalazł się opatrunek mający na celu zatamować krwawienie, jakiego nabawił się na wycieczce w górach. Ewa rzuciła mu pełne politowania spojrzenie, co natomiast spotkało się ze zdziwionym spojrzeniem ze strony Łukasza, który nie rozumiał reakcji swojej małżonki. Ewa podeszła do ciemnego blatu kuchennego zabierając z niego szklankę z sokiem jabłkowym. Odwróciła się do męża i oparła się o blat kuchenny. Wiedziała, że Marysia, jak każda kobieta w tym wieku chciałaby już mieć dzieci, męża i dom. Znała jednak jej historię i wiedziała, że nie będzie to dla niej łatwe. Zbyt wiele przeżyła i doświadczyła aby zaufać mężczyźnie, związać się z nim i podjąć decyzję o małżeństwie i macierzyństwie. Jednak miała nadzieję, że dziewczyna w końcu się odważy i zaryzykuje. Miała nawet swój typ, do którego już w pełni się przekonała. 
-Chciałaby w końcu być szczęśliwą. - rzuciła tajemniczo i opuściła kuchnię pozostawiając swojego męża z jego własnymi myślami. 



-Herbaty? - Julia podniosła głowę, słysząc ciche pukanie do drzwi i cichy głos należący do Arka, który stał w progu pokoju, który dzieliła na tych wakacjach z przemiłą Marysią. Przed przyjaciółmi udawała, że wszystko jest w porządku, jednak gdy zamykała się we własnych czterech ścianach dawała emocją odżyć. Data, która zbliżała się w kalendarzu wielkimi krokami sprawiała, że szatynka wracała wspomnieniami do dramatycznych wspomnień, które zawsze sprawiały, że po jej ciele przechodziły niemiłe dreszcze i pojawiała się na nim gęsia skórka. Siedząc tak w pokoju przykryta ciepłym kocem, zdała sobie sprawę z tego, że nie ma żadnej rodziny, że na tym świecie jest zupełnie sama. Wszystko w co chciała wierzyć było jedynie wymyśloną przez nią bajką. Miała przyjaciół, piękny dom w rodzinnej miejscowości, pieniądze, dobry samochód, ale nie miała rodziców ani dziadków i to chyba najbardziej bolało Julię Kowalczyk. Spojrzała na Milika, który stał w progu jej pokoju z dwoma porcelanowymi kubkami, z nad których unosiła się tańcząca para wodna. Uśmiechnął się do niej, delikatnie ale szczerze, co zawsze doceniała. Musiała przyznać, że napastnik zajął w jej życiu dość wysokie miejsce. Był osobą, z którą zdaniem się liczyła. Prawdziwym przyjacielem, na którego mogła liczyć nie bojąc się łez, które w jego obecności by uroniła. Zrodziła się między nimi pewna więź, której żadne z nich nie mogło zrozumieć. Pokiwała mu delikatnie, z aprobatą głową, na co Arek domknął drzwi i powolnym krokiem doszedł do łóżka, na którym skulona siedziała Julia. Usiadł obok podając dziewczynie jeden z kubków. Cieszył się, że udaje mu się być blisko niej. Od pierwszego spotkania wydała mu się być bardzo wyjątkową osobą. Miłą, uczynną, pomocną a gdy trzeba potrafiącą odpysknąć i znokautować. Kruchą, zupełnie tak, jak chińska filiżanka. Bał się jednak, że Julia, na której mu zależało rozpłynie się w powietrzu, zniknie a on będzie musiał pogodzić się z tym, że odejdzie. Jakub opowiadał mu o sytuacji w jakiej jakiś czas temu byli. Musiał przyznać, że przestraszył się tym, co usłyszał.Nie sądził, że osoba taka jak Kowalczyk, mogła zaryzykować wszystko i odebrać sobie życie. Chciał być blisko niej i robił wszystko aby tak się stało. Upiła łyk gorącego napoju, po czym odłożyła kubek na mały, drewniany stolik okryty małą, okrągłą, koronkową  serwetą. Arek poszedł w jej ślady, po czym bez słowa usiadł na łóżku, pod ścianą i po turecku. Objął Julię ramieniem, po czym dziewczyna położyła głowę na jego ramieniu. Potrzebowała czyjejś bliskości a ciepło bijące od napastnika polskiej reprezentacji był tym ciepłem, którego najbardziej potrzebowała, i którego nigdy się nie bała. Gdy była blisko niego, nie bała się, że bolesne wspomnienia wrócą a ona będzie musiała przejść obok nich, nie bojąc się konfrontacji z nimi. Z nim u boku, było jej lepiej. Chwyciła nerwowo jego dłoń. Miał wrażenie, że bała się czegoś a jej drżąca dłoń jedynie dała mu na to dowód. Spojrzał na nią i dostrzegł w jej oczach strach, którego nie rozumiał. Dostrzegł również w kącikach jej oczu łzy. Przestraszył się i to nie na żarty. Przytulił ją do siebie a ona po prostu rozpłakała się jak mała dziewczynka. Chcąc ją uspokoić zaczął delikatnie gładzić jej plecy i szeptać coś do ucha. Nie mógł wytrzymać gdy kobiety płakały w jego obecności i robił wszystko aby takie sytuacje nie miały miejsca. Po upływie kilku minut Julia jakby zaczęła wracać do poprzedniego stanu. Uspokoiła się, przestała drżeć. Po prostu przestała się bać, że przeszłość do niej powróci i każe kolejny raz stoczyć ze sobą bitwę. Arkadiusz nie spuszczał z niej wzroku, lubił się jej przyglądać i łapał się na tym kilka razy dziennie. Przejechał dłonią po jej policzku, na którym nadal widniał rozmazany tusz do rzęs będący śladem po rozsypce jaką chwilę wcześniej zaliczyła. Dla niektórych cisza i atmosfera panujące w pomieszczeniu byłyby bardzo niekomfortowe, dla owej dwójki były tym, czego potrzebowali od dłuższego czasu. Delikatnie przybliżył swoją twarz do twarzy szatynki, nieznacznie podtrzymując jej podbródek swoją dłonią. Musnął jej wargi swoimi a powieki Kowalczyk opadły. Potrzebowała tego, na co zdecydował się piłkarz polskiej reprezentacji. Potrzebowała tego momentu zapomnienia, połączonego z czułością jaką jej zaoferował. On sam musiał przyznać przed sobą, że długie czekanie na ten moment było najlepszym z czego skorzystał. Odwzajemniła jego gest, nieco niepewnie dotykając jego ust swoimi. Bała się tego, że wszystko okaże się zwykłym snem, z którego się obudzi. Gdy Milik oderwał się od niej jako pierwszy, poczuł, że posunął się zbyt daleko. Byli przyjaciółmi a on postawił wszystko na jednej karcie. I choć Julia odwzajemniła jego pocałunek, wziął głęboki oddech, wstał z łóżka i udał się w kierunku drzwi jej pokoju.
-Przepraszam. - powiedział cicho, zamykając za sobą drzwi jej pokoju. Siedziała osłupiona, wpatrując się nadal w zamknięte drzwi małego pokoju. 



Warszawa, Polska
11 lipiec 2016 r.



Kasia Woźnicka pochylała się nad łazienkową umywalką, do której ze srebrnego kranu wlewała się wolnym strumieniem woda. Blondynka pocierała nerwowo czoło, zimną dłonią nie dowierzając temu co ukazywało się jej oczom. Jedna noc, która gdyby nie alkohol zapewne nie miałaby miejsca, przyniosła z sobą konsekwencję, której się nie spodziewała. Nie chciała tego, co właśnie stało się dla niej jasne. O upojnej nocy ze znienawidzonym mężczyzną chciała zapomnieć i teraz gdy poznała uroczego Serba, dowiedziała się, że związek z obcokrajowcem nie ma szans bo ona sama nosi pod sercem, kogoś, kto nie jest na pewno owocem jej znajomości z przystojnym, szarmanckim i sympatycznym kucharzem. Jedna noc, dzięki której zostanie matką, którą od zawsze chciała zostać. Ochlapała twarz zimną wodą i spojrzała w swoje lustrzane odbicie. Zostanie matką. Na tę wiadomość uśmiechnęła się przez łzy. Najgorsze jednak było to, że nieunikniona była konfrontacja z ojcem dziecka, którą miała zamiar odwlec jak najdalej w czasie się da. 
-Kocham Cię skarbie najmocniej na świecie. - szepnęła kładąc dłoń na swoim płaskim nadal brzuchu. -Zrobię wszystko abyś miała piękne dzieciństwo. Nawet jeśli miałabyś wychowywać się bez taty. - dodała przenosząc wzrok na swoje lustrzane odbicie. 




♦♦♦





Przepraszam!!!

Rozdział miał pojawić się we wtorek, jednak ze względów prywatnych, nie mógł się pojawić. Rozdział miał być dłuższy, niestety dłuższy mi nie wyszedł. Nie chciałam w jednym rozdziale rozwiązać historii naszych bohaterów, bo nie oto tutaj chodzi. Rozdział mógł być lepszy, niestety nie wyszedł.
Przepraszam was za to najmocniej jak tylko potrafię. Nawaliłam jednak mam nadzieję, że mi wybaczycie. Niestety czasami w naszym życiu pojawiają się momenty próby, z którymi musimy się borykać i tragedie, które musimy unieść na swoich barkach. 
Obiecuję, że się poprawię. Kolejny rozdział będzie dłuższy i lepszy. Pojawi się w miarę możliwości w czwartek, bądź piątek. 
Dziękuję za wszystkie komentarze i prawie 11 000 wyświetleń. Do zakończenia I części naszej historii zostały cztery rozdziały, później część II i nowi bohaterowie, którzy dołączą do: Julii, Marysi, Ani, Kasi i chłopaków.
Mam nadzieję, że będziecie z nimi do końca ich przygód w tym dwu częściowym opowiadaniu. Zapraszam was do za aktualizowanej zakładki bohaterów. 

Pozdrawiam i jeszcze raz bardzo was przepraszam.
Całuję.

Evie.







poniedziałek, 12 września 2016

Rozdział XIV - 'Jak moja żona ma mnie zabić, to przynajmniej mogę liczyć na doborowe towarzystwo na wieki.'

16 komentarzy:
Rozdział czternasty ~ Komplementy, gra w golfa, mecz ze Szwajcarią, pieniądze dla Kacpra, trener Nawałka i koalicja Messi - Ronaldo.


La Baule, Francja
24 czerwiec 2016 r.


-Wyglądasz jak kocmołuch. - Jakub Błaszczykowski przymrużył delikatne powieki, uważnie przyglądając się swojej przyjaciółce, która właśnie weszła do hotelowej restauracji. Julia rzuciła mu mordercze spojrzenie, co ten skomentował jedynie szerszym uśmiechem na twarzy. 
-Wielkie dzięki za komplement. - burknęła siadając obok Lewandowskiego, pochłoniętego w czytaniu artykułu w swoim tablecie. Lewandowski słysząc jak ktoś odsuwa krzesło, obok niego podniósł nieco głowę i zaniemówił. 
-Piorun Cię strzelił, czy co? - zapytał, co Julia skomentowała wymierzeniem napastnikowi kuksańca w bok.
-Żebym to ja Ciebie nie strzeliła. - zagroziła nabijając na widelec kawałek zielonego ogórka. 
-Dobra, dobra kochana nie denerwuj się. - Lewandowski uniósł dłonie w geście kapitulacji, co młoda dziewczyna skomentowała jedynie delikatnym uśmiechem na twarzy.
-Złość piękności szkodzi. - owe zdanie Piszczek wypowiedział z uśmiechem na twarzy ale i nutką żartu w głosie.
-Piszczek! - Kowalczyk wbiła w piłkarza palec, marszcząc przy tym brwi. 
-Okay, okay. - skapitulował, spuszczając głowę i wracając do konsumpcji swojego śniadania.
-A wy co tacy uśmiechnięci? - zapytała w pewnym momencie Julia, zaciekawiona zachowaniem piłkarzy, będących jednocześnie najlepszymi przyjaciółmi.
-Mamy swoje powody. - rzucił tajemniczo Lewandowski, co jedynie zaintrygowało młodą dziewczynę.
-A żony wiedzą, o tych powodach? - zapytała ciekawa ich odpowiedzi.
-Oj kochana. Czy ty myślisz, że my moglibyśmy zdradzić nasze kochane żony? - zapytał Piszczek odrywając się od konsumowania swojego śniadania. Julia odłożyła sztućce na biały, porcelanowy talerz, po czym wstała z krzesła.
-A kto was tam wie. - powiedziała, po czym skierowała się do toalety, mieszczącej się w hotelowej restauracji. Gdy szatynka zniknęła za drewnianymi drzwiami cała trójka wybuchnęła niepohamowanym śmiechem. Każdy z nich lubił Julię, jednak czasami mieli dość jej podejrzeń i ciągłych pytań jakie im zadawała. 
-Widzieliście Łukasza? - przerwali śmiech, gdy obok nich pojawiła się Marysia. Blondynka rozglądała się po pomieszczeniu, szukając wzrokiem swojego starszego brata.
-Poszedł pobiegać z Krychą, Borucem i Hermanem. - odpowiedział jej krótko, acz wyczerpująco Robert. Pokiwała mu delikatnie głową, siadając obok Piszczka, na jednym z trzech wolnych krzeseł.
-A coś się stało? - zapytał zaciekawiony zachowaniem lekarki Błaszczykowski. Fabiańska pokiwała mu przecząco głową, uśmiechając się przy tym bardzo delikatnie.
-Na pewno? - Piszczek uniósł pytająco brwi, co spotkało się z pokiwaniem twierdząco głową przez Marysię.
-Yhy. - mruknęła, nakładając sobie na talerz sałatki warzywnej. Byłe trio z Dortmundu, wymieniło się porozumiewawczymi spojrzeniami postanawiając nie kontynuować tego tematu. 
-Jedziesz z nami na golfa? - Piszczek ożywił się zadając owe pytanie, przemiłej blondynce.
-Umiecie grać w golfa? - zapytała zdziwiona pytaniem obrońcy reprezentacji Polski.
-Nie, ale będziemy się uczyć. - odpowiedział pewnie i z delikatnym uśmiechem na twarzy Błaszczykowski.
-To co, potowarzyszysz nam? - Lewandowski uniósł pytająco brwi, licząc oczywiście na pozytywną odpowiedz.
-A co, żadna z dziewczyn nie chcę? - uniosła kącik ust ku górze.
-No, żadna. - odpowiedział jej zrezygnowany Piszczek.
-Czemu, nie. - wzruszyła ramionami, po czym uśmiechnęła się do nich delikatnie ale szczerze.
-No i to ja rozumiem. - skwitował Błaszczykowski.


-A podobno golf to łatwy sport. - rzucił Artur Jędrzejczyk ciskając białą piłeczką golfową w stojącego nieopodal Mączyńskiego. Krzysztof przetarł bolące miejsce, po czym odwrócił się do przyjaciela rzucając mu pełne politowania spojrzenie i pukając się w czoło.
-Do golfa potrzebny jest mózg. - skomentował jego zachowanie Michał Pazdan, na którego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Jędrzejczyk rzucił mu mordercze spojrzenie, jednak ten nie przejął się nim w ogóle.
-I mówi to ten, który nie może wcelować w piłeczkę. - zripostował Artur.
-My przynajmniej umiemy trzymać kij. - dodał cicho, ale dobitnie Sławomir Peszko, który nieudolnie uderzył w białą piłeczkę. Oparta o korę jednego z drzew Maria Fabiańska przyglądała się poczynaniom polskich piłkarzy w taki sposób, jakby właśnie oglądała najgorszą komedię wszech czasów. Nie sądziła, że takie osoby jak oni, mogą mieć aż tak wielki problem z najprostszą grą, jaką jest właśnie golf. Stojąc tak po woli zaczynała żałować tego, że przybyła na pole golfowe razem z nimi.
-Nie przyłączysz się? - lekko podskoczyła, gdy usłyszała zadane przez brata pytanie. Rzuciła Fabiańskiemu pełne mroku spojrzenie, jednak ten nic sobie z niego nie zrobił. Zarzucił jedynie kij golfowy na swoje ramię, po czym oparł się nonszalancko o pień rozłożystego drzewa. 
-Do tego cyrku? - mroczne spojrzenie ustąpiło miejsce, wypełnionemu politowaniem. Łukasz pokiwał jej z aprobatą głową, odpowiadając jednocześnie na wcześniej zadane pytanie. - Nie mam ochoty. - dorzuciła odkręcając głowę w kierunku, w którym patrzyła się przez dłuższą chwilę, nieco wcześniej. 
-Coś się stało? - zapytał w pewnym momencie, zauważając dziwne zachowanie swojej siostry.
-Nic. A co miało się stać?- kolejny raz wbiła wzrok w swojego brata.
-Jesteś jakaś dziwna. - stwierdził przymrużając oczy. 
-A ty? Nie jesteś taki jak wcześniej. - odbiła piłeczkę sprawiając, że bramkarz angielskiego klubu zaciekawił się jej zachowaniem o wiele bardziej. 
-Martwię się o Ciebie. - Łukasz poprawił blond kosmyk włosów swojej siostry, który chwilę wcześniej wyswobodził się z idealnego dotąd koka.
-Nie masz o co, na prawdę. - jej oczy nieco się zaszkliły.
-Na pewno? - chciał wiedzieć, że dziewczyna nie popełni błędów jakie popełniła w poprzednim rozdziale swojego życia.
-Jestem już dużą dziewczynką i nie popełniam błędów przeszłości. - uśmiechnęła się i pokiwała mu głową. Cieszyła się, że może na niego liczyć i cieszyć się jego braterską miłością.
-Dajesz słowo? - zapytał, tak jakby chciał dostać gwarancję.
-Daje słowo. - potwierdziła.
-Kocham Cię. - szepnął przytulając ją do siebie. Za pewne gdyby mógł nigdy ze swoich ramion by jej nie wypuścił. 
-Ja Ciebie też. - odpowiedziała mocniej go przytulając. Z uśmiechem na twarzy całej sytuacji przyglądał się sztab szkoleniowy reprezentacji na czele z Adamem Nawałką, który na widok tego obrazka delikatnie drgnął. Cieszył się, że jego piłkarze mają wiele różnych oblicz i w każdym z nich są wybitni. Razem z nimi był również Łukasz Wiśniowski znany ze swojej miłości do filmowania wszystkiego. Ta scena również została utrwalona i pewne było, że trafi na kanał "Łączy nas Piłka".
-Kocham również golf i nie mogę pozwolić na kaleczenie tego pięknego sportu. - oderwała się od swojego brata, gdy do jej uszu doszły krzyki piłkarzy reprezentacji. Ożywienie dziewczyny sprawiło, że na twarzy Łukasza Fabiańskiego pojawił się szeroki uśmiech. Wiedział, że jego siostra jest wybitna w grze w golfa i nigdy nie udało się jej pokonać. 
-Daj kij. - rozkazała rzucając mu jedno ze spojrzeń.
-Proszę. - odpowiedział podając blondynce kij golfowy. Podziękowała mu skinieniem głowy i szerokim uśmiechem. 
-Wiśnia! - krzyknęła, gdy znajdowała się już kilkanaście metrów od grupki mężczyzn z jej bratem na czele.
-Oczywiście, pani doktor. - powiedział dziennikarz, po czym pobiegł za nią, co sztab szkoleniowy i Fabiański wybuchnęli głośnym śmiechem zwracając na siebie uwagę grupki piłkarzy, którzy właśnie maltretowali piękny sport, jakim był golf.
-Mogę?- Marysia podeszła do Piszczka stając obok niego. Piszczek przyjrzał się jej dokładnie, ale widząc kij, o który się opierała zrobił jej miejsce.
-Jasne. Tu masz piłeczki. - odpowiedział. Marysia wzięła jedną z białych piłeczek znajdujących się na stosie należącym do Piszczka, Lewandowskiego i Błaszczykowskiego. Piszczek usiadł na murawie pola golfowego, Błaszczykowski i Lewandowski oparli się o swoje kije golfowe. Szczęsny wraz z Krychowiakiem wymienili się porozumiewawczymi spojrzeniami. Milik, Stępiński, Pazdan i Peszko zakładali się między sobą ile piłek dziewczyna będzie potrzebowała aby trafić do dołka, który znajdował się parę set metrów dalej. Mączyński, Grosicki, Cionek, Wawrzyniak, Glik, Linetty, Salamon, Kapustka, Zieliński, Jodłowiec, Boruc i Starzyński byli po prostu ciekawi jak potoczą się dalsze wydarzenia. Marysia założyła na nos swoje okulary przeciwsłoneczne, który swobodnie spoczywały w tylnej kieszeni krótkich, jeansowych spodenkach. Lekarka postawiła piłeczkę golfową na zieloną trawę. Przymierzyła kij, jednak nie uderzyła w piłeczkę. Schyliła się i podniosła ją. Obróciła ją parę razy w dłonie, po czym rzuciła ją Wiśniowskiemu. Dziennikarz uśmiechnął się do niej delikatnie, nic nie komentując. Dziewczyna sięgnęła po kolejną piłeczkę ustawiając ją na miejsce tej pierwszej. Ubiła trawę kijem naokoło piłeczki, po czym kolejny raz przymierzyła się do oddania strzału, po czym jej wzrok zatrzymał się na wózku z kijkami. Podała Wiśniowskiemu kij Łukasza, po czym z wózka wzięła ten, który odpowiadał jej najlepiej. Przymierzyła się do piłki golfowej po raz trzeci. Uderzyła perfekcyjnie. Piłka wzniosła się w powietrze, a towarzyszył temu charakterystyczny dźwięk. Piłka wpadła wprost do oddalonego o kilkaset metrów dołka, nie pozostawiając złudzeń. Maria Fabiańska miała talent do gry w golfa. Wielki.
-Tak to się robi, panowie. - blondynka odwróciła się na pięcie a jej twarz ozdobił szeroki, perlisty uśmiech. 
-Błyskawiczna lekcja golfa, tylko na kanale "Łączy nas piłka". - Wiśniowski uśmiechnął się do kamery.
-Polecam Maria Fabiańska. - lekarka zarzuciła kij na ramię, po czym odeszła krokiem, którego nie powstydziłaby się najlepsza modelka. 
-Ona jest ... - Filip Starzyński nadal stał jak sparaliżowany jednak jako pierwszy odzyskał zdolność mówienia, sam nie wiedział jak zakończyć owe zdanie. Z każdym kolejnym dniem, będące członkami sztabu dziewczyny sprawiały, że zastanawiał się jak takie kobiety jak one nadal są stanu wolnego. 
-Zgrabna - Zieliński nadal wpatrywał się w odchodzącą lekarkę reprezentacji. 
-Dowcipna. - Linetty rozmarzony oparł się o Jędrzejczyka, który jedynie przewrócił oczami.
-I inteligentna. - zauważył Kapustka, który tak jak jego przedmówcy nadal brylowali między niebem a ziemią, błądząc wzrokiem za siostrą Fabiańskiego. 
-Idealne ciało, też m... - Lewandowski zbyt późno ugryzł się w język. Zrobił wielkie oczy, gdy zorientował się co powiedział i w jakim towarzystwie. Przełknął głośno ślinę widząc na sobie wzrok zdziwionych i zaskoczonych piłkarzy. 
-Te, a ty skąd wiesz? - zapytał patrzący podejrzliwym wzrokiem na kapitana reprezentacji, który modlił się aby Anna nie dowiedziała się o tej rozmowie. 
-Hyy, nasza trójka miała ten zaszczyt. - Piszczek przyszedł mu z pomocą, dzięki czemu Lewandowski odetchnął z ulgą. 'Jak moja żona ma mnie zabić, to przynajmniej mogę liczyć na doborowe towarzystwo na wieki.' pomyślał, gdy Łukasz położył na jego ramieniu swoją dłoń.
-Co prawda, była to zemsta za drastyczną pobudkę, ale co pocieszające, była słodka. - Błaszczykowski również stanął obok Roberta z szerokim uśmiechem na twarzy. 
-Jednym słowem Maryśka jest ... - Wojtek Szczęsny chciał podsumować tę wymianę przymiotników, którymi określono siostrę jego zmiennika w bramce, jednak nie mógł znaleźć pasującego określenia.
-Idealna. - wbił mu się w słowo Grzegorz, którego wzrok wciąż spoczywał na blondynce. Błaszczykowski rzucił Lewandowskiemu i Piszczkowi porozumiewawcze spojrzenie, po czym ten ostatni pociągnął zdziwionego Szczęsnego na stronę. 
-Myślicie o tym samym co ja? - zapytał podekscytowany Lewandowski.
-To zależy o czym myślisz. - zaczął niezorientowany Wojtek, stojący między nimi jak naburmuszone dziecko. 
-Jesteś idiotą do sześcianu. - Łukasz pokiwał z politowaniem głową i westchnął nad głupotą swojego przyjaciela z drużyny.
-No ale, że o co Ci się w tym momencie rozchodzi, co? - zapytał Szczęsny, próbując nie wyjść na jeszcze większego idiotę niż w tamtym momencie się stał. 
-Jesteś przyjacielem Krychy a nie wiesz o czym myśli Robert? - Błaszczykowski zmrużył oczy i rzucił mu pytające spojrzenie. 
-No tak się składa, że czytać w myślach nie umiem. - rzucił z ironicznym śmiechem bramkarz reprezentacji. 
-Krycha się zakochał. - stwierdził pewnie Lewandowski. Piszczek i Błaszczykowski pokiwali mu głową, tym samym zgadzając się z jego stwierdzeniem.
-Krycha? - zapytał zdziwiony Wojtek. - Niby w kim? - dopytał po chwili.
-No zgadnij. - rzucił lekko Kuba.
-Zaraz, zaraz. - Wojtek spojrzał na Grześka, po czym jego wzrok spoczął na przytulającej się do Fabiańskiego Marii.
- No jasne! - wrzasnął co spotkało się z drastycznym gestem Błaszczykowskiego, który uderzył go z całej siły w tył głowy.
-Ciszej, cymbale. - warknął Łukasz Piszczek.
-No, ale skoro, on jest ... - Szczęsny nie dokończył swojego zdania, ponieważ w pół słowa przerwał mu napastnik i kapitan polskiej reprezentacji. 
-Zrobimy to inaczej. - powiedział Lewandowski.
-Po naszemu. - Błaszczykowski uśmiechnął się tajemniczo i zatarł dłonie, na co Szczęsny jedynie przełknął głośno ślinę wyobrażając sobie jakie będą tego konsekwencję. I jak długo będzie chodził po tym pięknym, jego zdaniem, świecie. 

Saint Etienne, Francja
25 czerwiec 2016 r. (po meczu ze Szwajcarią)

-Panowie, gratulacje. - Julia rzuciła się na Kubę z uśmiechem na twarzy. Błaszczykowski przytulił dziewczynę mocniej a jego twarz zdobił delikatny ale szczery uśmiech. 
-Jesteście z nas dumne? - zapytał uśmiechnięty od ucha do ucha Szczęsny.
-Z nich tak, z Ciebie nie. - odpowiedziała mu Kasia, która opierała się o jasną ścianę szatni.
-A to czemu? - zapytał odwracając głowę w jej kierunku.
-Ciebie to mamy dość. Trajkotałeś nam przez cały mecz. - Woźnicka rzuciła mu spojrzenie, którego Szczęsny nie lubił.
-Z nerwów. - bramkarz próbował się tłumaczyć.
-Z nerwów? Chyba raczej z zazdrości, nie?- Grzegorz podszedł do przyjaciela z uśmiechem na twarzy zaczesując jego włosy.
-A dajcie mi spokój. - bąknął i wyszedł z szatni, trzaskając przy tym drzwiami.
-Jesteśmy w ćwierćfinale!!! - Jędrzejczyk wrzasnął tuż nad uchem Cionka, który z powodu ilości decybeli upadł na ziemie. Rzucił pod nosem portugalskimi i hiszpańskimi epitetami, po czym podniósł się z podłogi i odpłacił Arturowi pięknym za nadobne. 
-Jesteśmy najlepsi! - krzyknął Lewandowski uwieszając się na Piszczku i Grosickim.
-Zaje... - Sławek nie zdążył dokończyć, gdyż na przeciwko niego pojawił się trener Nawałka.
-No! - wbił w niego karcące spojrzenie.
-Dobrzy, chciałem powiedzieć. - odpowiedział, skruszony Peszko, spuszczając głowę na co cała szatnia wybuchła głośnym śmiechem.


-Arek! - Julia widząc Milika wychodzącego ze swojego pokoju opuściła Marysię, która właśnie miała udać się do papierkowej roboty.
-O Julka. Coś się stało? - Milik nie ukrywał zdziwienia zachowaniem Kowalczyk. Lubił ją i to nawet bardzo, więc im dłużej mógł przebywać w jej towarzystwie, tym bardziej był z tego faktu zadowolony. 
-Proszę. - szatynka wyciągnęła w jego kierunku grubą, białą kopertę, o której zawartości wiedziała jedynie ona.
-Co to? - zapytał zdziwiony, odbierając od dziewczyny grubą, białą kopertę. 
-Ode mnie, Ani, Marysi, Kasi, Agaty, Ewy i dwóch Ann, Mariny no i Nawałki z jego bamdą. - uśmiechnęła się do niego miło.
-Nie rozumiem. - na jego twarzy pojawiła się zdziwiona mina. Kowalczyk uśmiechnęła się do niego delikatnie.
-Czterysta tysięcy. - powiedziała cicho. Milik niepewnie otworzył kopertę a gdy zobaczył jej zawartość w kącikach jego oczu pojawiły się łzy. Rzadko kiedy łzy opuszczały jego oczy, jednak w takich momentach jak te, nic nie mogło ich powstrzymać. Doświadczał prawdziwej ludzkiej miłości i dobrego serca. Zawsze wierzył, że po tym świecie chodzą wyjątkowi ludzie, nie wiedział jednak, że najwięcej ich ma przy sobie. Przytulił szatynkę do siebie. Chciał jej podziękować za wszystko co dla niego robiła. 
-Dziękuję. - szepnął, wtulając się w dziewczynę. Kowalczyk miała wrażenie, że Arek w jednej chwili stał się małym dzieckiem, które właśnie spadło z roweru, płacząc nad zranieniem jakie zdobiło jego kolano. Z każdym dniem utwierdzała się w przekonaniu, że napastnik jest wyjątkowym człowiekiem. Człowiekiem, który próbuje ukrywać w sobie wszystkie uczucia, które gdy wypłyną sprawią, że stanie się dzieckiem. Zagubionym i potrzebującym pomocnej dłonie. Delikatnie przejeżdżała dłonią po jego plecach aby później głaskać go po włosach i cicho szeptać do ucha.
-Kacperek to fajny dzieciak, trzeba mu pomóc. - oparł swoją głowę na jej ramieniu. Potrzebował takich gestów jak te. Potrzebował wsparcia. -Nie zostawimy Cię. - szepnęła kolejny raz przejeżdżają delikatnie dłonią po jego włosach. - Ja Cię nie zostawię. - przymknęła powieki, przypominając sobie sytuację sprzed kilku lat. To ona była taka jak Milik, mogła liczyć na braci Błaszczykowskich. A teraz Arek mógł liczyć na nią. Z determinacją powiedziała sama sobie, że zrobi wszystko aby mu pomóc. Że będzie obok gdy będzie tego potrzebował. Wyprostował się a jego twarz ozdobił nie znaczny uśmiech. 
-Na prawdę dziękuję. Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. 
-Julka, Agata dzwoni! - Julia uśmiechnęła się przepraszająco słysząc zdanie wypowiedziane przez Błaszczykowskiego, który właśnie wyjrzał ze swojego pokoju. 
-Idę! - uniosła oba kciuki do góry, uśmiechnęła się do Milika szczerze, po czym podeszła do Kuby, zabierając mu z dłoni telefon komórkowy. Weszła do jego pokoju, uśmiechnęła się do niego szeroko, po czym trzasnęła mu przed nosem drzwiami. Błaszczykowski jedynie pokiwał głową jednocześnie głośno wzdychając. Zastanawiał się w jaki sposób nadal się z nią przyjaźnił. Gdy miał zamiar udać się do pokoju lekarza kadry, dostrzegł siedzącego na podłodze korytarza Milika wpatrującego się w zawartość białej koperty. Zdziwił się i postanowił sprawdzić czy wszystko jest w porządku. 
-Co jest Arek? - zapytał siadając obok niego. Arkadiusz podniósł głowę a na jego twarzy Błaszczykowski dostrzegł delikatny ale szczery i prawdziwy uśmiech. 
-Zaczynam wierzyć, że się uda. - odpowiedział podając koledze z drużyny kopertę z pieniędzmi jakie podarowała mu Julia.
-Ile Ci brakuje? - zapytał.
-Czterysta tysięcy. - Arek odpowiedział mu nieco nie wyraźnym głosem. Kuba podniósł się z podłogi i stanął na przeciwko Milika.
-Za pół godziny na kolacji. - rzucił tajemniczo, szybkim krokiem zmierzając wzdłuż korytarza. Zniknął za zakrętem, gdzie bez pukania wszedł do pierwszego pokoju, gdzie Piszczek, Lewandowski i Fabiański oglądali mecz amerykańskiej ligi. Kuba usiadł na łóżku opowiadając przyjaciołom o rozmowie z napastnikiem klubu ze stolicy Holandii. Cała czwórka była zdeterminowana i wiedziała, że musi pomóc kuzynowi Milika. Mieli mu jednak za złe, że nie powiedział im wcześniej, że potrzebuje pieniędzy na leczenie chłopczyka w Stanach Zjednoczonych. Podnieśli się z łóżek, zarzucając na ramiona swoje kadrowe bluzy. Wyszli z pokoju i idąc ramię w ramię korytarzem hotelu stanęli przed drzwiami siłowni, na której większość drużyny spędzała pozostały wolny czas. Weszli do pomieszczenia nie zwracając na siebie uwagi, co wkurzyło na maksa Lewandowskiego, który nie był w stanie od tak, przebić się przez panujący w pomieszczeniu harmider. Fabiański pokiwał głową, po czym podszedł do drewnianych drzwi. Otworzył je kolejny raz, po czym trzasnął nimi tak mocno, że o mały włos nie wyskoczyły z zawiasów. Boruc spadł z krzesła, na którym siedział. Jędrzejczyk upuścił kubek z kawą, rozlewając ją po całej podłodze. Mączyński ubrudził ciastkiem Zielińskiego, który nadal trzymał się w okolicach serca. 
-Fabi pogięło Cię! - wrzasnął wkurzony Jędrzejczyk. - Podam Cię do sądu o odszkodowanie, za serwis sprzątający. - dodał nadal patrząc się na ciemną plamę na podłodze siłowni. 
-Sam posprzątaj, to nie będziesz musiał Fabiana podawać do sądu o odszkodowanie za wynajęcie serwisu sprzątającego. - rzucił Paweł Kosodewski, który dotąd szukał czegoś w swojej teczce. Jędrzejczyk rzucił mu mroczne spojrzenie i gdy chciał coś powiedzieć, pierwszy zrobił to Lewandowski.
-Chłopaki sprawa jest! 
-Jaka? - zapytał zaciekawiony Boruc, podnosząc się z posadzki.
-Trzeba pomóc kuzynowi Arka. Mały potrzebuje operacji i rehabilitacji w Stanach. Brakuje czterysta tysięcy. - wytłumaczył Błaszczykowski. Każdy z zawodników wymienił się między sobą porozumiewawczymi spojrzeniami. W takich chwilach jak te umieli przestać sobie dopiekać, śmiać się i wygłupiać. Jednoczyli się w wielkiej i słusznej sprawie. Jednoczyli się aby pomóc. Aby spełniać marzenia.
-To po ile na głowę? - zapytał Jędrzejczyk.
-Po dwadzieścia. - wyliczył Piszczek licząc liczbę piłkarzy, którzy chcieli pomóc przyjacielowi z reprezentacji. Zadeklarowali się wszyscy i to było piękne.
-Panowie, wyskakiwać z kasy! - rozkazał Mączyński stając na środku pomieszczenia.


Piłkarze i większość sztabu szkoleniowego siedziała w hotelowej restauracji i pochylała się nad kolacją przygotowaną przez Tomasza Leśniaka, który jak na kucharza przystało wkładał w gotowanie wiele serca i talentu. Zajadając się pysznościami szefa kuchni rozmawiali na różne tematy z delikatnymi uśmiechami na twarzach. Jak zawsze dogryzali sobie, ale do tego wszyscy zdążyli się już przyzwyczaić. Trener Nawałka, który siedział przy stole wraz ze swoimi pracownikami uważnie obserwował mężczyzn, którzy jak nigdy dotąd, na tych mistrzostwach zmienili się. Niegdyś podzieleni na kilka frontów, przez tych kilkanaście dni potrafili stać się prawdziwą drużyną, nie tylko na boisku ale i poza nim. Nie było podziału na Lewandowskiego i Błaszczykowskiego. Obaj panowie byli kapitanami i to było widać, a kwestia opaski zniknęła jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Miał wrażenie, że dużą zasługę mają w tym trzy kobiety, których wpływ na atmosferę w drużynie był nie do zmierzenia. Pokazując, że nie są od nich gorsze, sprawiały, że zaczynali inaczej patrzeć na kobiety uprawiające sport i obracające się w jego świecie. Zmieni również podejście do swoich żon i dziewczyn, które od tych mistrzostw mogły liczyć na o wiele więcej okazywania uczuć ze strony swoich drugich połówek. Nie poznawał swoich piłkarzy, ale to akurat wydawało mu się być pozytywnym zjawiskiem. Gdy tak trener Adam Nawałka dumał nad siłą przyjaźni, szklane drzwi otworzyły się a w pomieszczeniu stanęli Arek Milik, Mariusz Stępiński, Julka Kowalczyk i Marysia Fabiańska. Cała czwórka skierowała się do dużego stołu, który przed kolacją Artur Jędrzejczyk wraz z Michałem Pazdanem i Kubą Wawrzyniakiem zaaranżowali. Marysia usiadła pomiędzy swoim bratem a kapitanem reprezentacji, którzy przywitali ją delikatnymi uśmiechami na twarzach. Maniek usiadł obok Filipa Starzyńskiego, który podsunął mu pod nos kubek gorącej jeszcze herbaty malinowej. Julia natomiast została zaproszona przez Szczęsnego, który zrobił jej miejsce między sobą a Grześkiem Krychowiakiem. Dziewczyna uśmiechnęła się do nich delikatnie siadając na przeciw Thiago Cionka. Arek Milik znalazł miejsce dla siebie pomiędzy wspomnianym wcześniej obrońcą a Kamilem Grosickim, który właśnie zajadał się sałatką warzywną.
-Smacznego. - Milik usiadł na krześle wcześniej kierując owe słowo do Grosickiego.
-Dziękuję. - odpowiedział mu nadziewając na widelec kolejny kawałek bogatej w witaminy sałatki.
-Chcesz tosta?- zapytał Thiago odbierając o Bartosza Kapustki talerz z tostami pszennymi. Arek obdarował go szczerym uśmiechem, po czym zabrał jednego z talerza, dziękując mu przy okazji skinieniem głowy i serdecznym uśmiechem.
-A ja nie dostanę? - Julia uśmiechnęła się delikatnie i słodko do Cionka, który to właśnie podał talerz Salamonowi. Ten zmarszczył brwi, kładąc jedną z kanapek na swój talerz. Natomiast talerz z tostami postawił sobie na otwartej dłoni, aby po chwili uśmiechnąć się szeroko do Julii, która nadal uśmiechała się do niego licząc na jedną z ciepłych kanapek.
-A byłaś grzeczna dziewczynko? - zapytał uśmiechając się do niej i drapiąc się po brodzie, zupełnie tak jakby miał na niej długą białą brodę, jaka charakteryzuje Świętego Mikołaja. 
-A co to, Boże Narodzenie? - zapytała zaciekawiona Kowalczyk.
-Nie, ale spełniamy marzenia. - odpowiedział jej Filip, który właśnie podbierał Jędrzejczykowi świeże warzywa, które to właśnie znalazły się na talerzu zawodnika Krasnodaru.
-A czyje jeśli można wiedzieć? - zapytała, tak po prostu, z czystej ciekawości.
-A takiego małego Smerfa. - rzuciła Zieliński uśmiechając się szczerze do Milika.
-Co? - Arek nieco się pogubił słuchając ich wypowiedzi. Miał nadzieję, jednak nie myślał aby tak szybko jego marzenie się spełniło. Nie zauważył kiedy stanęli za nim Łukasz Fabiański wraz z Kubą Błaszczykowskim i dużą tajemniczą kopertą. Tak bardzo podobną do tej, którą godzinę wcześniej otrzymał od Julii. 
-To dla Ciebie. - Łukasz wręczył mu pakunek uśmiechając się przy tym szczerze. Poklepał go po ramieniu, dając do zrozumienia, że wszystko właśnie się ułożyło.
-Co to? - zapytał, zupełnie tak jak zrobił to w stosunku do Julii na hotelowym korytarzu.
-Brakujące czterysta tysięcy. - odrzekł Błaszczykowski uśmiechając się w kierunku napastnika reprezentacji Polski.
-Dzięki chłopaki odwdzięczę się. - odpowiedział lustrując, każdego z przyjaciół. Mógł ich tak nazwać. Właśnie w momencie, w którym Kacper zachorował on przekonał się o prawdziwości powiedzenia : "Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie." Nikt go nie opuścił. Ani chłopaki z drużyny klubowej ani reprezentacyjnej. Trenerzy i członkowie sztabu szkoleniowego, prezes PZPN i klubu z Amsterdamu. Dziewczyny, które były dla niego jak siostry czy matki. Nikt go nie zawiódł. Byli prawdziwymi przyjaciółmi, na dobre i na złe. Na zawsze.
-Nawet wiemy jak. - rzucił tajemniczo Kamil Grosicki, puszczając oczko w kierunku Piszczka, który uśmiechnął się - zdaniem Milika - dziwnie tajemniczo.
-Jak? - zapytał.
-A tego, to dowiesz się w swoim czasie. - skwitował Kapustka.
-Jestem z was dumny. - wszyscy wbili wzrok w trenera Nawałkę, który chwilę wcześniej wstał od stołu. Na twarzy szkoleniowca widniał szeroki uśmiech, będący idealnym komentarzem do sytuacji sprzed kilku chwil. -Nawet jeśli to Euro skończy się dla nas już w ćwierćfinale to, tego co tutaj zrobiliście, wszyscy będą wam zazdrościć. Jako ludzie wygraliście mistrzostwo świata, tym co zrobiliście. Staliście się drużyną nie tylko na boisku ale i poza nim. - Marysia i Julia, które z uwagą słuchały słów Adama Nawałki, uroniły łzy, które spływały po ich policzkach. Nie sądziły, że trener może powiedzieć, aż tyle pięknych słów, podbudować zespół zupełnie nieświadomie. Bo obie wiedziały, że po tym co Nawałka powie piłkarze będą chcieli zajść jak najdalej się da. Pokazać samym sobie, że potrafią wszystko. One zgadzały się z Nawałką, w każdym słowie. Dla nich, polscy piłkarze byli zwycięzcami bez trofeum. -Pokazaliście mi, że dobrze wybrałem. Pokazaliście mi, że mam drużynę składającą się z najlepszych facetów pod słońcem. - wszyscy piłkarze wpatrywali się w Nawałkę jak w obrazek, jak w Boga, który się im objawia. Nie spodziewali się tylu słów, po swoim trenerze. Nawałka zrobił kilka kroków i już po chwili stał obok Fabiańskiego i Błaszczykowskiego, na przeciwko Milika, który dotąd stał zszokowany i w głębi siebie szczęśliwy jak małe dziecko. Nawałka sięgnął do kieszeni swojej bluzy dresowej, wyciągając z niej złożoną na pół kopertę. Z jednej strony białą, z drugiej natomiast fioletowo niebieską. Wyciągnął ją w kierunku Arkadiusza Milika totalnie zszokowanego ową sytuacją. Uśmiechnął się do niego szczerze, po czym poklepał go po ramieniu. 
-Co to? - zapytał uważnie przyglądając się pakunkowi. 
-Otwórz. - zachęcił. Przeczytał kartkę, która znajdowała się w środku i nie wierzył własnym oczom. Dwa największe klubu i dwie największe gwiazdy piłki nożnej piszą do niego wspólny list, życząc Kacperkowi udanej operacji i rehabilitacji, powrotu do zdrowia i spełnienia wszystkich marzeń. A po Euro zapraszają go wraz ze znajomymi na wakacje do słonecznej Hiszpanii i fundują jego kuzynowi niezapomniane wakacje wraz z jego rodziną, gdy ten wróci do domu. Nie wierzył, po prostu nie wierzył. Myślał, że śni. 
-Jak to? - zmarszczył brwi i rzucił pytające spojrzenie stojącemu na przeciwko niego trenerowi.
-To nie pytanie do mnie. - odpowiedział mu.
-A do kogo? 
Nawałka uśmiechnął się jeszcze szerzej, po czym odwrócił głowę w kierunku Grzegorza, który dłubał widelcem w sałatce znajdującej się na talerzu stojącym tuż przed nim. 
-Do Grześka. - odpowiedział, a wszystkie twarze skierowały się w kierunku obrońcy hiszpańskiego klubu. I dopiero teraz zaczęło dochodzić do Szczęsnego dlaczego jego przyjaciel był taki dziwny. Wtedy wszyscy przypomnieli sobie sytuacje ze śniadania, gdzie to pewnego dnia Krychowiak przyszedł uśmiechnięty od ucha do ucha i wyjątkowo szczęśliwy i tajemniczy. Już wtedy musiał wiedzieć co zrobią piłkarze Realu Madryt i FC Barcelony musiał im o tym po prostu powiedzieć. Dla Arka Milika, Grzesiek Krychowiak stał się cichym bohaterem, któremu udało się spełnić jedno z marzeń Kacpra. W oczach trenera obrońca Sevilli zyskał jeszcze więcej niż dotąd miał. Reszcie zaimponował. Nie którym nawet bardzo. 


♦♦♦

Znalezione obrazy dla zapytania arkadiusz milik jakub błaszczykowski


Cóż, mogę powiedzieć o tym rozdziale. Sądzę, że nie jest najwyższych lotów i może się nie podobać. 
Ale, może w sumie jakiś pozytyw by się znalazł (?) To przedostatni rozdział związany z Euro. W kolejnych będą wspomniane pod koniec rozdziału wakacje w Hiszpanii, wizyta Kacpra i eliminację MŚ w Rosji. Tak sobie teraz myślę, żeby to opowiadanie miało dwie części. Pierwszą, która zakończy się na eliminacjach. A drugą, która będzie dotyczyć Mistrzostw Świata w Rosji i samych przygotowań do tego wydarzenia. Wątki, które tutaj zostaną rozpoczęte, będą ciągnięte dalej. Ktoś odejdzie a ktoś dojdzie. Co wy na to? Bo ja sama nie jestem tego pomysłu jeszcze pewna. Boję się, że wszystko się poplącze i zmiesza. Ale może tak nie będzie, kto wie? Jeśli by wam takie coś  odpowiadało to napiszcie w komentarzach a ja pod kolejnym rozdziałem napiszę wam więcej o tym pomyśle. 

Chciałam również podziękować wam za wszystkie komentarze jakie zostawiacie pod rozdziałami. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy. Cieszy mnie fakt, że czytacie i wam się podoba. Mam nadzieję, że będziecie tutaj do samego końca. 

Pozdrawiam was gorąco kochane.
Do następnego.

Ps. Za wszelkie błędy z całego serducha was przepraszam. 

Ciao :)


poniedziałek, 5 września 2016

Rozdział XIII - "A ty co, pamiętnik piszesz?"

20 komentarzy:


Rozdział trzynasty ~ Zmysłowa zemsta, nerwowy Szczęsny, pamiętnik Peszkina i pieniądze dla Smerfa.



Marsylia, Francja 
21 czerwiec 2016 r.

-Maryśka! - Maria Fabiańska spadła ze swojego pojedynczego łóżka, stojącego przy ścianie z hukiem opadając na wyłożoną ciemnym dywanem podłogę. Przyłożyła dłoń do głowy, którą kilka sekund wcześniej z całej siły uderzyła w posadzkę. Przekręciła głowę, w taki sposób, że z mordem w swoich tęczówkach, wpatrywała się w swojego brata i towarzyszące mu, byłe trio z Dortmundu, mając nadzieję, że jej spojrzenie zabija. Niestety, nadzieja wyparowała, gdy okazało się, że mężczyźni stoją nad  nią z delikatnymi uśmiechami na twarzach. Bąknęła coś niezrozumiale pod nosem, po czym pozbywając się kołdry, wstała z podłogi, stając na przeciw swojego brata i jego przyjaciół. 
-Następnym razem, gdy nadarzy się taka okazja wyleję na Ciebie kubeł lodowatej wody. - syknęła, uderzając Łukasza z całej siły w ramię, na co ten jedynie syknął z bólu pod nosem. Lewandowski wraz z Piszczkiem prychnęli pod nosem, słysząc słowa blondynki, natomiast Błaszczykowski powstrzymywał wybuch śmiechu, przygryzając wargę do bólu. 
-Twoje groźby nie robią na mnie żadnego wrażenia. - mruknął, gdy jego siostra wyjęła z szafy szorty i podkoszulek, po czym weszła do małej ale przestronnej łazienki, aby po chwili z niej wyjść. Przeszła obok Lewandowskiego, który wdychając woń jej kwiatowych perfum odpłynął do innego świata. Musiał przyznać, że gdyby nie jego stan cywilny, na pewno zawalczyłby o względy Fabiańskiej. Również do nozdrzy Piszczka dostały się resztki woni perfum Marysi, które również u obrońcy pobudziły myśli a on sam, doszedł do identycznego wniosku co Lewandowski, czy też Błaszczykowski stojący najbliżej Fabiańskiego. 
-Poczekaj aż groźby, przerodzą się w czyny. - rzuciła, wyciągając z jednej z szuflad ciemną bieliznę. Minęła swojego brata, zarzucając mu przed nosem długimi, blond włosami, w taki sposób, że kilka z nich zostało w ustach Fabiańskiego, który miał zamiar zabrać głos, jednak ostatecznie się wycofując. 
-Twoja siostra, jest ... wow. - Robert nadal drylował między wyobraźnią a rzeczywistością a razem z nim Błaszczykowski i Piszczek. Widzieli jakimi spojrzeniami obdarza ich, ich przyjaciele, jednak musieli przyznać, że dobrze zrobił ukrywając swoją siostrę. Gdy wszyscy trzej odetchnęli, powracając na ziemię, drzwi łazienki otworzyły się po raz drugi a w pokoju pojawiła się Marysia, ubrana jedynie w ciemną bieliznę, z jasnymi włosami spiętymi w nieładzie. Uśmiechnęła się niepozornie do brata i jego przyjaciół, zabierając z fotela jasną koszulę i kolejny raz znikając w pomieszczeniu. 
-Ona to robi specjalnie. - bąknął pod nosem Fabiański. 
-Ale musisz przyznać, że umie to robić. - dodał po chwili Lewandowski, nabierając głośno powietrza. 
-To moja siostra. - powiedział spokojnie, ale z delikatną złością wyczuwalną w jego głosie.
-Jest nieziemska, gdy nie nosi tych przydużych ciuchów i długich spodni. - dodał cicho Piszczek, nadal wpatrując się w drzwi, za którymi zniknęła lekarka kadry. 
-Macie żony. - stwierdził Łukasz, mając nadzieję, że przyjaciołom przejdzie. 
-Popatrzeć to nie grzech. - skwitował Błaszczykowski a Fabiański jedynie westchnął kapitulując. 



-Marysia, co Ci się stało? - Julia doskoczyła do Marii gdy ta, podeszła do stolika ze szklanką soku jabłkowego w dłoni. Siedzący razem z nią przy stoliku Wojtek Szczęsny, Kamil Grosicki i Krzysztof Mączyński podnieśli spojrzenia, wbijając wzrok w blondynkę z dużym sińcem nad okiem. Kowalczyk przestraszyła się, nie na żarty. 
-Spadłam z łóżka. - odpowiedziała wbijając wymowne spojrzenie w swojego brata siedzącego stolik dalej. 
-Sama, czy ktoś Ci pomógł? - zapytał w pewnym momencie Grosicki, jakby wyczuwając, że coś jest nie tak. Marysia zajęła wolne krzesło obok Wojtka, który uśmiechnął się do niej delikatnie, jakby chciał pokazać jej, że łączy się z nią w tym bólu. 
-Tak, pół na pół. - mruknęła, podbierając nieświadomemu Mączyńskiemu kawałek ostatniej kanapki z jego talerza.
-Ej! - wyciągnął w jej kierunku ręce, jednak ta jedynie uśmiechnęła się do niego. 
-Dbam o Twoją formę kochanieńki. - zaśmiała się, biorąc łyk kawy z kubka Szczęsnego. Krzysztof zdziwił się nie widząc aby Szczęsny jakkolwiek zareagował. Rzucił bramkarzowi zdziwione spojrzenie, na co ten jedynie wzruszył ramionami.
-Nie widziałeś jej jak się złości. - skomentował, delikatnie uśmiechając się do Krzysztofa. -Ten, który ją zdobędzie, będzie miał windę do nieba. - mruknął z uśmiechem pod nosem, co spotkało się z mroźnym spojrzeniem Marii. Julia zaśmiała się cicho a siedzący obok niej Grosicki razem z nią. Gdy dziewczyna miała coś powiedzieć, obok ich stolika pojawił się Krychowiak z dziwnym, według Szczęsnego uśmiechem. 
-Dzień dobry, kochani. - powiedział, przystawiając drewniane krzesło i siadając obok Julii a na przeciwko Marysi. Szczęsny wbił srebrny widelec w zielonego ogórka, czym przykuł uwagę Fabiańskiej.
-Ty, a ty dobrze się czujesz? - zapytał.
-Genialnie. - odpowiedział, co jedynie dało głębiej do myślenia bramkarzowi reprezentacji Polski. Szczęsny delikatnie szturchnął Marysię w bok, tak aby ta nieznacznie się do niego pochyliła.
-Coś mi tu śmierdzi. - stwierdził, a Fabiańska jedynie pokiwała mu z aprobatą głową. 






-Nie mogę, jak oni będą tak grać, to mnie normalnie krew zaleje. - bąknął Szczęsny, zgniatając w dłoni karton po napoju. Siedząca obok niego Marysia, odsunęła się nieco od kontuzjowanego bramkarza, przeczuwając że ze złości, dla niej może to być opłakane w skutkach. Julia siedząca obok niej jedynie zaśmiała się pod nosem, komentując tym samym zachowanie sfrustrowanego Wojciecha. 
-Ej spokojnie, bo naszą Marysię znokautujesz i będziesz miał problemy z Fabiańskim. - Łukasz Wiśniowski zaśmiał się szczerze, poprawiając się na stadionowym krześle. Szczęsny rzucił blondynce przepraszające spojrzenie, po czym wrócił do nerwowego oglądania meczu Polskiej reprezentacji z Ukrainą, ze stadionowych trybun. 
-Jak tak dalej pójdzie, to Szczęsny nam na nerwicę zejdzie. - rzuciła szeptem do Marysi Julia, z delikatnym uśmiechem na twarzy. 
-Spokojnie jeszcze czterdzieści minut meczu, któryś musi strzelić. - skomentowała, gdy nagle całe trybuny podniosły się jak jeden mąż. A na Jakuba Błaszczykowskiego rzucili się jego przyjaciele, celebrując i dziękując mu za bramkę, dającą zwycięstwo. Marysia i Julia rzuciły się sobie na szyję a w kącikach ich oczu pojawiły się delikatne łzy, łzy szczęścia. -Mówiłam, że strzeli. - krzyknęła Marysia, chcąc aby stojąca obok niej Kowalczyk dostatecznie dobrze ją usłyszała.
-Kubuś jesteś wielki! - krzyknęła Julia wraz ze Szczęsnym, gdy Błaszczykowski spojrzał w ich kierunku. Pomachał im i uśmiechnął się pod nosem, aby po chwili wrócić do gry, kto wie czy nie najlepszej w jego długoletniej karierze. 




-To było zaj... 
-Nie przeklinać! - rzucił Nawałka mijając podekscytowanego Sławomira Peszko. Cionek zaśmiał się pod nosem a Wawrzyniak ryknął śmiechem, widząc minę przyjaciela z kadry. 
-No co? - zapytał, zdziwiony ich reakcją. 
-Nic, nic. - mruknął Jakub Wawrzyniak, biorąc ze stolika butelkę wody mineralnej.
-Swoją drogą, trener mógłby dać nam coś innego do picia, niż te wody mineralne. - bąknął pod nosem Peszkin, w momencie, w którym z pokoju hotelowego wyszedł Błaszczykowski. Słysząc zdanie wypowiedziane przez Sławka zaśmiał się pod nosem, co Peszko skomentował jedynie dziwnym wyrazem twarzy.
-Ty Kuba nie wyskakuj z podtekstami. - powiedział podnosząc palec wskazujący i wbijając go w osobę pomocnika reprezentacji Polski.
-Przecież nic nie powiedziałem. - uniósł dłonie w geście kapitulacji, po czym podszedł do pomocnika Lechii Gdańsk, który stał przy stoliku z butelką wody mineralnej przy ustach. 
-Ale pomyślałeś. - rzucił.
-A ty co,w myślach czytać umiesz? Od kiedy? - zapytał Jodłowiec, który właśnie kierował się do swojego pokoju. 
-Zabawne, zabawne. - bąknął, gdy nagle drzwi pokoju Lewandowskiego i Fabiańskiego otworzyły się pod naporem siły, a na korytarzu stanął zdezorientowany i zdenerwowany Łukasz. Bramkarz rozejrzał się przerażonym wzrokiem po korytarzu, na którym kilku piłkarzy z uśmiechami na twarzach stało obok stolika z napojami. 
-Wszystko w porządku, Łukasz? - zapytał Błaszczykowski widząc dziwną minę swojego przyjaciela. Fabiański zmarszczył brwi, jednak po chwili pokiwał z aprobatą głową i cicho zamknął drzwi, stając obok Błaszczykowskiego, który podał mu butelkę gazowanej wody mineralnej. -Co jest? - zapytał w pewnym momencie Kuba, który przysłuchiwał się dyskusji, jaka rozpętała się miedzy Sławkiem a Mariuszem, który wraz z Arkiem wyszli ze swojego pokoju, słysząc głośne śmiechy dochodzące z korytarza. 
-Nic, na prawdę. - Fabiański uśmiechnął się delikatnie do pomocnika reprezentacji Polski, gdy drzwi pokoju Julki otworzyły się a w korytarzu stanęła przyjaciółka Błaszczykowskiego z nosem wściubionym w ekran białego smartphone'a. Uniosła wzrok, gdy wbiła się wprost w Milika, który stał niedaleko drzwi jej pokoju. Dziewczyna miała dużo szczęścia, że napastnik holenderskiego klubu, złapał go, gdy ten spadał na hotelową posadzkę. Uśmiechnął się do niej delikatnie i uroczo, co dziewczyna odwzajemniła tym samym. Błaszczykowski zaśmiał się pod nosem, przyglądając się temu obrazkowi. Miał wrażenie, że Milik znalazł z jego przyjaciółką najlepszy kontakt, z czego pomocnik reprezentacji był bardzo zadowolony. Chciał aby Julia przestała żyć przeszłością i zaczęła próbować żyć, tak, jakby tamtych rozdziałów nie było. 
-A ty co kochana, zakochana? - z zamyślenia Julię wyrwał Sławek Peszko, który zaciekawił się tą sytuacją, która rozgrywała się się przed sekundą w hotelowym korytarzu. 
-A ty co, pamiętnik piszesz? - zapytał Lewandowski wyglądając przed drzwi swojego pokoju, do którego dochodziły wszystkie głosy. Peszko rzucił mu jedno ze spojrzeń, co tamten skomentował jedynie ryknięciem śmiechem. 
-Tylko pytam. - Peszko pokiwał głową, przewracając oczami. 
-Skoro pytasz, to Ci odpowiem. - Julia uśmiechnęła się do Sławomira szczerze i uroczo, co tamten skomentował tym samym wyrazem twarzy. 
-O i po tym można poznać wychowaną i kulturalną osobę. - uśmiechnął się szerzej, podchodząc do dziewczyny i otulając ją swoim ramieniem. Kowalczyk spojrzała na niego miłym wzrokiem. 
-Nie Twój zasrany interes. - odpowiedziała mu słodkim głosem, a widząc jego minę, każdy ze zgromadzonych ryknął głośnym śmiechem, bez wyjątków.
-Uuu, kulturka na sześć plus. - powiedział Lewandowski, gdy przestał się śmiać. 
-Uczę się od mistrzów. - ukłoniła się piłkarzom, po czym wróciła do swojego pokoju, trzaskając drzwiami tuż przed Milikiem, który wzdrygnął się na ten dźwięk. 
-Za dużo kobiet. - westchnął Peszko, spuszczając głowę i kierując się do swojego pokoju. 




Arkadiusz Milik wraz z Mariuszem Stępińskim siedzieli na tarasie znajdującym się na drugim piętrze francuskiego hotelu pogrążeni w lekturze. Jeden z książką na kolanach, drugi z poduszką, na której znajdowała się kolorowa gazeta. 
-Nie zimno wam? - w pewnym momencie obaj mężczyźni oderwali wzrok od swoich lektur i wbili go w postać Julii, która stała w progu korytarza, który łączył się z niewielkim tarasem z widokiem na piękne francuskie morze. 
-Spokojnie, mamy termiczną bieliznę. - Mariusz zaśmiał się cicho pod nosem, co Julia skomentowała jedynie puknięciem się w czoło. Stępiński rzucił w szatynkę poduszką, co dziewczyna skomentowała jedynie wypięciem chłopakowi języka. 
-Zabawne. - mruknęła pod nosem, co obaj skomentowali cichym prychnięciem pod nosem. 
-A ty co, martwisz się o nas? - zapytał z podejrzliwym wzrokiem Milik. 
-A co, nie wolno? - spytała opierając się o oparcie jego leżaka. Piłkarz holenderskiego klubu odchylił głowę do tyłu, tak, aby mógł lepiej widzieć Kowalczyk. 
-Wolno, wolno. Oczywiście, że wolno. Ale skoro się o nas martwisz to mogłabyś przynieść nam coś na rozgrzanie. - Arek uśmiechnął się do Julii szeroko, co ta skomentowała jedynie uniesieniem brwi ku górze i nieznacznym uniesieniem kącików ust.
-I co jeszcze? - zapytała, mierzwiąc jego idealnie ułożone włosy. Piłkarz fuknął pod nosem, krzyżując ręce na piersi. Mariusz prychnął pod nosem, jednak widząc wzrok swojego przyjaciela schował twarz w poduszce. -Śniadanie do łóżeczka może mam Ci podać? - Kowalczyk zaplątała dłonie na szyi Milika, po czym oparła brodę na jego głowie. 
-Nie pogardziłbym. - odpowiedział z delikatnym uśmiechem na twarzy. Mariusz natomiast, z każdym kolejnym słowem i zdaniem jakie opuszcza krtań i gardło dwójki jego przyjaciół miał większy ubaw z ich przekomarzania się. 
-Na takie udogodnienia trzeba zapracować, Areczku. - Kowalczyk poklepała go po policzku, na co ten jedynie bąknął coś pod nosem a Stępiński ryknął niepohamowanym śmiechem widząc minę na twarzy swojego najlepszego przyjaciela. 
-A co miałbym zrobić? - zapytał pod nosem, mrożąc spojrzeniem Stępińskiego, który pozostawał niewzruszony niemymi groźbami jakie w jego kierunku adresował Milik. 
-Przynieść mi i Mariuszowi gorącą czekoladę. 
-Coś jeszcze, Kopciuszek sobie życzy? - zapytał mrużąc oczy. Julia udała, że się zastanawia po czym uśmiechnęła się szeroko i palcem wskazała na gwieździste niebo. 
-Gwiazdkę z nieba. - odpowiedziała. Mariusz zaśmiał się głośno a Arek westchnął pod nosem. W tym samym momencie na tarasie pojawili się Wojtek Szczęsny, Marysia Fabiańska i Grzesiek Krychowiak z sześcioma kubkami gorącej, parującej czekolady, która roznosiła dookoła piękny zapach. 
-Macie ochotę na gorącą czekoladę? - zapytał bramkarz wskazując ruchem głowy na plastikowe kubki, które cała trójka miała w dłoniach. 
-O, chyba jutro to śniadanie do łóżka Cię ominie, Arek. - Stępiński uśmiechnął się pod nosem, na co Arek jedynie zamachnął się ręką aby przyłożyć przyjacielsko Mariuszowi, jednak młodszy z piłkarzy go ubiegł uderzając go po głowie poduszką.
-Jakie śniadanie? - zapytał zaciekawiony sentencją Mariusza, Szczęsny. 
-Aaa nic, tak mówię. - odpowiedział przytulając do swojej klatki piersiowej poduszkę własności Kapustki. 
-Proszę. - Marysia podała Arkowi kubek, siadając obok Krychowiaka na jednym z dwóch, wolnych leżaków. 
-Dziękuję. 
-I jak z tą operacją Kacperka?
Milik na pytanie Marysi zmienił diametralnie wyraz swojej twarzy. Próbował odgonić swoje myśli od sprawy jego małego kuzynka, który kilka miesięcy temu zachorował na chorobę kości, a Fabiańska konsultowała go w jednej z Nowo Tarskich klinik. Stąd blondynka wydała mu się znajoma gdy stanęła w progu francuskiego hotelu. Choroba była, w tak zaawansowanym stadium, że jedynym wyjściem z sytuacji był szereg operacji w Stanach Zjednoczonych, które wymagały dużego wkładu pieniężnego. A on, nawet będąc piłkarzem, nie był w stanie zebrać w tydzień, dwóch milionów złotych.
-Ni jak. Pieniędzy brakuje. - westchnął, ściskając mocniej w swoich dłoniach ciepły kubek z brązowym trunkiem. 
-Ile? - zapytał Krychowiak. Gdy dowiedział się rano od Marysi, że Milik ma takie problemy, od razu zadzwonił do kolegi ze Stanów, który jest najlepszym chirurgiem kliniki w Alabamie. Nie mówiąc o tym nikomu, mając nadzieję, że jego przyjaciel nie odmówi pomocy. 
-Mamy milion dwieście tysięcy. Chłopaki i trenerzy z klubu i prezes Boniek się dołożyli. Brakuje osiemset tysięcy. - Milik spuścił głowę, wpatrując się w swoje buty. Kacper był dla niego bardzo ważną osobą. Chłopiec traktował go jak ojca, bo tego prawdziwego nie miał. Zrobiłby dla niego wszystko, nie zawahałby się przed niczym, żeby tylko Kacper był zdrowy. 
-Mogłeś powiedzieć, pomoglibyśmy Ci. - Szczęsny próbował zapanować nad głosem, który z każdą kolejną chwilą załamywał się pod naporem siły słów napastnika. 
-Myślałem, że dam radę sam ... niestety. - wyszeptał, nerwowo bawiąc się skrawkiem swojej koszuli. 
-Arek, zdobędziemy pieniądze i wyślemy Smerfa do Stanów, na operację. Zobaczysz mały wyjdzie z tego obronną ręką. I mówię to jako lekarz. - blondynką kucnęła obok Milika, delikatnie zamykając jego dłonie w swoich. W tamtej chwili Milik dziękował Bogu za takich przyjaciół jak owa piątka siedząca z nim na tarasie. 
-Wszyscy w to wierzymy. - szepnął. - A Kacper najmocniej. - dodał, powstrzymując się od płaczu. Julia i Marysia nie były aż tak silne jak on. Po policzkach obu kobiet spływały łzy, będące dowodem na to, że posiadają głębsze uczucia, a los krewnego Milika nie jest im obojętny.
-Ej Arek, damy radę. - Kowalczyk przejechała dłonią po policzku Arkadiusza, który pod naporem jej dotyku przymknął delikatnie powieki mając nadzieję na to, że uda mu się oczyścić duszę i umysł. 
-Razem damy radę. - Mariusz położył dłoń na jego ramieniu, pokazując, że ma w nim oparcie. I że jest osobą, która zawsze będzie obok niego. 
-Nasz Smerf będzie zdrowy. Będzie z nami. - Krychowiak stanął obok Marysi, delikatnie uśmiechając się do Milika. 
-Obyście mieli rację. 


♦♦♦





Witajcie kochane. ☻

Pierwszy mecz eliminacyjny już za nami, niedosyt jest, ale tak jak napisał na facebooku Arek Milik..."nie ważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy".
Rozdział XIII, pechowy, czy nie?
Mam nadzieję, że znajdziecie coś co wam się w tym rozdziale spodoba.
Przybywam dziś, a kolejny rozdział powinien pojawić się w poniedziałek. Mam nadzieję, że nie za często?
Pozdrawiam kochane gorąco i do piątku.
Czternastka będzie ciekawsza, obiecuję.

Ps. Oglądałyście film, "Chcę więcej."

Adieu!