niedziela, 13 maja 2018

Rozdział XLII - "Mówiłem, że to pantofel."

3 komentarze:

Październik.
Warszawa.



    Liliana Kozłowska zbierała właśnie porozrzucane po łóżku dokumenty, gdy w jej pokoju pojawił się Mariusz Stępiński. Przywitała go uśmiechem, on natomiast nieco niepewny i lekko zdenerwowany jedynie lekko wygiął swoje usta. 

Odkąd dowiedział się, że jego kuzyn Rafał, jest ojcem córki Liliany, zaczął dowiadywać się o dziewczynce bardzo dużo. Kozłowskiej to nie przeszkadzało, a nawet wręcz przeciwnie, podobało. Bardzo lubiła Mariusza i musiała przyznać, że nigdy nie sądziła, że ktokolwiek może tak zainteresować się nią i jej życiem. 
-Nie przeszkadzam? - spytał, niepewnie. W odpowiedzi szatynka pokiwała mu z dezaprobatą głową uśmiechając się do niego przyjaźnie. 
-Wody się napijesz? - zapytała, stając nieopodal swojej walizki.
-Chętnie. - odpowiedział, przysiadając na jasnej kanapie, identycznej jak te w innych pokojach warszawskiego hotelu. 
Liliana uśmiechnęła się do niego delikatnie, wyciągając z szafki butelkę gazowanej wody mineralnej i wlewając jej zawartość do szklanki, która stała na małym, drewnianym stoliku obok niewielkiego fotela. Mariusz natomiast cały czas uważnie ją obserwował. Bardzo ją polubił, jej córeczkę wręcz pokochał a Rafała najchętniej by rozszarpał, jednak Teodorczyk z Borucem dobitnie wybili mu ten pomysł z głowy. Postanowił jednak, że spróbuje poznać Lilkę z jego mamą i ojcem Rafała. Miał nadzieję, że kobieta nie odrzuci jego propozycji. 
-Słuchaj, chciałem Cię zaprosić z Twoją córką do mojej mamy i ojca Rafała, do Zakopanego na weekend po meczu. - oznajmił, niepewnie patrząc na agentkę sportową. Słowa, które wypowiedział Mariusz bardzo ją zaskoczyły. Nie spodziewała się tego, że dostanie od niego taką propozycję. -Stefan, ojciec Rafała chciałby poznać swoją wnuczkę. - dodał, całkowicie zaskakując młodą agentkę. Dostrzegł w jej oczach łzy, gdy odwróciła się w jego stronę. Nieco się przestraszył, nie spodziewał się tego. Zaskoczyła go, gdy stanęła obok niego i lekko ścisnęła jego dłoń, uśmiechając się do niego delikatnie. 
-Dziękuję. Chciałabym, żeby Bercia miała dziadka i takiego świetnego wujka, jak ty. - odpowiedziała, a Mariuszowi zrobiło się ciepło na sercu. 
-To co, przyjedziesz? - zapytał.
-Przyjadę. - odpowiedziała, po czym cmoknęła Stępińskiego w policzek. Mariusz uśmiechnął się szeroko, ciesząc się, że Kozłowska jest otwarta na poznanie dziadka swojej córeczki. Miał nadzieję, że uda im się zachować tę znajomość i być prawdziwą rodziną. Wiedział ile złego wyrządził jej Rafał i razem z jego ojcem chciałby to jej jakoś wynagrodzić. Miał nadzieję, że to wszystko się uda. 
-Idziemy na obiad? - spytała, gdy Mariusz przeglądał w jej tablecie zdjęcia jej córeczki. 
-Idziemy, bo jak nie to nam wszystko zjedzą. - oznajmił, wyłączając urządzenie i odkładając je do jej torby i razem z nią skierował się do hotelowej restauracji, w której była już praktycznie cała reprezentacja.
-To było coś między Tobą i Mańkiem, czy nie? - zapytała Ania Ziółko, która przyleciała z Hiszpanii, żeby zobaczyć ostatni eliminacyjny mecz reprezentacji Polski. Tosia, którą od kilku minut oblegały Ania, Julia, Gabrysia i Zosia, nie wiedziała co powinna im odpowiedzieć. 
  Tak na prawdę, między nią a Mariuszem nigdy nie było nic więcej, poza przyjaźnią. Bardzo dobrze go rozumiała, miała z nim wiele wspólnego, ale nigdy nie pomyślała, że mogliby być kimś więcej niż przyjaciółmi. 
-Nie, byliśmy zawsze najlepszymi przyjaciółmi. - odpowiedziała, wbijając widelec w mięso, które leżało na jej czarnym talerzu. Dziewczyny spojrzały na siebie, po czym wbiły w nią podejrzliwe spojrzenia. 
-No co!? Jak mi nie wierzycie, to się go zapytajcie! - warknęła, podnosząc się z krzesła.
-Nie no, wierzymy. - powiedziała Zosia, łapiąc koleżankę za nadgarstek. Tosia westchnęła. Nigdy nawet nie wyobrażała sobie, że ze Stępińskim może łączyć ją coś więcej niż koleżeństwo, albo przyjaźń. Teraz, gdy piłkarz odnosił sukces w swoim sportowym życiu, zaczął być rozpoznawalny, w ogóle nie brała takiej opcji pod uwagę. 
-Swoją drogą to wszystko jest jak sen. - stwierdziła Marysia, która krótką chwilę uważnie się im przyglądała. Cała piątka młodych dziewczyn spojrzała na nią, ciekawa tego, co kobieta ma na myśli.
-Co masz na myśli? - spytała Gabrysia, przystawiając do stolika dodatkowe krzesło, na którym młoda blondynka po chwili usiadła. 
-Nigdy nie sądziłam nawet, że będę dziewczyną piłkarza a co dopiero będę myśleć o ślubie z nim. - odpowiedziała, uśmiechając się lekko, gdy jej wzrok zatrzymał się na rozbawionej postaci Grzegorza. Choć miała wiele obaw związanych ze swoją przyszłością, to mimo wszystko, teraz po dłuższym czasie, cieszyła się na myśl o spędzeniu całego życia z Krychowiakiem. Nigdy nie sądziła, że pokocha kogoś tak, jak kochała jego. 
-Świetnie do siebie pasujecie. - zauważyła Julia, uśmiechając się do blondynki przyjaźnie.
-Dopełniacie się. - dodała Ania, kątem oka obserwując wygłupiającego się piłkarza.
-Jesteście świetnym duetem. - skwitowała Gabrysia.
-Wiem. - Marysia uśmiechnęła się szeroko, gdy jej spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem Grzegorza. 
-Och ta miłość. - westchnął Szczęsny, zauważając rozmarzone wręcz anielskie spojrzenie swojego najlepszego przyjaciela.
-Powinieneś się cieszyć. - zasugerowała Julia, której krzesło znajdowało się tuż obok krzesła Piszczka, gdyż ich stoliki dzieliło raptem kilka metrów. 
-Przecież się ciesze, nie widać? - zapytał, malując na swojej twarzy szeroki uśmiech.
-Trochę powagi by Ci nie zaszkodziło. - westchnęła Liliana, wchodząc do restauracji razem z Mariuszem, który jedynie na komentarz menadżerki zaśmiał się cicho. Zajął wolne miejsce między Arkiem a Piotrkiem, Liliana natomiast widząc przyjazny uśmiech na twarzy Marysi skierowała swoje kroki do wolnego miejsca obok niej. 
-Jesteś jak moja żona. - westchnął, wbijając widelec w apetycznie wyglądający kawałek kalafiora. Kozłowska jedynie przewróciła oczami. Od swojego pojawienia się w kadrze zdążyła już zawiązać kilka przyjaźni, na podtrzymanie tej ze Szczęsnym bardzo liczyła.
-Uznam to za komplement. - Liliana uśmiechnęła się do Wojtka szeroko, co nawet go rozbawiło. 
-Powiedzmy, że tak pół na pół. - dodał, po czym razem z Lilianą zaśmiał się głośno.
-Za godzinę widzimy się w siłowni. - wszystkie oczy zwróciły się w kierunku Adama Nawałki, który z uśmiechem na ustach przeszedł obok ich stolików, aby po chwili zniknąć za szklanymi drzwiami restauracji.
-Dobra ruszamy się, bo wszyscy wylecimy z reprezentacji. - zaśmiał się Fabiański, a reszta towarzystwa poszła jego śladem. 


*

     Robert Lewandowski westchnął głośno, opadając na matę rozłożoną gdzieś w centrum hotelowej siłowni. Swoim dość nietypowym zachowaniem zainteresował wszystkich, którzy znajdowali się w promieniu kilku metrów od niego. 
Fabiański spojrzał wymownym wzrokiem na Szczęsnego, który nie ukrywał swojego zaciekawienia dość niecodzienną miną kolegi z drużyny.
-A tobie co się stało? - zapytał, po dłuższej chwili, gdy wyraźnie przybity czymś Robert siedział po turecku na zielonej macie wpatrując się w ścianę siłowni. Lewandowski jedynie rzucił mu krótkie spojrzenie, po czym znów wrócił do tępego lustrowania faktury ściany. 
-Strzelam, że konflikt z Anią. - rzucił Kuba, podając Łukaszowi butelkę wody mineralnej, o którą ten go poprosił. 
Słysząc jego słowa Robert od razu się ożywił i wbił w niego wyczekujące spojrzenie.
-Mówiła Ci coś o naszej wczorajszej kłótni? - zapytał. Kuba jedynie lekko pokiwał głową, przypominając sobie rozmowę ze swoją żoną, z której wynikało, że Lewandowski mocno nadszarpnął relacji ze swoją żoną. 
-Agata mi coś wspominała. Nie ukrywam, że była na Ciebie rozwścieczona. - wytłumaczył, co Robert skomentował jedynie spuszczeniem głowy i głośnym westchnięciem. 
Wiedział, że przegiął podczas wczorajszej rozmowy ze swoją drugą połówką. Nie chciał jej zranić tym, co w przypływie emocji wypłynęło z jego ust.
-Spokojnie, przejdzie jej. Baby zawsze tak mają, dąsają się i dąsają, aż w końcu pierwsze chcą się godzić. - skomentował Fabiański, przywołując w pamięci zachowanie swojej żony, która nie jednokrotnie się na niego obrażała, aby jako pierwsza kończyć ich, czasami dziecinny konflikt.
-Ale nie moja Anka. - skomentował, rzucając mu przy okazji dość wymowne spojrzenie.
-Oj nie przesadzaj, nie jest aż taka zła. - Błaszczykowski, jak miał to w naturze postanowił bronić przyjaciółki swojej żony. 
-Chyba dla Ciebie. - rzucił Robert, prychając pod nosem.
-Jesteś gorszy jak dziecko. - Wojtek, dotąd przysłuchujący się wymianie zdań przez swoich kolegów, postanowił wkroczyć do akcji. Niekiedy zachowanie Roberta doprowadzało go do szału. 
-No dzięki! - oburzył się kapitan reprezentacji, wywołując na twarzy kolegów lekki uśmiech. 
-Wojtek ma rację. - zaskoczony i nieco przerażony dostrzegł za plecami Kuby swoją małżonkę, która ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej dłońmi przez krótką chwilę go obserwowała i przysłuchiwała się ich wymianie zdań. 
-Co ty tu robisz? - spytał nadal zaskoczony tym, że Anna stoi kilka metrów przed nim. 
-Stoję, nie widzisz? - zapytała z wyczuwalną drwiną w głosie. - Do okulisty mam Cię zapisać? - dodała, a Szczęsny z Mączyńskim robili wszystko, żeby nie wybuchnąć niepohamowanym śmiechem. 
-Przecież byłaś zła... - niepewny głos i mina na twarzy Lewandowskiego wprawiały Annę w dość dobry nastrój. 
-Agata przekonała mnie, że powinnam okazać Ci dobre serce, ale teraz tak myślę, że chyba jej nie posłucham...
-Wybaczysz mi? - zapytał, zdecydowanie bardziej ożywiony niż jeszcze dziesięć minut temu Robert.
-Miałam taki zamiar, ale...
-Ale co? - Robert nie ukrywał swojego zaskoczenia słowami swojej ukochanej.
-Chyba zmienię zdanie...
-Przepraszam, byłem głupi mówiąc to co powiedziałem. Dobrze wiesz, że tak nie myślę, po prostu wkurzyło mnie to, co o sobie przeczytałem w internecie. Zrozum. - Robert doskoczył do Anny i z miną zbitego psa, tłumaczył jej swoje wczorajsze zachowanie. Wierzył, że kobieta mu wybaczy, uśmiech na jej twarzy sprawił, że mocno ją przytulił a kamień spadł mu z serca.
-Mówiłem, że to pantofel. - westchnął Wojtek, rozpaczając nad zachowaniem Roberta. Jakub i Łukasz, którzy usłyszeli jego komentarz jedynie lekko się uśmiechnęli dochodząc do identycznego wniosku co młodszy od nich bramkarz. 


♦♦♦

Podobny obraz

Przepraszam!!!

Osiem miesięcy! Jak ja mogłam tak długo się tu nie pojawić? 

Bardzo was przepraszam, jestem beznadziejna. Choć gdzieś po drodze zgubiłam dalszy pomysł na losy bohaterów i zbyt mało wolnego czasu dolało oliwy do ognia. 
W dodatku pojawiał się z tak beznadziejnie krótkim i słabym rozdziałem, ale mam nadzieję, że mimo wszystko, choć w małym stopniu mi wybaczycie. 
Obiecuje, że zakończę to opowiadanie i następny rozdział pojawi się o wiele szybciej niż ten poprzedni. 

Dodatkowo chciałam sprostować błąd z poprzedniego rozdziału. Mariusz jest kuzynem Rafała, a nie jego przyrodnim bratem, za wprowadzenie w błąd serdecznie was przepraszam.


Ps. Przepraszam za wszystkie błędy.

piątek, 13 października 2017

Rozdział XLI - "Neymar to sto razy lepsza partia, niż Götze."

4 komentarze:

Wrzesień.
Arłamów.



-Coś się dzieję? - spytała Julia widząc dziwne spojrzenie Liliany stojącej na tarasie i wpatrującej się gdzieś przed siebie, na rozpościerający się wokół ośrodka las. Kowalczyk była nieco zaniepokojona dziwnym zachowaniem swojej starszej przyjaciółki, które towarzyszyło jej od kilku dni. Martwiła się o nią. -Lila. - dodała gdy nie usłyszała od szatynki żadnej odpowiedzi. Kozłowska dopiero po dłuższej chwili oprzytomniała. Ta spojrzała na szatynkę tępym wzrokiem, spojrzała na nią wymijająco i rzucając jej delikatny uśmiech opuściła taras i weszła w głąb hotelu, mijając się w progu z Teodorczykiem. Łukasza zdziwiło jej zachowanie. Zaczynał się o nią martwić, jednak nikomu o tym nie mówił. Po długich rozmowach jakie z nią przeprowadził, zdał sobie sprawę, że dużo ich łączy. Sam nie wiedział dlaczego, ale chciał być jej przyjacielem i miał nadzieję, że mu się to uda. 
-Coś jest nie tak. - stwierdziła Kowalczyk, opierając się o metalową barierkę tarasu. Teodorczyk zmarszczył brwi stając obok dziewczyny Milika. 
-Co masz na myśli? - zapytał napastnik Anderlechtu. 
-Coś ją trapi, nie wiem tylko co. - odpowiedziała mu, wzdychając. 
-Trzeba mieć na nią oko. - skwitował wysoki blondyn. Kowalczyk pokiwała mu z aprobatą głową. Była tego samego zdania co on. 
  Liliana natomiast od pewnego czasu borykała się z osobistymi problemami. Dostawała głuche telefony, wiadomości tekstowe, maile. Nie wiedziała co się dzieję. Czuła się osaczona, nie wiedziała również co miała zrobić i kogo miałaby poprosić o pomoc. 
Zapięła swoją szarą bluzę dresową, schowała dłonie do kieszeni swoich spodnie dresowych i opuściła hotel. To co przed nim zobaczyła, sprawiło, że stanęła jak wryta na jednym z niższych, schodków prowadzących na dziedziniec ośrodka. Nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Postanowiła wykorzystać to, że mężczyzna jej nie zauważył. Schowała się za wysokim drzewkiem znajdującym się w dużej, brązowej donicy wsłuchując się w rozmowę między Mariuszem Stępińskim i prześladującą ją zmorą. 
-Po co tu przyjechałeś? - spytał z wyrzutem młodszy z mężczyzn. Wysoki brunet ubrany w szary podkoszulek jedynie rzucił mu lekceważące spojrzenie. Traktował go zawsze z góry i nigdy nie liczył się z jego zdaniem. 
-Mam swoje powody. - odpowiedział uśmiechając się do niego z wyższością. 
-Mam Cię dość rozumiesz! Jesteś jedną wielką pomyłką i nawet Twój ojciec tak sądzi. - powiedział Stępiński, pierwszy raz patrząc Rafałowi hardo w oczy. Zawsze był przez niego gnębiony. Nienawidził go, miał go dość. Jednak nigdy nie miał odwagi powiedzieć mu tego w twarz. Dopiero teraz, coś się w nim zmieniło. Coś odblokowało się, gdy dostał tak wiele pozytywnej energii od przyjaciół, a Arek uratował go przed popełnieniem największego życiowego błędu. Zdał sobie sprawę, że może zrobić wszystko, o ile tylko będzie umiał. 
-Słuchaj gnoju, nie będziesz mi mówił takich rzeczy. Jesteś nikim pokrako, rozumiesz! - wysyczał łapiąc Mariusza za ciemną bluzę. Stępiński przestraszył się nie na żarty. Znał Rafała i wiedział na co go stać. Liliana nie mogła już dłużej przyglądać się rozgrywanej na dole scenie. Przymknęła oczy, wzięła głęboki oddech i znalazła w sobie odwagę jakiej pięć lat temu nie miała.
-Zostaw go! - stanęła na schodach, wpatrując się w Rafała, który usłyszawszy te dwa krótkie słowa skierował swój wzrok na jej osobę. Nie spodziewał się jej, nie widział jej pięć lat, ale nic się nie zmieniła. Zeszła po schodach stając nieopodal nich. Z góry uważnie obserwował to wszystko Teodorczyk, przeczucie nie dawało mu spokoju. Więc gdy tylko Julia poszła do Arka, on poszedł jej szukać. Wszystko widział i chciał zareagować jednak kobieta go ubiegła. 
-Co u Ciebie słychać Lili? - spytał puszczając poły bluzy Stępińskiego. Młody napastnik odetchnął z ulgą, jednak ciekawiła go sytuacja jakiej był świadkiem. Nie sądził, że jego przyrodni brat i agentka sportowa reprezentacji się znają.
-Od kiedy Cię to interesuje? - zapytała, patrząc mu odważnie w oczy. Nigdy się go nie bała, kiedyś go kochała, teraz nienawidzi.
-Myślisz, że nigdy nie interesowało?
-A gdy powiedziałam Ci, że jestem w ciąży, interesowało? - Mariusz stanął jak wryty słysząc słowa Liliany. Również przysłuchujący się wszystkiemu Teodorczyk był zaskoczony wyznaniem Kozłowskiej. Sądził, że zupełnie ktoś inny jest ojcem Bernadetty, nie Rafał, którego swoją drogą znał.
-Jesteś ojcem Bernadetty? - spytał zaskoczony Mariusz. Liliana spuściła wzrok. Nie wiedziała, że Rafał jest bratem Mariusza, gdyby wiedziała inaczej by to rozegrała.
-Zaskoczony? - zapytał, uśmiechając się do niego drwiąco. W Stępińskim się zagotowało. Miał dość tego typa i chciał tylko jednego, wygarnąć mu wszystko i najprościej w świecie przywalić w jego mordę.
-Nawet nie przyznałeś się, że zostaniesz ojcem. Mama tak bardzo chcę zostać babcią, Twój ojciec dziadkiem. Ty zachowałeś się jak ostatni dupek nawet się do tego nie przyznając. Pomyślałeś w ogóle o Bernadetcie i Lili? Zostawiłeś je na pastwę losu. Jesteś sukinsynem. - wyrzucił z siebie drżącym głosem. A gdy zobaczył jego drwiący uśmieszek na twarzy, nie wytrzymał, podniósł rękę i zamachnął się, jednak ta nie trafiła w twarz Rafała, tylko zawisła w powietrzu. Zatrzymana przez nadgarstek stojącego obok niego Teodorczyka. Łukasz lubił Mariusza i nie mógł pozwolić mu na problemy. Stępiński i Kozłowska zdziwili się widokiem blondyna stojącego pomiędzy nimi.
-Nie warto niszczyć sobie kariery, obiciem gęby takiego zera. - skomentował, rzucając jedynie pogardliwe spojrzenie w kierunku Rafała Darskiego stojącego kilka metrów od niego.
-Ty blondi uważaj na to, co do mnie mówisz! - zagroził, zdziwił się gdy na twarzy Teodorczyka pojawił się jedynie drwiący uśmieszek. Nigdy nikt go jeszcze nie zignorował.
-To jest wersja light, tak dla Twojej informacji. - dorzucił, poklepując go po ramieniu. Wmurowało go, nie wiedział co miał odpowiedzieć napastnikowi polskiej reprezentacji.
-Słuchaj ... - Teodorczyk miał dość. Odwrócił się w kierunku napastującego szatynkę i szatyna mężczyzny i chwycił go za nadgarstek.
-To tym mnie posłuchaj pętaku! Trzymaj się z dala od Lilki, Bernadetty i Mariusza, bo tego gorzko pożałujesz. Nie dam młodemu zniszczyć świetnie zapowiadającej się kariery, ale ja mogę nasłać na Ciebie ludzi, którzy po cichu i dobitnie wytłumaczą Ci, co znaczą moje wcześniejsze słowa. Pamiętaj, że możesz dostać mocniej niż tego pamiętnego wieczoru w klubie, gdy dobierałeś się do mojej kuzynki. - wysyczał, sprawiając, że Darski jedynie przełknął głośno ślinę. Przestraszył się Teodorczyka i ku zdziwieniu i uldze Mariusza i Liliany, syknął coś pod nosem, odwrócił się i po prostu odszedł.
-Jak ty to zrobiłeś? - spytała Kozłowska, gdy udało jej się ochłonąć.
-Przecież te wszystkie artykuły w mediach, mają w sobie ziarnko prawdy. - odpowiedział zaśmiewając się przy tym. Stępiński również cicho się zaśmiał. Lubił Teodorczyka i nie wierzył w te wszystkie plotki, które czytali o nim w internecie.
-Dziękuję. - powiedziała Liliana, uśmiechając się do niego lekko.
-Ja też. - dodał Mariusz, również uśmiechając się do piłkarza.
-To może w ramach podziękowania zabierzecie mnie na dobrą herbatę? - zaproponował. Oboje uśmiechnęli się i razem skierowali na miasto, gdzie weszli do małej kawiarni, w której reprezentanci polski gościli od samego początku zgrupowania, praktycznie codziennie.

*

  Julia siedziała w pokoju, Arka i Mariusza, gdy gdzieś w stercie ich niezbyt czystych ubrań. Westchnęła, przewracając oczami. Arek pożyczył jej telefon i wrzucił gdzieś w nie, gdy razem z Krychowiakiem i Szczęsnym poszedł na siłownie.
-Co za syf! - warknęła, przerzucając kolejne ubrania swojego chłopaka i najlepszego przyjaciela. Gdy udało się jej w końcu dokopać do telefonu, na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, gdy tapecie telefonu zobaczyła zdjęcie swojej najlepszej przyjaciółki Ani, która od kilku tygodni była piłkarką FC Barcelony, ku wielkiej uciesze Kowalczyk.
-Halo,kochana Julcio. - zaskoczył ją wyjątkowo dobry humor jej przyjaciółki.
-A co ty masz taki szampański humor? - spytała, mając nadzieję, że uda jej się dowiedzieć co jest powodem tak dobrego humoru przyjaciółki.
-Po prostu tu w Barcelonie wszystko jest inne niż w Monachium. - odpowiedziała, cicho wzdychając.
-Cieszę się, że zadomowiłaś się w Hiszpanii. - stwierdziła Julia, uśmiechając się szeroko do ściany, wyobrażając sobie, że Ania siedzi na przeciw niej.
-Posłuchaj dzwonie do Ciebie w pewnej sprawie. - poinformowała.
-Jasne, wal śmiało.
-Pamiętasz Tosię? - spytała Ania Ziółko.
-Kuzynkę Wiśni?
-Tak. Ona dziś przyjeżdża do was do Arłamowa a ja dałam Piszczkowi teczkę z materiałami potrzebnymi do jej książki o piłce nożnej. Jest tam też kilka notatek od naszych klubowych kolegów. Mogłabyś razem z nią je przejrzeć i coś dodać, w końcu jesteś piłkarską kopalnią wiedzy. - Ania zaśmiała się a Julia poszła w jej ślady. Komentarze Ziółko zawsze ją bawiły, nawet jeśli nie były śmieszne to Anna mówiła to tak, że zawsze wydawały się zabawne.
-Okay, przekaże jej tą teczkę i dodam jej coś od siebie. A co słychać w pięknej, słoneczniej Barcelonie? - zapytała, poprawiając poduszkę na łóżku Mariusza, na którym przysiadła.
-A nic ciekawego. Zostałam opiekunką dla Davi'ego. - zaśmiała się.
-Zdrajca! Zawsze to ja byłam opiekunką przesłodkiego blondaska. - Ania wybuchnęła śmiechem, słysząc komentarz przyjaciółki.
-Tak długo mnie maglował, że nie mogłam mu odmówić. - skomentowała kuzynka Łukasza Piszczka.
-Tak jasne, wystarczy, że Ney spojrzy na Ciebie raz tymi swoimi maślanymi oczkami a ty już robisz wszystko co on chce. - dorzuciła Julia, sprawiając tym samym, że Ania jedynie prychnęła. Zaprzyjaźniła się z Neymarem, szybko okazało się, że mają wiele wspólnych pasji i marzeń. Polubiła go, tak na prawdę.
-Czepnij się swojego Areczka, bo Cię w końcu zostawi. - odpowiedziała.
-Ja sama się mu dziwię, że jeszcze ze mną wytrzymuje. - powiedziała, zaśmiewając się a Ania poszła w jej ślady.
-Dobra kończę, bo obiad gotuje. - oznajmiła Anna.
-To leć, pa. - odpowiedziała Julia i po chwili w słuchawce rozległ się dźwięk oznajmiający zakończenie połączenia. Westchnęła, podnosząc się z łóżka. Uśmiechnęła się pod nosem, chowając swój telefon do kieszeni spodni. Wzięła z komody kartę magnetyczną pokoju duetu piłkarzy i opuściła go, zamykając drzwi i kierując się do pokoju położonego na wyższym piętrze, należącego do Łukasza Piszczka i Łukasza Fabiańskiego. Odkąd Kuba i Robert pogodzili się, atmosfera w reprezentacji była prawdziwie domowa, sielska i przyjacielska. Wiedziała, że to dobrze, cieszyła się z takiego obrotu spraw. Zwłaszcza gdy okazało się, że pierwszy z nich okazał się być jej przyrodnim bratem. Zawsze myślała, że takie życie nie jest dla niej. Że nigdy nie uda jej się spełnić swoich marzeń, znaleźć kogoś kto ją pokocha. Wszystko potoczyło się tak, jakby był to sen, bajka o Kopciuszku.
Stanęła przed drzwiami pokoju duetu Łukaszów, które były lekko uchylone a przez niewielką szparę widziała swojego chłopaka śmiejącego się w najlepsze. Miała zapukać, ale tego nie zrobiła i po prostu weszła dla pomieszczenia.
-No ładnie i to tak jest jak się wam bezgranicznie wierzy. - rzuciła stając na przeciw Arka, zdziwionego jej widokiem w pokoju Piszczka i Fabiańskiego.
-No co, skarbek? - spytał, chwytając jej dłoń. Kowalczyk jedynie rzuciła mu pełne złości spojrzenie.
-Mieliście iść na siłownie. - rzuciła, przejeżdżając wzrokiem od Arka do Wojtka siedzącego pod ścianą.
-Mieliśmy, ale ostatecznie nie poszliśmy. - stwierdził Szczęsny wzruszając ramionami.
-Dobra, mniejsza z tym. Piszczu, Ania dzwoniła i mówiła, że masz jej niebieską teczkę. - Łukasz pokiwał jej z aprobatą głową, podnosząc się ze swojego łóżka i sięgając do walizki, z której wyciągnął niebieską teczkę i podał ją Juli. Uśmiechnęła się do niego szeroko, odbierając od pomocnika reprezentacji papierową teczkę.
-Nie mogę się do niej dodzwonić. - stwierdził, gdy kolejny raz usiadł na swoim łóżku.
-Zajęta jest. - odpowiedziała, uderzając w głowę  teczką śmiejącego się Krychowiaka.
-A czym? - spytał ciekawy odpowiedzi Julii. Odkąd Ania została kupiona przez Barcelonę na nowo zaczęła się uśmiechać, żartować, czerpać z życia i zapomniała o przeszłości z Bayernu Monachium.
-Opiekowaniem się synem Neymara. -odpowiedziała, a każdy z piłkarzy wbił w nią zaciekawione i wyczekujące spojrzenie.
-No co, ja też się nim opiekowałam. Z tą różnicą, że Neymar błagał mnie cały tydzień a Anka zgodziła się po pięciu minutach rozmowy i dwóch argumentach jak to relacjonował Rafinha. - uśmiechnęła się szeroko do czwórki mężczyzn. Piszczek nie sądził, że relacje między jego kuzynką a brazylijskim napastnikiem są aż tak dobre.
-Co masz na myśli? - spytał, podejrzliwy Piszczek.
-Neymar to sto razy lepsza partia niż Götze. - skwitowała i opuściła pokój Piszczka i Fabiańskiego. Miała nadzieję, że Ania zbliży się do wyraźnie zainteresowanego jej osobą, Neymara. Łukasz wbił swoje spojrzenie w sufit i zaczął zastanawiać się nad słowami Julii Kowalczyk. Miała rację, Neymar był odpowiedzialny, miał dziecko, utrzymywał przyjacielskie relacje z matką swojego synka. Może Julia miała rację i Ania znalazłaby szczęście u boku brazylijskiego piłkarza? Westchnął, bo tylko na to było go stać.
       Po rozmowie w pokoju Piszczka i Fabiańskiego, Julia zeszła do holu hotelu, gdzie natrafiła na Łukasza Wiśniowskiego, który bezskutecznie próbującego dodzwonić się do swojej kuzynki, córki siostry jego mamy.
-Co się stało? - spytała stając obok dziennikarza.
-Tośka nie odbiera, a miała dziś przyjechać. - odpowiedział, nieco zaniepokojony.
-Wiem, Ania dzwoniła. - dorzuciła, uśmiechając się do Łukasza. Dziennikarz reprezentacji dopiero po chwili przypomniał sobie, że Antonina zna zarówno kuzynkę Piszczka, jak i siostrę Błaszczykowskiego.
-Muszę iść na konferencję, a trochę się o nią martwię. - powiedział. Kowalczyk poklepała go po ramieniu i wyciągnęła z kieszeni spodni swój smartphone i wystukała na klawiaturze numer kuzynki Łukasza.
-Ja spróbuje się do niej dodzwonić i pójdę na przystanek, bo może po prostu autobus się opóźni. A ty idź na konferencję. - uśmiechnęła się szeroko do dziennikarza. Ten cmoknął ją w policzek i wbiegł po schodach prowadzących na piętro hotelu. Kowalczyk natomiast postanowiła przejść się na oddalony kilometr od ośrodka niezbyt duży dworzec autobusowy, na którym zatrzymywały się rejsowe autobusy. Musiała mówić o szczęściu, bo gdy po prawie dziesięciu minutach spaceru doszła na dworzec wjechał na niego autobus relacji Radomsko - Ustrzyki Dolne. Na samym końcu z autobusu wyszła Antonina, której miły pasażer pomógł z dużą walizką i bagażem podręcznym.
-Cześć Tosia. - zdziwiła się widząc Julię kilka metrów od niej.
-Cześć Julka, co ty tu robisz? - spytała zaskoczona.
-Łukasz próbował się do Ciebie dodzwonić, nosiło go wręcz. Ja też próbowałam a gdy mi się to nie udało, to postanowiłam się tu przejść z nadzieją, że akurat na Ciebie trafię. - zaśmiała się. Tosia wyciągnęła telefon i dostrzegła dziesięć nieodebranych połączeń, w tym siedem od jej kuzyna.
-Wyciszyłam telefon. - lekko klepnęła się w czoło, rozśmieszając tą reakcją Julię.
-To co idziemy? - spytała.
-Idziemy. - powiedziała stanowczo.
         Idąc spacerkiem, napawając się widokami pięknej, uzdrowiskowej miejscowości wdały się w ciekawą konwersację. Julia opowiadała Antoninie o swoim życiu, o życiu wśród piłkarzy reprezentacji i FC Barcelony. Widziała w oczach Tosi, że bardzo jej to wszystko imponuje. Antonina była pisarką, absolwentką polonistyki z tytułem licencjata. Bardzo lubiła pisanie i odnajdywała się w nim w stu procentach. Musiała jednak przyznać, że życie reprezentacji bardzo ją fascynowało.
-Zobaczysz, bardzo Ci się tu spodoba. - powiedziała, pomagając koleżance wnieść walizkę, po betonowych schodach. Gdy znalazły się w hotelu natrafiły na grupę piłkarzy na czele z ukochanym Kowalczyk, Arkiem Milikiem. Zaskoczył ich widok towarzyszącej Julii kręconowłosej brunetki.
-To jest nasza nowa koleżanka, pomocnica Wiśni ...
-Tosia? - Julii nie dane było dokończyć swojej wypowiedzi, ubiegł ją Mariusz Stępiński, który właśnie zszedł z piętra z butelką wody mineralnej. Kowalczyk uważnie przyjrzała się przyjacielowi, to samo zrobili Arek, Grzesiek, Kamil Grosicki, Łukasz Fabiański i Łukasz Teodorczyk. Na końcu wzrok w Stępińskiego wbiła kuzynka Wiśniowskiego. Zaskoczona widokiem uroczego szatyna.
-Maniek. - powiedziała cicho a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.


♦♦♦


Hej!

Dawno mnie tu nie było, nad czym ubolewam. Długo jednak nie mogłam znaleźć dobrego pomysłu na tych kilka ostatnich już rozdziałów tego opowiadania. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
Nie wiem czy jeszcze ktoś z was to czyta, ale wierze, że choć jedna osoba się znajdzie i zostawi opinię w komentarzu.

Cieszę się, że nasza reprezentacja przeszła zwycięsko przez te eliminacje i mam nadzieję, że Mistrzostwa Świata będą dla nas wszystkich pięknym snem na jawie.
Szkoda mi jednak bardzo Arka, który musi borykać się z tak wielkimi problemami zdrowotnymi. Mam nadzieję, że wróci i osiągnie wszystko co najlepsze, bo po prostu na to zasługuje.
Łukasz Piszczek również nie ma zbyt wiele szczęścia, ale wiem, że jest typem sportowego wojownika i wróci silniejszy i pokaże na co go stać.

Czekam z niecierpliwością na czerwiec i początek MŚ w Rosji. A wy?

Dziękuję wam, że jesteście ze mną.
Pozdrawiam gorąco.
Evie.


czwartek, 10 sierpnia 2017

Rozdział XL - "To będzie piękna śmierć."

6 komentarzy:
Arłamów sierpień 2017.


-Ooo! Wrócił nasz przyjaciel marnotrawny! - komentarz Arka sprawił, że Mariusz Stępiński, który wszedł do ośrodka ze średnią walizką ciągniętą za sobą, zaśmiał się pod nosem. To prawda, wrócił do reprezentacji po ponad trzech miesiącach, po kontuzji, którą leczył a wraz z nią depresję w jaką wpadł po przegraniu Euro.
-Czy ty nie masz niczego lepszego do roboty? - zapytał Jędrzejczyk wyglądając ze swojego pokoju. Pierwszy raz zobaczyli go po przerwie na jego weselu. Musieli przyznać, że stęsknili się za młodym i ambitnym piłkarzem.
-Właśnie Arek, możesz zostawić Mariusza w spokoju? - gdy usłyszał nad swoim uchem głos Julii, przełknął głośno ślinę. Kowalczyk miała na niego genialny i to musiał przyznać, każdy a szczególnie przyznawali jego rodzice.
-Ale o co Ci teraz chodzi, kotek? - zapytał zaciekawiony.
-O to, że mnie denerwujesz a ja chcę porozmawiać ze swoim przyjacielem.
-Nie patrz tak na mnie, nie odbije Ci Twojej ukochanej. - odpowiedział, gdy zauważył wzrok przyjaciela na sobie. Uniósł ręce ku górze i zrobił słodką minę. Nigdy nie miał zamiaru odbić Julii Arkowi. Bardzo lubił przyrodnią siostrę Błaszczykowskich, potrzebował przyjaciółki a ona takową została. Dziękował jej za to. Bardzo.
-Jesteś zazdrosny? - spytała Julia stając tuż obok napastnika reprezentacji Polski i Milanu.
-Ja?!!! - zdziwiony, nieco zmieszany, próbował nie dać poznać po sobie zakłopotania.
-Nie jesteś? - zapytała, poprawiając kołnierzyk jego podkoszulki polo, zapiętej pod samą szyję.
-Ja?!!! - kolejny raz zdziwiony, próbował nie dać poznać po sobie zakłopotania dodatkowo przełykając głośno ślinę. Unikał jej wzroku, a ta wiedziała już, że Arkadiusz jest o nią bardzo zazdrosny.
-Czyli jesteś! - stwierdziła, cicho się zaśmiewając.
-A to Ci przeszkadza? - zapytał ciekawy. Było mu głupio z tą zazdrością, która go dopadała zawsze, gdy na horyzoncie pojawiał się mężczyzna, który mógł mu zaszkodzić.
-Nie przeszkadza. Mógłbyś być jeszcze bardziej romantyczny. - szepnęła, klepiąc go po policzku. Ten jedynie zmarszczył brwi i z zaciekawieniem przyglądał się swojej dziewczynie. Westchnął, gdy ta uśmiechnęła się do niego szeroko.
-Chodź Mario, pogadamy. - powiedziała i pewnym krokiem skierowała się razem ze Stępińskim do pokoju hotelowego, który miał zajmować.

-Lepiej się czujesz?- spytała siadając na łóżku w jego pokoju, który miał dzielić z Kapustką, bardzo się o niego martwiącym. Bartek podczas Mistrzostw Europy zauważył jego dziwne zachowanie jako pierwszy. Poinformował o wszystkim jego mamę, która to zadzwoniła do jego kuzynki, żony najlepszego sportowego psychologa.
-Trochę. Adam robił co mógł, żebym się nie załamał. - odpowiedział, wyciągając z walizki swoją ulubioną bluzę.
-Dlaczego tak właściwie chciałeś się poddać? - spytała wpatrując się w krzątającego się po pokoju hotelowym Mariusza.
-Wszystko ostatnio mi się nie układa. Trochę zbyt szybko chciałem się poddać. - westchnął siadając obok niej. Spuścił głowę i wbił swój wzrok w ciemną wykładzinę. Nie chciał obarczać wszystkich swoimi problemami. Próbował ogarnąć to wszystko sam, jednak nie udawało mu się to, tak jakby tego oczekiwał. Potrzebował pomocy, bał się o nią jednak poprosić.
-Przecież możesz na mnie liczyć, zawsze Ci pomogę. - powiedziała zamykając jego dłoń w swojej. Uśmiechnęła się do niego pewnie i bardzo przyjaźnie. Właśnie przez takie miłe gesty zajmowała w jego życiu wysokie miejsce, kto wie czy nie najwyższe.
-Arek ma szczęście, że Cię ma. - odpowiedział, odwzajemniając jej uśmiech.
-A ja mam szczęście, że nie mam takiego przyjaciela jak ty. -odpowiedziała mu, wtulając się w jego tors. Bała się tego, że pewnego dnia Stępiński popełni błędy, które ona popełniła kilka lat wcześniej. Wiedziała, że musi zrobić wszystko aby zapobiec katastrofie. Nie wiedziała tylko w jaki sposób miałaby tego dokonać. Pocałowała go w czoło, poklepała po ramieniu i wyszła z jego pokoju, napotykając w korytarzu na Kapustkę, który właśnie miał zamiar wejść do swojego pokoju, po wizycie u fizjoterapeuty.
-Kwitniesz kochana. - zauważył, wywołując lekki uśmiech na jej twarzy.
-Tobie Anglia również służy, Bartuś. - odpowiedziała.
-Ucałuj Arka. - rzucił, Julia posłała mu pełne politowania spojrzenie, co ten skomentował jedynie szerokim uśmiechem na twarzy i zniknął za drzwiami swojego pokoju a ona skierowała się do swojego, w którym zamiast Zosi zastała Arka.
-Coś się stało? - zapytał Arkadiusz, gdy zauważył nieco przygaszoną dziewczynę. Poza nią, Kubą, Robertem i Łukaszami o prawdziwych problemach Mariusza wiedział tylko Bartek, który je odkrył. Wiedziała, że większa część drużyny musi się o tym dowiedzieć, aby pomóc Stępińskiemu wrócić do wcześniejszego stanu osobowościowego. Usiadła obok Arka, który dotąd pogrążony był w lekturze nowej książki, którą dostał od swojej kuzynki.
-Wiedziałeś o problemach Mariusza? - zapytała. Mina Milika nieco ją zdziwiła. Wyraz jego twarzy sprawił, że zmarszczyła brwi. Myślała, że Arek nic nie wiedział o problemach Mariusza. Czyżby się pomyliła?
-Arek?
-Wiedziałem, ale sam chciałem mu pomóc. On zrobił dla mnie mega dużo. Jest dla mnie jak brat. - odpowiedział jej ze spuszczoną głową. Było mu źle, że musiał wszystko przed nią ukrywać, wiedząc, że jego ukochana przyjaźni się ze Stępińskim. Ale postawił sobie za cel honoru, że zrobi wszystko aby utrzymać go przy zdrowych zmysłach. Nie mógł mu pozwolić popełnić błędów, których odwrócenie nie wchodziłoby nawet w grę.
-Musimy coś zrobić, żeby nie pozwolić mu zrobić jakiejś głupoty. - powiedziała cicho.
-Nie chcę go stracić jest dla mnie jak brat. - szepnął kładąc swoją głowę na jej brzuchu. Szatynka cicho westchnęła zastanawiając się co mogłoby sprawić, żeby Stępiński znów zaczął żyć pełnią życia.
-Nie stracisz. - dodała cicho, tak że leżący z zamkniętymi oczami Arek jej nie usłyszał.
-Idziemy na kolację? - spytał, gdy po upływie jakichś dwudziestu minut ciszy usłyszał jak jego ukochanej burczy w brzuchu. Julia uśmiechnęła się do niego lekko, po czym razem z nim wstała z łóżka i ruszyli do restauracji na kolację, która miała zostać podana kwadrans po dziewiętnastej.
   W tym samym czasie w restauracji hotelowej na parterze większość reprezentacji Polski i sztabu szkoleniowego pogrążała się w spożywaniu kolacji przygotowanej przez Tomasza Leśniaka i Zosię Krawczyk.
-Nic nie jesz. - bardziej stwierdził niż zapytał Jakub siedzącego obok niego Teodorczyka. Łukasz spojrzał na niego nieco nieobecnym wzrokiem. Uśmiechnął się do niego lekko, odkładając widelec, którym dziobał w talerzu na białą serwetkę.
-Jakoś nie mam apetytu. - powiedział, kładąc na blat drewnianego stołu łokcie. Zaciekawił swoim zachowaniem nie tylko Błaszczykowskiego, ale i Piszczka, który siedział obok Jakuba. Lubili młodego piłkarza i martwili się, każdym jego złym samopoczuciem.
-Wszystko w porządku? - spytał Łukasz patrząc nieco niepewnym wzrokiem na Teodorczyka.
-W porządku. - odpowiedział Teodorczyk i po chwili podniósł się z krzesła, rzucając im lekki uśmiech opuścił restaurację wzbudzając zainteresowanie wszystkich.
-Co się stało? - spytał Milik, który minął się z Teodorczykiem w szklanych drzwiach.
-To bardzo dobre pytanie. Tylko, że my nie znamy na nie odpowiedzi. - wytłumaczył Piszczek wzdychając. Wszyscy bali się zarówno o Stępińskiego jak i Teodorczyka, których samopoczucie sprawiało, że zaczynali się bać i to nie na żarty.

następnego dnia...

Liliana Kozłowska zamknęła drzwi swojego czarnego audi i skierowała się do bagażnika, z którego wyciągnęła średniej wielkości walizkę, torbę z laptopem, opasłą aktówkę i torebkę, której pasek przerzuciła przez ramię. W Arłamowie powinna pojawić się dzień wcześniej, jednak przez przeziębienie swojej córeczki nie mogła przyjechać na czas. Zbyt często wykorzystywała swoją mamę, która nigdy jej nie odmówiła. Zbyt często prosiła o pomoc najlepszą przyjaciółkę swojej mamy. Obie kobiety uwielbiały swoją wnuczkę, jednak to ona była jej mamą i sama powinna radzić sobie z wychowywaniem dziecka, choć samotnym ale zawsze. Zamknęła klapę bagażnika, wyciągnęła metalową rączkę walizki i obładowana swoimi tobołami skierowała się do głównego wejścia ośrodka wypoczynkowo -rekreacyjnego w Arłamowie. Uśmiechem przywitała młodą recepcjonistkę, która wyraźnie denerwowała się obecnością w holu roześmianych piłkarzy i członków sztabu.
-Z panią Marysią? - spytała młoda, bardzo urocza brunetka. Agentka pokiwała jej z aprobatą głową, po czym młoda dziewczyna podała jej kartę magnetyczną i podarowała piękny uśmiech.
-Dziękuję, a nimi proszę się nie przejmować. - powiedziała, wskazując ruchem głowy na kilku piłkarzy, którzy siedzieli na sofie i co jakiś czas parskali śmiechem czytając coś w tablecie jednego z nich.
-Nie przejmuję się. Już długo ich znam. - posłała jej uśmiech. Piękny uśmiech, którym zawsze ich obdarzała. Lubiła młodą, ładną Joannę Nowakowską młodą menadżer kompleksu w Arłamowie.
-No tak, miłego dnia. - powiedziała posyłając dziewczynie uśmiech.
-Wzajemnie. - odpowiedziała a Kozłowska skierowała swoje kroki na pierwsze piętro do pokoju, w którym miała spędzić najbliższe dwa tygodnie. W pokoju siedziała już Marysia z laptopem na kolanach, oparta plecami o beżową ścianę. Na widok Liliany uśmiechnęła się szeroko. Zaprzyjaźniły się i praktycznie codziennie ze sobą rozmawiały, a to przez telefon a to przez internet.
-Nie przeszkadzam? - spytała posyłając przyjaciółce uśmiech. Marysia zamknęła laptop i zeskoczyła z łóżka, żeby przywitać się z przyjaciółką.
-Ty nigdy mi nie przeszkadzasz. - powiedziała przytulając przyjaciółkę do siebie. - Jak mała? - spytała po chwili Marysia, gdy obie usiadły już na jednym z łóżek.
-W nocy było już lepiej, mama powiedziała, że mam jechać i niczym się nie martwiła. - odpowiedziała uśmiechając się do niej lekko.
-Jak ty sobie dajesz ze wszystkim radę? - spytała, siadając po turecku na łóżku. Zauważyła, że po zadaniu tego pytania na twarzy Liliany pojawił się dziwny wyraz twarzy.
-Jakoś daję. Nie jest mi łatwo, ale daję muszę dać radę. - stwierdziła Kozłowska siadając obok przyjaciółki.
-Ej, na mnie zawsze możesz liczyć. Uwielbiam Twoją córeczkę. - powiedziała obejmując Kozłowską swoim przyjacielskim ramieniem. Zrobiłaby dla niej wszystko i wiedziała, że musi znaleźć się dla niej ktoś kto ją doceni i pokocha tak jak ta na to zasługuje.
-Jestem szczęściarą, że Cię mam. - odpowiedziała wtulając się w Marysię.
-Idziemy z Grześkiem i Wojtkiem na spacer, dołączysz się? - spytała po chwili. Kozłowska niepewnie spojrzała na nią. Nie chciała robić przyjaciołom kłopotu, jednak było jej miło, że usłyszała taką propozycję od przyjaciółki.
     Cała czwórka powolnym krokiem spacerowała wąskimi, leśnymi ścieżkami. Grzegorz i Marysia na przedzie wtuleni w siebie i szepczący sobie czułe słówka do ucha. Liliana i Wojtek natomiast kilka kroków za nimi rozmawiali na różne tematy. Szczęsny wiedział, że Kozłowska zaprzyjaźniła się również z jego żoną i z tego powodu bardzo się cieszył, liczył na to, że może pod jej wpływem ta zdecyduje się na dziecko.
-Podziwiam Cię. - powiedział uśmiechając się do niej lekko. Liliana spojrzała na niego, zrywając rosnący przy ścieżce niebieski kwiat. Lubiła go, jego żonę również. Dla niej byli idealną parą.
-Wielu ludzi mi to mówi, ale ja po prostu robię to co muszę. Mam dziecko i to Bernadetta jest powodem dla którego to wszystko robię. - stwierdziła. Poczuła na swoim ramieniu jego dłoń. Oparła głowę o jego ramię i z lekkim uśmiechem na twarzy i łzami w kącikach oczu szła dalej przed siebie.
-Marina zaprasza Cię na babski wypad do Grecji. - powiedział.
-Na razie nie mogę, ale na pewno kiedyś skorzystam. - skomentowała a Szczęsny uśmiechnął się do niej lekko. Kozłowską bardzo polubił i nie wiedział dlaczego, ale chciał być jedną z tych osób, które zajmą ważne miejsce w jej życiu.
-To nie Łukasz? - spytała zatrzymując się w pół kroku i wbiła swój wzrok w postać znajdującą się na jednej z leśnych dróżek.
-Teo od wczoraj jest jakiś dziwny, boimy się o niego. - powiedział. Jego słowa były prawdą. Teodorczyk miał jakiś problem, oni nie wiedzieli jaki i to bardzo ich niepokoiło.
-Wiesz co, porozmawiam z nim. - rzuciła. Bardzo go lubiła a opowieści przyjaciół strasznie ją zaniepokoiły.
-Iść z tobą? - spytał.
-Nie. - odpowiedziała mu, uśmiechając się do niego. Wojtek pokiwał jej z aprobatą głową i szybkim krokiem dołączył do Grzegorza i Marysi, którzy tak jak on byli ciekawi relacji jaka wytwarza się miedzy agentką a piłkarzem.
-Boją się o Ciebie. - powiedziała, nawet bez przywitania. Łukasz podskoczył w miejscu sądząc cały czas, że jest zupełnie sam. Nie wiedział, że jest uważnie obserwowany i w głównej mierze właśnie przez nią.
-Nie mają po co. - stwierdził, nawet na nią nie spoglądając.
-Moim i ich zdaniem mają. - odpowiedziała wbijając w niego swój wzrok.
-Nie mam już siły, Lili. - powiedział i bez słowa przytulił ją do siebie. Położył głowę na jej ramię i schował twarz w jej włosach. Kozłowska westchnęła. Zaprzyjaźniła się z nim i bardzo jej zależało na tym, żeby w końcu był szczęśliwy.
 Stojąca parę set metrów dalej Marysia rozczuliła się widokiem, który obserwowała. Teodorczyka również bardzo lubiła i tak jak Liliana, czy Julia martwiła się jego zachowaniem i ciągłym smutkiem goszczącym na jego twarzy. Otarła policzek i przeniosła wzrok na swojego ukochanego i jego najwierniejszego przyjaciela. Zdziwiona wbiła w nich swoje spojrzenie.
-O nie. - powiedziała machając im przed nosami palcem. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że Ci coś knują. Coś, co dotyczyło Liliany i Łukasza. Coś, czego ona miała nie tolerować. Coś, co mogło skończyć się katastrofą.
-Kochanie, miłości trzeba dopomóc. - stwierdził Krychowiak uśmiechając się słodko to swojej ukochanej. Ta jedynie rzuciła mu pełne politowania spojrzenie.
-Ich coś do siebie ciągnie i nie zaprzeczysz. - zauważył Wojtek, a ona spojrzała na Teodorczyka i Kozłowską. Faktycznie, coś w ich słowach było.
-Jak się dowiedzą to was zabiją. - stwierdziła z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Cóż, śmierć z rąk Liliany i Teo wspólnie ... - rozmarzył się Szczęsny po czym dostał od blondynki kuksańca w bok.
-To będzie piękna śmierć. - skwitował Grzegorz i oberwał od ukochanej w tył głowy.
-Ałaaaa. - zawył, wywołując napad śmiechu u dziewczyny i przyjaciela.


♦♦♦

Znalezione obrazy dla zapytania wojtek szczesny i grzegorz krychowiak


Witajcie kochane!

Wow, to już 50 rozdział. Nie wierzę !!! 
Dociągnę to do takiego końca jaki zaplanowałam. W połowie września zakończymy tę historię i spróbuję z nową. W rolach głównych oczywiście nasze Orły, ale historia nieco inna niż ta. Mniej komediowa. 
Dziękuję za to, że komentujecie.
Kocham was za to, że ze mną jesteście. 😘💗

Pozdrawiam gorąco. Tak bardzo mocno. 💛

Evie.



piątek, 28 lipca 2017

Rozdział XXXIX ~"I ślubuje Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską."

6 komentarzy:


    Delikatne promienie słońca otulały piękny mały, drewniany kościół w jednej z podkarpackich parafii. Czerwony dywan rozwinięty po samym środku, otoczony po bokach białymi lampionami, wiankami z pięknych kwiatów i płatkami białych róż w niektórych miejscach. Wysokie, drewniane ławki również w pewnych miejscach ozdobione były bukietami świeżych, bardzo gustownych kwiatów, przewiązanych na przemiennie zieloną, czerwoną i białą wstążką. Na ołtarzu również stały donice i wazony, z pięknymi ciętymi kwiatami w trzech kolorach, które w życiu obojga bardzo dużo znaczyły. Dla Artura były znakiem jego klubu, dla Kasi były ulubionymi kolorami jej zmarłego na raka taty.
    Liliana Kozłowska i Marysia Fabiańska ubrane w spodnie dresowe i jasne podkoszulki z uśmiechami na twarzach przyglądały się swojej pracy, którą od piątej rano obie wykonywały z niesamowitym zapałem. Zależało im na tym, żeby ten dzień był idealnym dla Kasi i Artura. Dlatego chciały, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Przyglądając się wyglądowi kościoła miały wrażenie, że chyba im się to udało.
-No, no moje kochane odwaliłyście kawał dobrej roboty. - powiedział Grzegorz uśmiechając się do obu kobiet, gdy wraz z Łukaszem Teodorczykiem weszli do świątyni. Kobiety wymieniły się porozumiewawczymi spojrzeniami, po czym Marysia wbiła w Krychowiaka wymowne spojrzenie, którego on nie zrozumiał a z którego miny Teodorczyk próbował nie wybuchnąć śmiechem patrząc na wagę miejsca, w którym się znajdowali.
-No co? - zapytał zdziwiony czując na sobie drażniące spojrzenie ukochanej.
-Typowi faceci. - bąknęła pod nosem. Liliana zaśmiała się cicho widząc minę Grześka.
-Wyręczę Marysię. Dojrzeliście salę weselną? - zapytała Kozłowska wbijając w nich swoje spojrzenie. Obaj się wyprostowali, odetchnęli i uśmiechnęli w kierunku kobiety.
-Byliśmy na sali, wszystko uważnie obejrzeliśmy, z personelem rozmawialiśmy i mamy pewność, że to będzie świetne wesele. - odpowiedział jej Krychowiak dziwnie uśmiechając się do stojącego obok niego Łukasza. Lilka jedynie westchnęła, a na twarz Marysi wkradł się cień mordu. Gdyby mogła zabiłaby go gołymi rękoma.
-Wiesz co, jeśli chcesz Grzesia zabić to może za kościołem, tutaj nie ma co niszczyć dekoracji. - powiedziała Julia, która ku ich zdziwieniu pojawiła się w progu kościoła z małą dziewczynką na ramionach, którą znały tylko Liliana i Marysia.
-Ciocia ma rację! - zawtórowała jej mała Bernadeta, co sprawiło, że Liliana zamarła słysząc słowa swojej pięcioletniej córki. Nie taką zostawiała ją pod opieką Julii i Arka. Oj, wiedziała, że się z nimi za zepsucie dziecka policzy.
-Co ty z Berdzią zrobiłaś? - spytała Fabiańska uśmiechając się do małej dziewczynki, która wpatrywała się słodkimi oczami w mamę, którą ostatnio rzadko widuje.
-O nie, na mnie to nie zwalicie dokonania tej demoralizacji. Arek, Piotrek, Bartek i Mariusz zakochali się w niej i doszli do wniosku, że muszą ją sobie wyrobić, żeby jak będzie większa potrafiła spuścić po brzytwie napalonego nastolatka. - opowiedziała, posyłając Lilianie delikatny i przepraszający uśmiech.
-Lili zabijesz ich po weselu, dobrze? - spytała Marysia uśmiechając się do przyjaciółki i opatuliła ją swoim ramieniem.
-Czekajcie, czyim dzieckiem jest ta dziewczynka? - zapytał nieco zdziwiony Krychowiak. Na twarzy Teodorczyka również pojawił się lekki szok. Pięcioletnią Bernadettę widzieli pierwszy raz w życiu.
-Mamy. - odpowiedziała uśmiechnięta wskazując palcem na Lilianę, która jeszcze nie zdążyła ochłonąć po rewelacjach jakie usłyszała.
-Masz córkę? - spytał niepewnie Łukasz. Kozłowska jedynie przytaknęła mu ruchem głowy.
-I nic mi nie powiedziałaś, a myślałem, że się przyjaźnimy! - rzucił wyraźnie obrażony Krychowiak. Maria przewróciła jedynie oczami, westchnęła rozwodząc się w myślach nad głupotą i dziecinnością swojego chłopaka.
-Nie przejmuj się nim. - szepnęła do Liliany, która słowami Grzegorza najwyraźniej się przejęła. Pomocnik reprezentacji miał rację. Odkąd zaprzyjaźniła się z Marysią, dobry kontakt znalazła również z nim i gdy potrzebowała pomocy, on jej pomagał. Zrobiło jej się głupio, że zataiła przed nim fakt, że od pięciu lat jest szczęśliwą mamą kochanej Bernadetty.
-Jest dwunasta o czwartej jest ślub jak tak dalej pójdzie to będziecie na tym ślubie wyglądały najgorzej. - zarówno Liliana, Marysia jak i Julia spojrzały na stojącego za tą ostatnią Arka z przerażeniem. Dopiero teraz zdały sobie sprawę, że do ślubu zostało raptem kilka godzin a one wyglądały jak brzydkie kaczątka. Ruszyły szybkim krokiem w kierunku wyjścia z kościoła.
-Policzę się z Tobą po weselu! - syknęła Kozłowska wprost do ucha młodego piłkarza. Przestraszył się, z opowiadań skoczków narciarskich słyszał, że z młodą kobietą nie ma żartów. Wiedział, że musi ją jakoś udobruchać jeśli razem z kumplami chcę jeszcze kilka lat pograć w piłkę. Przełknął głośno ślinę układając w myślach treść listu, który Julia miałaby przeczytać na jego ewentualnym pogrzebie.

 godzina 15:40 

Zaproszeni przez parę młodą goście uroczystości zaślubin zaczynali gromadzić się na i przed terenem kościoła. Pięknie ubrane kobiety, z idealnie uczesaną fryzurą i towarzyszący im mężczyźni w idealnie skrojonych garniturach, pod świetnie dobranymi i wywiązanymi krawatami. Wymieniali się z innymi gośćmi uroczymi, miłymi uśmiechami i skinięciami głowami. Ten dzień miał być najpiękniejszy i nawet pogoda o tym dobrze wiedziała, bo tego dnia świeciło piękne słońca a na niebo poza kilkoma błękitnymi chmurkami nie było nic niepokojącego.
  Marysia Fabiańska z uśmiechem na twarzy chwyciła rączkę małej Bernadetty, która od kilku minut słodko wtulała się w tors Krychowiaka uważnie wyglądając na swoją mamę, która wraz z Panną Młodą miała pojawić się pod kościołem lada chwila.
-Spać Ci się chcę skarbie? - spytał Grzegorz słysząc jak pięcioletnia córka Liliany cicho ziewa wtulając się mocniej w jego klatkę piersiową. Dziewczynka spojrzała na stojącą obok Grześka Marysię, która uśmiechnęła się do niej promiennie przecierając oczki. Kozłowska była cudnym dzieckiem, jak na swój wiek bardzo mądrym i co dla niej samej dziwne nigdy nie spytała Liliany o swojego ojca. Jakby przeczuwała, że nie jest to zbyt łatwa kwestia dla młodej agentki sportowej. Marysia spojrzała w pewnym momencie do wózka w którym słodko spała mała Tosia Jędrzejczyk. Uśmiechnęła się lekko. Sama chciała zostać mamą, móc zostać żoną i mieć kogoś do kogo mogłaby się przytulić, pocałować, wygadać się. Miała Grzegorza, ale życie na odległość nie należało do najłatwiejszych a mimo to było im razem dobrze. Choć ona marzyłaby o innym życiu, o byciu blisko siebie, o wspólnym życiu.
-Coś się stało kotek? - spytał Krychowiak zauważając smutny wzrok swojej ukochanej, gdy ta wpatrywała się w małą dziewczynkę śpiącą w wózku dziewczynkę.
-Nic Grzesiu, nic. - odpowiedziała uśmiechając się do niego i poprawiła kolorowy kocyk małej latorośli Artura Jędrzejczyka.
-Ciocia a ty kochasz wujka? - spytała w pewnym momencie dziewczynka spoczywająca na ramionach Grzegorza. Słysząc jej pytanie Krychowiak uśmiechnął się do Marysi stawiając ją w niezbyt łatwej sytuacji. Wiedziała, że odpowiedź na pytanie zadane przez córkę Liliany jest tylko jedna.
-No pewnie, że kocham. - odpowiedziała, całując Grzegorza w policzek i gdy zobaczyła minę dziewczynki, również na jej policzku złożyła krótkiego całusa.
-Widzisz misiu ciocia mnie kocha. - powiedział dumnie i po chwili zniknął razem z nią w tłumie, kierując się do swoich kolegów z reprezentacji stojących na schodach prowadzących do pięknego, drewnianego, starego kościoła. Fabiańska jedynie pokręciła zabawnie głową i westchnęła.
-Gdzie zgubiłaś swojego księcia? - spytał niby poważnie brat blondynki. Marysia spojrzała na Łukasza posyłając mu delikatny uśmiech. Cieszyła się, że jej brat zaakceptował jej wybór. Sądziła nawet, że miał na to wpływ fakt, że znali się od wielu długich lat i na prawdę się lubili.
-Porwał Bernadettę i zniknął w tłumie. - odpowiedziała zgodnie z prawdą.
-Choć nie daje po sobie poznać, to ucieszyłby się z wieści o dziecku. - powiedział a ona zachłysnęła się wdychanym powietrzem.
-Co? - spytała zdziwiona i nieco zaskoczona jego słowami.
-Jesteście już w takim wieku, że moglibyście postarać się o dziecko. Nie ukrywam, że z chęcią zostałbym wujkiem. - rzucił wypychając pierś do przodu.
-Mógłbyś postarać się o rodzeństwo dla Janka. - odpowiedziała.
-Skąd wiesz czy już tego nie zrobiłem? - spytał. Dopiero wtedy obok niego pojawiła się Ania z Janem na rękach.
-Ania jest w drugim miesiącu. - szepnął wprost do ucha siostry, która uśmiechnęła się szeroko do swojej bratowej. Cieszyła się, że Łukasz w końcu doczeka się kolejnego dziecka.
-Gratulacje, kochani. - powiedziała przytulając bratową.
    I właśnie wtedy pod kościół podjechał biały ekskluzywny samochód, z którego po krótkiej chwili wysiadł ubrany w idealnie wykrojony czarny garnitur z błękitnymi wstawkami przy kołnierzu, guzikach, kieszeniach oraz poszetce Pan Młody. Poprawił czarny krawat, uśmiechnął się do stojących nieopodal nich, jego rodziców. Podszedł do tylnej części samochodu, otworzył drzwi, przez które wysiadła ubrana w piękną, białą suknię obszytą koronkami Kasia, której wyglądu tego dnia zazdrościły wszystkie panie. Po krótkiej chwili pojawili się obok nich ich świadkowie Łukasz Teodorczyk i Liliana Kozłowska, którzy praktycznie wcale nie ustępowali wyglądowi pary młodej. Teodorczyk ubrany był, tak jak Artur w czarny, idealnie wykrojony garnitur z tą różnicą, że wstawki były koloru czerwonego. Liliana natomiast miała prostą, długą, ciemnoczerwoną suknie z koronką przy biuście, przy rękawach i na dole. Aby dorównać wzrostem Teodorczykowi musiała włożyć wysokie buty, za którymi nie przepadała.

-A jeśli się rozmyśliła? - zapytał poważnie stając tuż za Jędrzejczykiem. Pożałował swojego pytania, gdy poczuł na sobie mordercze spojrzenie Liliany na swojej osobie. Katarzyna miała zostać doprowadzona przed ołtarz przez swojego ojczyma, drugiego męża swojej mamy z pochodzenia Kanadyjczyka, Jeremiego.
-Lili zabij go za mnie! - warknął w kierunku dziewczyny. Kozłowska jedynie uśmiechnęła się do niego słodko i po chwili uderzyła niespodziewającego się tego Łukasz w plecy. On jedynie syknął cicho z bólu jednak nie dał poznać tego po sobie przed gośćmi weselnymi.
-Przecież tylko żartowałem. - powiedział, co spotkało się z dość nieprzyjaznymi spojrzeniami zarówno Artura jak i Liliany.
-Nie pogrążaj się. - bąknęła. Stanęła między nimi i poprawiła krawat Artura, który od dwóch minut zaczął go poluźniać, przez co jedynie pogorszył swój wizerunek.
-Dzięki. - szepnął, posyłając jej delikatny uśmiech.
-Nie uciekła, zobaczysz, że zaraz tu będzie. Przyjechała z nami, cały dzień cieszyła się z waszego ślubu. Jesteś świetnym facetem i ja na jej miejscu nie uciekłabym Ci z przed ołtarza. - gdy to powiedziała nieco poprawiła mu humor. I jakby na jej słowa w progu kościoła pojawiła się Kasia wraz z Jeremim. Uśmiechnięty i dumny mężczyzna chwycił jej dłoń. Szepnął jej coś na ucho, a ona spojrzała w kierunku Artura czułym wzrokiem, pełnym miłości spojrzeniem. Jeremi Novak był mężem jej mamy od ponad piętnastu lat. Poznała go trzy lata po śmierci Wojciecha, jej ojca. Novak był i jest dla niej ważny tak samo jak jej mama i teraz Tosia i Artur, którzy mieli być jej osobistą rodziną. Spełnieniem marzeń, najskrytszych marzeń.
-Bądźcie szczęśliwi. - powiedział Jeremi podając Arturowi dłoń swojej pasierbicy. Jędrzejczyk posłał postawnemu mężczyźnie uśmiech odbierając od niego dłoń Katarzyny, która za kilka chwil miała zostać jego żoną.
 
   -Ja Artur biorę sobie Ciebie Katarzyno za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że nie opuszczę Cię aż do śmierci. 
   -Ja Katarzyna biorę sobie Ciebie Arturu za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że nie opuszczę Cię aż do śmierci. 

 Liliana stojąca kilka metrów od nich widziała w oczach zarówno Artura i Kasi to, czego szukała od samego początku. Uczucie, które już dawno zdobyło ich serca. A ten ślub miał im to tylko dobitnie pokazać.
-Tylko się nie rozpłacz. - szepnął jej Łukasz widzący jej wyraz twarzy.
-Spróbuję. - odszepnęła uśmiechając się delikatnie.

*

  -I musiałeś tak długo się opierać? - spytał Teodorczyk, gdy razem z Arturem stali w rogu sali i uważnie obserwowali dobrze bawiących się gości i szalejące na parkiecie pannę młodą i jej świadkową. 
-Ja? To Kaśka nie chciała się zgodzić na ślub. - odpowiedział z wyrzutem w kierunku nieco wyższego od siebie mężczyzny, będącym jego świadkiem i kolegą z kadry.
-Opłaciło Ci się poczekać. Masz piękną żonę. - rzucił Arek pojawiając się obok nich. 
-Trzymaj Julkę, żeby Ci nie uciekła. - syknął, na co Łukasz parsknął śmiechem. 
-Przestańcie. Każdy z was ma niesamowite partnerki, powinniście się cieszyć. - powiedział Teodorczyk klepiąc obu w ramiona. On nadal był sam, jednak nie szukał miłości na siłę. Już raz mu nie wyszło, nie chciał kolejny raz się sparzyć. 
-A ty? - spytał Michał, który pojawił się obok nich z kieliszkiem wina. 
-A mi na razie wystarczy miłości. - skomentował krótko i uśmiechnął się do nich lekko.
-Porywam Cię. - niespodziewanie przed nimi pojawiła się rozbawiona Julia. I ku zdziwieniu swojego chłopaka zaproponowała taniec Teodorczykowi. Ten jedynie spojrzał na Arka stojącego obok niego. Milik jedynie uśmiechnął się lekko i już po chwili Łukasz razem z Julią królowali na parkiecie. 
-Trzeba mu znaleźć dziewczynę. Chłopak jest na prawdę porządny a w miłości szczęścia nie ma. - skomentował Jędrzejczyk. Milik i Pazdan pokiwali mu z aprobatą głową, byli tego samego zdania co on. Lubili Łukasza i nie chcieli, żeby ten się zmarnował jeśli chodzi o miłość.
-Spróbujemy obmyślić plan na zgrupowaniu za tydzień. - rzucił Michał i zniknął przy środkowym stole, gdzie wraz z koleżankami siedziała jego ukochana. 
-To ja porywam Ciebie Arek skoro Julia bryluje z Łukaszem. - powiedziała Liliana stając obok Arkadiusza. Ten posłał jej uroczy uśmiech i po chwili razem z nią poruszał się w rytm klubowej muzyki na dużym parkiecie, pełnym wirujących par. 

♦♦♦

Podobny obraz

Miałam zakończyć to opowiadanie po tym rozdziale, ale przecież główne wątki w tym opowiadaniu nie zostały zrealizowane, więc musicie jeszcze trochę wytrzymać. Mam nadzieję, że dacie radę. 
Mamy ślub, na który już długo czekaliście. Jak wasze opinie?

Następny w przyszły czwartek ( o ile się wyrobię).

Pozdrawiam was gorąco.
Czekam na wasze komentarze i gorąco pozdrawiam. 
Buziaczki. ;)

Evie.



niedziela, 16 lipca 2017

Rozdział XXXVIII ~ "(...) to Jędza będzie kupował mi nowy samochód."

6 komentarzy:
Lipiec 2017 r.

Warszawa, Polska.



   -Nie wiem jakim cudem udało Ci się ich do tego ślubu namówić, ale jestem pod wrażeniem Twoich umiejętności psychologiczno - pedagogicznych. - Liliana zaśmiała się pod nosem słysząc dość obszerny komplement z ust piłkarza reprezentacji Polski. Cóż, wieść o podjęciu decyzji o ślubie przez Jędrzejczyka i Kasię rozniosła się w dość szybkim tempie, ku uciesze wszystkich im bliskich osób. Od momentu, w którym dowiedzieli się o ciąży Woźnickiej kibicowali jej i Jędrzejczykowi, robiąc dosłownie wszystko aby owa dwójka ostatecznie stanęła na ślubnym kobiercu. I choć trwało to dość długo, to w ostatecznym rozrachunku udało im się dowieść zaplanowanego wcześniej wspólnego celu. Lilkę cieszył fakt, że Kasia w końcu dała swoim uczuciom dojść do głosu i podjęła najważniejszą decyzję. Decyzję, której nie powinna nigdy w życiu pożałować. Choć może Jędrzejczyk w przeszłości nie był kryształem, obecnie jednak zmienił się diametralnie, co każdy był w stanie zauważyć gołym okiem.
-Pokazałam im tylko to, czego oni nie widzieli. - powiedziała upijając łyk chłodnej już kawy z porcelanowej filiżanki.
   Od ponad dwóch godzin razem z Łukaszem Teodorczykiem siedzieli w jednej z warszawskich kawiarni pochylając się nad planami sali weselnej, na której przyszli państwo Jędrzejczykowie mieli wyprawić swoje przyjęcie weselne. Liliana postanowiła, że zajmie się organizacją tej uroczystości, a ślub i wesele będą prawdziwą niespodzianką dla przyszłych państwa młodych. Teodorczyk, którego Artur poprosił na swojego świadka postanowił wspomóc Kozłowską, ku jej zaskoczeniu z dużym entuzjazmem. Miała wrażenie, że od czasu rozstania z dość zołzowatą partnerką chcącą jedynie luksusowego życia, Łukasz przeszedł metamorfozę i nie był już tym samym Teodorczykiem.
-A co byś powiedziała na długie stoły wzdłuż sali? - zaproponował, nie odrywając wzroku znad kartek papieru, leżących swobodnie na niskim, drewnianym stoliku, który od dłuższego czasu okupowali. Uniosła brew ku górze dyskretnie, tak aby blondyn tego nie dostrzegł.
-Stawiasz na lepszą integrację między gośćmi. -zasugerowała, co spotkało się jedynie z uśmiechem na jego twarzy.
-Lepsze pole do picia. - rzucił, co spotkało się jedynie z przewróceniem przez Kozłowską oczami.
-A faceci tylko o jednym... - westchnęła, uśmiechając się słodko do młodego kelnera, który właśnie pojawił się przy ich stoliku zabierając brudne naczynia. Poczuł dziwne uczucie, którego dotąd nigdy wcześniej nie poczuł.
-Podać państwu coś jeszcze? - zapytał, nie zwracając większej uwagi na Teodorczyka, którego ten fakt zdecydowanie zaczął denerwować. Spojrzał dyskretnie na Lilianę, która posyłała kelnerowi delikatne, ale urocze uśmiechy.
-Obiad byśmy zjedli. - bąknął, wyrywając tym samym kelnera z rozmarzenia w jakim się znalazł. Spojrzał na Teodorczyka iście morderczym wzrokiem, które na początku piłkarza zaskoczyło, żeby ostatecznie nie zrobić na nim większego wrażenia.
-Dwa razy danie dnia, będzie za kwadrans. - odpowiedział mu kelner, po chwili gdy zdał sobie sprawę, że narażanie się ulubionemu klientowi lokalu nie jest na miejscu.
-Dlaczego jesteś dla niego taki ostry? - spytała, gdy kelner zniknął za wysokim, drewnianym barem. Teodorczyk zmierzył ją charakterystycznym dla siebie wzrokiem, co spotkało się z dziwnym wyrazem na jej twarzy. Zaciekawił ją. I to nawet bardzo.
-A obrusy jakiego koloru? - spytał po krótkiej chwili, gdy po wcześniej wymianie zdań atmosfera opadła. Spojrzała na niego i na kilka kartek leżących na jej jaskrawej teczce.
-Co powiedziałbyś na dekoracje w kolorach bliskim obojgu? - zaproponowała, przykuwając jego całkowitą uwagę. Uniósł kąciki swoich ust ku górze uważnie się jej przyglądając.
-Zielony i czerwony? - spytał.
Zmarszczyła brwi podsuwając mu pod nos kartkę ze swoimi notatkami.
-Zielony i kremowy z lekkim akcentem czerwonego. - skomentowała posyłając mu prawdziwie piękny uśmiech.
-Powinnaś się przebranżowić. - skwitował, zaśmiewając się. Zamyśliła się przez krótką chwilę.
    Piłka nożna zawsze była bliska jej sercu. Postawiła na agenturę, ponieważ jako zawodniczka nigdy nie mogła i nie będzie mogła się spełnić, ze względu na problemy zdrowotne. Zakochała się w piłce nożnej i nie wyobrażała sobie życia bez niej. Choć nie kiedy myślała poważnie nad zmianą zajęcia.
-Może kiedyś. - odpowiedziała, zapisując coś na jednej z kartek.
   Gdy dopinali ostatnie detale na narysowanych przez siebie planach sali weselnej i kościoła, w którym miała odbyć się uroczystość w lokalu, w którym siedzieli pojawiła się Marysia Fabiańska nieco zdyszana co jedynie wywołało spontaniczne uśmiechy na ich twarzach.
-Warszawa jest najbardziej męczącym miastem świata. - skomentowała, opadając na krzesło stojące obok roześmianej Liliany. Kozłowska cieszyła się, że Fabiańska znalazła dla nich chwilę i postanowiła wesprzeć ich swoją dobrą radą.
-Dobra to co macie, a w czym ja mogę was wyręczyć? - zapytała klaszcząc w dłonie i wbijając w nich swoje wyczekujące spojrzenie.
-Brakuje nam tylko kwiatów na wystrój kościoła i sali weselnej. - odpowiedział Teodorczyk podając jej kartkę papieru z wyrysowanym planem dekoracji.
-Kocham kwiaty. - powiedziała. -Wszystko będzie na czas. - dodała, chowając kartkę do swojej torby. Złożyła całusy na ich policzkach i zniknęła z restauracji tak szybko jak się w niej pojawiła.

następnego dnia ...

    Liliana odrzuciła kołdrę, usiadła na łóżku i przeciągle się przeciągnęła. Ziewnęła rozglądając się po pokoju. Razem z Jędrzejczykiem, Mączyńskim, Pazdanem i Teodorczykiem poprzedniego dnia siedziała do późnej nocy rozmawiając na tysiące różnych tematów. Lubiła ich towarzystwo, to było widać na pierwszy rzut oka. Nie miała im za złe niczego, co powiedzieli na temat kobiet, nie potrafiłaby się na nich gniewać. Jednak najtrudniej było jej opowiedzieć im historię swojego życia.         To, co usłyszała od nich w odpowiedzi sprawiło, że uśmiech pojawił się na jej twarzy. Byli niesamowitymi przyjaciółmi. Była im wdzięczna za to, że mogła na nich liczyć. 
   Wsunęła stopy w ciepłe kapcie, zarzuciła na dwuczęściową piżamę, będącą prezentem od przyszłej pani Jędrzejczyk, długi wełniany sweter. Opuściła pokój znajdujący się na poddaszu i swoje kroki skierowała na parter, gdzie mieściły się salon, kuchnia, łazienka, dwie sypialnie i przedpokój. Dom bardzo się jej podobał, a kupując go w imieniu Artura, trafiła w gust swojej przyjaciółki. Swojej najlepszej przyjaciółki. Gdy przekroczyła próg kuchni zastała w niej wszystkich poza panem domu. Pazdan, Mączyński i Teodorczyk siedzieli przy jasnym stole w kuchni i jedli przygotowane przez samych siebie śniadanie. Przywitała się z piłkarzami delikatnym uśmiechem na twarzy. Odpowiedzieli jej tym samym. Ponadto Łukasz odsunął jej ostatnie z krzeseł, posyłając lekki uśmiech. Nieco się zdziwiła, jednak posłała mu uśmiech siadając na wskazanym przez niego miejscu. 
-Jak się spało? - spytał Krzysztof podając Lilianie półmisek z wędlinami. 
-Nawet dobrze, tylko chrapanie Łukasza nieco mi przeszkadzało. - powiedziała, rzucając w kierunku wysokiego blondyna, który na jej słowa spuścił głowę. 
-No widzisz Teo musisz coś zrobić z tym Twoim nosem. - skomentował Michał, klepiąc Łukasza w ramię. 
-Cholerny samochód nie chcę mi odpalić!!! - krzyk Artura przerwał ich głośny śmiech, który roznosił się po kuchni. Cała czwórka spojrzała na niego przestraszona. Jędrzejczyk nigdy nie był aż tak wkurzony, jak w obecnej chwili.
-Weź mój. - powiedziała po chwili. -Kluczyki masz na komodzie, dokumenty są w schowku. - dodała uśmiechając się do niego. Wbiegł do kuchni, wycałował ją i wybiegł z niej tak samo szybko jak do niej wszedł. 
-A temu co? - spytał Pazdan, gdy usłyszeli ryk silnika.
-Kasia z małą wracają dziś od jej rodziców. Ale jak tak dalej pójdzie to Jędza będzie kupował mi nowy samochód. - powiedziała, nieco zła Liliana co spotkało się ze śmiechem trójki piłkarzy reprezentacji Polski. 

♦♦♦


Znalezione obrazy dla zapytania artur jędrzejczyk, krzysztof mączyński

Dziś krócej, wiem. Przepraszam za to was bardzo mocno. Jednakże chciałam wam go wstawić dziś. Następny będzie dłuższy, a my zbliżamy się już praktycznie do samego końca historii.
Mam nadzieję, że się spodobał. Brak zawsze głównych bohaterów, dziś show skradli Ci bardziej drugoplanowi. 

Następny rozdział może w piątek?

Pozdrawiam was bardzo gorąco.
Evie.

poniedziałek, 10 lipca 2017

Nowy rozdział ...

Brak komentarzy:
Nowy rozdział opowiadania pojawi się pod koniec tego tygodnia (piątek, sobota ewentualnie niedziela). 

W między czasie zapraszam was serdecznie na nową historię, z piłką nożną w roli głównej:


Może wpadniecie w wolnej chwili na pierwszy rozdział, który właśnie pojawił się na blogu?

Pozdrawiam serdecznie.
Evie.

piątek, 2 czerwca 2017

Rozdział XXXVII - "Nie wierzę."

7 komentarzy:
Czerwiec 2017 r.



Warszawa.


-Kuba nie denerwuj się! - krzyk Piszczka rozniósł się po całym hotelu "Double Tree by Hilton Warsaw". Robert Lewandowski, który właśnie zamierzał wejść do pokoju duetu Błaszczykowski - Piszczek odskoczył od drewnianych drzwi jak poparzony wpadając na idącego za nim Jędrzejczyka. Drzwi pokoju numer 201 z głośnym hukiem uderzyły w boczną ścianę korytarza a w progu dzielącym korytarz i pokój stanął wkurzony jak hiszpański byk Jakub Błaszczykowski. Stojący za nim Piszczek jedynie postarał się o przymknięcie powiek, trwające dosłownie ułamki sekund. Nie sądził bowiem, żeby jego przyjaciel na wieść o związku siostry z Milikiem dostał aż takiego szału. Zawsze wydawało mu się, że Kuba lubi Arka. 
-Zabije! - wysyczał i jakby w transie skierował swoje kroki do pokoju Arkadiusza, w którym nie świadomy niczego piłkarz wraz z Piotrem Zielińskim i Łukaszem Teodorczykiem pochłonięci byli śledzeniem kolejnych, interesujących ich profili znajomych na portalu społecznościowym. Robert spojrzał nieco przestraszonym spojrzeniem na Łukasza, który jedynie westchnął głośno odprowadzając przyjaciela wzrokiem. 
-Nie lubi dowiadywać się o istotnych rzeczach jako ostatni. - uprzedził pytanie Lewandowskiego i zdecydowanie zrezygnowany poczłapał w kierunku pokoju numer 185 znajdującego się na piętrze poniżej. 
-Idziemy zapobiec rzezi niewiniątek? - zapytał Artur, patrząc ze strachem na Roberta. Kapitan reprezentacji bez zbędnego namysłu pokiwał mu z aprobatą głową i razem z obrońcą pobiegł w kierunku,w którym chwilę wcześniej udał się Błaszczykowski i Piszczek chcący zapobiec morderstwu młodego, dobrze zapowiadającego się piłkarza Barcelony. 
-Kuba? 
 Piszczek podziękował w duchu Bogu za wysłuchanie jego długiej, wyszukanej modlitwy. Uśmiechnął się pod nosem słysząc głos należący do Julii, która zjawiła się na hotelowym korytarzu, jakby była spełnieniem jego największego marzenia, w tamtej chwili oczywiście. Jakub na dźwięk głosu swojej młodszej, przyrodniej siostry zatrzymał się w pół kroku. Przez krótką chwilę wpatrywał się przed siebie, jednak ostatecznie jego głowa wolno zmieniła kierunek a pełen krwawego mordu wzrok utkwiony został w bezbronnej dziewczynie. Widząc dość niespotykane spojrzenie pomocnika reprezentacji Polski, Julia przełknęła niepewnie ślinę. Dobrze wiedziała, że jest głównym powodem takiego zachowania Błaszczykowskiego. Nie powiedziała mu o związku z Milikiem, to fakt miała jednak na uwadze to, jak dużo dla niej poświęcił. Nie chciała aby w razie ewentualnego niepowodzenia piłkarz próbował się obwiniać. Arek nie był zadowolony z takiego rozwiązania, jednak nie protestował. 
Kuba widząc strach w oczach Julii w jednej chwili jakby zaczął łagodzić swoje zapędy. Ta reakcja nie należała do tych, będących naturalnymi, jednak fakt, że Julia ukrywała przed nim związek z jego kolegą z reprezentacji bardzo go zabolał. Dopiero teraz zaczął zdawać sobie sprawę, że jego najbliżsi i przyjaciela jakby zaczęli się od niego odcinać, a on nie wiedziała właściwie dlaczego. 
-Zamierzałaś mnie w ogóle kiedykolwiek poinformować o tym, że jesteście parą z Arkiem? - rzucił ze zdecydowanie wyczuwalnym żalem w głosie. Na twarzy Julii strach zastąpiony został lekkim zaskoczeniem. Wyrzutów zdecydowanie się nie spodziewała. 
-Kuba ... - nie wiedziała co powinna powiedzieć. Pierwszy raz znalazła się w sytuacji, w której nie była pewna miejsca,w którym się znalazła. 
Zamieszanie panujące na korytarzu wygoniło z pokoi kilku piłkarzy, których pokoje znajdowały się na trzecim piętrze hotelu, w tym najbardziej zainteresowanego sytuacją Arka Milika. Zdziwił się widząc stojących na przeciwko siebie Kubę i Julię. 
-Nie Kuba, koniec tego ciągłego Kuba! Zawsze gdy ktokolwiek ma problem chcę pomóc, życzę szczęścia a wy zatajając przede mną fakt bycia razem zraniliście mnie najbardziej ze wszystkich, którzy tego dokonali. Myślałem, że z Arkiem się przyjaźnie, a ty, jako moja siostra powiesz mi wszystko. Widocznie kolejny już raz w tym moim cholernym życiu, się pomyliłem. - w oczach Błaszczykowskiego zaszkliły się łzy, co nie umknęło uwadze Julii i sprawiło, że dziewczyna tym razem przestraszyła się stanu brata. Nie chciała go zranić, jednak zrobiła to dodatkowo mocno. Jakub odwrócił się na pięcie i skierował swoje kroki na schody, którymi chciał zejść do holu hotelu i po prostu wyjść i nie wrócić. Julia bez chwili namysłu poszła w jego ślady. Wiedziała, że jeśli teraz go straci, to już nigdy go nie odzyska. Była świadoma tego, że uczucie Arka może kiedyś przeminąć i jeśli zaprzepaści Błaszczykowskiego popełni jak dotąd największy błąd swojego życia. 
Milik również chciał udać się za ową dwójką, jednak uniemożliwili mu to Łukasz Piszczek i Robert Lewandowski zagradzając napastnikowi drogę.
-Chcę mu to wytłumaczyć... - Robert pokiwał mu głową, jednak ten i tak próbował ich wyminąć. 
-Daj im porozmawiać, gdy Kuba ochłonie. - powiedział mocnym głosem Boruc, który na dobre zadomowił się z powrotem w kadrze jako asystent trenera bramkarzy. 
-Ale ... 
-Arek!!! 
Chciał zaprotestować, ale stanowczy, donośny głos Piszczka ściągnął go na ziemie. Miał jedynie nadzieję, że Błaszczykowski wszystko im wybaczy. 

   Julia pchnęła szklane drzwi i stanęła na prowadzących w dół kamiennych schodach. Rozejrzała się dokoła w poszukiwaniu sylwetki jej brata, Jakuba, który wyszedł z budynku krótką chwilę przed nią. Dostrzegła go opartego o rozłożyste drzewo, choć nie zupełnie od razu. Wzięła głęboki oddech, i przymknęła na krótką chwilę powieki. Wiedziała, że musi wytłumaczyć Kubie wszystko, bez żadnych sekretów, które mogłyby wszystko zniszczyć. Trochę niepewna, wzięła jedynie głęboki oddech. Nie mogła go stracić, zbyt dużo znaczył dla niej Kuba Błaszczykowski. 
Stał oparty o pień drzewa, z przymkniętymi powiekami. Sądził, że będzie obecny w życiu Julii zawsze, bez względu na wszystko. Nie spodziewał się tego, że szatynka ukryje przed nim ten istotny fakt. 
-Kubuś ... - cichy głos nad jego uchem sprawił, że zatrzymał na krótką chwilę swój oddech. -...wiem, że Cię zawiodłam, ale ... - nie była pewna tego jakie argumenty do niego trafią. Bała się, że go straci. Bezpowrotnie. 
-Kochasz Arka? - zapytał pewnym głosem i po chwili wbił swoje spojrzenie w stojącą nieopodal niego Julię. Dziewczyna uśmiechnęła się na sam dźwięk imienia jej ukochanego. 
-Zakochałam się. - odpowiedziała mu, uśmiechając się pod nosem. Była szczęśliwa, czego nie potrafiła przed nikim ukryć, choć przed nim jakoś jej się udawało. 
-Mogłaś mi powiedzieć ... - wtrącił. Spuściła głowę, wbijając swoje spojrzenie w jasne tenisówki, które znajdowały się na jej nogach. 
-Bałam się, jak zareagujesz. Wiem ile dla mnie zrobiłeś i jak dużo przeze mnie przeszedłeś. Nie chciałam, żebyś znów się zawiódł.  - powiedziała. Kuba uśmiechnął się lekko i skierował swój wzrok w swoją siostrę. 
-Siostra kocham Cię i dla Ciebie zrobię wszystko. - odpowiedział jej, całując ją w czoło. 
-Dziękuję Ci Kubuś. - przytuliła brata najmocniej jak potrafiła. Cieszyła się z faktu, tego że Jakub zaakceptował jej związek z Milikiem. 
-Co powiesz na lody? - zaproponował wywołując uśmiech na jej twarzy.
-A weźmiemy Arka? - zapytała wbijając w niego wesołe spojrzenie. Uśmiechnął się szeroko, kiwając jej z aprobatą głową. Szatynka wysłała krótką wiadomość tekstową ukochanemu, który pojawił się przed hotelem kilka minut później. Nieco niepewny, ale pełen nadziei na to, że Kuba zaakceptuje jego związek z jego siostrą. Dużo mu zawdzięczał i zawsze gdzieś w środku chciał mieć coś wspólnego z Błaszczykowskim, teraz mu się to udało. Julia była jego największym skarbem i wiedział, że nigdy jej nie skrzywdzi. 

   Siedzieli w jednej z warszawskich lodziarni z uśmiechami na twarzach pochłaniali się konwersacji. Nie świadomi zupełnie tego, że kilkoro piłkarzy uważnie obserwuje ich przez dużą szybę. Piszczek, Lewandowski i Fabiański kibicowali Julii i Arkadiuszowi i mieli nadzieję, że Kuba nie będzie robił tej dwójce zbędnych problemów. 
-Co wy tu robicie? - znajomy głos sprawił, że Lewandowski stracił równowagę popychając Fabiańskiego, który pociągnął za sobą Piszczka i cała trójka z hukiem upadła na jasny chodnik otaczający budynek. Anna Lewandowska przyglądała się całej trójce piłkarzy z politowaniem, opierając się przy tym nonszalancko o dziecięcy wózek, w którym dotąd spokojnie spała mała Klara. Miała zamiar odwiedzić męża w hotelu, jednak gdy dowiedziała się o sytuacji z Kubą od razu domyśliła się gdzie trójka muszkieterów mogła się znajdować w tamtym momencie. Zbyt dobrze ich znała, żeby nie wiedzieć do czego są zdolni.
-Kochanie, co ty tu robisz? - zapytał Robert z lekkim uśmiechem na twarzy, który tym razem nie zadziałał na kobietę. 
-Zadałam to pytanie jako pierwsza. - odpowiedziała wbijając w niego swoje wręcz mordercze spojrzenie w napastnika niemieckiego klubu.
-Jesteśmy po prostu ciekawi. - wtrącił Piszczek, próbując uratować sytuację, która zdecydowanie źle rokowała. Znał Anię na tyle dobrze, aby móc przewidzieć konsekwencje jakie poszłyby na konto Lewego. 
-To sprawy Kuby i jego życie. - powiedziała Anna poprawiając kocyk w wózku swojej córeczki. 
-Jesteś już? - głos Błaszczykowskiego sprawił, że odwrócili się w jego kierunku. Spojrzał na nich niepewnie. Zaprosił Anię do lodziarni na spotkanie z Arkiem i Julką, którzy bardzo chcieli zobaczyć małą Lewandowską. -Co wy tu robicie? - zapytał zaskoczony widząc swoich przyjaciół. Żaden z piłkarzy nic nie powiedział, jedynie unikał jego wzroku. Ania uśmiechnęła się do niego i skierowała się razem z wózkiem w jego kierunku. Cmoknęła go w policzek, po czym ten z niezwykłym uśmiechem na twarzy zajrzał do wózka, w którym mała Klara kilka minut wcześniej otworzyła swoje oczka i szukała wzrokiem czegoś ciekawego. Dopiero teraz cała trójka piłkarzy zauważyła ten błysk w oczach piłkarza, na który wcześniej nie zwrócili uwagi. Błaszczykowski był dla nich kolejny raz zagadką. 
-Skusisz się na lody? - zapytała Kuba wbijając w Anię zaciekawione spojrzenie. Lewandowska długo biła się ze swoimi myślami, jednak po dłuższym czasie postanowiła pozwolić sobie na odejście od reguły. 
-W sumie raz można zgrzeszyć. - powiedziała, posyłając Błaszczykowskiemu słodki uśmiech. Gdyby nie uścisk Piszczka, Lewandowski upadłby na chodnik. Jego żona skusiła się na słodycze? Nie wierzył własnym uszom. 
-Nie wierzę. - powiedział wpatrując się w swoją żonę.
-Wam też postawię. - powiedział uśmiechając się i kierując swój wzrok w trójkę przyjaciół, którzy podążyli za nim do lodziarni, w której Arek i Julia z uśmiechami na twarzach sprzeczali się o to, gdzie udadzą się na krótkie wakacje. 


-Zawalili Cię robotą? - Marysia zaśmiała się słysząc słowa wypowiedziane przez Julię. Sama poprosiła o nieco więcej pracy aby nie siedzieć w samotności, gdy jej brat i chłopak przygotowywali się do najbliższego meczu eliminacyjnego. 
-Sama się nią zawaliłam. - odpowiedziała jej, posyłając lekki uśmiech, gdy szatynka spojrzała w jej kierunku. 
-Planujecie ślub? - zapytała w pewnym momencie Kowalczyk siadając po turecku na jednoosobowym łóżku stojącym blisko okna. Marysia odłożyła plik kartek na bok i spojrzała pewnym ciekawości spojrzeniem na swoją przyjaciółkę. 
-Grzesiek coś wspominał, ale to chyba za wcześnie. - odpowiedziała, wcześniej zapytana. 
-Kochasz go, tak najbardziej? 
-To znaczy?
Julia spojrzała na nią i lekko się uśmiechnęła. Lubiła ją, bardzo ją lubiła i miała nadzieję na to, że kobieta zgodzi się zostać żoną Krychowiaka bez wątpliwości, które zdecydowanie były ewidentnie rzucającymi się w oczy. 
-Boisz się, że coś znowu pójdzie nie tak? - zapytała wprost. Blondynka, przez krótką chwilę unikała spojrzenia szatynki. Cieszyła się z tego jak wszystko zaczęło się jej układać. Z Grześkiem była szczęśliwa, choć ich związek nie należał do najłatwiejszych ze względu na dzielącą ich odległość. Mogła robić to co kochała, ratując ludzkie życia. A mimo to miała wiele obaw. Nie była pewna tego, czy wszystko do końca będzie takie, jakie było dotąd. Decyzja o ślubie, o założeniu rodziny dla niej po prostu była zbyt wczesna. Życie nauczyło ją, że nie zawsze to co jest piękne może skończyć się w taki sam sposób. 
Gdy na swoich dłoniach poczuła lekki uścisk Julii podniosła wzrok. Na twarzy Kowalczyk widniał delikatny uśmiech dodający Fabiańskiej otuchy, której potrzebowała. Kochała Krychowiaka, jednak ślub był dla niej poważną decyzją, której teoretycznie nigdy nie da się już zmienić. 
-Kochasz go, i nie pytam tylko stwierdzam. Kuba zna Grześka od wielu lat i śmiało mówi, że nikt nie zmienił go tak jak ty, przy Tobie jest innym człowiekiem. Wojtek mówi, że wydoroślał właśnie dzięki Tobie. - stwierdzenie szatynki sprawiło, że w oczach blondynki zaszkliły się łzy. Ona w Krychowiaku zobaczyło kogoś zupełnie innego niż znali jego najbliżsi. Zakochała się w jego szczerym uśmiechu, dobrym sercu, którego nie oszczędzał. Tej miłości do dzieci, tej empatii. Zakochała się w duszy piłkarza. 
-Boję się, że to wszystko okaże się tylko snem. A ja kolejny już raz dostanę od życia po tyłku. - odpowiedziała, po dłuższej chwili ciszy, zupełnie nieświadoma tego, że w progu pokoju stoją jej brat Łukasz i jej chłopak Grzesiek. Obaj piłkarze z uwagę przysłuchiwali się słowom, które wypowiadała do Kowalczyk. Krychowiak wpatrywał się przed siebie próbując ułożyć sobie wszystko w głowie. Kilka tygodni wcześniej napomknął coś o rodzinie, o ślubie i dostrzegł, że wtedy blondynka nieco przygasła. Nie sądził, że właśnie te kwestie są tego przyczyną. Kochał ją, chciał być z nią do końca, był szczęśliwy ale jeśli ona nie była to on nie powinien. Poczuł w pewnym momencie dłoń na ramieniu. Odwrócił wzrok napotykając na spojrzenie jej brata, mówiące żeby do niej podszedł. Odpowiedział mu delikatnym uśmiechem i cicho skierował się na łóżko, z którego podniosła się Julia. Marysia napotkała jego wzrok i spuściła swoje spojrzenie. Zdała sobie sprawę z tego, że Grzegorz słyszał ich rozmowę. Natomiast Kowalczyk wraz z Łukaszem Fabiańskim cicho wycofali się z pokoju zamykając za sobą drewniane drzwi z numerem 200.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś? - zapytał zamykając jej dłonie w swoich i siadając na przeciw ukochanej. 
-Bałam się. - odpowiedziała spuszczając wzrok. 
-Zwariowałem na Twoim punkcie, szaleję z miłości do Ciebie i poczekam tyle ile trzeba będzie. Tylko proszę nie zostawiaj mnie. Może nie jestem ideałem, ale się staram... - zaśmiała się sprawiając, że Grzegorz urwał swoją wypowiedz.
-Jak powiem, że dokładnie zastanowię się nad kwestią ślubu, to się zamkniesz? - swoim pytaniem wprawiła go w konsternacje, która ostatecznie nie trwała zbyt długo.
-O ty! - krzyknął obejmując ją w tali i przewracając na łóżko na którym dotąd siedziała. 

♦♦♦


Znalezione obrazy dla zapytania robert lewandowski kuba błaszczykowski

Witam !!!

Kolejny rozdział mogę odhaczyć ze swojej listy. Mam nadzieję, że przypadł wam do gustu i nie będziecie mieli do mnie pretensji. Do końca opowiadania już coraz bliżej, ale jeśli was to nie załamie zamierzam rozpocząć nowe, nieco inne. Ale o tym kiedy indziej. 

Dziękuję serdecznie tym najwytrwalszym, którzy są razem ze mną pod każdym kolejnym rozdziałem. Jesteście moją motywacją i nie mam zamiaru was zawieść. 

Dziękuję raz jeszcze.
Pozdrawiam gorąco.