♠
Arłamów,
zupełnie tak jak Jurata, przywitał piłkarzy wyjątkowo piękną
pogodą. Lejący się z nieba żar sprawiał, że dzieci dotąd
grające na jednym z boisk, chowały się w cieniach rozłożystych
drzew. A bardzo delikatny, wręcz niewyczuwalny wiatr muskał firany
otwartych okien, pokoi ośrodka. Wielkie poruszenie panowało w
budynku oraz w jego otoczeniu, wszyscy chcieli wypaść jak
najlepiej. Zarówno panie od porządku panującego w pokojach i
innych pomieszczeń jak i sami dyrektorowie ośrodka. Parking przed
budynkiem zapełniał się z każdą upływającą minutą coraz
większą liczbą samochodów, przeróżnych światowych marek.
Łukasz Piszczek i Łukasz Fabiański, którzy pojawili się w
pięknej bieszczadzkiej miejscowości jako pierwsi właśnie napawali
się pięknem krajobrazu, gdy obok nich pojawiła się urocza,
średniego wzrostu szatynka. Oczarowana pięknem widoków, jakie
można było podziwiać z okien, wzięła głęboki oddech. Nie
żałowała swojej decyzji, dla takich widoków było warto. Nie
wspominając już, o najlepszych pod słońcem wujkach, którymi
miała w zwyczaju nazywać dwóch piłkarzy, stojących obok niej.
Piszczek uśmiechnął się do niej promiennie, po czym przyciągając
ją do siebie i objął ramieniem. Julia była najlepszą
przyjaciółką jego ukochanej kuzynki i w momentach, w których
brakowało mu panny Ziółko, pocieszał się obecnością Julii. I
ku swojemu zdziwieniu i zszokowaniu, jego żona Ewa nie była o nie
ani trochę zazdrosna.
-Pięknie
tutaj. - westchnął Fabiański, opierając dłonie o metalową
barierkę balkonu. Julia jedynie poszerzyła uśmiech na swojej
twarzy, po czym przymknęła delikatnie oczy aby poddać się
wpływowi ciepłego i jednocześnie pięknego słońca. Piszczek
oparł brodę o jej głowę i tak jak jego przyjaciele, poddał się
urokowi tego miejsca.
-Już
nie chcę stąd wyjeżdżać. - mruknęła delektując się pięknym
zapachem kwitnących drzew w sadzie niedaleko ośrodka. Łukasz
Fabiański zaśmiał się pod nosem, komentując jej wypowiedz.
-Ja,
na twoim miejscu dobrze bym się zastanowił. - bramkarz zaśmiał
się, co Julia skomentowała rozbawionym spojrzeniem jakie na niego
przeniosła.
-Wiem,
wiem. Jak to mówią pożyjemy, zobaczymy. - przeciągnęła, bawiąc
się rękawem bluzy Piszczka.
-Święta
racja. - skomentował obrońca, na co bramkarz zareagował głośnym
śmiechem zwracając na siebie uwagę piłkarzy stojących na dole.
Grzegorz Krychowiak i Wojciech Szczęsny z okularami słonecznymi na
nosach jak jeden mąż skierowali wzrok na balkon, na którym trójka
uśmiechniętych ludzi nadal wpatrywała się w piękny widok
rozpościerający się za ośrodkiem. Krychowiak rzucił Szczęsnemu
porozumiewawcze spojrzenie, po czym głośno zagwizdał. Trzy pary
oczu wbiły się w niego, co Wojciech skomentował parsknięciem
śmiechu.
-No
i to jest normalne kumoterstwo. - ściągnął okulary i uśmiechnął
się nieznacznie. -Czy to oznacza, że wy macie fory a my będziemy
mieli pod górkę? - zapytał, unosząc pytająco brwi ku górze.
-Nie
bój się, u niej nikt poza Milikiem nie ma forów. - Piszczek
zaśmiał się, jednak po chwili było słychać tylko jak syczy z
bólu. Fabiański zaniósł się głośnym śmiechem a morderczy
wzrok Julii gdyby mógł zabiłby go od razu. - No co? - spytał
zdziwiony.
-Nie
masz się o co martwić Grzesiu, nikt poza Piszczkiem nie będzie
miał pod górkę. - uśmiechnęła się najsłodziej jak tylko
potrafiła, co Piszczkiem wręcz wzdrygnęło.
-Mi
pasuje, Wojtek idziemy! - Krychowiak chwycił rączkę swojej walizki
i z podniesioną głową wszedł dziarskim krokiem do holu ośrodka.
Natomiast Szczęsny przewrócił oczami, rozmyślając nad głupotą
swojego przyjaciela.
♣
Julia
Kowalczyk przemierzała hotelowy korytarz niosąc pod pachą teczkę
należącą do trenera bramkarzy, Jarosława Tkocza, gdy nagle przed
jej nosem nie wiadomo skąd wyrósł Krzysztof Mączyński z szerokim
i nieco głupkowatym uśmiechem na twarzy. Julia odskoczyła do tyłu, wywołując
tym samym delikatny uśmiech na twarzy recepcjonistki. Rzuciła w
Mączyńskiego morderczym spojrzeniem, oczekując litanii o jego
głupocie, ewentualnie głupocie innego kadrowicza lub kadrowiczów.
-Słońce
moje najdroższe... - spojrzała na niego z ukosa, nieco mrużąc
oczy. Pomocnik Wisły Kraków objął ją ramieniem, co dziewczyna
przyjęła jako zapowiedź kataklizmu, który zmiecie wszystko z
powierzchni ziemi. -...bo jest taka sprawa. - ukazał rząd białych
zębów, na co Kowalczyk jedynie uniosła pytająco brew. Mączyński
westchnął, a uśmiech w jednej sekundzie zniknął z jego twarzy.
-Jędza zamknął się w kiblu i powiedział, że nie wyjdzie bo jest
idiotą i do niczego się nie nadaje. - Krzysztof spuścił głowę
obserwując uważnie czubki swoich butów. W ich pokoju byli już,
chyba wszyscy piłkarze i nikomu nie udało się dotrzeć do obrońcy
Legii Warszawy, miał nadzieję, że może Julia odniesie sukces.
Westchnęła, kręcąc głową.
-Prowadź.
- Mączyński wyprostował się jak na zawołanie i dziarskim krokiem
ruszył ku pokojowi, który dzielił z Jędrzejczykiem.
Gdy
się w nim znaleźli pod drzwiami łazienki znajdowała się już
cała kadra piłkarska włącznie z trenerem, Adamem Nawałką i
sądząc po ich minach z Arturem Jędrzejczykiem nie było najlepiej.
Szatynka stanęła pomiędzy Kubą Błaszczykowskim a Robertem
Lewandowskim, których próby, sądząc po ich minach, również
spełzły na niczym. I może nie była psychologiem, ale potrafiła
dotrzeć, do każdego. Cicho i charakterystycznie zapukała w
drewniane drzwi prowadzące do pokojowej toalety. Spojrzała na okno,
którego firanki były nieco odsłonięte. Piękny krajobraz urzekł
ją już rano i do tej pory ją czarował. Uśmiechnęła się
nieznacznie, kładąc na mosiężnej klamce dłoń.
-Artur...
- wyjątkowo łagodny głos wydobył się z jej krtani, co zdziwiło
wszystkich zgromadzonych w pomieszczeniu nie wyłączając z tego
grona Błaszczykowskiego. -...wiesz, bo zawsze gdy oglądałam mecze
reprezentacji i legii czy Krasnodaru to tak myślałam sobie, jakby
to było gdybym Twoją siostrą. Bo taki brat jak ty to skarb, a i
Agnieszce trochę zazdroszczę. - przygryzła nerwowo wargę, bojąc
się, że jej wypowiedz może nie zadziałać. - Taki mąż jak ty to
… skarb. - zamknęła powieki, nasłuchując dźwięku otwierania
drzwi. Upłynęło, może kilkadziesiąt sekund, gdy zamek drzwi
łazienkowych puścił, a mosiężna klamka, na której dotąd
trzymała dłoń delikatnie się ugięła. Odetchnęła głęboko
widząc w szparze twarz Jędrzejczyka. Spojrzał na nią, po czym
delikatny uśmiech wkradł się na jego twarz. Bez słowa podszedł
do niej i mocno przytulił do siebie.
-Dziękuję.
- szepnął. Julia Kowalczyk odwzajemniła jego gest, unosząc
nieznacznie kącik ust ku górze. A w głowie siedzącego na łóżku
Milika pojawiła się dziwna dla niego myśl, którą jak najszybciej
wyrzucił ze swojej głowy, po czym szybkim krokiem opuścił pokój
zwracając na siebie uwagę wszystkich. Łukasz Piszczek rzucił
swoim przyjaciołom stojącym obok niego porozumiewawcze spojrzenia,
po czym przepraszając wszystkich skinieniem głowy udał się w
poszukiwanie Milika. Stając na korytarzu, zauważył uchylone drzwi
do pokoju napastnika holenderskiego klubu. Nie pukając wszedł do
pokoju, rozglądając się po nim dokładnie. Jego uwagę zwróciły
delikatnie uchylone drzwi balkonowe. Niepewnie wkroczył na balkon,
na którym Milik opierał dłonie o barierkę i wpatrywał się tępo
w krajobraz w oddali. Obrońca Borussi Dortmund stanął obok niego,
uważnie mu się przyglądając. Musiał przyznać, że zachowanie
Arka, było dość dziwne i niezrozumiałe. W gruncie rzeczy,
ostatnio zadziwiał wszystkim i wszystkich.
-Skąd
wiedziałeś, że Ewa to ta jedyna? - pytanie zadane przez Milika
przerwało panującą ciszę i wprawiło Piszczka w lekkie
zdziwienie.
-Trudne
pytanie. - oparł dłonie o zimną poręcz barierki, napawając swój
wzrok pięknym krajobrazem. Milik zaskoczył go swoim pytaniem, na
które odpowiedz była dla niego dość trudna. Uśmiechnął się,
sięgając pamięcią do dnia, w którym poznał swoją żonę, Ewę.
- Gdy zobaczyłem ją tamtego dnia w drzwiach hotelu świat jakby
pojaśniał. - zaśmiał się, a Milik mu zawtórował. -A po co
pytasz? - rzucił mu pytające spojrzenie. Milik uśmiechnął się
pod nosem, wracając pamięcią do 20 lipca 2012 roku. Spojrzał na
Łukasza, zaczesując włosy.
-Gdy
poznałem Julię, mój świat pociemniał. - Piszczek zmarszczył
brwi, zastanawiając się o czym i o kim mówi jego kolega z drużyny.
Arkadiusz widząc spojrzenie obrońcy reprezentacji, przejechał
dłonią po czole. - Kowalczyk na dzień dobry dała mi w pysk. -
dodał, odruchowo pocierając policzek.
-Znałeś
Julię wcześniej? - spytał, wyjątkowo zdziwiony.
-Jeśli
niebotyczne nieporozumienie możemy zaliczyć do znajomości, to tak.
- odpowiedział uśmiechając się nieco szerzej.
-Co
to za nieporozumienie? - spytał Piszczek uśmiechając się szerzej,
co miało być komentarzem na wyraz twarzy Arkadiusza Milika.
Wiedział, że musiało być to interesujące nieporozumienie, skoro
policzki napastnika nieco się zaczerwieniły.
♣
-Mogę
kanapkę z dżemem truskawkowym? - wzrok, którego nie powstydziłby
się kot ze Shrek'a, należący do Bartosza Kapustki wylądował na
Jacku Jaroszewskiemu siedzącemu przy stoliku obok. Mężczyzna
oderwał wzrok od czytanej gazety i wbił go w osobę Kapustki.
Uniósł wysoko brwi i pokiwał z dezaprobatą głową. Kapustka
zacisnął zęby i wbił z pasją mordercy widelec w idealnie
przyrządzonego brokuła leżącego na jego talerzu. Piotr Zieliński,
dotąd zainteresowany swoim jedzeniem przeniósł wzrok na swojego
młodszego kolegę znęcającego się nad jedzeniem.
-Co
ci zrobił ten brokuł, że go tak mordujesz? - zapytał, z
delikatnym zaciekawieniem wymalowanym na jego twarzy.
-Nie
cierpię brokułów! - warknął, co Jaroszewski skomentował cichym
parsknięciem śmiechem.
-To
po co je jesz? - tym razem na twarzy Zielińskiego pojawiło się
zdziwienie.
-Bo
nie mogę jeść kanapki z dżemem truskawkowym. - zrobił minę
małego dziecko, mając nadzieję, że lekarz kadry w końcu się
ugnie. Niestety, nie osiągnął zamierzonego skutku. Zły odwrócił
głowę w innym kierunku, dostrzegając uśmiechniętą Julię
kroczącą w towarzystwie Tomasza Iwana w kierunku stolika przy
którym siedział Jaroszewski. Uśmiechnął się szeroko, mając
nadzieję, że chociaż Kowalczyk mu pomoże. -Julia, mogę zrobić
sobie kanapkę z dżemem? - rzuciła mu zdziwione spojrzenie,
opierając dłonie na krześle. Jego pytanie, zbiło ją z
jakiegokolwiek tropu.
-Słucham?
-Kwiatuszku
najpiękniejszy, mogę kanapkę z dżemem. - w jednej chwili znalazł
się obok niej, odsuwając jej krzesło. Swoim zachowaniem
rozśmieszył Fabiańskiego, który samotnie siedział przy stoliku
nieopodal. Znał Julię i wiedział, że dla Kapustki nie skończy
się to zbyt mile. Zacisnęła zęby, uśmiechając się do niego
sztucznie.
-Po
pierwsze, jeśli to miała być forma podrywu, to niestety a może i
stety jest beznadziejna. - uśmiech na twarzy Kapustki, jakby w
jednej chwili zbladł. - Po drugie, mam ręce i swoistego rodzaju
podstawowe umiejętności aby poradzić sobie z odsunięciem krzesła.
- pod wpływem wzroku szatynki, Bartosz głośno przełknął ślinę.
- A po trzecie i najważniejsze nie jesteś w moim typie, gołąbeczku.
- Zieliński parsknął śmiechem, tak jak sztab szkoleniowy siedzący
przy stoliku. Kapustka zrobił wielkie oczy, przyjmując nieco
wolniej w swojej głowie jej słowa. Fabiański pokręcił jedynie
głową, natomiast sama zainteresowana uśmiechnęła się do młodego
pomocnika szeroko, klepiąc go po klatce piersiowej. Po czym, jak
gdyby nic udała się do osamotnionego bramkarza siedzącego przy
okrągłym stole.
-Co?
- spytała zdziwiona, czując na sobie jego wzrok. Fabiański nieco
przechylił głowę, unosząc przy okazji brwi.
-Teraz
chłopak będzie bał się do Ciebie odezwać. - odpowiedział,
upijając łyk soku pomarańczowego.
♣
Monachium,
Niemcy.
-Rozstańmy
się. - choć zbierało się jej na płacz, próbowała grać silną.
Niemiecki piłkarz podniósł wzrok a na jego twarzy malowało się
zdziwienie. Był przygotowany na wszystko, tylko nie na to co
usłyszał. Zrobił krok w jej stronę, po czym delikatnie przejechał
dłonią po jej policzku.
-Zdradziłem
Cię i przepraszam. - odwróciła twarz w innym kierunku, dając mu
do zrozumienia, że nie życzy sobie tego gestu. Götze zabrał
niechętnie dłoń. -Tak wyszło. Ale... - otworzyła drzwi swojego
pokoju, wskazując dłonią na korytarz bloku,w którym mieszkała.
-Żegnaj
Mario. - wyszeptała, a gdy znalazł się za progiem jej mieszkania,
trzasnęła mu przed nosem drzwiami. Zsunęła się po nich, a po jej
policzkach zaczęły spływać łzy. Pewien rozdział jej życia zakończył się wraz z zamknięciem drzwi jej mieszkanie. Teraz, Monachijski sen był nieco trudniejszy. Teraz, nie wyobrażała sobie dalszej gry w Bayernie Monachium, mając na względzie to, że miałaby spotykać Götze na każdym kroku.
♦♦♦
Hola!!!
Co tyczy się powyższego rozdziału, za wszelkie błędy przepraszam was bardzo gorąco. Chyba was, nią nie zawiodłam? A jeśli tak się stało, najmocniej jak potrafię przepraszam i obiecuję się poprawić w kolejnych rozdziałach tej historii.
Za wszystkie komentarze pozostawione przez was pod poprzednimi rozdziałami z całego serducha dziękuję. Cieszy mnie fakt, że mój pomysł mimo wszystko przypadł wam do gustu. Mam nadzieję, że wytrwacie tutaj do ostatniego rozdziału.
Pozdrawiam i widzimy się nie długo.
PS. Pamiętajcie, że każdy komentarz motywuje do dalszego pisania.
Evie.
streszczę się do: kocham Mariusza. i w tym fanfiku i ogólnie, haha
OdpowiedzUsuńa w bohaterach niepokoi mnie ten podkreślony Goetze XD w IV rozmawiałą z Ann... pewnie właśnie z dziewczyną Mario, prawda?
jak dobrze pamiętam to nie pisze się "Legii Warszawy" tylko "Legii Warszawa" ;) nie żebym się czepiała, to po prostu kłuło mnie w oczy :P (i Ajaksu Amsterdam XDDDD #przepraszamaleładniejbrzmitopopolsku)
hehe, te kobiece zdolności... coś czuję że Julka zawróci im wszystkim (wszystkim bohaterom) w głowie :D
ojeny, biedny BigosII, brokuły są super!
ej no, nie lubię AK (znaczy się Vidy/Broemmel) ale zrobiło mi się jej szkoda ;;
ogólnie mi się bardzo podoba i większych błędów nie wyłapałam :D
czekam na kolejny, buziaki! (znów się pojawiłam po drugim rozdziale, eh)
Prawda, Ann to dziewczyna Mario (była obecnie).
UsuńTak jak napisałam, za błędy przepraszam.
Dziękuję za komentarz.
Pozdrawiam gorąco.
Buziaczki ;)
Julka odwaliła dobrą robotę przy Jędzy :D Ona jest tam takim ich aniołkiem stróżem! Fajnie, że z nimi jest.
OdpowiedzUsuńCoraz więcej tajemniczości, więc czekam na jakieś wytłumaczenia :D Czekam na kolejny rozdział!
Julka odwali dobrą robotę jeszcze nie jeden raz.
UsuńDziękuję za komentarz, kochana.
Pozdrawiam ;)
No proszę, Jędza ocalony, znaczy się sytuacja uratowana! Na szczęście. I rozumiem ten ból z niedoborem kanapek z dżemem, bo też bym je wolała niż brokuły, czy inne chwasty XD
OdpowiedzUsuńA ta końcówka mnie zaintrygowała...
Też lubię kanapki z dżemem, ale brokuły również.
UsuńKońcówka, w przyszłym rozdziale się wyjaśni.
Dziękuję serdecznie za ten komentarz.
Pozdrawiam ;)
Co ta Julka ma z tymi chłopaki tam to ja nie mam słów :D
OdpowiedzUsuńFaktycznie i autentycznie, aż mi się Kapiego zrobiło szkoda, został tak błyskawicznie i dosadnie potraktowany :D
Czekam na jeszcze więcej Arka :)
Zapraszam do siebie :)
Dziękuję za komentarz, kochana.
UsuńWięcej Arka będzie już niedługo.
Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję. ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJulka świetnie sobie radzi z chłopakami! Mączyński powoli zbliża się do wysokiego miejsca na podium jakie zajmuje Jędza. A propos Julia świetnie poradziła sobie z jego załamaniem ;) Tak samo jak z Bartkiem - chociaż ja chyba jednak wybrałabym brokuły :D
OdpowiedzUsuńA co do Mario, jestem w szoku! Czekam na następny! :)
Pozdrawiam,
Ana :)
Dziękuję Ci za ten komentarz.
UsuńJulia, jest mocna psychicznie, więc zniesie wszystko.
Mario, to Mario...
Pozdrawiam i dziękuję jeszcze raz. :)
Hej! :)
OdpowiedzUsuńChciałam tutaj zawitać już wczoraj, ale znów się nie wyrobiłam. :( Ale wybaczysz, co? ;)
No, do rzeczy. ^^
Rozdział bez jakichkolwiek zastrzeżeń. ^^ Ba! Nawet się ich nie doszukuję! ;)
Rozbawiła mnie ta kanapka z dżemem... Myślałam, że się popłaczę ze śmiechu! :D Serio, to było boskie! ^^
Widzę, że nasza Julka czuje się w towarzystwie chłopaków doskonale. ;)
Milik i pierwsze spotkanie z Julką... ciekawie, ciekawie. ;)
Ten Mario mnie niesamowicie intryguje...
Kochana, z niecierpliwością czekam na kolejny! ♥
Buziaki ;*
Hej!!!
UsuńDziękuję za komentarz, kochana i nie gniewam się,że zawitałaś dziś.
Cieszę się,że ten rozdział Ci się podoba.
Dziękuję jeszcze raz i gorąco pozdrawiam. :)
Uwielbiam!
OdpowiedzUsuńCieszę się!!!
UsuńSuper!!!! Jestem pewna, że Julka wszystkim im pokaże ci potrafi. Odpowiednio ich ustawi i przy okazji sprawi że zakocha się w niej połowa drużyny. Ma fajny wpływ na chłopaków i maja fajne relacje. Jestem ciekawa co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńBiedny Bartek....współczuję mu bo wiem co czuje...moja mama też każe mi jeść brokuły a one są obrzydliwe i tak strasznie śmierdzą. Biedny...
Czekam na więcej a w zasadzie nieslugo nadrobie 😉
Weny.
Besos 😘
Dziękuję za komentarz, kochana.
UsuńCieszę się, że ten rozdział Ci się podoba i mam nadzieję, że kolejne również się spodobają.
Pozdrawiam i dziękuję jeszcze raz.
;)