czwartek, 20 października 2016

Rozdział XIX - 'Zdecydowanie wolę obecną opcję.'

Rozdział dziewiętnasty ~ Problem Kapustki, siostra Spałka, kłótnia i rozmowa na murku.



Miesiąc później ...

Warszawa, Polska 
28.08.2016 r.


      -Arczi! - Arkadiusz Milik z głośnym hukiem, zaliczył spotkanie pierwszego stopnia z podłogą w swoim pokoju hotelowym. Przez dłuższą chwilę próbował dojść, czy wszystkie części jego ciała są na swoim miejscu i czy aby na pewno nie śni. Rozmasowując tył głowy, podniósł się do pozycji siedzącej lustrując cały pokój. Napotkał na dwie postaci stojące nieopodal jego łóżka. Bartosza Salamona i Piotra Zielińskiego, nieco poddenerwowanych. 
-Mamy problem. - powiedział Zieliński tupiąc nerwowo prawą nogą. Milik omiótł go wzrokiem i kolejny raz przetarł ręką bolący tył głowy.
-Zgubiłeś mózg? Sorry nie pomogę, nie jestem negocjatorem i nie będę go błagał aby wrócił. - Salamon mimo poważnej dotąd miny, parsknął śmiechem komentując słowa wypowiedziane przez napastnika reprezentacji. Spuścił wzrok gdy poczuł na sobie mroczne spojrzenie Zielińskiego. 
-Jesteś bardzo zabawny. - rzucił z sarkazmem, ciosając w niego groźnymi ognikami, które pojawiły się w jego oczach. Milik jedynie przewrócił oczami, jednocześnie podnosząc się z podłogi. Czasami miał wrażenie, że Piotrek nie jest mężczyzną, tylko przewrażliwioną kobietą. Jednak znając temperament Zielińskiego, nigdy nie odważył się mu o tym powiedzieć. Wolał być żywym i nieszczerym Milikiem, niż szczerym i martwym Milikiem. -Mamy problem z Kapustką. - dodał po chwili milczenia. Arek sięgnął na drewniany wieszak po swoją reprezentacyjną bluzę z kapturem. Zarzucił ją na ramiona i stanął obok dwójki kolegów z kadry. 
-Jaki problem? - zapytał poprawiając włosy. Zieliński rzucił mu pełne pogardy spojrzenie, którego Milik w żaden sposób nie skomentował. Wolał się bez powodu nie narażać. 
-Gdybym wiedział jakie, to bym Cię patafianie nie fatygował, nie? - Piotr wyglądał na bardzo złego, komentarzami swojego kolegi z kadry narodowej i włoskiego klubu. Miał dość drwienia z niego. Chciał zrobić dobry uczynek, a wyszło jak zwykle. 
-Dobra chłopaki, spokojnie. - Salamon widząc wzroki obu chłopaków, postanowił wkroczyć do akcji. Gdyby rzucili się sobie do gardeł, on zostałby obarczony odpowiedzialnością. Był z nimi i powinien zareagować i tak zrobił. -Musimy z nim porozmawiać może nam coś powie. - dodał po chwili. Obaj piłkarze pokiwali z aprobatą głową. Zgadzali się z blondynem w stu procentach. 
     Opuścili więc pokój Milika i skierowali się do drzwi, prowadzących do pokoju Kapustki. Cała trójka stanęła przy nich zastanawiając się co powiedzieć, gdyby im otworzył. Mieli nadzieję, że nic złego się nie stało i jego matka po prostu przesadza. Zieliński zapukał delikatnie w drewniane drzwi, odpowiedziała mu głucha cisza. Salamon poszedł w ślady kolegi, jednak również, bez większego sukcesu. Dopiero gdy Arek zapukał w drewniane drzwi, zamek w drzwiach puścił a w szparze drzwi pojawiła się głowa Kapustki. 
-Co chcecie? - zapytał pociągając nosem. Nie chciał rozmawiać z nikim i miał nadzieję, że nie będzie musiał tego robić. Niestety jego przyjaciele, chodzili za nim jak cień a on nie miał ochoty z nimi porozmawiać. 
-Pogadać. - rzucił Zieliński, co spotkało się z jednoznacznym spojrzeniem Arka Milika. 
-Nie mam ochoty. - odpowiedział Kapustka, zamykając z powrotem drzwi, niestety nie udało mu się, ponieważ Salamon wetknął w szparę swoją nogę, uniemożliwiając mu zamknięcie drewnianych, hotelowych drzwi. 
-Nie spławisz nas tak łatwo, Kapi. - powiedział patrząc na niego nieco z góry. Był wyższy i miał takową możliwość. Jego imiennik westchnął, po czym postanowił wpuścić ich do środka. Miał jednak nadzieję, że dadzą mu spokój gdy wymyśli jakiś powód swojego złego samopoczucia. Z drugiej strony, doszedł do wniosku, że za pewne jego matka była powodem takowego stanu rzeczy. Zawsze tak robiła i tym razem zrobiła to ponownie.
-Powiesz nam co Cię trapi, czy zamierzasz tak milczeć do końca zgrupowania? - zapytał Zieliński stając przed nim. Kapustka jedynie wywrócił oczami. Nie lubił gdy ktoś się nad nim litował, albo próbował mu pomóc, wtedy, kiedy on sobie tego nie życzył. Niestety z jego zdaniem nikt się nie liczył i chyba do tego przywykł. 
-Mam swoje problemy. - bąknął, co spotkało się z niezbyt ciekawymi spojrzeniami pozostałej trójki piłkarzy. Nie chciał aby cała kadra wiedziała o powodach takiego stanu jego psychiki. Nie lubił tego i mówił o tym otwarcie. Wolał sam rozwiązać swoje problemy i pomału podnieść się po życiowej porażce. Niestety widząc ich miny wiedział, że nie będzie to zbyt łatwą czynnością. 
-Chcemy Ci pomóc i nie wyjdziemy dopóki nam nie powiesz. - stanowczy głos Milika, dał mu do zrozumienia, że jest na przegranej pozycji. I choć nie chciał musiał otworzyć się przed przyjaciółmi.
-Aśka mnie rzuciła. - zamurowało ich. Każdego z osobna i wszystkich razem. Nigdy nie pomyśleli by, że dziewczyna tak bardzo zakochana w Bartku, może tak po prostu wszystko zniszczyć. Było im go żal, bo wiedzieli ile dziewczyna dla niego znaczyła. Milik wiedział w jakim stanie był Kapustka, sam miał podobnie. Wtedy to Bartek robił wszystko aby mu pomóc, więc teraz tą samą czynność zamierzał zrobić on. Musiał mu pomóc zapomnieć o tym, co było. 
-Zobaczysz jakoś to będzie. - Salamon poklepał swojego imiennika po ramieniu, po czym uśmiechnął się do niego delikatnie. 
-Obyś miał rację. - szepnął Kapustka przecierając twarz dłonią. 



w tym samym czasie ...

Nowy Targ, Polska

-Idź grzmotnąć się w ten swój pusty łeb, tylko tak porządnie! - czarnowłosa dziewczyna rzuciła w siedzącego na sofie bruneta poduszką, którą złapała w przypływie złości. Mężczyzna złapał ją w ostatnim momencie, ciesząc się z tego, że poprzez pracę w kadrze mógł popracować nad swoją kondycją i refleksem. Mają bardzo nerwową siostrę musiał nauczyć się panować nad swoimi emocjami. On i jego rodzice zawsze musieli umieć sobie z nią radzić a było to nie lada wyczynem. 
-Skończyłaś? - zapytał, gdy dziewczyna choć na chwilę zamilkła. Niestety już po chwili jej zły nastrój powrócił, co dało się wyczuć od razu. 
-Nie! - krzyknęła, tupiąc nogą jak mała dziewczynka. 
-Skończyła. - z uśmiechem na twarzy w salonie domu stanęła ich matka, wycierająca mokre włosy. Dyżur w klinice zaczynała po południu, więc postanowiła się przed nim wykąpać. Jednak hałasy dochodzę z dołu nie dały kobiecie się zrelaksować. 
-Dlaczego się wtrącasz? - zapytała jej córka, co kobieta skomentowała szerokim uśmiechem w kierunku swojej jedynej córki. 
-Bo mam taki kaprys córciu. Poza tym Bartek, tak ładnie Cię prosi. - dziewczyna jedynie przewróciła oczami. Dobrze wiedziała, że gdy jej mama wchodzi do akcji, ona jest na straconej pozycji. Będzie musiała pójść na ugodę i zrobić to o co poprosił ją jej starszy brat. Owszem Gabriela chciała nawet przyjąć tę propozycję, jednak nie uśmiechało jej się jakoś pracować w kadrze pełnej idiotów z przerośniętym ego. Co prawda pieniądze o wiele lepsze niż w szpitalu, ale jednak znajdowała wiele 'ale' tej decyzji. 
-Dobrze ale nie mam zamiaru słodzić tym popaprańcom. - warknęła, po czym zniknęła na schodach. Bartłomiej Spałek odetchnął głęboko. Jego siostra była twardą sztuką i bardzo twardym orzechem do zgryzienia. Powoli zaczynał żałować swojej decyzji, ale cóż, miał ją namówić i znaleźć pomoc do kadry, która zaczęła stawiać na kobiety. I to chyba najbardziej wszystkim dawało do myślenia. 

kilka godzin później ...
Warszawa, Polska

 -Czemu ty nic nie jesz? - dłubanie widelcem w talerzu przez Grzegorza Krychowiaka przerwał swoim pytaniem Wojciech Szczęsny. Piłkarz francuskiego klubu jedynie rzucił mu przelotne spojrzenie i kolejny raz wbił swój wzrok w talerz ryżu z dziwnym, jego zdaniem, sosem. Nie zwrócił uwagi na wymieniane przez jego przyjaciół spojrzenia. Nie zwrócił uwagi na ruchy ich warg. Nie zwrócił uwagi zupełnie na nic. 
-Co mu jest? - zapytał cicho Linetty. Szczęsny jedynie wzruszył ramionami i postanowił już więcej nie pytać. Doszedł do wniosku, że nie będzie próbował pomóc osobie, która tej pomocy nie potrzebuje. Miał dziwne wrażenie, że od pewnego czasu nie ma przyjaciela. I to go bolało najbardziej. 
    Gdy tak Szczęsny dumał nad istotą jego przyjaźni z Krychowiakiem, drzwi restauracji otworzyły się z hukiem. Do pomieszczenia weszła Anna Fabiańska, żona Łukasza, morderczym wzrokiem omiatająca całe pomieszczenie. Przykuła swoim zachowaniem wszystkich zgromadzonych w restauracji, nawet dotąd zapatrzonego w swój talerz Krychowiaka. Odnalazła wzrokiem swojego męża, który wraz z Piszczkiem i Błaszczykowskim głośno się z czegoś śmiał. Zdziwił się gdy na jednym z dwóch wolnych krzeseł usiadła jego żona, której w tym hotelu nie było. Wbił w nią pytające spojrzenie, co kobieta skomentowała jedynie teatralnym przewróceniem oczami. Wiedziała, że faceci mają wiele problemów z myśleniem na poziomie, ale jej mąż i jego przyjaciele w pewnych momentach przechodzili samych siebie. Westchnęła jedynie, co spotkało się z uśmiechem na twarzy Piszczka, który sięgnął po jedną z ostatnich kanapek na dużym, białym talerzu.
-Chcesz? - zapytał, wyciągając w jej kierunku estetyczną kanapkę, przygotowaną przez Tomasza Leśniaka. Ania rzuciła mu pełne mordu spojrzenie, co ten skomentował jedynie szerszym uśmiechem na swojej twarzy. 
-Weź tą kanapkę sprzed mojego nosa, bo inaczej ta kanapka znajdzie się na tej twojej gębie! - warknęła, co spotkało się ze zdziwioną miną przyjaciółki swojej żony. Spuścił wzrok, odchrząknął i wziął kęs zdrowej kanapki. Zawsze Fabiańska zachowywała się w stosunku do niego wręcz podle. Przywykł, ale sądził, że w końcu przestanie wyładowywać na nim frustracje związane z nastoletnimi latami. 
-Dobra przestańcie. - Fabiański delikatnie objął dłoń żony, uśmiechając się do niej również bardzo delikatnie. Wiedział, że ona i Piszczek mają kilka przeszłych, nie do końca rozwiązanych spraw, jednak miał nadzieję, że w końcu przestaną skakać sobie do gardeł. -Co się stało? - zapytał, uważnie obserwując swoją żonę. 
-Ten skretyniały żigolak wrócił. - oznajmiła swojemu mężowi, który słysząc jej słowa znieruchomiał. Spodziewał się wszystkiego, jednak nie tego co od niej usłyszał. Miał nadzieję, że włoski siatkarz nie będzie nachodził jego siostry, po tym jak długo z nim rozmawiał. Nie lubił go i nie miał zamiaru zmieniać o nim swojego zdania. 
-Skąd wiesz? - zapytał. 
-Jesteś idiotą, tak jak Piszczek. - odpowiedziała. Piłkarz Borussi zaczął nerwowo nabierać i wypuszczać powietrza. Miał dość ciągłych docinek Grygierówny. Nie po to kiedyś spędzili wspólnie piękne chwile, żeby teraz, na każdym kroku wyzywała go od najgorszych. Miał dość i postanowił się jej przeciwstawić. 
-Kobieto, zejdź ze mnie w końcu! - wrzasnął, podnosząc się z krzesła z prędkością światła. Dotąd rozmawiający między sobą piłkarze i sztab szkoleniowy, teraz uważnie przysługiwał się kłótni między Piszczkiem a żoną Fabiańskiego. Nikt poza czwórką piłkarzy i ich połówkami nie wiedział o tym co się kiedyś działo, więc każdy z piłkarzy wiedział, że mógłby to być dla nich lekki szok. 
-Przecież ja nawet nic nie powiedziałam. - odpowiedziała mu uśmiechając się do niego lekko. Usiadła wygodniej na krześle czym jedynie rozzłościła piłkarza. 
-Masz do mnie o wszystko pretensję, czepiasz się, na każdym kroku. Nie jestem Twoim mężem, a czasami mam wrażenie, że nie będąc nim cierpię jeszcze bardziej niż Fabio. I to za co? Za to, że oboje postanowiliśmy wiele lat temu, że nasz związek nie ma sensu. To była nasza wspólna decyzja, nie pamiętasz? A w takich momentach jak ten, czuję się tak, jakbym to ja Cię zostawił, a tak nie było. To boli Anka, to tak bardzo boli. - wypowiadając ostatnie słowa, nieco uspokoił swój ton głosu. Wzburzony jednak pchnął krzesło z wielką siłą, ono upadło na podłogę z głośnym hukiem. Wyszedł z restauracji, trzaskając za sobą drzwiami. Żona Fabiańskiego jedynie przetarła dłonią twarz. Nie chciała aby Piszczek tak to zrozumiał. Nie miała mu za złe, bo wiedziała, że ich związek nie miał przyszłości. Byli młodzi i zauroczeni sobą, a gdy trzeba było zaplanować przyszłość okazało się, że on nie jest w stanie zaakceptować jej decyzji a ona tych podjętych przez niego. Chciał dzieci, ona chciała się rozwijać. Chciała mieć dom w górach, on chciał mieszkać w dużym mieście. I choć wspólnie spędzili wiele pięknych chwil, podjęli decyzję o rozstaniu. A jak się później okazało, on trafił na jej przyjaciółkę, ona na jego przyjaciela i co ciekawe to właśnie Piszczek pchnął ich w swoje ramiona. Za to była mu wdzięczna i tego nigdy mu nie zapomni. Sprawił, że poczuła się szczęśliwa. To jemu zawdzięczała prawdziwe uczucie jakim żywiła Fabiańskiego. Jej mąż spojrzał na nią wzrokiem z odrobiną wyrzutu. Lubił Piszczka, a wręcz traktował jak brata i bolało go to, że na każdym kroku sobie dogryzali. Chciał aby żyli w zgodzie, tak jak on i Ewa. Niestety w ich przypadku nie było to zbyt łatwe. 
-Pójdę do niego. - powiedział podnosząc się z krzesła, po czym już po chwili zniknął za drzwiami hotelowej restauracji. Ania pociągnęła nosem, a po jej policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy. Po chwili obok niej pojawił się Kuba, uśmiechnął się delikatnie i objął ją ramieniem. 
-Ja go na prawdę lubię i jest, zawsze będzie dla mnie ważny, ale jest mi trudno, Kuba. Tak bardzo trudno. - szepnęła, wtulając się w przyjaciela swojego męża. 
      Szczęsny rzucił swoim kolegom zdziwione i pytające spojrzenie. Wszyscy byli zszokowani wypowiedzą Piszczka, czego żaden z nich nie ukrywał. Byli w kadrze długo, znali ich również długo, ale nikt nie pomyślałby, że Piszczek w przeszłości był związany z żoną Fabiańskiego. Wydało im się to trochę dziwne, ale doszli do wniosku, że Ania i Łukasz byliby również świetną parą, jednak chyba zostaliby przy obecnym połączeniu.
-Rozumiecie coś z tego? - zapytał w pewnym momencie Teodorczyk. 
-Nie wtrącaj się w sprawy, które Ciebie nie tyczą. - powiedział mu Jędrzejczyk nieco zły pytaniem jakie zadał im napastnik. Wiedział o historii ich związków i cieszył się, że żadna z nich nie jest zazdrosna o tę drugą. Nie raz śmiał się z tej sytuacji, jednak doszedł do wniosku, że nie będzie tego komentował. To było ich życie, a on im jedynie kibicował. Znał Teodorczyka i wiedział, że ten przyjaźni się z Borucem, mającym nieźle na pieńku z całą czwórką. Więc chciał zrobić wszystko aby zamknąć usta Teodorczykowi, tak aby Boruc nie miał możliwości zniszczenia reputacji Piszczkowi, Fabiańskiemu, Błaszczykowskiemu i Lewandowskiemu. 
-A Ciebie tyczą? - zapytał stojący za nim bramkarz. Artur zamknął na chwilę oczy i wziął głęboki oddech. Nigdy nie lubił swojego imiennika i chyba nie był jedynym. 
-No Ciebie nie tyczą na pewno. - odpowiedział odwracając głowę w kierunku goalkeeper'a. Boruc zaśmiał się szczerze, ukradkiem przyglądając się Błaszczykowskiemu i Grygier, którzy w tamtym momencie zwrócili uwagę na ich rozmowę. 
-A co boisz się, że zniszczę tą piękną przyjaźń? - zapytał z uśmiechem na twarzy. Jędrzejczyk zmarszczył brwi. Wiedział, że Boruc wiele razy próbował dobrać się do jego przyszłej żony, i wiedział również, że to z nim zdradziła go była żona. Jednak mimo wszystko postanowił tego po sobie nie pokazywać. 
-Ja? Oczywiście, że nie nikt nie uwierzy takiej gnidzie jak ty. 
-Słucham? - zapytał zdziwiony bramkarz.
-Dobrze wiem, że to ty przespałeś się z Agnieszką i nagadałeś jej o mnie i o pięknym życiu z Tobą. Ale nie mam Ci za złe, dobrze wiem jaka była. Szkoda mi Twojej żony, która ślepo w Ciebie wierzy i broni Cię, za każdym razem. Jednak tego, że dobierałeś się do Kaśki nigdy Ci nie daruje. Jesteś gnidą Boruc. Julkę też chciałeś przelecieć? A Maryśka już Ci uległa, czy jeszcze nie? - chwycił Boruca za poły reprezentacyjnej bluzy, odepchnął go, a ten upadł na posadzkę restauracyjnej sali. Gdy Jędrzejczyk chciał uderzyć bramkarza, ktoś chwycił jego dłoń uniemożliwiając mu to. Uniósł wzrok i dostrzegł Krychowiaka i Milika stojących obok niego. Obaj pokiwali przecząco głową. Nie chcieli aby ich przyjaciel miał problemy w kadrze. Był zbyt ważnym ogniwem tej reprezentacji, aby z niej wylecieć. 
-Nie warto. - odparł Grzesiek. Arek jedynie pokiwał delikatnie głową, potwierdzając słowa swojego przedmówcy. Jędrzejczyk ochłonął, rzucając Borucowi pełne pogardy spojrzenie i wyszedł z restauracji. 
-Co za wariat. - bąknął bramkarz podnosząc się z podłogi. Jednak widząc mroczne spojrzenia swoich kolegów z kadry doszedł do wniosku, że nic tu po nim. 
-Jeszcze mnie popamiętają. - szepnął sam do siebie, zaciskając pięści. 


kilka minut później, przed hotelem...

    Łukasz Piszczek usiadł na betonowym murku, zamykając oczy i poddając się jasnym promieniom słońca. Kochał Ewę najmocniej na świecie, kochał swoje córeczki, ale część jego serca nadal należała do żony Fabiańskiego. Miał nadzieję, że jego imiennik zrozumie, że trzech lat związku nie jest tak łatwo zapomnieć. Wiele razem przebyli i najbardziej bolało go to, że Grygier traktuje go jak chłopca do bicia, albo traktuje jak powietrze. Wierzył, że kiedyś ich stosunki się poprawią. Był wdzięczny dodatkowo Fabiańskiemu za to, że jest dla niego jak najlepszy brat. 
-Nie przejmuj się nią. - usłyszał i został wyrwany tym samym ze swoistego zamyślenia. Przeniósł wzrok w miejsce, z którego usłyszał znajomy głos. Fabiański uśmiechnął się delikatnie i usiadł obok swojego imiennika. 
-A ty Ewą się nie przejmujesz? - zapytał, z czystej ciekawości. Jego żona i Fabiański mieli dobre kontakty, prawie wcale sobie nie dogryzali, dogadywali się. A on nigdy nie był zazdrosny. Wiedział, że żadne z nich nie miało do siebie żadnych pretensji o rozstanie, choć żadne nigdy nie powiedziało dlaczego się rozstali. Ewę znał jeszcze w liceum, a Łukasza spotkał na studniówce. A gdy trafili do kadry to okazało się, że rozstał się z nią dokładnie rok po zakończeniu jej liceum. On i Ania rozstali się kilka miesięcy później. Wydawało mu się, że w dobrych stosunkach. Czyżby aż tak się pomylił?
-Nie powiem, że gdy dostałem zaproszenie na wasz ślub czułem się dość dziwnie. Może trochę byłem zazdrosny, w końcu mogę powiedzieć, że spędziłem z nią piękne chwile, choć byliśmy młodzi i głupi. Ale doszedłem do wniosku, że czasu się nie cofnie, a ja swoją szansę straciłem. A gdy poznałeś mnie z Anką, to tak jakby Amor na nowo trafił mnie strzałą. Kocham ją i to się liczy, a Ewa zawsze będzie dla mnie ważna i tego nikt nie zmieni. - obaj się zaśmiali, gdy Fabiański zakończył swój wywód. -A Anką się nie przejmuj, traktuje Maryśkę jak swoją córkę i zbyt emocjonalnie przeżywa życie za nią. Ja wiem, że te nasze uczucia do naszych żon są dość dziwne i ktoś pomyśli, że jesteśmy dziwakami, ale co poradzić, że los nas zadrwił. - bramkarz wybuchł śmiechem a obrońca poszedł w jego ślady. 
-Jesteśmy szurnięci. - skwitował Piszczek. -Ty byłeś z Ewą, a ja zostałem jej mężem. Ja byłem z Anką, a teraz jest panią Fabiańską. Ironia losu, nie sądzisz? - zapytał z uśmiechem na twarzy. Fabiański jedynie pokiwał mu z aprobatą głową. -Zawsze mogło być gorzej. - dodał, czym zaciekawił przyjaciela. 
-To znaczy? - zapytał, uważnie go obserwując.
-Mogliśmy zostać gejami. - zaśmiał się, co Fabiański skomentował jedynie uderzeniem się dłonią w czoło. Czasami miał dość jego głupich porównań. 
-Zdecydowanie wolę obecną opcję. - obaj wybuchnęli głośnym śmiechem. 

♦♦♦

Znalezione obrazy dla zapytania łukasz fabiański łukasz piszczek

Powiem wam szczerze, że nie wiem jakim cudem powstał ten rozdział. Nie wiem dlaczego, wplotłam takie a nie inne wątki. Mam jednak nadzieję, że mnie za to nie zabijecie.
Dwudziestka w następny czwartek (27.10). Jeśli chodzi o drugiego bloga, opowiadanie o Piszczku, zaszły małe zmiany w obsadzie i nieco w fabule. Wszystkich, którzy czytali, czytają bądź jeszcze nie przeczytali prologu serdecznie zapraszam, na nieco zmodyfikowany i zapraszam do zakładki 'bohaterów', również zmodyfikowanej. Dziś pojawi się tam pierwszy rozdział. http://nowy--ty-nowa--ja.blogspot.com

Życzę wam kochane miłego dnia.
Pozdrawiam.
Evie.

Ps. Za wszelkie błędy przepraszam.




17 komentarzy:

  1. Dziękuję. :)
    Cieszę się, że się podoba.
    Co do Kapi'ego, to wszystko mu się jakoś ułoży.
    Pozdrawiam również.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem!
    Według mnie, rozdział jest naprawdę bardzo fajny, więc powinnaś być z niego zadowolona :)
    Kurczę, mam nadzieję, że u Bartka jakoś się to wszystko ułoży. Szkoda go.
    Weny!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff, a już bałam się,że tym co w nim umieściłam zrobię sobie z was wrogów :-)
      Co do Bartka, to wszystko będzie dobrze a nawet jeszcze lepiej.

      Usuń
  3. Super rozdział.
    Weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przybywam!
    Jezusku Przenajświętszy przysięgam, że to był jak do tej pory najlepszy rozdział! :O
    Moja pierwsza reakcja to: co tu się w ogóle nawyrabiało?!
    Faktycznie dziwaczne jest to, że Łukasz i Łukasz wymienili się w zasadzie dziewczynami, ale mega spodobał mi się ten wątek ;)
    Bardzo fajna akcja z Piszczkiem i Fabiańską. Ciekawa jestem jak to między sobą wyjaśnią.
    Tekst Fabiańskiego na koniec, że mogło być gorzej, bo mogli zostać gejami - mistrzowski xD
    No i ta akcja z Jędzą i Borucem! Kolejna scena, która zdecydowanie mi się spodobała.
    Boruc zachował się jak ostatnia świnia i ma szczęście, że Jędza "upomniał" go jedynie słownie.
    Choć teraz zaczynam się martwić, że zechce jakoś zaszkodzić mojej czwórce muszkieterów, skoro coś takiego zostało wspomniane...
    Jeszcze raz powtórzę: rozdział cudeńko!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bardzo kochana. Cieszę się,że rozdział się spodobał. Bałam się,że przyniósłby inny skutek, niż oczekiwany przeze mnie.
      Dziękuję jeszcze raz.
      Pozdrawiam, kochana.
      Buziaczki :-)

      Usuń
  5. Jedno wielkie WOW! Nieźle się działo!
    Wszystkim szkoda Bartka, mnie też!
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.
      Obiecuję, że wszystko się jakoś wyjaśnić.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  6. Kurczę coś ci nasi młodzi kadrowicze szczęścia w miłości nie mają ale wierzę,ze dla Kapustki się ktoś znajdzie
    Sprawa z Fabiańskimi a Piszczkami rzeczywiście dość dziwna ale przynajmniej nie jest nudna a ważne że są szczęśliwi:D
    Boruc oj Boruc jak zawsze jakieś dramaty wprowadza,oby tylko się to dla reszty źle nie skończyło powinien posłuchać Jedzy bo następnym razem na słowach się pewnie nie skończy
    Zaciekawiła mnie nowa bohaterka mam nadzieję,ze w kolejnym rozdziale uchylisz rąbka tajemnicy :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za te słowa. Na prawdę bałam się,że to wszystko nieco inaczej odbierzecie, ale to miło, że wątek Piszczka i Fabiańskiego się spodobał. Co do Bartka, to rany się wyleczą spokojnie, trochę cierpliwości i wszystko będzie dobrze.
      Nowa bohaterka niedługo odkryje karty.
      Bardzo dziękuję za komentarz.
      Pozdrawiam kochana.
      Buziaczki ;)

      Usuń
  7. Okej, udało mi się nadrobić zaległości. I pewnie teraz tak będzie, że będę tutaj wpadać spóźniona. Ogólnie utrzymujesz poziom, w poprzednim rozdziale doczekałam się super fragmentu z rodziną Jędrzejczyków, a tutaj był dramat z Borucem, a później pomieszanie z poplątaniem z Piszczkiem i Fabianem. No proszę. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że nadrobiłaś wszystko, i że tu jesteś. Mam nadzieję, że nie spadnę poniżej poziomu, na którym się znajduję.
      Dziękuję Ci serdecznie za komentarz.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  8. Skończyłam 😆 czytałam ten rodział chyba na 3 części albo i więcej.
    Niezłe zamieszanie nam się tu zrobiło z Piszczkiem i Fabiańskim. Mam nadzieje, że się dogadają bo szkoda by było psuć takie cudowne małżeństwa. Rodział jAK zawsze boski. Przepraszam za chaotyczny komentarza ale jest dość późno juz 😄😂
    Czekam na więcej 😁
    Zapraszam do siebie 😉
    Besos 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie ten fakt, kochana.
      Nie masz za co przepraszać, ważne że się podoba.
      Dziękuję za komentarz, pozdrawiam.

      Usuń
  9. oooo, BigosII do wzięcia! :O już czuję tłum lasek czatujących tam na niego :v
    ooo, nowa babka w kadrze... wyczuwam, że to dopiero początek :D
    o mamuniu, co ta żonka Fabiego taka...taka nieprzyjemna XD
    o boże, co się w tej kadrze dzieje :O
    te Łukaszki na końcu to takie śmieszki XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję kochana, za ten komentarz.
      Co do Kapustki, to jego wątek nie długo zostanie bardziej rozbudowany.
      Gabrysia, natomiast zajmie trochę miejsce Kasi, i jej zadaniem będzie uprzykrzanie życia piłkarzom, choć szczególnie swojemu bratu.
      Będzie się jednym słowem działo, do samego końca.
      Pozdrawiam i dziękuję raz jeszcze.

      Usuń