Lipiec 2017 r.
Warszawa, Polska.
-Nie wiem jakim cudem udało Ci się ich do tego ślubu namówić, ale jestem pod wrażeniem Twoich umiejętności psychologiczno - pedagogicznych. - Liliana zaśmiała się pod nosem słysząc dość obszerny komplement z ust piłkarza reprezentacji Polski. Cóż, wieść o podjęciu decyzji o ślubie przez Jędrzejczyka i Kasię rozniosła się w dość szybkim tempie, ku uciesze wszystkich im bliskich osób. Od momentu, w którym dowiedzieli się o ciąży Woźnickiej kibicowali jej i Jędrzejczykowi, robiąc dosłownie wszystko aby owa dwójka ostatecznie stanęła na ślubnym kobiercu. I choć trwało to dość długo, to w ostatecznym rozrachunku udało im się dowieść zaplanowanego wcześniej wspólnego celu. Lilkę cieszył fakt, że Kasia w końcu dała swoim uczuciom dojść do głosu i podjęła najważniejszą decyzję. Decyzję, której nie powinna nigdy w życiu pożałować. Choć może Jędrzejczyk w przeszłości nie był kryształem, obecnie jednak zmienił się diametralnie, co każdy był w stanie zauważyć gołym okiem.
-Pokazałam im tylko to, czego oni nie widzieli. - powiedziała upijając łyk chłodnej już kawy z porcelanowej filiżanki.
Od ponad dwóch godzin razem z Łukaszem Teodorczykiem siedzieli w jednej z warszawskich kawiarni pochylając się nad planami sali weselnej, na której przyszli państwo Jędrzejczykowie mieli wyprawić swoje przyjęcie weselne. Liliana postanowiła, że zajmie się organizacją tej uroczystości, a ślub i wesele będą prawdziwą niespodzianką dla przyszłych państwa młodych. Teodorczyk, którego Artur poprosił na swojego świadka postanowił wspomóc Kozłowską, ku jej zaskoczeniu z dużym entuzjazmem. Miała wrażenie, że od czasu rozstania z dość zołzowatą partnerką chcącą jedynie luksusowego życia, Łukasz przeszedł metamorfozę i nie był już tym samym Teodorczykiem.
-A co byś powiedziała na długie stoły wzdłuż sali? - zaproponował, nie odrywając wzroku znad kartek papieru, leżących swobodnie na niskim, drewnianym stoliku, który od dłuższego czasu okupowali. Uniosła brew ku górze dyskretnie, tak aby blondyn tego nie dostrzegł.
-Stawiasz na lepszą integrację między gośćmi. -zasugerowała, co spotkało się jedynie z uśmiechem na jego twarzy.
-Lepsze pole do picia. - rzucił, co spotkało się jedynie z przewróceniem przez Kozłowską oczami.
-A faceci tylko o jednym... - westchnęła, uśmiechając się słodko do młodego kelnera, który właśnie pojawił się przy ich stoliku zabierając brudne naczynia. Poczuł dziwne uczucie, którego dotąd nigdy wcześniej nie poczuł.
-Podać państwu coś jeszcze? - zapytał, nie zwracając większej uwagi na Teodorczyka, którego ten fakt zdecydowanie zaczął denerwować. Spojrzał dyskretnie na Lilianę, która posyłała kelnerowi delikatne, ale urocze uśmiechy.
-Obiad byśmy zjedli. - bąknął, wyrywając tym samym kelnera z rozmarzenia w jakim się znalazł. Spojrzał na Teodorczyka iście morderczym wzrokiem, które na początku piłkarza zaskoczyło, żeby ostatecznie nie zrobić na nim większego wrażenia.
-Dwa razy danie dnia, będzie za kwadrans. - odpowiedział mu kelner, po chwili gdy zdał sobie sprawę, że narażanie się ulubionemu klientowi lokalu nie jest na miejscu.
-Dlaczego jesteś dla niego taki ostry? - spytała, gdy kelner zniknął za wysokim, drewnianym barem. Teodorczyk zmierzył ją charakterystycznym dla siebie wzrokiem, co spotkało się z dziwnym wyrazem na jej twarzy. Zaciekawił ją. I to nawet bardzo.
-A obrusy jakiego koloru? - spytał po krótkiej chwili, gdy po wcześniej wymianie zdań atmosfera opadła. Spojrzała na niego i na kilka kartek leżących na jej jaskrawej teczce.
-Co powiedziałbyś na dekoracje w kolorach bliskim obojgu? - zaproponowała, przykuwając jego całkowitą uwagę. Uniósł kąciki swoich ust ku górze uważnie się jej przyglądając.
-Zielony i czerwony? - spytał.
Zmarszczyła brwi podsuwając mu pod nos kartkę ze swoimi notatkami.
-Zielony i kremowy z lekkim akcentem czerwonego. - skomentowała posyłając mu prawdziwie piękny uśmiech.
-Powinnaś się przebranżowić. - skwitował, zaśmiewając się. Zamyśliła się przez krótką chwilę.
Piłka nożna zawsze była bliska jej sercu. Postawiła na agenturę, ponieważ jako zawodniczka nigdy nie mogła i nie będzie mogła się spełnić, ze względu na problemy zdrowotne. Zakochała się w piłce nożnej i nie wyobrażała sobie życia bez niej. Choć nie kiedy myślała poważnie nad zmianą zajęcia.
-Może kiedyś. - odpowiedziała, zapisując coś na jednej z kartek.
Gdy dopinali ostatnie detale na narysowanych przez siebie planach sali weselnej i kościoła, w którym miała odbyć się uroczystość w lokalu, w którym siedzieli pojawiła się Marysia Fabiańska nieco zdyszana co jedynie wywołało spontaniczne uśmiechy na ich twarzach.
-Warszawa jest najbardziej męczącym miastem świata. - skomentowała, opadając na krzesło stojące obok roześmianej Liliany. Kozłowska cieszyła się, że Fabiańska znalazła dla nich chwilę i postanowiła wesprzeć ich swoją dobrą radą.
-Dobra to co macie, a w czym ja mogę was wyręczyć? - zapytała klaszcząc w dłonie i wbijając w nich swoje wyczekujące spojrzenie.
-Brakuje nam tylko kwiatów na wystrój kościoła i sali weselnej. - odpowiedział Teodorczyk podając jej kartkę papieru z wyrysowanym planem dekoracji.
-Kocham kwiaty. - powiedziała. -Wszystko będzie na czas. - dodała, chowając kartkę do swojej torby. Złożyła całusy na ich policzkach i zniknęła z restauracji tak szybko jak się w niej pojawiła.
następnego dnia ...
Liliana odrzuciła kołdrę, usiadła na łóżku i przeciągle się przeciągnęła. Ziewnęła rozglądając się po pokoju. Razem z Jędrzejczykiem, Mączyńskim, Pazdanem i Teodorczykiem poprzedniego dnia siedziała do późnej nocy rozmawiając na tysiące różnych tematów. Lubiła ich towarzystwo, to było widać na pierwszy rzut oka. Nie miała im za złe niczego, co powiedzieli na temat kobiet, nie potrafiłaby się na nich gniewać. Jednak najtrudniej było jej opowiedzieć im historię swojego życia. To, co usłyszała od nich w odpowiedzi sprawiło, że uśmiech pojawił się na jej twarzy. Byli niesamowitymi przyjaciółmi. Była im wdzięczna za to, że mogła na nich liczyć.
Wsunęła stopy w ciepłe kapcie, zarzuciła na dwuczęściową piżamę, będącą prezentem od przyszłej pani Jędrzejczyk, długi wełniany sweter. Opuściła pokój znajdujący się na poddaszu i swoje kroki skierowała na parter, gdzie mieściły się salon, kuchnia, łazienka, dwie sypialnie i przedpokój. Dom bardzo się jej podobał, a kupując go w imieniu Artura, trafiła w gust swojej przyjaciółki. Swojej najlepszej przyjaciółki. Gdy przekroczyła próg kuchni zastała w niej wszystkich poza panem domu. Pazdan, Mączyński i Teodorczyk siedzieli przy jasnym stole w kuchni i jedli przygotowane przez samych siebie śniadanie. Przywitała się z piłkarzami delikatnym uśmiechem na twarzy. Odpowiedzieli jej tym samym. Ponadto Łukasz odsunął jej ostatnie z krzeseł, posyłając lekki uśmiech. Nieco się zdziwiła, jednak posłała mu uśmiech siadając na wskazanym przez niego miejscu.
-Jak się spało? - spytał Krzysztof podając Lilianie półmisek z wędlinami.
-Nawet dobrze, tylko chrapanie Łukasza nieco mi przeszkadzało. - powiedziała, rzucając w kierunku wysokiego blondyna, który na jej słowa spuścił głowę.
-No widzisz Teo musisz coś zrobić z tym Twoim nosem. - skomentował Michał, klepiąc Łukasza w ramię.
-Cholerny samochód nie chcę mi odpalić!!! - krzyk Artura przerwał ich głośny śmiech, który roznosił się po kuchni. Cała czwórka spojrzała na niego przestraszona. Jędrzejczyk nigdy nie był aż tak wkurzony, jak w obecnej chwili.
-Weź mój. - powiedziała po chwili. -Kluczyki masz na komodzie, dokumenty są w schowku. - dodała uśmiechając się do niego. Wbiegł do kuchni, wycałował ją i wybiegł z niej tak samo szybko jak do niej wszedł.
-A temu co? - spytał Pazdan, gdy usłyszeli ryk silnika.
-Kasia z małą wracają dziś od jej rodziców. Ale jak tak dalej pójdzie to Jędza będzie kupował mi nowy samochód. - powiedziała, nieco zła Liliana co spotkało się ze śmiechem trójki piłkarzy reprezentacji Polski.
♦♦♦
Dziś krócej, wiem. Przepraszam za to was bardzo mocno. Jednakże chciałam wam go wstawić dziś. Następny będzie dłuższy, a my zbliżamy się już praktycznie do samego końca historii.
Mam nadzieję, że się spodobał. Brak zawsze głównych bohaterów, dziś show skradli Ci bardziej drugoplanowi.
Następny rozdział może w piątek?
Pozdrawiam was bardzo gorąco.
Evie.
O mamo będzie ślub. Już nie mogę doczekać się wesela. Coś czuje,że Sławek będzie w siódmym niebie. Czekam na następny,oby był jak najszybciej i pozdrawiam 😘😘
OdpowiedzUsuńŚlub będzie, w końcu będzie. Tak, Sławek będzie w siódmym niebie. Nowy rozdział mam nadzieję, że uda mi się opublikować zgodnie z moim planem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię gorąco.
Ps. Dziękuję za komentarz. Jesteś świetną czytelniczką.
Świetny rozdział ♥ w końcu zdecydowali się na ślub. Czekam na następny i pozdrawiam. Przesyłam ci dużo weny
OdpowiedzUsuńDziękuję. Miło mi.
UsuńPozdrawiam gorąco.
Świetny rozdział
OdpowiedzUsuń(W końcu moja ulubiona para stanie przed ołtarzem) :>
Już nie moge się doczekać kolejnego
Wysyłam dużo weny na nowe rozdziały i opowiadanie
Dzięki wielkie!
UsuńRozdziałów już dużo nie zostało ;)
Pozdrawiam.