Październik.
Warszawa.
Liliana Kozłowska zbierała właśnie porozrzucane po łóżku dokumenty, gdy w jej pokoju pojawił się Mariusz Stępiński. Przywitała go uśmiechem, on natomiast nieco niepewny i lekko zdenerwowany jedynie lekko wygiął swoje usta.
Odkąd dowiedział się, że jego kuzyn Rafał, jest ojcem córki Liliany, zaczął dowiadywać się o dziewczynce bardzo dużo. Kozłowskiej to nie przeszkadzało, a nawet wręcz przeciwnie, podobało. Bardzo lubiła Mariusza i musiała przyznać, że nigdy nie sądziła, że ktokolwiek może tak zainteresować się nią i jej życiem.
-Nie przeszkadzam? - spytał, niepewnie. W odpowiedzi szatynka pokiwała mu z dezaprobatą głową uśmiechając się do niego przyjaźnie.
-Wody się napijesz? - zapytała, stając nieopodal swojej walizki.
-Chętnie. - odpowiedział, przysiadając na jasnej kanapie, identycznej jak te w innych pokojach warszawskiego hotelu.
Liliana uśmiechnęła się do niego delikatnie, wyciągając z szafki butelkę gazowanej wody mineralnej i wlewając jej zawartość do szklanki, która stała na małym, drewnianym stoliku obok niewielkiego fotela. Mariusz natomiast cały czas uważnie ją obserwował. Bardzo ją polubił, jej córeczkę wręcz pokochał a Rafała najchętniej by rozszarpał, jednak Teodorczyk z Borucem dobitnie wybili mu ten pomysł z głowy. Postanowił jednak, że spróbuje poznać Lilkę z jego mamą i ojcem Rafała. Miał nadzieję, że kobieta nie odrzuci jego propozycji.
-Słuchaj, chciałem Cię zaprosić z Twoją córką do mojej mamy i ojca Rafała, do Zakopanego na weekend po meczu. - oznajmił, niepewnie patrząc na agentkę sportową. Słowa, które wypowiedział Mariusz bardzo ją zaskoczyły. Nie spodziewała się tego, że dostanie od niego taką propozycję. -Stefan, ojciec Rafała chciałby poznać swoją wnuczkę. - dodał, całkowicie zaskakując młodą agentkę. Dostrzegł w jej oczach łzy, gdy odwróciła się w jego stronę. Nieco się przestraszył, nie spodziewał się tego. Zaskoczyła go, gdy stanęła obok niego i lekko ścisnęła jego dłoń, uśmiechając się do niego delikatnie.
-Dziękuję. Chciałabym, żeby Bercia miała dziadka i takiego świetnego wujka, jak ty. - odpowiedziała, a Mariuszowi zrobiło się ciepło na sercu.
-To co, przyjedziesz? - zapytał.
-Przyjadę. - odpowiedziała, po czym cmoknęła Stępińskiego w policzek. Mariusz uśmiechnął się szeroko, ciesząc się, że Kozłowska jest otwarta na poznanie dziadka swojej córeczki. Miał nadzieję, że uda im się zachować tę znajomość i być prawdziwą rodziną. Wiedział ile złego wyrządził jej Rafał i razem z jego ojcem chciałby to jej jakoś wynagrodzić. Miał nadzieję, że to wszystko się uda.
-Idziemy na obiad? - spytała, gdy Mariusz przeglądał w jej tablecie zdjęcia jej córeczki.
-Idziemy, bo jak nie to nam wszystko zjedzą. - oznajmił, wyłączając urządzenie i odkładając je do jej torby i razem z nią skierował się do hotelowej restauracji, w której była już praktycznie cała reprezentacja.
-To było coś między Tobą i Mańkiem, czy nie? - zapytała Ania Ziółko, która przyleciała z Hiszpanii, żeby zobaczyć ostatni eliminacyjny mecz reprezentacji Polski. Tosia, którą od kilku minut oblegały Ania, Julia, Gabrysia i Zosia, nie wiedziała co powinna im odpowiedzieć.
Tak na prawdę, między nią a Mariuszem nigdy nie było nic więcej, poza przyjaźnią. Bardzo dobrze go rozumiała, miała z nim wiele wspólnego, ale nigdy nie pomyślała, że mogliby być kimś więcej niż przyjaciółmi.
-Nie, byliśmy zawsze najlepszymi przyjaciółmi. - odpowiedziała, wbijając widelec w mięso, które leżało na jej czarnym talerzu. Dziewczyny spojrzały na siebie, po czym wbiły w nią podejrzliwe spojrzenia.
-No co!? Jak mi nie wierzycie, to się go zapytajcie! - warknęła, podnosząc się z krzesła.
-Nie no, wierzymy. - powiedziała Zosia, łapiąc koleżankę za nadgarstek. Tosia westchnęła. Nigdy nawet nie wyobrażała sobie, że ze Stępińskim może łączyć ją coś więcej niż koleżeństwo, albo przyjaźń. Teraz, gdy piłkarz odnosił sukces w swoim sportowym życiu, zaczął być rozpoznawalny, w ogóle nie brała takiej opcji pod uwagę.
-Swoją drogą to wszystko jest jak sen. - stwierdziła Marysia, która krótką chwilę uważnie się im przyglądała. Cała piątka młodych dziewczyn spojrzała na nią, ciekawa tego, co kobieta ma na myśli.
-Co masz na myśli? - spytała Gabrysia, przystawiając do stolika dodatkowe krzesło, na którym młoda blondynka po chwili usiadła.
-Nigdy nie sądziłam nawet, że będę dziewczyną piłkarza a co dopiero będę myśleć o ślubie z nim. - odpowiedziała, uśmiechając się lekko, gdy jej wzrok zatrzymał się na rozbawionej postaci Grzegorza. Choć miała wiele obaw związanych ze swoją przyszłością, to mimo wszystko, teraz po dłuższym czasie, cieszyła się na myśl o spędzeniu całego życia z Krychowiakiem. Nigdy nie sądziła, że pokocha kogoś tak, jak kochała jego.
-Świetnie do siebie pasujecie. - zauważyła Julia, uśmiechając się do blondynki przyjaźnie.
-Dopełniacie się. - dodała Ania, kątem oka obserwując wygłupiającego się piłkarza.
-Jesteście świetnym duetem. - skwitowała Gabrysia.
-Wiem. - Marysia uśmiechnęła się szeroko, gdy jej spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem Grzegorza.
-Och ta miłość. - westchnął Szczęsny, zauważając rozmarzone wręcz anielskie spojrzenie swojego najlepszego przyjaciela.
-Powinieneś się cieszyć. - zasugerowała Julia, której krzesło znajdowało się tuż obok krzesła Piszczka, gdyż ich stoliki dzieliło raptem kilka metrów.
-Przecież się ciesze, nie widać? - zapytał, malując na swojej twarzy szeroki uśmiech.
-Trochę powagi by Ci nie zaszkodziło. - westchnęła Liliana, wchodząc do restauracji razem z Mariuszem, który jedynie na komentarz menadżerki zaśmiał się cicho. Zajął wolne miejsce między Arkiem a Piotrkiem, Liliana natomiast widząc przyjazny uśmiech na twarzy Marysi skierowała swoje kroki do wolnego miejsca obok niej.
-Jesteś jak moja żona. - westchnął, wbijając widelec w apetycznie wyglądający kawałek kalafiora. Kozłowska jedynie przewróciła oczami. Od swojego pojawienia się w kadrze zdążyła już zawiązać kilka przyjaźni, na podtrzymanie tej ze Szczęsnym bardzo liczyła.
-Uznam to za komplement. - Liliana uśmiechnęła się do Wojtka szeroko, co nawet go rozbawiło.
-Powiedzmy, że tak pół na pół. - dodał, po czym razem z Lilianą zaśmiał się głośno.
-Za godzinę widzimy się w siłowni. - wszystkie oczy zwróciły się w kierunku Adama Nawałki, który z uśmiechem na ustach przeszedł obok ich stolików, aby po chwili zniknąć za szklanymi drzwiami restauracji.
-Dobra ruszamy się, bo wszyscy wylecimy z reprezentacji. - zaśmiał się Fabiański, a reszta towarzystwa poszła jego śladem.
-Nigdy nie sądziłam nawet, że będę dziewczyną piłkarza a co dopiero będę myśleć o ślubie z nim. - odpowiedziała, uśmiechając się lekko, gdy jej wzrok zatrzymał się na rozbawionej postaci Grzegorza. Choć miała wiele obaw związanych ze swoją przyszłością, to mimo wszystko, teraz po dłuższym czasie, cieszyła się na myśl o spędzeniu całego życia z Krychowiakiem. Nigdy nie sądziła, że pokocha kogoś tak, jak kochała jego.
-Świetnie do siebie pasujecie. - zauważyła Julia, uśmiechając się do blondynki przyjaźnie.
-Dopełniacie się. - dodała Ania, kątem oka obserwując wygłupiającego się piłkarza.
-Jesteście świetnym duetem. - skwitowała Gabrysia.
-Wiem. - Marysia uśmiechnęła się szeroko, gdy jej spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem Grzegorza.
-Och ta miłość. - westchnął Szczęsny, zauważając rozmarzone wręcz anielskie spojrzenie swojego najlepszego przyjaciela.
-Powinieneś się cieszyć. - zasugerowała Julia, której krzesło znajdowało się tuż obok krzesła Piszczka, gdyż ich stoliki dzieliło raptem kilka metrów.
-Przecież się ciesze, nie widać? - zapytał, malując na swojej twarzy szeroki uśmiech.
-Trochę powagi by Ci nie zaszkodziło. - westchnęła Liliana, wchodząc do restauracji razem z Mariuszem, który jedynie na komentarz menadżerki zaśmiał się cicho. Zajął wolne miejsce między Arkiem a Piotrkiem, Liliana natomiast widząc przyjazny uśmiech na twarzy Marysi skierowała swoje kroki do wolnego miejsca obok niej.
-Jesteś jak moja żona. - westchnął, wbijając widelec w apetycznie wyglądający kawałek kalafiora. Kozłowska jedynie przewróciła oczami. Od swojego pojawienia się w kadrze zdążyła już zawiązać kilka przyjaźni, na podtrzymanie tej ze Szczęsnym bardzo liczyła.
-Uznam to za komplement. - Liliana uśmiechnęła się do Wojtka szeroko, co nawet go rozbawiło.
-Powiedzmy, że tak pół na pół. - dodał, po czym razem z Lilianą zaśmiał się głośno.
-Za godzinę widzimy się w siłowni. - wszystkie oczy zwróciły się w kierunku Adama Nawałki, który z uśmiechem na ustach przeszedł obok ich stolików, aby po chwili zniknąć za szklanymi drzwiami restauracji.
-Dobra ruszamy się, bo wszyscy wylecimy z reprezentacji. - zaśmiał się Fabiański, a reszta towarzystwa poszła jego śladem.
*
Robert Lewandowski westchnął głośno, opadając na matę rozłożoną gdzieś w centrum hotelowej siłowni. Swoim dość nietypowym zachowaniem zainteresował wszystkich, którzy znajdowali się w promieniu kilku metrów od niego.
Fabiański spojrzał wymownym wzrokiem na Szczęsnego, który nie ukrywał swojego zaciekawienia dość niecodzienną miną kolegi z drużyny.
-A tobie co się stało? - zapytał, po dłuższej chwili, gdy wyraźnie przybity czymś Robert siedział po turecku na zielonej macie wpatrując się w ścianę siłowni. Lewandowski jedynie rzucił mu krótkie spojrzenie, po czym znów wrócił do tępego lustrowania faktury ściany.
-Strzelam, że konflikt z Anią. - rzucił Kuba, podając Łukaszowi butelkę wody mineralnej, o którą ten go poprosił.
Słysząc jego słowa Robert od razu się ożywił i wbił w niego wyczekujące spojrzenie.
-Mówiła Ci coś o naszej wczorajszej kłótni? - zapytał. Kuba jedynie lekko pokiwał głową, przypominając sobie rozmowę ze swoją żoną, z której wynikało, że Lewandowski mocno nadszarpnął relacji ze swoją żoną.
-Agata mi coś wspominała. Nie ukrywam, że była na Ciebie rozwścieczona. - wytłumaczył, co Robert skomentował jedynie spuszczeniem głowy i głośnym westchnięciem.
Wiedział, że przegiął podczas wczorajszej rozmowy ze swoją drugą połówką. Nie chciał jej zranić tym, co w przypływie emocji wypłynęło z jego ust.
-Spokojnie, przejdzie jej. Baby zawsze tak mają, dąsają się i dąsają, aż w końcu pierwsze chcą się godzić. - skomentował Fabiański, przywołując w pamięci zachowanie swojej żony, która nie jednokrotnie się na niego obrażała, aby jako pierwsza kończyć ich, czasami dziecinny konflikt.
-Ale nie moja Anka. - skomentował, rzucając mu przy okazji dość wymowne spojrzenie.
-Oj nie przesadzaj, nie jest aż taka zła. - Błaszczykowski, jak miał to w naturze postanowił bronić przyjaciółki swojej żony.
-Chyba dla Ciebie. - rzucił Robert, prychając pod nosem.
-Jesteś gorszy jak dziecko. - Wojtek, dotąd przysłuchujący się wymianie zdań przez swoich kolegów, postanowił wkroczyć do akcji. Niekiedy zachowanie Roberta doprowadzało go do szału.
-No dzięki! - oburzył się kapitan reprezentacji, wywołując na twarzy kolegów lekki uśmiech.
-Wojtek ma rację. - zaskoczony i nieco przerażony dostrzegł za plecami Kuby swoją małżonkę, która ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej dłońmi przez krótką chwilę go obserwowała i przysłuchiwała się ich wymianie zdań.
-Co ty tu robisz? - spytał nadal zaskoczony tym, że Anna stoi kilka metrów przed nim.
-Stoję, nie widzisz? - zapytała z wyczuwalną drwiną w głosie. - Do okulisty mam Cię zapisać? - dodała, a Szczęsny z Mączyńskim robili wszystko, żeby nie wybuchnąć niepohamowanym śmiechem.
-Przecież byłaś zła... - niepewny głos i mina na twarzy Lewandowskiego wprawiały Annę w dość dobry nastrój.
-Agata przekonała mnie, że powinnam okazać Ci dobre serce, ale teraz tak myślę, że chyba jej nie posłucham...
-Wybaczysz mi? - zapytał, zdecydowanie bardziej ożywiony niż jeszcze dziesięć minut temu Robert.
-Miałam taki zamiar, ale...
-Ale co? - Robert nie ukrywał swojego zaskoczenia słowami swojej ukochanej.
-Chyba zmienię zdanie...
-Przepraszam, byłem głupi mówiąc to co powiedziałem. Dobrze wiesz, że tak nie myślę, po prostu wkurzyło mnie to, co o sobie przeczytałem w internecie. Zrozum. - Robert doskoczył do Anny i z miną zbitego psa, tłumaczył jej swoje wczorajsze zachowanie. Wierzył, że kobieta mu wybaczy, uśmiech na jej twarzy sprawił, że mocno ją przytulił a kamień spadł mu z serca.
-Mówiłem, że to pantofel. - westchnął Wojtek, rozpaczając nad zachowaniem Roberta. Jakub i Łukasz, którzy usłyszeli jego komentarz jedynie lekko się uśmiechnęli dochodząc do identycznego wniosku co młodszy od nich bramkarz.
♦♦♦
Przepraszam!!!
Osiem miesięcy! Jak ja mogłam tak długo się tu nie pojawić?
Bardzo was przepraszam, jestem beznadziejna. Choć gdzieś po drodze zgubiłam dalszy pomysł na losy bohaterów i zbyt mało wolnego czasu dolało oliwy do ognia.
W dodatku pojawiał się z tak beznadziejnie krótkim i słabym rozdziałem, ale mam nadzieję, że mimo wszystko, choć w małym stopniu mi wybaczycie.
Obiecuje, że zakończę to opowiadanie i następny rozdział pojawi się o wiele szybciej niż ten poprzedni.
Dodatkowo chciałam sprostować błąd z poprzedniego rozdziału. Mariusz jest kuzynem Rafała, a nie jego przyrodnim bratem, za wprowadzenie w błąd serdecznie was przepraszam.
Ps. Przepraszam za wszystkie błędy.