czwartek, 3 listopada 2016

Rozdział XXI - 'Brałyście coś?'



Warszawa, Polska
 01.09.2016 r.

     Samolot z Nowego Jorku wylądował na płycie warszawskiego lotniska równo z przypuszczeniami informacji. Mały chłopiec śpiący na niebieskiej poduszce został obudzony przez swoją mamę w momencie, w którym pasażerowie zaczęli opuszczać pokład samolotu polskich linii lotniczych. Mały szatyn z uśmiechem na ustach wyjrzał przez małe okienko, dostrzegając w nim lotnisko. Zaklaskał w dłonie, gdy jego mama zaczęła ubierać swój kremowy płaszcz. Podała chłopcu jego czerwoną kurtkę a po chwili stewardessa przyniosła również jego ciemne kule ortopedyczne, które z uśmiechem na ustach przyjęła na przechowanie od niskiej szatynki, siedzącej obok chłopca. Podczas lotu mały Kacper dał poznać się załodze lotu jako mądry i ciekawy świata chłopiec. Sprawił, że na twarzach zarówno załogi jak i pasażerów przez cały lot znajdowały się piękne uśmiechy. Opowiedział im swoją historię, zarówno wzruszając do łez, jak i wywołując uśmiechy na ich twarzach. Wszyscy bowiem doszli do wniosku, że Kacper Gromek jest bardzo dojrzałym chłopcem, który zdawał sobie sprawę, że mógł umrzeć. Wierzył jednak, że wszystko będzie dobrze i się nie pomylił. Poza tym, miał mamę, którą kochał i wujka, któremu zawdzięczał wszystko. Gdy z pomocą pilota samolotu opuścił jego pokład, pomachał zarówno jemu, jak i stewardessie, uśmiechnął się do nich szeroko i razem z mamą udał się do hali przylotów, uważnie stawiając, kule ortopedyczne. Cieszył się, że mógł już wrócić do Polski, wiedział również, że długo jeszcze nie wróci do pełnej sprawności fizycznej, ale mimo wszystko był szczęśliwy. Gdy dostrzegł w tłumie czuprynę swojego ukochanego wujka, uśmiechnął się szeroko i gdyby nie kule ortopedyczne i problemy z chodzeniem, na pewno podbiegłby do niego i rzucił mu się na szyję. Niestety nie mógł tego zrobić. Arek uśmiechnął się na widok swojego chrześniaka, schował za plecy dużego, pluszowego misia i skierował się pewnym krokiem do małego chłopca, którego oczy wręcz lśniły. Stęsknił się za nim, choć widywał go prawie codziennie, za pomocą skype'a. Wiedział jednak, że to nie to samo. Gdy stanął przed chłopcem, wyciągnął w jego kierunku pluszaka. Mały podtrzymywany przez mamę, wziął go w swoje ramiona, aby następnie znaleźć się w ramionach Milika. Klara natomiast poprawiła swoją torbę sportową, chwyciła metalową rączkę dużej walizki i odebrała od synka pluszowego misia, jednak najpierw umieściła kule ortopedyczne swojego synka w walizce, z której nieco wystawały.
   Piłkarz włoskiego Napoli, mógł odetchnąć głęboko. Każdej nocy, nie potrafił zasnąć nie myśląc o synu swojej kuzynki. Kochał go najmocniej na świecie i nie wyobrażał sobie, momentu, w którym by go zabrakło. Wiedział również, że Klara nie przeżyłaby straty malca. Dla niego poświęciła wszystko. Rzuciła studia w Dortmundzie, po tym gdy go urodziła zaryzykowała wszystko i oddała się roli matki w stu procentach. Jednak jedyną rzeczą, jaka mu nie pasowała to fakt, że kobieta unika tematu ojca chłopca i udaje, że nie słyszy pytań jakie na ten temat wszyscy jej zadają. Nie krytykował jej, ale sugerował, że to co robi nie jest dobre. Nie dając dziecku poznać ojca, zabiera mu najważniejszą osobę. Wątpił również w to, że domniemany ojciec Kacpra, wie w ogóle o jego istnieniu. Szanował ją i chyba właśnie dla tego nie drążył tego tematu, tak często jak inni z ich rodziny. 
    Choć Klara mówiła, że nie chcę mu robić kłopotu i że ma już zarezerwowany pokój w hotelu, piłkarz wjechał na parking hotelu, w którym na czas zgrupowania zatrzymała się reprezentacja Polski. Chciał nacieszyć się małym, więc zrobił na przekór swojej kuzynce. Na początku nie była zadowolona, jednak widząc uśmiech na twarzy synka ostatecznie skapitulowała. Dla niego zrobiłaby wszystko, nawet jeśli musiałby to ją cokolwiek kosztować. Wysiadła z samochodu jako pierwsza, z bagażnika wyciągnęła kule ortopedyczne należące do jej synka. Jednak chłopiec został porwany w ramiona Arka i z uśmiechem na twarzy razem ze swoim ukochanym wujkiem poniesiony do hotelu, w którym stacjonowała reprezentacja Polski. Klara Gromek natomiast zabrała z tylnego siedzenia swoją podręczną torbę, po czym zamknęła samochód swojego młodszego kuzyna. Po czym idąc w ślady dwóch mężczyzn udała się do hotelu. Uśmiechnęła się widząc jak jej syn przechodzi z ramion do ramion. Cieszyła się jego szczęściem.
-Młody to dla Ciebie. - powiedział w pewnym momencie Artur Jędrzejczyk wyciągając z kieszeni swojej bluzy reprezentacyjną koszulkę z numerem Milika i imieniem chłopca.
-To też. - Łukasz Fabiański podał chłopcu ogromnego pluszowego misia ubranego w koszulkę polskiej reprezentacji. 
-Dziękuję panom. - odpowiedział ze łzami w oczach. Klara oparła się o jeden z filarów i szczęśliwym wzrokiem obserwowała syna, kuzyna i polskich piłkarzy. Zamarła gdy w holu hotelu pojawiło się trzech bardzo dobrze znanych jej mężczyzn. Przełknęła głośno ślinę, mając nadzieję, że żaden z mężczyzn jej nie dostrzeże i nie pozna. Na początku tak było, niestety później Lewandowski wychwycił jej wzrok. Zrobił wielkie oczy i lekko szturchnął Piszczka stojącego obok niego. Piłkarz Borussi Dortmund również zamarł widząc stojącą nieopodal nich niską szatynką. 
-Klara?! - swoim stwierdzeniem zwrócili na siebie uwagę wszystkich piłkarzy, syna kobiety i jej kuzyna. Arek zmarszczył brwi i uważnie przyglądał się swojej kuzynce i przyjaciołom. Błaszczykowski uśmiechnął się delikatnie. Wyciągnął w kierunku chłopca dłoń. Kacper delikatnie zacisnął swoją na jego. Poznał swojego idola. 
-Jesteś synem Klary? - zapytał. Chłopiec pokiwał mu z aprobatą głową. Mężczyzna przejechał dłonią po włosach chłopca, uśmiechnął się do niego szeroko i puścił mu oczko. 
-Zna pan moją mamę? - tym razem chłopiec zadał pytanie. Jakub Błaszczykowski pokiwał mu z aprobatą głową.
-Znam, Twoja mama i bardzo ją lubię. - odpowiedział chłopcu były kapitan reprezentacji. Chłopiec wskazał ręką na niego, więc blondyn przybliżył się do małego Kacpra.
-Ja ją kocham. - powiedział cicho zakrywając usta dłonią, tak jak robią to piłkarze. Błaszczykowski zaśmiał się, a chłopiec poszedł w jego ślady. Milik natomiast nadal uważnie przyglądał się Lewandowskiemu i Piszczkowi, czym zwrócił uwagę Kuby. 
-A im co? - zapytał Jędrzejczyk.
-Widziałem mózgi schodzące z walizkami po schodach, więc za pewne były ich. - odpowiedział Błaszczykowski stając obok Klary Gromek. Przywitał się z nią przyjacielskim całusem w policzek. 
-Chodź stara powiesz mi dlaczego się nie odzywałaś. - objął szatynkę ramieniem. -Arek i chłopaki pójdą z Kacprem do kina, a Robert z Łukaszem dojdą do siebie. - zaśmiał się przechodząc obok grupki piłkarzy i już po chwili zniknęli za drzwiami hotelowej restauracji. 
-To na jaki film chcesz iść? - zapytał Michał Pazdan.
-Smerfy!!! - krzyknął chłopiec mocno przytulając się do swojego wujka. 


późnym popołudniem tego samego dnia ...

     Julia Kowalczyk wraz z Klarą Gromek postanowiły nadszarpnąć diety i udać się na sernik, który kusił je już od kilku godzin. Młodsza z kobiet z uśmiechem na twarzy stanęła przed Tomaszem Leśniakiem w kuchni hotelowej restauracji. Kucharz udał, że zastanawia się nad tym czy warto napocząć dzieło sztuki jego szwagierki, ostatecznie skapitulował krojąc dwa, duże kawałki wiedeńskiego sernika. Szatynka pocałował go w policzek, odbierając dwa białe talerzyki z kuszącą zawartością. Wróciła do restauracji i z szerokim uśmiechem na twarzy usiadła na przeciwko kuzynki Arka, która wpatrywała się w przejeżdżające nieopodal samochody. Przyjaciółkę Błaszczykowskiego polubiła już pierwszego dnia, gdy wraz z Arkiem i Bartkiem Kapustką przyjechali w odwiedziny do Stanów. Znalazła w studentce bratnią duszę i to chyba było dla niej najważniejsze. Choć Julia nie pytała, Klara wiedziała, że dziewczyna jest ciekawa, kto jest ojcem Kacpra. Ona sama wiele razy chciała wyjawić komuś tę tajemnicę, jednak nikomu nie ufała na tyle aby zdecydować się na taki krok. Było jej po prostu trudno. 
-Mały jest zakochany w chłopakach. - panującą w pomieszczeniu ciszę przerwała matka chłopca. Julia słysząc jej słowa uśmiechnęła się pod nosem. 
-A oni w nim. - odpowiedziała. Gdy chciała dodać coś jeszcze, obok niej stanął Łukasz Piszczek. 
-Chłopaki Cię szukają. - powiedział delikatnie uśmiechając się do dziewczyny. Kowalczyk westchnęła wstając z krzesła. Zostawiła talerz z sernikiem, jednak po chwili wróciła. Zabrała swój deser, po czym rzuciła Piszczkowi wymowne spojrzenie.
-Przecież bym Ci nie zjadł tego sernika. - rzucił przewracając oczami.
-Jakoś nie jestem tego pewna. - odpowiedziała i już po chwili zniknęła z ich pola widzenia. Na widok tego, że Łukasz siada na krześle wcześniej zajmowanym przez Julię Kowalczyk, Klara jedynie odwróciła wzrok. Konfrontacja z piłkarzem niemieckiej Borussi nie była tym czego w tamtym momencie chciała. 
-Spojrzysz na mnie? - zapytał w momencie, w którym zachowanie kuzynki Arka Milika nieco go zirytowało. Nie ukrywał tego, że był na nią zły, za numer sprzed sześciu lat, gdy ulotniła się z ich życia pewnego majowego dnia. 
-Czego ty ode mnie chcesz? - zapytała przenosząc wzrok na jego osobę. Piszczek próbował wyczytać cokolwiek z twarzy szatynki, niestety była idealną aktorką i nie okazywała swoich uczuć poprzez mimikę twarzy i gesty. Była nie do odczytania, była zamkniętą książką, która posiada jedynie okładkę, na pierwszy rzut oka idealną. 
-Dobrze wiesz czego chcę. - odpowiedział, kładąc dłonie na blacie restauracyjnego stolika. Jego wymowne spojrzenie dużo mówiło, jednak jedynie ona wiedziała co było dokładną jego treścią. Domyślił się wszystko, poskładał w jednolitą całość, był mądrzejszy niż myślała. A ona właśnie traciła kontrolę nad samą sobą, zdając sobie sprawę, że jej skorupa właśnie zaczyna pękać. 
-Nie wiem. - zaśmiał się słysząc jej odpowiedz i towarzyszące temu załamanie głosu. Nie umiała kłamać i wiedziała o tym bardzo dobrze. Jednak ukrywanie prawdy, wychodziło jej mistrzowsko od momentu, w którym na świat przyszedł jej syn, Kacper. 
-Nie umiesz kłamać. - zmarszczył brwi podpierając swoją brodę na dłoni opartej na drewnianym blacie stolika. Patrzył prosto w jej niebieskie oczy, domyślił się prawdy, jednak chciał ją usłyszeć od niej. 
-O co Ci chodzi? - zapytała uderzając palcami o blat stołu. Był to jedyny dźwięk jaki odbijał się głośnym echem w pomieszczeniu. 
-Kto jest ojcem Kacpra? - jego pytanie sprawiło, że nagle w pomieszczeniu ilość tlenu dla niej znacznie zmalała. Zrobiło jej się wyjątkowo gorąco a dłonie niebezpiecznie zaczęły się pocić. Tyle lat unikała konfrontacji z młodością spędzoną w niemieckim Dortmundzie. Tyle razy miała sobie za złe, że dała im się dosiąść do swojego stolika, w miejscowym barze. Była zła na siebie za relację w jaką z nimi weszła. W przyjaźń zawartą, z każdym z nich i miłość jakiej dotąd nie potrafiła się z siebie pozbyć. Żałowała, że wyjechała na studia do Niemiec. Gdyby mogła cofnęłaby czas i nie pozwoliła zdarzyć się temu, co się zdarzyło. Choć ostatecznie konsekwencji uniesień z Dortmundu nie żałowała. Gdyby nie one, to nie urodziłaby cudownego synka, jakim był Kacper. 
-Sądzę, że sam się domyśliłeś, skoro jesteś tak zdeterminowany aby się dowiedzieć. - mówiąc to zacisnęła mocniej usta, sprawiając, że jej oczy delikatnie się zaszkliły. Piszczek wychwycił to i w tamtym momencie przeklął w duchu samego siebie. Nie chciał sprawić szatynce przykrości swoją determinacją. To znajomość z młodszą od siebie dziewczyną pokazała mu prawdziwe priorytety. To dzięki niej dotarło do niego, że uczucia do Anny nigdy nie uda mu się w pełni unicestwić. To ona pokazała mu, że może prawdziwie kochać Ewę, czując coś jednocześnie do Anny i to pod jej wpływem poznał Grygier z Fabiańskim. Sprawił, że jego była ukochana odnalazła szczęście w ramionach jego przyjaciela. A teraz? Teraz sprawił, że runął cały mur jaki Klara zbudowała wokół siebie. 
-Domyśliłem, ale chcę wiedzieć czy się nie mylę. - odpowiedział delikatnie chwytając jej dłoń w swoją. Miał nadzieję, że szatynka pozwoli sobie pomóc i naprawi błędy, jakie popełniła. Chciał aby jej syn był szczęśliwy i miał nadzieję, że Gromek będzie na tyle mądra i zrobi to, co powinna była zrobić już pięć lat temu. Patrzyła na niego, wiedząc, że teraz odwrotu nie ma i że Piszczek nie odpuści. Zbyt dobrze go znała, aby sądzić, że jest inaczej. 
-Ty nic nie rozumiesz Łukasz. - powiedziała po chwili milczenia, które jedynie potęgowało siłę głuchej ciszy panującej w restauracji.
-Czyli, że mam rację i to Mat's jest ojcem? - zapytał, na co szatynka jedynie zaczęła błąkać swój wzrok po jasnych ścianach. Ostatecznie wbiła spojrzenie w Piszczka, a jej policzki zdobiły łzy. Żałował tego, że rozpoczął ten temat, nie chciał aby prawda tak ją zabolała. Jednakże Hummels był jego przyjacielem, który na prawdę kochał Gromek, jednak bał się zaryzykować. -Czemu nie powiedziałaś? - zapytał. Szatynka wzięła głęboki oddech, przymknął powieki i mocniej ścisnęła dłoń obrońcy Borussi Dortmund. 
-Nawet gdybym mu powiedziała, to nic by nie zmieniło. Kochał Melisę, a ja byłam jedynie odskocznią od codzienności. Powiedział, że to jedynie nic nie znaczący romans, że nas i tak by nie było. Dwa różne światy. Że jestem głupią dziewuchą, która wyobrażała sobie, że nagle na gruszce wyrosną śliwki a kocmołuch zmieni się w Kopciuszka. Gdy zrobiłam test ciążowy zrozumiałam, że to nie moja bajka i ona tak pięknie się nie zakończy. Spakowałam rzeczy, wróciłam do Tych, kilka miesięcy później powiedziałam wszystkim, że jestem w ciąży a o ojcu Kacpra nie chcę więcej słyszeć. Wiedziałam, że byli ciekawi kto nim jest, ale nie pytali. A gdy mały zachorował zdałam sobie sprawę, że mogę go stracić. Kocham Kacpra i chcę dla niego jak najlepiej. - w oczach Piszczka pojawiły się łzy. Nie sądził, że Klara została przez Mats'a potraktowana jak przedmiot, który można zmienić, gdy zmieni się wystrój wnętrza. 
-Rozstał się z Mel, zaraz po Twoim wyjeździe. - oboje usłyszeli w pewnym momencie znajomy głos. Kobieta zamarła widząc Manuel'a Neuer'a stojącego niedaleko Piszczka. Niemiecki bramkarz patrzył na szatynkę dziwnym spojrzeniem, a ona sama dziwiła się skąd wiedział o czym rozmawiali. Dopiero po chwili przypomniała sobie, że Neuer kiedyś miał dziewczynę z Polski. Zostawiła go, gdy poznała innego. Współczuła mu, jednak wiedziała, że prędzej czy później drogi Manuela i Łucji kolejny raz się skrzyżują. 
-Co tu robisz? - zapytał zdziwiony widokiem kolegi Piszczek. Neuer uśmiechnął się do niego delikatnie, machając mu przed oczami średniej wielkości kopertą. 
-Robię za posłańca dobrych wieści. - odpowiedział poszerzając swój uśmiech. Swoim zachowaniem zaciekawił nie tylko Piszczka. Klara również ciekawa była tych dobrych wieści.
-Jakich? - zapytał Polak. Niemiec jedynie rzucił mu dziwne spojrzenie, a gdy chciał odpowiedzieć na jego pytanie w restauracji pojawili się Julia, Marysia, Arek, Piotrek i Wojtek Szczęsny, a zaraz po nich w pomieszczeniu pojawili się Kuba Błaszczykowski niosący na rękach Kacpra, Robert Lewandowski, Łukasz Fabiański oraz Grzegorz Krychowiak. Cała dziewiątka zdziwiła się widokiem bramkarza reprezentacji Niemiec stojącego w restauracji. Ten natomiast przywitał wszystkich szerokim uśmiechem na twarzy. Wszyscy wymienili się pytającymi spojrzeniami.
-No jakie te wieści, powiesz w końcu, czy się zaciąłeś? - zapytała Klara, której udało się już dojść do stanu sprzed szczerej rozmowy z obrońcą biało - czerwonych.
-Nie zaciąłem, nie zaciąłem... - bąknął rzucając Klarze pełne politowania spojrzenie, na co ta jedynie prychnęła pod nosem. Zaśmiał się cicho i już po chwili stał na przeciw Julii, zszokowanej takim obrotem sprawy. 
-Wybacz kochana, ale byłem zbyt ciekawy, żeby nie otworzyć. - powiedział wskazując na tajemniczą kopertę, jaką chwilę temu wymachiwał przed oczyma Piszczka. -Jesteś w stu procentach zdrowa. - szepnął pochylając się nad nią. W jednej chwili jej twarz niebotycznie zmieniła swój wyraz. Nie wierzyła w to, co powiedział jej przyjaciel. Dopiero po chwili doszła do siebie i pierwszą rzeczą jaką zrobiła, było rzucenie się na szyję piłkarza. 
-Udusisz mnie. - wychrypiał, próbując nabrać powietrza, tak bardzo mu potrzebnego. Kowalczyk odskoczyła od niego jak poparzona.
-Przepraszam. - szepnęła, spuszczając głowę.
-Powiesz nam co się stało? - zapytał Milik zaciekawiony zachowaniem przyjaciółki. Spojrzała na niego uważnie, po czym uśmiechnęła się delikatnie. 
-Jestem zdrowa. - odpowiedziała i tym razem została zamknięta w ramionach piłkarza klubu z Neapolu. Marysia wtuliła się w stojącego obok niej Wojtka Szczęsnego, który jedynie uśmiechnął się pod nosem. Robert, Łukasz Fabiański, Grzegorz Krychowiak, Piotr Zieliński, Łukasz Piszczek i Klara Gromek również uśmiechnęli się szeroko słysząc dobre wieści. Kuba Błaszczykowski natomiast odetchnął z ulgą. Miał dla dziewczyny jeszcze jedną rewelację, o której postanowił jej nie mówić. Ukrywał ten fakt długo, postanowił ukryć go jeszcze jakiś czas. Cieszył się, że Julia mogła wrócić do życia, które kochała. Wierzył, że Kowalczyk będzie wybitną piłkarką. Był tego absolutnie pewien. 

    wieczór, tego samego dnia...

    Tomasz Leśniak wychylił głowę przez drewniane drzwi hotelowej restauracji. Zdenerwowanie można było złapać na jego twarzy. Siostra jego żony nie odbierała telefonu, a on bał się nie na żarty. Dziewczyna była dla niego jak siostra, a poza tym miał obawy, czy aby na pewno nic się jej nie stało. Za miesiąc miała rozpocząć pierwszy rok studiów, a jakby tego było mało tydzień wcześniej przyłapała swojego chłopaka w łóżku, z jej najlepszą przyjaciółką. Miał nadzieję, że uda mu się trafić na kogoś kto w jego imieniu mógłby złożyć jej małą wizytę. Zapakował porcję kolacji, wraz z pustą blachą upieczonego przez nią dwa dni wcześniej ciasta. Gdy miał wrócić do swojego królestwa z za rogu wyłoniła się postać Bartosza Kapustki, który właśnie zapinał suwak błyskawiczny swojej jesiennej kurtki. Zatrzymał go i z uśmiechem na ustach zaprosił do kuchni.
-Coś się stało? - zapytał Bartosz upijając ostatni łyk wody mineralnej ze swojej prawie pustej już butelki. 
-Mógłbyś coś dla mnie zrobić? - Kapustka pokiwał z aprobatą głową, dając do zrozumienia Leśniakowi, że zrobi dla niego wszystko, o co ten go poprosi. -Dziesięć minut stąd mieszka siostra mojej żony, martwię się o nią a na domiar złego ona nie odbiera telefonu. Mógłbyś pójść do niej z wizytą? - Bartek zastanowił się chwilę, ale odpowiedział twierdząco głową. W sumie i tak miał iść się przewietrzyć, więc nie było dla niego większą różnicą, jeśli miałby odwiedzić siostrę, żony Leśniaka. 
-Tu masz adres, daj mi znać jak będziesz u niej. 
-Jasne, nie ma problemu. - odpowiedział uśmiechając się do niego lekko.
-A, Bartek! - krzyknął kucharz, gdy piłkarz naciskał na klamkę i miał zamiar wyjść z kuchni. Odwrócił się w jego kierunku. Uśmiechnął się odbierając od niego pakunek. -Jest i dla Ciebie, jakbyś zgłodniał. - dorzucił uśmiechając się delikatnie.
-Dzięki. - odpowiedział mu dziewiętnastoletni piłkarz. 
   Kapustka spojrzał na kremową kartkę, na której Leśniak dbałym pismem zapisał dokładny adres, pod którym mieszkała szwagierka kucharza polskiej reprezentacji. Gdy miał wpisywać numer mieszkania na domofonie, ktoś wyszedł z klatki bloku, umożliwiając piłkarzowi wejście do środka. Tak zrobił. Wszedł na trzecie piętro, gdzie natrafił na ochroniarza budynku, który właśnie przechadzał się korytarzem. Posłał piłkarzowi przyjazny uśmiech i zniknął na schodach prowadzących w górę warszawskiego bloku. Kapustka ostatni raz rzucił okiem na kolorową kartkę, po czym rozejrzał się po korytarzu w poszukiwaniu drzwi z numerem 26. Pokiwał z politowaniem głową, gdy okazało się, że stoi obok nich od kilku minut. Cicho zapukał w nie i zrobił krok w tył. Chwilę później piłkarz usłyszał dźwięk przekręcanego klucza, a mosiężna klamka delikatnie drgnęła. Gdy w drzwiach stanęła średniego wzrostu szatynka z zaczerwienionymi policzkami, workami pod oczami i zakrwawioną dłonią, pomyślał, że dobrze, że Leśniak sam się tutaj nie pofatygował. Znał go i wiedział, że bez karetki do zawału by się nie obyło. Dziewczyna zdziwiła się widząc piłkarza na wycieraczce swojego mieszkania. 
-Tomek mnie przysyła. - powiedział, widząc jej zdziwione spojrzenie. Pokiwała lekko głową, otwierając drzwi szerzej i wpuszczając młodego pomocnika do swojego małego mieszkania. 
-Mógł zadzwonić, przyszłabym. - wypowiadając te słowa złapała się za nadgarstek. 
-Nie mógł się dodzwonić, więc przysłał mnie. - odpowiedział szatyn, kładąc pakunek na niskiej szafce w bardzo małym przedpokoju. -Gdzie masz apteczkę? - zapytał, zaglądając do dalszej części mieszkania. Dziewiętnastolatka lustrowała go wzrokiem i nie ukrywała przy tym lekkiego zdziwienia. Jednak wyminęła go i weszła do łazienki, wracając po chwili z małym koszyczkiem wypełnionym środkami pierwszej pomocy. Podała je piłkarzowi, ten znalazł interesujące go najbardziej, po czym wszedł z dziewczyną do łazienki, z której kilka chwil wcześniej wyszła. Usiadła na białym taborecie stojącym w rogu pomieszczenia. 
-Zapiecze. - uprzedził, otwierając buteleczkę wody utlenionej. Ostrożnie nalał na ciętą ranę kilka kropel piekącego płynu. Kątem oka zauważył jak dziewczyna przymyka powieki i zaciska wargi. Położył dłoń na jej ramieniu, czym nieco zdziwił dziewczynę. Przyłożył do rany gazę, po czym owinął dłoń wyciągniętym z opakowania bandażem. -Skończyłem. - oznajmił, odkładając koszyk na jedną z półek. Widząc jak dziewczyna w pewnym momencie staje się nie obecna, podszedł do niej, biorąc po drodze jedną z chusteczek higienicznych. Ukucnął przed nią, po czym delikatnie wytarł oba policzki. Zwrócił tym samym na siebie jej uwagę. Nie wiedział dlaczego, ale widok dziewczyny obudził w nim instynkt opiekuńczy, którego dotąd nie miał, nie wliczając w to opieki nad dwójką małych urwisów, których widywał ostatnio bardzo rzadko. Odkąd jego siostra wyjechała do Brazylii, widywał siostrzeńców raz na jakiś czas. 
-Dziękuję. - szepnęła uśmiechając się do niego bardzo niepewnie. Kapustka musiał przyznać, że szwagierka Leśniaka była właścicielką pięknego, bardzo uroczego uśmiechu. 
-Nie ma za co. - odpowiedział uśmiechając się do niej pewnie i ciepło. -Bartek. - dodał wyciągając w jej kierunku dłoń. Chwyciła ją, odpowiadając
-Zosia. 


w tym samym czasie, hotel ...

   Julia Kowalczyk siedziała na swoim łóżku w pokoju hotelowym dzielonym z Marysią. Blondynka właśnie brała prysznic, gdy telefon szatynki zaczął wydawać z siebie charakterystyczne dźwięki. Wzięła go do ręki a na wyświetlaczu pojawił się dziwny, zagraniczny numer, mimo to odebrała.
-Tak, słucham? 
-Pani Julia Kowalczyk? - mocny męski głos, z nieco łamliwym językiem polskim dotarł do jej bębenków. Zdziwiła się, mając wrażenie, że już kiedyś takowy głos słyszała.
-Zgadza się. Kto mówi?
-Julio Gonzales, jestem menadżerem żeńskiej sekcji piłki nożnej FC Barcelony, mieliśmy tę przyjemność rozmawiać ze sobą dokładnie dwa lata temu. Może pamięta pani? - słysząc zdania jakie wypowiedział, nieco się zdziwiła. Minęła dobra chwila zanim złożyła słowa jakie chciała wypowiedzieć w jego kierunku. 
-Pamiętam.
-Cieszy mnie ten fakt. Rozmawiałem dziś rano z panem Neuer'em i dowiedziałem się, że wyniki badania, które jakiś czas temu pani wykonywała nie były do końca wiarygodne. A powtórzone w berlińskiej klinice wykluczyły chorobę serca. W związku z tym, w imieniu władz klubu FC Barcelony chciałbym zaproponować pani powtórne podpisanie kontraktu z 2014 roku. Czy jest pani nadal zainteresowana grą dla Blaugrany? - zaparło jej dech w piersiach, gdy usłyszała końcowe pytanie, jakie zadał jej przedstawiciel hiszpańskiego klubu. Nie mogła oddychać, z myślą, że to co straciła miałoby do niej wrócić. Po dłuższej chwili na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech. 
-Oczywiście, że jestem. - odpowiedziała przepełnionym radością głosem. 
-W związku z tym widzimy się w następną sobotę w siedzibie FC Barcelony o godzinie 15. Klub pokryje koszty pani przelotu i zakwaterowania. Może pani przyjechać z osobą towarzyszącą. Bilety lotnicze powinny do pani dotrzeć w ciągu czterech dni. Mam nadzieję na owocną współpracę. Będę się z panią jeszcze kontaktować w sprawie podpisania kontraktu i prezentacji pani osoby. Życzę miłego wieczoru i dobrej nocy. - mężczyzna rozłączył się za nim Julia zdążyła odpowiedzieć na jego życzenia. Odłożyła telefon na łóżko i jeszcze chwilę dochodziła do siebie. 
-Tak!!! - krzyknęła, gdy zdała sobie sprawę z tego co właśnie usłyszała. 
-Co się stało? - zapytała przestraszona Marysia, która właśnie opuściła łazienkę. Rzuciła przyjaciółce wyczekujące spojrzenie. Kowalczyk podniosła się z łóżka i stanęła przed przyjaciółką. 
-Dzwonili z Hiszpanii. - odpowiedziała jej szatynka uśmiechając się przy tym szeroko. Maria zachęciła ją do dalszego wywodu ruchem dłoni. - Chcą mnie w Barcelonie! - krzyknęła, rzucając się w ramiona lekarki. Blondynka razem z nią skakała po pokoju i krzyczała w niebo głosy, co sprowadziło do ich pokoju wszystkich piłkarzy polskiej kadry zaciekawionych krzykami i piskami dochodzącymi z pokoju siostry Fabiańskiego i przyjaciółki Błaszczykowskiego.
-Co się stało? - zapytał zdziwiony i trochę przerażony Jakub. Marysia i Julka stanęły jak na baczność uważnie przyglądając się piłkarzom wyczekującym odpowiedzi na zadane przez Błaszczykowskiego pytanie. Fabiańska dźgnęła łokciem szatynkę, która jedynie w dziwny sposób się do nich uśmiechała.
-Brałyście coś? - zapytał Fabiański, nie ukrywając swoich podejrzeń. Jego siostra jedynie teatralnie puknęła się palcem w czoło, co ten skomentował jedynie machnięciem dłonią. 
-Powiedzcie co się stało, bo na serio będziemy nawet skłonni uwierzyć w to, że coś ćpałyście. - powiedział Milik stojący obok Fabiańskiego. Kowalczyk rzuciła Marysi spojrzenie, na które blondynka odpowiedziała szerokim uśmiechem na twarzy, które miało dodać otuchy szatynce. Niestety dziewczyna z radości, nie była w stanie teraz wykrztusić nawet jednego słowa.
-No. - ponaglili je Artur Jędrzejczyk i Wojciech Szczęsny ciekawi powodu tak euforycznej radości obu kobiet. 
-Dobra ja powiem... - zaczęła siostra Fabiańskiego. - Ale mówię przy świadkach, że jako Twój menadżer życzę sobie dziesięciu procent Twoich dochodów... - dodała rzucając przyjaciółce spojrzenie i słodki uśmiech. Kowalczyk jedynie pokiwała jej twierdząco głową, dając tym samym przyzwolenie na taki obrót spraw. Swoimi słowami siostra bramkarza jedynie zaciekawiła piłkarzy jeszcze bardziej. Blondynka objęła ramieniem szatynkę i uśmiechnęła się szeroko i bardzo słodko do zebranych w pokoju piłkarzy. - Jako nowy menadżer Julii Kowalczyk obwieszczam wszem i wobec, że nasza kochana pani asystent trenera reprezentacji Polski, Adama Nawałki ... - urwała, chcąc wprowadzić nieco dramaturgi. 
-Maryśka, mów!!! - na twarzy Piszczka można było zauważyć irytację.
-Okay, okay. - uniosła dłonie w geście kapitulacji. -Otóż, stojąca obok mnie Julia Kowalczyk od przyszłej soboty będzie nosiła na sobie barwy FC Barcelony. - na twarzach wszystkich piłkarzy namalowało się zdziwienie, niedowierzanie, lekki szok. 
-Jak będą tak stać jeszcze przez dziesięć minut, to wyłapią wszystkie warszawskie muchy. - szepnęła Julia nadal uśmiechając się do oszołomionych członków kadry reprezentacji Polski. 
-Spokojnie, są w szoku. Wiesz, żaden z nich nie jest wystarczająco dobry, żeby zainteresowała się nimi FC Barcelona. - odpowiedziała jej Marysia uważnie lustrująca, każdego z nich. Jako pierwszy z letargu wyrwał się Grzegorz Krychowiak, podbiegł do dziewczyny i porwał ją w swoje ramiona. 
-Nie no młoda, po prostu jestem zazdrosny. Gram w piłkę tyle lat, a mnie czegoś takiego nie zaproponowali. - uśmiechnął się do niej szeroko.
-Jesteś boiskową miernotą i sierotą, która nie jest wstanie trafić w piłkę. Ja się im nie dziwię. - skomentował Szczęsny przytulając Julię. Krychowiak rzucił mu pełne politowania spojrzenie. 
-I mówi to ten, który zarówno w klubie jak i w reprezentacji pełni funkcję chłopca do podawania piłek. - rzucił z uśmiechem Krychowiak, po czym oberwał od bramkarza książką należącą do jednej z kobiet w głowę. 
-Jednym słowem wszyscy Ci z całego serca gratulujemy. - powiedział rozanielony Lewandowski. 
-A ja jestem z Ciebie dumny. - dodał Kuba Błaszczykowski przytulający szatynkę do swojej piersi. Cieszył się jej szczęściem, był z niej dumny. Bolało go najbardziej, to co przed nią ukrywał. Miał jednak nadzieję, że już nie długo wszystko będzie mogło się wyjaśnić. 
-Ja też. - dodał Milik, gdy zdołał dopchać się do przyjaciółki. -Odwiedzisz mnie w Neapolu? - zapytał z uśmiechem. 
-A ty mnie w Barcelonie? - pokiwał jej z aprobatą głową. 
-A ja to co, pies? - zapytał naburmuszony Zieliński. Arek Milik westchnął, Julia natomiast uśmiechnęła się do Zielińskiego szeroko i objęła go w pasie.
-Ty też musisz przyjechać. - powiedziała, po czym polski pomocnik przytulił ją do siebie i delikatnie pocałował w czoło. Wychwycił moment, w którym wzrok stojącej obok Błaszczykowskiego, Gabrysi znalazł się na jego osobie. Zatracił się w jej oczach przepełnionych nieznanym mu dotąd wyrazem. Ona jako pierwsza spuściła wzrok wiedząc, że gdy tego nie zrobi wszystkie wspomnienia do niej wrócą. Tego nie chciała. Pocałowała Błaszczykowskiego w policzek i wyszła z pomieszczenia. Piotr nie zareagował, jednak wychwycił spojrzenie Jakuba, mówiące jedno, odzyskaj ją. 


♦♦♦

Znalezione obrazy dla zapytania łukasz piszczek robert lewandowski

     Witajcie!!!

Przybywam z rozdziałem dwudziestym pierwszym. Mam nadzieję, że wam się spodoba. 
Dziękuję wam za wszystkie komentarze pod poprzednimi rozdziałami.
Rozdział 22 w czwartek (10.11).
Pozdrawiam gorąco.

13 komentarzy:

  1. Rozdział ciekawy, dużo się dzieje i to jest w tym fajne.
    Czekam na następny.
    Buziaki ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, nareszcie nadrobiłam, ale Ty jak zwykle trzymasz poziom :)
    Super, że sporo się dzieje :)
    Trochę szkoda, że Kacperek wychowuje się bez ojca, może czas, żeby jednak Klara wyjawiła prawdę?

    U Julki teraz dużo się pozmienia, ale fajnie, że będzie mogła spełnić swoje marzenia :)

    Czyżby Zosia miała być miodem na zranione serce Kapustki? Liczę na to :D

    Przepraszam komentarz wątpliwej jakości, ale jestem już jedną nogą w łóżku :D

    Życzę Ci dużo weny Kochana i nie mogę doczekać się następnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję z całego serca i cieszę się, że udało Ci się znaleźć czas dla bohaterów mojej historii.
      Dziękuję za komentarz.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Dziękuję z całego serca za ten komentarz. Cieszę się, że Ci się spodobał. Znajomość Kapustki i Zosi, nie długo wejdzie w nieco inny poziom relacji. Ale to dopiero w przyszłości.
    Pozdrawiam i dziękuję raz jeszcze za Twój komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę, nigdy nie potrafię przewidzieć, co napiszesz. Za każdym razem mnie zaskakujesz. Oczywiście jest to na plus! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję kochana, ja na prawdę bałam się, że się nie spodoba. Kamień spadł mi z serca.
      Dziękuję za komentarz.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Jestem!
    Rozdział bardzo mi się podoba, jak zwykle zresztą. Podziwiam cię za taką mnogość wątków, bo naprawdę dużo się dzieje. Jak ty to ogarniasz, co? :)
    Hmm... czyżby między Zosią a Kapustką miało się zadziać niebawem coś więcej? ^^
    Czekam, życzę weny!
    Buziaki :**
    PS. I dziękuję za śliczny komentarz u mnie pod epilogiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie jakoś się nie gubię, ale kto wie co będzie dalej.
      Nie będę zdradzać szczegółów, aby nie za peszyć.
      Dziękuję kochana za komentarz.
      Pozdrawiam bardzo gorąco.
      PS. Opowiadanie było arcydziełem, więc komentarz musiał być odpowiedni.

      Usuń
  6. Super. Nie mogę się doczekać kolejnego.
    Całusy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń