sobota, 9 lipca 2016

Rozdział V - 'Teraz chłopak będzie bał się do Ciebie odezwać.'





Arłamów, zupełnie tak jak Jurata, przywitał piłkarzy wyjątkowo piękną pogodą. Lejący się z nieba żar sprawiał, że dzieci dotąd grające na jednym z boisk, chowały się w cieniach rozłożystych drzew. A bardzo delikatny, wręcz niewyczuwalny wiatr muskał firany otwartych okien, pokoi ośrodka. Wielkie poruszenie panowało w budynku oraz w jego otoczeniu, wszyscy chcieli wypaść jak najlepiej. Zarówno panie od porządku panującego w pokojach i innych pomieszczeń jak i sami dyrektorowie ośrodka. Parking przed budynkiem zapełniał się z każdą upływającą minutą coraz większą liczbą samochodów, przeróżnych światowych marek. Łukasz Piszczek i Łukasz Fabiański, którzy pojawili się w pięknej bieszczadzkiej miejscowości jako pierwsi właśnie napawali się pięknem krajobrazu, gdy obok nich pojawiła się urocza, średniego wzrostu szatynka. Oczarowana pięknem widoków, jakie można było podziwiać z okien, wzięła głęboki oddech. Nie żałowała swojej decyzji, dla takich widoków było warto. Nie wspominając już, o najlepszych pod słońcem wujkach, którymi miała w zwyczaju nazywać dwóch piłkarzy, stojących obok niej. Piszczek uśmiechnął się do niej promiennie, po czym przyciągając ją do siebie i objął ramieniem. Julia była najlepszą przyjaciółką jego ukochanej kuzynki i w momentach, w których brakowało mu panny Ziółko, pocieszał się obecnością Julii. I ku swojemu zdziwieniu i zszokowaniu, jego żona Ewa nie była o nie ani trochę zazdrosna.
-Pięknie tutaj. - westchnął Fabiański, opierając dłonie o metalową barierkę balkonu. Julia jedynie poszerzyła uśmiech na swojej twarzy, po czym przymknęła delikatnie oczy aby poddać się wpływowi ciepłego i jednocześnie pięknego słońca. Piszczek oparł brodę o jej głowę i tak jak jego przyjaciele, poddał się urokowi tego miejsca.
-Już nie chcę stąd wyjeżdżać. - mruknęła delektując się pięknym zapachem kwitnących drzew w sadzie niedaleko ośrodka. Łukasz Fabiański zaśmiał się pod nosem, komentując jej wypowiedz.
-Ja, na twoim miejscu dobrze bym się zastanowił. - bramkarz zaśmiał się, co Julia skomentowała rozbawionym spojrzeniem jakie na niego przeniosła.
-Wiem, wiem. Jak to mówią pożyjemy, zobaczymy. - przeciągnęła, bawiąc się rękawem bluzy Piszczka.
-Święta racja. - skomentował obrońca, na co bramkarz zareagował głośnym śmiechem zwracając na siebie uwagę piłkarzy stojących na dole. Grzegorz Krychowiak i Wojciech Szczęsny z okularami słonecznymi na nosach jak jeden mąż skierowali wzrok na balkon, na którym trójka uśmiechniętych ludzi nadal wpatrywała się w piękny widok rozpościerający się za ośrodkiem. Krychowiak rzucił Szczęsnemu porozumiewawcze spojrzenie, po czym głośno zagwizdał. Trzy pary oczu wbiły się w niego, co Wojciech skomentował parsknięciem śmiechu.
-No i to jest normalne kumoterstwo. - ściągnął okulary i uśmiechnął się nieznacznie. -Czy to oznacza, że wy macie fory a my będziemy mieli pod górkę? - zapytał, unosząc pytająco brwi ku górze.
-Nie bój się, u niej nikt poza Milikiem nie ma forów. - Piszczek zaśmiał się, jednak po chwili było słychać tylko jak syczy z bólu. Fabiański zaniósł się głośnym śmiechem a morderczy wzrok Julii gdyby mógł zabiłby go od razu. - No co? - spytał zdziwiony.
-Nie masz się o co martwić Grzesiu, nikt poza Piszczkiem nie będzie miał pod górkę. - uśmiechnęła się najsłodziej jak tylko potrafiła, co Piszczkiem wręcz wzdrygnęło.
-Mi pasuje, Wojtek idziemy! - Krychowiak chwycił rączkę swojej walizki i z podniesioną głową wszedł dziarskim krokiem do holu ośrodka. Natomiast Szczęsny przewrócił oczami, rozmyślając nad głupotą swojego przyjaciela.


Julia Kowalczyk przemierzała hotelowy korytarz niosąc pod pachą teczkę należącą do trenera bramkarzy, Jarosława Tkocza, gdy nagle przed jej nosem nie wiadomo skąd wyrósł Krzysztof Mączyński z szerokim i nieco głupkowatym uśmiechem na twarzy. Julia odskoczyła do tyłu, wywołując tym samym delikatny uśmiech na twarzy recepcjonistki. Rzuciła w Mączyńskiego morderczym spojrzeniem, oczekując litanii o jego głupocie, ewentualnie głupocie innego kadrowicza lub kadrowiczów.
-Słońce moje najdroższe... - spojrzała na niego z ukosa, nieco mrużąc oczy. Pomocnik Wisły Kraków objął ją ramieniem, co dziewczyna przyjęła jako zapowiedź kataklizmu, który zmiecie wszystko z powierzchni ziemi. -...bo jest taka sprawa. - ukazał rząd białych zębów, na co Kowalczyk jedynie uniosła pytająco brew. Mączyński westchnął, a uśmiech w jednej sekundzie zniknął z jego twarzy. -Jędza zamknął się w kiblu i powiedział, że nie wyjdzie bo jest idiotą i do niczego się nie nadaje. - Krzysztof spuścił głowę obserwując uważnie czubki swoich butów. W ich pokoju byli już, chyba wszyscy piłkarze i nikomu nie udało się dotrzeć do obrońcy Legii Warszawy, miał nadzieję, że może Julia odniesie sukces. Westchnęła, kręcąc głową.
-Prowadź. - Mączyński wyprostował się jak na zawołanie i dziarskim krokiem ruszył ku pokojowi, który dzielił z Jędrzejczykiem.
Gdy się w nim znaleźli pod drzwiami łazienki znajdowała się już cała kadra piłkarska włącznie z trenerem, Adamem Nawałką i sądząc po ich minach z Arturem Jędrzejczykiem nie było najlepiej. Szatynka stanęła pomiędzy Kubą Błaszczykowskim a Robertem Lewandowskim, których próby, sądząc po ich minach, również spełzły na niczym. I może nie była psychologiem, ale potrafiła dotrzeć, do każdego. Cicho i charakterystycznie zapukała w drewniane drzwi prowadzące do pokojowej toalety. Spojrzała na okno, którego firanki były nieco odsłonięte. Piękny krajobraz urzekł ją już rano i do tej pory ją czarował. Uśmiechnęła się nieznacznie, kładąc na mosiężnej klamce dłoń.
-Artur... - wyjątkowo łagodny głos wydobył się z jej krtani, co zdziwiło wszystkich zgromadzonych w pomieszczeniu nie wyłączając z tego grona Błaszczykowskiego. -...wiesz, bo zawsze gdy oglądałam mecze reprezentacji i legii czy Krasnodaru to tak myślałam sobie, jakby to było gdybym Twoją siostrą. Bo taki brat jak ty to skarb, a i Agnieszce trochę zazdroszczę. - przygryzła nerwowo wargę, bojąc się, że jej wypowiedz może nie zadziałać. - Taki mąż jak ty to … skarb. - zamknęła powieki, nasłuchując dźwięku otwierania drzwi. Upłynęło, może kilkadziesiąt sekund, gdy zamek drzwi łazienkowych puścił, a mosiężna klamka, na której dotąd trzymała dłoń delikatnie się ugięła. Odetchnęła głęboko widząc w szparze twarz Jędrzejczyka. Spojrzał na nią, po czym delikatny uśmiech wkradł się na jego twarz. Bez słowa podszedł do niej i mocno przytulił do siebie.
-Dziękuję. - szepnął. Julia Kowalczyk odwzajemniła jego gest, unosząc nieznacznie kącik ust ku górze. A w głowie siedzącego na łóżku Milika pojawiła się dziwna dla niego myśl, którą jak najszybciej wyrzucił ze swojej głowy, po czym szybkim krokiem opuścił pokój zwracając na siebie uwagę wszystkich. Łukasz Piszczek rzucił swoim przyjaciołom stojącym obok niego porozumiewawcze spojrzenia, po czym przepraszając wszystkich skinieniem głowy udał się w poszukiwanie Milika. Stając na korytarzu, zauważył uchylone drzwi do pokoju napastnika holenderskiego klubu. Nie pukając wszedł do pokoju, rozglądając się po nim dokładnie. Jego uwagę zwróciły delikatnie uchylone drzwi balkonowe. Niepewnie wkroczył na balkon, na którym Milik opierał dłonie o barierkę i wpatrywał się tępo w krajobraz w oddali. Obrońca Borussi Dortmund stanął obok niego, uważnie mu się przyglądając. Musiał przyznać, że zachowanie Arka, było dość dziwne i niezrozumiałe. W gruncie rzeczy, ostatnio zadziwiał wszystkim i wszystkich.
-Skąd wiedziałeś, że Ewa to ta jedyna? - pytanie zadane przez Milika przerwało panującą ciszę i wprawiło Piszczka w lekkie zdziwienie.
-Trudne pytanie. - oparł dłonie o zimną poręcz barierki, napawając swój wzrok pięknym krajobrazem. Milik zaskoczył go swoim pytaniem, na które odpowiedz była dla niego dość trudna. Uśmiechnął się, sięgając pamięcią do dnia, w którym poznał swoją żonę, Ewę. - Gdy zobaczyłem ją tamtego dnia w drzwiach hotelu świat jakby pojaśniał. - zaśmiał się, a Milik mu zawtórował. -A po co pytasz? - rzucił mu pytające spojrzenie. Milik uśmiechnął się pod nosem, wracając pamięcią do 20 lipca 2012 roku. Spojrzał na Łukasza, zaczesując włosy.
-Gdy poznałem Julię, mój świat pociemniał. - Piszczek zmarszczył brwi, zastanawiając się o czym i o kim mówi jego kolega z drużyny. Arkadiusz widząc spojrzenie obrońcy reprezentacji, przejechał dłonią po czole. - Kowalczyk na dzień dobry dała mi w pysk. - dodał, odruchowo pocierając policzek.
-Znałeś Julię wcześniej? - spytał, wyjątkowo zdziwiony.
-Jeśli niebotyczne nieporozumienie możemy zaliczyć do znajomości, to tak. - odpowiedział uśmiechając się nieco szerzej.
-Co to za nieporozumienie? - spytał Piszczek uśmiechając się szerzej, co miało być komentarzem na wyraz twarzy Arkadiusza Milika. Wiedział, że musiało być to interesujące nieporozumienie, skoro policzki napastnika nieco się zaczerwieniły.


-Mogę kanapkę z dżemem truskawkowym? - wzrok, którego nie powstydziłby się kot ze Shrek'a, należący do Bartosza Kapustki wylądował na Jacku Jaroszewskiemu siedzącemu przy stoliku obok. Mężczyzna oderwał wzrok od czytanej gazety i wbił go w osobę Kapustki. Uniósł wysoko brwi i pokiwał z dezaprobatą głową. Kapustka zacisnął zęby i wbił z pasją mordercy widelec w idealnie przyrządzonego brokuła leżącego na jego talerzu. Piotr Zieliński, dotąd zainteresowany swoim jedzeniem przeniósł wzrok na swojego młodszego kolegę znęcającego się nad jedzeniem.
-Co ci zrobił ten brokuł, że go tak mordujesz? - zapytał, z delikatnym zaciekawieniem wymalowanym na jego twarzy.
-Nie cierpię brokułów! - warknął, co Jaroszewski skomentował cichym parsknięciem śmiechem.
-To po co je jesz? - tym razem na twarzy Zielińskiego pojawiło się zdziwienie.
-Bo nie mogę jeść kanapki z dżemem truskawkowym. - zrobił minę małego dziecko, mając nadzieję, że lekarz kadry w końcu się ugnie. Niestety, nie osiągnął zamierzonego skutku. Zły odwrócił głowę w innym kierunku, dostrzegając uśmiechniętą Julię kroczącą w towarzystwie Tomasza Iwana w kierunku stolika przy którym siedział Jaroszewski. Uśmiechnął się szeroko, mając nadzieję, że chociaż Kowalczyk mu pomoże. -Julia, mogę zrobić sobie kanapkę z dżemem? - rzuciła mu zdziwione spojrzenie, opierając dłonie na krześle. Jego pytanie, zbiło ją z jakiegokolwiek tropu.
-Słucham?
-Kwiatuszku najpiękniejszy, mogę kanapkę z dżemem. - w jednej chwili znalazł się obok niej, odsuwając jej krzesło. Swoim zachowaniem rozśmieszył Fabiańskiego, który samotnie siedział przy stoliku nieopodal. Znał Julię i wiedział, że dla Kapustki nie skończy się to zbyt mile. Zacisnęła zęby, uśmiechając się do niego sztucznie.
-Po pierwsze, jeśli to miała być forma podrywu, to niestety a może i stety jest beznadziejna. - uśmiech na twarzy Kapustki, jakby w jednej chwili zbladł. - Po drugie, mam ręce i swoistego rodzaju podstawowe umiejętności aby poradzić sobie z odsunięciem krzesła. - pod wpływem wzroku szatynki, Bartosz głośno przełknął ślinę. - A po trzecie i najważniejsze nie jesteś w moim typie, gołąbeczku. - Zieliński parsknął śmiechem, tak jak sztab szkoleniowy siedzący przy stoliku. Kapustka zrobił wielkie oczy, przyjmując nieco wolniej w swojej głowie jej słowa. Fabiański pokręcił jedynie głową, natomiast sama zainteresowana uśmiechnęła się do młodego pomocnika szeroko, klepiąc go po klatce piersiowej. Po czym, jak gdyby nic udała się do osamotnionego bramkarza siedzącego przy okrągłym stole.
-Co? - spytała zdziwiona, czując na sobie jego wzrok. Fabiański nieco przechylił głowę, unosząc przy okazji brwi.
-Teraz chłopak będzie bał się do Ciebie odezwać. - odpowiedział, upijając łyk soku pomarańczowego.


Monachium, Niemcy.

-Rozstańmy się. - choć zbierało się jej na płacz, próbowała grać silną. Niemiecki piłkarz podniósł wzrok a na jego twarzy malowało się zdziwienie. Był przygotowany na wszystko, tylko nie na to co usłyszał. Zrobił krok w jej stronę, po czym delikatnie przejechał dłonią po jej policzku.
-Zdradziłem Cię i przepraszam. - odwróciła twarz w innym kierunku, dając mu do zrozumienia, że nie życzy sobie tego gestu. Götze zabrał niechętnie dłoń. -Tak wyszło. Ale... - otworzyła drzwi swojego pokoju, wskazując dłonią na korytarz bloku,w którym mieszkała.
-Żegnaj Mario. - wyszeptała, a gdy znalazł się za progiem jej mieszkania, trzasnęła mu przed nosem drzwiami. Zsunęła się po nich, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Pewien rozdział jej życia zakończył się wraz z zamknięciem drzwi jej mieszkanie. Teraz, Monachijski sen był nieco trudniejszy. Teraz, nie wyobrażała sobie dalszej gry w Bayernie Monachium, mając na względzie to, że miałaby spotykać Götze na każdym kroku. 





♦♦♦



Hola!!! 

Co tyczy się powyższego rozdziału, za wszelkie błędy przepraszam was bardzo gorąco.  Chyba was, nią nie zawiodłam? A jeśli tak się stało, najmocniej jak potrafię przepraszam i obiecuję się poprawić w kolejnych rozdziałach tej historii. 
Za wszystkie komentarze pozostawione przez was pod poprzednimi rozdziałami z całego serducha dziękuję. Cieszy mnie fakt, że mój pomysł mimo wszystko przypadł wam do gustu. Mam nadzieję, że wytrwacie tutaj do ostatniego rozdziału. 

Pozdrawiam i widzimy się nie długo. 
PS. Pamiętajcie, że każdy komentarz motywuje do dalszego pisania.
Evie.




17 komentarzy:

  1. streszczę się do: kocham Mariusza. i w tym fanfiku i ogólnie, haha
    a w bohaterach niepokoi mnie ten podkreślony Goetze XD w IV rozmawiałą z Ann... pewnie właśnie z dziewczyną Mario, prawda?
    jak dobrze pamiętam to nie pisze się "Legii Warszawy" tylko "Legii Warszawa" ;) nie żebym się czepiała, to po prostu kłuło mnie w oczy :P (i Ajaksu Amsterdam XDDDD #przepraszamaleładniejbrzmitopopolsku)
    hehe, te kobiece zdolności... coś czuję że Julka zawróci im wszystkim (wszystkim bohaterom) w głowie :D
    ojeny, biedny BigosII, brokuły są super!
    ej no, nie lubię AK (znaczy się Vidy/Broemmel) ale zrobiło mi się jej szkoda ;;
    ogólnie mi się bardzo podoba i większych błędów nie wyłapałam :D
    czekam na kolejny, buziaki! (znów się pojawiłam po drugim rozdziale, eh)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, Ann to dziewczyna Mario (była obecnie).
      Tak jak napisałam, za błędy przepraszam.

      Dziękuję za komentarz.
      Pozdrawiam gorąco.
      Buziaczki ;)

      Usuń
  2. Julka odwaliła dobrą robotę przy Jędzy :D Ona jest tam takim ich aniołkiem stróżem! Fajnie, że z nimi jest.
    Coraz więcej tajemniczości, więc czekam na jakieś wytłumaczenia :D Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julka odwali dobrą robotę jeszcze nie jeden raz.
      Dziękuję za komentarz, kochana.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  3. No proszę, Jędza ocalony, znaczy się sytuacja uratowana! Na szczęście. I rozumiem ten ból z niedoborem kanapek z dżemem, bo też bym je wolała niż brokuły, czy inne chwasty XD
    A ta końcówka mnie zaintrygowała...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię kanapki z dżemem, ale brokuły również.
      Końcówka, w przyszłym rozdziale się wyjaśni.
      Dziękuję serdecznie za ten komentarz.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  4. Co ta Julka ma z tymi chłopaki tam to ja nie mam słów :D
    Faktycznie i autentycznie, aż mi się Kapiego zrobiło szkoda, został tak błyskawicznie i dosadnie potraktowany :D
    Czekam na jeszcze więcej Arka :)
    Zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz, kochana.
      Więcej Arka będzie już niedługo.
      Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję. ;)

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Julka świetnie sobie radzi z chłopakami! Mączyński powoli zbliża się do wysokiego miejsca na podium jakie zajmuje Jędza. A propos Julia świetnie poradziła sobie z jego załamaniem ;) Tak samo jak z Bartkiem - chociaż ja chyba jednak wybrałabym brokuły :D
    A co do Mario, jestem w szoku! Czekam na następny! :)

    Pozdrawiam,
    Ana :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za ten komentarz.
      Julia, jest mocna psychicznie, więc zniesie wszystko.
      Mario, to Mario...

      Pozdrawiam i dziękuję jeszcze raz. :)

      Usuń
  7. Hej! :)
    Chciałam tutaj zawitać już wczoraj, ale znów się nie wyrobiłam. :( Ale wybaczysz, co? ;)
    No, do rzeczy. ^^
    Rozdział bez jakichkolwiek zastrzeżeń. ^^ Ba! Nawet się ich nie doszukuję! ;)
    Rozbawiła mnie ta kanapka z dżemem... Myślałam, że się popłaczę ze śmiechu! :D Serio, to było boskie! ^^
    Widzę, że nasza Julka czuje się w towarzystwie chłopaków doskonale. ;)
    Milik i pierwsze spotkanie z Julką... ciekawie, ciekawie. ;)
    Ten Mario mnie niesamowicie intryguje...
    Kochana, z niecierpliwością czekam na kolejny! ♥
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!!!
      Dziękuję za komentarz, kochana i nie gniewam się,że zawitałaś dziś.
      Cieszę się,że ten rozdział Ci się podoba.

      Dziękuję jeszcze raz i gorąco pozdrawiam. :)

      Usuń
  8. Super!!!! Jestem pewna, że Julka wszystkim im pokaże ci potrafi. Odpowiednio ich ustawi i przy okazji sprawi że zakocha się w niej połowa drużyny. Ma fajny wpływ na chłopaków i maja fajne relacje. Jestem ciekawa co będzie dalej.
    Biedny Bartek....współczuję mu bo wiem co czuje...moja mama też każe mi jeść brokuły a one są obrzydliwe i tak strasznie śmierdzą. Biedny...
    Czekam na więcej a w zasadzie nieslugo nadrobie 😉
    Weny.
    Besos 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz, kochana.
      Cieszę się, że ten rozdział Ci się podoba i mam nadzieję, że kolejne również się spodobają.
      Pozdrawiam i dziękuję jeszcze raz.
      ;)

      Usuń