♣
Jasne
promienie słońca otulały piękną Juratę, położoną nad
malowniczym Morzem Bałtyckim. Hotel, w którym wypoczywała
reprezentacja Polski w piłce nożnej, tętnił życiem, choć
wiszące na ścianach zegary wybijały dopiero ósmą rano. Piłkarze
przygotowywali się do lekkiego treningu, natomiast ich drugie
połówki planowały dzień w pięknej Jastarni. Trzy małżonki,
czołowych i znanych wszystkim piłkarzy reprezentacji biało –
czerwonych rozkoszowała się jasnym i ciepłym słońcem,
jednocześnie wymieniając się ciekawymi plotkami, z pierwszych
stron gazet i forów internetowych. Lubiły spędzać ze sobą czas,
w swoim towarzystwie czuły się jak ryby w wodzie.
-No,
no kochani ja sądzę, że można by było tak naszym kolegom te
żoneczki porwać. - wszystkie trzy zwróciły głowy w kierunku
grupki piłkarzy, którzy w reprezentacyjnych dresach i z uśmiechami
na twarzy podążali w ich kierunku. Ewa Piszczek spojrzała wymownym
wzrokiem na Artura Jędrzejczyka, uśmiechającego się do niej
promiennie.
-Masz
swoją, to pilnuj, żeby Ci nie uciekła. - posłała mu szeroki,
sztuczny uśmiech puszczając w jego kierunku oczko. Jędza jedynie
bąknął coś pod nosem, po czym odwrócił głowę w innym kierunku
i udał obrażoną minę.
-Ale
nie macie się mu co dziwić, takie widoki to nie codzienność,
nawet dla mnie. - mąż Ewy ukucnął obok niej, całując w
policzek.
-No,
no Piszczu, czyżby kanapa w salonie? - zaśmiał się Mączyński,
opierając się o Peszkina, który rzucił mu pełne politowania
spojrzenie.
-Chcesz
wylądować na tarasie? - Łukasz uniósł pytająco brwi, po czym
ręce Krzysztofa uniosły się ku górze, w geście kapitulacji.
-A
gdzie Arek? - w pewnym momencie zapytała Agata, która od
kilkudziesięciu sekund przyglądała się przyjaciołom swojego
męża. Piłkarze spojrzeli po sobie, po czym, każdy z nich wzruszył
ramionami. Dopiero po chwili piłkarz Borussi Dortmund, przypomniał
sobie wczorajszą rozmowę z Błaszczykowskim i Stępińskim.
-Kuba
i Mariusz mieli zabrać go na męski spacer. - odpowiedział po
chwili namysłu i analizowania w myślach przebiegu rozmowy.
-Męski
spacer? - spytał zdziwiony jego wypowiedzią Zieliński.
-Taa,
taka męska rozmowa. - dodał po chwili Piszczek siadając na wolnym
leżaku obok swojej żony. Założył okulary przeciwsłoneczne i
rozkoszował się jasnymi promieniami słońca, które właśnie
zaczęły coraz mocniej ogrzewać.
-Słuchajcie,
ale z Milikiem to trzeba coś zrobić. Odkąd rozstał się z tą
swoją ''dziewczyną'', jest nie do zniesienia. - Glik spojrzał po
swoich kolegach z reprezentacji, szukając w nich zrozumienia.
-Kolejny
genialny pomysł? - z ironią w głosie zapytał Pazdan. Jędza
rzucił mu mroczne spojrzenie, uderzając go lekko w tył głowy.
-Auu.
-Nasze
pomysły zawsze są genialne. - napomknął Artur, zwracając się do
stojącego obok niego łysego obrońcy Legii. -Może, czasami nie
kończą się tak jak byśmy zaplanowali, ale wstęp zawsze jest
genialny. - dodał, wypinając dumnie pierś do przodu. Pazdan
przewrócił oczami, wzdychając. Zawsze pomysły, zwane przez
Jędrzejczyka, pomysłami genialnymi, w ostateczności stawały się
pomysłami wołającymi o pomstę do nieba. Ale cóż, Michał był
lojalnym przyjacielem, i choć często obrywał, to zawsze dawał się
w nie wplątywać. Choć, w gruncie rzeczy, nie mógł narzekać na
brak wrażeń i humoru.
-Dzień
dobry.- Robert Lewandowski przywitał wszystkich uśmiechem. Wszyscy
poza Agatą Błaszczykowską nie odwzajemnili gestu kapitana.
Blondynka uśmiechnęła się do niego i pomachała mu delikatnie, za
co w duchu jej podziękował. Wiedział, że Anna swoim zachowaniem
sprawia, że on staje się odludkiem w reprezentacji, jednak miał
nadzieję, że wszystko się skończy... z happy endem.
-Masz
ochotę na sok pomarańczowy? - spytała, ku wielkiemu zdziwieniu
wszystkich, włączając jej najlepsze przyjaciółki. Wyciągnęła
spod leżaka butelkę ulubionego napoju jej męża. Jeszcze zanim
Kuba wpadł w konflikt z Robertem, ona była jego dobrą
przyjaciółką. Brakowało jej tych chwil, ale poza Julią nikomu o
tym nie mówiła. Kapitan reprezentacji pokiwał z aprobatą głową,
po czym odebrał od żony Błaszczykowskiego plastikową butelkę z
sokiem z pomarańczy.
-Dzięki.
- uśmiechnął się delikatnie do siedzącej już teraz na leżaku
kobiety. Sam musiał przed sobą przyznać, że brakowało mu tych
ich rozmów. Ale cóż, stracił to popadając w konflikt z Jakubem i
musiał się pogodzić z tym faktem. Gdy chciał odejść, zatrzymał
go głos, którego nie spodziewał się usłyszeć.
-Robert,
poczekaj. - za jego plecami pojawił się Łukasz Piszczek, dotąd
leżący na leżaku. Długo rozmawiał z Kubą i wiedział, że
napięte relacje między nim a Robertem strasznie mu ciążą i
postanowił coś z tym zrobić. Miał nadzieję, że uda mu się ich
ze sobą pogodzić. Chciał, aby znów tworzyli wielkie trio. Nie
tylko na boisku ale i w życiu prywatnym. Lewandowski odwrócił się
na pięcie stając oko w oko z obrońcą Borussi Dortmund. Spodziewał
się najgorszego a usłyszał to co najlepsze.
-Wybrałbyś
się ze mną, z Kubą, Fabianem, Milikiem i Stępińskim na piwo? -
spytał, a twarze towarzyszących im piłkarzy przybrały dziwne
wyrazy. Czuli się jakby byli we śnie. Napastnik Bayernu Monachium
zawahał się. Nie wiedział, czy to nie spisek i co powie o tym jego
żona. Dobrze wiedział, że nie jest zwolenniczką takich wypadów,
ale przecież to było jego życie. On jej nie zabraniał i liczył
na to, że ona również nie będzie.
-Pewnie.
- odpowiedział ściskając jego dłoń, po czym odszedł w kierunku,
w którym wcześniej zamierzał.
-Piszczu,
ty masz gorączkę? - spytał w pewnym momencie Jędrzejczyk. Dopiero
po chwili wyrwał się z zaszokowania, w którym się znajdował
przez dłuższą chwilę. Odkąd pamiętał, Kuba i Robert potrafili
mierzyć się morderczymi wzrokami, na każdym kroku, a teraz
Piszczek próbuje ich umówić w jednym miejscu. Nic nie rozumiał i
wszystko mu nie pasowało.
-Nigdy
nie czułem się lepiej. - odpowiedział z szerokim uśmiechem
rzucając się z powrotem na leżak.
♠
Trójka
piłkarzy, dotąd idąca leśną ścieżką w milczeniu, postanowiła
przysiąść pod rozłożystym dębem. Najstarszy z nich, obiecał
pomoc i słowa postanowił dotrzymać. Wiedział, że bez w pełni
sprawnego psychicznie Milika, sukces może nie być tak oczywisty,
choć każdy z nich po cichu wierzył w sukces reprezentacji. On,
wierzył w niego najmocniej ze wszystkich.
-Posłuchaj
mnie Arek... - w pewnym momencie zwrócił na siebie uwagę starszego
z napastników. Zawodnik Ajax'u Amsterdam spojrzał na niego smutnym
wzrokiem, jednak postanowił uważnie wsłuchać się w jego słowa.
Nie chciał nikogo obarczać swoimi problemami, nie chciał aby
ktokolwiek czuł się zobowiązany aby mu pomóc. Pewne rzeczy musiał
sobie poukładać sam a rozstając się ze swoją dotychczasową
połówką jedynie się do tego zmotywował. Wiedział również, że
musi zrobić wszystko aby jego gra w mistrzostwach była tą idealną.
-...musisz wziąć się w garść. I nie mówię tego, żeby się
wywyższyć czy pokazać, że jestem lepszy, bo wiesz, że nie
jestem. Po prostu chcę, żebyś wiedział, że teraz każdy z nas
jest gotowy na to aby Ci pomóc. Zależy nam na Tobie, stary. Jesteś
super napastnikiem i świetnym człowiekiem. - dokończył. Arkadiusz
przez chwilę bawił się skrawkiem swojej reprezentacyjnej bluzy.
Wiedział, że może liczyć na każdego z nich, z drugiej strony nie
chciał zarzucać ich swoimi kłopotami. Jednak słów Kuby, po
prostu było mu potrzeba.
-Dzięki.
- uśmiechnął się, ściskając jego dłoń. Ku uciesze
Stępińskiego podniósł się z zielonej trawy i uśmiechał się do
nich promiennie. Mariusz, miał nadzieję, że stary Arek w końcu
wróci.
Pochłonięci rozmową, postanowili udać się na
boisko, gdzie, za niecały kwadrans, miał odbyć się trening
reprezentacji. Z uśmiechami na twarzy mijali pracowników hotelu, po
czym skręcili w małą ścieżkę prowadzącą przez urokliwy ogród.
Gdy przechodzili obok małego sadu, Kuba przystanął zauważając,
że sznurówka w jednym z butów rozwiązała się. Dwaj napastnicy
postanowili iść razem a on powiedział, że ich dogoni. Gdy miał
już biec za nimi, usłyszał podniesione głosy i tknięty czystą,
ludzką ciekawością zatrzymał się aby wyłuskać strzępki
rozmowy.
-Nie
udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi! Chciałeś coś osiągnąć,
trafić do Realu i co? Znowu zaczynasz się z nimi bratać? Bo co,
Piszczek i reszta to lepsza partia niż Cristiano? - szybko
zorientował się, kto jest właścicielem wzmożonego głosu.
-Jeżeli
Ci to nie pasuje, to możesz stąd jechać. - Robert w porównaniu do
swojej żony był opanowany.
-Żebyś
wiedział, że to zrobię! - krzyknęła, a on postanowił ulotnić
się z tamtego miejsca jak najszybciej, zachowując ten dialog tylko
dla siebie.
Trening reprezentacji był wyjątkowo łagodny, co
zdziwiło każdego z piłkarzy. Sądzili, że Nawałka bardzo
poważnie podchodzi do Euro i przygotowań z nim związanych. 'Miła
niespodzianka', pomyślał Fabiański leżąc na murawie
przyhotelowego boiska. Z przymkniętymi oczami, rozmyślał o swoim
miejscu na Euro. Wiedział, że numerem jeden w bramce będzie Wojtek
i w sumie się z tym pogodził, chciał być wsparciem dla chłopaków,
nawet jeśli musiałby siedzieć cały turniej na ławce rezerwowych.
-Fabian!
- stanął na równe nogi i złapał się za serce, słysząc nad
swoim uchem krzyk Grosickiego. Fala śmiechu rozniosła się po
boisku, na którym poza nimi znajdowała się reszta reprezentacji
wraz ze sztabem szkoleniowym. Spojrzał na Kamila, wzrokiem
bazyliszka, co pomocnik reprezentacji przyjął z wyjątkowym
spokojem.
-Zabiję
Cię. - warknął.
-Ee,
raczej nie. Wytrzymałbyś dwadzieścia pięć lat w jednej, ciasnej
celi? - spytał z uśmiechem na twarzy. Łukasz przez chwilę
zastanowił się, po czym pokiwał mu z dezaprobatą głową, jednak
morderczy wzrok nadal wbijał się w postać pomocnika Stade Rennais.
-Czego
ode mnie chcesz? - spytał przez zaciśnięte zęby, ku uciesze
obserwujących ich piłkarzy.
-Kocham
Cię. - zdziwienie na twarzy Łukasza Fabiańskiego pojawiło się
bardzo szybko. Szeroko otworzone oczy i otwarta jama ustna dawały do
zrozumienia, że szok jakiego doznał był nie mały. Chciał się
uszczypnąć, aby sprawdzić czy to nie jakiś chory sen. 'A może po
prostu jestem w ukrytej kamerze.', stwierdził w myślach, nadal
uważnie obserwując Grosickiego.
-Widzicie
mówiłem wam, że to pic na wodę. Trzeba było spróbować na
kobiecie łatwiej by poszło. - pełny głos Artura Jędrzejczyka
dotarł do jego uszu, wyrywając go z zamyślenia.
-Co???
- spytał zdziwiony.
-To
taki eksperyment biologiczny. Chcieliśmy sprawdzić, jak zareagujesz
na tę … deklarację. Cóż, nie udało się. - westchnął na
samym końcu Jędza, opadając na zieloną murawę obok Pazdana.
-Czy
wy nie macie nic lepszego do roboty? - bramkarz w końcu ochłonął
i wrócił na ziemię.
-Mieliśmy
plan dorysować Ci wąsy, ale Grosik wyleciał z tym eksperymentem. -
bąknął Peszkin z wyraźnym smutkiem w głosie.
-Nie
zdziwcie się jak kiedyś obudzicie się na środku Morza. - warknął
chwytając swoje rzeczy i odszedł w kierunku hotelu w wyjątkowo
nieciekawym humorze.
♠
Dźwięk
dzwonka telefonu komórkowego leżącego swobodnie na jasnej komodzie
w małym jednorodzinnym domku, wyrwał szatynkę od przygotowywania
obiadu dla swojej sąsiadki. Wytarła mokre dłonie o nieco wilgotną
ścierkę kuchenną. Szybkim krokiem weszła do małego salonu, gdzie
aparat komórkowy się znajdował. Z uśmiechem na twarzy odebrała
połączenie przychodzące i choć Jakuba nie widziała raptem dwa
dni, już za nim tęskniła w końcu znali się od dziecka.
-Halo.
-Cześć
kwiatuszku, nudzi Ci się w domu?
-Powiedzmy.
-To
pakuj manatki i przyjeżdżaj do Juraty.
-Żartujesz?
-Zadzwoń
jak będziesz dojeżdżać.
-Kub...
- połączenie zostało zerwane a szatynka stała zdziwiona na środku
salonu. Nie rozumiała swojego przyjaciela, w ogóle. Westchnęła
kierując się do swojej sypialni, aby spakować walizki i wyruszyć
w podróż do nadmorskiej Juraty.
♣
Witajcie!!!
Pojawiam się z drugim rozdziałem dziś, jeszcze przed ćwierćfinałem z udziałem naszych Orłów Nawałki. Mam nadzieję, że was, tym wyżej, nie zawiodłam. Wierzę, że chłopaki dziś dadzą z siebie wszystko i z każdego wyniku będziemy dumni. Do boju panowie!!!
Życzę miłego czytania ;)
Ps. Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem.
Ps.2. CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Evie. (Skoczna)