poniedziałek, 27 czerwca 2016

Rozdział I - 'Tak, tak ... wiemy.'



Jakub Błaszczykowski z uśmiechem przyglądał się swojej najlepszej przyjaciółce, która wraz z jego żoną, Agatą pakowała stare rzeczy jego córeczek do kolorowych toreb, które miały niedługo znaleźć swoje miejsce w domu dziecka w Częstochowie. Cieszył się, że dziewczyna zostawiła za sobą mroczną przeszłość i postawiła odsłonić nowe karty w życiowym pokerze. Miał nadzieję, że wszystko co złe już postanowiło od niej uciec. Była taka sama jak on. Przeżyła wiele, zupełnie tak jak on. Ich biografię, piszą się według takiego samego schematu a ich historię w pewnym momencie wkraczają na tory, historii z happy endem. Traktował ją jak siostrę i właśnie dlatego chciał dla niej jak najlepiej.
-Ziemia do Kuby! - wyrwał się z zamyślenia, słysząc głos młodej szatynki machającej mu przed oczami jego ulubioną ale już nieco zużytą bluzą. Pokiwał zabawnie głową, wbijając swój zaciekawiony wzrok w swoją sąsiadkę. -Pytałam, czy mógłbyś dołączyć do tej bluzy, jakiś gadżet z autografem. Dzieciaki z domu dziecka Cię uwielbiają, ucieszyłyby się. - powiedziała z uśmiechem na ustach. Pokiwał jej z aprobatą głową, znikając za drzwiami swojej sypialni. Jego żona, Agata jedynie wzruszyła ramionami napotykając na pytający wzrok Julii. Odkąd został powołany na Euro2016 zachowywał się dosyć dziwnie. Dostał szansę, choć chciano go skreślić. Powiedział sobie, że spróbuje wszystkiego aby odnieść sukces. Razem z chłopakami odniesie sukces, był o tym przekonany w stu procentach.
-Herbaty? - spytała, w pewnym momencie pani Błaszczykowska. Julia pokiwała jej z aprobatą głową i razem z nią udała się do ładnej, przestronnej i nowoczesnej kuchni. Szatynka usiadła na jednym z pięciu krzeseł, przy kuchennym stole i zaczęła bawić się skrawkiem jasnego, kwiecistego obrusu, co nie uszło uwadze Agaty, stawiającej przed nią talerzyk z jej ulubionym ciastem. -Wszystko w porządku? - spytała, siadając na krześle stojącym obok niej. Agata, nigdy nie widziała w Julii rywalki, choć stosunki Kowalczyk z jej mężem zawsze były zażyłe i dosyć bliskie. Jednak, ona wiedziała, że są dla siebie wyjątkowo bliscy. Łączy ich nie tylko pochodzenie, miejsce urodzenia ale i tragiczne rozdziały ich życiowej książki jak i miłość do … piłki.
-Wiesz, że czasami wam zazdroszczę? - spytała, uśmiechając się blado. Błaszczykowska zmrużyła oczy, przybliżając się do dwudziestodwuletniej dziewczyny. Julia położyła głowę na jej ramieniu i zaczęła wpatrywać się w czarne, kuchenne szafki. -Kochacie się. Możecie na siebie liczyć, macie cudowne córeczki. Macie siebie. Jesteście rodziną, jaką ja zawsze chciałam mieć. - pociągnęła nosem, co dało do zrozumienia Agacie, że po policzkach szatynki zaczynają spływać małe łzy. Zawsze tak reagowała gdy wspominała swoją rodzinę. Kowalczyk miała wyjątkowego pecha w dzieciństwie. Najpierw śmierć ojca, gdy miała zaledwie siedem lat. Później samobójstwo matki, gdy miała siedemnaście lat. Została jej babcia, której już od roku z nią nie było. Gdyby nie Jakub, już dawno by odebrała sobie życie. Zawdzięczała mu bardzo dużo. Zawdzięczała mu wszystko. To dzięki niemu nadal mogła być blisko piłki, choć sama nie mogła już w nią grać.
-Zobaczysz, jeszcze będziesz miała taką rodzinę. A kto wie czy nie lepszą. Jak to mówią, każdy ma wady a Kuba ma ich dość dużo. - zaśmiała się, co spotkało się z identyczną reakcją Julii. Dobrze się rozumiały, były dla siebie jak najlepsze przyjaciółki, za co Kuba dziękował w duchu swojej ukochanej.
-Zgadzam się z Tobą w stu procentach. - wybuchnęły śmiechem słysząc głos reprezentanta Polski. Odwróciły się w kierunku progu pomieszczenia, w którym blondyn stał nonszalancko oparty o framugę drzwi. - Wy tych wad macie dwa razy tyle co ja. - wypiął im język i zanim zdążyły zareagować zniknął w małym, błękitnym korytarzu.
Przygotowywały obiad, gdy do drzwi domu państwa Błaszczykowskich rozległo się głośne pukanie. Agata rzuciła porozumiewawcze spojrzenie swojej towarzyszce i wycierając dłonie o kolorową ścierkę kuchenną, skierowała swoje kroki do przedpokoju. Poprawiła swoje długie blond włosy, po czym odbezpieczyła zamek i pchnęła drzwi, w których stało dwóch reprezentantów Polski. Mariusz Stępiński i Bartosz Kapustka. Zdziwienie wkradło się na jej twarz, gdy zobaczyła młodych piłkarzy na tarasie swojego domu.
-Dzień dobry pani Agato, jest może Kuba? - spytał, ten pierwszy. Ona jedynie pokiwała przecząco głową, co sprawiło, że miny mężczyzn nieco zrzedły. -To może my przyjedziemy kiedy indziej … albo zadzwonimy. - dodał po chwili i gdy chcieli opuścić ganek na podjeździe pojawił się jasny samochód, niemieckiej marki. Z auta wysiadł blondyn, którego szukali. Uśmiechnął się widząc młodych piłkarzy. Zamknął samochód pilotem i po chwili stanął obok nich, na wyłożonym drewnem parkiecie.
-Siema chłopaki. - uśmiechnął się do swojej żony, puszczając jej oczko. Kobieta posłała im delikatny uśmiech i już po chwili mężczyźni zostali sami. -Co was do mnie sprowadza? - spytał, wskazując dłonią na meble ogrodowe stojące w obrośniętej zielonymi krzewami altance. Uważnie słuchając ich opowieści, z każdą upływającą minutą i z każdym kolejnym słowem, na jego twarzy pojawiało się coraz większe zdziwienie. To wszystko o czym słyszał, wydawało mu się nierealne.
-Nie wiemy, co mamy zrobić. Pomyśleliśmy, że może ty coś wymyślisz. - zakończył wywód Stępiński. Nie ukrywał, że przyjaźni się z Arkadiuszem i martwi się jego stanem. W głowie Jakuba pojawiło się wiele dziwnych myśli. Nie był kapitanem reprezentacji, ale miał dobry wpływ na swoich kolegów i choć miał prywatny konflikt z Robertem, to w obecności innych nigdy nie dawał tego po sobie poznać. Brakowało mu opaski, jednak takie chwile jak ta, wszystko rekompensowały. Westchnął, upijając łyk pomarańczowego soku z wysokiej, kryształowej szklanki.
-Spokojnie, tydzień z naszą kochaną reprezentacją i Milik o wszystkim zapomni. - zaśmiał się, klepiąc w ramię siedzącego obok niego napastnika.
-Powątpiewałabym, czy na pewno Arek na tym nie ucierpi. - Agata zaśmiała się, stawiając na plastikowym stole paterę z ciastem domowej roboty. Jakub spojrzał na nią morderczym wzrokiem, co spotkało się z szerokimi uśmiechami młodych zawodników.
-Kochanie, czy ty w tym momencie chcesz zasugerować, że jesteśmy świrnięci? - spytał, mrużąc oczy. Błaszczykowska pokiwała głową, klepiąc męża po plecach.
-Tak troszeczkę. - odpowiedziała, całując go w policzek. - Oczywiście są wyjątki. - posłała uroczy uśmiech, młodym piłkarzom i udała się do domu, zostawiając mężczyzn samych sobie.
-Widzicie? Tak będzie jak się ożenicie. - bąknął, opierając się o oparcie fotela i wzdychając. Bartosz i Mariusz spojrzeli na siebie porozumiewawczo wybuchając niepohamowanym śmiechem.
-Ale musisz przyznać, że Twoja żona mogłaby być miss reprezentacji. - w napadzie śmiechu, wymsknęło się Kapustce. Błaszczykowski spojrzał na niego uważnie, po czym delikatnie się uśmiechnął.
-Skoro tak mówisz. - mruknął, uśmiechając się szeroko.


Jurata, której wyjątkowo jasne promienie słońca, przebijające się przez wyjątkowo kłębiaste chmury, przywitała sztab szkoleniowy reprezentacji Polski ciepłym, dzień dobry. Czekała jedynie na piłkarzy i ich rodziny. Miała im do zaoferowania wiele atrakcji, przed zgrupowaniem w Arłamowie i wyjazdem na Euro2016. Delikatne podmuchy wiosennego wiatru unosiły się w powietrzu, otulając pięknym zapachem wszystkich, którzy wpadli w jego sidła. Łukasz Piszczek wraz ze swoją żoną Ewą wypakowywał z bagażnika swojego samochodu walizki, gdy obok nich pojawił się Artur Jędrzejczyk w towarzystwie Michała Pazdana oraz Sławomira Peszki, na których twarzach wykwitały szerokie uśmiechy. Anna uśmiechnęła się na powitanie mężczyzn i zabierając swoją walizkę, postanowiła zameldować ich w recepcji i zaprowadzić przysypiającą już Sarę do pokoju.
-Piszczu, czy ty wiesz jak my za Tobą tęskniliśmy?! - Jędza objął starszego kolegę, przyjacielskim ramieniem a szeroki uśmiech nie schodził z jego twarzy. Piszczek przymrużył oko i uważnie zaczął wpatrywać się w trójkę piłkarzy.
-Mam się bać? - spytał, po chwili namysłu. Takie zachowanie zawodnika Legii Warszawy nigdy nie wróżyło niczego dobrego. Wolał być strzeżony, bo strzeżonego Pan Bóg, strzeże.
-Zaraz tam bać. - bąknął cicho Peszkin. Oparł się dłonią o dach samochodu kolegi i rzucił wymowne spojrzenie do Pazdana. Michał przewrócił oczami i prychnął pod nosem. Jako jedyny nie chciał się w nic mieszać. Znał swoich kolegów zbyt dobrze, żeby wierzyć w ich zapewnienia. Każdy ich 'mądry' pomysł okazywał się być katastrofą na miarę wojny światowej, jednak zawsze był lojalny i właśnie przez lojalność obrywał od wszystkich.
-Chodzi o Milika. - napomknął Michał, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Aaa, coś mi się obiło o uszy. Stępiński i Kapustka wyżalili się już Błaszczykowi. - powiedział, zamykając bagażnik samochodu. Zabezpieczył go pilotem, po czym chwycił metalową rączkę jednej z nich. Pazdan bez słowa, podszedł do swojego kolegi z pozycji na boisku, pomagając mu z walizkami. Łukasz rzucił mu delikatny uśmiech i razem z pomocnikiem i obrońcą udali się do hotelu, natrafiając w holu na grupkę pomocników reprezentacji.
-No i w końcu okazało się, że żadnego napadu nie było... - z uśmiechem na twarzy Linetty dokończył swoją wypowiedz, co cała grupa jego słuchaczy przyjęła z głębokim westchnieniem. Mieli dość jego głupiej wypowiedzi. Krychowiak, czując, że to jeszcze nie koniec rozejrzał się nerwowo po holu, szukając wzrokiem wybawienia. I takowe znalazł. Uśmiechnął się na widok Peszko, Jędrzejczyka, Pazdana i Piszczka podążających w ich kierunku.
-Piszczu, mistrzu! - krzyknął, w podskokach podchodząc do zdziwionego obrońcy. Miał wrażenie, że śni. A może po prostu coś go ominęło? Kątem oka zauważył, że reszta uśmiecha się w ich kierunku szeroko. 'Chyba naprawdę mnie coś ominęło', pomyślał.
-Czyżbyś w końcu zrozumiał, że na piłkarza się nie nadajesz? - spytał z szerokim uśmiechem Jędza, co natomiast spotkało się z morderczym spojrzeniem Grzegorza.
-A ty już dostałeś angaż w cyrku, czy jeszcze na niego oczekujesz? - spytał z wyjątkową słodkością, jaką przesiąknięty był jego głos.
-Prędzej w zoo. - mruknął, najciszej jak potrafił Pazdan, jednak Piszczkowi jego komentarz nie umknął. Zaśmiał się cicho, zwracając tym samym uwagę dwóch mierzących się spojrzeniami, przesympatycznych piłkarzy.
-Dobra panowie, na bok te czułości. Jest już nasz kapitan? - i jak na zawołanie szklane drzwi hotelu uchyliły się a do holu dziarskim krokiem wkroczyli Robert i Anna Lewandowscy. Zameldowali się w recepcji i przechodząc obok nich jedynie machnęli im na przywitanie dłońmi, bąkając pod nosem, ciche 'dzień dobry'.
-O, to nasz sen o beztrosce właśnie minął. Terminator glutenu wkracza do akcji. - skomentował Krychowiak, a Piszczek stał osłupiały i nie rozumiał tutaj, już właściwie nic. Gdy chciał o coś spytać, obok niego stanęła jego żona, Ewa.
-Kochanie, nie wiesz może gdzie jest Kuba? - spytała, wtulając się w niego. Obrońca jedynie pokiwał przecząco głową. Ewa, westchnęła.
-Coś się stało?
-Anna. - odpowiedziała krótko. -Idę do Sary. Jak przyjedzie Agata, to powiedz, żeby do mnie wpadła. - pocałowała go w policzek i zniknęła.
-Dobra powiecie mi o co tutaj chodzi? - spytał, gdy Peszko chciał zacząć opowiadać mu, dość ciekawą historię, obok ich nóg pojawiła się Oliwia Błaszczykowska.
-Wujku a tata powiedział, że zabierzesz mnie do zoo! - krzyknęła, gdy mężczyzna wziął ją w swoje ramiona.
-Tak, popatrzysz na tatusia, którego zamknął w klatce z małpami. - uśmiechnął się szeroko.
-A wujek Artur, będzie mu towarzyszył. - dodał Grzegorz z nietęgą miną.
-Supel. - dziewczynka klasnęła w dłonie i właśnie wtedy wyrosła przed nimi mama młodej damy, na której widok, każdemu z piłkarzy jakby zabrakło powietrza. Cóż, Agata Błaszczykowska była piękną kobietą.
-Co mówiłam o słuchaniu się rodziców? - spytała, zakładając dłonie na biodra. Musiała przyznać, że Oliwia uwielbiała Łukasza.
-Przeplaszam, ale stęskniłam się za wujkiem. - cicho wypowiedziała owe zdanie, a po holu rozniosło się, melodyjne 'ooo', jakie wydobyło się z ust wszystkich piłkarzy.
-Agatko kochana, okaż serce. Twoja córeczka to nasza księżniczka, a my nie damy Ci zamknąć jej w wieży. - obok blondynki pojawił się Artur Jędrzejczyk obejmując ją swoim ramieniem. Rzuciła mu pełne politowania spojrzenie, jednak obrońca reprezentacji Polski nic sobie z tego nie zrobił a uśmiech jaki wcześniej zdobił jego twarz jedynie się powiększył.
-Jesteście szurnięci. - bąknęła i zabierając Oliwię z ramion Łukasza, udała się do swojego pokoju hotelowego.
-Co, Aga już kły pokazała? - Jakub zaśmiał się stając obok zdziwionego zachowaniem blondynki, Jędrzejczyka.
-Ogień, nie kobieta. - skomentował Artur, co spotkało się z westchnięciem Błaszczykowskiego.
-To moja żona. - powiedział, pewnie i mocnym głosem.

-Tak, tak ... wiemy. - westchnął, oddalając się do swojego pokoju. Cała gromada zaniosła się śmiechem, włącznie z Jakubem Błaszczykowskim.


Witajcie!!!
Tak, na prawdę ta historia miała pojawić się dopiero w sierpniu, ale sukcesy naszych Orłów, zmotywowały mnie do rozpoczęcia jej nieco wcześniej. Mam nadzieję, że was nie zawiodę. 
Do zobaczenia w drugim rozdziale (może już w piątek).
Miłego czytania ;)
Evie. (Skoczna)


12 komentarzy:

  1. Zastanawiałam się o czym to będzie, a także jak będzie rysować się historia. Na ten moment mogę stwierdzić, że mi się podoba i jestem ciekawa jaką masz na nią wizję. Chętnie będę czytać, bo fajnie wykreowałaś chłopaków. A ich sukcesy motywują - prawda! Sama zbieram się, by coś napisać o jednym z nich ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za komentarz. Cieszy mnie, że Ci się podoba i że będziesz czytać o losach tych bohaterów. To prawda, sukcesy chłopaków motywują i oby jak najdalej zaszli.
      Pozdrawiam gorąco.

      Usuń
  2. Kochana, nawet nie wiesz jak kocham nasze Orły, więc i to opowiadanie pokochałam całym serduszkiem. ♥
    Dzieje się w nim naprawdę wiele i muszę przyznać, że to mi się podoba. :D
    Intryguje mnie postać Julii... W ogóle intryguje mnie to opowiadanie, bo jeszcze nie zdradziłaś nam jaki masz na nie pomysł. Początek tajemniczy, ale zarazem dynamiczny. Taki, jak lubię! ♥
    Cóż... bardzo mi się podoba, że chłopaki mają taki szacunek oraz zaufanie o Kuby. Wgl uważam, że opaska kapitana została mu niesłusznie odebrana i nie chodzi mi już tutaj o to, że nie jestem fanką Lewandowskiego, ale o samą zasadę... Ale cóż, to chyba nie moment na tego typu wywody. :)
    Rozdział fenomenalny, pięknie ukazuje dobrą atmosferę w drużynie. :) I co najlepsze właśnie tak widzę tych chłopaków w mojej wyobraźni. Tak zżytych i zabawnych, jak w Twoim opowiadaniu. ♥
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału tak bardzo, jak czwartkowego ćwierćfinału. ♥
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za ten długi komentarz. Trzeba wierzyć, w marzenia a nasze Orły w nie wierzą.
      Julia, będzie intrygować ... nie tylko czytelników, ale i jednego osobnika płci przeciwnej.
      Kubę da się lubić i zaczyna wyrastać na bohatera narodowego. Jest człowiekiem, który dużo przeszedł w życiu a mimo to jego serce jest wielkie.
      Bardzo dziękuję Ci za te słowa.
      Pozdrawiam gorąco, kochana.

      Usuń
  3. Jest Kuba, jest Łukasz, jest Peszkin i Jędza, a nawet młoda krew reprezentacji.. Ja już to kocham :D
    Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się!!!
      Dziękuję za komentarz.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  4. JENY, ja nadal przeżywam tego mojego Mariusza. nigdzie nie mogę nic o nim znaleźć, a sama nie mam pomysłów, aby cokolwiek o nim napisać :( jednakże wiem, że będzie tylko małym epizodem, ale i tak to już mnie cieszy <3
    ta polska repra to jest jednak zżyta ze sobą...:D to najważniejsze! no i ten tekst o państwie L. ... kocham mocno <3
    czekam na kolejny, buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że postanowiłaś tutaj zajrzeć. Mariusz nie będzie tutaj, tylko epizodem, mogę obiecać. Polska reprezentacja to super chłopaki, bardzo ze sobą zżyci.
      Pozdrawiam. ;)

      Usuń
  5. Po pierwsze, bardzo się cieszę z tego powodu, że jednak postanowiłaś już zacząć, bo w sierpniu już jest mniej czasu i co, jeśli byś wcale nie wystartowała? o nie, lepiej nawet tak nie mówić.
    Cóż, początek całkiem obiecujący, ciekawi mnie, co żeś wymyśliła z tą moją Arunią i co mu się stanęło, że jest taki smutny iż chłopaki chcą go na siłę pocieszać. Jestem pewna, że już za niedługo odkryjesz wszystkie karty.

    Pozdrawiam i czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Twój komentarz. Masz trochę racji, znając mnie pewnie w ogóle bym już nie zaczęła, albo opowiadanie ciągnęłoby się w nieskończoność.
      Zdradzać nic o Aruniu nie będę. ;)
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. nie wiem, czy to nie chamskie, ale chciałabym zaprosić również do siebie - http://maniek-i-ja.blogspot.com/

      Przepraszam, jeśli to jest tak chamskie jak myślę hihi

      Usuń
  6. Dostawałam powiadomienia o rozdziałach od samego początku, ale dopiero teraz mam czas żeby siąść i zacząć czytać. Póki co przeczytałam ten rozdział i czuję, że fabuła mi się spodoba tylko niepokoi mnie twoja interpunkcja. Nie bierz tego do siebie to jedynie moja rada żebyś zwróciła uwagę na przecinki, bo mam wrażenie, że stawiasz je na czuja w miejscach gdzie kompletnie nie są potrzebne, a tam gdzie powinny być ich nie ma. Gdybyś potrzebowała pomocy służę radą i pomocą :)
    Idę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń