♠
Arłamów,
Polska
Julia
obudziła się chwilę przed budzikiem, który znajdował się na
drewnianej szafce nocnej. Przewróciła się na drugi bok, gdy drzwi
jej pokoju otworzyły się i już po chwili na jej łóżko rzucił
się Grzegorz Krychowiak z szerokim uśmiechem na twarzy. Julia
podciągnęła wyżej kołdrę, ze zdziwieniem na twarzy wpatrując
się w pomocnika, który ostatnim czasem zachowywał się co najmniej
dziwnie i to ją w tym wszystkim, troszeczkę przerażało.
-Witaj,
najpiękniejszy pod słońcem kwiatuszku... - Krychowiak uśmiechnął
się najszerzej jak tylko potrafił ku dziewczynie. Kowalczyk uniosła
wysoko brwi, zastanawiając się, o co właściwie może mu chodzić.
-Krycha, mój
pokój to nie obora. - rzuciła, mocno przyciskając do swojej
piersi, ciepłą kołdrę. Grzegorz machnął dłonią, opierając
brodę na zgiętej w łokciu ręce.
-Oj
motylku, otwarte było to wszedłem. Jakbyś zamknęła się na klucz
to bym zapukał. -odpowiedział, szczerząc do niej swoje idealnie
lśniące zęby. Julia rzuciła mu mroczne spojrzenie, czym wprawiła
go w niepohamowany napad śmiechu. Lubiła go i może właśnie
dlatego, po prostu nie dała mu w pysk. Po chwili drzwi jej pokoju
otworzyły się po raz drugi, a stanął w nich Wojciech Szczęsny w
towarzystwie Mariusza Stępińskiego i Arkadiusza Milika. Trójka
mężczyzn rzuciła sobie porozumiewawcze spojrzenia, po czym na ich
twarzach wykwitł szeroki uśmiech. Julia uniosła brwi ku górze,
natomiast Grzegorz rzucił im pytające spojrzenie.
-Widzę, że
Krychowiak zalega Ci na kwadracie. - Szczęsny puścił dziewczynie
oczko, wchodząc w głąb jej pokoju, dokładnie się po nim
rozglądając. Julia zmrużyła oczy, uważnie obserwując zachowanie
bramkarza polskiej reprezentacji. Krew w jej żyłach zaczęła
osiągać niebezpiecznie wysoką temperaturę a wybuch tykającej w
niej bomby był jedynie kwestią czasu. Każdego z piłkarzy lubiła
i zrobiłaby dla nich dosłownie wszystko, ale w takich chwilach jak
ta, miała tylko jedno marzenie. Aby po prostu, zniknęli i
przepadli.
-Ty też,
zalegasz na jej kwadracie, geniuszu. - odpowiedział mu, unosząc do
góry brwi, jego najlepszy przyjaciel. Szczęsny przysiadł na
parapecie i obrzucił pomocnika polskiej reprezentacji szerokim i
bardzo sztucznym spojrzeniem. Kowalczyk westchnęła głęboko, po
czym przewróciła oczami. Lubiła ich towarzystwo, jednak miała
pewne zastrzeżenia. Nie o siódmej rano. Nie w sobotę. Nie w jej
pokoju i nie w jej łóżku.
-Jeśli nie
macie problemu, jakim moglibyście zawracać mi, moje cztery litery.
To z łaski swojej usuńcie te swoje zgrabne ciałka z mojego pokoju
i dajcie mi się w spokoju umyć i ubrać. Bo w innym wypadku wykupię
wam bilet na Antarktydę w jedną stronę i będziecie musieli się
zadowolić towarzystwem przeuroczych pingwinów. - przesłodzony głos
opuścił jej krtań a szeroki uśmiech wpełzł na jej twarz.
Wszyscy czterej spojrzeli na nią jednakowym spojrzeniem. Krycha
pokiwał jej zabawnie głową, Szczęsny westchnął zeskakując z
parapetu, natomiast dwóch napastników uważnie ich obserwowało.
-Z takim
podejściem do facetów, zostaniesz starą panną. - powiedział
dumnie Szczęsny, po czym zniknął w korytarzu.
-Nie
słuchaj tego kretyna. Zły jest, bo się do niego nie ślinisz. -
Krychowiak podniósł się z jej łóżka i pożegnał się z nią
szerokim uśmiechem. Kowalczyk przewróciła się na drugi bok i
przymknęła oczy. Zaśmiała się pod nosem, rozmyślając na temat
ich inteligencji, której jej zdaniem, nie posiadali. Zapomniała
jednak o obecności dwójki młodych piłkarzy polskiej reprezentacji
stojących sobie w progu jej pokoju. Oni natomiast uważnie ją
obserwowali nie zwracając na siebie jej uwagi. Pogrążona w swoich
myślach, postanowiła podnieść się z łóżka. Zrzuciła ze
swoich ramionom ciepłą, kolorową kołdrę po czym przeciągnęła
się, ziewając przeciągle. Natomiast Arkadiusz Milik i Mariusz
Stępiński, próbowali złapać jakiekolwiek części otaczającego
ich powietrza. A gdyby mierzono im czas, w jakim nie mrugnęli, za
pewne byliby rekordzistami świata i zostali wpisani do księgi
rekordów Guinnessa. I może wpatrywaliby się dalej w ósmy cud
świata stojący do nich tyłem, zupełnie niedaleko, gdyby nie
pojawienie się Krzysztofa Mączyńskiego. Pomocnik reprezentacji
polski, szukał dwójki napastników przez dobrych dziesięć minut.
A gdy zobaczył ich w progu pokoju Julii, wiedział, że coś się
święci. Stanął pomiędzy nimi i musiał przyznać, że Julia Kowalczyk mogłaby zdobyć
tytuł miss świata, z taką figurą. A gdyby częściej co nieco z
niej pokazywała, byłaby miss polskich piłkarzy, bo chyba każdy z
nich lubił by sobie tak po prostu na nią popatrzeć. Uśmiechnął
się pod nosem, mając zamiar zdemaskować dwóch, zupełnie
przypadkowych podglądaczy.
-O tu
jesteście! A ja was szukam i szukam i znaleźć nie mogę! - słysząc
głos Mączyńskiego zamarła, przełykając głośno ślinę. Jej
oczy przybrały kształt monet pięciozłotowych. Podziękowała Bogu
w duchu dostrzegając bluzę Błaszczykowskiego na parapecie. Szybko
zarzuciła ją sobie na ramiona i dziękowała mu za to, że sięgała
jej przed kolana. Odwróciła się do nich a Milik ze Stępińskim
zauważając jej wzrok, swój wbili we wszystko inne niż Julia
Kowalczyk. Mączyński uśmiechnął się do niej delikatnie, po czym
po prostu wyrzucił napastników z pokoju towarzysząc im w tym,
jednak musiał wrócić i skomentować to co zobaczył.
-Co muszę
zrobić, żeby oglądać takie widoki przed snem? - Mączyński wstawił głowę do jej pokoju.
-Won!!! -
wrzasnęła rzucając w niego poduszką. Krzysztof jednak zdążył
uchylić się i uciec z jej pokoju. Szatynka opadła na łóżku,
wypuszczając głośno powietrze. 'Teraz to się dopiero zacznie.',
pomyślała kręcąc głową.
♣
W tym samym
czasie, w pokoju na samym końcu korytarza czwórka mężczyzn
została obudzona przez promienie słońca, wpadające do
pomieszczenia bezczelnie i brutalnie. Każdy z nich bardzo powoli
odważył się otworzyć oczy, mając nadzieję, że ta czynność
nie będzie miała większych konsekwencji dla nich. Łukasz
Fabiański syknął z bólu, gdy jego wrażliwe na światło tęczówki
napotkały jasne promienie słońca na swojej drodze. Natomiast
Łukasz Piszczek podniósł się z łóżka, mając ochotę na zimny
prysznic, jednak w drodze do toalety wpadł na komodę, strącając z
niej pustą butelkę polskiego piwa. Ta natomiast, nie rozbiła się,
jednak upadła na drewnianą podłogę z głośnym hukiem.
-Człowieku,
błagam. - Lewandowski złapał się za głowę, sycząc z bólu pod
nosem. Piszczek uniósł dłonie w geście kapitulacji.
-Sorki. -
mruknął wchodząc do łazienki.
-Nigdy
więcej nie bratam się z rosyjskimi turystami. - mruknął pod nosem
Błaszczykowski, kładąc bolącą głowę na miękką i ciepłą
poduszkę.
♣
-Stary, ja
na Twoim miejscu zatopiłbym to wszystko w prawdziwej ruskiej wódce.
- Sławomir Peszko poklepał Jędrzejczyka po plecach, uśmiechając
się do niego lekko. Sebastian Mila siedzący obok Artura rzucił
Peszkinowi pełne politowania spojrzenie i westchnął nad głupotą
swojego przyjaciela.
-Zmieniłbyś
w końcu płytę, ta już nam się przejadła. - odpowiedział mu
Grosicki.
-Wiecie, że
nie zdziwiło mnie to. - Jędrzejczyk, odłożył pismo sądowe na
stolik i zamyślił się iście filozoficznie.
-Wiedziałem, że prędzej czy później pozew rozwodowy trafi do sądu. - dodał po chwili myślenia.
-Wiedziałem, że prędzej czy później pozew rozwodowy trafi do sądu. - dodał po chwili myślenia.
-Jest tego
jeden plus. - zagadnął po chwili Jakub Wawrzyniak.
-Jaki? -
spytał zaciekawiony Krychowiak.
-Będzie
wolny. - cała grupa piłkarzy wybuchnęła śmiechem komentując
słowa Wawrzyniaka.
♣
-Prezes
przybył! - Grzegorz Krychowiak powitał Zbigniewa Bońka w iście
królewski sposób. Po prostu rzucając się mu na szyję z taką
siłą, że Boniek miał nie mały problem z utrzymaniem równowagi.
Westchnął gdy udało mu 'odkleić' od siebie pomocnika
reprezentacji.
-Grzesiu, bo
wypłaty nie będzie. - rzucił piłkarzowi jedno ze swoich firmowych
spojrzeń. Krychowiak bąknął coś pod nosem i stanął ze
spuszczoną głową. Jednak po chwili uniósł ją z powrotem i
uśmiechnął się perliście.
-A
przyjechała z prezesem Kasiunia? - spytał uśmiechając się
głupkowato. Boniek zawahał się, jednak pokiwał pomocnikowi
reprezentacji głową z aprobatą. Krychowiak poklepał go po plecach
i zniknął za szklanymi drzwiami prowadzącymi przed ośrodek w
Arłamowie.
Natomiast
Katarzyna Woźnicka ze złowieszczą furią zamknęła bagażnik
swojego nowego i bardzo drogiego samochodu. Nie cierpiała spotykać
się z tymi 'debilami z mózgami, które zatrzymały się na płodowym
rozwoju', jak miała w zwyczaju nazywać reprezentantów Polski w
piłce nożnej. Niestety, bycie asystentką prezesa polskiego związku
piłki nożnej zobowiązywało i musiała się z tym pogodzić.
Wyciągnęła rączkę ciemnej, średnich rozmiarów walizki.
Przerzuciła pasek torby sportowej przez ramię i zarzucając na
plecy sportową bluzę, niechętnie poczłapała do ośrodka w
Arłamowie. Przy życiu trzymał ją jedynie fakt, że poza nią jest
również wśród nich Julia Kowalczyk. Przeklęła w duchu widząc
zbliżającego się w jej kierunku Grzegorza Krychowiaka. Cóż,
lubiła typka, nawet bardzo ale czasami sprawiał, że miała dość
życia a mordercze myśli były u niej normą.
-Gdzie
zgubiłeś swojego chłopaka? - uśmiechnęła się do pomocnika
hiszpańskiego klubu iście wrednie. Grzegorz natomiast słysząc jej
wypowiedź jedynie uśmiechnął się do niej szeroko.
-Wiesz, że
mi tego brakowało skarbeńku? - spytał przytulając ją do siebie,
jak najmocniej potrafił.
-Powiesz do
mnie skarbeńku jeszcze raz, to cię wykastruję i Celia będzie
musiała szukać ojca swoich dzieci gdzie indziej. - oderwała się
od niego i delikatnie poklepała go po policzku. Wręczyła mu
metalową rączkę swojej walizki, po czym zarzucając blond włosami
skierowała się do hotelu. Krychowiak zaśmiał się pod nosem i
pokiwał głową z dezaprobatą.
-Kobiety. -
westchnął, udając się w kierunku wejścia do ośrodka, ciągnąc
za sobą walizkę Katarzyny Woźnickiej.
♣
Julia
podniosła się z łóżka, słysząc ciche i bardzo delikatnie
pukanie w drewniane drzwi jej pokoju. Odłożyła okulary korekcyjne
na jasną komodę, po czym otworzyła drzwi zamknięte na klucz.
Uśmiechnęła się widząc w progu pokoju wyższą od niej
blondynkę, o której przybyciu kilkanaście minut wcześniej
poinformował ją Tomasz Iwan. Wpuściła asystentkę Zbigniewa Bońka
do środka a sama cicho zamknęła drzwi.
-Kasia
jestem. - przywitała się z szatynką szerokim uśmiechem na twarzy
i wyciągniętą w jej kierunku dłonią.
-Miło mi
Julia. - szatynka odwdzięczyła się jej tym samym. -Bóg wysłuchał
moich modlitw i mi Cię zesłał tutaj. - Woźnicka zaśmiała się
cicho pod nosem komentując słowa młodszej od siebie dziewczyny.
-O, czyli
się kochana dogadamy. - odpowiedziała jej, wkładając walizkę do
drewnianej szafy stojącej w małym przedpokoju.
-Miałam
taką cichą nadzieję. - Julia podała blondynce szklankę wody
mineralnej, po czym obie wybuchnęły głośnym śmiechem. -Swoją
drogą, ile czasu ich znasz? - spytała po chwili, gdy już obie
siedziały wygodnie na jednym z łóżek.
-Pięć lat.
- odpowiedziała z dziwnym grymasem na twarzy.
-Szmat
czasu. - szepnęła Julia kładąc na swoich kolanach puchatą
poduszkę.
-Czasami
żałuję, że zgłosiłam się do tej pracy. Chociaż gdyby nie
Krychowiak i Szczęsny cztery lata temu popełniłabym największy
błąd w swoim życiu. - Katarzyna przywołała pamięcią wydarzenia
sprzed czterech lat.
-To znaczy?
- spytała zaciekawiona jej opowieścią Kowalczyk.
-Miałam
wziąć ślub z pewnym przystojnym Chorwatem. Wzięli go na spytki i
okazało się, że nie byłam jedyną, z którą miał się związać.
Gdyby nie oni, to kto wie co by było. - westchnęła uśmiechając
się delikatnie pod nosem. Musiała przyznać, że dużo zawdzięczała
polskim piłkarzom.
-Idziemy na
kolację? - Julia uśmiechnęła się szeroko i ochoczo podniosła
się z łóżka. Katarzyna odwdzięczyła się jej tym samym, po czym
obie skierowały się do restauracji znajdującej się na parterze
ośrodka. Gdy miały wchodzić do środka, znajdujący się w
kieszeni spodni blondynki telefon wydał z siebie charakterystyczny
dźwięk. Woźnicka rzuciła jej przepraszające spojrzenie i odeszła
od niej kilka kroków, aby spokojnie odebrać połączenie. Natomiast
Julia weszła do restauracji i z uśmiechem przywitała dość
niedzisiejszych Błaszczykowskiego, Lewandowskiego, Piszczka i
Fabiańskiego. Rzuciła im wymowne spojrzenie, ale nic nie
powiedziała jedynie usiadła na jednym z dwóch wolnych krzeseł i
zaczęła konsumować kolację. Jednak musiała w końcu zadać tak
nurtujące ją pytanie.
-To piwo to
chyba, mocne było? - zaśmiała się cicho pod nosem, co spotkało
się morderczymi spojrzeniami całej czwórki wbitymi w jej osobę.
Uniosła dłonie w geście kapitulacji i kolejny raz wbiła wzrok w
swój talerz. Gdy nagle obok niej usiadła blondynka, na której
widok na twarzach całej czwórki pojawiły się przerażone
spojrzenia.
-Skomentuj
to Kaśka, to osobiście Cię uduszę. - bąknął kapitan
reprezentacji wbijając w dziewczynę groźne spojrzenie.
-Nawet nie
miałam zamiaru się odzywać. - uśmiechnęła się do niego
promiennie. -Ale właśnie dostałam telefon od znajomej, która
razem ze znajomymi z Moskwy tu jest na wakacjach i opowiedziała mi
pewną bardzo ciekawą historię. - blondynka zaśmiała się cwanie
pod nosem.
-Jaką? -
spytała zaciekawiona Julia.
-Opowiedziała
mi właśnie, jak rozrywkowi są pan Lewandowski, Błaszczykowski,
Piszczek i Fabiański i chyba nie chcecie, żeby żony dowiedziały
się o tym coście na tym 'piwie' wyrabiali? - odpowiedziała
Woźnicka, unosząc pytająco brew, na co Błaszczykowski przełknął
głośno ślinę a jego przyjaciele poszli w jego ślady. Wiedzieli, że jeżeli Kasia napomknie coś ich żonom, to to na pewno nie skończy się dobrze. Znali Woźnicką i wiedzieli, że aby ich skompromitować zrobi dosłownie wszystko. W końcu nie bez powodów przez większość piłkarzy reprezentacji Polski nazywana była "piękną zołzą".
♦♦♦
Buenos dias!
Mamy rozdział siódmy, a wraz z nim pojawienie się nowej bohaterki.
Za wszelkie błędy w powyższym rozdziale bardzo was przepraszam. Mam nadzieję, że ten rozdział sprosta waszym oczekiwaniom. Wiem, że nie jest wysokich lotów, ale może mimo wszystko.
Chciałam serdecznie podziękować za wszelkie komentarze jakie umieszczacie pod rozdziałami. Jest mi na prawdę miło, że mój pomysł na to opowiadanie spotkał się z waszą aprobatą.
Jeszcze raz gorąco dziękuję za wasze komentarze.
Pozdrawiam was, kochane.
Buziaczki ;)
Evie.
PS. CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
Mamy rozdział siódmy, a wraz z nim pojawienie się nowej bohaterki.
Za wszelkie błędy w powyższym rozdziale bardzo was przepraszam. Mam nadzieję, że ten rozdział sprosta waszym oczekiwaniom. Wiem, że nie jest wysokich lotów, ale może mimo wszystko.
Chciałam serdecznie podziękować za wszelkie komentarze jakie umieszczacie pod rozdziałami. Jest mi na prawdę miło, że mój pomysł na to opowiadanie spotkał się z waszą aprobatą.
Jeszcze raz gorąco dziękuję za wasze komentarze.
Pozdrawiam was, kochane.
Buziaczki ;)
Evie.
PS. CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ