poniedziałek, 12 grudnia 2016

Rozdział XXIX - 'Tylko pamiętaj kuzynie, my wujkami zostać jeszcze nie chcemy. '


~*~

Tarnów, Polska
23 grudzień 2016 r.


       Beata Leśniak z uśmiechem na twarzy wyciągnęła walizkę z bagażnika swojego samochodu. Jej siostra, Zofia, poszła w jej ślady i również opuściła samochód. Zapięła szary jesienny płaszcz, owinęła się dużym, granatowym szalem, po czym naciągnęła na głowę kremową czapkę z urokliwym pomponem. Dziewiętnastolatka odebrała od starszej siostry metalową rączkę walizki, uśmiechnęła się do niej niepewnie. Kurator posłała jej szeroki uśmiech. Studentka wyciągnęła z bagażnika również swoją torbę, którą przerzuciła sobie przez ramię. Żona reprezentacyjnego kucharza, posłała jej uśmiech i lekko poklepała po ramieniu. Podała małą kartkę z adresem domu rodziny Bartka Kapustki swojej siostrzyczce, która nadal była nie pewna tego, czy dobrze zrobiła zgadzając się na udawanie dziewczyny pomocnika angielskiego klubu piłkarskiego. 
-Zośka, przestań się martwić. Jego rodzice są świetnymi ludźmi, podobnymi do naszych rodziców. - powiedziała zamykając bagażnik swojego samochodu. Spojrzała na siostrę, w których oczach pojawiły się łzy. Wspomnienie rodziców, zawsze sprawiało, że obie na chwilę traciły kontakt z rzeczywistością. Straciły mamę i tatę czternaście lat temu. Beata była starsza od swojej siostry o piętnaście lat i gdy jej rodzice zmarli zaadoptowała swoją siostrę. Gdy wyszła za mąż, za Tomasza ten postanowił zrobić to samo i przysposobił siostrę swojej żony. Dlatego, więc traktowała kucharza jak ojca. Rodziców zawsze chciałaby mieć. Beata przytuliła Zosię, całując ją w czubek głowy. 
-Kocham was. Jesteś dla mnie jak mama. - szepnęła, wycierając policzki, na których błyszczały łzy. 
-Leć, bo Bartek się zniecierpliwi. - zaśmiała się, zamykając swój samochód pilotem. Młodsza z sióstr uśmiechnęła się delikatnie, chwytając rączkę średniej wielkości walizki. Pocałowała siostrę w policzek i powolnym krokiem skierowała się w kierunku adresu, który znajdował się na kartce idąc tak jak powiedziała jej starsza siostra. Przemierzała tarnowski rynek z okularami przeciwsłonecznymi umiejscowionymi na nosie. Jasne, jesienne promienie słońca w tym roku były wyjątkowo ciepłe. Zupełnie tak, jakby naturze pomyliły się pory roku i zamiast jesieni przyszła wiosna. W Tarnowie bywała dość często, ale nigdy nie natrafiła na piłkarza. Choć poznali się trzy miesiące wcześniej, to według niej, już jakaś więź się między nimi wytworzyła. Ona sama nie wiedziała dlaczego. Może po prostu, dlatego, że nie miała zbyt dobrych doświadczeń z mężczyznami, a Kapustka był zdecydowanie przeciwieństwem jej byłego chłopaka, Karola. Gdy dziewczyna znalazła się pod wskazanym adresem, wzięła głęboki oddech, zanim nacisnęła na dzwonek, który wmontowany był w furtce. Po chwili dziewczyna mogła wejść na posesję po tym jak furtka została otwarta. Rozejrzała się po posesji, na której stał piękny, jednorodzinny dom. Za domem znajdował się piękny, zadbany ogród,w którym, w altance stał duży, drewniany stół zakryty jasnym obrusem. Do domu prowadziła wąska ścieżka wyłożona jasnymi kamykami. Przed garażem stały dwa ciemne samochody, z których jeden dobrze jej znany, należący do Bartka. Po niskich schodkach weszła na drewniany ganek, na którym znajdowały się donice z pięknymi kwiatami, oraz duży, stary owczarek niemiecki pilnujący małych kotków leżących w wiklinowym koszyku. Uśmiechnęła się szerzej dostrzegając ten obrazek. Postawiła walizkę na wyłożonej drewnianymi deskami posadzce i biorąc kilka głębokich oddechów zapukała w drzwi wejściowe. Czekała krótką chwilę, aż drzwi zostały otworzone. Przywitała ją średniego wzrostu kobieta, o ciemnych, kręconych włosach krótko ściętych. Uśmiechnęła się delikatnie na widok dziewczyny. 
-Dzień dobry, zastałam Bartka? - zapytała niepewnie z delikatnym uśmiechem na twarzy, który kobiecie wydał się być bardzo uroczy. 
-Tak, zapraszam. - odpowiedziała, otwierając szerzej drzwi i wpuszczając dziewczynę do środka. Wskazała jej dłonią na szafę znajdującą się w przedpokoju. Zdjęła płaszcz, szal i czapkę i schowała je do wskazanej przez panią domu szafy. Walizkę pociągnęła za sobą i skierowała się do korytarza, w którym zniknęła ciemnowłosa kobieta. 
-Bartek, do Ciebie! - krzyknęła, i już po chwili w korytarzu pojawił się jej syn, Bartosz. Na widok Zosi uśmiechnął się delikatnie i nieco niepewnie. 
-Przecież powiedziałem, że odbiorę Cię z dworca. - powiedział, gdy stanął na przeciwko niej. Uśmiechnęła się do niego delikatnie. 
-Beata mnie przywiozła, jechała do pracy, to się z nią zabrałam. - odpowiedziała mu, delikatnie muskając jego policzek. Zdziwił się jej gestem, jednak nie dał tego po sobie poznać. Zauważył jak jego mama uważnie się im przygląda a na jej twarzy gości delikatny uśmiech.
-Mamo, to moja dziewczyna, Zosia. - powiedział obejmując szatynkę w pasie. Uśmiechnęła się do kobiety nieśmiało. 
-Zosia Krawczyk, miło mi. - uścisnęła dłoń rodzicielki piłkarza. -Zna pani moją mamę, to znaczy siostrę Beatę Leśniak. - dodała widząc niepewną minę kobiety. Uśmiech pojawił się na jej twarzy gdy usłyszała imię i nazwisko pracownicy tarnowskiego urzędu miasta. 
-Miło mi Cię poznać kochana, Renata. - szeroko uśmiechnęła się do partnerki swojego syna. -Bartek zaprowadź Zosię do swojego pokoju i zabierz jej walizkę. Kobieta nie powinna tachać ciężarów. - uśmiechnęła się do swojego syna, który jedynie przewrócił oczami słysząc komentarz swojej mamy. Zosia zaśmiała się cicho, co natomiast spotkało się z morderczym spojrzeniem Kapustki, które utkwiło w jej osobie. Spuściła wzrok, jednak z jej twarzy uśmiech nie zniknął. Bartek zły powędrował na górę, jednak stanął w pół kroku.
-Idziesz, czy będziesz tak stać? - zapytał, a gdy nie usłyszał odpowiedzi podszedł do młodej dziewczyny i pociągnął ją za rękę i razem z nią udał się do swojego pokoju. Był zły i to wychwyciła od razu, miała jednak nadzieję, że szybko złość mu przejdzie. Miała nawet sposób, co prawda nie jej, ale podobno sprawdzony. Zamknęła drewniane drzwi jego pokoju i wzięła głęboki oddech. Obserwowała uważnie Kapustkę, który miotał się po pokoju, jakby dostał owsików. Na jego twarzy gościł grymas złości. Nie lubił jak jego matka, zaskarbiała sobie sympatie jego dziewczyn, które zawsze śmiały się z jej komentarzy wystosowanych w jego kierunku. Uśmiechnęła się pod nosem podchodząc do piłkarza. Położyła mu dłoń na ramieniu i stanęła najbliżej niego. 
-Bartuś, nie denerwuj się. - uśmiechnęła się do niego delikatnie, co spotkało się z pełnym wyrzutu spojrzeniem Kapustki. Stanęła na przeciwko niego, po czym oplotła jego szyję swoimi dłońmi. Zdziwiła go o wiele bardziej niż na samym początku. -Mam udawać Twoją dziewczynę, to wydaje mi się, że powinnam zachowywać się, tak jak Twoja dziewczyna. Nie sądzisz? - zapytała, uśmiechając się do niego uwodzicielsko. Tym gestem twarzy sprawiła, że Kapustce zrobiło się bardzo gorąco. Przybliżyła swoją twarz do jego twarzy i pocałowała go w policzek, bardzo blisko kącika ust. Zapach jej pięknych, malinowych perfum dostał się do jego nozdrzy sprawiając, że delikatnie i na ułamek sekundy przymknął powieki, chcąc złapać tego zapachu, jak, najwięcej.  
-Masz rację. - odpowiedział jej, po tym jak odchrząknął. Uśmiechnął się delikatnie całując ją w czoło. Gdy chciał coś powiedzieć, drzwi jego pokoju się otworzyły i w progu stanął ojciec Bartosza, Kazimierz. Poczuł się dziwnie, gdy zauważył rozgrywaną w pokoju syna, scenę. Speszył się. Dziewczyna dostrzegła go, jako pierwsza. Odskoczyła od Kapustki, spuszczając głowę i wpatrując się w podłogę. 
-Nie chciałem wam przeszkadzać. - powiedział. 
-Nie przeszkadzasz. - odpowiedział mu jego syn. Objął delikatnie Zosię, która pod jego wpływem uniosła głowę i z uśmiechem na twarzy przyjrzała się głowie rodziny. 
-Pomógłbyś mi w garażu? - zapytał. 
-Jasne. - odpowiedział, uśmiechając się do taty szeroko. -Skarbie, czuj się jak u siebie w domu. - dodał zwracając się do Zosi. Krawczyk uśmiechnęła się uroczo, po czym zajęła się rozpakowywaniem walizki. Piłkarz zabrał swoją bluzę i posyłając jej szczery uśmiech zniknął w korytarzu domu. 
     Zosia rozpakowała swoją walizkę, kładąc swoje rzeczy do jego szafy. Gdy to zrobiła, postanowiła zejść na dół, gdzie w kuchni królowała Renata Kapustka. Cicho zapukała w otwarte, szklane drzwi czym zwróciła na siebie uwagę kobiety. Ta uśmiechnęła się do niej i gestem ręki zaprosiła do swojego królestwa. 
-Może mogę jakoś pomóc? - zapytała stając obok kobiety. Ta chwilę się zastanawiała, aby ostatecznie wyciągnąć z szuflady książkę kucharską, w której znajdował się przepis na jej ulubione ciasto. 
-Zrobię je po swojemu, jeśli mogę. - powiedziała podwijając rękawy swojego swetra. Pani Kapustka pokiwała jej z aprobatą głową. Dziewczyna w skupieniu, dokładnie, łączyła wszystkie składniki potrzebne do ciasta, aby ostatecznie przelać płyn do dużej formy. Wytarła wilgotne dłonie o jasną kuchenną ścierkę, po czym umieściła w piecyku blachę wypełnioną ciastem. Renata uważnie przyglądała się dziewczynie swojego syna. Choć znały się zaledwie kilkadziesiąt minut, już dziewczyna zyskała jej sympatię. Kobieta miała nadzieję, że tym razem jej syn nie zakończy tego związku zbyt wcześnie. Miała nadzieję, że ta dziewczyna nie zagra na uczuciach jej syna. 
-Zaparzyć Ci herbaty? - zapytała w pewnym momencie ciemnowłosa kobieta. 
-Jeśli to nie kłopot. - odpowiedziała, nie pewnie uśmiechając się do kobiety. 

kilka godzin później ...

           Zosia oparła dłonie na zimnym parapecie, w pokoju należącym do Bartka. Długa rozmowa z Renatą, sprawiła, że dziewczyna bardzo ją polubiła. Zawsze gdy wraz z siostrą oglądała zdjęcia i Beata zaczynała opowiadać jej o rodzicach, ta wyobrażała sobie jak mogli się do nich zwracać, o czym rozmawiać. I może przesadzała, ale w mamie Bartka zobaczyła lustrzane odbicie swojej mamy, która ona zna jedynie z opowiadań swojej siostry. Zamyślona, pochłonięta w swoich rozmyśleniach, nie usłyszała jak drzwi pokoju zamykają się. Nie słyszała jak Bartek odłożył na komodę swój telefon, nie zauważyła jak zdjął bluzę i powiesił ją na fotelu stojącym pod ścianą. Zatrzymał się w pół kroku i przez dłuższą chwilę przyglądał się szatynce. Był jej wdzięczny za to, co dla niego zrobiła i musiał przyznać, że dzięki jej grze aktorskiej, jego rodzice uwierzyli we wszystko. Miał nadzieję, że reszta rodziny, na jutrzejszym przyjęciu w Krakowie również uwierzy. Dobrze jej nie znał i musiał przyznać, że chciałby to zmienić. Polubił ją od samego początku. Od samego początku obudził się w nim instynkt opiekuńczy. Wydała mu się, być taką bezbronną dziewczyną, która skrzywdzona, zdradzona nie do końca mogła się z tym pogodzić. Przeżyła to samo co on i w dużej mierze zapewne to sprawiło, że znaleźli ze sobą wspólny język. Wyjął ręce z kieszeni, które włożył do nich chwilę wcześniej. Zrobił kilka kroków w jej kierunku i zatrzymał się obok niej. Widząc łzy na jej policzkach, przejechał po nich dłonią sprawiając, że dziewczyna lekko zadrżała i pociągnęła nosem. Spojrzała na niego i przetarła nos. Nie chciała, aby ktoś zobaczył ją w takim stanie. Wolała płakać w samotności. 
-Coś się stało? - zapytał, z wyczuwalną troską w głosie. Odpowiedziała mu jedynie, pokiwaniem głową. -Zosia, co się stało? - zapytał kolejny raz, jednak i tym razem dziewczyna nic nie odpowiedziała. Jedynie w pewnym momencie wtuliła się w niego. Oparł brodę na jej głowie i delikatnie przejeżdżał dłońmi po jej plecach. Nie wiedział, co było powodem takiego jej stanu, miał jednak nadzieję, że powie mu, co sprawiło, że jej oczy wypuściły tyle łez. 
-W Twoich rodzicach, zobaczyłam swoich. - wyszeptała, gdy udało jej się uspokoić. Lekko odsunęła się od szatyna, spoglądając prosto w jego oczy. 
-Weź prysznic, zrobię herbatę i porozmawiamy. - uśmiechnął się do niej delikatnie. Pokiwała mu delikatnie głową, i gdy miał wyjść zatrzymała go delikatnie zaciskając swoją dłoń na jego nadgarstku.
-Nie spakowałam piżamy. - powiedziała cicho. Kolejny raz na jego twarzy pojawił się nieznaczny, uroczy uśmiech. Otworzył jedną z szuflad komody, wyciągając z niej swoją reprezentacyjną koszulkę. 
-Mam nadzieję, że założysz ją nie raz. - szepnął muskając jej policzek. Wyswobodził nadgarstek z jej dłoni i zniknął na korytarzu. Uśmiechnęła się delikatnie, po czym zabierając koszulkę wręczoną jej przez Bartka, ręcznik,komplet bielizny i tenisówki, służące jej za kapcie. Pokonała wąski, ciemny korytarz, na którego końcu znajdowała się łazienka. Zamknęła drzwi, rozebrała się i weszła pod prysznic. Zimna woda zmyła z niej łzy, które wcześniej zdobiły jej policzki. Po kwadransie odświeżona, z nowymi myślami cicho otworzyła drzwi łazienki i na palcach przemierzyła całą długość korytarza. Gdy weszła do pokoju Bartka paliła się w nim stojąca w kącie, jasna ażurowa lampa. Dziewczyna złożyła swoje ubrania, włożyła je na wolną półkę w szafie, po czym wsunęła się pod kołdrę i z opartą o ścianę głową przyglądała się wiszącym na ścianie zdjęciom. Wiele z nich przedstawiało piłkarzy reprezentacji z uśmiechami na twarzach. Z partnerkami, dziećmi lub samych. W hotelu lub w knajpie. Wszyscy byli dla siebie przyjaciółmi i to było widać gołym okiem. 
-Mam nadzieję, że lubisz mandarynkową. - głos Bartka wyrwał ją z zamyślenia. Uśmiechnęła się odbierając od niego porcelanowy kubek. Przesunęła się robiąc miejsce piłkarzowi. Ubrany w klubową koszulkę i kolorowe szorty, usiadł na łóżku opierając plecy o jasną ścianę. 
-Bardzo lubię. - odpowiedziała rozkoszując się zapachem wydobywającym się z porcelanowego kubka. Mandarynka, w zdecydowany sposób wprawiała wszystkich w świąteczny nastrój. 
-Nie zdążyłem Ci podziękować. - przeniosła wzrok na Kapustkę. Uśmiechnęła się do niego kiwając delikatnie głową.
-Jeszcze nie masz za co, wigilia dopiero jutro. - odpowiedziała, upijając łyk gorącej herbaty z porcelanowego kubka. 
-Dziękuję Ci z góry. - pocałował ją w policzek. Zaśmiała się, kładąc na jego ramieniu swoją głowę. Znalazła w nim przyjaciela, który potrafił odpowiedzieć na wiele jej pytań. Poprawić humor, gdy po jej policzkach spływały łzy. Przytulić, gdy wszystko nie miało dla niej sensu. I co najważniejsze był obok, gdy go potrzebowała. Pomógł jej zapomnieć, o wszystkim co złe. 


Zakopane, Polska
24 grudzień 2016 r.

          
-Długo się znacie? - blondynka, będąca kuzynką Bartka z kieliszkiem wina usiadła obok Zosi. Krawczyk uśmiechnęła się do niej ciepło. Kapustka natomiast przewrócił oczami. Nie znosił Zuzi i wiedział, że dziewczyna zrobi dużo żeby ośmieszyć go przed Krawczyk.
-Cztery miesiące, a parą jesteśmy od miesiąca. - odpowiedziała jej, wtulając się w Kapustkę, które na sofie w salonie domu swoich dziadków siedział, zupełnie tak jak na szpilkach. Nie znosił swoich kuzynów, którzy zawsze próbowali go skompromitować. 
-No, kochany kuzynie, ty zawsze zdobywasz co najlepsze. - komentarz siedzącego na podłodze z dzieckiem bruneta, sprawił, że Bartosz zrobił wielkie oczy. Nie cierpiał tych gadek, które za każdym razem otrzymywał. 
-Złotej Piłki jeszcze nie zdobył. - odpowiedziała, gdy zauważyła jak dłonie piłkarza zaciskają się w pięść. Nie chciała, żeby zrobił coś głupiego. 
-Już nie długo. - bąknął pod nosem, co spotkało się ze śmiechem siedzących w salonie. Zosia jedynie rzuciła mu pełne politowania spojrzenie. 
-Twoja skromność normalnie powala. - dodał jego ojciec. Bartek jedynie zmarszczył brwi. 
-Ja lubię tą Twoją skromność. - szepnęła mu do ucha sprawiając, że zaśmiał się szeroko. 
-Tylko pamiętaj kuzynie, my wujkami zostać jeszcze nie chcemy. - Zosia wybuchnęła śmiechem widząc minę Bartka. Musiała przyznać, że polubiła jego rodzinę wbrew wszystkiemu. 
     
        Idąc ośnieżonymi, zakopiańskimi uliczkami w kierunku drewnianego kościoła, wszyscy rozmawiali między sobą. Dzieci były podekscytowane swoją pierwszą pasterką, matki były dumne z dzieci, seniorzy rodu byli wdzięczni wszystkim za przybycie, a mężczyźni omawiali wyniki meczów piłkarskich. Jedynie Bartek i Zosia idąc z tyłu w milczeniu przyglądali się ośnieżonym chodnikom, drzewom, świątecznym ozdobom. W duszy Krawczyk dziękowała Kapustce serdecznie za tę wigilię w gronie jego rodziny. Poczuła, że mogłaby mieć taką rodzinę, jak miał on. Niestety miała tylko Leśniaków, którzy i tak robili dla niej bardzo dużo. 
-Co się stało? - zapytał, gdy dostrzegł na jej policzku łzę. Cały wczorajszy i dzisiejszy dzień dziewczyna uśmiechała się, a teraz na jej policzkach pojawiły się łzy. Musiał przyznać, że bardzo ją polubił. Stanęła na przeciw niego, chwytając jego dłonie. Przestraszył się, widząc w jej oczach ... strach. 
-Zazdroszczę Ci. - powiedziała uważnie się mu przyglądając. Zmarszczył brwi zastanawiając się czego właściwie mu zazdrościła. -Masz świetną rodzinę, a Twoi rodzice, gdybym mogła, to chciałabym, żeby moi rodzice byli tacy sami jak moi. - dodała, wtulając się w Kapustkę. On jedynie przyciągnął ją do siebie i zamknął w swoich ramionach tak mocno jak tylko mógł. Właśnie w tamtym momencie przysiągł sobie, że zrobi wszystko aby być blisko Zosi i sprawić, że każdego dnia byłaby szczęśliwa.

♦♦♦

     

Dzisiejszy rozdział poświęcony wyłącznie Bartkowi i Zosi. Zdaje sobie sprawę, że jest okropny i chyba najgorszy ze wszystkich, które tutaj opublikowałam, ale chyba za bardzo chciałam i nie wyszło. Mimo to mam nadzieję, że was nie zniechęcę do czytania mojego opowiadania. Obiecuję się zrehabilitować i następny rozdział dodać o wiele lepszy.
Pozdrawiam i mam nadzieję, że uda mi się dodać rozdział w czwartek. 
:)
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem. 














12 komentarzy:

  1. Oooo słodko😍
    Dobrze że Zosia ma Bartka
    Czekam na następny rozdział 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz kochana. Cieszę się,że mimo wszystko się spodobał.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Jestem!
    Rozdział cudny, bardzo mi się podoba. Nie rozumiem twojego niezadowolenia, przecież jest fajnie, wszystko naprawdę dobrze się czyta :)
    Podoba też mi się to, że całość jest o Bartku i Zośce. Jakoś tak miło się na nich patrzy. Dobrze, że jest przy niej :)
    Czekam na kolejne, weny!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Sama nie wiem dlaczego ten rozdział mi się nie spodobał.
      Lubię tę parę i postaram się,żeby było ich z nimi więcej.
      Dziękuję za komentarz.
      Pozdrawiam gorąco.

      Usuń
  3. Rozdział nie jest okropny, jest wspaniały. Pięknie opisałaś ich uczucia. Bardzo mi się podoba. Do następnego ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie. Cieszę się,że się spodobał.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  4. Nie rozumiem, Kochana, dlaczego uważasz, że rozdział był słaby... Był naprawdę cudowny i jak zawsze trzymasz poziom :)
    Znowu było tak magicznie, rodzinnie, świątecznie :) Mmmm, aż się rozmarzyłam :)
    Fajną relację stworzyli Bartek i Zosia. Mam nadzieję, że to się jeszcze rozwinie w dobrym kierunku :D
    Widać, że Zosi brakuje rodziców, ale z drugiej strony ma przecież Beatę i Tomasza :)
    Czekam na kolejny rozdział i zapraszam do siebie :)):*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie fakt, że rozdział się spodobał. Mam nadzieję, że wszystkie kolejne również się spodobają.
      Bartek i Zosia swoją relację zbudowali, na pewnego rodzaju opiekuńczości.
      Zosia potrzebuje kogoś obok, kogoś przy sobie, na kogo będzie mogła liczyć. Bartek chcę tego dokonać.
      Dziękuję za komentarz i wpadnę do Ciebie w wolnej chwili.

      Usuń
  5. Moja głowa nie może zrozumieć, że rozdział uważasz za słaby. Mi osobiście się podobał. Rozdział jest taki słodki...Mam nadzieję, ze wszystko będzie ok. Buziam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie.
      Pozdrawiam cieplutko i cieszę się, że znalazłaś dla mnie czas.
      Buziaczki ;*

      Usuń
  6. O jak słodko 😚😚😚
    A rozdział wcale nie jest słaby. Wręcz przeciwnie.

    Pozdrawiam i również zapraszam do mnie you-change-my-llife.blogspot.com
    Mam nadzieję, że wpadniesz. ☺☺☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i obiecuję,że wpadnę.
      Pozdrawiam :-)

      Usuń