~*~~
Sopot, Polska
Sopot, Polska
6 listopad 2016 r.
Drzwi gabinetu dyrektora sopockiego szpitala cicho zostały zamknięte. Starszy, siwy mężczyzna z uśmiechem na twarzy usiadł na swoim fotelu i przyjrzał się swojej byłej studentce. Wysoka blondynka ubrana w czarne, dopasowane do nóg spodnie, białą, elegancką koszulę oraz kremową marynarkę również przyglądała się swojemu profesorowi z czasów studiowania na wrocławskim uniwersytecie medycznym. Mężczyzna zawsze liczył na to, że Maria podejmie prace w jego placówce, niestety, za każdym razem gdy jej to proponował dziewczyna odmawiała. Miał nadzieję, że tym razem odpowiedz będzie zupełnie inną, niż te poprzednie. Fabiańska wzięła głęboki oddech. O jej przylocie do Polski nie wiedział jej brat, Łukasz, ani jej przyjaciel, Grzegorz. Wiedziała jedynie Ania, żona Łukasza, którą ta poprosiła o dyskrecję. Chciała pokazać bratu, że raz na zawsze pozbyła się nastoletnich marzeń o modelingu. Zbyt mocno zależało jej na miłości i zaufaniu brata, niż na jej szczęściu, które na pewno w tej branży na pewno długo by nie trwało. Chciała stanąć na mocne nogi i pokazać obu mężczyznom, że jest silną kobietą i potrafi pomóc sobie w życiu.
-Chciałabym podjąć pracę w pańskim szpitalu, oczywiście jeśli pana propozycja jest nadal aktualna. - uśmiechnęła się niepewnie. Bała się, że dyrektor szpitala udzieli jej odpowiedzi, której ta nie chciałaby usłyszeć. Odmawiała mu już dwa razy, trzeci mógłby być dla niej niesatysfakcjonującym. Spojrzał na nią dokładnie, choć skończyła studia dopiero dwa lata temu, widział w niej zupełnie inną osobę. Miał wrażenie, że z pilnej uczennicy, której priorytetem było zdanie egzaminów i zostanie idealnym pediatrom, stała się dojrzałą kobietą, robiącą to co ważne. Zobaczył w jej oczach, to co zawsze chciał zobaczyć. Kobietę.
-Byłaś moją najlepszą studentką i wiedziałem, że sobie poradzisz, nie pomyliłem się. A wiesz czego się bałem? - blondynka pokiwała mu z dezaprobatą głową. Westchnął opierając plecy o oparcie fotela. -Byłaś skrytą osobą, trzymającą się tylko trzech najlepszych przyjaciółek. Nie chodziłaś na spotkania studenckie, dyskoteki. Ale w Twoich oczach widzę, że dojrzałaś do tego, aby być żoną, matką i wierzę, że znajdziesz swojego księcia na białym koniu. Mam również nadzieję, że praca w moim szpitalu będzie tym co pokochasz. - zakończył swój wywód z uśmiechem na twarzy. Uśmiech ozdobił również twarz Marysi. Uśmiech szczery i pełen szacunku, do osoby siedzącej na przeciwko niej. Stefan Mejer był osobą o wielkim sercu, szacunku do innych i autorytecie, który w jego zawodzie był najważniejszą z rzeczy.
Siedząc w pociągu relacji Sopot - Warszawa, zastanawiała się, czy w słowach starszego, poczciwego, siwego mężczyzny może być choć ziarnko fałszu. Wiedziała, że był on osobą prawdomówną i właśnie tym zaskarbiał sobie szacunek swoich studentów. Był autorytetem. A ona? Dziewczyną, a właściwie kobietą, która chciała od życia, od losu tak niewiele. Chciała po prostu, aby znalazł się ktoś, kogo będzie mogła pokochać z wzajemnością. Chciała mieć dzieci, które będą wywoływać na jej twarzy szczery uśmiech przepełniony dumą i miłością. Chciała być szczęśliwą.
Gdy wpatrywała się w szybę mknącego pociągu, przypomniała sobie rozmowę z Celią, dzień przed jej wyjazdem z Francji, właśnie wtedy znalazła w modelce bratnią duszę. Otworzyła się przed nią, wyznając jej wszystko co przygniatało jej serce. Znalazła w niej przyjaciółkę, tak jak w Julii i Kasi. W dziewczynach, które tak jak ona szukały swojego szczęścia na tym świecie.
Warszawa, Polska
8 listopad 2016 r.
-O, przecież to pan Dawid Błaszczykowski! - zawył Sławomir Peszko.
-No, przecież nie Ronaldo. - odpowiedział mu Błaszczykowski klepiąc go po ramieniu. Peszko jedynie bąknął coś pod nosem, czym rozśmieszył stojącego obok Grosickiego.
-Dołączasz do naszego sztabu? - zapytał w pewnym momencie Teodorczyk, który jako jedyny nie podzielał dobrego humoru kolegów. Dawid spojrzał na niego dokładnie, po czym uśmiechnął się delikatnie.
-Nie, przyjechałem w odwiedziny do Julki. - poczochrał idealnie ułożone włosy Kapustki, który cały czas wpatrywał się w wyświetlacz swojego telefonu. Młody piłkarz reprezentacji jedynie mruknął coś niezrozumiale pod nosem, co spotkało się, z głośnym śmiechem brata Kuby Błaszczykowskiego.
-A, drugi tatuś. Dziewczyna nie będzie miała życia. - zaśmiał się Jędrzejczyk, który pojawił się wraz ze Szczęsnym w holu hotelu.
-Chcę być jak jej tata, aby w życiu nie trafiła na takich żigolaków jak was dwóch. - odpowiedział, co spotkało się ze śmiechem wszystko poza Arturem i Wojtkiem.
-O, bardzo zabawne. Widzę, że Ci się żart wyostrzył. - mruknął pod nosem Szczęsny, czym wprawił w rozbawienie wszystkich, nawet Błaszczykowskiego.
-No widzisz, a ty mnie nie doceniasz. - powiedział starszy brat Błaszczykowskiego, obejmując ramieniem bramkarza reprezentacji.
-Ja, Cię nie doceniam? - zapytał uśmiechając się do niego szeroko. Błaszczykowski pokiwał mu twierdząco głową, jednak nic nie powiedział. -Ja Cię zawsze doceniam. Jesteś jedyną osobą, którą doceniam. - dodał Szczęsny uśmiechając się do niego szczerze i słodko.
-No, myślałem, że mnie doceniasz. - odezwał się Krychowiak, który wraz z Lewandowskim rozwiązywał krzyżówkę, leżąc na hotelowej kanapie.
-No bo, doceniam. - odpowiedział, nieco zmieszany przyjaciel Krychowiaka.
-Ktoś się miota w zeznaniach. - zaśmiał się Grosicki, klepiąc Szczęsnego z całej siły w plecy. Ten jedynie spojrzał na niego wzrokiem bazyliszka, po czym burknął kolejny raz coś niezrozumiale pod nosem.
-Co to, przesłuchanie? - zapytał w końcu, z wyrzutem. Piszczek, który wraz z Pazdanem pojawił się w hotelowym holu jedynie zaśmiał się pod nosem, słysząc słowa wypowiedziane przez bramkarza. Gdy Wojciech chciał coś odpowiedzieć i jako tonący chwytać się brzytwy, szklane drzwi hotelu otworzyły się a w budynku pojawiła się wysoka blondynka, dobrze znana wszystkim. Szczęsny odetchnął z ulgą, gdy zobaczył siostrę Fabiańskiego męczącą się z dużą walizką.
-Zakichana, francuska walizka za dwa tysiące. Badziewie jakich mało, na tym świecie. - bąknęła i obdarowała stojącego najbliżej niej Grosickiego morderczym spojrzeniem. Lewandowski zdziwiony stuknął Krychowiaka w bok, a ten pod wpływem siły przyjaciela spadł z kanapy z hukiem. Zwrócił na siebie uwagę dziewczyny i reszty towarzystwa.
-Lewy, ogarnij się. - powiedział, gdy pozbierał się z posadzki.
-Marysia? - zapytał Fabiański, gdy razem z Kubą zszedł do holu. Widok siostry wprawił go w niemałe osłupienie. Był pewien, że Marysia jest we Francji i robi tam błyskotliwą karierę. Nie miał pojęcia, że ta przyleciała do Polski.
-Nie, Cristiano Ronaldo. - odpowiedziała mu ze sztucznym uśmiechem na twarzy. Dawid Błaszczykowski wraz z Kamilem Grosickim i Sławkiem Peszko roześmiali się przypominając sobie wcześniejszą odpowiedź starszego z braci Błaszczykowskich.
-Co się tak patrzysz? - zwróciła się do Krychowiaka, który widząc blondynkę, tak jak jej brat, nie dowierzał w to co widzi. -Walizka sama się nie zaniesie do pokoju. - dopowiedziała, jednak nie usłyszała od niego żadnego słowa reakcji.
-Ja to wezmę. - powiedział w pewnym momencie Teodorczyk. Blondynka uśmiechnęła się do niego uroczo, co spotkało się z dziwnymi wzrokami pozostałych.
-Jedyny dżentelmen. - dodała cicho i z premedytacją zarzuciła długimi, blond włosami i z gracją przeszła obok nich. Rozmarzyli się, co natomiast spotkało się z morderczym wzrokiem jej starszego brata.
Julia z uśmiechem na twarzy przyglądała się swojej przyjaciółce. Nie mogła uwierzyć, że ta postanowiła rzucić perspektywiczne życie w Paryżu i wrócić do Polski, na stare śmieci. Owszem, rozmawiała z nią i chciała, aby ta dobrze przemyślała swoją decyzję, jednak nie sądziła, że ta podejmie właśnie, taką decyzję. Jednak Kowalczyk musiała przyznać, że bardzo ucieszyła się z tego, że blondynka ostatecznie postanowiła wrócić.
-Ale moim menadżerem będziesz? - zapytała szatynka. Blondynka uśmiechnęła się szeroko, cmoknęła ją w policzek i mocno do siebie przytuliła. Traktowała ją jak młodszą siostrę i bardzo liczyła się z jej zdaniem. I chyba dlatego postanowiła jej posłuchać i raz na zawsze skończyć z wielkim światem.
-Będę. - odpowiedziała, gdy szła w kierunku drzwi, do których rozległo się pukanie. Nacisnęła na klamkę, otworzyła drzwi i stanęła jak wryta, widząc swojego brata z bukietem czerwonych róż. Wpuściła go do środka. Ten uśmiechnął się do Julii szeroko, wyciągając jeden dorodny kwiat z pięknego, wielkiego bukietu jaki Krychowiak z Grosickim i Pazdanem kupili w najlepszej, warszawskiej kwiaciarni. W oczach Marysi pojawiły się łzy. Nie spodziewała się takiego gestu ze strony swojego brata. Zdała sobie sprawę dzięki temu, że bez jej brata nic nie byłoby takie samo.
-Wiem, że w dużej mierze to moja wina, że rzuciłaś Francję i wróciłaś. Kocham Cię siostra i nie wiem czy nie będziesz miała mi tego za złe. - powiedział wręczając jej kwiaty, jego głos łamał się co obie kobiety wychwyciły. Odebrała od niego kwiaty i przycisnęła je do swojej piersi. Przytuliła się do brata, wiedząc już, że podjęła najlepszą z decyzji.
-Kocham Cię, braciszku. - powiedziała. Julia widząc tę scenę lekko się wzruszyła.
-Można? - cała trójka spojrzała na braci Błaszczykowskich, którzy pojawili się w pokoju dziewczyn. W dłoniach Dawida znajdował się wielki bukiet różowych róż a obaj Błaszczykowscy mieli dość nie pewne miny.
-Coś się stało? - zapytała Kowalczyk, gdy obaj wpatrywali się w nią z dziwnym błyskiem w oczach. Kuba wziął głęboki oddech i podszedł do młodej dziewczyny. Chwycił jej dłonie, zamykając mocno w swoich. Przestraszyła się. Takie gesty, zawsze były zwiastunem czegoś złego. Tak samo było, gdy jej tata zmarł, a Jakub musiał jej to oznajmić. -Kuba, co się stało? - zapytała. Ten nic nie odpowiedział. Dawid stanął obok nich, obejmując w pasie piłkarkę. Spojrzała na obu z nich, modląc się o to, żeby nie oznajmili jej czegoś tragicznego.
-Jesteś z nami już bardzo długo. Wspieramy się nawzajem, spędzamy razem wszystkie święta, uroczystości, urodziny, imieniny. Jesteśmy jak rodzina, ale my nie jesteśmy względem Ciebie do końca szczerzy. - nic nie powiedziała, gdy Kuba przerwał swoją wypowiedz, chcąc nabrać powietrza do swoich płuc. Łukasz i Marysia stali pod ścianą pokoju. Łukasz objął swoją siostrę i przycisnął do siebie a ta z bukietem kwiatów przyciśniętym do piersi przyglądała się rozgrywanej scenie. Fabiański wiedział co mają zamiar oznajmić jej bracia i miał nadzieję, że wszystko zakończy się happy endem.
-Mamy nadzieję, że nas nie znienawidzisz za to, co teraz, od nas usłyszysz. - Dawid pocałował ją w czoło, a w jej oczach pojawiły się łezki.
-Co się dzieje, chłopaki? - zapytała, bojąc się najgorszego. Kuba przejechał dłonią po jej policzku, mając nadzieję, że wróci mu pewność siebie i odwaga, która po wkroczeniu do tego pokoju z niego wyparowała. Piłkarz wziął głęboki oddech. Wiedział, że jeśli teraz nie powiedzą, już nigdy nie będzie dobrego momentu.
-Jesteś naszą siostrą. - powiedział Jakub. Na twarz Julii wkradło się zdziwienie i lekki szok wymalował jej twarz. Oznajmiona przez Błaszczykowskiego wiadomość dotarło do niej z dużym opóźnieniem. Jednak gdy dotarła, to w duchu uśmiechnęła się najszerzej jak tylko potrafiła. Spełniło się jej największe marzenie. Dostała największy prezent od losu jaki tylko mogła.
-Mam braci. - uśmiechnęła się, przytulając obu. Dawid podał jej piękny bukiet kwiatów. Natomiast Łukasz i Marysia cicho zaklaskali w dłonie. -Kocham was urwisy. - zaśmiała się, a oni poszli w jej ślady.
-No i skończy się wychodzenie na imprezy. - powiedziała w pewnym momencie Marysia, nadal wdychając zapach pięknych róż.
-Dlaczego? - zapytała zdziwiona jej wyznaniem. Blondynka spojrzała przelotnie na swojego brata.
-Starsi bracia, to najgorsi ochroniarze pod słońcem. - skwitowała, co spotkało się z wściekłym wzrokiem bramkarza reprezentacji Polski.
tego samego dnia, późnym popołudniem...
-Merdasz w tym talerzu, merdasz. Jak nie będziesz jadł to nie będziesz grał w piłkę i wtedy dziewczyny nie będą się za Tobą uganiać. - powiedział dyplomatycznie Sławek Peszko. Łukasz Teodorczyk spojrzał na niego dziwnym, nieobecnym wzrokiem. Nic nie odpowiedział, jedynie zgarnął ze stołu butelkę wody mineralnej i bez słowa odszedł od stołu i opuścił restaurację hotelu. Jędrzejczyk spojrzał na Sławka wzrokiem pełnym wyrzutu.
-Idioto, mógłbyś ten swój jęzor zawiązać i się nie odzywać. Dobrze wiesz, że rozstał się z Matyldą i takie teksty mu rzucasz. - dodał rzucając mu pełne politowania spojrzenie.
-Łukasz rozstał się z Matyldą, jak przykro. - rozbawiony głos Boruca rozbrzmiał w całej restauracji. Jędrzejczyk zacisnął swoje dłonie w pięści, Grosicki mocno zacisnął zęby. Fabiański, Piszczek, Lewandowski i Błaszczykowski również mieli ochotę wygarnąć wszystko Arturowi, jednak nie chcieli się narażać, zdając sobie sprawę z tego, jakie mogą być konsekwencję. Marysia siedząca między swoim bratem a Grześkiem Krychowiakiem uważnie przyglądała się całej sytuacji. Od Julii wiedziała o całej sytuacji, która zaistniała w reprezentacji. Nigdy nie darzyła bramkarza większą sympatią i zawsze chciała mu powiedzieć i pokazać co o tym sądzi. Nie miała nic do stracenia. Miała świetną pracę w Sopocie, więc praca w kadrze nie była jej zbyt potrzebna. Jeśli miałaby ją stracić, to właśnie stając w czyjejś obronie. Teodorczyk wydawał się jej być, najlepszym z pretekstów. Spojrzała na siedzącą obok Szczęsnego dziewczynę, która wydawała jej się być zadziorną dziewczyną. Ona również na nią spojrzała i uśmiechnęła się lekko. Dopiero teraz przypomniała sobie, że spotkała ją w Sopockim szpitalu. Była stażystką na oddziale, w którym miała pracować. Nawet chwilę rozmawiały.
-Była wywłoką, więc mi przykro nie jest. - powiedziała uśmiechając się szeroko w kierunku Boruca.
-Masz rację, Teo zasługuje na kogoś o wiele lepszego. - dopowiedziała Marysia uśmiechając się delikatnie w kierunku przyrodniej siostry Szczęsnego. Julia, która siedziała na przeciwko blondynki podłapała ich grę i postanowiła dodać swoje trzy grosze.
-Swoją drogą, to może dobrze. - tym razem głos zabrała siostra Błaszczykowskich. Kuba zmarszczył brwi i uważnie się jej przyjrzał. W pewnym momencie Marysia wstała i podeszła do Boruca, który stał z założonymi rękoma i przyglądał się całemu towarzystwu. Drwił z nich i chciał po prostu, sprawić ból, każdego z nich zaczynając na Teodorczyku kończąc na byłym triu z Dortmundu. Nie wiedział jednak, że to on wszystkiego pożałuje, o wiele szybciej niż by się tego spodziewał.
-A ty Artur, co o tym sądzisz? - zapytała Fabiańska uśmiechając się słodko do bramkarza i kładąc mu dłoń na ramieniu. Odwzajemnił jej uśmiech. Krychowiak uważnie obserwował poczynania kolegi z kadry, nie wiedząc czego powinien się spodziewać. Musiał przyznać, że nie mógłby dobrze żyć, z tym, że blondynka dałaby się uwieść jego wdziękom. Tego ostatniego bał się najbardziej.
-Nie umiał zadowolić dziewczyny, to go zostawiła. - skomentował.
-O, gdyby tak robiły wszystkie kobiety, to żaden z was nie miałby już kobiet przy swoich bokach. - z uśmiechem na twarzy wypowiedziała się Magdalena, co spotkało się z wymownym spojrzeniem jej przyrodniego brata.
-Dam Ci radę Artur... - blondynka zwróciła się do bramkarza, przerwała, aby wspiąć się na palce.
-...spróbuj skrzywdzisz jeszcze kogoś, to obiecuję, że Twoja żona dowie się o wszystkim i uwierz mi, lub nie, jestem kobietą i mi, we wszystko uwierzy. - mina Boruca zrzedła, gdy usłyszał drugą część wypowiedzi blondynki. Spojrzał na nią morderczym wzrokiem, który na niej w tamtym momencie nie zrobił żadnego wrażenia. Dla przyjaciół zrobiłaby wszystko, była jak lwica. Odwrócił się na pięcie i wyszedł szybkim krokiem z restauracji.
-Co mu powiedziałaś? - spytał zaskoczony zachowaniem Boruca, Jędrzejczyk.
-Jestem kobietą, a kobiety są niebezpieczne, prawda? - odpowiedziała pytaniem, na jego pytanie. Uśmiechnęła się szeroko, zabrała kanapkę z talerza swojego brata i jak gdyby nigdy nic zaczęła ją konsumować.
-Dam Ci radę Artur... - blondynka zwróciła się do bramkarza, przerwała, aby wspiąć się na palce.
-...spróbuj skrzywdzisz jeszcze kogoś, to obiecuję, że Twoja żona dowie się o wszystkim i uwierz mi, lub nie, jestem kobietą i mi, we wszystko uwierzy. - mina Boruca zrzedła, gdy usłyszał drugą część wypowiedzi blondynki. Spojrzał na nią morderczym wzrokiem, który na niej w tamtym momencie nie zrobił żadnego wrażenia. Dla przyjaciół zrobiłaby wszystko, była jak lwica. Odwrócił się na pięcie i wyszedł szybkim krokiem z restauracji.
-Co mu powiedziałaś? - spytał zaskoczony zachowaniem Boruca, Jędrzejczyk.
-Jestem kobietą, a kobiety są niebezpieczne, prawda? - odpowiedziała pytaniem, na jego pytanie. Uśmiechnęła się szeroko, zabrała kanapkę z talerza swojego brata i jak gdyby nigdy nic zaczęła ją konsumować.
tego samego dnia, wieczorem ...
Marysia chowała swoje dokumenty do teczek, wsłuchując się w melodie piosenek wydobywające się z radia stojącego na małej komodzie stojącej pod ścianą, w hotelowym pokoju. Kilka chwil wcześniej rozmawiała telefonicznie z Celią, która chciała się jej poradzić. Diego oświadczył jej się, a ona nie wiedziała co powinna była mu odpowiedzieć. Zastanawiała się, co ona by odpowiedziała, gdyby znalazła się w takiej sytuacji, w jakiej znalazła się francuska modelka.
-Nie idziesz spać? - podskoczyła w miejscu, gdy usłyszała pytanie, które padło z ust Grzegorza Krychowiaka. Odwróciła się w jego kierunku. Stał oparty o jedną ze ścian i uważnie się jej przyglądał.
-Mam jeszcze kilka dokumentów do wypełnienia, w końcu trochę mnie tu nie było. - uśmiechnęła się, odpowiadając na pytanie zadane przez pomocnika francuskiego klubu. Na jego twarzy również pojawił się uśmiech. -A ty, nie idziesz spać? - zapytała, mrużąc delikatnie powieki.
-Martwisz się o mnie? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Zaśmiała się, spinając kilka kartek papieru. Odłożyła je do teczki, po czym przysiadła na niskiej szafce i uważnie przyglądała się przyjacielowi stojącemu parę kroków od niej. Musiała przyznać, że bardzo za nim tęskniła. Dziwna więź jaka między nimi była, nie dawała jej spokoju. Relacja w jakiej tkwili również wydawała jej się co najmniej dziwna. Niby byli przyjaciółmi, a jednak, miała wrażenie, że tak nie jest.
-To po prostu, przyjacielska troska, Grzesiu. - powiedziała podciągając jedno z kolan pod brodę.
-Dlaczego zrezygnowałaś z kariery we Francji? - zapytał po dłuższej chwili ciszy. Na chwilę wbiła wzrok w ścianę, próbując nie wracać do przeszłości. Usiadł na przeciwko niej. Delikatnie odkręcił jej głowę, przesunięciem dłoni. Spojrzała na niego i delikatnie zarysowała na twarzy uśmiech.
-Nie chcę nikogo stracić. A wiem, że gdybym została we Francji właśnie tak, by się stało. - odpowiedziała mu.
W tym samym czasie Magdalena Wiśniewska zebrała swoje rzeczy i postanowiła wrócić do swojego pokoju, gdy wyszła zza rogu, wpadła na Łukasza Teodorczyka, który zamyślony nie zauważył idącej w jego kierunku dziewczyny.
-Au. - syknęła chwytając swoją kostkę. Teodorczyk od razu do niej doskoczył, z przerażeniem w oczach patrząc na dziewczynę. Zebrał wszystkie dokumenty na jedną kupkę i przysunął je pod samą ścianę. Po czym pochylił się nad stażystką kadry.
-Ja przepraszam ... zamyśliłem się ... nie chciałem. - ze strachu zaczął się nawet jąkać. Chciał dotknąć bolące miejsce, jednak ostatecznie tego nie zrobił, bo bał się jeszcze bardziej ją skrzywdzić. Spojrzała na niego z delikatnymi łzami w oczach, trzymając się za bardzo bolącą kostkę. Nie spodziewała się takiej reakcji napastnika.
-To nie twoja wina, ja również się zamyśliłam. - mówiąc to, próbowała się do niego uśmiechnąć, niestety ból przeszywający kostkę, był tak silny, że nie dała rady.
-Złap się. - poprosił wskazując na swoją szyję, zdziwiła się i nawet przez chwilę zastanawiała, co zrobić. Ostatecznie ból kostki, wygrał i zrobiła to, o co poprosił ją wysoki, krótko ścięty blondyn. Chwycił ją i wziął na ręce, mając zamiar zanieść ją do Marysi, której pokój znajdował się najbliżej.
Gdy weszli do pokoju Marii, blondynka zdziwiła się widząc ten widok. Grzesiek, który pomagał jej wypełniać dokumenty, od razu zeskoczył z łóżka.
-Co się stało? - zapytała, pokazując Teodorczykowi łóżko, na którym powinien położyć Magdę.
-Zderzyliśmy się na korytarzu, upadłam niefortunnie. - powiedziała sycząc z bólu i trzymając się kurczowo za puchnącą kostkę. Teodorczyk stał z grymasem na twarzy. Bał się, że dziewczyna będzie cierpieć głównie z jego winy.
-Łukasz, podaj mi torbę z szafy. - wskazała palcem na drewnianą szafę stojącą we wnęce ściany. Teodorczyk od razu wyciągnął przedmiot z szafy i podał dziewczynie. Po krótkiej obserwacji i badaniu kostki szatynki doszła do wniosku, że bez wizyty w szpitalu i zabiegu chirurgicznego się nie obędzie, jednak chciała skonsultować się z bardziej doświadczonym lekarzem.
-Grzesiek, zawołaj Jacka. - poprosiła. Piłkarz wyskoczył z jej pokoju jak z procy, aby po krótkiej chwili wrócić z lekarzem kadry.
-Co się stało? - zapytał widząc leżącą na łóżku Magdę, ze spuchniętą i siną kostką.
-Jej kostka chyba pękła. - powiedziała, Jaroszewski zbadał dziewczynę i również doszedł do takiego wniosku.
-Krycha, jesteś tutaj! - Szczęsny z uśmiechem wszedł do pokoju Marysi, jednak gdy zauważył swoją przybraną siostrę leżącą na łóżku ze spuchniętą kostką przeraził się, widząc minę lekarzy.
♦♦♦
Witajcie.
Obiecałam, że będę wcześniej i jestem. Mam nadzieję, że rozdział nie jest zły.
Cieszę się, że jesteście i zostawiacie komentarze pod rozdziałami.
Może nie macie mnie dosyć? Bardzo dziękuję za to, że jesteście.
Kolejny rozdział, albo w czwartek, albo w piątek. (1/2.12)
Pozdrawiam was kochane gorąco.
Ściskam i całuje ;)