Milan, Włochy.
26 październik 2016 r.
26 październik 2016 r.
-Boli Cię? - zapytała Julia, gdy razem z Milikiem usiadła na kanapie w małym mieszkaniu, należącym do niego i Zielińskiego. Piotr, który dotąd wpatrywał się w ekran dużego telewizora oderwał od niego wzrok i spojrzał na dwójkę przyjaciół, którzy zajęli miejsca obok niego. Arek uśmiechnął się do szatynki delikatnie i pokręcił przy okazji przecząco głową. Musiał przyznać, że ból był już mniej nachalny i spokojnie był w stanie nie zwracać uwagi na kontuzję, która miała go wycofać z piłki na kilka miesięcy. Miał jednak nadzieję, że uda mu się wrócić do gry o wiele silniejszym.
-Teraz, już jakby mniej. - odpowiedział jej, podając Piotrkowi kubek z owocową herbatą. Zieliński podziękował mu szerokim uśmiechem. Chwycił kubek dwoma rękoma i lekko przymykając powieki rozkoszował się pięknym zapachem unoszącym się z kubka. Julia natomiast uważnie obserwowała obu piłkarzy. Musiała przyznać, że gra w hiszpańskim klubie zawsze była jej marzeniem, jednak gdy marzenie się spełniło, ona sama zaczęła odczuwać pustkę, której nie jest w stanie zapełnić. Spędzając w kadrze reprezentacji Polski wiele długich miesięcy, zżyła się z piłkarzami i sztabem szkoleniowym na tyle mocno, że brak ich był dla niej bardzo mocno odczuwalnym. Owszem w Barcelonie również miała wielu znajomych, kilka przyjaciółek i przyjaciół, jednak mimo wszystko nie było to, to samo.
-Zobaczysz wszystko się ułoży, wierzę w to. - powiedziała mu, uśmiechając się pokrzepiająco. Delikatnie ścisnęła jego dłoń. On odpowiedział jej jedynie delikatnym kiwnięciem głowy. Zieliński, który kątem oka obserwował tę sytuację, zdał sobie sprawę z rzeczy, która już od jakiegoś czasu daje mu do myślenia. Julia i Arek zaczynali gubić się nieco w swojej relacji. Byli świetnymi przyjaciółmi, jednak, zdaniem większości ich znajomych, byliby o wiele lepszą parą. Niestety oni sami, jakby nie chcieli dopuścić do siebie myśli, o zmianie formy swojej znajomości. Zieliński, jako przyjaciel obydwojga, miał nadzieję, że jednak przejrzą na oczy i pewnego dnia zauważą, że to co ich łączy to nie przyjaźń, tylko rodzące się uczucie. -Wiecie, że Stępiński powołał mnie na najbliższy mecz w reprezentacji? - Piotr i Arek uśmiechnęli się szeroko. Wiedzieli o tym, od samego początku, bo Miłosz pytał ich czy, dziewczyna zgodzi się grać pierwsze skrzypce w jego drużynie. Wierzyli, że z orzełkiem na piersi, będzie grała, tak jak oni. Że wtedy na boisku da z siebie wszystko, a może nawet i o wiele więcej. Obaj pokiwali jej twierdząco głowami.
-Jesteśmy z Ciebie dumni. - powiedział Zieliński, delikatnie uderzając dziewczynę w kolano. Uśmiechnęła się do niego. Cieszyła się, że wszystko w jej życiu, zaczęło się układać, tak jak ona by tego chciała. Miała szansę, bycia szczęśliwą i miała zamiar wykorzystać tę szansę w stu procentach.
-Bardzo dumni. - dodał Milik obejmując Kowalczyk. Dziewczyna oparła głowę o jego ramie i zaczęła wpatrywać się w ramki ze zdjęciami wiszące na głównej ścianie salonu. Wiele z nich pokazywało kadry, z reprezentacji Polski. Uśmiechy, przyjacielskie gesty. Tak wiele różnych emocji zamkniętych w ich gronie. Byli wielką rodziną i każdy z nich to wiedział.
-Cieszę się, że was mam. - dopowiedziała nieco ciszej, ze łzami w kącikach oczu. Arek spojrzał porozumiewawczo na Piotrka. -Dzięki wam, wiem, że mam dla kogo żyć. - obaj spojrzeli na nią przerażonymi wzrokami. Wiedzieli, że kiedyś próbowała popełnić samobójstwo i strach o nią był w tym przypadku uzasadniony. Odetchnęli z ulgą, gdy podarowała im delikatnie uśmiechy i całusy w policzki. Żaden z nich nie mógł jej stracić.
Arek i Piotrek siedzieli w kuchni swojego mieszkania, gdy Julia postanowiła wziąć prysznic. Zieliński zaczął przygotowywać kolację dla całej trójki, Milik natomiast siedział na krześle kreśląc na kartce papieru list do Kacpra, który kilka dni temu wysłał mu piękną laurkę.
-Co mogę jeszcze napisać małemu? - zapytał Piotra, gdy skończył czytać mu list. Zieliński odłożył na kuchenny blat butelkę z wodą, po czym z uśmiechem na twarzy zaczął wymachiwać przed nosem przyjaciela czerwoną papryką.
-Żeby się Tobą nie przejmował, bo znając Ciebie, to jeszcze nie raz sobie coś zrobisz. Cóż, taka natura wiecznej, boiskowej łamagi. - Piotr uśmiechnął się do Arka szeroko, co skończyło się przyjacielskim kuksańcem na wysokości kolana.
-Zabawne, widzę, że rośnie nam drugi Szczęsny.
-Chcesz być jak Krycha? - zapytał w odpowiedzi Zieliński, marszcząc zabawnie brwi.
-Akurat ja do Krychy nic nie mam. - Milik uśmiechnął się do przyjaciela szeroko.
-Ja też nie, ale mógłby w końcu, przestać robić w gacie i powiedzieć Maryśce co do niej czuje. - skwitował, co Arkadiusz skomentował jedynie zdziwionym wyrazem twarzy. Piotrek jedynie westchnął, kręcąc głową. Był chyba jedynym, który gołym okiem widział, że relacje między poszczególnymi osobami, nie są takie jak powinny być.
-Co? - zapytał napastnik, mając nadzieję, że jego współlokator da mu na to pytanie wyczerpującą odpowiedz, którą będzie mógł zrozumieć.
-Jeśli będzie udawał, zupełnie tak jak ty, to odpowiednia dla niego dziewczyna znajdzie innego, a jego szansa na bycie szczęśliwym mężem i ojcem, odpłynie w siną dal. - odpowiedział mu z uśmiechem na twarzy. Milik dodał wszystko do siebie, w swojej głowie i zaczął mu wytwarzać się odpowiedni obraz. Te spojrzenia Krychowiaka w stronę siostry Fabiańskiego. Te sytuacje, w których był obok niej. Dopiero teraz i on doszedł do wniosku, że Fabiańska i Krychowiak byliby idealną parą, bo pasowali do siebie jak dwa puzzle.
-Krycha, dobra rozumiem. Ale, co to za wstawka o mnie? - zapytał, gdy wychwycił te słowa w jego wypowiedzi. Piotr pacnął się otwartą dłonią w czoło i westchnął o wiele głośniej niż chwilę wcześniej.
-Ty jesteś takim przygłupem, czy tylko udajesz? - zapytał pomocnik tutejszego klubu.
-Ale, o co Ci chodzi?
-Boże, co ja Ci takiego zrobiłem, że muszę obracać się wśród takich idiotów? - ząbkowiczanin uniósł oczy, ku górze i ułożył dłonie jak do modlitwy. Tychowianin natomiast patrzył na niego z przymrużonymi oczami, zastanawiając się, czy przypadkiem jego przyjaciel nie zaczął po kryjomu palić po kątach pachnącego zioła. -Chłopie, jesteś takim debilem, że nie wiesz o czym ja do Ciebie mówię? - zapytał, kładąc trzymane w dłoni warzywo na blat stołu.
-Nie obrażaj mnie, dobrze. - rzucił Milik, unosząc jedną z brwi ku górze.
-Co musi się stać, żebyś zobaczył, że ty i Julka, jako przyjaciele długo nie pociągnięcie? - Milik słysząc pytanie Zielińskiego zrobił minę, jakiej nigdy Zieliński u niego nie zaobserwował.
-Nie rozumiem. - powiedział kręcąc głową.
-Stary, wasza relacja wydaje się przyjacielska, tylko wam. Wszyscy wokół nie widzą w was przyjaciół, tylko kogoś więcej. Zaczynacie oboje gubić się w tym wszystkim. Ty, zaczynasz gubić się w uczuciach do Julki. Wiem, że cholernie Ci na niej zależy. A skoro Ci zależy, to może czas najwyższy jej to pokazać? Zacząć starać się o nią, za nim ktoś inny wykorzysta tę sytuację. - Milik uniósł głowę, nieco ku górze, bo Zieliński oparł dłoń o jego ramię, drugą natomiast o blat drewnianego stołu. Patrząc dzięki temu na niego z góry.
-Myślisz, że to takie proste? - zapytał napastnik włoskiego klubu.
-To nie jest proste, ale dopóki Julka jest sama, masz olbrzymie szanse. - odpowiedział mu. Jego słowa sprawiły, że w głowie Milika pojawiło się jeszcze jedno, kluczowe pytanie. W tamtym momencie na dół zeszła Kowalczyk, która słysząc zdanie wypowiedziane przez Zielińskiego postanowiła nie przeszkadzać w rozmowie przyjaciół.
-A ty i Gabryśka? - zapytał. Zieliński na chwilę wbił spojrzenie w drzwi. W lustrze wiszącym na ścianie w korytarzu, dostrzegł Julię. Kolejny raz odwrócił głowę i wbił swój wzrok w przyjaciela.
-Ja i ona, to zupełnie inna historia. Powiedziała mi prosto w oczy, że mnie kocha, ale nie ufa. A ja zrobię wszystko, aby mi zaufała i dała mi kolejną szansę. Ja w odróżnieniu od Ciebie, Krychy, Mańka i Kapustki, nie będę czekał, aż ktoś mnie ubiegnie i zabierze mi szansę bycia z kobietą, która będzie tą jedyną. - odpowiedział, wyprostował się i wrócił do przygotowywania kolacji. Wiedział bardzo dobrze, że Kowalczyk słyszała fragment ich rozmowy. Miał zamiar porozmawiać również z nią i wbić jej do głowy, że jeśli nie chcę, aby szansa na bycie zupełnie szczęśliwą uciekła jej z przed nosa, powinna walczyć.
Paryż, Francja
27 październik 2016 r.
-Jesteś pewna, tego co robisz? - zapytała Celia, gdy późnym popołudniem pomagała Marii pakować walizki, które ponad miesiąc temu lekarka postawiła w tym mieszkaniu. Po rozmowie z Julią, ale również Anną, Agatą, Ewą i Anną, zdała sobie sprawę z tego, że wkraczając w świat modelingu, nawet jako fotograf, sprawia, że jej brat po prostu się boi. Ona sama miała również wiele obiekcji, ale spełnienie marzenia z dzieciństwa wygrało, aby ostatecznie odnieść porażającą porażkę. Zdrowy rozsądek zatryumfował, a poukładana Maria Fabiańska wróciła w łaski. Poczuła ulgę, choć musiała przyznać, że wielki świat podobał jej się coraz bardziej.
-Dziś jestem, jutro mogę nie być, więc wolę wyjechać stąd jeszcze dziś. - odpowiedziała blondynka. Była dziewczyna Krychowiaka, jedynie uśmiechnęła się do niej przyjaźnie, zapinając przy okazji drugą z walizek lekarki. Maria założyła swój ulubiony, jesienny płaszcz. Zarzuciła na ramiona duży szal. Pasek od torby, przewiesiła przez ramię i już po chwili stała w przedpokoju z dwoma metalowymi rączkami walizek wyciągniętymi ku górze. Omiotła ostatni raz wzrokiem swoje małe mieszkanko, po czym wyszła z niego stając na korytarzu i czekając na przyjaciółkę, która miała zamknąć mieszkanie należące do swojego partnera. Wsiadły do windy i już po chwili wychodziły z małej, starej kamienicy nieco na obrzeżach stolicy Francji.
-Nie zapomnij o mnie. - powiedziała w pewnym momencie Jaunat. Fabiańska uśmiechnęła się do niej delikatnie. Modelka okazała się być bardzo miłą osobą, nieco szaloną, ale o wyjątkowo miękkim sercu. Wyznała Fabiańskiej, że jest jej źle z tym, w jaki sposób potraktowała Krychowiaka, jednak miała nadzieję, że polski piłkarz wybaczy jej i ich stosunki nieco się ocieplą. Sama Marysia postanowiła pomóc modelce, choć w pewnym stopniu odzyskać cząstkę sympatii Krychowiaka.
-A ty o mnie. - dodała blondynka, gdy zamówiona jakiś czas temu paryska taksówka zatrzymała się obok nich. Kierowca uśmiechnął się do obu kobiet, po czym bez słowa zapakował walizki Fabiańskiej do bagażnika swojego samochodu. Kobiety pożegnały się całusem w policzek i krótkim przytuleniem. Marysia wsiadła do taksówki, Celia pomachała jej na pożegnanie a samochód wyruszył w podróż na lotnisko, z którego pani doktor samolotem miała udać się do swojej ojczyzny.
Czekając na odprawę przed lotem, zastanawiała się nad swoim życiem. Często to robiła i miała wrażenie, że może zbyt często to robi. Miała dwadzieścia sześć lat, była lekarzem, siostrą i ciotką. Chciała w przyszłości być żoną i matką, czym wyróżniała się od swoich przyjaciółek, które chciały po prostu zasmakować życia singielek. Ona chciała czegoś więcej. Prawdziwej miłości, domu z ogródkiem i dzieci, które tak bardzo kochała. Chciała po prostu być szczęśliwą. Słysząc komunikat ospale podniosła się z plastikowego krzesełka na lotnisku Paryż Beauvais. Wzięła głęboki wdech i podążając za innymi pasażerami lotu numer 5243 do Warszawy - Okęcie, miała raz na zawsze zamknąć rozdział życia, który jak dotąd, nauczył ją najwięcej.
-A ty o mnie. - dodała blondynka, gdy zamówiona jakiś czas temu paryska taksówka zatrzymała się obok nich. Kierowca uśmiechnął się do obu kobiet, po czym bez słowa zapakował walizki Fabiańskiej do bagażnika swojego samochodu. Kobiety pożegnały się całusem w policzek i krótkim przytuleniem. Marysia wsiadła do taksówki, Celia pomachała jej na pożegnanie a samochód wyruszył w podróż na lotnisko, z którego pani doktor samolotem miała udać się do swojej ojczyzny.
Czekając na odprawę przed lotem, zastanawiała się nad swoim życiem. Często to robiła i miała wrażenie, że może zbyt często to robi. Miała dwadzieścia sześć lat, była lekarzem, siostrą i ciotką. Chciała w przyszłości być żoną i matką, czym wyróżniała się od swoich przyjaciółek, które chciały po prostu zasmakować życia singielek. Ona chciała czegoś więcej. Prawdziwej miłości, domu z ogródkiem i dzieci, które tak bardzo kochała. Chciała po prostu być szczęśliwą. Słysząc komunikat ospale podniosła się z plastikowego krzesełka na lotnisku Paryż Beauvais. Wzięła głęboki wdech i podążając za innymi pasażerami lotu numer 5243 do Warszawy - Okęcie, miała raz na zawsze zamknąć rozdział życia, który jak dotąd, nauczył ją najwięcej.
Monachium, Niemcy
28 październik 2016 r.
Latarnie stojące przy głównej ulicy stolicy Bawarii rozbłysły, a wyjątkowo świecące tego dnia słońce, na dobre schowało się za horyzontem. Trójka przyjaciół postanowiła tego dnia spotkać się w jednym, z mniej licznie uczęszczanych barów, aby spokojnie porozmawiać i napić się dobrego, niemieckiego piwa.
Delikatnymi uśmiechami przywitali panią siedzącą za drewnianym barem. Kobieta była Polką, która dwadzieścia dziewięć lat wcześniej związała się z niemieckim policjantem. Kilka miesięcy temu razem z małżonkiem postanowiła zmienić branżę i otworzyć knajpkę, w której mogłaby zostawić cząstkę samej siebie. Widok zdejmujących kurtki piłkarzy nie zrobił na kobiecie żadnego wrażenia. Byli stałymi klientami, których witała zawsze z szerokim uśmiechem na twarzy. Nie mogła mieć dzieci i może dlatego, byłe trio z Dortmundu było dla niej jak przybrani synowie. Od pięciu miesięcy, tydzień w tydzień, pojawiali się w progu knajpki. Siadali przy barze, zamawiali kufel niemieckiego piwa i rozmawiali z kobietą, ale i między sobą, do momentu, w którym oznajmiła im, że musi zamykać. Zżyła się z nimi.
-Dobry wieczór, pani Basiu.
-Dobry wieczór kochani, to, co zwykle? - wszyscy trzej odpowiedzieli jej skinieniem głowy. Uśmiechnęła się do nich i zniknęła za drewnianymi drzwiami, aby po kilku minutach wrócić z trzema kuflami najlepszego piwa. Postawiła je przed mężczyznami i kolejny raz zniknęła za tajemniczymi drzwiami.
-Jak myślicie, Arek szybko wróci? - zapytał Lewandowski, po tym jak pierwszy raz zmoczył usta w gorzkiej pianie.
-Jest młody, zdeterminowany do walki. Wróci szybko. - odpowiedział na zadane przez Roberta pytanie, Łukasz.
-Obyś miał rację. Jest zbyt dobry, aby na starcie przekreślić sportową karierę. - dodał Błaszczykowski głośno wzdychając. Piszczek i Lewandowski spojrzeli na nieco przybitego zawodnika Wolfsburgu. Dobrze wiedzieli co go przytłacza, mieli jednak nadzieję, że Jakub zbierze się na odwagę, aby powiedzieć Julii całą prawdę.
-Kuba musisz jej powiedzieć, jeśli tego nie zrobisz sam siebie zniszczysz. - powiedział w pewnym momencie Piszczek. Błaszczykowski spojrzał na nich uważnie. Wiedział, że słowa Łukasza są prawdą, jednak świadomość konsekwencji ujawnienia skrywanej przez lata tajemnicy przytłaczała zarówno jego, jak i Dawida.
-Boję się ją stracić. - odpowiedział cicho, wpatrując się w brązową ciecz znajdującą się w naczyniu.
-Nie stracisz jej. - Robert położył na ramieniu Jakuba swoją dłoń. Błaszczykowski spojrzał na niego, tak, jakby w jego spojrzeniu chciał znaleźć na wiele nurtujących go pytań. - Chciałaby mieć takiego brata jak ty. W Ciebie i w Dawida wpatrzona jest jak w obrazek. Gdy dowie się, że jesteście przyrodnim rodzeństwem, jej marzenie o starszych braciach się spełni. - napastnik Bayernu Monachium uśmiechnął się nieznacznie. Wierzył w swoje słowa i z wyrazu twarzy Łukasza wychwycił, że on również. Zdążyli poznać Juli na tyle dobrze, aby wiedzieć jak dużo znaczą dla niej bracia Błaszczykowscy.
-Posłuchaj Roberta. - dodał Łukasz, również kładąc dłoń na ramieniu Kuby.
W tamtym momencie, w duchu, Jakub dziękował swojej żonie Agacie za to, że podczas zgrupowania w Juracie postanowiła ich ze sobą pogodzić. Dzięki niej odzyskał przyjaciela, który w tej roli sprawdzał się idealnie.
-Powiem jej. - odpowiedział pewnym głosem, ku zadowoleniu Łukasza i Roberta.
-Kuba musisz jej powiedzieć, jeśli tego nie zrobisz sam siebie zniszczysz. - powiedział w pewnym momencie Piszczek. Błaszczykowski spojrzał na nich uważnie. Wiedział, że słowa Łukasza są prawdą, jednak świadomość konsekwencji ujawnienia skrywanej przez lata tajemnicy przytłaczała zarówno jego, jak i Dawida.
-Boję się ją stracić. - odpowiedział cicho, wpatrując się w brązową ciecz znajdującą się w naczyniu.
-Nie stracisz jej. - Robert położył na ramieniu Jakuba swoją dłoń. Błaszczykowski spojrzał na niego, tak, jakby w jego spojrzeniu chciał znaleźć na wiele nurtujących go pytań. - Chciałaby mieć takiego brata jak ty. W Ciebie i w Dawida wpatrzona jest jak w obrazek. Gdy dowie się, że jesteście przyrodnim rodzeństwem, jej marzenie o starszych braciach się spełni. - napastnik Bayernu Monachium uśmiechnął się nieznacznie. Wierzył w swoje słowa i z wyrazu twarzy Łukasza wychwycił, że on również. Zdążyli poznać Juli na tyle dobrze, aby wiedzieć jak dużo znaczą dla niej bracia Błaszczykowscy.
-Posłuchaj Roberta. - dodał Łukasz, również kładąc dłoń na ramieniu Kuby.
W tamtym momencie, w duchu, Jakub dziękował swojej żonie Agacie za to, że podczas zgrupowania w Juracie postanowiła ich ze sobą pogodzić. Dzięki niej odzyskał przyjaciela, który w tej roli sprawdzał się idealnie.
-Powiem jej. - odpowiedział pewnym głosem, ku zadowoleniu Łukasza i Roberta.
♦♦♦
Tacy przyjaciele jak Łukasz P. i Robert L. to dar od Boga, bynajmniej tak sądzi przybity Jakub. A wy co o tym powiecie?
Mam nadzieję, że rozdział nadal trzyma pewien poziom i nie zaczynam ostrej jazdy w dół. Na prawdę robię wszystko, aby nie spaść poniżej pewnego pułapu. Może uda wam się to docenić?
Rozdział 25 pojawi się we wtorek, a rozdział 26 w piątek. Mam nadzieję, że ktoś znajdzie czas, aby tutaj wpaść.
Pamiętajcie o tym, aby zostawiać po sobie komentarze. To bardzo buduje.
Pozdrawiam.
Ps. Jak myślicie Piotr osiągnie postawione sobie cele?
Nareszcie wątek Julki i Arka <3 czekam na ciąg dalszy ;)
OdpowiedzUsuńWątek Julii i Arka, już teraz będzie ciągnął się zdecydowanie dłużej.
UsuńDziękuję za komentarz.
Pozdrawiam gorąco.
Cieszę się, że rozdział się spodobał.
OdpowiedzUsuńObiecuję, że wpadnę.
Pozdrawiam gorąco.
Melduję się!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, naprawdę, zresztą jak wszystkie poprzednie. Bardzo fajnie mi się go czytało :)
Uwielbiam chłopaków w twojej wersji coraz bardziej ^^ No i fajnie też, że rozwija się wątek Julki i Arka.
Czekam na więcej, ślę wenę!
Buziaki :**
Miło mi czytać twoje komentarze, od razu na sercu robi się cieplej.
UsuńCieszę się,że rozdział przypadł do gustu.
Dziękuję za komentarz.
Całusy.
Cudowny rozdział ♥ do następnego :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, kochana :-)
UsuńTrzymasz poziom, bez zmian. Rozdziały są dobre i fajnie się czyta, choć w moim wydaniu zawsze z opóźnieniem. Cóż XD
OdpowiedzUsuńDużo znaczą dla mnie te słowa. Naprawdę!
UsuńDziękuję :)
Pozdrawiam gorąco.
Mega rozdział.!
OdpowiedzUsuńDziękuję anonimku, bardzo serdecznie.
Usuń