Arłamów, Polska.
-Jak Ci z naszym kochanym Grzesiem? - pytanie Julii sprawiło, że dotąd pochłonięta wypełnianiem kart medycznych członków drużyny reprezentacji Polski, Marysia uniosła wzrok wbijając go w oczekującą odpowiedzi szatynkę. Uśmiechnęła się do niej, obracając w dłoni ciemny długopis. Musiała przyznać sama przed sobą, że związek z Krychowiakiem, choć krótki bardzo dobrze na nią działał. Owszem odległość jaka ich dzieliła nie działała pozytywnie, ale codzienne, długie rozmowy poprzez komunikator internetowy i krótkie wypady kobiety do Hiszpanii rekompensowały nieobecność Grzegorza. Piłkarz hiszpańskiego klubu rozumiał ją jak nikt inny, był bardzo podobny do niej i chyba to sprawiało, że tak trudno było im tłumić uczucia.
-Powiem Ci szczerze...choć na odległość, to nie mogło być lepiej. - odpowiedziała z pięknym uśmiechem na twarzy. Była szczęśliwa, to widać było gołym okiem. Rzucało się w oczy praktycznie od razu. Ona, jak mało kto na szczęście po prostu zasługiwała.
-Myślałaś, żeby się do niego wyprowadzić? - zapytała po krótkiej chwili Zosia, która na główną prośbę Tomasza zawitała na dłuższy czas do reprezentacji Polski. Fabiańska spojrzała na nią i na kilka dłuższych chwil zamilkła. To pytanie już kilka dni krąży po jej głowie. Myśl, że mogłaby wyjechać z Polski i zacząć układać swoje życie za granicą nie dawała jej spokojnie odciąć myśli. Wiedziała, że tak byłoby dla ich związku zdecydowanie lepiej, jednak obecne życie dopiero niedawno złożyła i kolejne spakowanie się, jej zdaniem, było po prostu nie poważne.
-Myślałam, ale co jeśli nam nie wyjdzie? Znowu miałabym wrócić i budować swoje życie od nowa? - pytanie, które zadała spowodowało, że w niedużym pokoju hotelowym ośrodka w Arłamowie zapadła ciężka cisza. Każda z trzech członkiń sztabu uważnie analizowała słowa wypowiedziane przez najstarszą z nich. Blondynka nie potrafiła tak swobodnie wygadać się swojej bratowej, która na co dzień wiedzie swoje życie w Anglii. Nie chciała fatygować Mariny, która wraz z Wojtkiem żyje we Włoszek, o świeżo poślubionej Celii nie było nawet mowy. Julia i Zosia były blisko i chyba to ją przed nimi otworzyło. Brakowało jej jedynie Gabrysi borykającej się z Zielińskim, który nie odpuszczał zbyt łatwo próby zdobycia jej serca na nowo i Liliany, która od samego rana musiała użerać się z piłkarzami reprezentacji.
-To jednak, chyba temat do dłuższego rozm... - Julia urwała słysząc huk dochodzący z hotelowego korytarza. Wszystkie trzy wymieniły się spojrzeniami i po krótkiej chwili otwierały już niepewnie drzwi pokoju hotelowego. Równie niepewnie wyjrzały na korytarz, na którym przebywali piłkarze reprezentacji Polski, wraz z panią agent.
-Mam do was tylko jedno pytanie: Co wykrywają u Was lotniskowe bramki, ołów w tyłku, czy beton we łbie? - zapytała ewidentnie zirytowana Liliana trzymająca w dłoniach tajemniczą, opasłą teczkę koloru czarnego.
-Czarny zawsze oznacza kłopoty, nie? - zapytała szeptem Julia. Marysia spojrzała na nią niepewnym wzrokiem, równie niepewnie kręcąc jej z aprobatą głową.
-Ale pomożesz nam z tego wybrnąć. Tu chodzi o naszą reputację. - powiedział, niepewnie Jędrzejczyk. Znał Lilianę na tyle długo, żeby wiedzieć, że jej nerwy są ze stali a upust emocjom daje dopiero w sytuacjach teoretycznie bez wyjścia. Zmierzyła go morderczym spojrzeniem w momencie, w którym zakończył swój wywód. Nie lubiła paprać się w brudnej robocie. Jako agentka sportowców na ogół zajmowała się ich spotkaniami, sponsorami, planami na przyszłość. Szperała w ich życiu prywatnym dopiero, gdy miałoby to zaważyć na ich sportowych karierach. W swojej karierze, pod swoimi skrzydłami miała już, skoczków narciarskich, kolarzy, piłkarzy nożnych i siatkarzy i musiała przyznać szczerze, że te dwa ostatnie rodzaje sportowców robiły zawsze najwięcej problemów, które nie były zbyt łatwymi do naprawienia. Nie spotkała się jednak z tak perfidnym zachowaniem anonimowego szantażysty większości reprezentacji Polski.
-Szczerze mówiąc, w tym momencie wasza reputacja, a raczej jej brak, mało mnie obchodzi. - odpowiedziała Arturowi uśmiechając się do niego i reszty przestraszonych piłkarzy najbardziej słodko jak tylko potrafiła. Dobrze wiedziała, że dla nich zrobi wszystko, jednak chwila niepewności wielu już wyszła na dobre. Gdy odwróciła się na pięcie i miała zamiar skierować swoje kroki do pokoju, z którego wyglądały Marysia, Julia i Zosia, jej droga została po prostu zagrodzona. Robert Lewandowski, Kuba Błaszczykowski, Łukasz Piszczek i Łukasz Fabiański, jak przystało na najstarszych i najbardziej rozsądnych postanowili błagać młodą agentkę, aby ratowała tyłki młodszym kolegom. Wszyscy byli rodziną, czuli się jak rodzina i nie mogli tak po prostu odpuścić i pozwolić na to, żeby ktoś z nich został skompromitowany, co za pewne odbiło by się głośną i długą czkawką na całym teamie.
-Lilka wydostań nas z tego bagna. - poprosił Lewandowski uśmiechając się niepewnie.
-Jesteś ich, a raczej naszą, ostatnią deską ratunku. - dodał po chwili Piszczek kierując wzrok na resztę reprezentacji.
-Ten kto próbuje się na nas za coś zemścić prędzej czy później nas skompromituje. Nawet jeśli to co umieści w internecie, prasie i telewizji byłoby największym kłamstwem ludzie w końcu w to uwierzą. - dorzucił Błaszczykowski. Zgadzała się ze słowami Jakuba w stu procentach. Sama chroniła swoje życie prywatne, trzymając je w całkowitej tajemnicy, chcąc uniknąć plotek i gadania za plecami. Nikt poza rodziną nie znał jej najbardziej pięknego sekretu, za który oddałaby swoje życie i to nie jeden raz.
-Zobaczę co się da zrobić, ale niczego nie obiecuję. - wyszeptała, omijając czwórkę mężczyzn i kierując swoje kroki w kierunku pokoju, znajdującego się obok tego należącego do Marysi.
-Lilka, co się dzieje? - zapytała przerażona Marysia widząc na policzkach Liliany kilka łez. Zosia i Julia razem z blondynką weszły za Kozłowską do jej małego, hotelowego pokoju.
-Lilka co się stało? - Fabiańska usiadła na podłodze, chwytając dłonie Kozłowskiej w swoje. Agentka sportowa siedząca na swoim łóżku, ukrywała twarz w długich włosach.
-Rozumiem ich. Zrobię wszystko, aby to szantażowanie się skończyło. Macie numer do Boruca? - zdziwiła je swoim pytaniem, jednak po kilkunastu minutach w pokoju pojawił się Grzegorz z karteczką z numerem telefonu byłego piłkarza reprezentacji Polski - Artura Boruca.
○
-Moglibyście się nie obściskiwać w miejscu publicznym? - pytanie Peszki sprawiło, że Jędrzejczyk spojrzał na niego pełnym politowania spojrzeniem. Marysia i Grzegorz, w kierunku, których słowa zostały skierowane jedynie spuścili głowy i odsunęli się od siebie.
-Dziękuję, że zgodziłeś się przyjechać. - powiedziała Liliana uśmiechając się do siedzącego na przeciw niej Boruca. Były bramkarz reprezentacji Polski podniósł wzrok na młodą szatynkę, od której dzień wcześniej odebrał telefon. Nie ukrywał tego, że wiadomość od Liliany, była dla niego światełkiem w czarnym tunelu.
-Wiem, że nie byłem święty, ale Sara uświadomiła mi, że muszę zmienić sam siebie jeśli nie chcę stracić jej i dzieci. Dała mi ultimatum. Muszę naprawić wszystkie błędy, które popełniłem i dostanę drugą szansę. - spuścił głowę, wbijając wzrok w jasny obrus zwisający ze stolika, jednej z kawiarni Arłamowa, w której spotkanie zaproponowała Liliana Kozłowska.
-Masz okazję i mam nadzieję, że ją wykorzystasz. - powiedziała, odkładając na blat drewnianego stolika szklankę, w której znajdowała się woda mineralna zamówiona przez nią kilka chwil wcześniej.
-Nie sądziłem, że Liliana Kozłowska jeszcze pokaże swoją ciemną twarz. - zauważyła zaśmiewając się cicho pod nosem. Pogubił się w swoim życiu, co nie umknęło jej uwadze. Zawsze sądziła, że Artur jest dobrym facetem, który potrzebował chwili oddechu. Była na niego zła wiedząc, jakie numery wywijał. Wierzyła jednak, że w końcu ten przejrzy na oczy i wróci na odpowiedni tor.
-Taką mam pracę, ale jednak przyjaźń jest zdecydowanie większą motywacją do robienia niesamowicie mrocznych rzeczy. - na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech, gdy dotarły do niej słowa wypowiedziane przez Artura Boruca.
-Myślisz, że mi wybaczą? - zapytał, po chwili ciszy jaka zapadła między nimi.
-Od razu. Zbyt dużo dla nich znaczyłeś i nadal znaczysz. - odpowiedziała mu, uśmiechając się do niego lekko. Cieszyła się, że dotarło do niego to, jak bardzo zaczął się zmieniać.
-Dużo dla mnie zrobiłaś i najbardziej jest mi wstyd, że zawiodłem właśnie Ciebie. - powiedział po krótkiej chwili. Liliana przez dwa lata stawała na wysokości zadania aby dbać o jego wizerunek sportowy, zaniedbując również swoje życie prywatne.
-Wybaczyłam Ci. Tylko pamiętaj, że Sara nie jest warta tego, żeby zdradzać ją na prawo i lewo a Twoi przyjaciele, by ich ranić. - zacisnęła swoją dłoń w jego dłoniach. Mimo wszystko wierzyła, że nie jest za późno, żeby Boruc wziął się w garść i powstrzymał domek z kart, który zaczynał chwiać się pod wpływem zdecydowanie mocniejszego wiatru niż dotąd.
-Obiecuję, że Was nie zawiodę. - w jego oczach dostrzegła smutek, gdy wypowiadał do niej owe słowa. Czuła, że Artur żałuje wypowiedzianych słów, ciosów, które zadał przyjaciołom. Zdrad, których dopuścił się względem swojej żony. Wiedział też, że zrobi wszystko aby pomóc mu naprawić popełnione błędy.
-Dobra, koniec z tymi czułościami. Pomożesz mi? - zapytała, wpatrując się w niego wyczekująco.
-Co mam zrobić? - spytał wyraźnie zdeterminowany.
-Najpierw zaczniesz naprawiać swoje błędy! - powiedziała grążąc mu przed nosem palcem wskazującym. Zaśmiał się widząc jej przyjazny wyraz twarzy. Najbardziej było mu głupio właśnie przed nią. Przez dwa lata była jego agentką, robiącą bardzo dużo dla tego, żeby utrzymał się na powierzchni i żeby nie zatonął. Zawiódł wszystkich. Zdał sobie z tego sprawę dopiero wtedy, gdy dostał papiery rozwodowe podpisane przez swoją żonę. Wtedy dotarło do niego, że musi zawalczyć, nawet jeśli miałaby to być jego ostatnia bitwa o rodzinę, na której bardzo mu zależało, jednak nie był w stanie tego powiedzieć na co dzień. Docenił dopiero w momencie, w którym mógł wszystko stracić.
○
-Mógłbyś dać spokój zakochanym w sobie dzieciakom, których na co dzień dzielą tysiące kilometrów. Ankę masz codziennie przy sobie to nie wiesz czym jest abstynencja płciowa. - odpowiedział opierając się o jasną ścianę w niedużym pokoju, w którym na ogół wieczorami rozmawiali na różne tematy, niekiedy nie związane z piłką nożne.
-Rozumiem, że znasz to z autopsji? - zapytał Peszko, sprawiając, że Pazdan stojący obok wybuchnął śmiechem. Z resztą nie tylko on.
-Co? - zdziwienia Sławomira nie dało się nie zauważyć.
-Znasz takie słowa i wiesz kiedy ich użyć? - zapytała zaciekawiona jego słowami Kasia, która wraz z Tosią postanowiła odwiedzić swoich przyjaciół i Artura, co do którego zaczęła zmieniać swoje relacje.
-Gdyby nie to, że jesteś kobietą i masz dziecko, to bym Ci przyłożył. - powiedział, wbijając w nią mroczne spojrzenie. Cieszył się, że jeden z jego przyjaciół zaczął w końcu żyć ze szczęściem za pan brat.
-No, no hamuj się Peszki. - burknął Jędrzejczyk stając przed Sławkiem mierząc go mrocznym wzrokiem.
-Tylko żartowałem. - odpowiedział szybko, unosząc dłonie do góry.
-Przecież wiem. - rzucił Jędrzejczyk, klepiąc swojego przyjaciela po ramieniu. Zaśmiał się, odbierając od Katarzyny swoją córkę Tosię, której już kilka dni nie widział. Pokochał dziewczynkę, która była owocem ich jednej, jedynej wspólnej nocy. On jej nie żałował, co do Katarzyny tego nie wiedział.
-A wy co? - zapytała Julia pojawiając się wraz z Arkiem w pomieszczeniu.
-Odbija im, jak zwykle. - skomentowała Kasia siadając na zagłówku sofy, na której siedzieli Marysia i Grzesiek uważnie przyglądający się swoim przyjaciołom.
-No tak, to nie nowość. - dodał Milik uśmiechając się w kierunku Antoniny, która wpatrywała się w niego, jak w obrazek. Cała siódemka wraz z małą panną Jędrzejczyk oddawała się konwersacją i wymienianiu się uśmiechami i nie spostrzegli nawet jak w pomieszczeniu pojawia się Liliana Kozłowska w towarzystwie Artura Boruca, który obiecał jej zrobić wszystko aby rozwiązać brudny problem kadrowiczów Nawałki. Pod wpływem Kozłowskiej, Boruc kilka długich godzin spędził w pokoju Lewandowskiego i Fabiańskiego oraz Piszczka i Błaszczykowskiego prosząc ich o wybaczenie i drugą szansę, na którą nie ukrywał bardzo liczył. Wybaczyli mu szybciej niż się tego spodziewał, usłyszał od nich wiele rad i pięknych słów na swój temat. W końcu nikt nie miał wątpliwości, że reprezentacja Polski bez Boruca w bramce nigdy by nie zaistniała. Chwilę po nich w pomieszczeniu stanął Piszczek, który bojąc się reakcji reszty drużyny postanowił iść za nimi i w razie czego po prostu zainterweniować. Jako pierwsza dostrzegła Artura Marysia, która wtulona w klatkę piersiową Krychowiaka obserwowała resztę przyjaciół. Na żonę Artura wpadła pewnego dnia w Gdyni. Sara, nieco niepewnie poprosiła ją rozmowę i to właśnie pod wpływem Liliany i Marysi postanowiła dać Arturowi drugą szansę, zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo go kocha. Fabiańska czuła, że Boruc również w głębi siebie nie jest taki zły jakim dał się poznać. Zdziwiła Grześka tym, że bez słowa wyswobodziła się z jego uścisku. Piłkarz hiszpańskiego klubu powędrował za nią wzrokiem dostrzegając Boruca stojącego tuż za Lilianą ze wzrokiem wbitym w podłogę. Nie spodziewał się go tutaj, choć musiał przyznać, że reprezentacja bez niego, to niestety nie to samo. Marysia uśmiechnęła się do Liliany, która obawiała się tej konfrontacji Artura z innymi członkami reprezentacji. Miała jednak nadzieję, że skoro tamta czwórka mu wybaczyła, to i Ci również to uczynią. Uśmiech na twarzy blondynki dał jej nadzieję.
-Artur ... - słysząc głos Marii, która wypowiedziała jego imię podniósł głowę, biorąc głęboki oddech. Bał się tego co mógłby usłyszeć z jego ust. -...obiecujesz, że więcej nie zranisz Sary? - zapytała. Zapadła cisza, której nie przerwała nawet Tosia trzymana przez Kasię na kolanach chyba wyczuła powagę sytuacji, choć miała raptem dwa miesiące. Swoim wzrokiem były bramkarz reprezentacji przejechał po wszystkich zgromadzonych w pomieszczeniu, zatrzymując go na Marysi. Dobrze wiedział, że najtrudniej będzie mu odzyskać zaufanie swojej żony.
-Obiecuje. - odpowiedział, nie spodziewał się reakcji Marysi, która po prostu musnęła jego policzek swoimi wargami. -Przepraszam was za wszystko co zrobiłem. Bałem się, że pewnego dnia po prostu powiecie mi, że nie jestem wam potrzebny. - powiedział a w jego oczach można było dostrzec ... łzy.
-Jesteś legendą, Arti. - powiedział Jędrzejczyk ściskając Boruca, którego wszystkim ewidentnie brakowało.
♦♦♦
Witajcie.
Dzisiejszy rozdział chyba nie należał do najlepszych??? Takie mam wrażenie(?) Jak myślicie powrót Artura Boruca, to dobry pomysł?
Wena chyba do mnie wraca, więc kolejne rozdziały mogą pojawiać się częściej. Chcę to opowiadanie dokończyć, tak jak wam to powiedziałam na samym początku. Nie wiem kiedy pojawi się ostatni rozdział tego opowiadania, ale wiem, że wszystko to co zaplanowałam, tego tu dokonam. Więc się o to nie martwcie.
Dziękuję, że jesteście ze mną i z bohaterami tego opowiadania.
Nie wiem jak mam opisać to jak ważni dla mnie jesteście. 💗
💝
Bardzo, bardzo dziękuję za wszystkie komentarze.
Pozdrawiam kochane.
Evie.
Dobrze,że Artur przeprosił. Najważniejsze to to,ze wszyscy mu wybaczyli. Co do Marysi i Grześka... związek na odleglość jest na pewno trudny,ale rozumiem,że wyjazd jest również wymagający. Rozdział super. Czekam na następny i pozdrawiam 😘
OdpowiedzUsuńReprezentacja to prawdziwa rodzina, więc nie było w tym nic dziwnego. Marysia i Grześ jakoś dadzą sobie radę.
UsuńPozdrawiam.
Dziękuję bardzo serdecznie.
Buziaczki. 😘
Cudeńko ♡ podoba mi się twój styl pisania. Do następnego :*
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńPozdrawiam.
Buźki. 😘
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału😍😍
OdpowiedzUsuńCieszę się!!!
UsuńBuziaczki. 😘
Jestem!
OdpowiedzUsuńWedług mnie rozdział jest bardzo fajny :)
Dobrze, że Artur zebrał się na przeprosiny.
Weny, buziaki :**
Dziękuję.
UsuńCieszę się, że rozdział Ci się spodobał.
Dziękuję.
Buziaczki. 😘
PS. Zapraszam na (pechową?) trzynastkę :**
Usuńhttp://someday-again.blogspot.com/2017/05/13.html