wtorek, 9 sierpnia 2016

Rozdział IX - "A mi, to byś wałkiem przywaliła."


Czechowice – Dziedzice, Polska
3 czerwca 2016 r.

-Ja rozumiem Cię kochanie, że przed Euro musisz odpoczywać, ale może byś ten swój tyłek ruszył i te śmieci, które miałeś wynieść wczoraj do kontenera, wyniósł dziś. - Ewa Piszczek stanęła w progu salonu, w którym Łukasz leżąc leniwie na kanapie przeskakiwał pilotem po kanałach kablowej telewizji, szukając czegoś, co mogłoby go zaciekawić. Spojrzał na swoją żonę charakterystycznym dla siebie spojrzeniem, po czym westchnął głęboko komentując tym samym długi wywód swojej drugiej połówki na temat, rytuału wyrzucania śmieci do kontenera na końcu ulicy. Oparł się na łokciu wbijając w nią swój wzrok i obdarował ją szerokim i uroczym uśmiechem. Ruchem ręki poprosił aby do niego podeszła. Ewa przewróciła oczami, ale zrobiła to o co poprosił ją jej mąż. Przyciągnął ją do siebie, w taki sposób, że teraz obydwoje leżeli na bardzo wygodniej, swoją drogą, kanapie.
-Mój największy skarbie, a co ja będę miał w zamian? - spytał, zawieszając jeden z kosmyków jej włosów za ucho. Kobieta zmarszczyła brwi, przyglądając się minie i poczynaniom swojego męża. Puknęła się w czoło i dała mu pstryczka w nos.
-Jak nie wyrzucisz tych śmieci, to będziesz tutaj spał do końca Twojego pobytu w domu. - zrobił minę zbitego psa, słysząc słowa Ewy. Kobieta podniosła się z kanapy, zabierając ze stolika brudne kubki po kawie i herbacie.  
-Sam. - dodała, przez ramię wchodząc do kuchni. Łukasz jedynie westchnął kręcąc głową. Nagle drzwi wejściowe ich domu zamknęły się a w małym korytarzu stanęła kuzynka Łukasza, Ania z zakupami w torbach znanej marki sklepów spożywczo – przemysłowych. Obdarowała swojego kuzyna szerokim uśmiechem, po czym zniknęła w kuchni, do której chwilę wcześniej weszła pani Piszczek.
-A i śmieci też wyrzuciłam, bo gdybym tego nie zrobiła to na podwórku stworzyłbyś wysypisko. - dodała z kąśliwym uśmiechem wystawiając głowę z kuchni. Łukasz pokiwał jedynie zabawnie głową i jak gdyby nigdy nic wrócił do wcześniej wykonywanej czynności.
-Łukasz! - podskoczył na kanapie, gdy usłyszał krzyk swojej żony, dobiegający z kuchni, w której przygotowywała właśnie obiad dla zaproszonych, na jego urodzinowe spotkanie, gości. Piszczek złapał się dłonią na wysokości serca i niechętnie podniósł się ze swojego ulubionego mebla w całym domu. Zgasił telewizor rzucając pilot na jasną kanapę. Wszedł do kuchni z nieco nietęgim wyrazem twarzy. Nie cierpiał gotować, bo po prostu nie umiał i chyba to sprawiło, że nadal wszyscy jeszcze chodzili po tej ziemi. Zdawał sobie sprawę z tego, że jest okropnym kucharzem i jedyna rzecz do jakiej się nadaje jest granie w piłkę. 
-Pokrój warzywa. - rozkazała z szerokim uśmiechem na twarzy Ania, wycierająca właśnie dłonie o kuchenną ścierkę.
 -Zobaczę co robią dziewczynki. - dodała, podbierając bratowej kawałek ciasta z talerza, co tamta skomentowała jedynie pogrożeniem piłkarce palcem, przed nosem. Łukasz rzucił żonie pełne wyrzutu spojrzenie. 
-A mi, to byś wałkiem przywaliła. - Ewa uśmiechnęła się szeroko, zabierając z blatu talerz z ciastem i chowając go do wolnej półki na szafce. 
-Wiesz, że Cię kochany kocham najmocniej na świecie. Ale niestety musisz trzymać formę. - odpowiedziała mu, klepiąc go po brzuchu, po czym pocałowała go czule.
-Ej, co tak krótko? - spytał, gdy jego małżonka się od niego oderwała. 
-Zaraz przyjadą goście, a ty jeszcze w proszku. - powiedziała wracając do wcześniej wykonywanej czynności. Piszczek uśmiechnął się delikatnie pod nosem, podchodząc do swojej żony i obejmując ją w pasie. 
-Garnitur Ci przygotowałam, leży na łóżku w sypialni. - powiedziała wrzucając warzywa do miski. 
-Koszula wisi w szafie na wieszaku, buty pod łóżkiem. No a krawat to chyba sam sobie zawiążesz? - dodała, uśmiechając się pod nosem. Wiedziała, że Łukasz przewróci oczami komentując tym samym jej zachowanie, ale cóż gdyby mu o tym nie powiedziała, to na pewno ubierałby się dopiero wtedy gdyby usłyszał dzwonek lub pukanie do drzwi. 
-Spokojnie, moje kochanie. - pocałował ją w szyję i zniknął z królestwa Ewy. 
W tym samym czasie, gdy małżeństwo Piszczek wraz z kuzynką Łukasza i córeczkami przygotowywało wystawne spotkanie z okazji urodzin obrońcy Borussi, zaproszeni goście zbierali się pod domem rodzinnym Piszczków. Z prezentami dla kolegi z reprezentacji oraz kwiatami dla pani domu wymieniali się plotkami z życia, które od tygodnia spędzali w swoich domach oczekując na wyjazd do Francji, który miał być ich wspólną, niezapomnianą i pełnym przygód wyjazdem. 
-A ty Krycha, sam? - spytał w pewnym momencie Peszko, odbierając od swojej małżonki kwiaty zakupione dla Ewy. Krychowiak rzucił mu mordercze spojrzenie, trzaskając drzwiami swojego białego audi. Żona Sławomira, pacnęła go z całej siły w tył głowy co spotkało się z głośnym śmiechem reszty eleganckiego towarzystwa. Pani Peszko, czasami zastanawiała się, co takiego ma w głowie jej mąż, że zamiast mówić z sensem, plecie trzy po trzy. 
-Aniu wiesz, że Cię kocham? - spytał uśmiechnięty Grzegorz obejmując panią Peszko. Kobieta objęła zawodnika Sevilli, obdarowując go przy tym delikatnym uśmiechem, co jej mąż skomentował mrocznym spojrzeniem wbitym w swojego kolegę z drużyny.
-Dobra, dobra … rozumiem. - Peszko pacnął Krychowiaka w ramię po czym przyciągnął do siebie swoją żonę.
-Idziemy, czy się tak będziemy patrzeć się na siebie? - spytał Lewandowski poprawiając kołnierz koszuli, co Anna Lewandowska skomentowała jedynie przewróceniem oczami. Wszyscy skierowali się do domu państwa Piszczków z uśmiechami na twarzach. Robert idący na przedzie wraz z Kubą, zapukał w drewniane drzwi i po chwili w progu stanął solenizant z szerokim uśmiechem na twarzy. Obrońca reprezentacji przywitał ich z szerokim uśmiechem na twarzy i z asystą mokrej kuchennej ścierki przewieszonej przed prawej ramię oraz talerzem przekąsek w lewej dłoni. Anna Lewandowska i Agata Błaszczykowska wymieniły się porozumiewawczymi spojrzeniami. Podeszły do Łukasza, pocałowały go w policzki i poklepały go po ramieniu. Anna zabrała mu ścierkę a Agata talerz i obydwie zniknęły w dużej, przestronnej i nowoczesnej kuchni Ewy Piszczek. Kuba z Robertem spojrzeli na siebie wymownie, po czym najprościej w świecie rzucili się na nic nie podejrzewającego Łukasza.
-Jesteście szurnięci. - mruknęła Julia, wymijając towarzystwo i znikając na drewnianych schodach prowadzących na piętro domu. Była trójka z Dortmundu skomentowała uwagę Julii jedynie wzruszeniem ramionami i towarzyszącemu temu głośnemu wybuchowi śmiechu.
-A Fabian będzie? - spytał w pewnym momencie Artur Boruc rozglądając się po domu Piszczka. Łukasz pokiwał mu z aprobatą głową, przywołując w pamięci poranną rozmowę ze swoim imiennikiem.
-Będzie, ale się chwilę spóźni. Jakieś problemy z Jankiem. - odpowiedział z delikatnym uśmiechem na twarzy.


     -Robert! - ostry ton Anny sprawił, że Lewandowski westchnął głośno, odkładając na talerzyk jabłecznik domowej roboty. Przewrócił oczami, komentując zachowanie swojej żony. Czasami, chciał jak każdy z jego kolegów, najnormalniej w świecie najeść się czegoś normalnego, niestety jego druga połówka, mu na to nie pozwalała. 
-Aniu, no odpuść naszemu kochanemu Robercikowi, choć ten jeden raz. - Julia uśmiechnęła się szeroko do pani Lewandowskiej, uwieszając się na jej ramieniu.  Żona Roberta pod wpływem jej delikatnego i uroczego uśmiechu i tonu głosu po prostu skapitulowała. Za co Kowalczyk została wyściskana i ucałowana przez Roberta, który już po chwili zniknął gdzieś wśród piłkarzy reprezentacji.
-Oj Aniu, uśmiechnij się, życie jest piękne. - Julia objęła Annę Lewandowską przyjacielskim ramieniem, po czym pocałowała ją w policzek. Lewandowska spojrzała na nią podejrzliwie, jednak nic nie powiedziała, ponieważ Kowalczyk już po chwili zniknęła jej gdzieś wśród przyjaciół jej męża.
-A ty co Ania, ducha zobaczyłaś? - spytała roześmiana Agata, stając obok Anny w towarzystwie Ewy Piszczek i Anny Fabiańskiej. 
-Julka jest taka jakaś, bardzo zadowolona. - skomentowała. Błaszczykowska uśmiechnęła się delikatnie, przypominając sobie rozmowę z przyjaciółką swojego brata. 
-Była u lekarza. Okazało się, że pomylono jej wyniki badań. - wszystkie towarzyszące jej kobiety, uważnie się jej przyjrzały. Nie wiedziały zbytnio o co jej może chodzić. -Jest duże prawdopodobieństwo, że jest zdrowa i będzie mogła grać w piłkę. - cała czwórka uśmiechnęła się szeroko. Taka wiadomość nie zdarzała się tak często. 
-Taką wiadomość trzeba uczcić. - zaczęła Piszczek.
-Idziemy się napić. - zawtórowała jej Lewandowska.
-Anka, ty się dobrze czujesz? Może masz gorączkę? - zapytała w pewnym momencie Błaszczykowska. 
-Robert może, to ja też! - odpowiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy.


     W tym samym czasie Mariusz Stępiński i Arkadiusz Milik wyszli z jasnego, terenowego samochodu dopinając czarne marynarki i zabierając się z samochodu prezenty dla Piszczka i kwiaty dla jego żony.
-Spóźniliśmy się. - stwierdził Milik spoglądając na zegarek znajdujący się na jego nadgarstku.
-Nie dramatyzuj. - odbąknął mu Stępiński, pukając do drzwi domu Piszczków. I gdy drewniane drzwi się otworzyły i stanęła w ich progu niskiego wzrostu szatynka, czas dla Stępińskiego się zatrzymał. Powietrze jakby zgęstniało i straciło swoje dotychczasowe właściwości. Zobaczył anioła, który od razu trafił w otwarte drzwi jego serca. Arkadiusz stojący obok Mariusza jedynie westchnął, po czym delikatnie uśmiechnął się do kuzynki Piszczka, która nieco zdziwiła się zachowaniem jego przyjaciela. Skinęła mu głową znikając w ciemnym korytarzu, zostawiając jednocześnie otwarte drzwi wejściowe. Arek zaśmiał się pod nosem, po czym z całej siły klepnął przyjaciela w plecy. Mariusz wrócił na ziemię w jednej chwili. Spojrzał z wyrzutem na Arka, na którego twarzy gościł przesympatyczny uśmiech.
-Odpłynąłeś stary i spłoszyłeś swojego anioła. - Milik zaśmiał się wydobywając z siebie te słowa. Mariusz popukał się w czoło i naburmuszony wszedł do środka, robiąc wszystko aby nie napotkać „anioła”, przed którym zbłaźnił się na całej dopuszczalnej linii. Arek natomiast westchnął opierając się o jasną ścianę, rozmyślając nad sobą i swoim dotychczasowym życiem.
-Nie wejdziesz do środka? - uśmiechnął się delikatnie, słysząc obok swojego ucha bardzo dobrze znany mu głos. Przeniósł wzrok na dziewczynę i po prostu, ścięło go z nóg. Julia w kwiecistej sukience sięgającej nieco przed kolana wyglądała nieziemsko, zupełnie inaczej niż w codziennej garderobie. Dodatkowo rozpuszczone włosy dodawały jej uroku i czaru. Uśmiechnął się do niej delikatnie i łagodnie. Lubił ją i była chyba jedyną dziewczyną jaką znał, która pałała do niego sympatią bez względu na to ile pieniędzy znajduje się na jego koncie w banku.
-Pięknie wyglądasz. - powiedział, sprawiając, że na policzkach Kowalczyk wykwitły soczyste rumieńce. Uśmiechnęła się nieznacznie odpowiadając tym samym na komplement jaki padł z ust Arkadiusza. Patrzył się na nią z nieznacznym uśmiechem na twarzy. Gdy pierwszy raz ją zobaczył, od razu wiedział, że jest wyjątkowa. Co prawda, gdy zobaczyli się pierwszy raz, parę lat temu, na dzień dobry strzeliła go z liścia w policzek i zwyzywała od chamów, kretynów i dupków.Ale  w gruncie rzeczy to on ją sprowokował do takiego zachowania. Zapomnieli o przeszłym spotkaniu, zaprzyjaźnili się, mieli wspólne zainteresowania i pasje. Znaleźli ze sobą wspólny język i to mu odpowiadało. Potrzebował kogoś takiego jak Julia. Przyjaciela, który wysłucha, zrozumie i spróbuje pomóc. 
-Ty też. - odpowiedziała, po czym przybliżyła się do niego aby poprawić źle zawiązany krawat, pod jego szyją. Julia była od niego niższa o kilkanaście centymetrów, więc musiała podnieść głowę aby móc spojrzeć na twarz napastnika reprezentacji Polski. Odruchowo założyła jeden z kosmyków włosów za ucho, co Milik skomentował jedynie nieco szerszym uśmiechem na twarzy. 
-Teraz idealnie. - dodała, przejeżdżając dłonią po materiale stylowego jednokolorowego krawatu, który idealnie komponował się z błękitem jego koszuli. Musiała przyznać, że w eleganckim wydaniu Milik wyglądał zdecydowanie bardziej korzystnie. Choć musiała przyznać, że był jednym z przystojniejszych piłkarzy. 
-Julka!!! - krzyk Anny Ziółko rozniósł się po całym podwórku. Kowalczyk odskoczyła przerażona od równie przestraszonego Milika. Obydwoje spojrzeli na idącą w ich kierunku piłkarkę Bayernu Monachium. Na sukience o wiśniowym odcieniu widniała jasna plama z ciasta, które przywiozła ze sobą Agata. Złość malowała się na twarzy przyjaciółki Julii a to nigdy nie wróżyło niczego dobrego.
-Zabiję go, jak wpadnie w moje ręce. - bąknęła, stając między Julką i Arkiem. Milik przełknął głośno ślinę i doszedł do wniosku, że nie chcę być w skórze tego, kto zniszczył sukienkę dziewczyny.
-Ale co się stało? - spytała zaciekawiona Kowalczyk, próbując zrozumieć coś z zachowania i pokazywanych, nerwowych gestów swojej najlepszej przyjaciółki. Czasami miała wrażenie, że są z dwóch zupełnie różnych światów a mimo to były dla siebie jak siostry. Nagle przez drewniane drzwi wejściowe, na taras wpadł Mariusz Stępiński, przerażonym wzrokiem lustrujący pannę Ziółko, ciosającą w niego morderczymi ognikami. Stępiński natomiast wiedział już, że jego żywot właśnie w tym momencie zostanie przypieczętowany. 'Z drugiej strony zginąć z rąk takiej kobiety to jedynie przyjemność.', pomyślał a jego oddech znacznie przyspieszył.
-Zniszczyłeś moją ulubioną sukienkę! - warknęła, wbijając oskarżycielsko w jego klatkę piersiową palec. Mariusz z przerażeniem przełknął ślinę, czując, że w jego gardle tworzy się olbrzymia gula. Pierwszy raz, tak cholernie bał się jakiejkolwiek dziewczyny.
-Przecież nie chciałem, Sara mnie popchnęła. - próbował się tłumaczyć, jednak na Ziółko nie działało to w żadnym wypadku.
-Nie wplątuj mi w swoją niezdarność Sary! - warknęła i gdyby nie stanowcza interwencja Julii, Mariusz oberwałby z liścia. Kowalczyk w ostatniej chwili złapała za nadgarstek swojej przyjaciółki. Uśmiechnęła się uroczo do Mariusza i pociągnęła za sobą wkurzoną Annę do domu Piszczków. A Stępiński mógł odetchnąć z ulgą i dziękować w duchu Bogu za zesłanie Julii.
-Stary to, żeś się wkopał. - Milik pokiwał mu kilkakrotnie głową, przy okazji uśmiechając się do niego ze współczuciem.
-Jestem w czarnej dupie. - skomentował Mariusz, po czym prowadzony przez Arkadiusza znalazł się w salonie domu Łukasza i Ewy Piszczek.



   W łazience obrońcy Borussi Dortmund i reprezentacji Polski, Julia i Anna dokonywały cudu, jakim było uratowanie ulubionej sukienki młodszej z dziewczyn. Emocje jakie buzowały w Annie nieco opadły i dziewczyna czuła się głupio z powodu swojego wcześniejszego zachowania, względem napastnika Ruchu Chorzów.
-Może trochę przesadziłam. - mruknęła zakładając na siebie krótkie szorty i pudrową koszulę zawiązując ją nad ciemnym paskiem. Julia wytarła dłonie o błękitny ręcznik rzucając swojej przyjaciółce wymowne spojrzenie.
-Trochę? - spytała uśmiechając się pod nosem. Ziółko przewróciła oczami, poprawiając kołnierz koszuli.
-Dobra przeproszę go za swoje zachowanie. - mruknęła spryskując się perfumami należącymi do jej bratowej.
-Ale nie dziś! - dodała szybko, po czym Julia wybuchnęła niepohamowanym śmiechem. Cóż, Anna już taka była i trzeba było się z tym po prostu pogodzić i do tego przyzwyczaić.


     -Wszystko było przepyszne nasza kochana Ewuniu. - Wojciech Szczęsny objął Ewę Piszczek ramieniem po czym złożył na jej policzku przelotnego całusa. Marina, która towarzyszyła swojemu mężowi, jedynie przewróciła oczami wywołując na twarzy pani Piszczek delikatny uśmiech. Szczęsny zmarszczył brwi, po czym spojrzał wymownie na swoją żonę.
-Oj kochanie nie bądź zazdrosna. - uśmiechnął się przyciągając ją do siebie. Marina jedynie westchnęła głęboko, rozmyślając nad głupotą swojego ukochanego. Klęła się w duchu, że w odpowiednim momencie nie zareagowała i nie odebrała mu sprzed nosa alkoholu.
-Za dużo się napiłeś kochanie. - odpowiedziała klepiąc go po ramieniu. Wojciech jedynie pokiwał z dezaprobatą głową i wrócił do rozmowy z panią domu.
-Mari jak chcesz to mogę was podrzucić. - zaproponował Grzegorz, który pojawił się obok Szczęsnej. Marina uśmiechnęła się do niego, po czym poklepała go delikatnie po ramieniu.
-Dziękuję. - odpowiedziała. 
- A Celia dlaczego nie przyjechała? - dostrzegła zmianę wyrazu twarzy Krychowiaka, żałowała, że zadała to pytanie.
-Sesja w Paryżu ją zatrzymała. - uśmiechnął się nieco zbyt sztucznie.
-Rozumiem. Jeszcze raz dziękuję za Twoją propozycję.
-Zawsze wiedziałem, że Szczęsnemu nie powinno się proponować wódki. - bąknął podchodząc do bramkarza. Szepnął mu coś do ucha, po czym razem z nim opuścił dom państwa Piszczków.


Paryż, Francja

    Katarzyna Woźnicka z delikatnym uśmiechem na twarzy opuściła jedną z kawiarni w centrum miasta zakochanych. Była zadowolona z przebiegu negocjacji z właścicielami La Baule. Zbigniew Boniek jej zaufał a ona nie mogła go zawieść. Co prawda ominęła ją impreza urodzinowa Łukasza Piszczka, ale obrońca polskiej reprezentacji zdążył jej już to wybaczyć, mówiąc, że odbiją sobie innym razem. Gdy miała zatrzymać jedną z taksówek jej oczom ukazał się obraz, którego nie miała zamiaru nigdy w życiu zobaczyć. Jej wszechświat runął a ona nie wiedziała co mogłaby powiedzieć. Plotki o romansie Celii, w tamtym momencie stały się prawdą. Najgorsze jednak dla niej było to, że Grzegorz stał się w tym wszystkim ofiarą ślepej miłości. Było jej teraz wstyd, że robiła wszystko aby plotki, były jedynie plotkami.
-I co ja teraz powiem Krychowiakowi? - zapytała na głos samą siebie, kierując się na piechotę w kierunku lotniska. 





♦♦♦




Hello!!!

Dziewiątka, trochę taka nie piłkarska, trochę taka rodzinna, ale musi być jakaś odskocznia, nie?
Wierzę, że mnie za ten rozdział nie zabijecie.
Komentarze i opinie na temat tego rozdziału pozostawiam w pełni wam. 

Pozdrawiam was bardzo gorąco.

Evie.

15 komentarzy:

  1. Cieszę sie,że się spodobał.

    OdpowiedzUsuń
  2. Impreza Łukasza jak u cioci na imieninach,czyli musi być jakiś dramat. Szkoda Mariusza tak trochę ale skoro Ania chce go przeprosić to nic mu będzie,tylko trochę strachu że stracił szanse u anioła (chociaż Ania raczej nim nie jest) i cytuję "jest w czarnej dupie"
    Ale impreza przyjemna,Wojtus trochę popił a Robert mógł pojesc,żyć nie umierać.
    Zaczynam shippować Julke i Arka,mają mnie 😂 Jestem też ciekawa czy Mariusz coś zdziała i jak Grzesiu się otrzasnie,szkoda Krychy ale cóż nie było im pisane,znajdzie lepszą,moze to być Kasia 😂
    Życzę weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U Łukasz na imieninach... Ania Ziółko to dobra dziewczyna i przeprosi naszego Mariusza i to od razu z rozmachem, mogę zagwarantować.
      Mieli okazję popić i pojeść.
      Dziękuję za komentarz, kochana.
      Pozdrawiam gorąco.
      ;)

      Usuń
  3. Rozdział świetny :D Wszyscy wyluzowani (no dobra, prócz Ani i Mariusza :D)! Narbardziej to chyba tu Lewy skorzystał... mógł poczęstować się ciastem ;D Pewnie z glutenem :D z tego nikt nigdy nie przestanie śmiać... xd
    No dobra, teraz jeszcze sprawa Krychy! Co to będzie?!
    Czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. W rzeczy samej, ciasto pełne glutenu i pełne kalorii.
      Krycha, Krycha ... coś będzie.
      Pozdrawiam i dziękuję za komentarz ☺

      Usuń
  4. Zabijać cie za ten rozdział? Kochana, osobiście to chyba mój ulubiony jak do tej pory <3
    Ta atmosfera była cudowna, tylko grono przyjaciół, zabawa, bez stresu.. a to wszystko z powodu urodzin Piszczka :D
    Swoją drogą Łukasz chyba stwierdził, że skoro ma urodziny, to jest księciem i nie musi nic robić. No nie kochany, słuchaj się żony! :D
    A jednak Krycha miał dobre przeczucia! Lepiej żeby Kasia mu o wszystkim powiedziała, bo przecież on sam jej wyznał swoje podejrzenia. Nie ma co męczyć chłopa, skoro to babsko go zdradza.
    A co się stało Lewandowskiej? O ile dobrze pamiętam to nie była zachwycona tym, że Robert przyjaźni się z Kubą i Piszczkiem. Przecież wolała Ronaldo. A tu szarlotka, drinki i sprzymierzanie się z żonami reszty piłkarzy. Dziwi mnie cholernie ta jej nagła przemiana.
    Stępiński nie ładnie! Żeby tak na dzieci zwalać :D
    Czekam ze zniecierpliwieniem na kolejny i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff, a już się bałam, że ten rozdział się nie spodoba. A tu proszę, Twój ulubiony jak dotąd.
      Łukasz to w swoim domu czuje się jak król, więc w urodziny to już w ogóle.
      Krycha, ach ...
      Anna Lewandowska przeszła metamorfozę, o której będzie mowa w kolejnych rozdziałach.
      Stępiński musiał się jakoś bronić, nie?
      Dziękuję za komentarz, pozdrawiam.

      Usuń
  5. A za co my mamy Ciebie zabić, Słońce? :D
    Cudowny rozdział! :* Masz absolutną rację. Taka odskocznia zawsze się przydaje. W końcu, nie samą piłką żyje piłkarz. :P
    No, ale do rzeczy.
    Państwo Piszczek są tak cudowną parą... Te ich przekomarzanki, docinki, "groźby"... Chyba sama chciałabym być w takim związku małżeńskim jak ich. ♥ Oczywiście w przyszłości. :P
    Rozbawiła mnie Ania Lewandowska, która morderczym wzrokiem upomniała Roberta o cieście. xD W ogóle jak słyszę gdzieś o glutenie, czy czytam na produktach skład i widzę tam gluten to widzę przed oczami Anię Lewandowską. xD Mimo że jakoś nadzwyczajnie za nią nie przepadam. ;) No, ale kobieta się wyluzowała i nawet napiła! :D Kochana, dokonujesz niemożliwego w tym rozdziale. ^^
    Cieszę się, że wyniki badań okazały się pomyłką. ♥
    Jak ten Milik na tę Julkę pacza... No, no, no. :D Amory w powietrzu! :P
    A Mariusz niech się cieszy, że jeszcze na tym świecie stąpa za tę sukienkę. xD I jeszcze na biedne dziecko zwala, że go popchnęło! :P
    No i teraz najsmutniejsza część... Kryśka. :/ Na tej imprezie wydawał się dość... no taki nieswój. Bynajmniej mi się tak wydaje. I sądzę, że on jednak mimo wszystko domyśla się, że coś jest na rzeczy. Mam nadzieję, że Kaśka bardzo szybko mu powie o tym, co widziała we Francji. :x Im szybciej tym lepiej. Naprawdę.
    Kochana, rozdział naprawdę wspaniały. ♥
    Z niecierpliwością czekam na kolejny. :D
    Buziaki :*
    PS. Bardzo przepraszam, że zjawiam się dopiero dziś. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na prawdę bałam się, że rozdział będzie słabej jakości.
      Co do Piszczków, tak sobie ich wyobrażam, ale czy tak jest na prawdę, to nie wiem.
      Co tyczy się pani Lewandowskiej, to nie jest taka zła ... chyba?
      Badania, ach tak ... najprawdopodobniej, ale to nie wiadomo...
      Julia i Arek ... nie komentuję...
      Krychowiak, cóż, ten chłopak jeszcze dużo tutaj namiesza. Zapraszam serdecznie do zajrzenia, w zakładkę bohaterów.
      Pozdrawiam kochana i dziękuję z całego serca za ten komentarz.
      ;)

      Usuń
  6. Ten rozdział pokazuje, że wszyscy są jedną wielką rodziną, a do tego kochającą się, z poczuciem humoru i w ogóle wspaniałą ;) Peszkin w formie, jak zawsze :D A co do Krychowiaka to nie ukrywam, że szkoda go. Ech...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy to jedna, wielka rodzina...to prawda. A co Grzesia, to nie długo będzie happy.
      Dziękuję za komenatarz.

      Usuń
  7. Dziękuję za komentarz, kochana. Co do Grzegorza, to na pewną będzie następna.
    Na pewno wpadnę do Ciebie.
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. nie, nie wierzę. ANKA I ROBERT ODESZLI OD BEZGLUTENOWEJ DIETY??? oboże to trza uczcić XD
    e tam, spóźnienie. wejście trzeba zrobić! :D Maniuś mój się zakochał, aaa!! *.* eh, ale sobie przebimbał, w jego aniołka wstąpił diabeł, haha. ale spoko, nie ma co się martwić, jeszcze będzie jego :D
    eh, sesja w Paryżu... naczytałam się fanfików z Celią i zawsze te sesje były czymś złym, haha. i to tu też się sprawdza xd
    kocham takie odskocznie! rodzinna atmosfera rządzi >>
    czekam na kolejny, dużo weny!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie, że Ci ten rozdział Ci się spodobał. Miałam wiele obiekcji, ale od razu robi mi się cieplej na sercu, gdy czytam tak ciepłe komentarze.
      Co do Mariusza, to kto wie, kto wie. Nic nie jest stracone.
      Celia ...
      Dziękuję za komentarz.
      Pozdrawiam gorąco.

      Usuń
  9. Znów spóźniona 🙈 ahhh wstyd XD
    Impreza urodzinowa chyba była udana. Jak Robert i Ania opuścili to musiała być niezła impreza. Czekałam na jakiś wątek z Lewandowska no I mam 😁 akacja z sukienka boska...tamten tak się przestraszył że nawet bronić się nie mógł XD
    Kurcze...Grzesiek 😣😨 jak tak można zdradzić takiego cudownego faceta ?! Ahh Celia nie lubię cie 😠
    Nadrabiam dalej.
    Zapraszam do siebie 😉
    Besos 😘

    OdpowiedzUsuń