czwartek, 1 grudnia 2016

Rozdział XXVI - 'Zwariuję i umieszczą mnie na oddziale psychiatrycznym."

~*~
Sopot, Polska
18 listopad 2016 r.

-Pani doktor, ktoś pani szuka. - niska pielęgniarka z uśmiechem na twarzy wskazała dłonią na średniego wzrostu blondynkę, która nerwowo krążyła po korytarzu sopockiego szpitala. Na widok żony Jakuba Błaszczykowskiego, na twarzy Marysi pojawił się szeroki uśmiech. Podziękowała pielęgniarce skinieniem głowy jednocześnie wręczając jej plik dokumentów. Podchodząc bliżej zauważyła, że Agata nie jest sama. Na jednym z niebieskich krzeseł siedziała Ania Lewandowska nerwowo uderzająca piętą o posadzkę szpitalnego korytarza. Poprawiła biały kitel i pewnym krokiem podeszła do żon polskich piłkarzy. 
-Cześć, co was do mnie sprowadza? - zapytała stając obok Agaty, a na przeciw Anny. Błaszczykowska uśmiechnęła się do niej delikatnie, a Lewandowska kurczowo trzymając na klatce piersiowej swoją torbę błądziła wzrokiem po ścianach szpitalnego korytarza. Swoim zachowaniem zdziwiła lekarkę. 
-Wszystko w porządku? - zapytała, gdy żadna z kobiet nie udzieliła jej odpowiedzi na zadane przez nią wcześniej pytanie. Wzrok Agaty wbił się w Annę, która najwyraźniej nie miała zamiaru sobie nic z tego nie zrobić. 
-Ankę od kilku dni boli brzuch, miewa zawroty głowy i wymiotuje. - powiedziała za nią Agata, która na poważnie zaczęła martwić się stanem przyjaciółki. Miała jej za złe, to, że ją i Kubę spuściła po brzytwie a Robertowi nic na ten temat nie powiedziała. Ona i jej mąż zaczęli się o nią martwić. Agata zawsze mówiła Lewandowskiej, żeby ta przestała tak intensywnie trenować. 
-Chodź do gabinetu. - uśmiechnęła się do Anny, otwierając jej drzwi swojego gabinetu. Agata zabrała jej rzeczy, po czym razem z nią weszła do gabinetu razem z żoną Roberta. Zrobiono jej kilka podstawowych badań i położono na oddziale. Agata, która postanowiła z nią zostać wspierała ją na duchu. Miała nadzieję, że jej przyjaciółce nic nie będzie. 
Marysia natomiast konsultowała wyniki badań z ordynatorem interny. Nie były one zadowalające i Fabiańska nie wiedziała w jaki sposób miałaby to powiedzieć żonie Lewandowskiego. Zanim weszła do jej sali, wzięła głęboki oddech. Gdy znalazła się w pomieszczeniu obie kobiety uważnie na nią spojrzały. Bały się diagnozy, a najbardziej Anna. Maria usiadła na skraju szpitalnego łóżka biorąc głęboki oddech. Spojrzała najpierw na Annę, później na Agatę i ostatecznie wbiła swój wzrok w kartki znajdujące się na kolorowej teczce. 
-Ania, ty musisz przestać tak mocno trenować. - powiedziała bawiąc się kartkami papieru. Lewandowska spojrzała na nią przestraszonym wzrokiem. -Jeśli tego nie zrobisz, nie będziesz mogła mieć dzieci. - słowa Fabiańskiej uderzyły w trenerkę jak zimne, syberyjskie powietrze. Nie tego się spodziewała. Nie sądziła, że może kiedykolwiek usłyszeć taką diagnozę. -Zostawię Cię na obserwacji, zajmą się Tobą najlepsi fachowcy. Tylko musisz zacząć dbać o siebie, jak o kobietę. - dodała delikatnie się do niej uśmiechając. 
-Ja chcę mieć dzieci, ja chcę mieć dzieci z Robertem. - szepnęła a w kącikach jej oczu pojawiły się łzy. Błaszczykowska chwyciła jej dłoń próbując dodać jej otuchy i pokazać, że będzie obok choćby miał walić się świat. 
-Zrobię wszystko, aby Ci pomóc. - powiedziała Fabiańska i szybkim krokiem wyszła z sali,w której leżała Lewandowska. Oparła się o ścianę i lekko przymknęła powieki. Miała nadzieję, że wstępna diagnoza, nie zostanie potwierdzona przez szczegółowe wyniki badań. Przetarła twarz, wzięła głęboki oddech i gdy miała iść do pokoju lekarskiego jej oczom ukazała się Magda Szczęsna, która wbrew jej zaleceniom udawała się na spacery po szpitalnym korytarzu.
-Ty, a ty miałaś leżeć. - stanęła przed nią, co sprawiło, że ciemnowłosa o mały włos nie przewróciła się w towarzystwie swoich kul ortopedycznych. Przez okres jaki spędziła w szpitalu zdążyła polubić kobietę, jednak w pewnych momentach miała wrażenie, że ta nie jest jej lekarzem tylko matką.
-Ale ja się tam duszę, ja nie wytrzymam! - warknęła, łypiąc morderczym wzrokiem na ratownika medycznego przechodzącego obok nich. Mężczyzna przyspieszył kroku i zniknął w jednej z sal. 
-Masz leżeć i guzik mnie to obchodzi czy Ci się tam podoba, czy nie. Już do sali! - rozkazała wskazując dłonią na drzwi szpitalnej sali chorych. Stażystka na oddziale onkologicznym jedynie bąknęła coś pod nosem, ostatecznie spuszczając głowę i drepcząc do zajmowanej przez siebie szpitalnej sali.
-Zwariuję i umieszczą mnie na oddziale psychiatrycznym. - powiedziała sama do siebie i skierowała się do pokoju lekarskiego znajdującego się na końcu korytarza. 
     Po wypełnieniu wszystkich dokumentów, skonsultowaniu trudnych przypadków odwiesiła kitel na wieszak w szafie pokoju lekarskiego zamieniając go na sportową kurtkę. Wrzuciła wszystkie dokumenty do teczek, po czym wrzuciła je do dużej torby, którą zarzuciła sobie przez ramię. Chwyciła w rękę szalik, rękawiczki i czapkę, po czym opuściła pokój lekarski. Gdy przechodziła obok sali zajmowanej przez Anię postanowiła do nie zajrzeć. Bała się, że kobieta może zrobić jakieś głupstwo, miała jednak nadzieję, że tak nie będzie. 
-Mogę? - zapytała, cicho pukając w białe drzwi. Anna podniosła się na łokciach i delikatnie uśmiechnęła się do lekarki. Usiadła na skraju jej łóżka i delikatnie położyła dłoń na czole Lewandowskiej. Gorączka spadła a i wyraz twarzy kobiety nieco się poprawił. 
-Mania obiecaj mi, że będę mogła mieć dzieci. - chwyciła mocno jej dłoń, a w jej oczach zaszkliły się łzy. 
-Zrobię wszystko co w mojej mocy. - uśmiechnęła się, całując kobietę w czoło. -Odpoczywaj. - dodała, cicho. Lewandowska odpowiedziała jej delikatnym skinieniem głowy, wtuliła się w kołdrę i lekko przymknęła powieki. Wyszła z sali, cicho zamykając za sobą drzwi. Gdy wychodziła ze szpitala wpadła na Wojtka Szczęsnego, który przyszedł w odwiedziny do swojej siostry.
-Cześć. - uśmiechnął się do niej lekko. Odwzajemniła jego uśmiech. -Co z moją ukochaną siostrzyczką? - zapytał, nieco ironicznie uśmiechając się do niej szeroko. Ona natomiast jedynie westchnęła, wywracając teatralnie oczami. -Aha, czyli źle. - dodał. 
-Nie jest źle. Nudzi jej się w szpitalu. - odpowiedziała mu z uśmiechem na ustach. 
-Jej się zawsze i wszędzie nudzi. - rzucił Szczęsny. 
-To idź do niej, chyba nie śpi. - pocałowała przyjaciela w policzek i pchnęła szklane drzwi. Skierowała się do samochodu, który jako jeden z niewielu stał jeszcze na szpitalnym parkingu. Szczęsny odprowadził ją wzrokiem. Doszedł do wniosku, że musi interweniować. Marysia i Grzesiek są jego najlepszymi przyjaciółmi i nie może pozwolić im na to, co w tym momencie wyrabiają. 


Barcelona, Hiszpania
19 listopad 2016 r.

-Ten mecz był najlepszym z dotychczasowych. Jesteś najlepszym kapitanem pod słońcem. - Natalia Lopez uścisnęła mocno Julię, która zdziwiona reakcją koleżanek z drużyny. Bała się, że jej nie zaakceptują i szybko będzie musiała szukać sobie innego zajęcia, niż gra w piłkę nożną. Zaskoczyły ją, pozytywnie. 
-Widzisz Lopez, ktoś lepszy od Ciebie się znalazł. - zaśmiała się Alba Suarez, która rzuciła w była kapitankę mokrym ręcznikiem. 
-Dobra dziewczyny, przestańcie. - zareagowała najstarsza z kobiet widząc lekkie zakłopotanie na twarzy nowej napastniczki hiszpańskiego klubu. Ludmiła Sanchez podeszła do Kowalczyk całując ją w czubek głowy. Zawsze tak robiła, gdy w klubie pojawiał się ktoś nowy i bardzo pozytywny. Miała nadzieję, że nowa zawodniczka będzie pozytywnym ogniwem, nie tylko na boisku, ale i w ich życiu prywatnym. 
Gdy opuściły stadion przy ulicy C. Aristides Maillol 12, Julii w oczy rzucił się ciemny samochód na włoskich tablicach rejestracyjnych. Zmarszczyła brwi. 
-Przepraszam was dziewczyny, ale nie pójdę z wami dziś na to piwo. - powiedziała, gdy chwilę przyglądała się aucie stojącemu na parkingu pod stadionem hiszpańskiego klubu. 
-Coś się stało? - zapytała Alba, która wodząc za wzrokiem Julii zatrzymała się na ciemnym audi. 
-Mam nadzieję, że nie. - powiedziała cicho. Uśmiechnęła się do przyjaciółek, pomachała im na pożegnanie i szybkim krokiem skierowała się w stronę samochodu, należącego do Arka Milika. Piłkarz stał oparty o samochód ze strony pasażera, wpatrując się w ciemne, gwieździste niebo. Julia poprawiła ramie torby sportowej i bez słowa stanęła obok przyjaciela. 
-Świetny mecz, a bramka mistrzowska. - powiedział w pewnym momencie, nie spuszczając wzroku z pięknych, jasnych gwiazd. Szatynka uśmiechnęła się delikatnie słysząc jego komentarz. Nie spodziewała się go na meczu, musiała przyznać, że pozytywnie ją zaskoczył. 
-Dorastam do pięt wielkiemu Arkadiuszowi Milikowi, czy jeszcze na to miano nie zasługuję? - jej pytanie wywołało na jego twarzy delikatny uśmiech. Rzucił jej przelotne spojrzenie, co ona skomentowała jedynie nieznacznym pokiwaniem głową. 
-Jeszcze kilka bramek musisz strzelić. - rzucił. Dziewczyna delikatnie uderzyła go w ramię, co ten skomentował cichym prychnięciem pod nosem. 
-Co tu robisz? - zapytała w pewnym momencie, gdy cisza między nimi zaczęła jej ciążyć. 
-Chciałem pogadać, Ziele mnie wkurza, a tylko Tobie ufam. - powiedział wbijając w nią swój wzrok. 
-Daj kluczyki. - wyciągnęła w jego kierunku swoją dłoń. Zastanawiał się chwilę, po czym wyciągnął kluczyki z kieszeni kurtki, wręczając je do dłoni piłkarki. Otworzyła drzwi samochodu, od strony kierowcy. Na tył samochodu rzuciła swoją torbę, po czym usiadła za kierownicą samochodu. Arkadiusz usiadł po stronie pasażera i po chwili wrzucając pierwszy bieg i prawy kierunkowskaz wyjechała z parkingu. 
Gdy zajechali pod jeden z barcelońskich bloków, zaparkowała auto na jednym z wolnych miejsc. Arkadiusz wyciągnął jej torbę, oraz swoją, po czym dziewczyna zamknęła samochód. I wspólnie udali się w kierunku wejścia do klatki schodowej. Wdrapali się na trzecie piętro i po przejściu kilkunastu metrów stali przed drzwiami jej mieszkania.
-Zrobię nam herbatę. - powiedziała znikając w wąskim korytarzu. Arek położył torby na niską komodę w korytarzu i udał się za nią. 
-Co się dzieje? - zapytała, gdy zalewała zawartość kubków wrzącą wodą. 
-Chcą, żebym po kontuzji zmienił klub. - jego słowa sprawiły, że zastygła w bezruchu. Był świetnym zawodnikiem, a to, że nie mógł grać nie było jego winą. 
-Jak to? - podała mu kubek, a na jej twarzy malowało się zdziwienie wraz ze zdumieniem. Nie mogła uwierzyć w to, co oznajmił jej przyjaciel. Nie sądziła, że sprawy zajdą, aż tak daleko i kontuzja Arka stanie się pretekstem do pozbycia się go z klubu.
-Znaleźli kogoś na moje miejsce, jest świetny, a ja nie mam już czego szukać w Neapolu. - zasmucił się, mocno ściskając porcelanowy kubek. Myślał, że po kontuzji wróci silniejszy i będzie miał co pokazać w klubie i w reprezentacji. Miał nadzieję, że choć w reprezentacji nie postawią przy jego nazwisku czerwonego krzyżyka. 
-Przecież masz z nimi podpisany kontrakt. - usiadła na drewnianym krześle wpatrując się w parę wodną, która wydobywała się z kubka. Bała się o Arka, który nie dość, że nie mógł pogodzić się ze skutkami kontuzji, to w dodatku został podstawiony pod ścianą przez klub, który chciał otworzyć przed nim bramy do wielkiej kariery. 
-Chcą mnie wypożyczyć. - odpowiedział przełykając gorącą ciecz. Potrzebował teraz kubła zimnej wody i miał nadzieję, że ktoś wyleje mu go na głowę. Stanęła przed nim jeszcze większa szansa, niż Neapol i nie wiedział co, powinien zrobić. 
-Rozmawiałeś z nimi? - zapytała, a on jedynie pokiwał jej z aprobatą głową.- Przecież kontuzja to nie Twoja wina. - dodała po chwili, a on jedynie zaśmiał się pod nosem. Miał nadzieję, że rozmowa z Julią pomoże mu podjąć odpowiednią w jego sytuacji decyzję. 
-Wiem, ale co poradzę, skoro klub, który chcę mnie wypożyczyć zaoferował im kosmiczne pieniądze. - zgiął nogę i podciągnął ją pod brodę, wpatrując się w oświetlone latarnie, zaglądające do kuchennego okna, w mieszkaniu Julii. 
-A co, to za klub? - zapytała, gdy po dłuższej chwili ciszy doszła do wniosku, że jest jeszcze jedna rzecz, którą Milik przed nią ukrywa. Znała go, na tyle długo i na tyle dobrze, że coś jej po prostu nie pasowało. Spojrzał na nią i uniósł kącik ust ku górze. Zmarszczyła brwi wpatrując się w niego z zaciekawieniem. -Ej no, coś ukrywasz. - powiedziała podnosząc się z krzesła. Spuścił na chwilę wzrok, aby później spojrzeć na piłkarkę i z tajemniczym uśmiechem na twarzy podnieść się z krzesła i stanąć na przeciw niej. Swoim zachowaniem zaniepokoił ją jeszcze bardziej, niż robił to dotychczasowym swoim zachowaniem. 
-Barcelona chce mnie wypożyczyć na czas nieobecności Suarez'a. - jego słowa zamurowały ją. Nie sądziła, że wiadomość jaką miał jej przekazać, aż tak nią wstrząśnie. Wyraz jego twarzy diametralnie się zmienił, gdy dziewczyna stała na przeciwko niego nic nie mówiąc. Spodziewał się innej reakcji przyjaciółki. -Julka. - zaczął machać jej dłonią przed oczami mając nadzieję, że dziewczyna powróci do pomieszczenia swoimi myślami. Pokiwała zabawnie głową, co on skomentował uśmiechem na twarzy. Przez dłuższą chwilę przyglądała się piłkarzowi, aby po zastanowieniu uśmiechnąć się do niego i rzucić mu się na szyję. Zdziwił się, ale musiał przyznać, że taka reakcja bardzo mu się spodobała. 
-Gratuluję. - szepnęła, opierając się brodą o jego ramię. 
-Tylko nie wiem czy to ma sens. - stwierdził po chwili. Szatynka nieco się od niego odsunęła. Oparła dłonie na klatkę piersiową, po czym przyglądała się napastnikowi włoskiego klubu, który stał naprzeciwko niej. 
-Posłuchaj. Neymar i Rafinha to super goście i szybko znajdziesz z nimi wspólny język. Z resztą pytali się mnie, czy nie udałoby mi się namówić Cię na grę w Barcelonie. Poza tym z tego, co wiem to Messi chce odejść, więc możesz liczyć na to, że będziesz miał szansę na sukces. Jesteś świetnym piłkarzem a ten klub potrzebuje kogoś takiego jak ty. - po tych słowach pocałował ją w czoło. Potrzebował jej słów, jej głosu, wsparcia. Teraz wiedział, że dobrze zrobi gdy podpisze kontrakt z jednym z najlepszych światowych klubów. Miał nadzieję, że będzie to dla niego wielka szansa. 
-To co pakujesz się i witasz piękną Barcelonę. - stwierdziła, a Milik wybuchnął niepohamowanym śmiechem. 

Paryż, Francja
20 listopad 2016 r.

         Grzegorz uregulował rachunek w kawiarni i uśmiechając się do starszego małżeństwa siedzącego przy stoliku obok, zdjął kurtkę wiszącą na oparciu drewnianego krzesła. Schował ręce do kieszeni ciemnych spodni jeans'owych i skierował się w kierunku swojego mieszkania znajdującego się przy głównej ulicy Paryża.  Zastanawiał się nad jego ostatnią rozmową z Marysią. Jej prośba dała mu dużo do myślenia. Nie sądził, że lekarka tak szybko zaprzyjaźni się z jego byłą partnerką. Choć z drugiej strony, nie mógł jej za to winić, w końcu była wolną kobietą i mogła robić co chciała a on nie miał na to większego wpływu. Przechodząc obok galerii handlowej postanowił powłóczyć się po butikach, z chęcią znalezienia prezentu dla Marysi, której urodziny zbliżały się wielkimi krokami. 
-Grzegorz? - odwrócił się na pięcie, słysząc głos swojej byłej dziewczyny. Kobieta wychodziła z drogiego, włoskiego butiku wraz ze swoim fotografem, a obecnie życiowym partnerem. Uśmiechnęła się na jego widok ciepło, miała nadzieję, że uda jej się ocieplić ich stosunki. 
-Cześć wam. - uśmiechnął się. Obiecał coś Marysi i postanowił dotrzymać obietnicy danej dziewczynie o blond włosach. 
-Co słychać? - zapytał Diego, mając nadzieję, że uda mu się znaleźć z piłkarzem wspólny język.
-Szukam jakiegoś prezentu dla Marysi. - odpowiedział im z uśmiechem na ustach. Celia spojrzała na stojącego obok niej Diego'a, który jedynie uśmiechnął się do niej delikatnie. Modelka wyciągnęła z niewielkiej, czarnej, papierowej torby małe pudełko, ozdobione czerwoną wstążką. Wyciągnęła je w kierunku Krychowiaka, mając nadzieję, że jej prezent dla Polki przypadnie do jego gustu. Odwiązał wstążkę, po czym otworzył pudełeczko i oniemiał widząc bransoletkę jaka miała być prezentem dla siostry Fabiańskiego. 
-Piękny prezent. W sam raz dla Marysi. - powiedział oddając pudełeczko modelce. 
-Może chciałbyś pójść z nami do kina? - zaproponował Hernandez uśmiechając się do piłkarza niepewnie. 
-Może innym razem. Mam czas, więc chciałbym znaleźć jakiś prezent dla Marysi. - odpowiedział mu uśmiechając się do nich miło. 
Obserwując swoją byłą partnerkę i fotografa, doszedł do wniosku, że razem ładnie wyglądają i wychodziło na to, że darzą się uczuciem, a on nie powinien obwiniać ich o to, co się stało. Teraz doszedł do wniosku, że nie powinien robić z nich wrogów. Powinien życzyć im szczęścia, bo wszystko wskazywało na to, że dobrze im ze sobą. 
-Swoją drogą, powinienem zrobić to wcześniej. - zrobił kilka kroków w ich stronę. -Mam nadzieję, że na ślub mnie zaprosicie. - dopowiedział uśmiechając się do nich szeroko. Diego spojrzał na Celię niepewnym wzrokiem. Modelka uśmiechnęła się delikatnie, po czym bez słowa pocałowała Krychowiaka w policzek. 
-Dziękuję. - szepnęła, za nim się od niego odsunęła. 
-Jesteś z nim szczęśliwa i to ważne. - odpowiedział jej, przytulając modelkę do siebie delikatnie.
-Miłego dnia i wieczoru. - rzucił za nim odszedł od nich. Odpowiedzieli mu delikatnymi uśmiechami, po czym skierowali się na ostatnie piętro galerii, gdzie znajdowało się kino. On postał jeszcze chwilę, odprowadzając ich wzrokiem. Poczuł jakąś ulgę, gdy udało mu się wypowiedzieć tych kilka słów w kierunku modelki. Zawsze sądził, że mogą być ze sobą do końca, szczęśliwi. Nie pomylił się, po prostu nie byli sobie pisani. Przechodząc obok wystaw jednego z butików, jego uwagę przykuła piękna, prosta, czarna sukienka, która na samym dole zakończona była czarną koronką. Nie miała zbyt dużego dekoltu i od razu mu się spodobała. Wydała mu się odpowiednia dla blondynki. Wyciągnął z kieszeni kurtki smartphone i wykręcił jeden z numerów. 
-Słucham. - gdy usłyszał głos żony Fabiańskiego uśmiechnął się mimowolnie. Miał nadzieję, że kobieta mu pomoże. 
-Cześć Ania, z tej strony Grzesiek. - wszedł do butiku, uśmiechając się delikatnie do kobiet przechadzających się po pomieszczeniu.
-Cześć, coś się stało? - zapytała, nieco zdziwiona jego telefonem. Co prawda, parę razy do niej dzwonił, jednak zawsze kazał mu to robić jej mąż. 
-Mam taką, trochę nie typową prośbę. Chciałem kupić prezent Marysi i znalazłem odpowiedni. Tylko potrzebuję jej rozmiar. - po drugiej stronie słuchawki usłyszał cichy śmiech. 
-'38' - odpowiedziała mu szwagierka lekarki. 
-Dziękuję. - odpowiedział, zrywając połączenie. 
Obejrzał sukienkę kolejny raz i doszedł do wniosku, że bardzo chciałby zobaczyć ją na Marysi. 
-W czymś panu pomóc? - zapytała jedna z ekspedientek.
-Poproszę rozmiar 38. - uśmiechnął się, a jedna z kobiet zdjęła z wieszaka odpowiedni rozmiar kreacji, po czym odeszła w kierunku drewnianej lady, aby zapakować sukienkę dla piłkarza. 


♦♦♦

Znalezione obrazy dla zapytania arek milik grzegorz krychowiak


Bonjour!
Rozdział XXVI pojawia się dziś, tak jak obiecałam. Cieszę się, że to opowiadanie nadal się wam podoba. Bałam się, że im dłużej będę je ciągnąć, tym gorsze się stanie. Ale komentarze, które piszecie pod rozdziałami bardzo mnie motywują i zrobię wiele, aby rozdziały były nadal na wysokim poziomie. Jeśli chcecie, aby rozdziały o losach naszych bohaterów pojawiały się częściej to napiszcie to w komentarzach. Jeśli nie, to będą pojawiać się tak jak dotychczas, czyli raz w tygodniu, w czwartek. 
Za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem serdecznie dziękuję. 
Kocham was!
Pozdrawiam.

13 komentarzy:

  1. No Krycha idzie w dobrym kierunku��
    Arek się przenosi? Bomba! Może zamieszka z Julką i wreszcie wyznają sobie swoje uczucia?��
    Dobra bo ja tu pisze i pisze takie dyrdymały a to Ty piszesz to wspaniałe opowiadanie��
    No oczywiście że chcemy rozdziały częściej!!!��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grzegorz idzie w jakimś kierunku, ale w jakim wie, chyba on sam ;)
      Arek jeszcze się waha, ale chyba się przeniesie.
      Na prawdę cieszę się, że moje opowiadanie Ci się spodobało, i że piszesz pod rozdziałami tak miłe komentarze.
      Obiecuję dodać rozdział w poniedziałek, nie wiem jednak jak to wyjdzie.
      Dziękuję z całego serducha za ten komentarz kochana.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
    2. No to czekam do poniedziałku😁😍
      Jakoś przeżyję te 4 dni bez tego opowiadania🙁🙄❤

      Usuń
    3. Mam nadzieję, że Ci się uda. :)

      Usuń
  2. Najlepsze opowiadanie! Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Oo! Super <33 Krycha jest świetny,a ja już nie moge sie doczekać co sie bedzie dalej działo,aaa! :DD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz.
      Pozdrawiam gorąco :-)

      Usuń
  4. No idealnie ;D Julka i Arek <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem!
    Świetny rozdział, naprawdę mi się podoba i... wiesz, jeśli masz na tyle dużo pomysłów w zanadrzu, to chyba nikt tutaj ze zgromadzonych by się nie pogniewał za pomnożoną ilość dodawanych rozdziałów ;)
    Uwielbiam Julkę i Arka, są genialni. Jestem ciekawa, jak to się między nimi dalej rozwinie. No i Grzesiek, to już w ogóle, u niego będzie pewnie ciekawie :D
    Weny życzę!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie mam pomysły i znajduję czas, aby je spisywać, więc mogę sobie na to pozwolić.Rozdział kolejny już jest napisany, więc pojawi się w poniedziałek, tak jak było wspomniane.
      Julki i Arka, będzie coraz więcej, to mogę obiecać.
      Grzesiek, o tak, u niego będzie bardzo ciekawie.
      Dziękuję za komentarz kochana, gorąco Cię pozdrawiam.
      Buziaki :*

      Usuń
  6. Oj, nie ma czego wybaczać, na prawdę. Wszystko rozumiem.
    Cieszę się, że rozdział się spodobał.
    Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń