~*~
Barcelona, Hiszpania
11 grudzień 2016 r.
Natarczywe promienie słońca wkradały się do pokoju poprzez niedokładnie zaciągnięte w oknach, ciemne żaluzje. Śpiąca dotąd szatynka pod ich wpływem jedynie przewróciła się na drugi bok, naciągając na głowę ciepłą kołdrę. Po wczorajszym meczu dziewczyna miała ochotę pospać jak najdłużej się da, niestety natura jej na to, nie chciała pozwolić. Zdając sobie sprawę z tego, że nie uda jej się już zamknąć oczu i odpłynąć do krainy Morfeusza, odrzuciła kołdrę i ospale podniosła się z łóżka. Przeciągnęła się, ziewając. Przeczesała włosy, sięgając na metalowy zagłówek łóżka, na którym wisiał jej ulubiony sweter, który to sprawował funkcję jej szlafroka. Wchodząc na korytarz poczuła piękny zapach wydobywający się z kuchni, która lokowała się na samym końcu korytarza. Gdy stanęła w jej progu, zdziwienie wkradło się na jej twarz, aby po chwili wpuścić na to miejsce delikatny uśmiech. Oparła się o framugę drewnianych drzwi ze szklanymi wstawkami i uważnie przyglądała się, krzątającemu się po kuchni napastnikowi reprezentacji Polski. Takiej jego wersji nie znała, ale musiała przyznać, że takie widoki mogłaby oglądać codziennie. Mężczyzna, który z samego rana krząta się po kuchni i nuci coś pod nosem. Postanowiła, że nieco go przestraszy. Cicho podeszła do niego i stanęła za jego plecami.
-A co dobrego pichcisz? - podskoczył w miejscu, upuszczając łyżkę na blat kuchenny. Kowalczyk zaśmiała się głośno, co spotkało się z mrocznym spojrzeniem wbitym w jej osobę. Dziewczyna natomiast poklepała go po policzku, uśmiechając się do niego słodko. On ostatecznie rzucił jej zimne spojrzenie, na co piłkarka podskokach skierowała się do małego salonu, który zawsze pełnił funkcję również salonu. Napastnik reprezentacji jedynie westchnął, wracając do przygotowania śniadania.
Był jej wdzięczny za to, że dopóki sobie czegoś nie znajdzie pozwoliła mu u niej mieszkać. Co prawda Neymar i Rafinha proponowali mu pokój u siebie, jednak ten nie chciał zwalać im się na głowę i robić dodatkowego kłopotu. A Julia sama zasugerowała swoją pomoc.
-Proszę. - powiedział podając piłkarce kubek z gorącą herbatą owocową. Podziękowała mu miłym uśmiechem i delikatnym skinieniem głowy. Drewnianą tacę z dwoma talerzykami, kanapkami i warzywami postawił na szklanym stoliku. Zdziwił ją i musiała to przyznać przed samą sobą. Ostatnio często ją zadziwiał i to jej zaczęło imponować.
-Kiedy wracasz do gry? - zapytała, gdy przeżuwała właśnie kawałek marchewki przez niego ukrojony. Podniósł wzrok i wbił swoje spojrzenie w dziewczynę. Miał przyjemność poznać kilku z piłkarzy barcelońskiego klubu i musiał przyznać, że ucieszył go fakt entuzjastycznego przyjęcia go przez kadrowiczów. Czuł, że właśnie w Barcelonie może znaleźć swój pomysł na życie.
-Pablo mówił, że już po nowym roku mogę spróbować w meczu towarzyskim. - uśmiechnął się, a Kowalczyk poszła w jego ślady. Miała nadzieję, że marzenia Milika się spełnią i będzie mógł z dumą przyznać się do bycia najlepszym z najlepszych.
-Nie cieszysz się? - zapytała.
-Cieszę, ale nie wiem, czy się tu odnajdę. - podniosła się z pufy, na której siedziała i podeszła do Arka siadając obok niego na kanapie. Chwyciła jego dłoń i zamknęła w swojej. Spojrzała prosto w jego oczy mając nadzieję, że uda jej się przemówić mu do rozsądku.
-Odnajdziesz się. Ney i Rafa Cię uwielbiają. Pique zrobił się zazdrosny o Shakira, którą sobą oczarowałeś. Iniesta mówił, że mógłby mieć takiego syna jak ty, a trener normalnie Cię wychwala. Czego chcieć więcej? - musiał przyznać, że jej słowa rzuciły na jego myślenie inne światło. Miał nadzieję, że to co mówi jest prawdą, choć w pewnym stopniu.
-A co jeśli mi tu nie wyjdzie i będą się ze mnie śmiać? Zachciało się Milikowi kokosów i zbiera orzeszki. - jego spojrzenie błądziło po jej twarzy. Nie chciał okazać się być niewypałem, chciał odnieść sukces i pokazać wszystkim, że jest coś wart. Widząc jego minę, przejechała dłonią po jego policzku sprawiając, że po jego ciele przeszedł delikatny dreszcz. Musiał przyznać, że jej dotyk wywoływał w nim niebotycznie dziwne reakcje.
-Jesteś świetnym piłkarzem, super facetem, ludzie Cię kochają. Zrób coś, co sprawi, że wszyscy będą Ci zazdrościć. Jeśli odniesiesz tu sukces, wszyscy będą Cię kochać. - powiedziała ściszając głos, nie wiedząc nawet w jaki sposób. Będąc blisko niego, zachowywała się dziwnie i czuła się z tym jeszcze bardziej dziwnie.
-A jeśli zaliczę dno? - zapytał nieświadomie hipnotyzując ją wzrokiem.
-Będę z Tobą. - szepnęła muskając jego policzek, a woń jej perfum dotarła do jego nozdrzy i miał nadzieję, że nigdy się z nich nie wydostanie. Cisze przerwał dźwięk dzwonka do drzwi. Julia pokiwała zabawnie głową śmiejąc się pod nosem.
-Mogę się założyć, że to albo trutnie do Ciebie, albo do mnie. - nowy nabytek FC Barcelony zaśmiał się słysząc jej komentarz. Cieszył się, że pomagała mu odnaleźć się w nowej sytuacji, w nowym miejscu. To dzięki niej poznał Neymar'a i Rafinhę i to dzięki niej szybko wkupił się do ich nierozłącznego duetu, tworząc z nimi wielkie Trio. Otworzyła drzwi i uśmiechnęła się szeroko widząc w progu swojego mieszkania najlepszych przyjaciół i malca kurczowo trzymającego dłoń starszego z mężczyzn. Chłopiec na widok znajomej dziewczyny uśmiechnął się do niej ciepło.
-Nie przeszkadzamy? - Rafinha wszedł nie pewnie do przedpokoju mieszkania piłkarki, witając się z nią przelotnym całusem w policzek. Pokiwała z dezaprobatą głową wskazując im na salon, w którym Arek Milik konsumował przygotowane przez siebie śniadanie.
-Nasz orzełek, śniadanko je. Patrz jak mu dobrze, Julku mu nawet ugotuje, a my? - Neymar rzucił się na sofę obok Milika, co jego synek skomentował jedynie głęboki westchnieniem sprawiając, że reszta towarzystwa zaniosła się głośnym śmiechem.
-Widzisz stary, po Tobie to nawet Twój syn ciśnie. - skomentował Rafael witając się z Arkadiuszem uściśnięciem dłoni. Brazylijski napastnik jedynie rzucił przyjacielowi wymowne spojrzenie, po czym skubnął z talerza ostatni kawałek żółtego sera.
-Tak się składa, że to ja mam dobrze, bo to Arek przygotował śniadanie. - odpowiedziała Kowalczyk biorąc na ręce Davi'ego, który uśmiechał się do niej słodko. Neymar zmarszczył brwi przyglądając się swojemu synowi, którego najwyraźniej obecność Julii popychała do mrocznych czynów względem swojego ojca.
-Stary, jak tak dalej pójdzie, to będziesz pod pantoflem jeszcze zanim się oświadczysz. - herbata, którą pił stanęła mu w gardle, a on zrobił olbrzymie oczy wpatrując się w Neymar'a, który jedynie uśmiechał się do niego szeroko i niewinnie.
-A jeśli można wiedzieć, to czym zawdzięczamy sobie waszą wizytę? - zapytała, widząc reakcje Milika. Musiała przyznać, że ta bardzo się jej spodobała. Postanowiła jednak jej nie komentować.
-Chłopaki chcieli poznać zastępcę Suarez'a, a że mamy do was najbliżej to postanowiliśmy po niego wpaść. Jednocześnie słodko Cię prosząc, żebyś na tych kilka godzinek zajęła się moją dumą. - Alcantara przewrócił teatralnie oczami słysząc ostatnie słowa swojego przyjaciela i jego reakcję. Miał nadzieję, że mały Davi nie poszedł w ślady ojca i o wiele więcej odziedziczył po matce. W przeciwnym razie bardzo źle mu wróżył. Arek uśmiechnął się szeroko i słysząc słowa napastnika Barcelony podniósł się z sofy.
-Tylko żadnego picia! - rozkazała. Cała trójka stanęła na baczność jak jeden mąż, po czym Milik zniknął za drzwiami swojego pokoju. Davi grzecznie usiadł na kanapie, przed telewizorem, w którym szatynka włączyła mu bajki.
-Kwiatuszku nasz kochany, my Ci nie pogratulowaliśmy. - Neymar objął dziewczynę uśmiechając się do niej szeroko. Rafael korzystając z okazji postanowił podrwić sobie z przyjaciela.
-Jesteśmy z Ciebie dumni. - dodał Alcantara przytulając ją do siebie. Obaj Brazylijczycy bardzo ją polubili i to z wzajemnością. Nigdy nie sądziła, że po tym czego doświadczyła może jeszcze kiedyś być szczęśliwą. Teraz spełniało się jej największe marzenie i miała nadzieję, że sen, który śniła nigdy się nie skończy.
Gdy trójka piłkarzy FC Barcelony opuściła mieszkanie, szatynka wraz z synem napastnika reprezentacji Brazylii usiadła na kanapie i z uśmiechem na ustach przyglądała się hiszpańskim bajkom, które potrafiły ich obydwoje doprowadzić do łez. Polubiła chłopca, który skradał serce, każdej nowo poznanej kobiety. Pomyślała nawet, że chłopczyk po prostu potrzebuje mamy, której brak, Neymar najlepiej jak potrafi wynagradza małemu chłopcu.
-Pójdę otworzyć. - blondynek pokiwał jej lekko głową, nie odrywając wzroku od ekranu telewizora. Dźwięk dzwonka, które chwilę wcześniej rozbrzmiał w jej mieszkaniu wywołał na jej twarzy delikatny uśmiech. Miała spotkać się z koleżankami z klubu i spędzić z nimi miło popołudnie, jednocześnie opiekując się latoroślą piłkarza brazylijskiej reprezentacji.
-Cześć! - Alba Suarez oraz Natalia Lopez przywitały ją szerokimi uśmiechami i zaproszone gestem dłoni weszły do mieszkania dziewczyny. Blondynka pomachała małemu chłopcu, który na widok piłkarek uśmiechnął się szeroko. Obie lubiły chłopca, blondynka jego tatusia już nie koniecznie.
-Neymar zrobił z Ciebie całodobową niańkę? - zapytała najstarsza z piłkarek, gdy te znalazły się w małej, ale w miarę przestronnej kuchni. Natalia jedynie przewróciła oczami siadając na jednym z krzeseł.
-Davi jest słodki i miły, więc dla mnie większego problemu nie ma, gdy prosi mnie o pomoc. - odpowiedziała jej, posyłając w jej kierunku delikatny uśmiech. Blondynka jedynie bąknęła coś niezrozumiale pod nosem, po czym przysiadła na kuchennym parapecie.
-Widzisz, bo gdyby poprosił o pomoc Albę to na pewno na boisku już by się nigdy nie znalazł. - rzuciła Lopez, której wzrok spoczął na nieusatysfakcjonowaniem stwierdzeniem przyjaciółki Chilijce.
-O co Ci chodzi? - zapytała blondynka. Julia oparła się o ścianę, tak aby mieć oko na chłopca siedzącego na kanapie i w spokoju przysłuchiwać się słownej wojnie przyjaciółek.
-A o co może mi chodzić? - zapytała Peruwianka. -Traktujesz Neymara, jak zło konieczne. Nie dopuszczasz do siebie faktu, że może chłopak chciałby, żebyś ociepliła swoje stosunki względem Jego osoby. - dodała z poważną miną rysującą się na jej bladej twarzy.
-Nie dopuszczam i nigdy nie dopuszczę. - odpowiedziała a kąśliwą uwagę Lopez zniweczył dźwięk dzwoniącego telefonu komórkowego dobiegającego gdzieś z salonu. Julia przeprosiła dziewczyny delikatnym skinieniem głowy i na krótką chwilę zniknęła z kuchni.
-Co wielmożny pan Neymar dzwonił? - zapytała z drwiną w głosie Suarez, co Lopez skomentował jedynie głośnym westchnieniem.
-Nie, Arek. Powiedział, że zrobi zakupy. - odpowiedziała im i już po chwili czuła na sobie dziwne spojrzenia przyjaciółek.
-Właśnie, a propo naszego kochanego Arkadiusza Milika, to wy tak na serio jesteście tylko przyjaciółmi? - zapytała szatynka, czym wprawiła w zdziwienie Kowalczyk.
-A kim mielibyśmy być?
-Nie zawsze zachowujecie się jak "tylko" przyjaciele. - odpowiedziała Polce, blondynka, która uważnie ją obserwowała. Wszystkie dziewczyny z drużyny sądziły, że polski napastnik i ich koleżanka z drużyny byliby idealną parą, niestety oni chyba nie podzielali ich zdania.
-Najgorsze jest to, że wiem o tym bardzo dobrze. - powiedziała cicho, jakby sama do siebie.
-Mogę się założyć, że to albo trutnie do Ciebie, albo do mnie. - nowy nabytek FC Barcelony zaśmiał się słysząc jej komentarz. Cieszył się, że pomagała mu odnaleźć się w nowej sytuacji, w nowym miejscu. To dzięki niej poznał Neymar'a i Rafinhę i to dzięki niej szybko wkupił się do ich nierozłącznego duetu, tworząc z nimi wielkie Trio. Otworzyła drzwi i uśmiechnęła się szeroko widząc w progu swojego mieszkania najlepszych przyjaciół i malca kurczowo trzymającego dłoń starszego z mężczyzn. Chłopiec na widok znajomej dziewczyny uśmiechnął się do niej ciepło.
-Nie przeszkadzamy? - Rafinha wszedł nie pewnie do przedpokoju mieszkania piłkarki, witając się z nią przelotnym całusem w policzek. Pokiwała z dezaprobatą głową wskazując im na salon, w którym Arek Milik konsumował przygotowane przez siebie śniadanie.
-Nasz orzełek, śniadanko je. Patrz jak mu dobrze, Julku mu nawet ugotuje, a my? - Neymar rzucił się na sofę obok Milika, co jego synek skomentował jedynie głęboki westchnieniem sprawiając, że reszta towarzystwa zaniosła się głośnym śmiechem.
-Widzisz stary, po Tobie to nawet Twój syn ciśnie. - skomentował Rafael witając się z Arkadiuszem uściśnięciem dłoni. Brazylijski napastnik jedynie rzucił przyjacielowi wymowne spojrzenie, po czym skubnął z talerza ostatni kawałek żółtego sera.
-Tak się składa, że to ja mam dobrze, bo to Arek przygotował śniadanie. - odpowiedziała Kowalczyk biorąc na ręce Davi'ego, który uśmiechał się do niej słodko. Neymar zmarszczył brwi przyglądając się swojemu synowi, którego najwyraźniej obecność Julii popychała do mrocznych czynów względem swojego ojca.
-Stary, jak tak dalej pójdzie, to będziesz pod pantoflem jeszcze zanim się oświadczysz. - herbata, którą pił stanęła mu w gardle, a on zrobił olbrzymie oczy wpatrując się w Neymar'a, który jedynie uśmiechał się do niego szeroko i niewinnie.
-A jeśli można wiedzieć, to czym zawdzięczamy sobie waszą wizytę? - zapytała, widząc reakcje Milika. Musiała przyznać, że ta bardzo się jej spodobała. Postanowiła jednak jej nie komentować.
-Chłopaki chcieli poznać zastępcę Suarez'a, a że mamy do was najbliżej to postanowiliśmy po niego wpaść. Jednocześnie słodko Cię prosząc, żebyś na tych kilka godzinek zajęła się moją dumą. - Alcantara przewrócił teatralnie oczami słysząc ostatnie słowa swojego przyjaciela i jego reakcję. Miał nadzieję, że mały Davi nie poszedł w ślady ojca i o wiele więcej odziedziczył po matce. W przeciwnym razie bardzo źle mu wróżył. Arek uśmiechnął się szeroko i słysząc słowa napastnika Barcelony podniósł się z sofy.
-Tylko żadnego picia! - rozkazała. Cała trójka stanęła na baczność jak jeden mąż, po czym Milik zniknął za drzwiami swojego pokoju. Davi grzecznie usiadł na kanapie, przed telewizorem, w którym szatynka włączyła mu bajki.
-Kwiatuszku nasz kochany, my Ci nie pogratulowaliśmy. - Neymar objął dziewczynę uśmiechając się do niej szeroko. Rafael korzystając z okazji postanowił podrwić sobie z przyjaciela.
-Jesteśmy z Ciebie dumni. - dodał Alcantara przytulając ją do siebie. Obaj Brazylijczycy bardzo ją polubili i to z wzajemnością. Nigdy nie sądziła, że po tym czego doświadczyła może jeszcze kiedyś być szczęśliwą. Teraz spełniało się jej największe marzenie i miała nadzieję, że sen, który śniła nigdy się nie skończy.
Gdy trójka piłkarzy FC Barcelony opuściła mieszkanie, szatynka wraz z synem napastnika reprezentacji Brazylii usiadła na kanapie i z uśmiechem na ustach przyglądała się hiszpańskim bajkom, które potrafiły ich obydwoje doprowadzić do łez. Polubiła chłopca, który skradał serce, każdej nowo poznanej kobiety. Pomyślała nawet, że chłopczyk po prostu potrzebuje mamy, której brak, Neymar najlepiej jak potrafi wynagradza małemu chłopcu.
-Pójdę otworzyć. - blondynek pokiwał jej lekko głową, nie odrywając wzroku od ekranu telewizora. Dźwięk dzwonka, które chwilę wcześniej rozbrzmiał w jej mieszkaniu wywołał na jej twarzy delikatny uśmiech. Miała spotkać się z koleżankami z klubu i spędzić z nimi miło popołudnie, jednocześnie opiekując się latoroślą piłkarza brazylijskiej reprezentacji.
-Cześć! - Alba Suarez oraz Natalia Lopez przywitały ją szerokimi uśmiechami i zaproszone gestem dłoni weszły do mieszkania dziewczyny. Blondynka pomachała małemu chłopcu, który na widok piłkarek uśmiechnął się szeroko. Obie lubiły chłopca, blondynka jego tatusia już nie koniecznie.
-Neymar zrobił z Ciebie całodobową niańkę? - zapytała najstarsza z piłkarek, gdy te znalazły się w małej, ale w miarę przestronnej kuchni. Natalia jedynie przewróciła oczami siadając na jednym z krzeseł.
-Davi jest słodki i miły, więc dla mnie większego problemu nie ma, gdy prosi mnie o pomoc. - odpowiedziała jej, posyłając w jej kierunku delikatny uśmiech. Blondynka jedynie bąknęła coś niezrozumiale pod nosem, po czym przysiadła na kuchennym parapecie.
-Widzisz, bo gdyby poprosił o pomoc Albę to na pewno na boisku już by się nigdy nie znalazł. - rzuciła Lopez, której wzrok spoczął na nieusatysfakcjonowaniem stwierdzeniem przyjaciółki Chilijce.
-O co Ci chodzi? - zapytała blondynka. Julia oparła się o ścianę, tak aby mieć oko na chłopca siedzącego na kanapie i w spokoju przysłuchiwać się słownej wojnie przyjaciółek.
-A o co może mi chodzić? - zapytała Peruwianka. -Traktujesz Neymara, jak zło konieczne. Nie dopuszczasz do siebie faktu, że może chłopak chciałby, żebyś ociepliła swoje stosunki względem Jego osoby. - dodała z poważną miną rysującą się na jej bladej twarzy.
-Nie dopuszczam i nigdy nie dopuszczę. - odpowiedziała a kąśliwą uwagę Lopez zniweczył dźwięk dzwoniącego telefonu komórkowego dobiegającego gdzieś z salonu. Julia przeprosiła dziewczyny delikatnym skinieniem głowy i na krótką chwilę zniknęła z kuchni.
-Co wielmożny pan Neymar dzwonił? - zapytała z drwiną w głosie Suarez, co Lopez skomentował jedynie głośnym westchnieniem.
-Nie, Arek. Powiedział, że zrobi zakupy. - odpowiedziała im i już po chwili czuła na sobie dziwne spojrzenia przyjaciółek.
-Właśnie, a propo naszego kochanego Arkadiusza Milika, to wy tak na serio jesteście tylko przyjaciółmi? - zapytała szatynka, czym wprawiła w zdziwienie Kowalczyk.
-A kim mielibyśmy być?
-Nie zawsze zachowujecie się jak "tylko" przyjaciele. - odpowiedziała Polce, blondynka, która uważnie ją obserwowała. Wszystkie dziewczyny z drużyny sądziły, że polski napastnik i ich koleżanka z drużyny byliby idealną parą, niestety oni chyba nie podzielali ich zdania.
-Najgorsze jest to, że wiem o tym bardzo dobrze. - powiedziała cicho, jakby sama do siebie.
Gryfice, Polska
11 grudzień 2016 r.
11 grudzień 2016 r.
-Synku, ja nie jestem chora, ja jestem w ciąży. - Grażyna Krychowiak westchnęła głośno komentując zachowanie swojego starszego syna. Piłkarz paryskiego klubu, ani myślał odpuszczać dając kobiecie to dobitnie do zrozumienia. Odkąd dowiedział się o ciąży swojej rodzicielki stał się w jej stosunku jeszcze bardziej opiekuńczy. Musiała przyznać, że również jej mąż, ale i młodszy z synów zmienili swoje zachowanie zdecydowanie na jej korzyść. Z jednej strony podobało jej się to, z drugiej już niekoniecznie.
-Właśnie, jesteś w ciąży i tym bardziej musisz na siebie uważać. - wzrok jaki w nią wbił dał jej jasno do zrozumienia, że czego by nie powiedziała jest na straconej pozycji. Mimo to uśmiechnęła się delikatnie. Była dumna z tego, że wychowała tak świetnych synów, którzy byli w stanie przyjechać do niej i się o nią zatroszczyć. Była im wdzięczna, że na wieść o ciąży swojej matki nie odwrócili się, tylko zadeklarowali pomoc. Dźwięk dzwonka do drzwi sprawił, że podniosła się z drewnianego krzesła, jednak i tym razem jej poczynania spełzły na niczym, ponieważ jej syn uniemożliwił jej wyjście z kuchni karcąco na nią spoglądając i grożąc przed nosem palcem. Odpuściła, a on z szerokim uśmiechem na twarzy i wysoko podniesioną głową skierował się do przedpokoju, aby otworzyć drzwi osobie stojącej po drugiej stronie.
-Cześć. - na widok siostry Fabiańskiego uśmiech na jego twarzy poszerzył się dodatkowo.
-Cześć. - odpowiadając jej, otworzył szeroko drzwi wpuszczając ją do środka. Blond włosa lekarka przy jego pomocy pozbyła się płaszcza, który Krychowiak umieścił w szafie. Torebkę postawiła na komodzie, po czym razem z nim i tajemniczą dużą, brązową, papierową torbą weszła w głąb domu, trafiając do kuchni. Na jej widok pani Krychowiak uśmiechnęła się szeroko i podziękowała w duchu Bogu za zesłanie jej przyjaciółki syna.
-Dzień dobry pani Grażynko, jak się pani czuje? - zapytała przytulając kobietę. Ta jedynie westchnęła, zanim cokolwiek powiedziała.
-Jak na ciąże to nawet znośnie. - zaśmiała się, a blondynka poszła w jej ślady. -Gdy byłam w ciąży z Grześkiem to już od pierwszego tygodnia przechodziłam męczarnie. - słowa jego matki sprawiły, że na chwilę oderwał się od krojenia warzyw na sałatkę. Zmarszczył brwi, jednak postanowił wrócić do wcześniej wykonywanej czynności. -Uwierz mi kochanieńka, to było najgorszych dziewięć miesięcy w moim życiu. - Marysia zaśmiała się głośno, jednak po chwili zakryła usta dłonią. Musiała przyznać, że bała się reakcji Krychowiaka. Jego matka również była zaciekawiona tym jak jej syn zareaguje. Niestety niczego nie zrobił. Fabiańska po opanowaniu emocji, postanowiła zmienić temat.
-Mam coś dla pani. - uśmiechnęła się do niej ciepło, co zdecydowanie rozmiękczyło Krystynę. Musiała przyznać, że miła blondynka coraz bardziej zyskiwała w jej oczach. Po cichu nawet liczyła, że zbyt szybko nie odsunie się od jej syna. -Tylko nie mogłam się zdecydować na wzór, więc mam kilka rzeczy, żeby nie było i dla dziewczynki, i dla chłopczyka. - dodała, wręczając kobiecie duży pakunek, który na samym początku zwrócił uwagę pomocnika reprezentacji Polski.
-Ja nie mogę tego przyjąć. - powiedziała starsza z kobiet, przeglądając zawartość prezentu, który podarowała jej blondynka.
-Musi pani. Zwrotów nie przyjmuję. - Fabiańska przyjaźnie uśmiechnęła się do kobiety. Krystyna Krychowiak jedynie westchnęła i podniosła się z krzesła.
-Synu, czy mogę zanieść to do swojej sypialni? - Grzegorz przymknął powieki, nabierając głośno powietrza. Dobrze wiedział, że jego matka robi to z premedytacją i najwyraźniej świetnie się przy tym bawi.
-Możesz. - odpowiedział łagodnym głosem, choć w środku wszystko się w nim gotowało. Gdy matka Grzegorza zniknęła z kuchni, Marysia zaśmiała się cicho pod nosem, podchodząc do blatu kuchennego, przy którym stał. Oparła się o szafkę i uważnie przyglądała się przyjacielowi. Wiedziała bowiem, że przejmował się mamą i chciał dla niej jak najlepiej. Obiecał sobie, że zrobi wszystko, aby pomóc jej w opiece nad siostrą lub braciszkiem zaraz po jego narodzinach. Podczas ciąży, również chciał ją wesprzeć.
-Nie złość się. Po prostu może nie potrafi odnaleźć się w sytuacji, w której się znalazła? - zasugerowała blondynka nie spuszczając wzroku ze swojego przyjaciela. Krychowiak oparł ostrze noża o drewnianą deskę, po czym przeniósł na nią swój wzrok.
-Ona robi to specjalnie. - odpowiedział, robiąc przy tym zabawną minę. Blondynka zaśmiała się pod nosem, podbierając z talerza apetycznie wyglądającą kanapkę. Rzucił jej spojrzenie godne Bazyliszka, po czym jedynie lekko uderzył ją w dłoń.
-Ale musisz przyznać, że Twoje zachowanie jest co najmniej nienormalne. - zasugerowała. -Swoją drogą, czy ja też mogłabym skorzystać na tym Twoim instynkcie opiekuńczym i robiłbyś mi śniadanko do pracy? - zapytała słodko się do niego uśmiechając.
-Może jeszcze miałbym Ci sprzątać? - zapytał z kpiną w głosie.
-Poprać i poprasować, też byś mógł. - dodała, kiwając zabawnie głową. Krychowiak jedynie popukał się w czoło, czym wprawił blondynkę w wyjątkowo dobry humor. Postanowiła mu pomóc, zabierając się za krojenie świeżo umytych pomidorów. Piłkarz jedynie rzucił jej delikatny uśmiech. Cieszył się z faktu, że Marysia dotrzymywała danej jego matce obietnicy.
-Nie sądzisz, że byliby ładną parą? - zapytała cicho swojego męża Krystyna. Edward, który chwilę wcześniej wrócił do domu objął swoją żonę w pasie i dyskretnie przyglądał się swojemu synowi i lekarce sopockiego szpitala. Wiedział, że stwierdzenie jego żony jest trafieniem w sedno i musiał przyznać, że blondynka pasowała do jego syna, o wiele lepiej, niż francuska modelka. Cieszył się nawet, z tego, że jego syn był wolny.
-Byliby, ale to od nich zależy czy będą. - odpowiedział, po czym pocałował żonę i razem z nią udał się na piętro, aby obejrzeć prezent od siostry Łukasza Fabiańskiego.
Delikatne podmuchy jesiennego wiatru z iście zimowym pazurem spowijały Gryfice. Marysia, która dała się namówić Grzegorzowi na krótki spacer uliczkami miasta, w którym mieszkali jego rodzice, a którego burmistrzem był jego ojciec, uśmiechała się delikatnie pod nosem, reagując tak na otulający jej policzki wiatr. Lubiła zimne pory roku. Nie musiała wtedy spędzać czasu poza domem, mogła bez krępacji leżeć na kanapie pod ciepłym kocem z nosem w ekranie telewizora. Lubiła być zupełnie inną osobą, niż znali ją wszyscy. Zaśmiała się na samo wspomnienie jej poprzedniego wieczora, gdy za oknem nagle zrobiło się biało. Swoim zachowaniem przykuła uwagę Grzegorza, który dotąd uważnie rozglądał się dookoła w myślach podziwiając swojego ojca, który zrobił wiele dla tego miasta.
-Coś się stało? - zapytał nie odrywając swojego wzroku od jej osoby. Pokiwała mu jedynie przecząco głową, a z jej twarzy nie znikał uśmiech.
-Nie, coś mi się przypomniało. - odpowiedziała, uśmiechając się do niego delikatnie.
-Mógłbym zadać Ci pytanie? - zapytał, zatrzymując się w pewnym momencie, w pół kroku. Stanęła na przeciwko niego, wkładając dłonie do kieszeni szarego płaszcza. Uważnie się mu przyjrzała, tak, jakby chciała wyczytać z jego twarzy istotne dla niej uczucia. Jakby chciała uprzedzić jego pytanie. Pokiwała mu z aprobatą głową.
-Byłabyś w stanie zmienić swoje poukładane życie w jednej chwili? - zmrużyła oczy, zastanawiając się jaka odpowiedz by go satysfakcjonowała. Odkąd się poznali był dla niej swoistą zagadką, której to rozwiązaniem chciała się zająć. Rozgryźć go. Dowiedzieć się dlaczego jest taki, jaki jest. Poznać przyczynę występowania dwóch różnych osób w jednym ciele.
-Byłabym. - mówiąc to, uważnie spoglądała w jego oczy, które jakby nieobecne błądziły gdzieś w przestrzeni. Ostatnio zachowywał się dziwnie i musiała to przyznać. Miała wrażenie, że choć się przyjaźnią dokładnie go nie zna i nie wie, z kim właściwie ma do czynienia. W pewnym momencie odwrócił głowę, tak jakby próbował walczyć z czymś, co kłębiło się w jego umyśle. Jego zachowanie sprawiało, że w obawie o niego serce zaczynało bić jej o wiele mocniej. Zrobiła kilka kroków w jego kierunku, sprawiając, że czubki ich butów stykały się ze sobą. Martwiła się o niego. Przed wiadomością o tym, że kolejny raz zostanie bratem był cichy, stonowany. Po tym jak się dowiedział stał się opiekuńczym, troskliwym względem swojej mamy. A teraz, stojąc na rynku w Gryficach, znów powrócił Krychowiak sprzed kilku tygodni. Każdy na jej miejscu miałby złe przeczucia i bał się najgorszego. -Grześ, co się dzieje? - zapytała, nieświadomie ściszając ton swojego głosu. Delikatnie przejechała ciepłą dłonią po jego zimnym policzku wywołując dreszcze na jego ciele. Na ułamek sekundy przymknął powieki, czego internistka nawet nie wychwyciła. Odwrócił głowę i spojrzał wprost w jej oczy. Swoją dłoń delikatnie zamknął na jej nadgarstku nie pozwalając blondynce na to, żeby ją zabrała. Jej dotyk sprawiał, że wszystkie obawy od niego uciekały, a dalsze życie nie wydawało się być takim strasznym.
-Nie chcą mnie w PSG, a Sevilla oferuje mi powrót z większymi zarobkami i opaską kapitana. - uśmiechnęła się delikatnie słysząc jego słowa. Miała cichą nadzieję, że hiszpański klub zaoferuje mu powrót do życia, który nie wywoływał tak wielu negatywnych uczuć w jej przyjacielu. Rozluźnił uścisk na jej nadgarstku, w pewnym sensie poddając się. Od kilku tygodni nie mógł sypiać po nocach, myśli niebezpiecznie rzucały nim w momentach, w których przestawał nad nimi panować. Chciał być dobrym piłkarzem. Wiedział, że w Hiszpanii nim był, Francja nie była najwyraźniej dla niego. Wolnymi ruchami przeczesała dłonią jego włosy i wdrapując się na palce pocałowała go w czoło. Chciała, żeby wiedział, że ona jest obok niego i zawsze może zjawić się w progu jej drzwi, a ona nigdy go nie wyrzuci.
-Decyzja należy do Ciebie. - powiedziała. Nie zdziwiła się gdy piłkarz francuskiego klubu wtulił się w jej włosy. Wiedziała, że tego potrzebował. Zaczynało jej na nim zależeć, czego konsekwencji obawiała się najbardziej.
-Nie chcą mnie w PSG, a Sevilla oferuje mi powrót z większymi zarobkami i opaską kapitana. - uśmiechnęła się delikatnie słysząc jego słowa. Miała cichą nadzieję, że hiszpański klub zaoferuje mu powrót do życia, który nie wywoływał tak wielu negatywnych uczuć w jej przyjacielu. Rozluźnił uścisk na jej nadgarstku, w pewnym sensie poddając się. Od kilku tygodni nie mógł sypiać po nocach, myśli niebezpiecznie rzucały nim w momentach, w których przestawał nad nimi panować. Chciał być dobrym piłkarzem. Wiedział, że w Hiszpanii nim był, Francja nie była najwyraźniej dla niego. Wolnymi ruchami przeczesała dłonią jego włosy i wdrapując się na palce pocałowała go w czoło. Chciała, żeby wiedział, że ona jest obok niego i zawsze może zjawić się w progu jej drzwi, a ona nigdy go nie wyrzuci.
-Decyzja należy do Ciebie. - powiedziała. Nie zdziwiła się gdy piłkarz francuskiego klubu wtulił się w jej włosy. Wiedziała, że tego potrzebował. Zaczynało jej na nim zależeć, czego konsekwencji obawiała się najbardziej.
♦♦♦
Hola!
Dzisiejszy rozdział nieco krótszy niż te poprzednie, ale mam nadzieję, że mimo wszystko przeczytacie i skomentujecie. Chciałabym serdecznie wam podziękować za wszystkie komentarze pod poprzednimi rozdziałami.
Co powiecie o tym rozdziale? Mam nadzieję, że was nim nie zawiodłam.
Kolejny pojawi się w miarę możliwości w poniedziałek i znów będzie ciekawie i cała reprezentacja pojawi się na Wigilii.
Pozdrawiam was serdecznie.
Adios!
Pięknie😍
OdpowiedzUsuńJak skończyłam czytać ten rozdział to zrobiło mi się smutno bo chcę więcej!!!😘
Co Ty ze mną robisz dziewczyno😂
To nie jest celowe, na prawdę.
UsuńDziękuję za komentarz.
Pozdrawiam, buziaczki ;-)
Cudowny, słodki rozdział♡ pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCieszę się. Również pozdrawiam.
UsuńDziękuję za komentarz.
Melduję się!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, naprawdę fajnie mi się go czytało ^^
Uroczo nam się zrobiło ostatnio :) Najbardziej podobał mi się ostatni akapit. Jestem ciekawa, co z tego wyniknie.
Weny życzę i ślę buziaki :**
Dziękuję,że znalazłaś dla mnie i dla mojego opowiadania czas. Cieszy mnie fakt, że rozdział Ci się spodobał.
UsuńPozdrawiam kochana i jeszcze raz dziękuję.:-)
Neymar się pojawił i jeszcze trochę się pokrząta po rozdziałach odgrywając kluczową rolę.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz.
Pozdrawiam.